środa, 27 września 2017

Niesmaczny memoriał

W miniony weekend w Wałbrzychu odbył II Memoriał Stanisława Świerka. Przed dwoma laty premierowy turniej imienia znakomitego dolnośląskiego trenera odbył się we Wrocławiu i był jednym z elementów obchodów 70-lecia I K.S. Ślęza Wrocław. W rywalizacji oldbojów czterech ekip, które w przeszłości trenował Stanisław Świerk najlepszy okazał się Śląsk Wrocław, a na boisku mogliśmy oglądać znakomitości w osobach m.in. Mandziejewicza, Jezierskiego, Wójcika, Sobka, Turkowskiego, Grecha, Walusiaka, Ciołka czy Truszczyńskiego. W tym roku nie udało się zebrać oldbojom Śląska przez co o prymat rywalizowały trzy drużyny. Oczywiście taka rywalizacja towarzyska nie ma swojego regulaminu, ale wg informacji z oficjalnej strony Ślęzy Wrocław dowiedzieliśmy się o niezbyt gościnnej postawy wałbrzyszan.
Przed meczami niepisaną umową było wystawienie składów z piłkarzami, którzy ukończyli 40 lat. Niestety, Górnik Wałbrzych dysponował nieco młodszą kadrą. Wrocławianie wspominają o występach 34-letniego Grzegorza Michalaka, członka zarządu, a także podpory rezerw występujących w B klasie. Popularny "Dziki" w obu meczach strzelił po dwie bramki, został najskuteczniejszym strzelcem Memoriału, ale czy może dziwić ta postawa, skoro powstrzymać go mieli zawodnicy starsi od niego o 20 lub więcej lat? Na dodatek miał do pomocy niewiele starszych od siebie Daniela Ganderę (wciąż czynny piłkarz Victorii Świebodzice) czy brata Krzysztofa urodzonych w latach 80-tych, na granicy magicznej "40-tki" są Marek Wojtarowicz, Marek Suchomski czy Paweł Pilarczyk (MKS Szczawno Zdrój), który niewiadomo na jakiej zasadzie zagrał w Górniku, bowiem jego barw nie prezentował...
Goście przyjechali na Ratuszową w dość skromnych składach i dlatego Mieczysław Dauksza, były gracz wałbrzyskiego Zagłębia i KP zagrał w Zagłębiu Lubin. Z kolei w żółto-czerwonej koszulce Ślęzy mogliśmy zobaczyć Gerarda Sobka (z Górnikiem Wałbrzych awansował do ekstraklasy) i Grzegorza Kowalskiego (ongiś trenera KP, a potem Górnika Wałbrzych).
Trzy mecze, dwa zwycięstwa i remis Ślęzy z Zagłębiem. Niby dobra zabawa starszych panów, ale też niedosyt. Przede wszystkim niedosyt organizacyjny. Wałbrzyszanie jako gospodarze nie postarali się o odpowiednią oprawę Memoriału - informacje w mediach pokazały się dopiero tuż przed turniejem. Ponadto była to znakomita okazja promocji wałbrzyskiego klubu, która nie dość, że została niewykorzystana to pozostał spory niesmak.
O udziale oldbojów Zagłębia Lubin w Memoriale Stanisława Świerka media z Zagłębia Miedziowego raczej przemilczały, zresztą mając bogatą historię lubinianie mogli wystawić mocniejszy personalnie skład. Ślęza jak najbardziej słusznie ma pretensje do OFICJALNEJ strony Górnika o błędną nazwę klubu, bowiem admin pod Chełmcem nie widzi problemu w myleniu nazwy rzeki z nazwą góry pod Sobótką. Niestety,tłumaczenia o przemianach organizacyjnych, pracy nowych ludzi są nieprofesjonalne, zwłaszcza, że w obecnych czasach obecność w internecie jest podstawą. Zmienił się layout witryny klubowej, podawane są w miarę aktualne wyniki, ale już składy meczowe są jedynie wyjściowe, bez uwzględnienia zmian. Relacje meczowe przypominają wpis na facebooku, choć tam niektóre kluby potrafią o wiele lepiej prowadzić swoją politykę informacyjną.
Wiadomo, że klub z Wałbrzycha jest na etapie spłacania długów, wychodzenia na finansową i organizacyjną prostą. Jest Klub 100, pisze się i mówi o Klubie Oldboja. Aktywność w mediach to również okno wystawowe dla potencjalnych sponsorów, dobroczyńców - kiedy to sobie uświadomią działacze Górnika?
Podkreśla się często o historii i tradycji klubu, przypomina osiągnięcia sprzed kilku dekad. Powołany Klub Oldboja również mógłby działać jako magnes dla kibiców, ewentualnych sponsorów pamiętający wolne Ciołka, czy gole Kosowskiego. Dlatego takie turnieje, jak Memoriał Stanisława Świerka była znakomitą okazją przypomnienia kibicom dawnych gwiazd biało-niebieskich. Dlatego niezrozumiały był dla garstki kibiców występ rodzinny Michalaków, Pilarczyka czy Kalki. Zabrakło nie tylko odpowiedniego nagłośnienia imprezy ale i oprawy. Wszak mecze Memoriału sędziował były bramkarz pierwszoligowego Górnika - Marek Grzywacz, a przyglądali się jego koledzy z boiska jak Krawiec, Sysiak, Bylicki, Łukaszewski. Nie udało się zorganizować meczu upamiętniającego obchody 70-lecia w ubiegłym roku kalendarzowym, a w bieżącym niby triumf w turnieju oldbojów, ale smakujący raczej gorzko, bowiem zamiast zabawy nastawienie na wynik kosztem posłania do boju młodszych zawodników od rywali. A chyba nie o to chodzi.

