niedziela, 29 października 2017

Cudu nie było

W sobotnie popołudnie po raz pierwszy w historii zmierzyły się drużyny Unii Bardo i Górnika Wałbrzych. Po raz drugi w historii obu klubów występują one na tym samym szczeblu rozgrywkowym - pierwszy raz miało to miejsce 15 lat temu, gdy Górnik/Zagłębie reaktywował drużynę seniorów od A klasy. Jeszcze trzy lata temu Unię od Górnika dzieliły 4 klasy rozgrywkowe - bardzianie grali w A klasie, a wałbrzyszanie w 2.lidze! Przed sobotnim meczem różnica wynosiła dokładnie 4 punkty.
Górnik przystępował do spotkania po wstydliwym 0:3 w Oleśnicy. Jednak po walecznej postawie Pogoni na boisku lidera z Gaci (2:3 mimo prowadzenia 2:0), co niektórzy skłonni byli rozgrzeszyć ze stylu wałbrzyszan. Trener Maciej Jaworski nie mógł skorzystać z wykartkowanego Marcina Gawlika, a za słabiutką postawę w Oleśnicy na ławce wylądowali Damian Bogacz i Artur Słapek. Defensywa została ponownie przemeblowana - na bok powędrował Dariusz Michalak, Kacper Niemczyk tworzył parę stoperów z Marcinem Smoczykiem. W środku pola za rozbijanie ataków rywali z Janem Rytko miał odpowiadać Paweł Tobiasz.
Goście przyjechali gustownym busikiem promującym miasto Bardo jako miasto cudów, ale jeśli chodzi o sportowe oblicze to raczej długo taki nie nastąpi. Piłkarze Unii wyglądali jak hobby players jak nazywani często są zawodnicy grający rekreacyjnie w niższych ligach. Większość futbolistów przyjezdnych prezentowało okazałe brzuszki i naprawdę można było zastanawiać się, jak ten zespół został trzecią drużyną ubiegłego sezonu. Do dyspozycji Tomasza Zielińskiego jest wielu doświadczonych zawodników mających za sobą grę w trzecioligowym Orle Ząbkowice czy Bielawiance:kapitan zespołu Tomasz Okrojek, Tomasz Szczepek, Andrzej Wiszowaty, Krzysztof Czachor, Łukasz Deneka, Paweł Świerzawski czy 40-letni Daniel Chęciński. Pod koniec meczu oglądać mogliśmy 37-Marcina Wielgusa grającego na zapleczu ekstraklasy w Śląsku i Podbeskidziu, czy samego trenera Zielińskiego. Dla wałbrzyskich kibiców ciekawostką mógł być występ Michała Łaskiego, wychowanka wałbrzyskiego klubu, który piłkarskie ostrogi zdobywał w Lubinie, a po powrocie na Ratuszową w latach 2009-14 rozegrał 54 ligowe mecze w 3. i 2.lidze.
Michał Łaski wybija piłkę, obok Piotr Gembara, a z tyłu
Kacper Niemczyk i Marcin Smoczyk
[foto:walbrzych24.com]
Łaski, po odejściu z Górnika z powodzeniem bronił barw Bielawianki, gdzie został nawet kapitanem zespołu.Latem wraz z Chęcińskim przeszedł do Unii. W sobotnim meczu, obiektywnie oceniając, był o wiele pożyteczniejszym zawodnikiem na swojej pozycji od duetu środkowych obrońców wałbrzyszan: Smoczyk-Niemczyk. Zdecydowany w interwencjach, cały czas dyrygujący defensywą, skutecznie asekurujący bramkarza. Nie można tego samego powiedzieć o wspomnianej dwójce defensorów gospodarzy. Niemczyka łatwo ogrywali napastnicy, w dodatku widoczna jest w jego poczynaniach bojaźń. Z kolei doświadczony Smoczyk irytująco szuka swojej lewej nogi, a jego wybicia niekiedy niekiedy trafiały wprost pod nogi rywala.
O pierwszej połowie większość zarówno zawodników jak i kibiców chciałoby zapomnieć. Nie dość, że aura nie rozpieszczała, to garstkę widzów, w tym grupę z Barda, nie potrafili rozgrzać swoją grą zawodnicy. Akcji podbramkowych było jak na lekarstwo. Paradoksalnie groźniejsi byli gracze Unii, ale przytomnie zachował się w bramce Jaroszewski broniąc w sytuacji sam na sam z Wiszowatym. W ostatnich 5 minutach tej odsłony na dwie szanse miał Jan Rytko - podaną po ziemi przez Chajewskiego futbolówkę posłał wysoko nad bramką, a kilka minut później po zagraniu Krzymińskiego uderzył lekko i Gembara nie miał problemów z obroną.
Po przerwie wałbrzyszanie przyspieszyli grę i w końcu się ona ożywiła dając kibicom nadzieje na zobaczenie jakiejkolwiek bramki. W roli głównej w ciągu 20 minut wystąpił Jan Rytko, którego aktywna postawa była decydująca w tym meczu. Podawał, strzelał, szukał najlepszych rozwiązań, tego z kolei brakowało choćby Chajewskiemu. Zagrania prostopadłe dwukrotnie  zaskoczyły bardzkich obrońców. Za pierwszym razem Mateusz Sobiesierski ładnie uderzył pod poprzeczkę, a za drugim Kamil Młodziński posłał piłkę do siatki między nogami bramkarza.
Górnik złapał luz w grze, starsi panowie z Barda wyraźnie zaczęli odstawać kondycyjnie. Kolejne bramki jednak nie padły dla miejscowych, choć mogli wpisać się na listę strzelców Dec (nieudana przewrotka), Słapek czy ponownie strzelcy bramek. Ciekawostką meczu było wejście na murawę szkoleniowca Unii Tomasza Zielińskiego, który sylwetką nie przypominał piłkarza, lecz sportowca dyscyplin siłowych. Największe zagrożenie goście stwarzali po rzutach wolnych egzekwowanych przez Krzysztofa Czachora, na szczęście Jaroszewski nie dał się zaskoczyć. Uraz Dariusza Michalaka spowodował zmianę w ustawieniu linii obronnej, wycofanie Rytko na prawą stronę spowodowały mniejszą ilość akcji ofensywnych. Co ciekawe mając doświadczoną obsadę defensywa Górnika nie stanowiła monolitu - jedyny zresztą gol dla Unii po błędzie gospodarzy, który wykorzystał Deneka i tym samym fundując nerwową końcówkę.
Kto wie jakby zakończył się spotkanie, gdyby przyjezdni nie skupili się na komentowaniu decyzji arbitra, który słabiutko sobie radził z wydarzeniami na murawie. Apogeum pretensji nastąpiło tuż przed końcem, gdy czerwony kartonik zobaczył grający trener Zieliński, który tłumaczył się, że nieparlamentarnie odzywał się nie do rozjemcy, ale do swojego podopiecznego.
Ostatecznie Górnik wygrał 2:1. Przez większość spotkania gospodarze mieli przewagę, ale tradycyjnie nie potrafili stworzyć sobie dostatecznej ilości bramkowych sytuacji. Na plus na pewno zagrał Rytko, walczący z obrońcami Sobiesierski, choć irytował prostymi stratami. Unia najgroźniejsza była po stałych fragmentach gry, jednak nie we wszystkich czwartoligowych meczach można wygrać na stojąco. Sporo zaawansowanych wiekowo zawodników, za których nie ma kto biegać. Całe szczęście, że bez konsekwencji przeszły proste błędy choćby Tobiasza, który potrafił przepuścić pod butem prostą piłkę i stworzyć szansę rywalom. Na ławce rezerwowych pojawili się rekonwalescenci w osobach Migalskiego czy Błażyńskiego, co zwiększy wachlarz możliwości trenerowi Jaworskiemu. Jednak aby przeciwstawić się liderowi z Gaci wałbrzyszanie muszą o wiele lepiej zaprezentować się niż w wietrzne sobotnie popołudnie.

