wtorek, 22 września 2015

Memoriały, święta

W tym roku najstarsze dolnośląskie kluby obchodzą swoje 70-te urodziny. We Wrocławiu świętuje Ślęza, która dumnie w nazwie ma rzymską jedynkę przy K.S. upamiętniającą pierwszeństwo w tworzeniu. Jednym z punktów uroczystości był weekendowy I Memoriał im. Stanisława Świerka. Znakomity szkoleniowiec odszedł od nas w 2004 roku, a był jednym z najbardziej uznanych szkoleniowców na Dolnym Śląsku. Wrocławskiego jubilata reprezentował jako piłkarz, a później wielokrotnie jako szkoleniowiec, doprowadzając do największego sukcesu w historii klubu - 3.miejsca na zapleczu ekstraklasy w 1993 roku. Ma udział w mistrzostwie i wicemistrzostwie Zagłębia Lubin, również medal srebrny założył na szyi gdy prowadził Widzew Łódź. W Wałbrzychu wprowadził Górnika do 2.ligi w 1976 roku, a potem prowadził go w ekstraklasie w 1986 roku.
Oldboje Górnika na Memoriale S.Świerka
W turnieju oldbojów wystąpiły ekipy Śląska, Ślęzy,Zagłębia i Górnika. Najlepsi okazali się wojskowi, których akurat Świerk wprowadził swego czasu do ekstraklasy. Tomasz Moskal, który akurat u Niego debiutował został królem strzelców turnieju z 7 bramkami, z czego aż 3 strzelił Ryszardowi Walusiakowi. Górnik po remisie z Lubinem 1:1, przegrał nie tylko ze Śląskiem (0:7), ale i Ślęzą (3:4). W tej zabawie, bo przecież o to chodziło, wystąpiło wielu znakomitych zawodników. Wałbrzyszan reprezentowali: Ryszard Walusiak, Andrzej Dębski, Piotr Borek, Ryszard Wysocki, Włodzimierz Ciołek, Euzebiusz Wojdat, Jarosław Szymańczak, Krzysztof Truszczyński, Mirosław Kalka, Marek Piwko, Jacek Oleksyn, a także Grzegorz Kowalski, Gerard Sobek i Zbigniew Wójcik, którzy w turnieju również grali w barwach Ślęzy Wrocław.
W Świdnicy z kolei urodziny obchodziła Polonia. Oprócz ligowego meczu z Górnikiem była Gala Sportowa "Spotkanie pokoleń", turnieje, prezentacje, festyn, korowód, turnieje tenisowe i siatkarski,pokazowe walki bokserskie. Były medale i znakomici goście, gdzie przedwyborczy okres wykorzystali parlamentarzyści z pochodzącym z Wałbrzycha wicepremier, minister MON Tomasz Semoniak. Ciekawym wydarzeniem był pojedynek starszego pokolenia Polonistów z młodszymi kolegami, w którym górą byli ci pierwsi (5:2).Na boisku pokazał się m.in. Remigiusz Jezierski, wzięty komentator canal +,który na boisku (na zdjęciu z Wojciechem Szubą) nie rozstawał się z...mikrofonem.
W następnym roku w Wałbrzychu będą okrągłe urodziny największych klubów.Poprzeczka przez sąsiada została zawieszona wysoko, czy podobne atrakcje będą czekać wałbrzyszan podczas jubileuszu np. Górnika ???
Tymczasem w Wałbrzychu rozegrano I Memoriał Michela Nykiela. Zawodnik Górnika i Zagłębia Wałbrzych w ub.roku tragicznie zginął w Egipcie i postanowiono zorganizować ku jego pamięci turniej piłkarski o Puchar Przewodniczącego Komisji Sportu, Turystyki i Promocji Miasta Wałbrzycha. Michel był lubianym nauczycielem, samorządowcem. Wśród organizatorów festynu w zespole szkół przy ul. 11 Listopada byli nie tylko nauczyciele, samorządowcy, ale i AZS Wałbrzych i Górnik Wałbrzych. W spotkaniu samorządowców z wałbrzyskimi ligowcami wystąpili m.in. bracia Michalakowie, Surmaj,Oświęcimka,a także Orzech w roli bramkarza, a Jaroszewski w roli napastnika.
Wałbrzyski Górnik powoli "wychodzi" w miasto, gości w szkołach, przedszkolach, festynach. Miejmy nadzieję, że nadejdą jeszcze dla klubu takie czasy sukcesów i popularności, w jakich brał udział w barwach biało-niebieskich Michel Nykiel.