niedziela, 17 września 2017

Sopel stopił Karolinę

Po meczach w Ząbkowicach Śląskich i Świdnicy w końcu drużyna z wałbrzyskiego okręgu zawitała na Ratuszową. Karolina Jaworzyna Śląska drugi sezon występuje w 4.lidze, a w tej rundzie wygrała do tej pory dwa spotkania. Trenerem zespołu jest 41-letni Tomasz Idziak, który znany pod poprzednim nazwiskiem Tur grał w KP Wałbrzych na zapleczu ekstraklasy, a w Górniku/Zagłębiu w 3.lidze. Zresztą pod tą drugą nazwą wałbrzyszanie w sezonie 2002/03 jedyny raz rywalizowali o ligowe punkty z Karoliną. Jesienią przy Ratuszowej było 5:1 - prowadzenie miejscowych już w 1.minucie, wyrównanie Ignatowicza, a po przerwie 4 gole a wśród strzelców obecni piłkarze Górnika - Marcin Smoczyk i Wojciech Błażyński. Karolinę latem opuścił wypożyczony z Victorii Świebodzice Marcin Bałut, który wiosną aż 10 razy wpisał się na listę strzelców. Michała Rosiaka kusił nieskutecznie AKS Strzegom, a wśród nabytków są wychowankowie Górnika, którzy latem również byli próbowani przez Macieja Jaworskiego - Wojciech Pyda i Tomasz Szyszka. W tej rundzie znów w I zespole pokazał się Maksym Tatuśko, a wałbrzyską kolonię dopełnia Łukasz Piątek.
W deszczowe sobotnie popołudnie trener Jaworski nie mógł skorzystać z usług Artura Słapka, Pawła Tobiasza i Damiana Migalskiego. Do składu wrócił Kacper Niemczyk, inny rekonwalescent Wojciech Błażyński usiadł na ławce rezerwowych, w ofensywie po raz kolejny szansę dostał Mateusz Sobiesierski, który w poprzednich meczach dał zapamiętać z marnowania sytuacji i kolekcji napomnień. Kibiców mogły zaskoczyć nowe stroje gospodarzy koloru czerwonego. Po raz ostatni takiej barwy kostiumy wałbrzyski zespół założył w rundzie jesiennej sezonu 2007/08!
Mecz nie stał na wysokim poziomie, ale kibice nie mogli narzekać na nudę. Wynik niespodziewanie otworzyli goście. Doświadczony obrońca gości Rafał Wilk, który dekadę temu był sprawdzany przez wałbrzyski zespół, dokładnie dograł do Grzegorza Ignatowicza, który pokonał Jaroszewskiego. Doświadczony napastnik, asystent trenera Idziaka, strzelił bramkę już po raz drugi na Stadionie 1000-lecia, a od lat jest najskuteczniejszym strzelcem Karoliny zdobywając również koronę króla strzelców klasy okręgowej w sezonach 2014/15 i 2015/16.
Konrad Leletko gubi piłkę, a za chwilę Dariusz
Michalak uprzedzi Wojciecha Pydę i strzeli bramkę.
[foto:B.Nowak/walbrzych24.com]
Na szczęście dla miejscowych wynik szybko skorygował popularny Sopel,czyli Mateusz Sobiesierski. Goście szybko stracili rezon, a na przerwę schodzili już przegrywając. Doświadczony bramkarz Karoliny Konrad Leletko wydawałoby się w niegroźnej sytuacji wypuścił piłkę z rąk, najwięcej sprytu zachował Dariusz Michalak, który wepchnął z bliska piłkę do siatki. Na drugą połowę trener Idziak do bramki desygnował o 10 lat młodszego Oskara Wajdzika, który podobnie jak jego poprzednik, dwukrotnie wyjmował piłkę z siatki. Piłkarze z Jaworzyny Śląskiej próbowali śmielej zaatakować, ale szybko Sobiesierski podwyższył na 3:1.Potem były okazje z obu stron, obaj bramkarze nie dali się zaskoczyć.Dopiero w końcówce gola strzelił Kamil Młodziński,którego trafienie niektóre media przypisały Soplowi.
Piąte trafienie Michalaka musi robić wrażenie, bowiem już dawno obrońca nie był w czołówce strzelców całej ligi. Odblokował się Sobiesierski, na którego konsekwentnie stawia Maciej Jaworski.Oby ten bramkowy dublet stał się punktem zwrotnym napastnika, który wcześniej sporo strzelał w Dolnośląskiej Lidze Juniorów. Kamil Młodziński zdobył premierową bramkę w tym sezonie, nosi koszulkę z nr 10, ale póki co, chyba jest dla niego sporym obciążeniem,bowiem nie potwierdza zaufania, jakim obdarzył go szkoleniowiec. Po raz drugi z rzędu wałbrzyszanie jako pierwsi tracą bramkę,bardzo szybko wyrównują, po czym strzelają strzelają rywalom 4 bramki. Kibiców ilość bramek musi cieszyć, gorzej, że wciąż nie można się doczekać meczu z czystym kontem po stronie strat. W sobotę kibice mogli zobaczyć grę Pydy, Szyszki, Piątka, czyli wałbrzyskich defensorów w barwach jaworzyńskiej drużyny. Nie zagrali ani lepiej, ani gorzej od Niemczyka, który latem zasilił wałbrzyską obronę i raczej nie odmieniliby na lepsze,gdyby podpisano umowy z nimi.
Obecnie Górnik w tabeli jest za rezerwami Śląska, które pogubiły punkty w Wołowie. Oba zespoły spotkają się za dwa tygodnie przy Ratuszowej i wtedy być może dojdzie do zmiany lidera. Trudno bowiem oczekiwać, by po następnej kolejce do niej doszło, gdy na Oporowską przyjedzie jeden z outsiderów - Pogoń Oleśnica. Inny maruder w tabeli, Wiwa Goszcz, będzie gościł Górnika i pamiętając niektóre mecze w przeszłości wałbrzyszan, wąską kadrę, specyfikę ligi, tak naprawdę można spodziewać się niespodzianki w postaci zdobyczy punktowej Wiwy.
Kibice Sport-Track 4.ligi nie mogą narzekać na Dolnośląski Związek Piłki Nożnej. Najpierw podpisano umowę sponsorską, na mocy której opłacone zostaną opłaty sędziowskie w końcówce sezonu, a już teraz dzięki umowie z DZPN TV Regionalna będzie od środy 20 września cyklicznie pokazywać Magazyn Sport-Track 4.ligi ze skrótami wszystkich meczów. Już teraz wspomniana telewizja pokazuje magazyn Piłkarskie Ligi Niższe skupiając się na okręgu legnickim. Ci co nie mają w swoich sieciach kablowych (np. w Netii kanał 274), można będzie oglądać online tvregionalna.pl lub na kanale youtube.

