poniedziałek, 31 października 2011

Po Rakowie - powrót Przerywacza?

Raków Częstochowa przyjechał pod Chełmiec po 3 kolejnych porażkach. Zespół spod Jasnej Góry zbierał pochlebne recenzje zwłaszcza, gdy spoglądało się na niego przez pryzmat wieku zawodników. Wyjazdowe fatum zespół Jerzego Brzęczka pokonał w Rybniku, gdzie błysnął ha-trickiem jeden z najlepszych fachowców od rzutów wolnych w lidze Maciej Gajos. Potem było tylko zwycięstwo nad Calisią i wspomniane 3 porażki w tym dwie domowe. Górnik z kolei musiał dać sobie radę w meczu z ekipą Jerzego Brzęczka bez Mateusza Sawickiego co spowodowało, że po raz pierwszy od powrotu do Wałbrzycha w 2008 Damian Jaroszewski usiadł na ławce rezerwowych! Osobiście myślałem, że Robert Bubnowicz nie zaryzykuje tak bardzo i wśród młodzieżowców postawi na Dusia obok pewniaka Jana Rytko. Kamil Jarosiński zadebiutował w końcu  w 2.lidze w Wałbrzychu (wcześniej dane mu było brac udział w przegranych meczach w Żaganiu i Legnicy) i nie zawalił meczu tak jak jego vis a vic Mariusz Stępień, który w ogóle zadebiutował w lidze. Decydujący o losach meczu był pierwszy kwadrans po przerwie, kiedy to wałbrzyszanie zdobyli 3 gole nie tracąc żadnego. Było to drugie trzybramkowe zwycięstwo Górnika PWSZ w tym sezonie i po raz pierwszy od roku strzelenie więcej niż 3 goli w meczu ligowym. Okupiony sukces został żółtymi kartkami co dla Michałów: Zawadzkiego i Łaskiego oznacza pauzę w najbliższym meczu przeciwko mistrzowi jesieni - GKS Tychy. O ile Zawadzkiego może zastąpić Sawicki lub uniwersalny Grzegorz Michalak (czemu zabrakło go w meczowej kadrze ?), to z zastąpieniem Łaskiego na środku obrony trener Bubnowicz może mieć nie lada problem. Jest kilka opcji, które były już próbowane w meczach sparingowych. Na środku obrony obok Marka Wojtarowicza (na którego trzeba teraz chuchać i dmuchac na treningach by nie wypadł ze składu z powodu kontuzji) może zagrać choćby Tomasz Wepa - ta opcja próbowana była już ponad rok temu przed inauguracją 2.ligi. Tyle, że nie przynosiła zbytnio efektów i w walce o górne piłki "Wepka nie ma wiele atutów. Może być to szansa dla 19-letniego Sławomira Orzecha, który grał w tym sezonie w PP oraz w Jaworznie (tyle, że na boku obrony). W DLJ gra on na środku obrony, co prawda nie ta półka, ale kto wie czy mecz z Tychami nie byłby dla Sławka "wejściem smoka" ? Jest i opcja tak jak w tytule - powrót Piotra Przerywacza. Z Markiem Wojtarowiczem zna się doskonale, wszak trzymał z nim w ryzach wałbrzyską defensywę przed czwartą, trzecią ligę i połowę ubiegłego sezonu. Już szybkość nie ta, ale umiejętność ustawiania się, doświadczenie tego Piotrowi nikt nie odbierze i może w tym akurat przypadku okazać się nieocenione. W końcu przeciwko GKS "Przeryw" dał radę w lipcowym meczu w Jaworznie to czemu miałby nie dać rady teraz, gdy ma za sobą kilka meczy w A-klasowych rezerwach?
A propos rezerw. Oglądałem dwa ostatnie domowe występy podopiecznych Piotra Borka.  Mecz z Zagłebiem Wałbrzych - bez historii. Wynik mówi sam za siebie. Wcześniej oglądałem kilka spotkań Thoreza przy Dąbrowskiego i wiedziałem jakiego poziomu można spodziewać się na A-klasowym boisku. Górnik II podszedł do derby zmobilizowany i udowodnił przewagę regularnych treningów nad amatorskim graniem, jakie obecnie jest w Zagłębiu. 9:0 spowodowało uśmiech na ustach niektórych kibiców, ale brutalna prawda jest taka - na lepsze czasy Zagłebia trzeba jeszcze cierpliwie poczekać. Może gdyby w każdej formacji pojawili się gracze z wyższej niż A-klasowej półki podopieczni Jarosława Borconia walczyliby o coś więcej niż środek tabeli. Trudno też jednoznacznie oceniać rezerwy Górnika. Po rekordowym zwycięstwie  - klęska w Uciechowie. Wiadomo, że w tym samym dniu 1.zespół grał w Głogowie, gdzie pojechali Janik, Moszyk, G.Michalak Duś i Przerywacz - jesienne podpory rezerw. Grający w eksperymentalnym składzie zespół przegrał aż 1:5. Dla mnie nie ma usprawiedliwienia dla takiej klęski, bowiem rezerwy uzupełnione juniorami (którzy grali dzień wcześniej) powinni poradzić sobie w Uciechowie. Teraz do Wałbrzycha przyjechał lider z Jaworzyny Śląskiej - na przeciwko piłkarzom Karoliny wyszło prawie drugoligowe towarzystwo: w bramce Jaroszewski, a w polu obok Przerywacza takie nazwiska jak G.Michalak, Janik, Duś, Moszyk, Sawicki. Przed sezonem grający w pełnym składzie w ramach obchodów 65-lecia Karoliny wałbrzyszanie wypunktowali w Jaworzynie rywala 5:1, teraz w meczu o punkty nie potrafili wywalczyć kompletu punktów. Piłkarze Piotra Borka mieli przewagę, mieli swoje szanse, ale o skuteczności pod bramką rywala wydaje się mają mgliste pojęcie. Jeśli z takim składem nie wygrywa się w A klasie to próżno będzie szukać rezerw za rok w klasie okręgowej. Jakie wtedy będzie miało sens jeżdżenie po podwałbrzyskich klepiskach i kopanie się po kostkach z rywalami (nic im nie ujmując) klasy Boleścina czy Bystrzycy Dolnej.
Rezerwy Górnika przeciwko Karolinie zagrali w nietypowych czarnych strojach. Nieskuteczną grę kolegów oglądali gracze I zespołu. W czapce szkoleniowiec rezerw - Piotr Borek.
Ciekaw jestem co będzie wiosną, gdy gracze I zespołu z powodów regulaminowych nie będą mogli grać w A klasie? Czy dopiero wtedy więcej będą grać zawodnicy tacy jak Radziemski, Antoniak, Chajewski, Piątek? Ale to już będzie problem trenera Borka, który na pewno zna na pamięć punkt regulaminu rozgrywek mówiący "zawodnik traci prawo do gry w drużynach niższych klas po rozegraniu 2/3 spotkań  z całego sezonu w drużynach wyższej klasy".