czwartek, 26 października 2017

Debiut trenera Borka

Po 10 seriach rundy jesiennej wałbrzyskiej klasy okręgowej zarząd MKS Szczawno Zdrój postanowił podziękować za współpracę trenerowi I zespołu Tomaszowi Reselowi. Seniorzy wygrali w tym sezonie zaledwie raz (6:1 w Świebodzicach), dwa razy zremisowali i aż 7 razy schodzili z boiska pokonani. Następcą Resela został Piotr Borek, znany w wałbrzyskim światku piłkarskim, były defensor KP i Górnika Wałbrzych. W seniorach ligowca z Ratuszowej w latach 1993-2005 wystąpił 243 razy zdobywając 6 goli i oglądając 41 żółtych i 3 czerwone kartki. Boro zapamiętany został jako bezkompromisowy, twardo grający obrońca, często na granicy faula. O ile do umiejętności technicznych, czy szybkości można było się doczepić, to do waleczności, nieustępliwości już nie. Ostatnimi czasy widać go było w meczach oldbojów, a w ubiegłym tygodniu wałbrzyskie media obiegła informacja o rozpoczęciu przez Piotra pracy szkoleniowej. W premierowym meczu MKS pokazał to z czego słynął sam Borek z czasów gry. Zarówno proste błędy, ale i niesamowita walka i chęć odwrócenia losów meczu. Kryształ Stronie Śląskie, który zawitał w 11.kolejce klasy okręgowej tuż po przerwie prowadził już 4:1, a miejscowi grali w osłabieniu za dwie żółte kartki Jakuba (sic!) Borka.  W ciągu niespełna 9 minut MKS doprowadził sensacyjnie do wyrównania (4:4), by ostatecznie przegrać 4:6.
Piotr Borek
Przed Piotrem Borkiem i jego podopiecznymi sporo pracy. Sam Borek nie figuruje na liście osób posiadających licencję trenerską, więc na portalu Łączy Nas Piłka w roli trenera figuruje posiadający uprawnienia ... prezes klubu Paweł Pilarczyk. W wielu jeszcze klubach jest to praktykowane, aczkolwiek wielu czynnych jeszcze zawodników już szkoli się i zdobywa uprawnienia trenerskie.
Wśród obecnych piłkarzy rozpoznawalnych w Wałbrzychu znamienitym przykładem są Jan Rytko, Dominik Radziemski, Damian Jaroszewski, Maksym Tatuśko (obecnie grający w Jaworzynie Śląskiej) czy Tomasz Wepa - kapitan opolskiej Odry, ale firmujący swoim nazwiskiem szkółkę piłkarską. Wielu, tak jak choćby wałbrzyska legenda Włodzimierz Ciołek, wybiera pracę tylko i wyłącznie z najmłodszymi adeptami sztuki piłkarskiej.
A kto z byłych ligowych wałbrzyskich piłkarzy zdecydował się na pracę szkoleniową z seniorami i z jakim skutkiem?
Biorąc pod uwagę ostatnie 20-30 lat to najwyżej w roli szkoleniowca doszedł Robert Bubnowicz. Popularny Buba, mimo początkowych licencyjnych problemów, rozpoczynał jako grający asystent Ryszarda Mordaka (zresztą również ligowego piłkarza Górnika Wałbrzych), a od jesieni 2008 samodzielnie odpowiadał za wyniki I drużyny seniorów. Co prawda rozpoczął od spadku z czwartego poziomu rozgrywkowego na piąty, ale potem zaliczył kolejne awanse z nowej czwartej, poprzez trzecią do drugiej ligi. Wiosną tego roku, niestety spadł z Górnikiem z 3.do 4.ligi, a jesienią odpowiada za wyniki AKS Strzegom (4.liga).
Również w drugiej lidze seniorów Górnika Wałbrzych prowadził obecny szkoleniowiec Maciej Jaworski. W latach 90-tych ubiegłego stulecia w latach 1993-94 w 2.lidze zagrał 22 mecze i strzelił 3 gole. Pracę szkoleniową z seniorami zaczął w 2010 w Polonii/Sparcie Świdnica (3.liga), a potem prowadził w klasie okręgowej Biały Orzeł Mieroszów. Przy Ratuszowej pracował w latach 2013-14, a później w Victorii Świebodzice, którą wprowadził w 2016 roku do 4.ligi.
Znakomity ongiś obrońca Górnika Wałbrzych, Sokoła Pniewy czy Miedzi Legnica - Andrzej Kisiel, związał się z Legnicą. Tam też rozpoczął pracę trenerską z rezerwami Miedzi (2005-07, 4.liga). Prowadził również Konfeks Legnica (2007-2011, awans do 4.ligi w 2010), Mewę Kunice (2011-13), Górnika Złotoryja (kl.okr.) i BKS Bolesławiec (2014-15, 4.liga). Od 2 lat ponownie w Konfeksie, z którym obecnie zajmuje drugie miejsce w legnickiej okręgówce.
Grzegorz Krawiec - znakomity zawodnik Górnika i KP Wałbrzych, a także m.in. Zagłębia Sosnowiec, Lechii Dzierżoniów, klubów belgijskich.Trener AKS Strzegom, Sparty Świdnica w 4.lidze, gdy był to 4.poziom rozgrywek.
Trener Artur Milewski
Artur Milewski - partner Krawca z pierwszo- i drugoligowego Górnika Wałbrzych. Pracę trenerską w okręgu jeleniogórskim łączył z grą, a prowadził Chrobrego Nowogrodziec (2006-2010 - awans do 4.ligi), Karkonosze Jelenia Góra (2010-16, awans do 3.ligi w 2014 i spadek dwa lata później) i Lotnika Jeżów Sudecki, z którym w czerwcu spadł z 4.ligi.
Marcin Morawski - jeden z symboli w najnowszej historii wałbrzyskiego Górnika, a od 3 lat grający asystent trenera Bubnowicza. Tak było w Górniku, tak jest w Strzegomie. Marcin ma za sobą epizod w roli I trenera seniorów Polonii-Stali Świdnica, kiedy to w styczniu objął po Jarosławie Lato trzecioligową drużynę. 15 meczów 8-4-3, ósme miejsce na mecie i wygrany PP OZPN Wałbrzych i przegrany finał PP DZPN.
Jarosław Solarz - świdniczanin, który przez 6 lat reprezentował barwy wałbrzyskiego zespołu, krótko w sezonie 2009/10 prowadził w 3.lidze Polonię/Spartę Świdnica meldując się na solidnym 6.miejscu. Po zakończeniu sezonu rekreacyjnie do dnia dzisiejszego gra w Gromie Witków.
Robert Pryka
Robert Pryka - bodaj najniższy zawodnik (158 cm) w historii wałbrzyskiej piłki. Debiutował w KP Wałbrzych w sezonie 1994/95 (14 meczów). Później grał w Świdnicy, gdzie również był koordynatorem grup młodzieżowych. W roli szkoleniowca seniorów wprowadził Victorię Świebodzice do 4.ligi. Obecnie pracuje w Trójmieście - po 3 latach w Arce Gdynia, prowadzi akademię w Bałtyku.
Piotr Przerywacz - defensor wałbrzyskiego zespołu, który przeszedł drogę z 4 do 2.ligi. Asystent trenera Bubnowicza, samodzielnie prowadził juniorów. Kilka razy awaryjnie, pod nieobecność Buby lub po zwolnieniu Polaka bez powodzenia prowadził Górnika w 2.lidze. Wiosną tego roku krótko, również bez sukcesów prowadził rozpadającą się Victorię Świebodzice w 4.lidze.
Mariusz Sobczyk - pomocnik pierwszoligowego Górnika Wałbrzych, a po zakończeniu kariery trener nie tylko Nysy Kłodzko, Pogoni Duszniki czy Polonii Bystrzycy Kłodzka, ale i zespołów z Mazowsza. Hutnik Warszawa, Olimpia Warszawa, Mazowsze Grójec, Mazur Karczew, Naprzód Zielonki - awanse do klasy okręgowej, czwartej ligi. Obecnie prowadzi szkółkę piłkarską w Kłodzku.
Tomasz Sobota - swego czasu był bliski debiutu w drugoligowym KP Wałbrzych, ale ostatecznie zadebiutował w sezonie 2003/04 w Górniku/Zagłębiu Wałbrzych, gdy wraz z młodszym bratem Bartoszem wrócili na Ratuszową, by wywalczyć awans z klasy okręgowej. Bracia głównie potem grali w Austrii, a Tomasza ciągnęło do kraju, by w w sezonie 2010/11 prowadzić Olimpię Kamienna Góra w klasie okręgowej. Ostatnio grał w Bogaczowicach.
Tomasz Idziak - podczas kariery piłkarskiej znany jako Tur. Jako piłkarz reprezentował barwy Zagłębia, KP i Górnika Wałbrzych, AKS Strzegom, Sparty Świdnica, Białego Orła Mieroszów i Tęczy Bolesławice. Zaczął trenować najpierw juniorów Gryfa Świdnica, a od lipca 2014 seniorów Karoliny Jaworzyna Śląska, których przed rokiem wprowadził do 4.ligi.
Rafał Weirauch - pomocnik Górnika Wałbrzych, który wielkiej kariery w seniorach nie zrobił. Jako trener Victorii Świebodzice prowadził zespół w 4.lidze (2008/09) spadając do klasy okręgowej.
Dariusz Zawalniak - napastnik KP i Górnika Wałbrzych związany jest od wielu lat z klubami Opolszczyzny, gdzie trenował zespoły klasy okręgowej (LZS Przywory, Sokół Niemodlin), a ostatnio wprowadził do A klasy Odrę Kąty Opolskie.
Sebastian Gorząd
Sebastian Gorząd - były pomocnik Zagłębia i KP Wałbrzych, a także Kryształu i Górnika Polkowice, z którym awansował do ekstraklasy (1.ligi) oraz Arki Gdynia, po odcierpieniu kary za grzechy korupcyjne powrócił do rodzinnych Pieszyc, gdzie już 10.sezon gra łącząc od 2011 r. z rolą szkoleniowca. Zaczynał w klasie okręgowej, z której z Pogonią spadł w 2014. W obecnym sezonie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że pieszyczanie jednak w czerwcu będą świętować powrót do klasy okręgowej.
Robert Kubowicz - starszy brat Dawida, reprezentanta Polski juniorów, a obecnie ligowca Siarki Tarnobrzeg. Robert, rocznik 1978 grał najwyżej w 3.lidze w Górniku/Zagłębiu Wałbrzych, Błękitnych Stargard Szczeciński i Kotwicy Kołobrzeg. Od 2010 związany ze Zdrojem Jedlina Zdrój, którą w roli szkoleniowca wprowadził do A klasy (2012). Obecnie od kilku sezonów w Jedlinie juz tylko w roli piłkarza.
Krzysztof Radziemski - były kapitan KP i Górnika Wałbrzych, a wcześniej wiele lat zawodnik Zagłębia. Krótki epizod szkoleniowy zaliczył jako trener rezerw Górnika/Zagłębia występujących jako AZS PWSZ Wałbrzych w klasie okręgowej (2007/08).
Tomasz Resel - wychowanek Zagłębia Wałbrzych, ale bardziej rozpoznawalny jako legenda Lechii Dzierżoniów. Prowadził z powodzeniem juniorów MKS Szczawno Zdrój, którzy byli również rewelacją w Pucharze Polski. Od kilku lat prowadzi w roli grającego trenera seniorów B-klasowego Płomyka Borówno, a ostatnio łączył to z trenowaniem seniorów MKS Szczawno, gdzie właśnie niedawno go zwolniono.
Jacek Sorbian - były kadrowicz juniorów, gracz KP Wałbrzych w latach 1997-98 (34 mecze/6 goli), od ponad dekady znany również szkoleniowiec A klasowych zespołów: Burza Bystrzyca, Rzemieślnik Oława, a w minionym sezonie prowadził Orła Marszowice.
Jarosław Borcoń - były obrońca Zagłębia i KP Wałbrzych to syn słynnego Józefa, obrońcy Zagłębia, a potem również szkoleniowca. Jarosław pracę trenerską zaczął w Zagłębiu (A klasa), potem był niezbyt udany epizod w Górniku Gorce (spadek z A klasy w 2014), a obecnie jest grającym szkoleniowcem B-klasowych rezerw MKS Szczawno Zdrój.
Robert Cyrta - gracz bodaj wszystkich wałbrzyskich zespołów od Górnika, poprzez Czarnych, Koksochemię, po Zagłębie, obecnie prowadzący grupy trampkarzy z seniorami pracował w Gwarku Wałbrzych w A klasie do wycofania się z rozgrywek w 2014 roku.
Tomasz Frelek - pochodzący z Grudziądza obrońca spadł z Górnikiem z ekstraklasy w 1989 i zaliczył grę w 2.lidze (dziś to jest pierwsza liga). Po powrocie w rodzinne strony wiele lat był szkoleniowcem Stali Grudziądz, a dwa lata temu prowadził Piast Łasin (również A klasa).
Łukasz Kalka - 25-letni dziś zawodnik austriackiego ASV Kienberg w seniorach Górnika zagrał zaledwie minutę (wiosną 2011). W 2014 w roli trenera prowadził swój macierzysty zespół Włókniarza Głuszyca.
Mirosław Otok - znakomity defensor Zagłębia Wałbrzych, KP oraz farerskiego EIF Streymur. Pracę szkoleniową prowadzi głównie z juniorami, obecnie Górnika, a epizod w seniorach zaliczył z Zagłębiem w sezonie 2012/13 (spadek z A klasy).
Jacek Sobczak - wychowanek Górnika, półfinalista Pucharu Zdobywców Pucharów z Legią Warszawa. Wielki talent, ale i spore życiowe kłopoty, o których pisano w Przeglądzie Sportowym. Dzięki pomocy działaczy OZPN Wałbrzych prowadzi A-klasowy KS Walim.
Krzysztof Wojdag - członek kadry KP Wałbrzych, która wywalczyła awans do 2.ligi w 1996 ponad dekadę później prowadził swój macierzysty Piast Bolków (A klasa).
Marcin Wojtarowicz - wychowanek Górnika ma za sobą epizod w roli szkoleniowca Jokera Jaczków (awans do A klasy w 2014).
Zbigniew Wójcik - popularny Wujo, wychowanek Kuźni Jawor, obrońca Górnika Wałbrzych w latach 1997-98, zdobywca Pucharu Polski z Lechem Poznań, Pucharu Ekstraklasy ze Śląskiem wiosną 2012 w wieku 41 lat przeszedł do KS Męcinka, z którą na dzień dobry spadł z legnickiej klasy okręgowej. Po spadku objął funkcję grającego trenera w A klasie.
Z kobietami pracują m.in. Kamil Jasiński, któremu w roli bramkarza w seniorach nie dane było zadebiutować w Górniku, a także Marcin Folc, napastnik drugoligowego Górnika.
Za granicą w roli trenerów pracują Jacek Cieśla (FC Eisdorf), Rafał Klajnszmit (SV 07 Eschwege), Rafał Tragarz (Kleinpochlarm SV).