sobota, 16 września 2017

Kadra Górskiego na Nowym Mieście

Wszelkie plebiscyty na Trenera Wszechczasów w polskim futbolu niewątpliwie wygrałby śp. Kazimierz Górski. Jego sukcesom zawdzięczamy, dziś nieco zapomniany, Dzień Piłkarza - ustanowiony na cześć mistrzów olimpijskich z Monachium 1972, którzy 10 września pokonując Węgrów 2:1 sięgnęli po historyczne złoto. Z tej okazji, niejako w 45.rocznicę zdobycia medalu wiele mediów przypomniało złotą ekipę pana Kazimierza, a bodaj najciekawiej przedstawił portal RetroFutbol.pl. Dzięki niemu niektórzy zapewne po raz pierwszy usłyszeli, że droga do olimpijskiego złota wiodła m.in. przez ... Wałbrzych.
Dla przypomnienia - wiosna 1972, Polska po raz kolejny nie zakwalifikowała się do mistrzostw Europy, natomiast w eliminacjach olimpijskich w premierowym spotkaniu w Gijon biało-czerwoni pokonują olimpijską reprezentację Hiszpanii 2:0. Do kluczowego spotkania w Starej Zagorze z Bułgarią Kazimierz Górski przygotowywał podopiecznych poprzez zgrupowanie w Jugosławii oraz wiosenne mecze z Niemieckiej Republiki Demokratycznej. 22 marca na wałbrzyskim stadionie na Nowym Mieście rywalem kadry Górskiego był przedstawiciel Oberligi FC Chemie Halle. Chemicy, broniący trzeciego miejsca z sezonu 1970/71, jesienią'71 nawet liderowali w niemieckiej lidze, ale na półmetku zameldowali się na czwartym miejscu. Do meczu w Wałbrzychu Niemcy rozegrali 7 ligowych spotkań (2 zwycięstwa, 1 remis, 4 porażki), a wysokie porażki w Dreźnie z Dynamo (1:6) i w Halle z Dynamo Berlin (3:8) spowodowało spadek na ósme miejsce. W weekend poprzedzający mecz w Polsce Chemie zremisowało we Frankfurcie nad Odrą z Vorwaerts 0:0.
Marian Szeja
Spotkanie kadry cieszyło w górniczej stolicy Dolnego Śląska sporym zainteresowaniem, bowiem wg prasy oglądało go około 20 000. Kazimierz Górski postawił na następującą jedenastkę: w bramce Marian Szeja z Zagłębia Wałbrzych, przed nim Antoni Szymanowski (Wisła Kraków), Marian Ostafiński (Stal Rzeszów) i duet z Zabrza Jerzy Gorgoń - Zygmunt Anczok, w drugiej linii Bronisław Bula (Ruch Chorzów), Kazimierz Deyna (Legia), Jan Banaś i Zygfryd Szołtysik (obaj Górnik), w ataku Włodzimierz Lubański (Górnik) i Andrzej Jarosik (Zagłębie Sosnowiec). Początek meczu zapowiadał nie lada emocje, bowiem już w 10 minucie Jan Banaś otworzył wynik. Niestety, tuż po wznowieniu gry Marian Szeję pokonuje strzałem z 25 metrów Bolssen. Na przerwę biało-czerwoni schodzą prowadząc 2:1 po celnym uderzeniu Zygfryda Szołtysika w 40 minucie.
W zgodnej opinii mecz w wykonaniu polskiej kadry był przeciętny, a chwilami słaby. Choć niektórzy kadrowicze zaprezentowali niezłą technikę i szybkość brakowało zgrania i zrozumienia. Kazimierz Górski w przerwie dokonał kilku zmian. W bramce Mariana Szeję zmienił Hubert Kostka, Zygmunt Maszczyk swojego klubowego partnera Bulę, a Szymanowskiego również Wiślak - Tadeusz Polak.
Zdaniem obserwatorów najlepsi wśród Polaków byli Gorgoń i Banaś, a w drugiej połowie podobał się Szołtysik. Za pracowitość chwalono Jarosika, nie sprawił zawodu również Maszczyk, który pokazał się dopiero po przerwie. O ile pisano o przeciętnej postawie kadry Górskiego, to ekipa Chemie okazała się jeszcze słabszą drużyną. Najbardziej podobał się pomocnik Vogel oraz zdobywca gola Bolssen.
Mecz zakończył się wygraną Polski 3:2 - w 79 minucie na 3:1 podwyższył Jarosik, ale na minutę przed końcowym gwizdkiem arbitra goście zdobywają kontaktową bramkę po rzucie karnym egzekwowanym przez Nowota.
Dwa tygodnie później Polska w nieoficjalnym spotkaniu pokonała NRD 1:0, a w Bułgarii przegrała 1:3 po pamiętnym latami "występie" rumuńskiego arbitra Padureanu. Udany rewanż w kraju przy niepowodzeniu Bułgarów w Hiszpanii oznaczał awans na turniej olimpijski. Tam w kadrze, w porównaniu z wałbrzyskim meczem, pojawili się m.in. Gadocha, Lato, Marx,Kraska, Szymczak czy Gut. 5:1 z Kolumbią, 4:0 z Ghaną i 2:1 z NRD oznaczało awans do drugiej rundy. Tam po remisie z Danią 1:1 przyszły wygrane z ZSRR 2:1 i Maroko 5:0 co oznaczało występ na Stadionie Olimpijskim w Monachium 10 września 1972 roku. 2:1 po dwóch trafieniach Kazimierza Deyny dał nam złoty medal.

czwartek, 7 września 2017

Ruszył okręgowy Puchar Polski

Wałbrzych posiada jedyny na Dolnym Śląsku okręg, w którym rozgrywano w podokręgach eliminacje do okręgowego Pucharu Polski. Nie wyłaniano zwycięzców tylko promowano półfinalistów. W jakże skromnym wałbrzyskim podokręgu do dwóch miejsc chętnych było ledwie 5 ekip. Zagłębie Wałbrzych w I rundzie uległo Podgórzu 1:3, które możliwość gry w okręgowym PP zaprzepaściło w spotkaniu z Górnikiem Nowe Miasto będąc upokorzonym aż 2:10! Czarni Wałbrzych z kolei pokonali 5:2 KS Walim. Nie zgłosiły takie drużyny jak Sudety Dziećmorowice, Unia Bogaczowice, Biały Orzeł Mieroszów czy Iskra Witków.
W podokręgu świdnickim rozegrano trzy rundy, choć już po losowaniu wycofali się Zieloni Mrowiny. LKS Wiśniowa przebrnął przez wszystkie rundy i awansował wraz z innym przedstawicielem A klasy Klubokawiarną Roztocznik.
W kłodzkim podokręgu o dwa miejsca rywalizowało 7 ekip. Awans wywalczyła Ślęża Ciepłowody i ATS Wojbórz.
W pierwszą środę września rozegrano większość spotkań I rundy PP. Trofeum broni Victoria Tuszyn, która dopiero za tydzień zagra w Stroniu Śląskim, podobnie jak Ślęża z Orłem Ząbkowice. Walkowerem rywalizację oddał Zamek Kamieniec Ząbkowicki, dzięki któremu do II rundy awansował Orzeł Lubawka, nie tak dawno jeszcze rywalizujący o puchar w okręgu jeleniogórskim.
Największym zainteresowaniem cieszyły się mecze drużyn trzecio- i czwartoligowych. Nie doszło jednak do niespodzianek tak jak w innych okręgach, gdzie odpadła trzecioligowa Miedź II Legnica z Odrą Ścinawa, czy we wrocławskim, gdzie Błękitni Siedlce (A klasa) rozgromiły Foto-Higienę Gać 4:0. Nie doszło również do takiej farsy jak w Legnicy, gdzie na mecz z Konfeksem Kuźnia Jawor przywiozła tak głębokie rezerwy, że skończyło się pogromem 17:1!
Szymon Tragarz (przy piłce) strzelił 4 gole Czarnym.
[foto: swidnica24.pl]
Najwyżej sklasyfikowany zespół wałbrzyskiego okręgu, czyli trzecioligowa Lechia Dzierżoniów nie miała problemów z ograniem Piławianki 6:1, mimo wystawienia kilku zmienników w wyjściowym składzie. Tym samym mógł więcej zagrać wałbrzyszanin Wojciech Rzeczycki. Czwartoligowcy awansowali w komplecie bez problemów. Po 9 goli rywalom z A klasy zaaplikowali piłkarze Unii Bardo i Polonii-Stali Świdnica, niewiele mniej, bo siedem Górnik Gorce, a sześć Górnik Wałbrzych i Nysa Kłodzko. Kornel Duś z Gorc, Szymon Tragarz ze Świdnicy i Kamil Sadowski ze Strzegomia zaliczyli futbolową karetę, czyli 4 trafienia. Warty uwagi jest wyczyn młodego świdniczanina,który Radosława Brzezińskiego z Czarnych Wałbrzych pokonał czterokrotnie w ciągu zaledwie 11 minut!
Górnik Wałbrzych przeciwko MKS Szczawno Zdrój zagrał w najsilniejszym zestawieniu, jedynie zmieniając bramkarza. 6:1 odzwierciedla przebieg wydarzeń na boisku, a warte odnotowania są debiuty Jakuba Jędrasa oraz duetu 17-latków Adriana Przybysza i Mateusza Biskupa. Co ciekawe ten ostatni wpisał się na listę strzelców, ale nieobecni na stadionie kibice, opierając się na doniesieniach medialnych mogli to przeoczyć. Zarówno skibasport, jak i oficjalna (!!) strona Górnika w swoich relacjach albo błędnie, albo w ogóle nie podała  strzelców, nie mówiąc już o składach z meczu. Po raz kolejny nie zawiódł w tej materii red.Bartłomiej Nowak z walbrzych24.com.
45-letni Grzegorz Gruszka w swoim debiucie w barwach
Victorii Świebodzice nie pomógł jej awansować.
[foto:walbrzych24.com]
W trzech przypadkach o awansie decydował konkurs rzutów karnych i za każdym razem lepiej wykonywali je piłkarze gospodarzy!
W dwóch przypadkach rozegrano mecze pomiędzy przedstawicielami klasy okręgowej - LKS Bystrzyca Górna okazała się lepsza od Zdroju Jedlina 5:4 (po remisie 0:0), a Skałki Stolec od Piasta Nowa Ruda 4:3 (2:2). W trzecim przypadku dodatkowych jedenastek beniaminek A klasy Górnik Nowe Miasto okazał się lepszy od spadkowicza z 4.ligi Victorii Świebodzice 8:7 po remisie 0:0. Dla niektórych wynik ten może być sporą niespodzianką, ale świebodziczanie wciąż nie mogą się pozbierać po degradacji. Zespół uzupełnili doświadczonymi zawodnikami grającymi ostatnio w Mieroszowie i tym samym na Nowym Mieście można było zobaczyć Grzegorza Gruszkę, który na tym obiekcie bronił jeszcze w barwach Górnika Wałbrzych, a potem KP Wałbrzych.
W następnej rundzie najciekawiej zapowiadają się rywalizacje pomiędzy czwartoligowcami: w Gorcach pojedynek dwóch Górników, w Kłodzku Nysa kontra Bielawianka. Lechia Dzierżoniów pojedzie do Stolca, kolejnego wałbrzyskiego A klasowca (Górnik NM) ograć będzie chciała Polonia-Stal.