czwartek, 27 października 2011

Apel o normalność

Październik w polskiej lidze zapamiętany będzie głównie dzięki pomyłkom sędziowskim. Apogeum nastąpiło w 10.kolejki ekstraklasy kiedy w połowie meczu sędziowie albo uznali bramkę po faulu/spalonym albo nie uznali prawidłowej lub nie podyktowali ewidentnego karnego. Krytyka środowiska sędziowskiego sięgnęła zenitu i nie była tak ostra od czasów rozpoczęcia afery z "Fryzjerem" w roli głównej. Daleki jestem od usprawiedliwienia sędziów, ale w niektórych przypadkach podpięcie się pod modę narzekania na arbitra wielu przychodzi bardzo łatwo i czasem jest niczym usprawiedliwionym. Pomyłki sędziowskie są wpisane w każdy mecz tak jak faule, spartaczone szanse przez napastników, niedokładne podania czy wybicia na aut. Te pomyłki co prawda kosztować mogą bardzo wiele: stracony przez pomyłkę bramkę to być może punkt/dwa mniej na koniec sezonu, degradacja/brak awansu, strata potencjalnych sponorów, brak premii za zwycięstwo/remis, brak wygranej w zakładach bukmacherskich itd., ale czy dzięki nieudolności piłkarzy nie grozi to samo? Gdy wyłączy się emocje, spojrzy się chłodno na mecz to zauważy się, że facet z gwizdkiem czy chorągiewką w trakcie meczu robi mniej błędów niż pojedynczy gracz meczu. Gdyby rozjemca meczu mylnie gwizdnął/machnął chorągiewką tyle razy ile piłkarz notuje strat, niecelnych podań, strzałów, fauli -wtedy można było by mówić o dramacie. Czy tak jak sędziów rozlicza się np. napastników z niewykorzystanych sytuacji? Sędzia też jest człowiekiem i też MOŻE popełnić błąd. Inną sprawą jest gdy robi błędy świadomie - ale to już chyba występuję marginalnie.
W tygodniku Piłka Nożna telewizyjny komentator o piłkarskim nazwisku - Maciej Iwański poruszył ciekawy aspekt dotyczący pomyłek sędziowskich. Chodziło o nie tak dawny mecz stołecznej Polonii z Górnikiem Zabrze, kiedy to napastnik gości przyjął piłkę ręką a potem zdobył wyrównującą bramkę. Po meczu najbardziej dostało się oczywiście arbitrowi Wojciechowi Krztoniowi, który został po tym spotkaniu karnie zdegradowany. Po jednej błędnej decyzji.... Natomiast sprawca zamieszania Prejuce Nakoulma nie przyznał się przed do oszustwa, nawet gdy dziennikarz C+ go zapytał o to wprost. Red. Iwański optuje by karać również piłkarskich oszustów. Oczywiście trudno to wyegzekwować, wtedy nie byłoby boskiej ręki Maradony czy zwycięstwa Polski nad San Marino prawie 20 lat temu czy ostatni casus Henry'ego z baraży do MŚ 2010 Francja-Irlandia. Ale po takim potraktowaniu sprawy, napastnik Górnika nie tylko oszukał sędziów, ale pozbawił Krztonia możliwości sędziowania w ekstraklasie (a co za tym idzie pretiż, większe pieniądze), pozbawił warszawski zespół 2 punktów, a i zapewne wielu grających w zakładach bukmacherskich postawiło na "Czarne Koszule". Czy ktoś z działaczy, piłkarzy, dziennikarzy (za wyjątkiem Iwańskiego) czy kibiców głośno zabrał głos sprawie boiskowego oszusta? Łatwiej było wskazać winnego sędziego, który zobligowany zakazem wypowiadania się na wydarzenia boiska ma ograniczone możliwości obrony niż przeciętny kopacz naszej ligi. Był wtedy czas ogólnokrajowej nagonki na sędziów i w ten trend wpisał się również casus "gol Nakoulmy" i wskazano Krztonia jako JEDYNEGO winnego. 
Na stadionach coraz głośniej słychać po niezrozumiałej dla kibiców sędziowskiej decyzji krzyki "ZŁODZIEJE", które jednoznacznie można zinterpretować. Czy jednak oszukiwanie rywala przez zagranie ręką czy w inny sposób niezgodny z przepisami  nie jest również złodziejstwem? Czy winni są tylko sędziowie, na których najłatwiej krzyknąć, upokorzyć, skopać w prasie? Nie chcę uogólniać, ale czasem brakuje wśród kibiców, dziennikarzy obiektywizmu.
Nie dajmy się zwariować.