niedziela, 20 września 2015

W Świdnicy wreszcie wyjazdowe zwycięstwo

Po długich 15 miesiącach Górnik Wałbrzych wreszcie wraca z wyjazdowego ligowego meczu z kompletem punktów. Świdnica to najbliższy z możliwych wyjazdów, ale przeszłość pokazała, że mecz przyjaźni na trybunach nie musi być koniecznie taki sam na murawie. Doskonałym przykładem był ostatni pojedynek obu ekip w 3.lidze w czerwcu 2010 roku, kiedy spodziewano się triumfu gości przybliżającego wydatnie ich do awansu, a tymczasem po twardej grze skończyło się bezbramkowym remisem. Po tamtym spotkaniu, co niektórzy świdniccy zawodnicy musieli salwować się ucieczką przed szalikowcami. Tamten mecz z autopsji wśród miejscowych pamiętał jedynie doświadczony 33-letni obrońca Mirosław Marszałek,który w międzyczasie zaliczył grę w Bielawie, Strzegomiu i Żarowie, a w Górniku ponownie trenerem jest Robert Bubnowicz, a po murawie biegają bracia Michalakowie oraz duet Rytko-Morawski, który jeszcze w czerwcu reprezentował barwy świdnickiego klubu.
W Świdnicy mecz ligowy był jednym z punktów obchodów 70-lecia MKS Polonii. Mecz oglądali m.in. prezes DZPN Andrzej Padewski w towarzystwie prezesa wałbrzyskiego OZPN - Dariusza Stachurskiego. W piękne słoneczne popołudnie na świdnicki stadion przyszło kilkuset widzów, wśród których bodaj połowa przyjechała z Wałbrzycha.
Trener gospodarzy Marcin Dymkowski pracę w nowym klubie rozpoczął od 3 meczach bez przegranej, w tym dramatycznie wygrany mecz z Budowlanymi Lubsko 3:2. Potem przyszły 3 porażki, a humory poprawiło zwycięstwo 3:0 w Rzepinie. W środę w okręgowym PP świdniczanie dopiero w rzutach karnych wykazali wyższość nad A-klasową Klubokawiarnią Roztocznik. Cichym bohaterem pucharowego meczu był Amin Sitou, który w lidze przegrywa rywalizację z Bartłomiejem Kotem. W Polonii-Stali zabrakło podstawowej pary stoperów Michał Sudoł - Patryk Salamon, a także wychowanka wałbrzyskiego klubu Pawła Tobiasza. Kontuzje tych zawodników mocno ograniczają potencjał świdniczan. Robert Bubnowicz postawił na sprawdzony zestaw personalny nie mogąc liczyć jedynie na kontuzjowanego Dominika Radziemskiego.
Mecz nie stał na wysokim poziomie, praktycznie pierwsza groźna akcja gości przyniosła im bramkę. Z rzutu wolnego dośrodkował Michał Oświęcimka, Bartosz Tyktor z kilkunastu metrów uderzył głową w przeciwległy róg bramki a nie grzeszący wysokim wzrostem Bartłomiej Kot nie sięgnął piłki, którą musiał wyjąć z siatki. Świdniccy kibice zatęsknili w tym momencie za Sudołem czy Salomonem, którzy zapewne byliby w tym momencie odpowiedzialni za krycie groźnego przy stałych fragmentach gry Tyktora.  Kilkanaście minut później Górnik powinien "zamknąć" mecz - najpierw kapitalny rajd przeprowadził Mateusz Sawicki, który minął kilku przeciwnika, ograł bramkarza i wyrzucony pod końcową linię, nie mając odpowiedniego wsparcia zdecydował się na strzał, który wybił Rafał Luber. Kilkadziesiąt sekund później po zagraniu głową Jana Rytko piłka niespodziewanie przeleciała nad świdnicką defensywą i Marcin Orłowski z kilkunastu metrów huknął niecelnie. Z pewnością przy obecności wspomnianych wcześniej stoperów miejscowi nie dopuściliby, aby piłka przeleciała bezkarnie przez formację obronną. Zagrywającym był Rytko i było to jedno z nielicznych udanych zagrań Janka. Robert Bubnowicz szuka mu optymalnej pozycji na boisku, ale z wysokości trybun wydaje się to na uszczęśliwianie na siłę. Rytko niewiele zespołowi dawał w środku pola, gdzie rządzi duet Marcin Morawski - Michał Oświęcimka, sobotni mecz rozpoczął na prawej obronie, by po przerwie na uzupełnienie płynów przejść na lewą stronę. Czym była podyktowana ta roszada z Dariuszem Michalakiem? Trudno dociec, bo o ile młodszy z Michalaków radzi sobie na każdej pozycji w defensywie, to u Rytko raziło przekładanie piłki z lewej na prawą nogę.
Bubnowiczowi trzeba jednak oddać, że trzeźwo ocenił wydarzenia boiskowe w drugiej odsłonie i zdjął z boiska zagrożonych ewentualnym wykluczeniem Sebastiana Surmaja i Mateusza Sawickiego, o których trudno powiedzieć, że prezentowali się wówczas słabiej. Za Kakę pojawił się Mateusz Krzymiński, po którego dośrodkowaniu (a nie Grzegorza Michalaka jak podają wałbrzyskie media) jeden z najniższych na boisku głową zdobywa gola. Mowa o Michale Oświęcimce, który próbował swych sił w uderzeniach z dystansu. W drugiej odsłonie bliski uzyskania gola byli Damian Migalski i Marcin Orłowski, ale zabrakło precyzji, by pokonać dobrze ustawionego Bartłomieja Kota. Wałbrzyski kapitan zdaniem szkoleniowca gospodarzy był najlepszym zawodnikiem gości, ale prawdę powiedziawszy wybór taki jest nieco krzywdzący dla innych graczy biało-niebieskich. Zasługą Orła jest fakt, że to na nim czerwone kartki wyłapali Rafał Luber i Michał Morawski. Lubera na minę wsadził zresztą złym wyrzutem Kot. Orłowskiego kilkakrotnie szybkie kontry partnerów zastały, gdy był on w środkowym kole, wykonuje on tytaniczną pracę przy stałych fragmentach gry pod bramką Jarosińskiego, ale jako środkowy napastnik raczej powinien krążyć na szpicy niż na środku boiska. Bartosz Tyktor strzelił ładną bramkę, siał popłoch wśród przeciwników przy stałych fragmentach gry, a o odbioru piłki powinni się uczyć pozostali gracze z defensywy. Występ w Świdnicy przeciwko niezbyt wymagającym rywalom był w wykonaniu Bartka prawie bezbłędny i nie zmieni to rzekomy faul, po którym Jehor Tarnow zdobył honorowego gola. Piękne uderzenie Ukraińca nieco przykryło decyzję arbitra Paska o odgwizdaniu rzutu wolnego, ale gdyby w tym momencie było tylko jednobramkowe prowadzenie wałbrzyszan?
W czerwcu jeszcze trener świdniczan, a dziś ich
boiskowy rywal, czyli Marcin Morawski.
Bardzo dobre zawody rozegrał były szkoleniowiec świdniczan Marcin Morawski, który zaliczył sporo udanych wślizgów, umiejętnie regulował tempo gry, a po jego grze nie widać zaawansowanego wieku. Czego nie można powiedzieć w przypadku stopera gospodarzy Marszałka, którego kilkakrotnie zakręcił Damian Migalski. Wałbrzyski młodzieżowiec zdobywa niezbędne doświadczenie i widać wyraźnie, że nabiera pewności i robi postępy. Szkoda, że Robert Bubnowicz tak mało czasu na pokazanie się dał Maksymowi Tatuśko, który w meczu z Bystrzycą strzelił piękną bramkę.
W Polonii - Stali zagrali gracze doskonale znani w Wałbrzychu. Sławomir Truszczyński w tym sezonie, u trenera Dymkowskiego gra regularnie, co nie zdarzało mu się za często w ubiegłym sezonie. Mateusz Jaros dwa razy starał się o angaż w drugoligowym Górniku, w sobotę grał w defensywie i podobnie jak Truszczyński jr niczym szczególnym nie wyróżnił się. O ile wspomniana dwójka nie zagrała w Górniku, to Wojciech Szuba w sezonie 2013/14 był podstawowym młodzieżowcem w drużynie z Ratuszowej. Do gry w drugiej lidze miano wiele zastrzeżeń, a i w obecnym sezonie prezentuje się jeszcze gorzej. W sobotę zagrał od pierwszego gwizdka arbitra, ale był jednym z najsłabszych na boisku.
Najlepszym zawodnikiem świdniczan zdaniem Roberta Bubnowicza był ukraiński zawodnik Jehor Tarnow, który w tym sezonie strzelił 4 bramki. On jako jedyny stanowił realne zagrożenie dla wałbrzyskiej bramki. Uderzenie z rzutu wolnego w doliczonym czasie gry było popisowe - piłka po odbiciu się od słupka wylądowała w bramce bezradnego Kamila Jarosińskiego. Może warto w Wałbrzychu przyjrzeć się temu zawodnikowi, który mógłby odciążyć nieco Orłowskiego w ofensywie?
Plan założony przez wałbrzyszan przed spotkaniem ze Stilonem - 4 kolejne wygrane jest na wyciągnięcie ręki. Trzy punkty w Świdnicy spowodowały, że do niedzielnych hitowych meczów w Legnicy i Wrocławiu kilkanaście godzin Górnik zasiadał na fotelu lidera. Budowlani Lubsko nie powinni być poważniejszą przeszkodą, ale trudno oczekiwać fajerwerków strzeleckich, takich jakie są udziałem rezerw Miedzi (10:0 właśnie z beniaminkiem z Lubska) czy Zagłębia II (11:0 z Bystrzycą). Chyba, że po przełamaniu fatum wyjazdowego zostanie pokonany również impas skuteczności.

