niedziela, 18 maja 2014

W Anglii wszystko (prawie) jasne

Niedawno pisałem o szansie Tomasza Kuszczaka na awans do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. Pierwszym etapem miało być wyeliminowanie wyżej sklasyfikowanego w końcowej tabeli Derby County, a później wygranie finału baraży. Rok wcześniej Brighton&Hove Albion FC odpadł właśnie w tej fazie rozgrywek z Crystal Palace (0:0, 0:2 u siebie). O ile popularne Mewy, jak nazywana jest ekipa Polaka, w ubiegłym roku była cichym faworytem, to obecnie więcej szans dawano Derby.
Tak padła bramka we współudziale Kuszczaka
Niestety dwumecz nie przyniósł spodziewanych emocji kibicom polskiego bramkarza. Obie rywalizacji wygrali piłkarze Derby, zwani The Rams, czyli Baranami. zapewne nie jeden dziennikarz zredagował rywalizację tytułując ją Mewy zjedzone przez Barany. Brighton u siebie przegrał 1:2 po golach najlepszego na boisku Chrisa Martina. Z tym, że jeden gol został zaliczony na konto Tomasza Kuszczaka, po tym jak piłka po strzale w poprzeczkę odbiła się od pleców Polaka i wpadła do bramki. W rewanżu Derby łatwo wypunktowała rywala 4:1 awansując tym samym do ścisłego finału rywalizacji play-off. Kuszczak za pierwszy mecz oceniony został na przeciętne "5", z kolei w rewanżu otrzymał "6,5" co było najwyższą notą w jego zespole. Jeszcze przed tym dwumeczem polski bramkarz mówił o propozycjach z innych klubów, również grających w Premier League. Niewykluczał co prawda pozostania w Brighton, ale uprzedzili go działacze klubu, którzy w oficjalnym komunikacie zapowiedzieli nieprzedłużenie kończącego się właśnie kontraktu z Polakiem oraz innymi najlepiej opłacanymi graczami.
O dramaturgii sezonu 2013/14 w Premier League napisano już wszystko. O 25 zmianach liderach, o tym najdłużej w fotelu lidera (ponad 120 dni) przebywał Arsenal, o postępie Liverpoolu, autobusach Mourinho etc. Obok Team of the Year wybrany głosami zawodników. Oczywiście dziennikarze, eksperci mają swoje typy. Wśród nich kandydatami byli:  Belg Simon Mignolet (bramkarz Liverpoolu), Branislav Ivanović (Serbia, Chelsea), Laurent Koscielny (Francja, Arsenal), Martin Skrtel (Słowacja, Liverpool), Leighton Baines (Everton), Aaron Ramsey (Walia, Arsenal), Wayne Rooney (Manchester United). Wybierano najgorszą drużynę, gdzie najczęściej wymieniano belgijski nabytek Manchesteru Marouane Fellainiego, przepłaconego Erika Lamelę czy kupionego zimą przez Arsenal Szweda Kallstroema, który na pierwszym treningu złapał kontuzję.
Różne są sympatie klubowe. Znudzeni rywalizacją drużyn z Manchesteru i Londynu kibice z przyjemnością oglądali postęp Brendana Rogersa i jego Liverpoolu. Duet Suarez -Sturridge stworzyli zabójczy tandem zwany SAS od skrótu brytyjskich sił specjalnych. Razem strzelili 53 bramki. Zaledwie dwóch goli zabrakło by wyrównać osiągnięcie duetu Newcastle z sezonu 1993/94 Andy Cole - Peter Beardsley. The Reds długo wspinali się po ligowej drabinie, a jak już osiągnęli top tabeli to nastąpiły dwa mecze, które długo zapadną w pamięci kibiców. Najpierw mecz z Chelsea na Anfield i błąd Stevena Gerrarda, któremu piłka przeszła pod podeszwą co wykorzystał Ba wyprowadzając rywali na prowadzenie. Pogoń do końca meczu niewiele dała, gospodarzy upokorzył w dodatku najbardziej krytykowany z ekipie Mourinho, Fernando Torres - były gracz Liverpoolu. No i wreszcie mecz w Londynie z Crystal Palace. 79 minuta 3:0 dla gości. Wówczas gospodarze strzelają pierwszą bramkę. Potem nastąpiło trzęsienie ziemi. Dwie minuty później Gayle
Dwaj bohaterowie sezonu: trener Rogers i kapitan
Gerrard . Obaj mogli mieć po sezonie jeszcze
lepsze nastroje.
skorygował wynik na 2:3, a potem wyrównał na 3:3. Remis oznaczał pożegnanie The Reds z marzeniami o tytule. Porównywanie z pościgiem w finale LM 2005 (z AC Milan) było wspominane w różnych konfiguracjach. Podobnie jak obrazek płaczącego po Suareza. Ten remis, podobnie jak pokonanie Arsenalu 5:1, a także derbowy pojedynek z Evertonem na wyjeździe (3:3) były wymieniane jako najlepsze widowiska sezonu.
A co z Polakami? Artur Boruc ugruntował mocną pozycję w Southampton i nie zmienią to klopsy jak w meczu ze Stoke, gdzie pokonał go jego vis a vis, czy nieudaczne kiwanie w meczu z Arsenalem. Wojciech Szczęsny przez hejterów zapamiętany zostanie z ilości puszczonych goli w meczach z Manchesterem City (3:6), Liverpoolem (1:5), Chelsea (0:6) oraz z fotki "selfie" po meczu z Tottenhamem, która stała się tematem dowcipów angielskiej prasy. Wiele emocji wywołało nie wystawienie w ostatniej kolejce Szczęsnego, który miał na swoim koncie tyle samo meczów z zerowym kontem (tzw. clean sheets) co Petr Cech - leczący kontuzje bramkarz Chelsea. W ostatnim meczu (2:0 z Norwich) zapewne zapewniłby sobie samodzielny triumf, ale Arsene Wenger chciał dać szansę przed finałem Pucharu Anglii Łukaszowi Fabiańskiemu. Polska prasa najpierw błędnie podała, że nagrodę Złotych Rękawic (Barclays Golden Glove Awards) zgarnie Cech, który zagrał 34 mecze, o 3 mniej od Polaka. Później to dementowano, bowiem obaj słowiańscy bramkarze otrzymali tę nagrodę.
Fabiański z kolei żegnający się z Kanonierami występem na Wembley.
Ł.Fabiański i P.Mertesacker z Pucharem Anglii
Finał był zwieńczeniem 7 letniej przygody Fabiana z Arsenalem, który na jakiekolwiek trofeum czekał od 2005 roku. Dokładnie po 3 283 dniach wreszcie Kanonierzy przełamali złą passę pokonując po dogrywce Hull 3:2, choć po ośmiu (!) minutach przegrywali 0:2.  Francuski szkoleniowiec chciałby zatrzymać Łukasza, ale nie jest w stanie zagwarantować mu miejsca w podstawowym składzie. Dlatego tez szukając nowych wyzwań Fabiański zmienia klub. Gdzie może trafić? Pisało się o Niemczech (Schalke), Anglii (West Ham), a czas pokaże, gdzie jesienią będzie grał Łukasz.
Przedłużenie kontraktu Leicester z Marcinem Wasilewskim oznacza, że będzie pierwszym polskim graczem z pola, który zagra w Premier League.

1 komentarz: