niedziela, 29 kwietnia 2018

Pierwsza porażka Fojny

Spotkania Górnika Wałbrzych z wrocławskim Śląskiem są dla wałbrzyszan zawsze wyjątkowe. Z wiadomych względów nie dochodzi do rywalizacji pierwszych zespołów, ale spotkania z rezerwami czy juniorami WKS przysparzają podniesienie adrenaliny zarówno u piłkarzy jak i kibiców. W ubiegłym roku kalendarzowym dwukrotnie przy Ratuszowej Śląsk II bezproblemowo ograł biało-niebieskich po 2:0. Październikowe zwycięstwo było jednocześnie pierwszą domową porażką Górnika i początkiem osuwania się w dół tabeli. Wrocławianie z kolei tydzień po tym meczu przegrali u siebie z Foto-Higieną Gać 1:3 i jest to do dnia dzisiejszego jedyny pojedynek na Stadionie Oporowska, który nie zakończył się wygraną rezerw WKS. Biorąc pod uwagę udaną passę Górnika pod wodzą nowego trenera Jacka Fojny, który mógł ponadto liczyć na rekordowe wsparcie kibiców, mecz przy Oporowskiej mógł śmiało uchodzić za wydarzenie 23.kolejki grupy wschodniej dolnośląskiej 4.ligi.
Jesienne spotkanie obu zespołów było ostatnim z Wałbrzycha, z którego można było zobaczyć skrót video w magazynie Piłkarski Dolny Śląsk emitowanym przez TV Regionalna. A stało się to dzięki operatywnemu kierownikowi zespołu wrocławskiego Szymonowi Mikołajczakowi. Mimo upływu tylu miesięcy w Górniku nie znalazł się NIKT, który by przesłał materiał wideo do TV Regionalna. Dzięki p.Mikołajczakowi z kolei ta część wałbrzyskich kibiców, która osobiście nie pojechała do stolicy regionu, mogła oglądać sobotni mecz Górnika z Wrocławia na żywo na klubowym kanale Śląska.
Dla Denisa Deca (z prawej) i Kamila Młodzińskiego
mecz ze Śląskiem II był okazją rywalizacji z byłym
kadrowiczem Adamem Kokoszką (z lewej)
[foto: Krystyna Pączkowska/slaskwroclaw.pl]
Szkoleniowiec gospodarzy Tomasz Horwat dysponuje najmłodszym składem w lidze, a wyniki potwierdzają jaki jest potencjał młodzieżowy w klubie. Głównie wyjściową jedenastkę tworzy 24-letni Karol Danielik i dziesięciu młodzieżowców. Dobra gra w  rezerwach spowodowała, że debiut w ekstraklasie mają za sobą Adrian Łyszczarz, Konrad Poprawa i bohater jesiennego meczu z Zagłębiem Lubin Mathieu Scalet. Paweł Kucharczyk był w meczowej kadrze, ale nie dane mu było zadebiutować. W kadrze U18 i U19 występował 19-letni Łyszczarz, który w minionej kolejce hat-trickiem popisał się w Oleśnicy i jest w ścisłej czołówce snajperów ligi. W sobotnie przedpołudnie Horwat skorzystał z defensywnego duetu ekstraklasowców. Bramkarz Jakub Wrąbel w ubiegłym roku bronił w Młodzieżowych Mistrzostwach Europy, w lidze jesienią stracił jednak miejsce na rzecz rewelacyjnie spisującego się Jakuba Słowika. Z kolei 32-letni Adam Kokoszka to ponad 160 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej, udział w EURO 2008 i 12 występów w kadrze A. Kokos leczył ciężką kontuzję i występ w rezerwach jest etapem dochodzenia do pełnej dyspozycji meczowej.
Z kolei Jacek Fojna nie mógł liczyć na wykartkowanego Mateusza Sobiesierskiego oraz rekonwalescentów Damiana Bogacza, Kamila Drąga i Adriana Mrowca. W porównaniu z ostatnim meczem do składu wrócił Mateusz Krzymiński, Dariusz Michalak powrócił na środek defensywy, Jan Rytko przesunięty został do drugiej linii.
Mecz odbywał się w szybkim tempie, ale okazji podbramkowych było jak na lekarstwo. Goście dobrze radzili sobie z rozbijaniem ataków przed polem karnym, ale najgroźniejszy strzał oddał w 15 minucie Denis Dec stemplując spojenie słupka z poprzeczką. Pierwsza połowa to spora przewaga rezerw WKS w środku pola. Rozmowa w szatni trenera Fojny poskutkowała, bowiem w drugiej odsłonie miejscowi nie gościli już tak blisko pola karnego biało-niebieskich. Na początku tej połowy dramat przeżywa napastnik miejscowych Patryk Obiała, który po wejściu Jana Rytko musi opuścić murawę. W 60 minucie goście byli po raz kolejny byli blisko zdobycia bramki, ale uderzenie z rzutu wolnego mija bramkę Wrąbla. Im bliżej końcowego gwizdka tym coraz wyraźniejsza była przewaga wrocławian. W 74 minucie nieco zagapiła się para stoperów Górnika i rezerwowy Sebastian Jaroszyński wyszedł sam na sam z Damianem Jaroszewskim, który odważnym wybiegiem zapobiegł utracie gola, ale piłkę przejął napastnik Śląska i dograł do niepilnowanego Scaleta, który nie miał problemów z ulokowaniem futbolówki w siatce. Po stracie gola niby goście ruszyli odważniej do przodu, ale to wrocławianie stwarzali zagrożenie pod przeciwną bramką. 5 minut przed końcem Mikołaj Koftas po błędzie obrońców płaskim strzałem po ziemi ustalił wynik meczu na 2:0. W końcówce spotkania tradycyjnie Jacek Fojna wpuścił kolejnych młodych zawodników, a dla Szymona Krupczaka był to ligowy debiut. Odbiło się to na jakości gry zwłaszcza w defensywie, gdzie pachniało kolejnym golem dla WKS. Za akcję ratunkową Dawid Marut wyleciał z boiska, ale w najbliższym meczu za nadmiar kartek zabraknie Jana Rytko.
W 11 domowym meczu Śląsk II odniósł 10 zwycięstwo. Postawa Górnika nie przyniosła mu wstydu, mimo, że więcej z gry mieli miejscowi, goście mogli pokusić się o bramkę. Pierwsza porażka oraz pierwsze stracone bramki za kadencji Jacka Fojny stały się faktem.
Brawa należą się sporej grupie wałbrzyskich kibiców, którzy pojawili się w większej liczbie niż wiosenna frekwencja na trybunach Stadionu 1000-lecia. Biorąc pod uwagę otwarcie trybuny C na spotkaniu z Bielawianką, gdzie spodziewani są kibice gości, można podejrzewać, że piłkarze Górnika w najbliższej przyszłości będą mogli liczyć na regularny doping, którego brakowało do tej pory na domowych meczach biało-niebieskich.
Za tydzień mecz Foto-Higiena Gać - Śląsk II, który najprawdopodobniej wyjaśni sprawę prymatu w grupie wschodniej. Na chwilę obecną wrocławianie mając dwa mecze mniej rozegrane tracą do lidera 9 punktów, po wygraniu zaległych meczów i hitowego meczu w Gaci zrównają się punktami.
W sobotę w grupie zachodniej w Strzegomiu doszło do meczu drugiego AKS z liderem Apis Jędrzychowice. Oba zespoły dzielił zaledwie punkt, a po dwóch kwadransach goście spod zachodniej granicy prowadzili już 2:0. Na prawej stronie dobrze radził sobie Damian Migalski, który wystąpił naprzeciwko niedawnym kolegom z Górnika: Marcina Morawskiego i Kamila Sadowskiego. Strzegomianie do przerwy strzelili kontaktową bramkę, a tuż po przerwie szybko zdobyli dwa gole ostatecznie wygrywając 3:2 i obejmując fotel lidera.