czwartek, 17 września 2015

Młodzieżowa Liga Mistrzów

W tym roku UEFA postanowiła nieco zmodyfikować formułę rozgrywek Młodzieżowej Ligi Mistrzów, czyli UEFA Youth League.
Dotychczasową liczbę drużyn (32) podwojono i oprócz młodzieżowych ekip uczestników Ligi Mistrzów zagrają kolejne 32 drużyny – mistrzowie krajowych rozgrywek młodzieżowych z 32 najwyżej sklasyfikowanych federacji w rankingu UEFA.
Legia Warszawa, zwycięzca Centralnej Ligi Juniorów co jednoznaczne było ze zdobyciem tytułu mistrza Polski juniorów, w pierwszej rundzie zagra z bułgarskim Liteksem Łowecz. Pierwszy mecz z Liteksem 30 września na wyjeździe, rewanż odbędzie się 21 października w Warszawie
Jeśli wygra, to w drugiej fazie zmierzy się ze zwycięzcą pary Saburtalo (Gruzja) - FC Midtjylland (Dania).
Legia do rozgrywek mogła zgłosić 40 piłkarzy. Co najmniej 37 z nich musi być urodzonych w rocznikach 1997 i młodszych. UEFA dopuszcza trzech piłkarzy z roku 1996.
W tej historycznej debiutanckiej rywalizacji szansę gry dostają
Bramkarze: Maciej Bąbel (1998, wych. KSZO), Józef Burta (1999, wych.Pogoni Siedlce), Radosław Majecki (1999, wych.KSZO), Tomasz Wróblewski (1999, wych.Znicz Pruszków)
Obrońcy: Mateusz Bondarenko (1999, wych. Budowlanych Lubsko), Adrian Gapczyński (1997, wych.Agrykoli Warszawa), Mateusz Hołownia (1998, wych. Niwa Łomazy), Patryk Klimala (1998, wych. Lechii Dzierżoniów), Przemysław Majewski(1998, wych Legii), Rafał Makowski (1996, wych.Legii), Arkadiusz Najemski (1996,wych.Legii), Maciej Ostrowski (1998,wych.Lecha Rypin), Kacper Pietrzyk (1999,wych.Broni Radom), Bartosz Skowron (1997, wych. Akademii Piłkarskiej Władysława Żmudy), Marcel Stec (1998, wych.Polonii Przemyśl), Jakub Szrek (1997, wych. UKP Zielona Góra), Wiktor Wiszorowski (1998,wych. Legii), Mateusz Żyro (1998,wych. Legii).
Pomocnicy: Grzegorz Aftyka (1998 wych.Energetyka Gryfino), Robert Bartczak (1996, wych. Lidera Włocławek), Piotr Cichocki (1998, wych. Nadnarwianki Pułtusk), Patryk Czarnowski (1998, wych.Żyrardowianki), Aleksander Karbowiak (1997, wych. Gwardii Koszalin), Filip Karbowy (1997, wych. Olo Władysławów), Miłosz Kozak (1997, wych.Kanii Gostyń), Mateusz Leleno (1998, wych. Legii), Adrian Małachowski (1998, wych. Zawiszy Bydgoszcz), Olaf Martynek (1998, wych. Legii), Konrad Michalak (1997, wych. Czarnych Żagań), Wiktor Sobczyk (1998, wych. SMS Włocławek), Dawid Szałas (1999, wych.Korony Kielce), Miłosz Szczepański (1998, wych. Dunajca Nowy Sącz), Sebastian Szymański (1999, wych. TOP-54 Biała Podlaska), Michał Trąbka (1997, wych. Gwiazdy Ruda Śląska), Bartłomiej Urbański (1998, wych.Nadstalu Krzaki Czaplinkowskie), Aleksander Waniek (1998, wych. GKP Targówek Warszawa).
Napastnicy: Mikołaj Napora (1998, wych.Legii), Tomasz Nawotka (1997, wych. Concordii Elbląg), Adam Ryczkowski (1997, wych. Miedzianki Miedzna), Eryk Więdłocha (1997, wych. KS Ursynów).
Jak widać potęga stołecznej akademii polega na znakomitym skautingu, wyszukiwaniu utalentowanych zawodników z całej Polski. Na Dolnym Śląsku będziemy przyglądać się postępom "Diabła", czyli Patryka Klimali. 17-letni obrońca do Legii trafił z dzierżoniowskiej Lechii. Czemu nie gra w Lubinie czy Wrocławiu?
Z grona zgłoszonych zawodników w I drużynie w lidze zagrali już Ryczkowski, Bartczak, Makowski. Większość z tych chłopaków grała w różnych rocznikach z Białym Orłem na piersi. Warto zapamiętać te zestawienie i wrócić do niego za trzy, pięć czy dziesięć lat i zobaczyć ilu z nich przebiło się w dorosłym futbolu.

poniedziałek, 14 września 2015

Oleksy bohaterem WDŚ

WDŚ, czyli Wielkie Derby Śląska elektryzują kibiców Ruchu Chorzów i Górnika Zabrze od lat. Swego czasu pojedynki tych drużyn decydowały o losach mistrzowskiego tytułu, mecze na Stadionie Śląskim gromadziły ponad 40 tysięcy. W ostatnim czasie brakuje nie tylko dużej, oprócz oczywistego prestiżu, ligowej stawki ale i otoczki z kilkudziesięcioma tysiącami fanów. Niebiescy grają na jednym z najbardziej,obok Pogoni Szczecin, archaicznym obiekcie w ekstraklasie, a w Zabrzu budowa stadionu dopiero dobiega końca. Ponadto nie dopuszczono do obecności zabrskich kibiców w Chorzowie. Mimo to, że rywalizacja Ruchu z Górnikiem zawsze wywołuje w regionie spore emocje. Przez najbliższy czas wysoko głowy uniesione będą mieli sympatycy chorzowian, bowiem na stadionie przy ul. Cichej triumfowali gospodarze. Skromne zwycięstwo 1:0 zapewnił były junior wałbrzyskiego klubu Paweł Oleksy, dla którego jest to dopiero drugie trafienie w ekstraklasie. Wcześniej strzelił gola w barwach Piasta Gliwice.
Paweł Oleksy przed chwilą pokonał bramkarza Górnika.
Od rundy wiosennej Olo zakłada koszulkę z popularną eRką na piersi. W tym sezonie przez pierwsze 5 kolejek wybiegał w podstawowym składzie, ale po porażce w Białymstoku usiadł na ławce kosztem Marka Szyndrowskiego. Pojawienie się, pochodzącego z Borówna obrońcy w wyjściowej jedenastce na mecz z Zabrzem niektórzy mogli odebrać jako małą niespodziankę, ale komentatorzy canal plus wszystko zrzucili na trenerski nos Waldemara Fornalika. Po nieco przypadkowej akcji Paweł uprzedził rywala i z najbliższej odległości wepchnął piłkę do bramki. Jak się okazało było to jedyne trafienie meczu, Ruch wygrał i po niedzielnych meczach znalazł się na trzecim miejscu!
We wrocławskim Śląsku zabrakło natomiast w meczowej kadrze Michała Bartkowiaka, który w tym samym czasie produkował się w rezerwach, gdzie strzelił bramkę Budowlanym Lubsko.
W pierwszej lidze teoretycznie w kadrach figurują trzy nazwiska byłych graczy Górnika Wałbrzych, a najbliżej gry jest jedynie rodowity wałbrzyszanin Bartosz Biel. W Wigrach Suwałki po kontuzji odniesionej zresztą w rodzinnym mieście w pucharowym meczu, pełni rolę zmiennika. Po 5 wejściach z ławki w miejsce Łukasza Monety, ostatni mecz Bartek oglądał tylko z ławki. Damian Lenkiewicz został zgłoszony przez Miedź Legnica do 1.ligi, ale do tej pory ani razu nie znalazł się w meczowej kadrze, regularnie bywa z kolei w 3.ligowych rezerwach, gdzie nie ma miejsca w wyjściowej jedenastce. W ostatnim meczu z KP Brzeg Dolny nie podniósł się z ławki rezerwowych, a w poprzednich meczach pokazywał się w roli zmiennika. Najlepiej wyszło mu w spotkaniu z Budowlanymi Lubsko (10:0), gdzie do bramki dorzucił dwie asysty. Z kolei Krystian Stolarczyk w GKS Bełchatów najpierw pełnił rolę rezerwowego w 1.lidze, a od kilku tygodniu brakuje go w kadrze meczowej. W czwartoligowych rezerwach z kolei gra pełne mecze, a GKS II przewodzi stawce, gdzie głównego faworyta upatruje się w odradzającym się Widzewie Łódź.
W drugiej lidze dobrze radzi sobie z Rakowem Częstochowa Rafał Figiel, który jest podstawowym zawodnikiem. Taką pozycję również posiadał Dominik Bronisławski, który po odniesieniu urazu nie doszedł jeszcze do formy, by grać nawet w rezerwach.
W Polonii Bytom zaczął wybiegać w podstawowym składzie Kamil Mańkowski, ale próżno szukać go na liście strzelców. W 7 meczach zobaczył już 3 żółte kartki, a jego zespół na chwilę obecną zamyka ligową stawkę.
W trzeciej lidze na listę strzelców wpisał się w Lechii Dzierżoniów Kamil Śmiałowski, regularnie epizody w rezerwach Lubina zalicza Paweł Żyra, Sławomir Truszczyński, Wojciech Szuba są podstawowymi zawodnikami Polonii-Stali Świdnica, gdzie uraz z kolei leczy Paweł Tobiasz. Patryk Janiczak zniknął z meczowej kadry KP Brzeg Dolny. W innych grupach najlepiej poczyna sobie Dawid Kubowicz z Olimpią Elbląg, który w 8 meczach aż 7-krotnie schodził w glorii zwycięzcy. Kuba jest jedynym zawodnikiem elblążan, który zaliczył wszystkie mecze w pełnym wymiarze czasowym.
Bartosz Szepeta w czerwcu walczył w barażach o drugą ligę, a teraz z sandomierską Wisłą będzie musiał ciężko walczyć o ligowy byt. Póki co jego zespół jest bezkompromisowy: 3 zwycięstwa i 4 porażki. Aż 3 z 8 bramek zdobytych jest autorstwa Barka (w tym dwie z 11 metrów). Bolączką Wisły są wyjazdy skąd zespół nie przywiózł ani punktu, a w 4 przegranych meczach stracił aż 17 bramek!
W grupie kujawsko-pomorsko-wielkopolskiej wyhamował beniaminek z Niechanowa Pelikan prowadzony przez Jerzego Cyraka (bilans 3-1-2), a lideruje Jarota Jarocin, który w ostatnim meczu zaledwie zremisował u siebie ze Startem Warlubie 1:1. W zespole gości pełny mecz zaliczył były junior Górnika Kamil Popowicz. W powszechnie uznawanej za najsilniejszą grupie opolsko-śląskiej prowadzi duet Rekord Bielsko-Biała - Odra Opole. W opolskiej drużynie regularnie grywa Tomasz Wepa.
Na zakończenie warto odnotować udany występ Damiana Uszczyka, niedawnego jeszcze trzecioligowca z Ratuszowej. Popularny w Żarowie Dunia dwukrotnie pokonał bramkarza Włókniarza Mirsk, a jego Zjednoczeni rozgromili rywala 6:0.

