sobota, 27 października 2012

Łasicki zagrał w Napoli !

Neapol przez długie lata kojarzył się głównie z Wezuwiuszem, cosa nostrą. Sytuacja zmieniła się w latach 80-tych ubiegłego stulecia. Genialny Argentyńczyk Diego Armando Maradona za rekordową wówczas sumę 12 milionów dolarów zamienił FC Barcelonę na SSC Napoli.  Popularni Azzurri głównie za jego sprawą wygrali Serie A w 1987 dorzucając do tego Copa Italia. Sukces ten powtórzyli w 1990, a w międzyczasie sięgnęli po Puchar UEFA w 1989. W 1990 w Neapolu gościli również uczestniczyli włoskiego mundialu. Później nadeszły gorsze czasy, z degradacją włącznie. Obecnie Napoli jest na fali wznoszącej, broni Pucharu Włoch, jest w ścisłej czołówce tabeli.
Napoli przed meczem z Catanią. Łasicki u góry drugi z lewej.
Zespół z Neapolu wśród polskich fanów futbolu kojarzony szerzej był już od połowy lat 70-tych. W sezonie 1976/77 wrocławski Śląsk osiągnął największy sukces w europejskich pucharach - dotarł w Pucharze Zdobywców Pucharów do czołowej ósemki tejże rywalizacji i odpadł właśnie z Włochami. 02.03.1977 na wypełnionym przez 40 000 widzów Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu nie padła żadna bramka, by dwa tygodnie później na słynnym Stadio San Paolo gospodarze po golach Massy i Chiarugiego pewnie wygrali 2:0 i awansowali do półfinału. W tym historycznym dla Sląska dwumeczu zagrali również gracze związani z Wałbrzychem - Zygmunt Garłowski, Tadeusz Pawłowski i Józef Kwiatkowski.
Pierwszym Polakiem, który miał założyć błękitną koszulkę Azzurrich był Tomasz Jodłowiec. Obecny defensor Śląska był na celowniku Włochów za czasów gry w stołecznej Polonii. Latem tego roku neapolitański klub sięgnął po młodego gracza Zagłębia Lubin Igora Łasicki. Łasicki urodził się w Wałbrzychu a pierwsze treningi odbywał w Gorcach, a później przeniósł się do wałbrzyskiego Górnika. Zauważony przez skautów Zagłębia przeniósł się do Lubina skąd trafił do kadry. W tym roku, po wielu latach medalowej posuchy kadra U-17 z Igorem w podstawowym składzie odpadła dopiero w półfinale w mistrzostwach kontynentu w Słowenii. Był jednym z niewielu, których komplementowali zagraniczni obserwatorzy. Po mistrzostwach Włosi z Napoli zdecydował się na roczne wypożyczenie Łasickiego z Zagłębia. Szlak z Lubina na Półwysep Apeniński przetarł rok wcześniej Piotr Zieliński, który trafił do Udinese.
Igor trenuje w Neapolu na przemian z pierwszym zespołem i młodzieżową ekipą grającą w odpowiedniku naszej Młodej Ekstraklasy. Włoska Primavera ma uznaną renomę nie tylko w swoim kraju, ale i w Europie. Stamtąd wielu młodych graczy później gra w Serie A. U nas Młoda Ekstraklasa wypromowała zaledwie zawodników, a w większości przypadków piłkarze później ginęli w przeciętności w niższych ligach seniorów. W Italii jest inny system rozgrywek niż w Polsce: rozgrywki są kilkufazowe, najpierw rywalizuje 52 zespoły podzielone na trzy grupy, później jest dwurundowa faza play-off, która wyłania najlepszą ósemkę rywalizującą w systemie pucharowym o ostateczny triumf. Młodzieżowe mistrzostwo Włoch ma bogatą historię, sama rywalizacja zwana Campionato Nazionale Primavera - Trofeo Giacinto Facchetti rozpoczęła się na początku lat 60-tych. Napoli do tej pory triumfowało tylko raz - w 1979 roku. W tym roku Napoli rywalizuje w grupie C, gdzie oprócz słynnych marek z Rzymu (Roma, Lazio) grają anonimowe dla polkiego kibica ekipy Juve Stabia, Lanciano czy Ternana. Następcy Maradony czy Hamsika w tym sezonie
Igor Łasicki po udanym debiucie z Catanią.
 prowadzą w swojej grupie po 7.kolejkach. A fotel lidera dało zwycięstwo odniesione  u siebie z Catanią 2:0. 20.10.2012 Neapol żył przede wszystkim meczem lidera Serie A z wiceliderem - Juventus pokonał pewnie Napoli 3:0 i odskoczył na trzy punkty. Jednak ten dzień na długo w pamięci pozostanie polskiemu obrońcy. Po raz pierwszy wybiegł w składzie młodego Napoli. Zwycięstwo musi cieszyć, zwłaszcza, że blok defensywny, w którym Igor grał nie dopuścił do utraty bramki. Neapolitański serwis iamnaples.it ocenił Łasickiego na 6,5 w skali dziesięciostopniowej. Wyżej oceniono tylko 4 kolegów, w tym strzelca obu goli Roberto Insigne. Uzasadniając ocenę można przeczytać, że Igor wytrzymał ciśnienie związane z debiutem, dobrze grał w powietrzu i pewnie blokował i powstrzymywał napastników Catanii. 27.10. ósma kolejka Primavery, w której Napoli na wyjeździe zagra z dziesiątą Vicenzą, która do tej pory nie potrafiła wygrać na swoim boisku,

środa, 24 października 2012

Maciejak zadebiutował w Niemczech

Roman Maciejak ma swoich zwolenników jak i przeciwników. Pochodzący spod Jeleniej Góry napastnik zabłysnął skutecznością kilka sezonów w drugoligowej wówczas Nielbie Wągrowiec co stało się przepustką do ekstraklasowego Piasta Gliwice. W debiucie gol strzelony Lechowi Poznań dawał nadzieje na eksplozje nieprzeciętnego wydawałoby się talentu. Tymczasem od tamtej pory talent Romana najbardziej podziwiany jest na filmikach zmontowanych w serwisie youtube. Przygoda z Piastem nie potoczyła się tak jakby sobie Maciejak wymarzył - nie tylko nie wywalczył podstawowego miejsca w składzie, ale z zespołem spadł z ligi, szybko poszedł w odstawkę, a na koniec nie mógł znaleźć sobie nowego klubu. Przyjście do Górnika Wałbrzych miało być trampoliną na zakręcie jego kariery, ale się nią nie stało. W poszczególnych meczach potrafił błysnąć niekonwencjonalną sztuczką techniczną, dobrą grą ciałem, ale oczekiwano od niego nieco więcej - po prostu, żeby strzelał bramki. Pięć goli w ciągu dwóch sezonów to dorobek nie rzucający na kolana. Już po pierwszej rundzie Robert Bubnowicz Maciejakowi podziękował, by ponownie wyciągnąć do niego rękę po kilku meczach, które zakończyły się porażkami Górnika. W czerwcu tego roku wiadomo, że wałbrzyszan nie stać będzie na Maciejaka, a i Roman nie będzie zainteresowany promowaniem się w drugiej lidze. Tyle, że zespoły z wyższych lig po niego się nie zgłaszały. Pojawiła się notka o testach w 2.Bundeslidze, ale bliżej było we wrześniu Romanowi do występów w drugiej lidze gr. zachodniej. Zaczął trenować w Jarocie Jarocin, gdzie w grze wewnętrznej (8:0 I zespołu z juniorami) strzelił gola. W październiku podpisał kontrakt z SV Waldhof Mannheim. Zespół gra w czwartej lidze - Regionalliga SudWest i obecnie jest na trzecim miejscu z 3 punktami straty do drugiego zespołu (rezerwy Hoffenheim) i 6 do prowadzącego SV Elvesberg.
Kilka dni po newsie o podpisaniu kontraktu z klubem Roman z nowym klubem pojechał do jednego z najsłabszych zespołów ligi SG Eintracht II Frankfurt, opartego na młodzieżowców słynnego zespołu z Bundesligi. Na Frankfurter Volksbank-Stadion zasiadło półtora tysiąca widzów, w tym kolorowa grupa fanów z Mannheim. Trener gości Hollich posadził polskiego napastnika na ławce rezerwowych. Do przerwy nowi koledzy Maciejaka prowadzili 2:0, po celnych strzałach graczy drugiej linii (Gallego i Wagner), po kwadransie gry odżyły nadzieje miejscowych po kontaktowym golu Wille, a po 5 minutach humory gospodarzy są zgoła w odmiennym stanie. Najpierw trzeci gol autorstwa Dautaja, a za chwilę za drugą żółtą kartkę z boiska wylatuje Mark Schaeffer.
Roman Maciejak dostał swoją szansę w 86.minucie zmieniając strzelca trzeciej bramki.  Nie zdołał wpisać się do protokołu jako strzelec bramki, ale początek został zrobiony. Wielu niedowiarków przewidywało, że Roman w ogóle nie znajdzie sobie klubu, a jak już podpisał kontrakt z niemieckim klubem to szybko nie wstanie z ławki rezerwowych lub będzie grywał w rezerwach.
Roman Maciejk (Mannheim)
 Teraz Mannheim podejmować będzie rezerwy innego klubu z Frankfurtu - FSV. Czy Maciejak dostanie szansę debiutu na swoim stadionie przekonamy się w sobotnie popołudnie.
Z kolei Adrian Mrowiec, któremu nie wypaliła przygoda z RB Lipsk odnalazł się również blisko granicy polsko-niemieckiej - w Chemnitzer FC. Trzecioligowy klub obecnie zajmuje miejsce w środku stawki - 9.miejsce z 6 punktami straty do trzeciej Arminii Bielfield, która jest na miejscu barażowym. Mrowiec jest jednym z 3 obcokrajowców (obok Ukraińca Makarenko i Chorwata Landeki), gra w podstawowym składzie i jeśli chodzi o noty wystawiane przez dziennikarzy Kickera to tylko 4 kolegów ma lepszą średnią. Do tej pory zagrał 6 pełnych meczy, w których zobaczył dwie żółte kartki.
Na najwyższym szczeblu rozgrywek poza granicami naszego kraju występuje z wałbrzyszan jedynie Tomasz Gruszczyński, który latem zasilił Progres Niedercorn. Strzelający przed laty seryjnie bramki Tomasz dopiero swoje konto bramkowe otworzył w 9.kolejce, w ostatni weekend trzykrotnie trafiając do siatki w meczu z FC Etzella Etterbruck. Być może jeszcze się rozstrzela polski napastnik i jego gole pozwolą wydźwignąć Progres z dalekiej 12.lokaty.
Na zapleczu norweskiej ekstraklasy z Alta IF ku spadku zmierza Łukasz Jarosiński, który od dłuższego czasu nie broni. Na początku sierpnia bronił w dwóch niezbyt udanych dla siebie i zespołu meczach (0:3 z Ullensaker/Kisa i 0:4 z Kongsvinger), w których dodatkowo ukarany był żółtymi kartkami a po tym zniknął ze składu Alta. Najprawdopodobniej po spadku z Adeccoligaen będzie musiał zespół i szukać nowego klubu.
Ciekawe kiedy/czy w ogóle zadebiutują we Włoszech Igor Łasicki (kiedyś juniorzy Górnika teraz SSC Napoli) czy Patryk Parol (wych. UKS Baszta, a dziś Chievo Verona), którzy mają dobrą markę wśród juniorów na Półwyspie Apenińskim.

niedziela, 7 października 2012

Druga liga ligą serii

Zbigniew Smółka jest drugoligowym szkoleniowcem, który w trzech sezonach prowadził trzy różne zespoły w meczach z Górnikiem Wałbrzych. Spotkania wałbrzyszan z Czarnymi Żagań, MKS Kluczbork czy Jarotą Jarocin nie zapadły szczególnie w pamięci obserwatorów, piłkarzy, sam Smółka nie jest zaliczany również do wyróżniających się trenerów na tym szczeblu rozgrywek. Ani pod względem wyników, ani pod względem zachowania w czasie jak i po meczu. Jednak jego jedna z opinii na temat rozgrywek drugoligowych jest bardzo trafna: druga liga jest ligą serii. Pod Chełmcem najpierw liczono wyjazdowe mecze bez punktu, potem mecze bez straty punktu, niewykorzystane rzuty karne, a teraz w kolejnym meczu wałbrzyszanie tracą bramkę w doliczonym czasie gry.
To samo jednak dotyczy innych drużyn - kilka meczów z rzędu pozwalają przesunąć się w górę tabeli lub niebezpiecznie zakotwiczyć w dolnych rejonach tabeli. Nikt nie chce brać powtórzyć serii toruńskiej Elany, która do tej pory nie mogła się cieszyć z kompletu punktów, pierwszą i jak do tej pory jedyną bramkę strzeliła w 10.kolejce. Również podopieczni Roberta Bubnowicza znaleźli się na cenzurowanym na początku września, jeśli chodzi chodzi o skuteczność na wyjazdach. Na szczęście te fatum zostało pokonane w Zdzieszowicach, gdzie miejscowy Ruch w tym sezonie o wiele lepiej radzi sobie poza własnym stadionem. Mimo pięknego gola Grzegorza Michalaka i kilku efektownych akcji wałbrzyszanie sami prokurowali zagrożenia pod własną bramką. Na szczęście popularne "Zdzichy" mieli taki niefart w spotkaniu z Górnikiem, że nawet dwa rzuty karne nie zostały zamienione na bramkę.  W spotkaniu z Turem Turek również nie było spacerku, zwycięstwo zapewnił gol niezwykle skutecznego w pucharowych meczach Dariusza Michalaka, ale rzutu karnego nie strzelił Adrian Moszyk. Adek z 11 metrów trafiał w ubiegłym sezonie w A-klasowych rezerwach, w tym sezonie trafiał w PP - czuł się pewnie by w końcu strzelić w lidze, ale jego uderzenie stało się łupem Michała Kolby, który w lipcu stał się koszmarem egzekutorów karnych MKS Kluczbork. W pucharowym meczu w Turku Kolba najpierw obronił jedenastkę w regulaminowym czasie gry (Deja), a serii karnych nie dał się pokonać Orłowiczowi, Kumcowi i D.Kaczmarkowi !
Trzeci zwycięski mecz Górnika przyniósł kolejne czyste konto Jaroszewskiego. Wspomniana wcześniej Elana przed meczem z wałbrzyszanami pożegnała trenera Grzegorza Wędzyńskiego, którego zastąpił Roberta Kościelak. Wcześniejsze niepowodzenia ekipy z miasta Kopernika tłumaczone były problemami kadrowymi, bowiem po kilku rozegranych kolejkach mogli być zatwierdzeni nowi gracze , w tym byli gracze Olimpii Grudziądz. Jak pokazał mecz z Górnikiem jak i kolejne przegrane mecze problem torunian tkwił gdzie indziej. Mecze w Toruniu dla piłkarzy Bubnowicza zawsze były udane - od dramatycznego 2:2 (a w 89' było jeszcze 0:2), przez wiosenne 2:1 (piękny gol G.Michalaka) po bezdyskusyjne 3:0, gdzie na długo w pamięci zostanie ekwilibrystyczna bramka Dawida Kubowicza strzelona po rzucie rożnym piętą.