Kadra na ostatniej prostej

Huśtawkę nastrojów zafundowała nam kadra Adama Nawałki, ale ostatecznie wyszła z opresji i nic nie wskazuje na to, że biało-czerwonych zabraknie na rosyjskim mundialu.
Mecz w Kopenhadze był zimnym prysznicem na rozpalone głowy tych, co uważali, że ranking FIFA jest miarodajny i rzeczywiście Polska jest piątą futbolową drużyną globu. 4:0 po beznadziejnej grze przypomniało rezultaty poprzedników Nawałki, spowodowało, że wielu wróciło na ziemię z orbity optymizmu. Media potwierdziły, że daleko im od obiektywizmu - Przegląd Sportowy ocenił grę wszystkich piłkarzy na 1 w skali 1-10.Faktem jest, że gra Polaków była taka jak fragmentami w spotkaniach, które ostatecznie biało-czerwoni nie przegrali, tylko, że wynik z Danii otworzył co niektórym szerzej oczy na grę Lewandowskiego i spółki. Nagle okazało się, że Kamil Glik nie jest opoką, jednym z najlepszych stoperów w Europie, że zawodzący w barwach Legii kadrowicze brak formy potwierdzili również w koszulce z orłem na piersi. Pozbawiony wsparcia Zieliński nie jest jeszcze graczem, którego z Neapolu chcą za grube miliony wyciągnąć mocniejsze kluby,  przekonano się z jakiego powodu Turbogrosik nie został wykupiony ze spadkowicza z Premier League, a Błaszczykowski ma problemu w Bundeslidze. Sam Lewandowski nie był w stanie odebrać rywalowi piłkę, zagrać samemu do siebie i w końcu strzelić bramkę. Nasze Orły zostały obnażone na tle solidnego rywala, który po prostu dobrze przygotował się do meczu.
W pomeczowych wypowiedział panował ton żalu, rozgoryczenie, wkurzenie i frazesy od wyciągnięciu wniosków, zimnym prysznicu itp. Okazją do szybkiego odkupienia win był przyjazd outsidera tabeli, który połowę swojego dorobku punktowego zdobył właśnie na liderze znad Wisły.
3:0 jest nieco mylące, bo z jednej strony gładkie zwycięstwo przybliżające do awansu, powrót hurraoptymizmu, ale z drugiej strony wciąż grzechy, które nie zostały wyeliminowane. Po meczu mówiło się głównie o nieuznaniu bramki Roberta Lewandowskiego, co w innych okolicznościach mogło mieć dramatyczne dla Polski skutki. Ale trzeba również trzeźwo zauważyć, że i goście zdobyli prawidłowo bramkę tuż po przerwie przy stanie 1:0 i nie wiadomo, jakby potoczyły się losy meczu. Również rzut karny po którym Lewy ustalił wynik meczu był mocno naciągany. Styl kadry również przyćmił wynik. Wciąż nie możemy doczekać się takiej formy jaką prezentowali Polacy w dwumeczu z Rumunami. Z Kazachami już lepiej wyglądał Pazdan, który zalicza póki co fatalną jesień w Legii. Nadal jest problem z lewą stroną - Rybus miał współudział przy pierwszej bramce, ale
Strzelanie z Kazachstanem rozpoczął Milik
[foto:eska.pl]
za dużo błędów w defensywie, Jędrzejczyk, jego nominalny rywal na tę pozycję, od dłuższego czasu bardziej bryluje w szatni niż na murawie. Brak powołania dla Krychowiaka wielu przyjęło ze zrozumieniem, ale po dwumeczu zaczęto tęsknić za defensywnym pomocnikiem, który jeśli zacznie w Anglii grać regularnie rychło dostanie ponownie powołanie. Zieliński uznawany jest za przyszłą gwiazdę europejskiego futbolu, nawet formatu Lewandowskiego. Póki co w kadrze nie pokazuje tyle co w Serie A. Bronią go co prawda liczby odbiorów, ale kto na nie zwraca uwagę, skoro oczekuje się od niego głównie asyst, podań kluczowych i strzałów? Mączyński od dłuższego czasu gra bez wyrazu, a najlepszy okres gry to połówka meczu z Rumunią. Na ten poziom nawet się nie zbliżył ani w kadrze, ani w Legii. Grosicki zagrał najgorzej z trójki skrzydłowych, bowiem odkryciem był debiutujący Makuszewski, a i Błaszczykowski nieco rozbujał kadrę w roli zmiennika. Powrót do kadry Milika to nie tylko odciążenie Lewnadowskiego w napadzie, ale i alternatywy w ofensywie. Gdyby jeszcze jego skuteczność wynosiła około 50% to byłoby super.
Fakt, że pierwsza bramka w Warszawie została wypracowana przez trójkę, która zastąpiła tych co wystąpili w Danii też nieco zmieniła postrzeganie wyborów Adama Nawałki. Kadra od dłuższego czasu gra schematycznie i jest łatwa do rozpracowania. W ofensywie albo osamotniony Lewandowski (1-4-3-2-1) albo wspomagany Milikiem (1-4-4-2). Zagęszczona druga linia, odcięcie od podań skrzydłowych i już Polacy mają w ataku problemy. Z 18 strzelonych bramek aż 12 autorstwa napastnika Bayernu, co wydatnie wskazuje uzależnienie kadry od dyspozycji Roberta. 11 ze wspomnianych 18 padło po stałych fragmentach gry, ale tylko jedno (Glik po rożnym z Kazachstanem) autorstwa innego zawodnika niż Lewandowski).
Na chwilę obecną Polskę awansu mogą pozbawić dwie katastrofy na początku października. Obu sami biało-czerwoni mogą zapobiec.
Obecnie tabela grupy E przedstawia się następująco:
1. Polska          8 19 18-11
2. Czarnogóra  8 16 18- 7
3. Dania           8 16 18- 7
4. Rumunia      8  9  8- 8
5. Armenia       8  6  8-19
6. Kazachstan  8  2  4-22
Praktycznie już po meczu w Armenii możemy świętować awans, ale trzeba go przede wszystkim wygrać. Mecze w Bukareszcie czy Podgoricy pokazały, że potrafimy narzucić swój styl, grać efektownie, nie tylko liczyć na stałe fragmenty gry wykonywane przez Lewandowskiego.Jeśli 5 października wygramy w Armenii, a Czarnogóra zremisuje z Danią to z 3 zrobi się przewaga 5 punktów i ostatni mecz będzie wielkim świętem. W przypadku braku zwycięstwa z Armenią o awansie będzie decydowała ostatnia kolejka spotkań, gdy do Warszawy przyjedzie Czarnogóra, a Dania podejmie Rumunię.