niedziela, 13 września 2015

Budowanie twierdzy przy Ratuszowej

Dziennikarze sportowi lubią górnolotne hasła, które ubarwią pomeczową relację. Fantazyjne odniesienia dotyczą wydarzeń zagranicznych (Derby Polski) czy historycznych (Święta Wojna). Popularnym określeniem serii meczów bez porażek na własnym obiekcie nazywane jest twierdzą. W tym sezonie, gdyby wziąć pod uwagę rezultaty trzecioligowego Górnika odniesione na Stadionie 1000-lecia, to kibice muszą z dumą zauważyć, że gospodarze nie tylko zdobyli komplet punktów, ale przy tym nie stracili nawet bramki! A prawdę powiedziawszy na Ratuszową w większości przypadków gościły uznane na tym szczeblu drużyny, bowiem trio Lechia, Formacja Port i Stilon wymieniani są w gronie ekip, które będą walczyć o czołową siódemkę czyli utrzymanie ligowego bytu.
Przyjazd Stilonu Gorzów był ciekawy nie tylko ze względu na wizytę kibiców gości. Zespół z województwa lubuskiego należał w przeszłości do najbardziej niewygodnych dla Górnika rywali. Warto wspomnieć, że biało-niebieskim nigdy nie udało się wygrać w Gorzowie Wielkopolskim, dopiero po fuzji i powstaniu Klubu Piłkarskiego wałbrzyszanie wiosną 1993 wygrali dość sensacyjnie 3:0 po golach piłkarzy, którzy do KP przyszli z Górnika: Macieja Jaworskiego, Krzysztofa Lakusa i Leszka Kosowskiego. W 11 pojedynkach rozegranych pod Chełmcem z kolei Górnik (później KP, Górnik/Zagłębie) wygrał tylko 5-krotnie, ale za to trzy ostatnie mecze zakończył zwycięsko (1:0 w 2.lidze 1998, 3:1 w 3.lidze w 1999 i 2000 roku). I tę ostatnią passę podopiecznym Roberta Bubnowicza udało się utrzymać.
Gorzowianie prowadzeni przez najbardziej utytułowanego szkoleniowca w tej lidze, mistrza Europy U-16 z 1993 Artura Andruszczaka, do sobotniego spotkania przegrali jedynie z wrocławskimi drużynami. W Gorzowie Ślęza wygrała 3:1, we Wrocławiu rezerwy Śląska 3:0. Ale w innych spotkaniach Stilonowcy osiągnęli naprawdę wartościowe wyniki, bo za takie należy uznać remis w Legnicy (z Miedzią II 1:1), czy pokonanie Polkowic 2:1. Do tego pokonanie lubuskich beniaminków 4:0 w Lubsku i 5:2 u siebie z Ilanką - to spowodowało, że nieśmiało w Gorzowie zaczęto marzyć o walce o awans. Kibice w Gorzowie, podobnie jak wałbrzyscy, w lipcu dwukrotnie oglądali swoich pupili w Pucharze Polski, gdzie po pokonaniu Kotwicy 3:2 ulegli 0:1 Stali Stalowa Wola.
Trener Andruszczak wiedzę na temat Górnika wziął na podstawie wizyty spadkowicza na boisku Piasta Karnin. Jednoznacznie ocenił, że niepowodzenie wałbrzyszan to wypadek przy pracy. Ostrożność w osądach potwierdził mecz przy Ratuszowej. Gospodarze zagrali lepiej niż w ostatnim domowym meczu przeciwko drużynie z Mostek. Górnik stworzył więcej podbramkowych sytuacji, częściej gościł pod bramką rywala, a przede wszystkim trafiał do bramki przeciwnika.
Za chwilę padnie drugi gol dla Górnika
W składzie wyjściowym Robert Bubnowicz nie kombinował, choć nieliczna wałbrzyska część widowni ciekawa jest jakby zaprezentował się w linii defensywy Adrian Mrowiec. Całe szczęście, że na boisku nie pojawił się mający naprawdę zły okres w grze Mateusz Krzymiński. Pierwszą odsłonę gospodarze okupili urazem Dominika Radziemskiego. Motorem napędowym byli Michał Oświęcimka z Marcinem Morawskim i trzeba obiektywnie stwierdzić, że powoli, z mozołem trybiki zaczynają się zazębiać. Nie jest idealnie, wciąż są mankamenty, ale widać, że Górnik zaczyna się uczyć trzeciej ligi. Nazwiska, potencjał, do tego tradycja - to brano przed sezonem na korzyść wałbrzyszan, ale mecze, w szczególności wyjazdowe, boleśnie odarły ze złudzeń Górnika. Ten sezon nie będzie na pewno spacerkiem.
Premierową bramkę w zespole seniorów strzelił Sebastian Surmaj, który w drugiej lidze zaliczył co prawda kilka epizodów, ale ten sezon może być dla niego naprawdę ważny. 19-latek stoi przed szansą zostania podstawowego młodzieżowca spadkowicza. Drugą bramkę Górnicy strzelili po uderzeniu Bartosza Tyktora, który na tym szczeblu już 11-krotnie wpisywał się na listę strzelców grając w Zielonej Górze. Co prawda w meczowym protokole te trafienie przypisano jako samobójcze obrońcy Patryka Bila, ale większość mediów strzelcem uznano wałbrzyskiego defensora.
W Stilonie blisko godzinę zagrał niejaki Damian Szałas, który 4 lata temu był testowany przez wałbrzyszan pod kątem gry w drugoligowym Górniku. Czas pokazał, że 27-letni dziś pomocnik w międzyczasie wielkiej kariery nie zrobił, bowiem od 3 lat reprezentuje gorzowski zespół. W Wałbrzychu nie będzie więc wyrzutów sumienia, jakie powinny towarzyszyć przy każdym wspomnieniu nazwiska Krzysztofa Piątka. Były gracz Lechii Dzierżoniów, niechciany w Górniku, trafił najpierw we Włocławku celnym strzałem rozstrzygnął o zwycięstwie kadry U-21 z Niemcami (2:1), a minionej kolejce trafił przy Łazienkowskiej (2:2 Zagłębia z Legią).
GKP Gorzów -2008. Morawski w dolnym rzędzie drugi 
z lewej, w górnym rzędzie pierwszy trener Kowalski.
Sportowym łącznikiem pomiędzy obiema drużynami jest osoba Marcina Morawskiego, który w sezonie 2007/08 wystąpił 20 razy w koszulce Gorzowskiego Klubu Piłkarskiego i dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Po epizodzie w Gorzowie Marcin wrócił do rodzinnego Wałbrzycha, gdzie zapisał piękną kartę historii. Warto dodać, że tamten sezon Gorzowskiego Klubu Piłkarskiego był niezwykle udany dla drużyny prowadzonej przez doskonale znanego również w Wałbrzychu trenera Grzegorza Kowalskiego. GKP wygrał mocną grupę 3.ligi, w skład której wchodziły ekipy z województw lubuskiego,dolnośląskiego, opolskiego i śląskiego. W wyniku reformy gorzowianie zawitali na zaplecze ekstraklasy i prawie przez 3 sezony grali w 1.lidze. Niestety, po 28.kolejkach sezonu 2010/11 wycofali się z rozgrywek, by po fuzji reaktywowanego Stilonu z KS Nowiny Wielkie odbudowywać renomę od 4.ligi.
Morawskiego pamięta się w Gorzowie, więc nie bez kozery dziennikarz z miasta nad Wartą rozmawiał z nim po meczu. Grający asystent trenera Bubnowicza wspomina o celu, który postawili przed sobą wałbrzyscy piłkarze - 4 kolejne spotkania z kompletem punktów. Mecz ze Stilonem był pierwszym, w środę przyjeżdża najgorsza ekipa ligi - Bystrzyca Kąty Wrocławskie i jakikolwiek wynik niż wygrana będzie sensacją. Krok nr 3 to derby w Świdnicy, gdzie wbrew obiegowym opiniom czeka wałbrzyszan ciężka przeprawa - świdniczanie zawsze sprężali się na mecze z Górnikiem, a dodatkowo dla gospodarzy mecz z byłym drugoligowcem będzie jednym z głównych punktów obchodów 70-lecia Polonii Świdnica. Czwartym pojedynkiem ma być wizyta Budowlanych Lubsko. Te triumfy mają przygotować wałbrzyszan do ostatniego we wrześniu ligowego meczu z niepokonaną jeszcze wrocławską Ślęzą.