niedziela, 22 października 2017

Skandynawskie awanse Jarosińskiego i Nowickiego

Dla wałbrzyskich piłkarzy skandynawski kierunek emigracji jest znany od lat. Bogate karty historii w ubiegłym stuleciu pisali na Wyspach Owczych Waldemar Nowicki, Andrzej Pacek, Marek Wierzbicki, którzy zakosztowali gry w europejskich pucharach. W Szwecji grali Marek Skurczyński, Zbigniew Stelmasiak, a w ostatnich latach do Norwegii trafili bracia Jarosińscy, Rafał Wodzyński, Michał Zawadzki. W rozgrywanym systemem wiosna-jesień ligach właśnie finiszują poszczególne rozgrywki. Dwa awanse stały się udziałem drużyn, w których występują byli wałbrzyszanie.
Waldemar Nowicki
Waldemar Nowicki, rocznik 1961, to wieloletni bramkarz przede wszystkim Zagłębia Wałbrzych. Przy nim uczył się późniejszy reprezentant kraju Adam Matysek. Wiele punktów zawdzięcza mu również KP Wałbrzych, był wybierany najlepszym bramkarzem 2.ligi, a od połowy lat 90-tych wyemigrował na Wyspy Owcze, gdzie od 23 lat związany jest z klubem B-17 Sandoy (Sandur), z którym wystąpił w dwumeczu Pucharu UEFA z cypryjskim APOEL. Od kilku lat w bramce występuje głównie w rozgrywkach oldbojów, a na co dzień szkoli swoich następców, pomaga przy I drużynie trenerowi Piotrowi Krakowskiemu. B71 swoje złote czasy ma dawno za sobą, w 2014 spadł na trzeci poziom rozgrywkowy na Wyspach Owczych zwany po farersku 2.deild. W 2017 drużyna z Sandoy w 18 spotkaniach zaledwie dwa razy znalazła pogromcę i z przewagą 7 punktów nad drugim zespołem awansowała na drugi szczebel (1.deild). Nowicki również dołożył małą cegiełkę, bowiem awaryjnie znalazł się we wrześniu w meczowej kadrze B71. Co prawda nie zaistniała potrzeba wejścia do bramki, ale oprócz pracy z bramkarzami mistrza 3.ligi pan Waldemar może o sobie powiedzieć, że również awansował w roli zawodnika rezerwowego.
Z kolei przygoda z norweskim futbolem Łukasza Jarosińskiego trwa o wiele krócej niż Nowickiego z piłką farerską. Łukasz w ciągu 5 lat reprezentuje już czwarty klub. Alta IF (2012-13), Hønefoss BK (2014-15),Strømsgodset (2015-16), a od bieżącego roku reprezentuje barwy trzecioligowego Hamarkameratene, znanego bardziej jako Ham-Kam.
Łukasz Jarosiński
Zespół Jarosińskiego w zakończonym wczoraj sezonie nie miał sobie równych. Przewodził stawce od 1. do ostatniej 26.kolejki. 21 zwycięstw, 2 remisy i 3 porażki dały 65 punktów i aż 18 punktów przewagi na mecie nad drugim w tabeli Raufoss IL.  Ciekawostką jest fakt, że dopiero w ostatniej kolejce szansę na mecz barażowy o awans do drugiej ligi stracił były klub Łukasza Alta IF. Porażka u siebie ze Skeid Oslo 0:1 przy jednoczesnych wygranych Raufoss w Nybergsund 3:2 i Asker Football z Kjelsas IF 4:1 spowodował spadek drużyny Alta z drugiego na czwartą pozycję.
Jarosiński w trzeciej lidze, zwanej PostNord-ligaen, zagrał w 25 z 26 ligowych meczów, przepuścił 16 bramek w 10 meczach, a aż 15 spotkań zakończył z czystym kontem bramkowym! Jego zmiennikiem jest 18-letni Lars Jendal. Umowa z Ham-Kam polskiego bramkarza jest jeszcze ważna do końca 2018 roku. Może pokusi się z kolegami o niespodziankę i kolejny awans?