Mecz z KS Polkowice zakończony bezbramkowym remisem zakończył serię zwycięstw, a przedłużył passę Damiana Jaroszewskiego bez straconej bramki do 392 minut. Spotkanie na swoją korzyść mógł rozstrzygnąć każdy z zespołów. Spadkowicz z 1.ligi oparty na wychowankach, młodych graczach Zagłębia Lubin należy do najbardziej nieobliczalnych ekip ligi - u siebie głównie przegrywa, a na wyjazdach wypunktował pewnie dwie inne dolnośląskie ekipy Chrobrego (3:1) i MKS Oława (5:2). Już wtedy w Wałbrzychu myśli krążyły wokół "meczu jesieni", czyli pucharowej batalii z Olimpią Grudziądz. O tym meczu powiedziano i napisano już  wszystko. Spotkanie można było oglądnąć w tvnturbo, bramki, niewykorzystane karne są jeszcze do zobaczenia w internecie. Dla dociekliwych lub tych co jeszcze nie mogli zobaczyć meczu - można jeszcze znaleźć cały mecz. Każdy ma swoją subiektywną ocenę wydarzeń, niektórzy szukają przysłowiowych "kwadratowych jaj", szukają winnych poszczególnych epizodów meczów. A to G.Michalak nie powinien podchodzić jako poszkodowany do karnego, a to Zieliński nie starał się widzieć partnerów, a to D.Michalak nie popisał się przy golu Cieślińskiego ... Było minęło, cieszmy się tym co przeżyliśmy w Wałbrzychu, te wspaniałe zwycięstwa z poprzednimi pierwszoligowcami (nie patrzmy na dyspozycję Sandecji, która pożegnała się z trenerem Araszkiewiczem czy ŁKS, który dostaje 7:1 u siebie), zainteresowanie mediami naszym miastem, a na koniec samym meczem z Olimpią, gdzie drugoligowy średniak przez większą część meczu dzielnie stawiał czoła faworytowi, który w poprzednich rundach odprawił z kwitkiem ekstraklasowe zespoły.
Powrót do drugoligowej rzeczywistości dla wałbrzyszan okazał się niezwykle bolesny - historyczna pierwsza porażka w spotkaniach z Jarotą Jarocin. Po Turze i Elanie Jarota trzecim zespołem, gdzie nowy trener rywala próbuje odwrócić złą passę swojego zespołu w spotkaniu z Górnikiem. Dość szybko Damian Jaroszewski zakończył swoją passę bez straconej bramki, potem sam chciał zakończyć fatum rzutów karnych i niestety trafił w słupek. Nie wiem jakie były przedmeczowe ustalenia czy też to była decyzja pod wpływem impulsu, ale mogła skończyć się ona dramatycznie dla wałbrzyszan - gdyby gospodarze przejęli piłkę i po szybkiej kontrze zdobyli bramkę na 2:0 byłoby praktycznie po meczu.
Jaroszewski zawiódł w Jarocinie jako egzekutor karnego
Co ciekawe problem z "jedenastkami" staje się specjalnością wałbrzyszan - w A klasie kapitalną szansę na przełamanie zaprzepaściło w karnych właśnie Zagłębie Wałbrzych. Najpierw w pucharowym boju z faworyzowaną Stalą Świdnica zielono-czarni odpadli dopiero po rzutach karnych, a szansę na premierowe ligowe zwycięstwo w tym sezonie zaprzepaścił Radoń nie strzelając rzutu karnego w doliczonym czasie w gry w meczu z Białym Orłem w Mieroszowie.
Górnicy przegrali w Jarocinie choć wcale nie musieli. Gola stracili w doliczonym czasie gry po rzucie wolnym i niezdecydowaniu defensywy. Inną sprawą jest, że ten ewentualny punkt byłby wywalczony szczęśliwie, bowiem wałbrzyszanie nie oddali ŻADNEGO celnego strzału na bramkę rywala! O wiele lepiej wyglądało to z Sosnowcem, ale znowu deja vu. Co prawda sędzia zlitował się nad piłkarzami z Ratuszowej i nie przyznał im karnego a Adrian Moszyk w końcu w lidze się przełamał i trafił do bramki rywala, ale to akurat nie dziwi bo w ciągu  sezonów oba swoje gole zaliczył na Stadionie 1000-lecia i z tym samym rywalem. Przyszedł jednak doliczony czas gry, rzut wolny dla rywala, strzał, bezradność Jaroszewskiego, rozpacz piłkarzy Górnika i szaleńcza radość przeciwnika.
W najbliższym meczu w Wejherowie zostanie przełamana na pewno pewna passa. Górnik przegrał 2 kolejne mecze 1:2 po golu straconym w doliczonym czasie gry, Gryf przegrał ostatnie 3 spotkania (1:10 bramki!). Pozostaje pytanie która passa zostanie zakończona.