wtorek, 24 kwietnia 2018

Zagłębie Wałbrzych na Nowym Mieście

Przed laty był klarowny układ - kluby dysponowały własnymi obiektami utrzymywanymi przez patronackie zakłady pracy. W Wałbrzychu wiadomym było dla każdego, że największy obiekt miasta na Nowym Mieście to dom sportowców spod znaku Górnika, który jeszcze w odwodzie miał stadionik na Sobięcinie, Biały Kamień z obiektami przy ul.Dąbrowskiego i Ratuszowej to Zagłębie, Czarni Wałbrzych mieli swój stadion przy ul.Wrocławskiej, a Koksochemia przy Jagiellońskiej. Tak było za czasów poprzedniego ustroju, a po transformacji przyszły ciężkie czasy, zarówno dla sportowców, jak i dla aren na których występowali.
Upadek komuny wiązał się z zaprzestaniem sponsorowania przez zakłady pracy klubów sportowych. W Wałbrzychu transformacja ustrojowa zbiegła się z kryzysem futbolu. Górnik zleciał z 1.ligi, pobyt w drugiej lidze przedłużał się, pojawiły się problemy z wypłatami, piłkarze zaczęli od strajku, był walkower, aż wstydliwe wycofanie się z rozgrywek jesienią 1991 roku. Nieco lepiej radzili sobie w tej sytuacji działacze z Białego Kamienia, którzy tak zarządzali zespołem, że do takich dramatów nie doszło. Jesienią 1992 w Wałbrzychu doszło do derbowego meczu w 2.lidze, z tą różnicą, że rywalem Zagłębia nie był Górnik, tylko beniaminek Lechia Dzierżoniów. Na stadionie przy Ratuszowej 6 zasiadło wg dziennikarzy ponad dwa tysiące kibiców, z czego ponad połowa przyjechała z Dzierżoniowa. Thorez wygrał 2:0. W 10.kolejce 4 października zielono-czarni po bardzo słabiutkim meczu zremisowali z outsiderem Polgerem Police 0:0. Mało kto się spodziewał, że było to ostatnie spotkanie Zagłębia na murawie Stadionu 1000-lecia. Słabą dyspozycję piłkarzy próbowano tłumaczyć pognębiającym się kryzysem klubu. Wyłączono ciepłą wodę, a wśród krążących plotek najpopularniejszą była o następnym meczu Zagłębia w roli gospodarza w ... Kamiennej Górze. Do tego nie doszło, bowiem następny domowy mecz Zagłębie rozegrało na stadionie Górnika na Nowym Mieście! O ile w przeszłości zdarzyło się, że Górnik korzystał z obiektu lokalnego rywala (np. z powodu modlitw Świadków Jehowy na Nowym Mieście), to przeprowadzka Thoreza była bezprecedensowa. Spotkanie z wyżej notowanym Stilonem oglądała garstka dwustu kibiców, która oglądała zwycięstwo gospodarzy 2:0 po bramkach najlepszego na boisku Waldemara Tkaczuka w 44 minucie oraz Sebastiana Matuszaka w 85 minucie. Co ciekawe dwóch zawodników, którzy wówczas wystąpili w zespole Jerzego Drysia jeszcze można oglądać na boiskach - Robert Rzeczycki gra w A-klasowym KS Walim, a Jarosław Borcoń jest grającym trenerem MKS II Szczawno Zdrój. Wspomniany Borcoń był współautorem niespodziewanego sukcesu, jakim było wyeliminowanie z Pucharu Polski lubelskiego Motoru. Strzelił on jedną z trzech bramek, którą wałbrzyszanie zaaplikowali w dogrywce faworytowi. Jarosław Borcoń był autorem zwycięskiego gola w sensacyjnie wygranym meczu z liderem Wartą Poznań. Sprawiło to, że zaczęto mówić i pisać o znakomitej passie Thoreza po przeprowadzce na Nowe Miasto. W lidze komplet zwycięstw bez straty bramki, dwa pucharowe spotkania zakończone awansem, w tym pamiętane przez lata wyeliminowanie Górnika Zabrze po serii rzutów karnych. Znakomitą passę przerwała ... fuzja z oryginalnym gospodarzem obiektu, czyli Górnikiem Wałbrzych, który przeciętnie radził sobie w trzeciej lidze.
Nie było już ani Zagłębia, ani Górnika, był Klub Piłkarski Wałbrzych, który z czasem przeprowadził się na dawny obiekt Zagłębia, porzucił tradycje Thoreza zmieniając nazwę na Górnik, potem Górnik/Zagłębie. Dzięki zapalonym,wiernym fanom zielono-czarnym w ubiegłej dekadzie reaktywowano GKS Zagłębie. Oczywiście inicjatorzy odbudowy Zagłębia musieli korzystać z gościnności obiektów należących już tylko i wyłącznie do miasta. Boczne, nieistniejące dziś, boisko przy Ratuszowej i boisko przy ul.Dąbrowskiego stały się areną domowych zmagań piłkarzy Thoreza.
W sezonie nr 10 po reaktywacji przyszło piłkarzom Zagłębia zagrać domowy mecz na ...stadionie na Nowym Mieście. Będący w jurysdykcji następcy wałbrzyskiego OSiRu, czyli Aqua Zdroju, wykorzystywany jest głównie przez piłkarzy Górnika - zarówno tych z Nowego Miasta, jak i ligowców mających siedzibę przy Ratuszowej. Piłkarze Thoreza podtrzymali tradycję i pokonali B-klasowego rywala nie tracąc bramki!
Zagłębie wiosną gra w kratkę - domowe zwycięstwa przeplatając wyjazdowymi porażkami. Zmienna forma spowodowała, że strata do lidera, czyli rezerw Górnika wynosi obecnie aż 9 punktów przy zaległym spotkaniu lidera z outsiderem Huraganem Olszany. Marzenia kibiców, piłkarzy czy działaczy Thoreza o powrocie do A klasy trzeba odłożyć na przyszły sezon.
Wracając do samego stadionu na Nowym Mieście...

25 kwietnia mijają dokładnie 34 lata, gdy stadion przy Chopina 1 zapełnił się, nie do ostatniego miejsca, ale był przepełniony. Piłkarze Górnika rundę wiosenną sezonu 1983/84 rozpoczęli z pozycji lidera. Apetyty pod Chełmcem były rozbudzone, oczami wyobraźni kibice widzieli już jesienne mecze w europejskich pucharach. Tymczasem kolejne mecze w 1984 roku przynosiły kolejne rozczarowania. O ile jesień'83 przyniosła komplet domowych zwycięstw to po przerwie zimowej punkty z Wałbrzycha wywoziły wszystkie drużyny. Wizyta Widzewa Łódź, najbardziej eksportowej drużyny kraju wzbudziła wielkie zainteresowanie. Dziennikarze szacowali ilość widzów od ponad 30 tysięcy do 40 000. Oprócz wszystkich miejsc siedzących zajęte były przejścia pomiędzy sektorami, murki, wypełniony był skwerek nad wyburzoną dziś trybuną od strony dawnego basenu. Nie będzie przesadą, że w tamte środowe popołudnie mecz oglądało około 42-45 tysięcy! Nigdy później tylu kibiców nie było na imprezie sportowej w Wałbrzychu. Warto nadmienić, że wówczas na mecze Górnika w 1.lidze przyjeżdżały wycieczki praktycznie z całego województwa - wówczas wałbrzyskiego, a także z ościennych - od Zgorzelca po Nysę. Dziś obiekt popada w ruinę. Na chwilę obecną blisko jest katastrofy budowlanej.
W porównaniu z ostatnimi meczami na szczeblu centralnym nie ma nie tylko budynków klubowych od strony pl. Skarżyńskiego, ale też kas, bram wejściowych, zegara, czy całej trybuny od strony basenu.
Wejście na trybuny grozi niebezpieczeństwem - łatwo się potknąć, przewrócić się na stromych miejscowo trybunach. Zagrożenie zauważa nadzór budowlany, który próbuje zdyscyplinować spółkę Aqua Zdrój do wykonania zabezpieczeń. Inaczej nie będzie tam można w ogóle rozgrywać jakichkolwiek zawodów. Swego czasu wykorzystywana była również górna płyta, dziś zarośnięta, wyłączona z użytku. Wejścia na zruinowane trybuny miały chronić betonowe płyty, ale w większości zostały one zdemontowane. Najbezpieczniej jest w okolicach samej płyty, gdzie postawiono prowizoryczne minitrybunki. Na dzień dzisiejszy wydaje się, że czas zatrzymał się w miejscu, stadion stanowi największą sportową ruinę w Polsce. Nie ma w kraju tak dużego, niszczejącego obiektu sportowego. Nie widać zapowiadanej niedawno małej renowacji, która miała kosztować aż 100 tysięcy złotych, a miała przynieść jedynie zabezpieczenie, wyłączenie całkowite trybun dla osób postronnych. Swego czasu nadzieje sympatykom sportu dawały wiadomości o projekcie zagospodarowania stadionu. Miał powstać wielofunkcyjny obiekt lekkoatletyczny, z krytymi trybunami, oświetleniem, kąpielisko, hotel, boisko piłkarskie, dzięki któremu wałbrzyski ligowiec nie musiałby się martwić o licencję na grę na szczeblu centralnym. Sytuacja finansowa miasta, inne bardziej potrzebne społeczeństwu inwestycje spowodowały, że ewentualna rewitalizacja stadionu na Nowym Mieście została odłożona na późniejszy czas. Na jak długo?

niedziela, 22 kwietnia 2018

Idzie nowe?