Wstyd,kompromitacja czy rzeczywistość?

Górnik Wałbrzych, spadkowicz z 3.ligi, w rywalizacji czwartoligowców z okręgu wrocławskiego i wałbrzyskiego uchodzi(ł) za faworyta do decydującego barażu o awans do 3.ligi. Oprócz potknięć z czołowymi jak się okazuje drużynami grupy wschodniej (Sokół Marcinkowice, Śląsk II Wrocław, Bielawianka) przyszła bolesna w skutkach wizyta na boisku outsidera z Oleśnicy. Pogoń to drużyna z dużymi tradycjami, w latach 90-tych zaliczyła epizod na zapleczu ekstraklasy i doszła do półfinału rozgrywek Pucharu Polski. W minionej dekadzie wałbrzyski zespół rywalizował z Pogonią w czwartej lidze, gdy była ona czwartym poziomem rozgrywek. Przykładowo sezon 2004/05 to był dla wałbrzyszan pierwszy po awansie z klasy okręgowej, a dla oleśniczan walka o awans z Gawinem Królewska Wola. Mimo dobrego składu, pozakulisowych spekulacji Pogoni nie udało się wyprzedzić w tabeli Gawina, a ostatecznie zabrakło trzech punktów. Kto wie jakby potoczyła się futbolowa historia oleśniczan, gdyby nie zero punktów po dwumeczu z Górnikiem/Zagłębiem (0:1,1:2)? 
Pogoń w międzyczasie zaliczyła swój piłkarski czyściec - w dwa lata z 3.ligi do klasy okręgowej, po roku powrót do 4.ligi. Obecnie na podobnym etapie jest wałbrzyski klub, tyle, że nie zanosi się, by terminowanie w 4.lidze skończyło się na jednym sezonie.
Po 10 kolejkach Pogoń Oleśnica była najsłabszym zespołem w 4.lidze - w 10 meczach zaledwie dwukrotnie udało jej się uniknąć porażki - u siebie remisując z Polonią-Stalą Świdnica (0:0) i w Wołowie z MKP (2:2). Jeśli wziąć pod uwagę wszystkie ligi to równie beznadziejny bilans przed weekendem miały jedynie sześć zespołów spośród 28 polskich lig pięciu szczebli rozgrywkowych:
GKS Wikielec (3.liga, grupa I) - 2 punkty w 12 meczach
Roztocze Szczebrzeszyn (4.liga lubelska) - 2 punkty w 10 meczach
LKS Promna (4.liga mazowiecka - południe) - 1 punkt w 11 meczach
Sosnowianka Stanisław Dolny (4.liga małopolska - zachód) - 1 punkt w 11 meczach
Zjednoczeni Belchatów (4.liga łódzka) - 0 punktów w 12 meczach
Cosmos Nowotaniec (4.liga podkarpacka) - 0 punktów w 12 meczach.
Nie mogły dziwić przedmeczowe typy o trzech punktach wałbrzyszan, którzy wg klubowego profilu na facebooku wciąż zaklinającego rzeczywistość, zapowiada o walce o awans.
Skończyło się na gładkim 3:0 dla ... gospodarzy. Samo zwycięstwo oleśniczan jest sporą niespodzianką, a co dopiero jego rozmiary?
Puściutkie trybuny, przeciętny poziom na murawie-
smutny obraz czwartoligowego meczu w Oleśnicy.
Outsidera prowadzi obecnie już trzeci szkoleniowiec. Fatalny start rozgrywek kosztował utratę posady przez Marcina Jurasika, którego zmienił Waldemar Tęsiorowski. On z kolei odszedł po otrzymaniu propozycji asystentury od Ryszarda Tarasiewicza, który objął pierwszoligowy GKS Tychy. Teraz futbolowe klocki próbuje poukładać Zbigniew Mandziejewicz u znany ligowiec, uczestnik Ligi Mistrzów, a jako trener znany z pracy w m.in. Gawinie Królewska Wola, Ruchu Wysokie Mazowieckie, Mławiance Mława, Chrobrym Głogów, Lechii Zielona Góra, MKS Oława, KS Polkowice, Lotnika Twardogóra, Dolpaszu Skokowa czy KS Bystrzycy Kąty Wrocławskie. Jego szkoleniowe dokonania nie wskazują, że jest takim magiem by odmienić całkowicie nowy zespół. A mimo to - zdaniem oleśnickich, a także dolnośląskich obserwatorów Sport Track 4.ligi - Pogoń wyglądała o wiele lepiej niż w poprzednich meczach. Wałbrzyszanie zagrali po prostu słabo, co bezlitośnie wykorzystali przeciwnicy. Owszem, wciąż nazwa Górnik budzi respekt i szacunek, ale na boisku szybko jest to weryfikowane. Tak było w ubiegłym roku w trzeciej lidze, tak jest w bieżącym sezonie w czwartej lidze. Przedsezonowe zmiany spowodowały sporą obniżkę ... piłkarskiej jakości drużyny seniorów. Nie powinny zamydlić kibicom ani uzupełnienia składu powracającymi zawodnikami, ani zapowiedzi awansu - po prostu obecna sytuacja zarówno samego klubu jak i kadrowa seniorów nie dają podstaw by myśleć o czymś więcej niż grze o miejsce w pierwszej trójce - piątce grupy wschodniej.
Nowi zawodnicy i trenerzy potrzebowali czasu, a do tego dochodzą pauzy za kartki, kontuzje, więc proces budowy nowego Górnika trwa. Ale wątpliwe by Maciejowi Jaworskiemu udało się w najbliższym czasie rozwiązać jeden problem, który przy Ratuszowej istnieje od kilkunastu miesięcy - brak napastnika. Kilka miesięcy pokazują, że zarówno Migalski jaki i Sobiesierski, którzy swego imponowali skutecznością w Dolnośląskiej Lidze Juniorów, wśród seniorów nie są w stanie być zagrożeniem jak był chociażby Marcin Orłowski. Jedynym antidotum może być zimowy transfer - pytanie tylko czy finanse klubu pozwalają na ściągnięcie napastnika. 
Oprócz tego problemem jest wąska kadra - brak kreatywnych pomocników, łatwi do rozszyfrowania skrzydłowi, popełniający błędy doświadczeni obrońcy czy coraz starszy bramkarz. W większości drużyn po kompromitacji takiej jak w Oleśnicy doszłoby do małej rewolucji w składzie, a Jaworski nie ma takiej możliwości. Chwała mu za ogrywanie Rodziewicza, dużo grają Młodziński, Bogacz czy Dec, ale wartościowych zmienników dla Krzymińskiego, Słapka czy Niemczyka nie widać.
I tak wygląda wałbrzyska rzeczywistość jesienią'17. 0:3 na boisku outsidera jest oczywiście wstydliwym wynikiem, ale czy czasem kibice pod Chełmcem nie mają zbyt dużych oczekiwań co do potencjału obecnego Górnika? Każdy czwartoligowy mecz trzeba wybiegać, punkt wyszarpać, a tracą punkty wszystkie drużyny, każdy może zapunktować.

niedziela, 15 października 2017

W końcu na zero z tyłu.