środa, 6 września 2017

Polak i Cyrak docenieni

Górnik Wałbrzych spadając z drugiej ligi był prowadzony przez trzech szkoleniowców. Sezon rozpoczął Andrzej Polak, później na krótko zastąpił go Piotr Przerywacz, a przez końcówkę rundy jesiennej i pozostałą część sezonu za wyniki odpowiadał Jerzy Cyrak. Skończyło się degradacją, historycznym sezonem bez wyjazdowego triumfu, zadłużeniem, które czkawką odbija się klubowi do dnia dzisiejszego.
Z wyżej wymienionej trójki jedynie w klubie pozostał Piotr Przerywacz, który prowadził zespół juniorów starszych, a z Górnikiem pożegnał się dopiero przed rundą wiosenną bieżącego roku. Jego pierwszą samodzielną pracę z seniorami Victorii Świebodzice nie będzie mógł zaliczyć do udanych, bowiem nie dość, że nie trwała długo to i tak drużyna z hukiem spadła do klasy okręgowej.
Piotr Przerywacz i Andrzej Polak
[foto: katowickisport.pl]
Andrzej Polak opuścił Wałbrzych dokładnie trzy lata temu wracając w rodzinne strony. Po krótkim odpoczynku wiosną sezonu 2014/15 objął trzecioligową Swornicę Czarnowąsy. Mimo utrzymania jej w mocnej opolsko-śląskiej lidze zespół nie przystąpił do rozgrywek trzecioligowych. Sezon 2015/16 to drugie miejsce w klasie okręgowej za Agroplonem Głuszyna i awans do 4.ligi. Na tym szczeblu szkoleniowiec jednak nie poprowadził najstarszego w Polsce LZS-u.
We wrześniu 2016 Polak objął TOR Dobrzeń Wielki, który dość niespodziewanie w czerwcu opuścił opolską 4.ligę. Drużyna zimą uzupełniana nieco chaotycznie nie potrafiła złapać odpowiedniego rytmu wiosną, a zmorą okazały się domowe mecze, gdzie na 17 spotkań zaledwie 5 nie zakończyło się porażką. W opinii opolskich dziennikarzy jest to pierwsza tego typu porażka. Podobnie jak 12 miesięcy temu Andrzej Polak nowy zespół objął we wrześniu. Tym razem trafia po raz drugi w swojej szkoleniowej karierze do Ruchu Zdzieszowice. Popularne Zdzichy w minionym sezonie do samego końca rozgrywek biły się o awans z GKS 1962 Jastrzębie Zdrój, a latem doszło
Andrzej Polak ponownie
w Zdzieszowicach.
Polak prowadził Ruch od 10 maja 2010 do końca maja 2012 i był to w zgodnej opinii najlepszy okres w historii klubu. Jako beniaminek 2.ligi zespół sięgnął po szóste, a następnie piąte miejsce - dwukrotnie plasując się wyżej choćby od Górnika Wałbrzych. Jesienią 2011 Ruch wyeliminował w Pucharze Polski wyżej sklasyfikowane drużyny - pierwszoligowe Kolejarza Stróże (2:0) czy Jagiellonię Białystok (3:1), a po ograniu MKS Kluczbork (1:0) w ćwierćfinale musiał uznać imiennika z Chorzowa (1:4, 1:2). W tym sezonie Ruch Zdzieszowice gra poniżej oczekiwań i działacze postanowili pożegnać się z Aleksandrem Kalbronem. Przed Andrzejem Polakiem nie lada wyzwanie, bowiem Ruch w następnym tygodniu w 1/8 finału Pucharu Polski zagra przeciwko Legii Warszawa w ...Opolu. W Zdzieszowicach pamiętają udaną pucharową przygodę sprzed 5 lat oraz to, że prowadzony przez Polaka Skalnik Gracze w sezonie 2004/05 po wyeliminowaniu Cracovii grał w fazie grupowej PP.
Jerzy Cyrak z powodzeniem pracuje w Radomiu.
[foto.radomiak.pl]
Jerzy Cyrak po spadku z drugiej ligi pracował w trzech klubach. Pelikan Niechanowo aspirował, zdaniem miejscowych działaczy, do miana numeru dwa w Wielkopolsce, ale po minimalnie przegranej walce o awans do drugiej ligi zespół praktycznie przestał istnieć. Po odejściu armii zaciężnej sezon 2016/17 Pelikan nie zgłasza się zespołu do rozgrywek 3.ligi występując w klasie okręgowej i kończąc na ostatnim miejscu z dwoma zaledwie zwycięstwami w sezonie. Cyrak przygodę w Niechanowie podzielił na pracę w Górniku Zabrze, gdzie od października 2015 do marca 2016 był asystentem Leszka Ojrzyńskiego. Zabrzanie wówczas spadali z ekstraklasy, czemu nie pomogło szybkie pożegnanie się z całym sztabem szkoleniowym Ojrzyńskiego. Cyrak wrócił do Pelikana, a latem ubiegłego roku związał się z projektem Elana Toruń. Do klubu trafili współpracownicy oraz piłkarze, z którymi pracował w Niechanowie, ale zamiast skutecznej walki o awans było ostatecznie rozczarowanie i rezygnacja na początku kwietnia. Jego następcy nie potrafili poprawić lokaty Elany, która ostatecznie ukończyła sezon na 5.miejscu. Jerzy Cyrak podobnie jak Andrzej Polak otrzymał ofertę z klubu grającego w wyższej klasie - od lata jest trenerem drugoligowego Radomiaka. Radomianie w ubiegłym sezonie popisowo przegrali awans na zaplecze ekstraklasy - kiepska wiosna spowodowała, że trzecia lokata przypadła Puszczy Niepołomice, a baraże z Bytovią skończyły się dwiema porażkami. W tym sezonie wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Radomiak z Cyrakiem na ławce awansuje. Po 7 meczach bilans jest okazały - 6 zwycięstw i remis (średnia 2,38 pkt/mecz). Tygodnik Piłka Nożna wybrała go na Trenera Miesiąca argumentując w następujący sposób:
zebrał rozbitych radomian, poprzestawiał klocki w składzie i poprowadził radomian do 6 kolejnych zwycięstw. Zieloni imponowali zarówno skutecznością w ofensywie, jak i rozwagą w poczynaniach obronnych. Inaczej mówiąc, wreszcie grali na miarę I-ligowych aspiracji.
Byli wałbrzyscy szkoleniowcy pracują w klubach z szansami rozwoju i awansu, obyśmy usłyszeli jeszcze o ich sukcesach.