W ciągu ośmiu dni nastroje w wałbrzyskim Górniku zmieniły się diametralnie. Początek wiosennego grania to dwie porażki, po których rezygnację złożył szkoleniowiec Maciej Jaworski. Nowy trener - Jacek Fojna, w ciągu wspomnianych 8 dni, poprowadził czwartoligowców w trzech spotkaniach po których dorobek punktowy wzbogacił się o komplet 9 punktów.  Odrodzenie, Perfekcyjny Fojna - można przeczytać w lokalnym mediach, ale biorąc pod uwagę terminarz, to bardzo prawdopodobne, że komplet trzech zwycięstw mógł odnieść zespół również pod wodzą Jaworskiego.
Derbowy pojedynek z Polonią-Stalą Świdnica to kopia ustawienia zespołu za poprzedniego trenera, z jedna różnicą, że pauzującego za kartki zastąpił debiutant Michał Zaremba. Goście przegrali, choć nadużyciem byłoby stwierdzenie, że byli zespołem gorszym. Trzeba pamiętać, że świdniczanie mieli za sobą ciężki pucharowy bój z Lechią Dzierżoniów. W środę z kolei Górnik grał na boisku najgorszej drużyny ligi, która po słabiutkiej jesieni zimą jeszcze bardziej się osłabiła. Mimo to wałbrzyszanie męczyli się wygrywając skromnie 1:0, a gdyby nie obroniona jedenastka przez Damiana Jaroszewskiego, to Karolina cieszyłaby się z sensacyjnego punktu. Inna sprawa, że egzekutorem w końcówce I połowy (a nie drugiej - jak podawały wałbrzyskie media i co może szokować oficjalna strona Górnika) był były zawodnik wałbrzyszan Artur Słapek.
Sobotni mecz z Wiwą Goszcz przyniósł nowe ustawienie biało-niebieskich. Można nieśmiało zauważyć, że powoli Jacek Fojna próbuje ustawić zespół po swojemu. W bramce niespodzianki nie mogło być, bowiem nie ma na chwilę obecną Jaroszewski godnego następcy. Z kolei o ustawieniu defensywy możemy śmiało powiedzieć, że stanowiło prawdziwe zaskoczenie. W porównaniu z poprzednimi meczami Fojna nie mógł skorzystać z kontuzjowanego Adriana Mrowca, a Mateusz Krzymiński wylądował na ławce rezerwowych. Na prawej obronie po raz kolejny zagrał 18-letni Michał Zaremba, partnerem Marcina Smoczyka na środku obrony był Jan Rytko, który ostatni raz na tej pozycji grał półtora roku temu - na początku sezonu 2016/17! Na lewej stronie z kolei wystąpił Dariusz Michalak, który operuje głównie prawą nogą, a na tej stronie grał awaryjnie kilka lat temu.
Jedno z kilku prostopadłych zagrań Błażyńskiego (z prawej)
do Denisa Deca (po lewej).
foto: Jakub Zima sportowy-walbrzych.pl
W środku pola za rozgrywanie odpowiadali Damian Chajewski i Wojciech Błażyński mając do pomocy na prawej stronie Mateusza Wroczyńskiego i Kamil Młodzińskiego po przeciwnej. Za nękanie obrońców odpowiadali Denis Dec i nieco wycofany Mateusz Sobiesierski.
Jak to wyglądało? Na tle słabiutkiego rywala nawet obiecująco. Józef Klepak, szkoleniowiec Wiwy Goszcz wystawił młody skład - aż 3 zawodników z rocznika 2000, po jednym z 1999 i 1998, na ławce z kolei mecz rozpoczął Szymon Rusiecki (rocznik 1997) obecnie najskuteczniejszy po Magusiaku (Sokół Marcinkowice, 12 goli) snajper grupy wschodniej 4.ligi z 11 trafieniami. Wiwa do przerwy nie oddała ani jednego celnego strzału na bramkę Jaroszewskiego, a po przerwie jedyne zagrożenie powstawało, po ryzykownych, nie do końca przemyślanych zagraniach wałbrzyskich obrońców. Po słabiutkiej pierwszej odsłonie nie pomogła potrójna zmiana i wprowadzenie wspomnianego Rusieckiego. Do przerwy nie padła ani jedna bramka, a najciekawiej było po sprytnych prostopadłych zagraniach Wojciecha Błażyńskiego nad stoperami do wybiegającego Denisa Deca. Wałbrzyski napastnik nie potrafił jednak pokonać dobrze spisującego się w bramce Naskrętskiego. Po przerwie Jacek Fojna dokonał przemeblowania drugiej linii - zostawił w szatni Wroczyńskiego, który do przerwy wyróżnił się jedynie wygraniem pojedynku w powietrzu z rywalem o dwie głowy wyższym, a na jego pozycję powędrował Piotr Krawczyk. Z kolei na lewe skrzydło przeszedł Sobiesierski. W środku udanie piłki rozdzielali Błażyński z Chajewskim, którzy raz po raz popisywali się techniką użytkową. Kamil Młodziński mógł zdobyć bramkę już w 49 minucie minął Naskrętskiego, ale posłał piłkę nad bramką. Kilka minut później po dośrodkowaniu Sobiesierskiego w dość ekwilibrystyczny sposób Młodziński otworzył wynik meczu. Drugi gol padł po rzucie wolnym wypracowanym przez młodego Krawczyka. Junior Górnika na początku odsłony został łatwo przestawiony przez bardziej doświadczonego, silniejszego fizycznie obrońcę Wiwy, w drugiej bliźniaczo podobnej sytuacji,
Za chwilę padnie gol na 2:0.foto: Jakub Zima sportowy-walbrzych.pl
Krawczyk wywalczył rzut wolny. Brawa za wyciągnięcie wniosków, naukę, choć 45 minut pokazało, że jeszcze jej sporo przed Piotrem. Rzut wolny płasko wykonał Damian Chajewski, Michalak przepuścił piłkę pod nogą, a zaskoczony bramkarz gości praktycznie wbił sobie futbolówkę do bramki.
Górnik mógł wygrać wyżej, ale dwukrotnie spalił się w doskonałych sytuacjach Miłosz Rodziewicz, który zastąpił strzelca pierwszej bramki. Po zejściu Michała Zaremby na pozycji prawego defensora końcówkę meczu grał Jan Rytko. Bezcenne doświadczenie zbierali z kolei Dawidowie Kokoszka i Marut.
Trzecie kolejne zwycięstwo musi cieszyć. Górnik z 11.miejsca w ciągu tygodnia wskoczył na 7. Dopiero w tym trzecim można mówić, że trener Fojna ustawił zespół po swojemu. Gra wyglądała na bardziej dynamiczną niż za kadencji Macieja Jaworskiego. Mogła się podobać nie tylko kombinacyjna gra w środku pola, ale ruchliwość formacji, wymienność pozycji. Są oczywiście mankamenty w postaci braku skuteczności, nonszalancji zwłaszcza napastników, ale musi cieszyć, że młodzi zawodnicy nie boją się ryzyka, szukają niekonwencjonalnych rozwiązań, których wydawałoby się nie podjęli w trakcie współpracy z Maciejem Jaworskim.
Niezaprzeczalną zmianą na plus jest fakt, że Górnik za kadencji Jacka Fojny nie stracił jeszcze bramki. Oczywiście nie jest to efektem mega przemiany linii defensywnej, bo też albo szczęście nie sprzyjało rywalom lub po prostu nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką Damiana Jaroszewskiego. Popularny Jogi za kadencji poprzedniego sztabu szkoleniowego zachował tylko dwa razy czyste konto (z MKP Wołów 4:0 i Polonią Trzebnica 0:0), a obecnie legitymuje się passą 270 minut z czystym kontem. Rekordzistą w bieżącym sezonie jest Łukasz Malec (Bielawianka - 360 minut, klubową passę lepszą mają bramkarze Śląska II -678 minut, gdzie na zmianę bronili Dominik Budzyński i Aleksander Sobczak).
Przed Górnikiem mecz we Wrocławiu ze Śląskiem II, który będzie prawdziwym sprawdzianem dla ekipy Jacka Fojny. Nie ma co ukrywać, że jakakolwiek zdobycz punktowa wałbrzyszan przy Oporowskiej będzie sporą niespodzianką.

środa, 18 kwietnia 2018

Będzie podwójny awans?

Po raz kolejny pierwszoligowe zmagania wiosną przebiegają z wieloma niespodziankami i pewnie do ostatniej kolejki będziemy czekać, by poznać zespoły, które sięgną po awans do ekstraklasy. W ubiegłym sezonie po jesieni prowadziła Chojniczanka, która wyprzedzała o punkt GKS Katowice, o dwa Zagłębie Sosnowiec. Duet, który wywalczył awans (Sandecja, Górnik Zabrze) wiosenną batalię rozpoczynał z miejsc 6 i 8 ze stratą 9 punktów do lidera. W czerwcu na mecie sezonu pierwsza była Sandecja, drugi Górnik, który wyprzedził o punkt Zagłębie i Miedź Legnica, a o dwa Chojniczankę i Olimpię Grudziądz.
W bieżącym sezonie Nice 1.ligi faworytów upatrywano w wielu zespołach. Jesień znów wyłoniła lidera w postaci Chojniczanki, za plecami której znalazł się duet beniaminków - Odra Opole ze stratą punktu i Raków Częstochowa (3 punkty). Aspiracje awansowe nie wygasły w Legnicy (3 punkty straty do 2.miejsca), Mielcu (3 pkt), jak i również w Katowicach (6 punktów) i Sosnowcu (7 pkt), gdzie liczą na powtórkę ubiegłorocznego finiszu Górnika Zabrze.
Zimą zespoły się przeprowadziły transfery, po których fachowcy chwalili przede wszystkim działaczy Rakowa i Stali Mielec, tymczasem tegoroczne zmagania przede wszystkim storpedowała aura, która spowodowała niespotykany wcześniej bałagan w terminarzu. Niektóre drużyny rozegrały do tej pory 8 spotkań, a niektóre raptem 5.
Zweryfikowane zostały przedwiosenne prognozy. O ile odpalenie legnickiej Miedzi, która szybko usadowiła się na szczycie tabeli, nie może dziwić, to potwierdziły się również opinie, że szybko w dół tabeli stoczy się Odra Opole. Martwi też pozycja w zespole Tomasza Wepy, który wiosną tylko 3 razy znalazł się w meczowej kadrze, dwa razy wszedł z ławki. Wałbrzyszanin przegrywa rywalizację z pozyskanym zimą Sebastianem Boneckim, a także z Mateuszem Perońskim i Jakubem Habustą. Rytm meczowy Wepa utrzymuje grając w drużynie rezerw w opolskiej okręgówce, gdzie Odra II ma do dyspozycji takich zawodników jak Marek Garncarczyk, Gabriel Nowak czy Vaclav Cverna.
Jesienny lider z Chojnic z jednej strony przechodzi swoiste deja vu, czyli wiosenna seria remisów i spadek z fotelu lidera. Z drugiej strony Chojniczanka w przypadku wygranych w zaległych spotkaniach wróci do zielonej awansowej strefy z punktem straty do Miedzi.
Rewanże udanie zaczął GKS Katowice pod wodzą trenera Jacka Paszulewicza, który po 4 wygranych zastopowany został przez Stal Mielec. Mielczanie stracili na rzecz Śląska Wrocław Mateusza Cholewiaka, ale szybko zaaklimatyzował się Jakub Arak, a także stranieri w osobach Śoljića i Dobrotki. Królem zimowego polowania został okrzyczany Raków (Szumski, Formella, Rachmanow, Szczepański, Zachara), a tymczasem 4 punkty w 6 meczach oznaczają, że pod Jasną Górą marzenia o powrocie do ekstraklasy należy póki co odłożyć na przyszłość.
W ciszy, bez medialnego szumu, swoje robią natomiast w Głogowie. Grzegorz Niciński i jego piłkarze wiosnę rozpoczęli od porażki w Tychach, ale później przyszły aż 4 zwycięstwa i jeden remis w jaskini legnickiego lwa. Klasą dla siebie jest lider zespołu Mateusz Machaj - strzelec aż 15 bramek, w tym jedną bezpośrednio z rzutu rożnego. Wygrana w ostatniej kolejce w Częstochowie spowodowała, że Chrobry awansował na drugą pozycję.
Od niepamiętnych czasów dwie drużyny dolnośląskie otwierają ligową tabelę zaplecza ekstraklasy!
W przeszłości mieliśmy sezony bez drużyny dolnośląskich na tym szczeblu (ostatnio w 2009/10), ale mieliśmy kampanię z sześcioma zespołami:
1994/95 - Śląsk Wrocław - awans, Miedź Legnica (8.miejsce), Ślęza Wrocław (9), Chrobry Głogów (12), Lechia Dzierżoniów (16 - spadek), Pogoń Oleśnica (18 - spadek).
Nigdy w historii nie zdarzyło się, by promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej uzyskały dwie drużyny z regionu. W sezonie 1993/94, gdy Dolny Śląsk miał pięciu przedstawicieli (Miedź, Śląsk Wrocław, Ślęza, KP Wałbrzych, Lechia Dzierżoniów) trzech z nich cały sezon plasowało się w ścisłej czołówce, by ostatecznie oddać pole Rakowowi Częstochowa i Olimpii Poznań. Legniczanie finiszowali na trzecim miejscu ze stratą dwóch punktów, a tuż za nimi uplasował się duet wrocławski. Był to również ostatni sezon, w którym okręg wałbrzyski posiadał dwie drużyny w drugiej lidze...
14 lat temu Miedź była blisko awansu, później był spadek z drugiej ligi (1998), a na drugi szczebel rozgrywkowy, zwany dziś 1.ligą, wrócili dopiero w 2012 roku. Ani specjalista od awansów Bogusław Baniak, ani asystent selekcjonera Rafał Ulatowski, ani też uznany w regionie Ryszard Tarasiewicz nie potrafili poprowadzić Miedzi do miejsca premiowanego awansem. Najbliżej było temu ostatniemu, kiedy wiosną legniczanie głupio potracili punkty na własnym stadionie.
Czy Michał Bartkowiak wróci do składu
Miedzi Legnica?
[foto:Ewa Jakubowska]
W bieżącym Miedź prowadzi Dominik Nowak, który jest jednym z najbardziej niedocenianych dolnośląskich trenerów. W swoich kolejnych miejscach pracy osiągał naprawdę dobre wyniki - z Polkowicami awansował do 1.ligi, Flota Świnoujście długo była liderem 1.ligi, a Wigry Suwałki osiągnęły historyczny awans do półfinału Pucharu Polski. Miedź w bieżącym sezonie póki co nie zawodzi, zimą dokonano wzmocnień, a sam Nowak nie bał się zrezygnować ze słowackiego napastnika Jakuba Vojtuśa, posadzić na ławce jesiennych pewniaków: Augustyniaka, Gargułę czy Mystkowskiego. Zakontraktowany zimą Brazylijczyk Deleu ogrywa się póki w rezerwach. Rewelacyjną skutecznością popisuje się Mateusz Piątkowski, autor 5 wiosennych trafień. W przypadku awansu, będziemy mogli też powiedzieć o bardzo skromnym póki co udziale wychowanka wałbrzyskiego Górnika. Michał Bartkowiak na początku sezonu był podstawowym młodzieżowcem, ale po rozegraniu 10 meczów doznał kontuzji, a po operacji dopiero w styczniu wrócił do treningów. Niestety, przez kolejny uraz umknęła mu możliwość gry wiosną w I zespole. Po wyleczeniu stopniowo jest wprowadzany do regularnej gry w zespole rezerw. W dwóch ostatnich spotkaniach Miedzi II zaliczył solidarnie po połówce gry i marnym pocieszeniem jest, że zespół tracił bramki, a przez to punkty, podczas nieobecności Bartkowiaka. Michał liczy na powrót do I składu, z tym, że zmieniła się w międzyczasie hierarchia wśród młodzieżowców. Obecnie nr 1 jest Adrian Purzycki, nie daje o sobie zapomnieć Przemysław Mystkowski. Michał ma również niewiele czasu, by przekonać sztab szkoleniowy do przedłużenia wygasającego w czerwcu kontraktu. Biorąc pod uwagę terminarz, gdzie Miedź będzie grała z drużynami z dolnej części tabeli (za wyjątkiem przedostatniej kolejki i meczu z Chojniczanką), to wydaje się, że awans legniczan w końcu stanie się faktem.
Z kolei pozycja nr dwa Chrobrego Głogów jest swojego rodzaju niespodzianką. W poprzednich latach jedynie w 2016 roku zespół momentami był blisko strefy awansowej. W najbliższym czasie głogowian czekają ciężkie mecze z drużynami nieukrywającymi aspiracje ekstraklasowe (GKS, Zagłębie, Chojniczanka, Stal Mielec), które będą meczami prawdy. Utrzymanie drugiej lokaty przez Chrobrego byłoby największą sensacją pierwszoligowego sezonu.

niedziela, 15 kwietnia 2018

Debiut Fojny za 3 punkty

Od chwili, gdy przy Ratuszowej 6 działacze Klubu Piłkarskiego Wałbrzych porzucili tradycje Zagłębia i powołano w 1997 Sportową Spółkę Akcyjną Górnik, doszło do 14 zmian na stanowisku I trenera drużyny seniorów. Ich debiuty kończyły się różnymi wynikami:


  • Ryszard Mordak - Wiesław Walczak, 15.08.1998  Bielawa, Bielawianka 1:0 
  • Wiesław Walczak (samodzielnie), 07.03.1999  Bolesławiec, BKS 4:0
  • Józef Borcoń, 07.04.2001  Oleśnica, Pogoń 0:1
  • Bogdan Przybyła, 15.08.2001  Wałbrzych, Strzelinianka Strzelin 1:3
  • Ryszard Mordak, 25.08.2002  Jedlina Zdrój, Jedlinianka 3:0
  • Bogdan Przybyła, 21.03.2004  Strzegom, AKS 2:1
  • Ryszard Mordak, 01.10.2005  Wałbrzych, Zagłębie II Lubin 2:1
  • Robert Bubnowicz, 22.08.2007 Wałbrzych, BKS Bolesławiec 0:1
  • Maciej Jaworski, 11.05.2013 Wałbrzych, Gryf Wejherowo 1:2
  • Andrzej Polak, 17.05.2014 Zielona Góra, UKP 0:1
  • Piotr Przerywacz, 03.09.2014 Wałbrzych, Energetyk ROW Rybnik 0:3
  • Jerzy Cyrak, 14.09.2014 Stalowa Wola, Stal 1:3
  • Robert Bubnowicz, 09.08.2015 Wałbrzych, Karkonosze 2:0
  • Maciej Jaworski, 15.08.2017 Ząbkowice Śląskie, Orzeł 2:2.
  • Po rezygnacji Macieja Jaworskiego doszło do zmiany numer 15 i opiekunem I drużyny seniorów został Jacek Fojna. Nie licząc jesiennej przygody z rezerwami Górnika w B klasie, śmiało można powiedzieć, że sobotni mecz był debiutem w pracy z seniorami.
    Nowy sztab szkoleniowy Górnika Wałbrzych przed debiutem:
    Jacek Fojna (po prawej) i Marek Stepnowski.
    [foto:walbrzych24.com]
    Los sprawił, że rywalem wałbrzyszan w debiucie Fojny była Polonia-Stal Świdnica - nie dość, że rywal derbowy to i wyjątkowy dla Jacka klub.To z Polonii Świdnica Fojna trafił do ligowej piłki, by po zdrowotnych w perturbacjach wrócić do Świdnicy i być ważnym elementem w jednym z najlepszych w historii świdnickiego klubu okresu. W latach 2006-2010 najpierw w cuglach wygrała 4.ligę, w 3.lidze była solidnym zespołem z górnej części tabeli, a w międzyczasie dwukrotnie przegrała po barażach awans do 2.ligi. Fojna później trafił jeszcze do drugoligowego Górnika Wałbrzych, poważne granie skończyć dwoma sezonami w 3.ligowej Świdnicy. Tam też rozpoczął w miejscowym Gryfie pracę szkoleniową. 
    Z powodu braku równorzędnego rywala w Wałbrzychu dla Górnika, media i kibice szukają derbowego rywala w miejscowościach ościennych. Dlatego też od lat najwięcej emocji wzbudzała rywalizacja biało-niebieskich z drużyną ze Świdnicy. A że derby rządzą się swoimi prawami przekonano się w 3.lidze,by przypomnieć remis 0:0 w Świdnicy wiosną 2010, który skomplikował sytuację Górnika na finiszu rozgrywek, czy sensacyjne zwycięstwo gości przy Ratuszowej (2:1) w 2016 roku. Gdyby wówczas Górnicy sięgnęli po choćby punkt, nie musieliby walczyć o prymat w 3.lidze w barażu z KS Polkowice.
    W bieżącym sezonie już dwukrotnie doszło do konfrontacji pomiędzy Górnikiem, a Polonią-Stalą. Jesienią w lidze górą byli wałbrzyszanie 2:1, a miesiąc temu świdniczanie wzięli rewanż w Pucharze Polski wygrywając pewnie 2:0. Ostatecznie podopiecznym Tomasza Oleksego nie udało się zdobyć okręgowego pucharu,bowiem w środę lepsi okazali się piłkarze Lechii Dzierżoniów. Do sobotniego derbowego meczu oba zespoły podchodziły w zgoła odmiennych nastrojach - goście by podtrzymać zwycięską passę (po inauguracyjnej porażce z Bielawianką 0:2, Poloniści ograli w Wołowie MKP aż 4:0, a tydzień temu oleśnicką Pogoń 3:1), natomiast miejscowi chcieli za wszelką cenę odwrócić złą kartę po dwóch wiosennych niepowodzeniach.
    Tomasz Oleksy w porównaniu z pucharowym meczem z Górnikiem w marcu dokonał dwóch korekt - w miejsce obrońcy Patryka Salamona i pomocnika Wojciecha Sowy do gry desygnował Oskara Łuszkiewicza i Bartłomieja Skowrońskiego. Natomiast Jacek Fojna musiał skomponować zespół nie uwzględniając trójki zawodników - wykartkowanego Dariusza Michalaka i kontuzjowanych Kamila Drąga i Damiana Bogacza. Z uwagi na skromną kadrę seniorów wiadomo, że musiał się posiłkować zawodnikami, których zna od wielu miesięcy, dzięki pracy z juniorami. Wybór padł na 18-letniego Michała Zarembę,który został pierwszym piłkarzem Górnika, który urodził się w 2000 roku i zagrał w wyjściowej jedenastce. Jego rówieśnik Miłosz Rodziewicz debiutował już jesienią w lidze, ale ani razu od pierwszego gwizdka sędziego.
    A propos sędziów - sobotni mecz przy Ratuszowej przyniósł zamieszanie związane z rozjemcami sędziów. Były przypadki, że arbitrzy ze względów na wypadki komunikacyjne, korki nie dotarli na Stadion 1000-lecia terminowo, co powodowało opóźnienie rozpoczęcia meczu. Tymczasem na derbowy pojedynek w ogóle nie wybierała się wyznaczona trójka sędziów, ponieważ delegowany arbiter leczy kontuzję. Niektórzy szukali wytłumaczenia w nagłaśnianych przez mediach protestach sędziów z OZPN Wałbrzych, a głównie z rejonu Kłodzka, którzy urlopowaniem, a przez to nie sędziowaniem meczów, próbują zwrócić uwagę na zdaniem ich niskie ekwiwalenty za mecze. W Wałbrzychu przed meczem zaczęło się nerwowe szukanie rozwiązania, które spowodowało, że mecz poprowadził Marek Grzywacz - rocznik 1965, były bramkarz pierwszoligowego jeszcze Górnika, medalista MME, później sędzia, a obecnie obserwator. Mimo zamieszania z doborem asystentów, mecz się odbył, choć na tym szczeblu to bardzo rzadka sytuacja związana z sędziami. Może nie było idealnie, ale wałbrzyscy sędziowie nie wypaczyli rezultatu, nie doprowadzili również do boiskowych awantur. Inna sprawa, że odpowiednio do zaistniałej sytuacji zachowali się piłkarze i trenerzy obu drużyn.
    Jeden z trzech debiutantów w sobotnim meczu -
    19-letni Piotr Krawczyk
    [foto:walbrzych24.com]
    Samo spotkanie nie było porywającym widowiskiem. W Górniku nie było jeszcze widać przełomu,efektu nowej miotły. Po tygodniu pracy trudno oczekiwać, by pod wodzą Jacka Fojny wałbrzyszanie zaczęli grać superskutecznie. Póki co, wciąż nie ma egzekutora, który potrafiłby wykończyć skutecznie akcję kolegów. Być może zostanie nim Piotr Krawczyk, który jest najskuteczniejszym strzelcem zespołu juniorów? W ubiegłym tygodniu po raz pierwszy pojechał z seniorami do Wrocławia, teraz zaliczył ostatni kwadrans gry. Oprócz wspomnianych juniorów Zaremby i Krawczyka, premierowy występ ligowy zaliczył 21-letni Dawid Marut, który zimą dołączył do Górnika z Boguszowa-Gorc.
    W bieżącym sezonie w dwumeczu z Polonią-Stalą Świdnica wałbrzyszanie najwięcej zawdzięczają ... Jakubowi Białasowi. 18-letni defensor wyjątkowo pechowo poczynał sobie w ligowych meczach z Górnikiem - jesienią po jego niefortunnym zagraniu sędzia podyktował jedenastkę zamienioną przez Michalaka na bramkę, a w sobotę to od niego odbiła się futbolówka po akcji Denisa Deca i wpadła do siatki. Mimo tych przypadkowych niepowodzeń Białas prezentował się poprawnie i jest jednym z kilku młodych zawodników, na których bazuje szkoleniowiec Tomasz Oleksy. Porównując składu Polonii-Stali i Górnika to w trakcie całego meczu wystąpiło łącznie 9 zawodników poniżej 20 roku życia, w świdnickim zespole - Cezary Madej, Oskar Łuszkiewicz,  Krystian Jagieła, Maciej Mazanka, Jakub Białas, Jakub Filipczak, u gospodarzy -  Mateusz Wroczyński, Piotr Krawczyk i Michał Zaremba. O wiele większy wpływ młodzieży na kształt jedenastki jest niewątpliwie w Świdnicy, a wyniki pokazują, że drużyna lepiej sobie radzi w lidze niż wałbrzyszanie. Może drastyczne odmłodzenie kadry Górnika przyniosłoby pozytywną zmianę w wynikach?
    Trener Jacek Fojna wygrał w swoim debiucie, co w obecnej sytuacji Górnika jest sporym sukcesem. Kolejna porażka oznaczałaby okopanie się na jedenastym miejscu, niebezpiecznie blisko strefy spadkowej. Jest jeszcze jeden bardzo istotny szczegół po derbach - mecz ze Świdnicą był dopiero TRZECIM w bieżącym sezonie, który wałbrzyszanie zakończyli z czystym kontem po stronie strat bramkowych! Najbliższe dwa spotkania będą dla podopiecznych Fojny niezwykle kluczowe - w środę wizyta w Jaworzynie Śląskiej, a w sobotę goszczenie trzynastej Wiwy Goszcz. Komplet punktów w tych spotkaniach oddali widmo nerwowej końcówki sezonu i może wywindować zespół w okolice 6-8 miejsca.

    poniedziałek, 9 kwietnia 2018

    Jaworski rezygnuje, szansa dla Fojny

    293 dni - tyle trwała druga kadencja Macieja Jaworskiego w roli szkoleniowca I drużyny Górnika Wałbrzych. Objął zespół po spadku z trzeciej ligi, w momencie, gdy połowa podstawowej jedenastki opuściła drużynę. Latem przekonał do gry w zespole kilku zawodników, o których trudno powiedzieć, żeby stanowili wzmocnienie kadry, a mimo to dyplomatycznie zapowiadał walkę o awans. Mimo tego Górnik regularnie punktował i wraz z Foto-Higieną Gać oraz rezerwami Śląska Wrocław stanowił przez pewien czas ścisłą czołówkę tabeli grupy wschodniej 4.ligi. Dobra passa trwała raptem ... półtora miesiąca. 1 października przy Ratuszowej wałbrzyszan gładko ogrywają młodzi piłkarze Śląska II, co okazało się punktem zwrotnym. Od tamtej pory w lidze Górnik wygrywa tylko dwukrotnie u siebie, raz remisując i ponosząc 6 porażek.
    Mecz z Piastem Żerniki był ostatnim Macieja Jaworskiego
    w roli szkoleniowca I drużyny Górnika.
     Po 19.kolejkach i 17 rozegranych ligowych meczach biało-niebiescy zajmują dopiero jedenastą lokatę mając zaledwie 5 punktów przewagi nad czwartym od końca zespołem Wiwy Goszcz. Na 23 punkty złożyło się 7 zwycięstw (5 domowych-2 wyjazdowe), 2 remisy (1-1) i aż 8 porażek (3-5). Bilans bramkowy 28:29.
    Zimą zespół pożegnała piątka zawodników (Migalski, Gawlik, Rojek, Słapek, Tobiasz), co spowodowało zawężenie i tak bardzo skromnej jakościowej kadry. Wzorem letniej przerwy, ponownie Jaworskiemu udało się namówić do gry w Górniku zawodników, którzy stanowią co najwyżej uzupełnienie kadry. Mrowiec najlepsze lata ma za sobą, Drąg grał co najwyżej w średniej drużynie 4.ligi (Victoria Świebodzice, Karolina Jaworzyna Śląska), ale i tak lepiej niż Marut z outsidera grupy zachodniej 4.ligi Górnika Gorce. Z kolei Wroczyński zanotował przeskok z A klasy do 4.ligi. Takie zmiany kadrowe musiały odbić się na wynikach Górnika, który wiosną rozegrał dwa spotkania i oba przegrał. Sokół Marcinkowice wygrał bezproblemowo przy Ratuszowej 3:1, a Piast Żerniki najpierw przestrzelił karnego, potem prowadził, stracił gola, by w doliczonym czasie zdobyć zwycięską bramkę. W obu spotkaniach Maciej Jaworski zagrał praktycznie tym samym składem z drobną korektą - w Wałbrzychu nie mógł zagrać Chajewski,który we Wrocławiu zagrał kosztem Sobiesierskiego.
    Po sobotnim niepowodzeniu Maciej Jaworski w poniedziałek złożył rezygnację, którą zarząd klubu przyjął. Jego następcą został szkoleniowiec drużyny juniorów starszych, zajmującą dopiero 10.miejsce w Dolnośląskiej Lidze Juniorów, Jacek Fojna.
    Nowy trener seniorów Górnika - Jacek Fojna.
    [foto:gornik-walbrzych.pl]
    Trudno winić trenera Jaworskiego za obecny stan punktowy w 4.lidze. Funkcjonował z zespołem w naprawdę trudnych warunkach, nie miał argumentów zarówno do przekonania do gry w czasie przerwy letniej jak i zimowej, jak i w trakcie trwania sezonu, gdy na ławce nie było i nie ma wartościowych zmienników. Analizując skład Górnika z poszczególnych spotkań, widać były próby reakcji, znalezienia najlepszego zestawienia zespołu. Można narzekać na postawę poszczególnych zawodników, ale tak naprawdę nie miał kto wartościowy wejść na boisko. Czy ktoś sobie wyobrażał młodego Ziobro w miejsce Jaroszewskiego? Kto miałby zastąpić na środku defensywy Smoczyka czy Mrowca? Biednie jest na skrzydłach, a o wakacie w ataku pisze się już drugi sezon. Na szpicy próbowani byli Migalski, Sobiesierski, Dec czy Bogacz.
    Wiadomo, że bieżący sezon jest niejako straconym pod kątem walki o powrót do 3.ligi. Runda wiosenna miała niejako być rozegrana na przeczekanie, ograć młodych zawodników, latem dokonać niezbędnych transferów i spróbować w następnej kampanii powalczyć o awans. Maciej Jaworski po przegranych trzech wiosennych meczach (licząc pucharową porażkę w Świdnicy), doszedł do wniosku, że nie jest w stanie z tym materiałem ludzkim wypracować tego co sobie założył przed rundą. A może ma dość spraw organizacyjnych w zespole seniorów? W klubie się nie przelewa, o czym świadczy sytuacja kadrowa. Wszystko spowodowane jest zadłużeniem klubu, a obecny zarząd robi wszystko, by wywiązać się z zobowiązań. Wałbrzych to nie Chorzów, a Górnik to nie Ruch, gdzie mimo gigantycznie większego zadłużenia znajdują się zewnętrzni (czytaj - nie miasto) dobrodzieje, którzy pomagają spłacać zaległości przy jednoczesnym zapewnieniu w miarę normalnego funkcjonowania I drużyny. Również z powodów ekonomicznych przy Ratuszowej zastępcą został Jacek Fojna, dla którego będzie to premierowa, nie licząc jesieni z B-klasowymi rezerwami, praca z zespołem seniorów. O jego karierze piłkarza pisałem blisko osiem lat temu, w Górniku w ciągu dwuletniej gry w 2.lidze zagrał 34 razy strzelając 3 gole. Później grał w Świdnicy, Strzegomiu, Witkowie, Bolesławicach, a jesienią w rezerwach Górnika Wałbrzych w B klasie w 6 meczach sześciokrotnie wpisywał się na listę strzelców. Od kilku lat pracuje z młodzieżą w Górniku, wcześniej w Gryfie Świdnica, a w minionym sezonie prowadził juniorów młodszych, by w obecnym ten sam rocznik w juniorach starszych. Biorąc pod uwagę skromną kadrę czwartoligowców bardzo prawdopodobne jest częstsze sięgnięcie po swoich niedawnych podopiecznych. Maciej Jaworski z juniorów dał szansę debiutu Miłoszowi Rodziewiczowi w lidze, a w Pucharze Polski Adrianowi Przybyszowi, Mateuszowi Biskupowi. W Żernikach na ławce siedzieli kolejni potencjalni debiutanci Piotr Krawczyk i Kacper Wiśniewski, którzy już grali w zimowych sparingach. Oni też są bodajże najbliżej debiutu za kadencji Fojny.
    Na chwilę obecną nie ma realnych przesłanek na diametralną poprawę w postawie Górnika. Jacek Fojna, debiutant w roli trenera seniorów, niewiele ryzykuje, wszakże z pustego to i Salomon nie naleje. To jest jego szansa, na którą zapewne czekał od chwili podjęcia decyzji o zostaniu trenerem. Jeśli mu się nie uda odmienić gry, nikt nie będzie miał do niego pretensji. Z kolei sukces może okazać się trampoliną do trenerskiej kariery. Kto wie, czy jego nowe pomysły na I zespół, dotyczące zarówno rozwiązań taktycznych jak i personalnych, wniosą trochę optymizmu w zalegający w marazmie zespół z Ratuszowej?

    Prezent dla Żyry

    7 kwietnia 2018 roku to data ostatniej kolejki Lotto Ekstraklasy w rundzie zasadniczej. Ten dzień szczególny był dla wałbrzyszanina Pawła Żyry, który obchodził swoje 20.urodziny. W tym szczególnym dniu dostał najlepszy z możliwych prezentów od trenera I zespołu Zagłębia Lubin - szansę debiutu w wyjściowej jedenastce.
    Sytuacja lubinian przed 30.kolejką nie była komfortowa, bowiem wraz z Wisłą Kraków i Arką Gdynia walczyli o dwa miejsca w górnej połowie tabeli. W przypadku porażki przy równoczesnej wygranej gdynian i co najmniej remisie Białej Gwiazdy podopieczni Mariusza Lewandowskiego wylądowaliby w dolnej ósemce, która będzie walczyć o utrzymanie w lidze. Zagłębie urządzał remis w wyjazdowym meczu z Cracovią, a w tym roku kalendarzowym po przegranej w Płocku, wygranej w Niecieczy z Sandecją, dwa kolejne mecze w delegacji zakończyło remisami. Paweł Żyra zaliczył w pierwszym tegorocznym ligowym występie (2:3 z Legią) blisko kwadrans i dwa razy tyle czasu w kolejnym meczu (0:2 w Płocku) - jak na ironię są to do tej pory jedyne przegrane mecze lubinian w 2018 roku. W trzech kolejnych meczach Paweł siedział tylko na ławce rezerwowych, a po starcie rozgrywek trzecioligowych udanie pokazał się w wyjazdowych wygranych meczach rezerw Zagłębia w Dzierżoniowie (4:1 i bramka) oraz w Pawłowicach Sląskich (2:1), gdzie za dwie żółte kartki musiał przedwcześnie udać się do szatni. Przed meczem w Krakowie trener Mariusz Lewandowski w rozmowie z dziennikarzem Canal+  komplementował Żyrę, upatrując w nich następcę Filipa Starzyńskiego i wróżąc wspaniałą futbolową przyszłość.
    [foto:zaglebie.com]
    W swoim 9.występie ligowym Paweł wybiegł w wyjściowym składzie i zaprezentował się ... poprawnie. Do przerwy Żyra był autorem jedynego celnego uderzenia, po którym bramkarz Cracovii wybił piłkę na rzut rożny. W drugiej połowie po jego podaniu czeski napastnik lubinian Jakub Mareš zdobył bramkę dla gości i tym samym wałbrzyszanin zaliczył swoją pierwszą asystę w ekstraklasie. Kilka minut później został zmieniony przez Filipa Jagiełło. W trakcie 62 minut przebywania na murawie, oprócz asysty i jednego celnego strzału, popełnił 3 faule, raz był faulowany, 26/31 (86%) podań, wygrał 6/20 (30%) pojedynków, w tym 4/5 w powietrzu i 2/15 na ziemi, nie zanotował żadnego udanego odbioru (na 4 próby) i stracił 7-krotnie piłkę.
    Za Pawłem pierwszy poważniejszy występ (w tym sezonie łącznie 107 minut gry w ekstraklasie) i być może trener Lewandowski w dodatkowej fazie siedmiu spotkań da mu więcej szans.
    Finisz sezonu regularnego osobiście nie będzie dobrze wspominał Igor Łasicki, który doznał ciężkiej kontuzji w Niecieczy w 26.kolejce. Wówczas jego Wisła Płock wygrała i do ostatniej kolejki wygrała aż 4 mecze, a jeden zremisowała. Nafciarze do dodatkowych meczów startują z wysokiego czwartego miejsca z 5 -punktową stratą do Legii i Jagiellonii. Niewykluczona jest ewentualna niespodzianka i awans do europejskich pucharów. Bez względu na końcowe rozstrzygnięcia w Płocku zapowiadają rozmowy w Neapolu dotyczące dalszej gry Igora w Wiśle.

    środa, 4 kwietnia 2018

    300 meczów Dariusza Michalaka

    Mecz Górnika Wałbrzych z Sokołem Marcinkowice był wyjątkowy dla Dariusza Michalaka. Defensor biało-niebieskich po raz 300.wybiegł na boisko w ligowym meczu ekipy z ul. Ratuszowej. Jubileusz uświetnił co prawda golem, ale zapewne nie tylko on zamienił bramkę na choćby jeden punkt z konfrontacji z wiceliderem 4.ligi.
    Popularny Daro w seniorskim futbolu pod Chełmcem pojawił się przed rundą wiosenną sezonu 2006/07,kiedy to trener Artur Torbus prowadzący rezerwy czwartoligowca (pod nazwą AZS PWSZ) sprawdził go w lutowym sparingu z MKS 1985 Szczawno Zdrój. 17-latek wiosną 2007 ogrywał się ze starszymi kolegami w Dolnośląskiej Lidze Juniorów, gdzie trener Mirosław Otok śmiało sięgał po młodszych piłkarzy, m.in. 16-letni Michał Oświęcimka.
    Latem 2007 trener I drużyny Górnika/Zagłębia Wałbrzych Ryszard Mordak w przedsezonowych sparingach postanowił sprawdzić zdolnego młokosa, nie bojąc wystawić go przeciwko solidnym trzecioligowcom z Głogowa czy Legnicy. Jednak szkoleniowcem, który umożliwił Michalakowi debiut w zespole seniorów był Robert Bubnowicz, który już na początku sezonu 2007/08 zmienił Mordaka. Górnik/Zagłębie dopiero w kolejce nr 6 odniósł pierwsze zwycięstwo, a miało to miejsce na Stadionie 1000-lecia lecia 01.09.2007 w meczu z GKS Kobierzyce (4:1). W 83 min. grający trener Bubnowicz postanowił dokonać czwartej zmiany w meczu i w miejsce Adriana Sobczyka desygnował 17-letniego Dariusza Michalaka. Daro w debiucie biegał na prawej pomocy,bowiem prawa obrona była obsadzona przez Łukasza Jaworskiego. W tym historycznym sezonie, po którym nastąpiła reforma rozgrywek polegająca na zmianie nazw poszczególnych szczebli rozgrywek, Michalak rozegrał 20 spotkań, ale po raz pierwszy wystąpił w 20.kolejce przeciwko Pogoni Oleśnica (2:1 w listopadzie 2007) - ostatnim ligowym meczu rozegranym w 2007, a wiosną był już podstawowym zawodnikiem.
    Pierwszą bramkę Dariusz Michalak strzelił w swoim 39 ligowym meczu - wiosną 2008 przeciwko Miedzi II Legnica (2:0) w 23 minucie otworzył wynik meczu pokonując po efektownym solowym rajdzie Daniela Główka. Na następne trafienie czekał do września 2012 roku, gdy celnym uderzeniem zdecydował o wygranej z Turem Turek w 2.lidze. W tamtym sezonie wraz z kolegami udanie zaprezentował się w Pucharze Polski na szczeblu centralnym, gdzie w trzech kolejnych meczach zdobywał bramki w meczach z GKS Tychy (2:0), Sandecją Nowy Sącz (4:1) i ŁKS Łódź (2:1).
    O ile debiut Michalak zaliczył zwycięski to jubileuszowe mecze, wszystkie rozegrane w Wałbrzychu, zakończyły się przegranymi:
    mecz nr 100 - 07.05.2011 Górnik-Zagłębie Sosnowiec (0:1), a nr 200 - 20.09.2014 Górnik - Wisła Puławy (1:3).
    Świętował cztery awanse - do 3.ligi (2009), do 2.ligi (2010) z I zespołem Górnika, a z rezerwami do A klasy (2011) i do klasy okręgowej (2012).
    Swoje występy w podziale na klasy rozgrywkowe Dariusz Michalak może podzielić na:
    4.liga (stara) - 20 meczów
    4.liga (nowa) - 43 mecze i 8 goli
    3.liga - 92 mecze i 5 goli
    2.liga - 145 meczów i 7 goli.
    Podczas trzystu występów zobaczył równo 60 żółtych kartek, najwięcej w minionym sezonie -11.  Dwukrotnie został wyrzucony z boiska.
    W międzyczasie był zapraszany na testy do drużyn z ekstraklasy i 1.ligi, ale nie udało mu się przekonać szkoleniowców m.in. Lechii Gdańsk, Arki Gdynia, Zawiszy Bydgoszcz, Polonii Bytom, ŁKS Łódź, czy Okocimskiego Brzesko.
    Młodszy z braci Michalaków, za wyjątkiem debiutu, grywał w formacji obronnej, praktycznie na każdej pozycji, ale głównie na prawej stronie.
    Do obecnego rekordzisty w ilości występów w barwach Górnika, notabene starszego brata Grzegorza, brakuje 24 meczów (+5 z sezonu 2001/02, kiedy Górnik/Zagłębie wycofane zostało z 4.ligi). Dariusz w przeciwieństwie do niego całą karierę związany jest z klubem z Ratuszowej. Biorąc pod uwagę sam ten fakt, stosunkowy młody wiek Dariusz solidnie zapracował na miano klubowej, wałbrzyskiej legendy.