W bieżącej dekadzie piłkarski Górnik Wałbrzych skorygował kilka swoich historycznych osiągnięć. Niestety, w większości dotyczą tych mniej chlubnych serii - zero wyjazdowych zwycięstw w przeciągu całego sezonu (2014/15) czy fatalna postawa na własnym boisku w minionym sezonie, poparta dwoma zwycięstwami i zdobytymi 5 golami w 17 meczach. Z drugiej strony rekordowe ligowe zwycięstwo z Ilanką Rzepin (wiosna 2016) 9:0. W bieżącym sezonie wałbrzyscy piłkarze mierzyli z serią meczów z co najmniej jedną straconą bramką. W sobotnie październikowe popołudnie Górnik wygrał z Miejskim Klubem Piłkarskim z Wołowa 4:0 i tym samym zaliczył pierwsze od początku sezonu spotkanie bez straconego gola.
W 10.kolejce sezonu...
Kiedy pod tym względem meczów "na zero z tyłu" wałbrzyszanie zanotowali tak słaby start w rozgrywkach? Historia pokazuje, że miało to miejsce dokładnie 20 lat temu - sezon 1997/98, zaplecze ekstraklasy, Klub Piłkarski Wałbrzych zaczął od kilku bolesnych porażek (m.in. 1:7 w Myszkowie), ale z czasem w zespole prowadzonym przez obecnego szkoleniowca Ślęzy Wrocław Grzegorza Kowalskiego zaczęło się wszystko zazębiać i drużyna wskoczyła na prawidłowe tory. Doszli nowi piłkarze, klub zmienił nazwę na Górnik Sportowa Spółka Akcyjna i w końcu zaczął się marsz w górę tabeli. Jednak pierwszy mecz bez straty bramki nastąpił dopiero w 10.kolejce, kiedy przy Ratuszowej wałbrzyszanie zmiażdżyli Elanę Toruń 5:0 po trzech bramkach Pawła Murawskiego i po jednej Dariusza Zawalniaka i Jacka Sorbiana. Paradoksalnie po tym udanym sezonie wałbrzyszanie nie grali już w tak wysokiej lidze, a mimo to pierwszy w sezonie mecz bez straty bramki zaliczali o wiele wcześniej:
1998/99 (4.liga) - 1.kolejka (1:0 z Bielawianką w Bielawie)
1999/00 (3.liga) - 3.kolejka (3:0 z Progresem Jelenia Góra w Wałbrzychu)
2000/01 (3.liga) - 1.kolejka (1:0 z Chrobrym Głogów w Wałbrzychu)
2001/02 (4.liga) - 6.kolejka (7:0 z Iskrą Kochlice w Wałbrzychu)
2002/03 (A klasa) - 1.kolejka (3:0 z Jedlinianką w Jedlinie Zdrój)
2003/04 (kl.okręgowa) - 1.kolejka (6:0 z AKS Strzegom w Wałbrzychu)
2004/05 (4.liga) - 1.kolejka (3:0 z Piastem Nowa Ruda w Wałbrzychu)
2005/06 (4.liga) - 5.kolejka (0:0 z Motobi w Kątach Wrocławskich)
2006/07 (4.liga) - 3.kolejka (2:0 z Łużycami Lubań w Wałbrzychu)
2007/08 (4.liga) - 2.kolejka (0:0 z Lechią Dzierżoniów w Wałbrzychu)
2008/09 (4.liga) - 1.kolejka (6:0 z GKS w Kobierzycach)
2009/10 (3.liga) - 1.kolejka (3:0 z Arką Nowa Sól w Wałbrzychu)
2010/11 (2.liga) - 4.kolejka (0:0 z GKS w Tychach)
2011/12 (2.liga) - 5.kolejka (2:0 z Jarotą Jarocin w Wałbrzychu)
2012/13 (2.liga) - 6.kolejka (1:0 z Ruchem w Zdzieszowicach)
2013/14 (2.liga) - 2.kolejka (1:0 z Gryfem w Wejherowie)
2014/15 (2.liga) - 2.kolejka (0:0 z Limanovią w Limanowej)
2015/16 (3.liga) - 1.kolejka (2:0 z Karkonoszami Jelenia Góra w Wałbrzychu)
2016/17 (3.liga) - ósmy mecz sezonu (0:0 z GKS Jastrzębie w Wałbrzychu).
Kamil Ramiączek (nr 13) nie znalazł sposobu na pokonanie
Damiana Jaroszewskiego i Górnik po raz pierwszy w tym
sezonie zakończył bez starty bramki.[foto:walbrzych24.com]
W bieżącym sezonie Górnik ma problem w defensywie. Po dokładnie dwóch miesiącach gry z ligowymi rywalami oraz przeciwnikami z okręgowego pucharu drużyna Macieja Jaworskiego w meczu z MKP Wołów nie straciła bramki. 13 bramek w 9 ligowych meczach i 3 w 3 pucharowych nie wystawia dobrego świadectwa wałbrzyskiej defensywie, która latem budowana jest praktycznie od nowa. Z jednej strony może to dziwić, bowiem przecież w bramce stoi doświadczony Jaroszewski, w obronie przed nim o rok młodszy Marcin Smoczyk, ograny na boiskach wyższych niż 4.liga Dariusz Michalak, jest również Krzymiński, Słapek czy Tobiasz, którzy mają w swoich piłkarskich biogramach kilkadziesiąt spotkań na czwartoligowym lub wyższym poziomie. Trzeba jednak pamiętać w jakich realiach obecnie funkcjonuje Górnik Wałbrzych - zadłużony klub kadrę ma wyjątkowo szczupłą, zawodnicy nie mieli przed sezonem dużo okazji by zagrać w tym samym zestawieniu, a po starcie doszły kontuzje, absencje kartkowe. Poza tym specyfika piątego szczebla rozgrywkowego jest szczególna - przypadkowy gol może rywala dodatkowo napędzić, odwrócić całkowicie przebieg meczu, a brak dyscypliny taktycznej spowodować dalsze straty bramkowe. Grupa ewentualnych pewniaków do walki o awans czy do grupy maruderów w ligowej tabeli dopiero się kształtuje. Ale przykładowo, czy można w ciemno postawić wszystkie pieniądze na wygraną Górnika w nadchodzącym meczu w Oleśnicy z outsiderem Pogonią, która nie wygrała żadnego meczu? Wielu by zaryzykowało, ale trzeba mieć w pamięci męki wałbrzyszan w Marcinkowicach czy Goszczu, ale i również świadomość, że w Pogoni zmieniono szkoleniowca i na pewno nie zadowala nikogo w klubie rola dostarczyciela punktów, a długo oczekiwane przełamanie gdzie ma nastąpić jak nie na własnym boisku?
Sobotni rywal wałbrzyszan - MKP Wołów, póki co zajmuje miejsce w dole tabeli, ale trzeba pamiętać, że w poprzednim sezonie finiszowali na trzecim miejscu, dzięki znakomitej formie w rundzie wiosennej i nieprzeciętnej skuteczności Kamila Ramiączka - najskuteczniejszego strzelca grupy wschodniej Saltex 4.ligi. Przy Ratuszowej wołowianie nie grali tragicznie, Ramiączek miał również swoje szanse, a mimo to miejscowi odnieśli rekordowo wysokie w tym sezonie zwycięstwo. Nie był to również wyjątkowy mecz gospodarzy pod względem skuteczności, gdyby Chajewski, czy Rytko mieli lepiej nastawione celowniki wygrana mogła być bardziej okazała.
Przed meczem nie popisała się oficjalna witryna klubowa Górnika, która nie zadała sobie trudu rozszyfrować skrótu nazwy rywali z Wołowa. Stąd też wstydliwa, co gorsza powielana, pomyłka  - MPK zamiast MKP. Oczywiście, jest to drobnostka, ale jak mawia klasyk: decydują detale. A tych detali, które kują w oczy na oficjalnej stronie jest więcej - od rzetelnej relacji meczowej (choćby poprawne podanie składu Górnika ze zmianami), po aktualizację poszczególnych bloków tematycznych (zdjęcia zawodników, wyniki drużyn itp.). Po faux pas w kwestii poprawnej nazwy wrocławskiej Ślęzy, teraz problem z MKP Wołów, który potwierdza, że brak w klubie z Ratuszowej świadomości, że oficjalna strona to wizytówka klubu.