czwartek, 10 września 2015

W pucharze bez problemów

Sześć lat minęło od ostatniego spotkania Górnika Wałbrzych w Pucharze Polski na szczeblu macierzystego OZPN. We wrześniowe popołudnie 2009 roku na stadionie sportowym Mieroszowskiego Centrum Kultury grający w klasie okręgowej Biały Orzeł Mieroszów pokonał trzecioligowca z Ratuszowej 1:0. Goście prowadzeni przez Roberta Bubnowicza wystąpili nieco w eksperymentalnym składzie, ale od wielu z nich wymagać należałoby zdecydowanego zwycięstwa. W ekipie gospodarzy grali oczywiście wychowankowie wałbrzyskiego klubu - bracia Sokołowie, Wilczyński, Dziekan czy obecny koordynator wałbrzyskich szkoleniowców Tomasz Idziak. Zwycięską bramką z kolei strzelił Mariusz Tatuśko. Jego potomek Maksym w środę z kolei zadebiutował w zespole seniorów Górnika, a dla Dariusza Michalaka, Sławomira Orzecha, Jana Rytko było to kolejne spotkanie pucharowe na szczeblu OZPN Wałbrzych w barwach I zespołu seniorów.
Sudety Dziećmorowice to klub, który mozolnie pracował na obecną grę w klasie okręgowej, co obecnie jest największym sukcesem w historii klubu. Klepisko zamieniło się na skromne boisko z zadaszonymi trybunkami. Po wielu latach walki w A klasie, w czerwcu wreszcie wywalczono awans. Po 4 kolejkach piłkarze trenowani przez Jarosława Kocana  mają po 2 zwycięstwa i porażki. W Dziećmorowicach w debiucie zmietli Skalnik Czarny Bór 4:0, by po dwóch tygodniach przegrać w hokejowych rozmiarach 5:9 z Unią Bardo. Na wyjeździe najpierw przegrali z drużyną Jarosława Solarza i Arkadiusza Felicha Gromem Witków 1:4, by ostatnio wygrać w Złotym Stoku 2:1. W każdym z tych meczów strzelał Mateusz Badeński (6 goli), dzielnie sekundował mu najlepszy w historii klubu napastnik Piotr Osiecki (5 goli w 3 meczach). W obecnym stuleciu Sudetom dane było rywalizować z potentatem z Wałbrzycha. W 2002/03 na tym boisku odradzający się Górnik/Zagłębie wygrał 1:0 po ciężkim boju, Damian Michno broni Osieckiemu karnego, a w Tygodniku Wałbrzyskim najpierw pojawia się info o ... sensacyjnym triumfie gospodarzy. Wiosną na murawie Stadionu 1000-lecia gospodarze zmietli gości z Dziećmorowic 6:0, a aż cztery trafienia zanotował Tomasz Sikorski. Potem w A klasie przyszło rywalizować Sudetom z rezerwami Górnika grającymi pod egidą AZS PWSZ: na 4 mecze tylko jedno zwycięstwo i trzy przegrane.
Dla wałbrzyszan mecz miał być przetarciem przez ligowym bojem ze Stilonem Gorzów.
Debiutant Maksym Tatuśko
Najważniejsze, żeby nikt nie złapał kontuzji, a piłkarze przełamali się w kwestii skuteczności. Robert Bubnowicz nie ma okazji oddelegować niektórych graczy do rezerw, bo takowych klub nie posiada. W porównaniu z ligowymi zestawieniami zabrakło Jarosińskiego, Morawskiego, Orłowskiego,którzy usiedli na ławce rezerwowych. W ogóle zabrakło Tyktora, Sawickiego, G.Michalaka, a także wspomagających juniorów Migalskiego, Sobiesierskiego. Debiut zaliczył nie tylko wspomniany Maksym Tatuśko, cały mecz zaliczył Kamil Misiak, a i tak najważniejszym wydarzeniem pierwszy oficjalny mecz w seniorach wałbrzyskiego klubu Adriana Mrowca. Doświadczony internacjonał póki co stracił początek sezonu w lidze, ale kto wie, czy w najbliższym czasie nie znajdzie się dla niego miejsce w obronie.
Mecz nie był wielkim widowiskiem. Wynik 7:0 mówi sam za siebie. Najważniejsze, że obyło się bez kontuzji. Na listę strzelców wpisali się m.in. Surmaj z Krzymińskim, Orłowski w końcu trafił nie z rzutu karnego. Debiut w roli kapitana zaliczył Jan Rytko.
Za tydzień pozostałe mecze I rundy. Kibiców Górnika zapewne interesuje wynik rywalizacji Czarnych Wałbrzych ze Zdrojem Jedlina Zdrój, bowiem triumfator tej rywalizacji będzie podejmował trzecioligowca.W ćwierćfinale ewentualnym rywalem będzie zwycięzca meczu:Polonia-Stal II Świdnica/LKS Bystrzyca Dolna - Zagłębie Wałbrzych/Victoria Świebodzice. Jak widać "związkowa sierotka" losowała kierując się kluczem geograficznym.