    poniedziałek, 2 kwietnia 2018

    Świąteczne lanie w Wielką Sobotę

    Sporo czasu wałbrzyscy kibice naczekali się na ligową inaugurację w 2018 roku. Przypadła ona na Wielką Sobotę, a rywalem był wicelider Sokół Marcinkowice. Zespół z podoławskiej wsi w ciągu minionego roku przeszedł niebywałą metamorfozę, za co w głównej mierze odpowiada ceniony w okręgu wrocławskim szkoleniowiec Marcin Krzykowski. Były napastnik, m.in. Śląska Wrocław, w roli trenera znakomicie radził sobie z LKS Stary Śleszów,  którego wprowadził z A klasy do 4.ligi i zdobył dolnośląski Puchar Polski. Również z powodzeniem prowadził GKS Kobierzyce. Objął drużynę z Marcinkowic po jesieni ubiegłego sezonu, gdy ta zgromadziła zaledwie 9 punktów wyprzedzając w tabeli outsiderów z Sadowic i Nowej Rudy nie wygrywając ani razu na własnym obiekcie. Sokół wiosną zgromadził aż 28 punktów (4.miejsce w tabeli wiosny), u siebie w 8 meczach wygrywając aż siedmiokrotnie i raz remisując, a ostatecznie finiszując na bezpiecznym 11 miejscu. W bieżącym sezonie Sokół ponownie groźny jest na własnym obiekcie - na 9 spotkań aż 7 zakończył z kompletem punktów. Zimą do skutecznego Rafała Rybińskiego (jesienią 9 bramek) dołączył najskuteczniejszy zawodnik Piasta Żerniki Mateusz Magusiak - autor 8 trafień. Ligową wiosnę Sokół rozpoczął od wygranej z zamykającą tabelę Pogonią Oleśnica 2:1 odwracając losy meczu po przerwie: od 0:1 poprzez rzut karny Magusiaka wykonany na raty i zwycięski gol Rybińskiego.
    Wałbrzyszanie w tym roku rozegrali jeden mecz o stawkę przegrywając zresztą w Świdnicy. W porównaniu z tamtym spotkaniem wiadomo było, że trener Maciej Jaworski przemebluje wyjściową jedenastkę, bowiem w lidze za kartki pauzować musiał Damian Chajewski. Zimą Górnika opuściło kilku zawodników, więc dla garstki, niecałej setki wiernych kibiców, niewiadomą było jak zaprezentują się nowe twarze w zespole. W podstawowej jedenastce znalazło się miejsce dla Adriana Mrowca, Mateusza Wroczyńskiego i Kamila Drąga, natomiast Dawid Murat i Damian Olejnik zasiedli na ławce rezerwowych. Jednak tych, co spodziewali się lepszej niż jesienią gry w wykonaniu wałbrzyszan, spotkał srogi zawód.
    Mecz z Sokołem Górnik przegrał z kretesem, ale wynik jest nieco mylący. Goście z Marcinkowic spokojnie mogli wygrać osiągając o wiele bardziej okazałe zwycięstwo. Oprócz 3 trafień kilkakrotnie dobrze interweniował Jaroszewski, a i również gościom zabrakło koncentracji w decydujących momentach. Przewaga drużyny spod Oławy wynikała jednak głównie z nieporadności gospodarzy, wśród których najbardziej zawiedli ci najbardziej doświadczeni. Adrian Mrowiec jesienią był najskuteczniejszym zawodnikiem zespołu rezerw, ale widoczna nadwaga, brak zwrotności z pewnością będzie nie jeden raz w tej rundzie zatrważać wałbrzyskich kibiców. Mrowiec raził powolnością i złymi wyborami przy wyprowadzaniu piłki. Po swoim prostym technicznym błędzie musiał zresztą ratować się faulem kosztującym go żółtą kartkę. To po jego zagraniach Damian Jaroszewski musiał ryzykownie grać we własnym polu karnym. Jogi już w 3.minucie wdał się w drybling we własnym polu karnym z Rybińskim, próbował ratować sytuację wślizgiem i tylko niewiadomej dla większości decyzji arbitra nie było rzutu karnego i kartki (najprawdopodobniej czerwonej) dla bramkarza. Jaroszewski w I połowie obronił dwa mocne strzały z dystansu, po przerwie jednak wydaje się niepotrzebnie wyszedł z bramki przy pierwszym golu dla Sokoła. Rzut karny dla gości to również zasługa duetu Mrowiec-Jaroszewski, ten pierwszy zamiast wykopać daleko futbolówkę oddał ją do Damiana, który ostatecznie musiał ratować się wykoszeniem napastnika z Marcinkowic. Fatalnej postawy tego duetu nie uratowały dwie brawurowe interwencje Jaroszewskiego, które uchroniły od straty kolejnych bramek. Inna sprawa, że goście po przerwie, przy dwubramkowym prowadzeniu wyraźnie grali na zbytnim luzie, co spowodowało m.in., że Kaczmarek nie trafił do pustej bramki.
    Najgroźniejsza sytuacja Górnika w I połowie.
    [foto:walbrzyszek.com]
    Chajewskiego w środku pola próbował zastąpić 35-letni Wojciech Błażyński, ale oprócz stałych fragmentów gry, których był wykonawcą, niewiele dobrego można napisać po jego występie. W drugiej linii praktycznie uwag nie można mieć do harującego Jana Rytko. Podobać mógł się, zwłaszcza w I połowie, Denis Dec,który jednak stał się niewidoczny po zmianie stron. To jednak on przejął piłkę po kapitalnym celnym strzale Krzymińskiego (!) prawą nogą (!!) i dał się sfaulować, dzięki czemu gospodarze mieli rzut karny, który dał honorową bramkę.
    W środku pola zadebiutował Kamil Drąg, który początkowo skutecznie rozbijał akcje rywala notując wiele przechwytów. Niestety, irytować musi brak umiejętności - jak mawia Tomasz Hajto - antycypacji, często notując puste przeloty, nie trafiając w górną piłkę zagrywaną z odległości kilkudziesięciu metrów. Z bezsilności głupio faulował pod koniec meczu oglądając w debiucie żółtą kartkę.
    Również indywidualną karę zaliczył w debiucie Mateusz Wroczyński. Kieszonkowy pomocnik w I połowie swoje kontakty z piłką mógł policzyć na palcach jednej ręki. W drugiej odsłonie próbował walczyć, szukał gry, ale brakowało mu nie tylko centymetrów, ale również ogrania, doświadczenia. W jego przypadku przejście z A klasy o dwa szczeble rozgrywkowe wyżej raczej nie przebiegnie płynnie. Choć w końcówce meczu, gdyby jego dogranie celnie sfinalizował Młodziński mógłby pochwalić się asystą.
    Za duża liczba słabych ogniw spowodowała, że Górnik musiał liczyć jedynie na stałe fragmenty gry. Po nich były bramkarz wałbrzyszan, a dziś mocny punkt Sokoła, Patryk Janiczak zbytnio się nie namęczył. Każdy rzut rożny to podbiegnięcie Wroczyńskiego do wykonawcy, ale rzadko powodowało to wyciągnięcie defensora spod własnej bramki. Co prawda kilka szybkich kontr mogło stworzyć ciekawą sytuację pod bramką gości, ale zawodziło u Sobiesierskiego piłkarskie abecadło, czyli przyjęcie piłki.
    Pod koniec meczu debiut zanotował Damian Olejnik, który piłkarskie rzemiosło doskonalił, podobnie jak Jan Rytko, w SMS Łódź. Grał na poziomie 3.ligi w Bielawiance, ale ostatnie lata to gra w Szczawnie Zdroju, a jesienią w polonijnej Victorii Londyn.
    Mecz z Sokołem Marcinkowice trafi jednak do annałów Górnika Wałbrzych i to z dwóch powodów. Ligowy mecz numer 300 rozegrał w barwach biało-niebieskich Dariusz Michalak, który zresztą zdobył swoją siódmą bramkę w sezonie. Natomiast Mateusz Magusiak został pierwszych piłkarzem, który zdobył cztery gole na murawie Stadionu 1000-lecia. Jesienią dwukrotnie pokonał Damiana Jaroszewskiego w barwach Piasta Żerniki, wiosną zakładając koszulkę Sokoła Marcinkowice. Ciekawostką jest również fakt, że Magusiak aż trzy z czterech bramek zdobył z rzutów karnych. Tydzień temu nie udało mu się bezpośrednio pokonać z 11 metrów Sebastiana Idziorka, a w Wielką Sobotę w identyczny sposób strzelał, ale już skutecznie, przy Ratuszowej. Pozostaje w tym miejscu postawić pytanie - czy ktoś w Górniku analizuje grę rywala pod kątem stałych fragmentów gry? Czemu Jaroszewski nie wyciągnął wniosków z jesiennych konfrontacji z Magusiakiem? Skróty z ligowych meczów można oglądać z magazynie Piłkarski Dolny Śląsk w TVRegionalna. Niestety, jednym z nielicznych klubów, które nie przesyłają materiałów video był jesienią Górnik Wałbrzych - czy zmieni się to wiosną, przekonamy się już w środę.
    Artur Słapek [foto:bielawianka.pl]
    W różnych nastrojach święta spędzili piłkarze, którzy zimą opuścili wałbrzyskiego czwartoligowca. Kapitalnie zadebiutował w Apisie Jędrzychowice Damian Migalski, który strzelił dwie bramki w prestiżowym meczu z Karkonoszami Jelenia Góra (7:1). Nuno w trakcie jednej połowy zdobył dwa razy tyle goli niż podczas całej rundy jesiennej w macierzystym Górniku. W Apisie nie zadebiutował kurujący się Marcin Gawlik.
    W grupie zachodniej w seniorach zadebiutował bramkarz Marcin Malczewski, ale wyjazdu do Orli Wąsosz nie będzie miło wspominał, bowiem aż pięciokrotnie wyjmował piłkę z siatki, a jego Górnik Boguszów-Gorce uległ 0:5.
    Rewolucja kadrowa w Jaworzynie Sląskiej spowodowała, że doszło do swoistej wymiany z Górnikiem - na Ratuszową trafił Drąg, a w odwrotnym kierunku powędrowali Słapek z Rojkiem. Karolina w pierwszym wiosennym meczu gładko uległa w Bielawie 0:4.Artur Słapek zagrał cały mecz, a Piotr Rojek,mimo, że figurował w meczowym protokole, oglądał mecz w Wałbrzychu.
    Paweł Tobiasz z kolei w debiucie w klasie okręgowej wpisał się na listę strzelców przyczyniając się do wygranej MKS Szczawno Zdrój z Pogonią Duszniki Zdrój 4:3.