czwartek, 12 października 2017

Nudny puchar

Tegoroczna edycja okręgowego Pucharu Polski w wałbrzyskim regionie nie przynosi niespodzianek. Faworyci awansują, a w ćwierćfinale zameldowały się najwyżej obecnie sklasyfikowane ekipy. O półfinał rywalizowano w dwóch terminach. W Jaworzynie Śląskiej Karolina w meczu z Polonią-Stalą Świdnica nie miała wiele do powiedzenia, a wynik 0:4 mówi wiele o tym kto dzielił i rządził w derby powiatu. Drużyna Tomasza Oleksego w trzech pucharowych meczach strzeliła aż 18 bramek! Robert Myrta z sześcioma trafieniami może poważnie myśleć o tytule najlepszego strzelca edycji 2017/18.
W Ząbkowicach Orzeł po raz drugi w tej rundzie podejmował Unię Bardo. W Sport-Track 4.lidze na początku września bezapelacyjnie wygrał 4:1, ale, że puchar rządzi się swoimi prawami, to o miejscu w półfinale decydował konkurs rzutów karnych. Lepiej wykonywali je piłkarze miejscowi (3:1). Orzeł sezon rozpoczął od remisu z Górnikiem i porażki w Gaci, ale potem zanotowali 4 zwycięstwa i 2 remisy śrubując passę bez porażki.
Z racji nie tylko obecnej pozycji w ligowej hierarchii, Lechia Dzierżoniów jest faworytem tegorocznej edycji okręgowego Pucharu Polski. 6:1 w Piławie Górnej, 8:1 w Stolcu, a w środę 5:3 w Kłodzku. We wszystkich tych trzech meczach trafiali Grzegorz Borowy (łącznie 6 goli) i Damian Niedojad (5 goli), a trener Zbigniew Soczewski głównie desygnował do gry piłkarzy, którzy w obecnym sezonie grają mało w 3.lidze lub nawet w ogóle. Więcej minut w wyjściowym składzie tym samym zalicza w Lechii wałbrzyszanin Wojciech Rzeczycki. Brak triumfu Lechii w tej edycji pucharowej będzie największą niespodzianką w okręgu wałbrzyskim.
Pojedynek AKS Strzegom z Górnikiem Wałbrzych mógł śmiało uchodzić za hitowy pojedynek ćwierćfinałów. Oba zespoły spotkały się również w ubiegłorocznej edycji pucharowej, ale na poziomie półfinału. Wówczas trzecioligowy Górnik niespodziewanie potrzebował konkursu jedenastek, by okazać się lepszym od drużyny prowadzonej przez Jarosława Krzyżanowskiego. Na rzut karny Jana Rytko celnym strzałem odpowiedział Mateusz Alwin, a w serii karnych dla miejscowych celnie strzelali A.Wasilewski, Skrypak i Durajczyk. W końcówce konkursu Jaroszewski broni strzał Sobczaka, a Alwin nie trafia w bramkę. Dla Górnika kolejno trafiali Morawski, Michalak, Tyktor i Surmaj, natomiast Bronisławskiemu nie udało się pokonać Słowika. Od tamtego meczu minęło dokładnie 7 miesięcy, a w obu ekipach doszło do gruntownych zmian. W Strzegomiu nie ma trenera Krzyżanowskiego oraz połowy z tamtego składu z niezwykle skutecznymi braćmi Wasilewskimi na czele. Skuteczny stoper Michał Skrypak (5 goli w tej rundzie) doznał kontuzji. Nowe oblicze AKS kreuje w roli trenera Robert Bubnowicz - w marcu szkoleniowiec Górnika, który wówczas prowadził obecnych zawodników strzegomskiej drużyny Kamila Sadowskiego i Marcina Morawskiego. Dodatkowo przekonał do gry w nowym zespole innego wałbrzyszanina Dominika Radziemskiego, jednego z najlepszych zawodników całej zachodniej grupy Sport-Tracka 4.ligi.  O ile potencjał AKS jest o wiele wyższy niż w poprzednim sezonie, to w Górniku dzieje się dokładnie na odwrót. Z marcowego meczu pozostali jedynie Jaroszewski, Michalak, Rytko, Młodziński, Krzymiński i Migalski, którego w środowym meczu zabrakło.
M.Sobiesierski strzelił bramkę dla Górnika, ale
podobnie jak M.Kokoszka, nie trafił rzutu karnego.
[foto:walbrzych24.com/B.Nowak]
Trener Maciej Jaworski oszczędzał również Marcina Smoczyka. Mimo, że to gospodarze uchodzili za faworyta, to gościom udało zneutralizować niezwykle groźną drugą linię. Choć najwięcej problemów stwarzał Radziemski, który jesienią ma na koncie już 8 trafień i kilka asyst. O awansie decydowały rzuty karne, w których zawiedli najbardziej doświadczeni. Wśród piłkarzy AKS pomylili się Marcinowie Morawski i Kokoszka, a także Grosiak. Z kolei wojnę nerwów wśród wałbrzyszan przegrali Niemczyk i Sobiesierski. Na bohatera meczu wyrósł Damian Jaroszewski, który obronił trzy rzuty karne. Cóż, jego partnerzy z defensywy nie oszczędzają go, bowiem w tej rundzie w ligowych meczach popularni Jogi już pięciokrotnie musiał stawać oko w oko z egzekutorem jedenastki i ani razu nie wyszedł z tej rywalizacji zwycięsko.
O ile w OZPN Wałbrzych nie ma póki co niespodzianek, to w pozostałych dolnośląskich okręgach bywa naprawdę ciekawie. W jeleniogórskim czwartoligowy Włókniarz Mirsk potrafi ulec grającej klasę niżej Stelli Lubomierz aż 0:6, Granica Bogatynia Hutnikowi Pieńsk 1:5. W OZPN Legnica czwartoligowy Orkan Szczedrzykowice ulegl Sparcie Rudna 1:2, trzecioligowe rezerwy Miedzi odpadły w Ścinawie z Odrą 0:2, a tydzień temu pucharową przygodę Górnik Złotoryja (4.liga) zakończył po porażce z KS Legnickie Pole (beniaminek kl.okręgowej) 2:3. We Wrocławiu z kolei lider 4.ligi Foto-Higiena Gać odpadła z Błękitnymi Siedlece (A klasa) 0:4, Wiwa Goszcz z KS Łozina (A klasa) 2:4, MKP Wołów z Mechanikiem Brzezina (kl.okręgowa) 2:5, który ostatnio wyrzucił za burtę Piasta Żerniki 2:0.

wtorek, 10 października 2017

Kubowicz piłkarzem września w 2.lidze!

Tygodnik Piłka Nożna jest jedyną gazetą, która nie tylko opisuje rozgrywki ligowe, ale i prowadzi różnego rodzaju klasyfikacje - asystentów, piłkarza meczu, jedenastka kolejki itp. I nie dotyczy to tylko rozgrywek ekstraklasy, ale i dwóch niższych centralnych szczebli rozgrywkowych.
Pierwszy numer miesiąca jest podsumowaniem zmagań w poprzednich czterech tygodnia. Jeśli chodzi o rozgrywki zaplecza ekstraklasy to do Drużyny Miesiąca załapał się Rafał Figiel określony jako najlepszy piłkarz Medalików. Znakomity asystent i kreator gry. Raków we wrześniu zaliczył jakościowy skok z 14 na 7.pozycję punktując najlepiej w miesiącu ze wszystkich pierwszoligowych ekip.
Odpowiednikiem częstochowian w drugiej lidze jest Siarka Tarnobrzeg, która w 5 wrześniowych ligowych meczach aż czterokrotnie wygrywała, raz remisując. Jedynie Radomiak i Wisła Puławy nie przegrały również meczów we wrześniu, ale obie drużyny wygrały... jeden mecz! Siarka we wrześniu zdobyła najwięcej, bo aż 14 bramek, druga pod względem skuteczności drużyna zdobyła o połowę mniej.O ile w wakacyjnych miesiącach tarnobrzescy piłkarze wygrali raz, cztery razy uznając wyższość rywala i raz dzieląc się punktami to we wrześniu najpierw trzykrotnie pod rząd zagrali na własnym obiekcie sięgając po komplet punktów (2:1 z ROW, 4:1 z Gwardią Koszalin, 4:0 z MKS Kluczbork). Z delegacji w Wejherowie punkt (2:2) i wreszcie 2:0 u siebie nad Błękitnymi Stargard Szczeciński. Zwyżkę formy potwierdzili w pierwszym meczu październikowym wygrywając prestiżowe derby w Stalowej Woli 2:1!
Tylko dwóch zawodników Siarki w obecnym sezonie zagrało wszystkie mecze od pierwszej do ostatniej minuty. Obok bramkarza Karola Dybowskiego jest nim wałbrzyszanin Dawid Kubowicz. Jego dyspozycję docenili dziennikarze Piłki Nożnej. Po pokonaniu spadkowicza z 1.ligi MKS Kluczbork Dawid został wybrany Piłkarzem Meczu i trafił do Jedenastki Kolejki.
Po tak udanym miesiącu wiadomo było, że również w Jedenastce Września znajdzie się miejsce dla kilku przedstawicieli tarnobrzeskiej drużyny.
Wymowny jest tytuł podsumowania: Siarka wzięła wszystko. Nie może więc dziwić fakt, że aż pięciu z nich znalazło się w zestawieniu najlepszych za cały miesiąc.
Dodatkowo Dawid Kubowicz został Piłkarzem Miesiąca, a tak opisuje go Kamil Sulej od lat obserwujący rozgrywki drugiej ligi:
29-letni obrońca ma za sobą niezwykle udany miesiąc. Defensywa Siarki w sierpniu nie była monolitem. Dowodzi tego statystyka straconych bramek - 17 we wszystkich rozgrywkach. System z trzema środkowymi obrońcami po perturbacjach zaczął jednak właściwie funkcjonować. Duża w tym zasługa Kubowicza. Zaczynał karierę w rodzinnym Wałbrzychu. Później trafił do Wisły Kraków, w której spędził pięć lat, jednak nie doczekał się debiutu w ekstraklasie. Kolejne lata spędził dryfując między I a III ligą.  Ostatnio występował w Olimpii Elbląg. Zapracował nawet na opaskę kapitana. Dosyć niespodziewanie latem zrezygnowano z jego usług, z czego skorzystała Siarka.
Dawid Kubowicz
Tarnobrzeska drużyna to zwycięzca ubiegłorocznej edycji Pro Junior System. W obecnej kadrze zaledwie trzech zawodników z całej kadry urodziło się w latach 80-tych ubiegłego wieku, co ciekawe wszyscy z rocznika 1988 i wszyscy pozyskani przed sezonem - Mateusz Broź z Warty Poznań, Kamil Radulj ze Stali Mielec i Dawid Kubowicz. Trener Włodzimierz Gąsior udanie komponuje mieszankę młodości z doświadczeniem, co daje wymierne efekty w lidze, gdzie Siarka jest szósta, ale z dwoma punktami straty do trzeciego GKS 1962 Jastrzębie Zdrój. Również w tegorocznej edycji Pro Junior System tarnobrzeżanie nie mają sobie równych - na dzień dzisiejszy zgromadzili 4116 punktów, o 722 więcej od drugiego w klasyfikacji Rozwoju Katowice.
Kto wie czy w tym sezonie Siarka nie włączy się do walki o awans?