niedziela, 6 września 2015

Po Frankfurcie

Mecz z Niemcami miał być "nowym Wembley", czyli meczem kadry Nawałki, takim jakim był remis dla drużyny Kazimierza Górskiego z Anglią w 1973 roku.  Balonik był sukcesywnie pompowany jak to bywa przy każdym meczu biało-czerwonych. Wynik 3:1 przypomina z kolei inne Wembley, te za kadencji Janusza Wójcika. Polacy również mieli co najmniej powtórzyć wyczyn "złotej jedenastki", a skończyło się na rozczarowaniu po 3 golach Paula Scholesa. O ile wtedy Polska nie miała wielu argumentów "na tak" na murawie londyńskiego stadionu, to w piątkowy wieczór oglądaliśmy spotkanie, po którym my Polacy, byliśmy - mimo przegranej - dumni z gry biało-czerwonych.
Jedni z najlepszych wśród naszych kadrowiczów
Grosicki i Rybus w walce z Canem.
Mecz zaczął się od odważnej gry Polaków, ale z mijającym czasem coraz więcej mogliśmy mieć obaw o końcowy wynik. Nie mający większego doświadczenia w grze na lewej obronie Maciej Rybus już w 8.minucie ogląda żółtą kartkę. Iluż to kibiców obstawiało wówczas, że były legionista nie dotrwa do końca meczu? Po 11 kolejnych minutach na tablicy wyników na frankfurckiej Comerzbank Arenie brzmiał 2:0 dla Niemiec ... Mimo tak niefortunnego początku Polska pokazała prawdziwy charakter. Klasą dla siebie był szarpiący na lewej stronie Kamil Grosicki, w środku pola swoją renomę potwierdził Krychowiak. W końcu przyszła jedna z najpiękniejszych akcji w ostatnich latach w wykonaniu polskich piłkarzy - Milik na lewo do Grosickiego, dośrodkowanie w pole karne,odważne wejście w pole karne Lewandowskiego, strzał głową i 2:1 ! Potem był kapitalna obrona Neuera uderzenia Lewego, wybicie przez Goetze z linii bramkowej główki Lewandowskiego...Ostatnie kilkanaście minut I połowy, w której zdominowaliśmy mistrzów świata na ich boisku z pewnością musiały podobać się każdemu z kibiców.
W drugiej połowie nie mieliśmy już takich fajerwerków. Dryblingi rezerwowego Gundogana siały popłoch wśród naszych. Nieco więcej z kolei spodziewaliśmy się w Polsce po wejściu Błaszczykowskiego, który nie był takim skrzydłowym, do jakiego się przyzwyczailiśmy. Wreszcie 83 minuta, w której pozbawiono nas nadziei na punkt - strzał i po rykoszecie Fabiański odbija nogami piłkę przed siebie, gdzie Goetze ustala wynik na 3:1.
Oceni Bilda za piątkowy mecz.Im mniejsza cyfra tym lepsza gra.
W zgodnej opinii na największy plus w naszej kadrze za swoją postawę zasłużył Kamil Grosicki. Choć maniacy cyferek zauważą, że co drugie atakujące podanie powodowało stratę piłki i wygrał 29% dryblingów. Skrzydłowy z francuskiego Rennes brylował na lewej stronie, która o wiele lepiej prezentowała się niż przeciwległe skrzydło. Przez lata,m.in. dzięki formie Piszczaka i Błaszczykowskiego, prawa strona była niejako naszą wizytówką. Tymczasem we Frankfurcie Piszczek zaliczył bodaj najgorszy występ w kadrze, nie lepiej zagrał jego zmiennik Olkowski. Niewidoczny był Milik (za wyjątkiem bramkowej akcji), podobnie jak ulubieniec selekcjonera Mączyński czy Jodłowiec. Aż strach pomyśleć, co by było,gdyby wspomniani zawodnicy trafili z formą?
Mecz z Niemcami odbywał się po zakończeniu sensacyjnie wygranego przez gospodarzy meczu Gruzji ze Szkocją. Spowodowało to taką sytuację w grupie D, że chyba tylko kataklizm pozbędzie Polskę awansu. Do finiszu pozostały 3 mecze - już w poniedziałek zapewne dopiszemy 3 za mecz z Gibraltarem. A jak wygląda sytuacja innych drużyn?
1. Niemcy 16 punktów - mecze ze Szkocją (wyjazd), Irlandią (wyjazd) i Gruzją (dom)
2. Polska 14 punktów - Gibraltar (dom), Szkocja(wyjazd), Irlandia (dom)
3. Irlandia 12 punktów - Gruzja (dom), Niemcy (dom), Polska (wyjazd)
4. Szkocja 11 punktów - Niemcy(dom), Polska (dom), Gibraltar (wyjazd).
Po poniedziałkowych meczach nic nie będzie rozstrzygnięte jeśli chodzi na Polskę. Bo nawet w przypadku najbliższych porażek drużyn z Wysp to może teoretycznie zdarzyć się, że przegramy dwa ostatnie spotkania i wylatujemy z czołowej dwójki.
Gdyby Szkotom udało by się wywieźć 3 punkty z Gruzji w miniony piątek, sytuacja byłaby o wiele bardziej skomplikowana dla biało-czerwonych. A tak problem mają Wyspiarze.
Ostateczne rozstrzygnięcia w grupie D nastąpią 11 października.