wtorek, 5 września 2017

Żerniki pokonane

Piast Żerniki, czyli bodaj pierwszy osiedlowy klub w historii przeciwników wałbrzyskiego Górnika, był trzecim z kolei ligowym rywalem, z którym biało-niebiescy wcześniej nie grali. Sobotni mecz przy Ratuszowej był również pierwszym w Wałbrzychu w bieżącym sezonie prowadzonym z ławki przez Macieja Jaworskiego. Przeciwko Sokołowi Wielka Lipa spadkowicza prowadził Ryszard Mordak, który teraz wcielił się, w zastępstwie, w rolę zarezerwowaną na co dzień dla Janusza Wodzyńskiego. W porównaniu z pierwszym przegranym meczem w Marcinkowicach nastąpiły drobne korekty - Kacper Niemczyk dołączył do kontuzjowanego duetu Błażyński-Tobiasz, co wymusiło zmiany w linii obronnej. Po raz pierwszy w 2017 roku od pierwszego gwizdka sędziego zagrał Marcin Gawlik, po którym, niestety, widać dłuższą przerwę w grze. Duet stoperów tworzyli Michalak ze Smoczykiem, ale liczba 3 straconych goli nie wystawia im dobrej noty. Po lewej stronie defensywy mecz zaczął Mateusz Krzymiński, którego dośrodkowania w ofensywie mogą się podobać, gorzej z grą w defensywie, za którą jest przede wszystkim rozliczany. Początek meczu to dwa prostopadłe podania w jego sektorze, których nie przeciął i nie dogonił szybkiego Michała Szewczyka. O ile za pierwszym razem strzał skrzydłowego Żernik obronił intuicyjnie Jaroszewski, tak za drugim razem został staranowany przez Michalaka i arbitrowi nie pozostało nic innego jak podyktować rzut karny. Po celnym uderzeniu Mateusza Magusiaka beniaminek objął niespodziewane prowadzenie, bowiem oprócz wspomnianych akcji prawą stroną nie zagroził gospodarzom, którzy cierpliwie budowali swoje akcje i mieli przewagę w posiadaniu piłki. Zaledwie po kilku minutach wrocławski arbiter po raz drugi wskazał na wapno. O ile niektórzy uważali rzut karny dla gości za dyskusyjny, to jedenastka dla miejscowych śmiało można nazwać kontrowersyjną. Uderzenie Kamila Młodzińskiego próbował zablokować Bartosz Szluga czyniąc to w taki sposób, że gwizdek rozjemcy niektórzy na trybunach odebrali jako wskazanie rzutu rożnego. Koniec końców Michalak pokonał z rzutu karnego Bartłomieja Guzdzioła i był remis. Nie utrzymał się on do przerwy, bowiem dalekie podanie z własnej połowy zlekceważyli goście, nieporozumienie bramkarza z obrońcami i Damian Chajewski zdobywa swoją historyczną pierwszą bramkę w I zespole Górnika.
Kapitalne uderzenie Jana Rytko po raz kolejny przy
Ratuszowej przynosi bramkę Górnikowi.
[foto: walbrzych24.com]