Awans na mundial i co dalej?

Polska awansowała na rosyjski mundial z pierwszego miejsca. Adam Nawałka drugim po Kazimierzu Górskim selekcjonerem, który awansował z kadrą na dwa turnieje z rzędu. Robert Lewandowski tylko w Kopenhadze nie trafił do siatki rywali będąc pierwszoplanową postacią reprezentacji. O kapitanie powiedziano już prawie wszystko, napisano dziesiątki artykułów, kilka książek, niebawem pewnie nakręcony zostanie film. Stał się również tematem prac naukowych, a ostatnią napisał ... on sam.
W Polsce dla kibiców piłkarskich większość spraw jest zero-jedynkowych, albo coś jest białe, albo czarne, nie ma coś pomiędzy. Tak jest z drużynami klubowymi, gdy euforia po drobnych sukcesach i totalna krytyka po odpadnięciu z europejskich pucharów. Kadra obecnie jest oceniana na fali euforii po awansie. Czyli de facto po zaliczeniu pewnego etapu rywalizacji, a nie osiągnięciu wymiernego sukcesu. Wśród tej fety,której transmitująca mecz z Czarnogórą stacja telewizja oszczędziła puszczając w tym czasie reklamy, jedynie najlepszy, a zarazem najbardziej świadomy zawodnik kadry, czyli Lewandowski, trzeźwo zachowywał dystans uznając, że to tylko awans, środek to ewentualnego sukcesu.
Polska przed eliminacjami nie byli murowanymi faworytami, ale też ich prymat w grupie nie jest niespodzianką. Wiadomo, że swoje problemy mieli Duńczycy, którzy w meczu u siebie po prostu nas upokorzyli. Bez formy była Rumunia, losowana przecież z pierwszego koszyka, co potwierdza, że wszelkie rankingi można wyrzucić do kosza, bo i tak wszystko weryfikuje boisko. Biało-czerwoni rozegrali 10 meczów, ale praktycznie tylko w czterech zaprezentowali wyborną formę przez całe spotkanie. Dwumecz z Rumunami, domowa z Kazachami i wyjazdowa potyczka z Armenią musiały się podobać - wypunktowanie rywala, pewne wysokie zwycięstwa. Gorzej było w pozostałych rywalizacjach, choć w większości zwycięskich.  Dla przypomnienia:
Astana - niejaki Chiżniczenko w pojedynkę ośmiesza naszą defensywę i ze spokojnego 2:0 wywozimy z Kazachstanu remis 2:2.
Warszawa -Dania - znów nerwy po tym jak goście zweryfikowali wynik z 3:0 na 3:2 i 20 minut nerwów.
Warszawa - Armenia - goście już po dwóch kwadransach grają w dziesiątkę, a tuż po przerwie strzelają samobója. Mimo to nie dość, że wyrównują to oni mają piłkę meczową. Na szczęście w 94 minucie główką wynik ustala Lewandowski
Podgorica - Czarnogóra po przerwie goni wynik i oprócz wyrównania mają kolejne szanse na bramki. Tym razem w roli męża opatrznościowego wystąpił Łukasz Piszczek i komplet punktów pojechał nad Wisłę.
Wreszcie ostatni mecz w Warszawie - 2:0, 2:2 i dramat gości, bo najpierw "wielbłąd" Mijuskovića wykorzystany z zimną krwią przez Lewandowskiego, a chwilę potem mocne wstrzelenie w pole bramkowe piłki przez Błaszczykowskiego kończy się samobóje Stojkovića.
Sceptycy zauważą, że w większości meczów Polska nie potrafią spokojnie utrzymać przewagi, sama prosi się o kłopoty. Obok fantastycznej gry skrzydłami nagle zdarzają się szkolne błędy. Optymiści zauważą polot w ofensywie i skuteczną grę pod bramką rywala. Każda strona ma oczywiście rację, ale...
No właśnie "ale". Zanim postawione zostaną pomniki Adamowi Nawałce, zanim oceniać będziemy po grudniowym losowaniu szanse na rosyjskim czempionacie warto wrzucić kamyczek do biało-czerwonego ogródka.
O Robercie Lewandowskim nie ma sensu się rozpisywać. Totalny gigant, którego rola jest nie do przecenienia. W ostatnim czasie do swojego zabójczego repertuaru dodać należy rzuty wolne. Kto spośród jego partnerów zrobił podobny postęp?Gdyby zabrakło napastnika z Monachium potencjał kadry maleje drastycznie. W porównaniu z poprzednimi eliminacjami mecze o awans na turniej nie wyłoniły żadnego nowego bohatera. Owszem swoje znakomite chwile mieli Piszczek, Grosicki, Błaszczykowski, ale czy tych zawodników nie znamy od lat? Za kilka miesięcy będziemy pasjonować się powołaniami na mistrzostwa, a problemy od dłuższego czasu są takie same.
O obsadę bramkarza możemy być spokojni i wątpliwe, by w ciągu najbliższych miesięcy ktoś zagroził duetowi Fabiański - Szczęsny. Nie wiadomo na jakiej podstawie powoływany jest Tytoń, który od kilku lat nie ma pewnej sytuacji w klubie.
W obronie wciąż drżeć będziemy o obsadę lewej flanki. Przed EURO odkryciem został Jędrzejczyk, który we Francji zdał egzamin, ale ostatnie miesiące już po powrocie do Legii to forma co najwyżej ligowa, nie mówiąc o reprezentacyjnej. Nie daje gwarancji Rybus, więc nadzieją staje się Bereszyński, który 12 miesięcy temu był przymierzany jako zmiennik Piszczka po przeciwnej stronie. Na środku nic nie zanosi się na wygryzienie duetu Pazdan - Glik. Ten pierwszy gra w kadrze lepiej niż w klubie, a Kamil wręcz przeciwnie. Nie są taką ostoją jak we Francji. Znamienite, że Polska w eliminacjach straciła aż 14 bramek - najwięcej z drużyn, które uzyskały awans ze Starego Kontynentu! Dobry PR nieco przysłania rzeczywisty obraz, a niektórzy jeszcze kupią hasła typu Pazdan minister obrony, czy to nie błąd Glika a błąd murawy. Na swoją szansę będą czekać młodzi Kędziora, Bednarek czy niespodziewanie najbardziej uniwersalny defensor, czyli Cionek.
Wśród pomocników są pewniacy, ale podczas eliminacji żaden z nich nie zaprezentował stałego dobrego poziomu. Najwięcej zachwytu przysparzała gra skrzydłowych - w końcówce kapitalne partie rozgrywał Błaszczykowski, ale wcześniej miał wiele przestojów. Podobnie jak Grosicki, którego szarże wypromowały do ligi angielskiej, ale często długo niewidoczny podczas meczu, w ogóle nie wspierający partnerów w defensywie. Trochę postraszyli skrzydłowych Peszko czy Makuszewski, choć ten pierwszy daleko jest od reprezentacyjnej formy. Na środku Krychowiak - Mączyński - Zieliński. Całe trio gdy jest w formie może być wizytówką kadry, ale wiadomo, że Krychowiak miał problemy w Paryżu i na miarę oczekiwań tak naprawdę dopiero w ostatnich meczach zagrał. Mączyński udanie pokazał się przeciwko Rumunom, gdzie rozegrał najlepsze w kadrze 3 kwadranse. Ich niedostatki w ofensywie ma zniwelować Zieliński, który mimo udziału we wszystkich meczach, to tak naprawdę jedynie przeciwko Czarnogórcom zagrał na miarę dużego talentu. Postrzegany przez pryzmat formy reprezentowanej w Serie A stał się ulubieńcem Jana Tomaszewskiego i popularny Zielu niewiadomo jak dobrze by zagrał, zawsze będzie przez niego krytykowany.
Zawiódł w eliminacjach Linetty, z kręgu zainteresowań wypadł Kapustka, pojawił się na krótko w kadrze Wszołek, Góralski.
W ataku głównie kadra grała z jednym napastnikiem, gdy zdrów był Milik, wówczas przechodziliśmy na system 1-4-4-2. Gdy ponownie Arek doznał kontuzji swojej szansy nie otrzymali ani Teodorczyk ani Wilczek, co również świadczy o ich raczej skromnej przydatności do kadry.
Polska awansowała po raz drugi z rzędu na wielki turniej. Kadra Nawałki jednak nie robi postępów, bo jest łatwa do rozszyfrowania, co uwydatnił mecz z Danią w Kopenhadze. Wiadomo, że losowanie może przydzielić zespoły teoretycznie słabsze, które ewentualnie nabiorą się na Turbogrosika, przerzuty z głębi defensywy Krychowiaka, szarże prawą stroną dwóch przyjaciół Piszczka z Błaszczykowskim, ale tak naprawdę każdy przeciwnik będzie starał się zneutralizować grę Lewandowskiego. Kampania kadry 2016-17 nie wykreowała żadnej nadziei jaką był swego czasu Kapustka,bohaterów rodem z Dublinu (Peszko) czy Narodowego (Mila). Selekcjoner znany jest z przywiązania do nazwisk i w godzinie próby korzystał ze sprawdzonych wojowników. Tyle, że ci wojownicy są coraz starsi, niekoniecznie coraz lepsi, zmienników na horyzoncie nie widać. Owszem są młodzi, którzy skompromitowali się podczas polskiego młodzieżowego EURO. Ale gdy Linetty nie daje gwarancji solidnej postawy w środku pola, to czy można zaufać Kownackiemu czy Bednarkowi?
Póki co trwa festiwal błogiego wychwalania białoczerwonych, wiadomo, że Adam Nawałka zostanie trenerem roku. Kto wie, może jego kadra ogłoszona zostanie drużyną roku. Ale rozpalonym głowom zaleca się lód i trzeźwiejsze spojrzenie na potencjał obecnej kadry.