czwartek, 3 września 2015

FORMACJA sPORToliła (2-0)00

Zaledwie stu kilkudziesięciu kibiców w środowe popołudnie oglądało mecz 3.ligi aspirujący do hitu kolejki.  Gospodarzami był spadkowicz, jeden z głównych faworytów do awansu, a goście to najlepsza drużyna ubiegłego sezonu- również wymieniani jako pretendent do triumfu na finiszu rozgrywek. Formacja Port 2000 Mostki w tabeli nie ma zbyt imponującego dorobku - 3 porażki w czterech meczach, podczas gdy w ubiegłym sezonie zaledwie dwukrotnie schodzili pokonani (bez porażki na wyjeździe!). Dotychczasowymi rywalami były rezerwy Miedzi i Śląska oraz KS Polkowice, ekipy, które wynikami udowadniają, że będą się liczyć w walce o prymat w grupie dolnośląsko - lubuskiej.
Dlaczego tak niska frekwencja na hitowym wydawałoby się meczu? Zespół z Mostek nie cieszy się taką marką ze względu na tradycje czy kibiców. W świadomości większości kibiców bliżej półki z Karninem czy Gacią niż Karkonoszy, Dzierżoniowa, Stilonu. Poza tym wałbrzyski Górnik nie rozpieszcza wynikami swoich sympatyków. O ile triumfy przy Ratuszowej mogą rozczarowywać jedynie pod kątem nikłej zdobyczy bramkowej to wyjazdowe zero już irytuje. Do tego dochodzą  nazwy pogromców biało-niebieskich. Nic nie ujmując drużynom z Karnina i Gaci, to wałbrzyski kibic przyzwyczajony jest do drużyn bardziej znanych, medialnych. Formacja Port 2000 może jest lekceważona, ale jak wyniki, a przede wszystkim gra pokazują, że jest to solidna trzecioligowa ekipa. Siedzibę klubu, czyli Mostki większość nawet nie potrafi geograficznie umiejscowić. Sportowo kojarzy się obecnie jedynie z przybyłym latem Marcinem Kikutem, który ma za sobą debiut w reprezentacji Polski, grał z powodzeniem w Amice Wronki czy Lechu Poznań. A wystarczy spojrzeć na imponujący, jak na trzecią ligę, własny klubowy autokar.
Marcin Kikut wyleciał z boiska,
a Damian Migalski strzelił gola [foto:walbrzysek.com] 
Środowy mecz potwierdził, że drużyna prowadzona przez Rafała Wojewódkę to czołówka ligi i miejsce obecnie zajmowane nie odzwierciedla rzeczywistego potencjału ekipy. Pierwsza połowa meczu przy Ratuszowej to dominacja gości. Obiektywnie trzeba stwierdzić, że rywale z województwa lubuskiego, byli drużyną lepszą. Górnik częściej musiał się bronić, o ile Kamil Jarosiński bronił w tej części pewnie,to dopisało mu szczęście, gdy główka Mikołaja Juchacza minimalnie minęła słupek bramki. Jeszcze większy uśmiech fortuny spotkał miejscowych, gdy Krzysztofa Piosika wyskakującego do piłki Dariusz Michalak ewidentnie przytrzymywał za koszulkę uniemożliwiając oddanie efektownego strzału szczupakiem. Gwizdek arbitra milczał, choć gościom należał się rzut karny, a Michalakowi czerwona kartka.
Młodszy z braci Michalaków był jedną z ofiar małej rewolucji w defensywie Górnika. O ile do gry w ofensywie wałbrzyszan na wyjazdach jest coraz mniej pretensji, to gra w obronie wciąż pozostawia wiele do życzenia. Trener Robert Bubnowicz wymyślił nowe boki bloku defensywnego - na prawej Jan Rytko, którego występy wcześniejsze w środku pola mocno rozczarowywały, a dla uniwersalnego Michalaka przewidziana została lewa strona. W porównaniu z brzeskim meczem z Foto-Higieną to na ławce wylądował Sebastian Surmaj, a z meczowej kadry ubył Damian Uszczyk. Do wyjściowej jedenastki wrócił z kolei Mateusz Krzymiński.
Krzymiński...
Wałbrzyski młodzieżowiec przeżywa trudny okres. Nie daje drużynie wiele, a jego gra, szczególnie w Wałbrzychu jest dramatyczna. Mecze pucharowe pokazały, że nie nadaje się na grę w boku obrony. Również gra w drugiej linii nie wygląda lepiej.Gdyby postawa piłkarzy była oceniana, to niestety Krzymi uzyskałby najniższą ze wszystkich graczy. Ani podania, ani odbioru, czy asekuracji. Kilka razy jego zagrania były przyczynkiem do kontr gości, to przez jego stratę faulem taktycznym na żółtą kartkę zapracował Marcin Morawski, który później powinien arbitrowi postawić duże piwo, że za faul nie pokazał drugiej żółtej, a w konsekwencji czerwonej kartki. Nawet znakomite podanie nad obrońcami Formacji Oświęcimki Krzymiński nie potrafił spożytkować, a miał przed sobą jedynie bramkarza Roberta Kutę...
W przerwie Mateusza zmienił Sebastian Surmaj, który najpierw doświadczył rozerwania koszulki (założył ostatecznie trykot Adriana Mrowca), a w końcówce wywalczył rzut karny.
Drugą połowę w Wałbrzychu mogą śmiało ocenić w jeden sposób: wygrana w stylu, w jakim Górnik do tej pory przegrywał w Karninie czy Brzegu. Po zmianie stron nie było wielkiego zrywu gospodarzy, czy też nagłej obniżki dyspozycji rywali. Portowcy wciąż byli groźni, imponowali ustawieniem oraz agresywnym, wysokim kryciem. Przy silnych fizycznie rywalach wałbrzyszanie czasem wyglądali niczym juniorzy. Ale warto było zobaczyć, jak niewysoki Marcin Morawski wygrywa pojedynek główkowy z wyższym o głowę rywalem. Pewnie bronił Kamil Jarosiński, choć raz zadrżały serca kibiców, gdy zabawił się w Neuera próbując dryblować z Krzysztofem Piosikiem. Najskuteczniejszy snajper Formacji w niektórych fragmentach mógł służyć za wzór choćby dla Marcina Orłowskiego. Piosik w ub.sezonie w 30 meczach trafił 29 razy, w tym sezonie ma już trafienia, wysoki (185 cm) gra w podobny sposób do Orła, dobrze tyłem do bramki, ciężko go przepchnąć, wspomaga obronę przy kornerach. Ale w przeciwieństwie do kapitana Górnika nie bawi się w powroty do drugiej linii, by rozegrać piłkę, tylko cierpliwie czeka na podanie, nękając obronę rywala. Orłowski z kolei zmęczy się w walce na 40-50 metrze od bramki, by potem być albo nieobecny, albo zmęczony w pobliży szesnastki. Wielokrotnie doświadczenie i boiskowe cwaniactwo gości brało górę w pojedynkach z gospodarzami. Kluczowym fragmentem było kilkanaście minut dobrej gry Górnika w drugim kwadransie gry po przerwie - wreszcie celny strzał Oświęcimki po ziemi, szansa Migalskiego, strzał z ostrego kąta Orłowskiego i w końcu główka Migalskiego.
Piętą achillesową Górnika są młodzieżowcy. Klub, który ma aspiracje wprowadzić drużynę juniorów do Centralnej Ligi Juniorów, nie ma w chwili obecnej wartościowych młodzieżowców. Niech nikogo nie zmyli gol Damiana Migalskiego. Chwała mu za to trafienie, choć kilka minut wcześniej miał lepszą "patelnię", którą niemiłosiernie spartolił, bo kiksie Orłowskiego. Damian boleśnie doświadcza różnicy pomiędzy graniem przeciwko rówieśnikom, a twardym, cwaniakom, którzy ustawieniem, doświadczeniem niekiedy nawet ośmieszają go. Nad Krzymińskim nie ma co się znęcać - najlepiej niech trenerzy dadzą mu odpocząć. Sebastianowi Surmajowi brakuje doświadczenia w kilku sytuacjach, ale nie popełnia takich błędów co Krzymi. Mateusz Sobiesierski grywa mało,ale na podmęczonego rywala, podobnie jak w spotkaniu z Karkonoszami, wypadł obiecująco. A kto poza nimi? Kamil Misiak zaliczył epizod w pucharze, ale może warto dać mu szansę wzorem Sopla,by ogrywał się w seniorskim towarzystwie?
W meczu z Mostkami nawet na ławce zabrakło Damiana Uszczyka, którego występy również wyglądały obiecująco, jeśli porówna się z występami np. Janka Rytko. Teraz jego miejsce zajął Maksym(ilian) Tatuśko,ktory ostatnio terminował w GKS Katowice. W doliczonym czasie był nawet przygotowany do zmiany, ale podyktowany rzut karny uniemożliwił premierowy występ.
Wciąż o sile Górnika stanowi "stara gwardia". Defensywą dobrze kierował Bartosz Tyktor, w pomocy nieoceniona postawa duetu Morawski - Oświęcimka, który najczęściej zatrudniał bramkarza Formacji. Już dawno nie oglądano mocnych,a przede wszystkim celnych strzałów z rzutów wolnych. Gorzej prezentował się Mateusz Sawicki, który jednak w tygodniu chorował, zmienił go Dominik Radziemski, który zanotował asystę przy golu Migalskiego i kilka razy dobrze szarpnął po prawym skrzydle.
Martwi oczywiście frekwencja, ale jak przyjdą wyniki to pewnie kibice wrócą na trybuny Stadionu 1000-lecia. Analizując liczbę widzów na trzecioligowych stadionach to jest ona bardzo niska. Poziom kilkuset widzów to marzenie każdego klubu, beniaminek Budowlani Lubsko cieszyć się może najliczniejszą publiką, jednak po środowej klęsce z rezerwami Miedzi 0:10, może się ona gwałtownie obniżyć.