W drugiej połowie obraz gry nie zmienił się, bowiem wałbrzyszanie wciąż częściej mieli piłkę, ale obrońcy Piasta łatwo radzili sobie z atakiem Górnika. Na lewej stronie szybszy Artur Słapek wycofany został do obrony kosztem Krzymińskiego. Więcej można byłoby oczekiwać od drugiej linii: Chajewski - Rytko- Młodziński na środku grali za blisko siebie, co powodowało albo dziurę przed wałbrzyskimi obrońcami, którym pozostawało szukać partnerów dalekim przerzutem, albo pustą przestrzeń pod wrocławską bramką, gdzie rywale szybko układali swoje szyki. Imponował w tym doświadczony kapitan Adam Samiec, którego wałbrzyscy kibice mogą pamiętać z meczów z Motobi czy Chrobrym Głogów. 35-letni defensor doświadczeniem ośmieszał wałbrzyską młodzież - Sobiesierski odbijał się od niego jak od ściany, szybki jak wiatr Migalski nie potrafił ograć dobrze ustawiającego się obrońcy. Gdy Jan Rytko kapitalnym uderzeniem w okienko podwyższył wynik wydawało się, że już po meczu. Piast nieco się odkrył, przeformował szyki, co dało jednocześnie możliwość gospodarzom na kolejne szanse po kontrach. Damian Migalski mógł ustrzelić nawet hat-tricka, ale mimo dość łatwego dochodzenia do sytuacji strzeleckich nie potrafił albo pokonać Guzdzioła albo w ogóle trafić w światło bramki! Takich problemów nie miał choćby Damian Bogacz, który po ograniu bramkarza wolał zostawić futbolówkę Chajewskiemu, który spokojnie posłał ją do pustej bramki. Była wtedy 86.minuta gry i mało kto obstawiałby, że jeszcze będą emocje w tym meczu. Niedoświadczony zespół Górnika o mały włos nie wypuściłby tego zwycięstwa. Najpierw po rzucie wolnym zaspali stoperzy, bezradnie obserwował rozwój sytuacji Jaroszewski, a goście wpychają piłkę do bramki. Gdy w doliczonym czasie gry po bezsensownym, raczej przypadkowym faulu sędzia po raz trzeci w meczu podyktował jedenastkę, którą ponownie wykorzystał Magusiak, zrobiło się nerwowo. Piastowi zabrakło jednak nie tylko czasu, ale chyba i umiejętności. Górnik ostatecznie wygrał 4:3, ale sobotnie spotkanie pokazało jaki będzie wałbrzyski zespół w bieżącym sezonie. Nieobliczalny. Z jednej strony potrafiący zagrać z polotem, kombinacyjnie, a z drugiej proste błędy, straty. W dotychczasowych 4 meczach biało-niebieskim ani razu nie udało się zachować czystego konta, aż 3 gole z karnych po niepotrzebnych faulach, gdy przeciwnik nawet nie był w sytuacji strzeleckiej, po błędach najbardziej doświadczonych zawodników. Obrona na dzień dzisiejszy nie stanowi monolitu, choć personalnie zestaw z meczu z Piastem wydaje się najbardziej optymalny. W drugiej linii dobry technicznie Chajewski, który próbuje kreować grę razem z Rytko. Janka piłkarskie grzechy są znane, ale gdy trafia tak jak w obecnej rundzie na Stadionie 1000-lecia, to łatwo go rozgrzeszyć. Niezbyt solidnie wyglądają skrzydła - zarówno Migalski, Słapek czy Krzymiński potrafią minąć rywala, ale i stracić w dziecinny sposób prostą piłkę. O ataku nie ma nawet co wspominać, bo jak nie było przy Ratuszowej napastnika tak nie ma.
Teraz wałbrzyszan czeka derbowy mecz w Świdnicy, gdzie z reguły trudno było o zwycięstwo. Może obecnie Polonia-Stal nie ma mocniejszych nazwisk od Górnika, ale ma coś czego brakuje piłkarzom spod Chełmca. Chodzi o ogranie w 4.lidze, którą się zespół Macieja Jaworskiego dopiero uczy i jeszcze nie raz będzie płacić frycowe.