wtorek, 3 października 2017

Porażka z rezerwami Śląska

Terminarz grupy wschodniej Sport Track IV ligi wylosował pojedynek dwóch spadkowiczów dokładnie w połowie zmagań I rundy. Przed sezonem niejako z urzędu można byłoby stawiać zespoły rezerw Śląska i Górnika Wałbrzych w gronie faworytów rozgrywek. Obie ekipy mają jednak swoje problemy - wałbrzyszanie wciąż w ogromnym dołku organizacyjnym, kadra na pewno nie na miarę oczekiwań kibiców, w lidze mimo porażki w Marcinkowicach drużyna prowadzona przez Macieja Jaworskiego najlepszym w tabeli ustępowała jedynie bilansem bramkowym. Wrocławianie z kolei grają najmłodszym składem w całej lidze. Co prawda na tym poziomie nie obowiązuje przymus występowania młodzieżowców, ale dolnośląska edycja Junior Pro, która nagrodzi zespół korzystający w największym wymiarze z młodych graczy, ma praktycznie już znanego triumfatora. W wałbrzyskim meczu Śląsk II w meczowej kadrze miał zaledwie jednego zawodnika (Karol Danielik rocznik 1994), który nie spełnia wymogów wiekowych młodzieżowca! W bieżącym sezonie wrocławski zespół prowadzi Tomasz Horwat odnoszący w przeszłości sukcesy z juniorami FC Wrocław Academy. Zresztą kilku dawnych jego podopiecznych ponownie prowadzi przy Oporowskiej.
Rezerwy Śląska sezon rozpoczęły od falstartu przegrywając w Świdnicy 0:2, ale w pozostałych spotkaniach już nie stracili bramki, a jedynie MKP Wołów udało się wyrwać bezbramkowy remis. Biorąc pod uwagę fakt, że wałbrzyszanie w ŻADNYM meczu nie potrafili zachować czystego konta, można było śmiało obstawiać zdobycz bramkową gości. Za to w zespole wrocławskim odpowiada Adrian Łyszczarz, który w 7 meczach sześciokrotnie wpisywał się na listę strzelców. Najskuteczniejszy strzelec FC Academy trafił do Śląska z łatką ulepszonej wersji ... Michała Bartkowiaka, który zresztą oglądał niedzielny mecz. 18-latek zadebiutował w ubiegłym sezonie w ekstraklasie zaliczając dwa mecze, a swój dorobek podwoił w obecnej kampanii. Niestety, o ile ubiegłosezonowe występy zakończyły się wygranymi WKS, to w obecnej rundzie zaliczył fatalną interwencję w Gdyni, gdzie po jego błędzie Michał Nalepa ustalił wynik na 2:0 dla Arki, a w Gliwicach mecz zakończył się remisem. Oprócz stałego kontaktu z ekstraklasową drużyną monitorowany jest przez trenerów związkowych, w ub. roku grał dla kadry U-18. Biorąc pod uwagę, że u gospodarzy występuje czołowy snajper ligi Dariusz Michalak to śmiało można było oglądać pojedynek Górnika ze Śląskiem II przez pryzmat rywalizacji obu zawodników.
Początek niedzielnego meczu mógł zadowolić najwybredniejszych koneserów, bowiem tempo, walka w pierwszych 10-15 minutach była wręcz imponująca. Górnik atakował rywala już na jego połowie, próbował uderzeń z dystansu, a młody zespół z Wrocławia dobrze operował piłką próbując zaskoczyć miejscowych prostopadłymi zagraniami. W 17 minucie wydawało się, że trybuny Stadionu 1000-lecia będą miały powody do radości. Damian Chajewski zauważył wysuniętego z bramki Aleksandra Sobczaka i lobem próbował zaskoczyć bramkarza rywali. Sobczakowi udało się wybić piłkę na poprzeczkę, a dobitka Dariusza Michalaka wylądowała na słupku. Najlepszą okazję wałbrzyszan w tym meczu można oglądnąć na portalu dolfutbol.pl, choć i tam pomylono Michalaka ze Słapkiem. Również inne media podawały błędnych autorów tej akcji opierając się na relacji red. Skiby.
Z czasem gra przeniosła się na połowę gospodarzy i prawdę powiedziawszy, gdyby goście mieli w swoich szeregach bardziej doświadczonych zawodników dramat Górnika mógłby nastąpić o wiele szybciej. Znów wałbrzyscy defensorzy zafundowali rywalom prawdziwą autostradę na prawym skrzydle. Na całe szczęście, że partnerzy nie zauważali niepilnowanego Jakuba Kierkiewicza, który kilkakrotnie znajdował się w idealnej sytuacji. Aż dziw, że na to nie reagował Maciej Jaworski. Mimo to wrocławianom udało się szybko rozstrzygnąć losy meczu. Łyszczarz przymierzył z 25 metrów, Jaroszewski nie sięgnął piłki i było 0:1. Nie jest prawdą to co pisze Słowo Sportowe czy Skibasport.pl, że popularny Jogi nawet nie interweniował. Sześć minut później ładna akcja gości i Mateusz Czerwiński zdobywa drugiego gola zamykając praktycznie mecz. W tym okresie wałbrzyszanie byli bezradni. Zamiast pobudzenia, walki o kontaktową bramkę głupotą wykazał się Mateusz Krzymiński, który w niegroźnej sytuacji, przy linii bramkowej z powierzchni boiska wykosił wspomnianego Kierkiewicza. Decyzja sędziego mogła być tylko jedna - czerwona kartka. Krzymiński już w Goszczu mógł wylecieć z boiska, a w niedzielę nie dość, że nie popisał się w defensywie to bezmyślnie osłabił zespół nie tylko w meczu z liderem, ale na najbliższe mecze.
Bohater negatywny - Krzymiński (z lewej ) i pozytywny 
- Łyszczarz (przy piłce)
[foto:Aneta Serafin]
Na drugą połowę nie wyszedł odmieniony Górnik, choć kibice zapewne chcieliby powtórki z przedpołudniowej rywalizacji rezerw w Piotrowicach Świdnickich. Górnik II do przerwy przegrywał również 0:2, grał w osłabieniu po czerwonej kartce dla Mateusza Biskupa, ale młodzież (Zaremba, Wiśniewski) wspomagana doświadczeniem (dwie bramki Mrowca!) odmieniła losy meczu ostatecznie wygrywając 4:2! Ale to miało miejsce w B klasie, natomiast wrocławianie umiejętnie kontrolowali wydarzenia na boisku, gdzie osłabiony Górnik po prostu nie miał ofensywnych argumentów. Problem z napastnikiem w zespole istnieje od wielu miesięcy, dodatkowo nie ma co liczyć na skrzydła, a niewidoczna była również druga linia. Jan Rytko zobaczył 4.kartkę wykluczającą go z najbliższego meczu w Bielawie i już grał bardziej ostrożnie, słusznie zmieniony tuż po przerwie. Chajewski w pojedynkę w środku nie mógł wiele zdziałać, chaotycznie grał Niemczyk, ponadto brakowało jednego zawodnika. Pojawił się na murawie Migalski, ale prócz jednego, dwóch zrywów dał się zapamiętać z ostrej gry. W końcówce meczu miejscowych od wyższej porażki uratował pięknymi paradami Jaroszewski, a gości mogli skarcić w ostatnich minutach Paweł Tobiasz czy Denis Dec.
Porażka 0:2 jest jak najbardziej zasłużona i chyba pokazała wielu w jakim obecnie miejscu znajduje się wałbrzyski zespół. Oczywiście zwycięstwa z Wiwą, Karoliną są wręcz obowiązkiem dla Górnika, ale przy dobrze zorganizowanym, grającym techniczny futbol zespołem mogą być problemy. Ponadto wielkiego manewru nie daje wąska personalnie ławka rezerwowych. W najbliższym meczu zabraknie Krzymińskiego i Rytko,a rywalem będzie zmotywowana Bielawianka z Brazylijczykami Hernanim, Robsonem, Marcosem, Lucasem, Koreańczykiem Lee Chansolem, a także Tycem i Prokopem, którzy kilka lat temu byli testowani przez wałbrzyski zespół.