wtorek, 1 września 2015

Po letnich transferach

Przełom sierpnia i września to deadline jeśli chodzi o okienko transferowe w lecie. Na Wyspach przyjęło się, że nawet kilka minut przed północą potwierdza się największe transfery. W Polsce jest mniejszy szum, z powodów ekonomicznych na gotówkowe transfery stać tylko nielicznych i w dodatku uzależnione jest sprzedażą któregoś z zawodników. Czasem okres letni przynosi dość niespodziewane zwroty sytuacji. Przykładem jest casus Michała Ilkowa-Gołąba - 30-letni obrońca zbierał w ub.sezonie znakomite recenzje za grę w Chrobrym Głogów, w połowie czerwca nie przedłużył wygasającej z końcem miesiąca umowy i związał się z legnicką Miedzią. Dwumiesięczny pobyt nie był udany pod względem sportowym, bo przegrał ostatecznie rywalizację z Bartczakiem i z końcem sierpnia Miedź rozwiązała umowę z niedawnym nabytkiem.
Jeśli chodzi o rynek wałbrzyski wiadomo było, że po degradacji nastąpi głównie ruch "z klubu" niż wzmocniona zostanie kadra spadkowicza z drugiej ligi. Na chwilę obecną,po miesiącu ligowego grania, najlepszą pozycję w nowych klubach ma duet Rafał Figiel - Dominik Bronisławski, którzy są podstawowymi zawodnikami drugoligowego Rakowa Częstochowa. Niespodzianką jest dla wielu jest zwłaszcza wybór tego drugiego, wychowanka wałbrzyskiego klubu. Dominik, pseudonim Deco, w oczach trenera Radosława Mroczkowskiego, prezentuje się lepiej niż Kendzia (talent ze Żmigrodu, kadrowicz U-18 i U-19), Łazaj (były kadrowicz, ma na koncie bramkę w ekstraklasie w Lechii Gdańsk), Warchoł (ograny w pierwszoligowym wówczas Widzewie), czy Piątka (kadrowicza U-16). Do tej pory zaczynał każdy ligowy mecz Medalików od pierwszego gwizdka arbitra, ale ostatnio zszedł z powodu kontuzji i nie wiadomo na ile groźny jest ten uraz.
Do pierwszej ligi, w teorii, trafili Krystian Stolarczyk i Damian Lenkiewicz. W obu przypadkach skończyło się wypożyczenie do wałbrzyskiego klubu. Stolar podpisał nową umowę, kilka razy usiadł na ławce, ale nie wybiegł na ligową murawę ani razu. Na kilka ostatnich meczów nie załapał się do meczowej kadry. Leny z kolei zaskoczył wyjazdem do czołowej maltańskiej drużyny FC Birkirkara, ale szybko wrócił do Legnicy, gdzie obowiązuje go jeszcze umowa. Do tej pory ani razu nie był w meczowej kadrze, ani za kadencji Kuźmy, ani Tarasiewicza. Grywa regularnie w rezerwach Miedzi, ale tylko raz udało mu się zaliczyć pełne 90 minut gry.
Zagadką są losy niedawnych goalkeeperów Górnika - Seweryn Derbisz podpisał umowę z Lechią Dzierżoniów, zagrał w sparingu, ale później próżno go szukać w składzie czy na ławce w ligowym meczu. Podobnie Kamil Czapla, który najprawdopodobniej jest na etapie szukania nowego pracodawcy. W sierpniu na podobny krok, czyli powrót do Dzierżoniowa zdecydował się Kamil Śmiałowski.
Kamil Popowicz
Kto wie czy największym wyrzutem sumienia wałbrzyskich działaczy nie zostanie Kamil Popowicz. Piłkarz z rocznika 1996 trafił do Wałbrzycha z Podbeskidzia Bielsko-Biała, a latem znalazł się w grupie testowanych przez Olimpię Grudziądz. Znalazł uznanie w oczach tamtejszych szkoleniowców, którzy podpisali z nim umowę i równocześnie wypożyczając go do trzecioligowego Startu Warlubie grającego w grupie kujawsko - pomorsko - wielkopolskiej. Tam póki co regularnie wchodzi po przerwie zaliczając 20-30-minutowe epizody. Czy nie mógł na tej zasadzie grać w Wałbrzychu, gdzie sytuacja z młodzieżowcami jest raczej niezbyt ciekawa?
Ciekawe w kontekście ewentualnego przegapienia juniorów z okręgu wałbrzyskiego (vide Krzysztof Piątek z Lechii Dzierżoniów!) mogą być losy dwójki z Bielawianki, którzy byli testowani przez Raków Częstochowa. Obrońca Łukasz Łużny (1995) póki co wrócił do macierzystego Orła Ząbkowice, a Adrian Niewiadomski (1996) nadal gra w bielawskim klubie.
Za granicą, a dokładnie we Włoszech dwóch wałbrzyszan zmieniło kluby. 20-letni Igor Łasicki, jedna z największych polskich nadziei na środku obrony, jest wciąż piłkarzem słynnego Napoli, ale póki co jest wypożyczany do trzecioligowych zespołów. Latem AS Gubio Calcio zamienił na beniaminka SS Maceratese. Rok młodszy Patryk Parol ubiegły sezon zaliczył w młodzieżowej drużynie Novary Calcio występującej na co dzień w Serie B, a na najbliższy sezon wypożyczyła Polaka Vigora Lamezia. Przed startem sezonu miała grać z ujemnymi punktami w trzeciej lidze, ale w związku z aferą korupcyjną Trybunał Apelacyjny przy włoskiej federacji zdegradował o klasę niżej...
Wracając na krajowe podwórko to na trzecioligowe boiska trafili Tomasz Wepa (Odra Opole) i Patryk Janiczak (KP Brzeg Dolny).Były bramkarz Górnika wiosnę spędził w 4-ligowym BKS Bolesławiec, gdzie zbierał z reguły pochlebne recenzje. Latem nastąpiła jednak rozbiórka zespołu prowadzonego przez byłego obrońcę Górnika Wałbrzych Andrzeja Kisiela i Patryk śladem kilku byłych kolegów z juniorów Zagłębia Lubin przeprowadził się do Brzegu Dolnego.
Z drugiej do czwartej ligi trafił Przemysław Cichocki zasilając Spartę Paczków. Jego macierzysty klub w opolskiej 4.lidze póki co dołuje - w 5 meczach cztery razy przegrał.
Inni wałbrzyscy zawodnicy raczej zamieniali 4.ligę na kluby z niższych jeszcze klas: Traczykowski (AKS Strzegom - Victoria Świebodzice), Ciołek (Sokół Wielka Lipa - Orzeł Sadowice), Starczukowski, Kicyła (Olimpia Lewin Brzeski - Czarni Kondratowice).
W niższych klasach prowincjonalny dream team wydawałoby się powstał by w Świebodzicach. Maciej Jaworski, który wraz z dotychczasowym trenerem bramkarzy Górnika Wojciechem Wierzbickiem trafił do Victorii, miał w planach m.in. angaż Marcina Folca, Adriana Sobczyka, ale transfery wychowanków Górnika - Traczykowskiego, Błażyńskiego wypożyczenia z Ratuszowej juniorów Borka, Gawlika mogą robić wrażenie w tej klasie rozgrywkowej.
Drugą największą wałbrzyską kolonią jest KS Zdrój z Jedliny Zdrój. Trenerem bramkarzy został nieco zapomniany w Wałbrzychu Ryszard Walusiak, legendarny bramkarz Górnika, który swego czasu z powodzeniem prowadził seniorów klubu z Nowego Miasta czy też Lechii Dzierżoniów. wśród podopiecznych będzie miał syna Bartosza. Do kadry Zdroju przyszedł ze Zjednoczonych Żarów Łukasz Wawrzyniak - jeden z nielicznych zawodników, który grał w Górniku/Zagłębiu Wałbrzych, a potem w ... Zagłębiu Wałbrzych. Michał Bartkowiak próbował bezskutecznie swych sił w Lechii Dzierżoniów.
Ciekawe nazwiska latem pojawiły się w obu drużynach MKS Szczawno Zdrój. W rezerwach pokazali się w B klasie niedawne asy Jokera Jaczków (Bródka, Kulik, Pilarczyk, Sikorski), a także nieco zapomniani wychowankowie dawnego Górnika Wałbrzych - tego funkcjonującego jeszcze na Nowym Mieście. Piotr Leśniowski (rocznik 1973) za kadencji Ryszarda Walusiaka ocierał się o grę w drugoligowym zespole seniorów. znane wśród dawnych kibiców biało-niebieskich nazwisko Biarda reprezentuje obecnie Zbigniew (rocznik 1977).
Do Mieroszowa trafiła grupa byłych graczy Gwarka Wałbrzych z Marcinem "Kazikiem" Miecznikowskim na czele, z kolei z Białego Orła do Czarnych Wałbrzych przeszedł Adam Mucha, który w 2001 sięgnął z juniorami Górnika po 4.miejsce w MPJ. Artur Baczyński, inny wychowanek Górnika, zamienił Victorię Świebodzice na Włókniarz Głuszyca. W KS Walim odnalazł inny b.junior z Ratuszowej Dawid Cizio (grał m.in. jeszcze w Czarnych i Jedlinie Zdrój).
Wiadomo, że w niższych klasach rzadko dochodzi do transferów gotówkowych. Zawodnicy z kartą zawodniczą na ręku,czyli w praktyce bez klubu, mogą zmieniać barwy klubowe podczas trwania sezonu.