środa, 26 października 2011

OG 2

Przed Operacją Głogów wałbrzyszanie nie byli faworytami. Chrobry gra nadspodziewanie dobrze w tym sezonie, u siebie przegrał zaledwie jedno spotkanie (0:4 z MKS), a wałbrzyszanie dodatkowo jechali osłabieni brakiem chorego Jana Bartosa. Czeskiego stopera zastąpił zgodnie z oczekiwaniami Michał Łaski, którego rzekomo niechciano przed sezonem. O samym meczu napisano, pokazano już chyba wszystko. Początek był koszmarny i naprawdę wałbrzyszanie powinni dać na mszę, że nie skończyło się to kilkoma bramkami. Podanie 40-metrowe Samca, Jaroszewski krzyczy, że piłkę złapie po czym stoi w polu bramkowym, a niedoświadczony Łaski odpuszcza Grzybowskiego, który te nieporozumienie z zimną krwią wykorzystuje i po 120 sekundach mamy 1:0. Potem Zawadzki odwala numer podobny do tego co zrobił kilkanaście dni wcześniej w Wałbrzychu kiedy to zagrał do rywala. To, jak tego Bukraba nie strzelił pozostanie jego słodką tajemnicą. Wreszcie karny, którego z wysokości trybun nie sposób jednoznacznie docenić. Wrocławski arbiter mógł dobrze nie odgwizdać "jedenastki" i nikt z głogowian nie miałby pretensji a tak gwizdnął i miał ... "przegwizdane" u wałbrzyszan do końca meczu. Jaroszewski zrehabilitował się za błąd z początku meczu i odbił piłkę.  Po tych kilkunastu minutach zanosiło się powtórkę wyniku derbowego Górnika z ... Legnicy (0:5). Problemy z wypracowaniem sytuacji podbramkowej, strzeleckiej, opieranie nadziei na strzelenie gola jedynie po stałym fragmencie gry - te stare grzechy były aż nadto widoczne. Po przerwie niewiele się zmieniło choć przemeblowano trochę skład po wejściu Tomasza Wepy. Trener Chrobrego również dokonał po przerwie korekty i wszedł doświadczony Maciej Soboń, który wywarł większy wpływ na grę swojego zespołu niż nasz "Wepka". Początek II połowy również mógłby być piorunujący dla gospodarzy - Jaroszewski wybił piłkę szybującą pod poprzeczkę bezpośrednio z rzutu rożnego. Gol dla Chrobrego padł po serii błędów: to biegnącego Bukrabę nie potrafił powstrzymać Michalak, nikt nie przeszkodził rozegrać "klepki" z Soboniem, na domiar złego Wojtarowicz "strzelił Wawrzyniaka", czyli poślizgnął się i przewrócił się bez kontaktu z przeciwnikiem no i w sytuacji sam na sam głogowski gracz mógł zapytać Jaroszewskiego w który róg mu strzelić. A że wcześniej spartolił dwa razy to w myśl przysłowia za trzecim razem mu się udało.  Wałbrzyszanie zdobyli kontaktowego gola po przechwycie i przytomnym zagraniu Morawskiego do Maciejaka. W końcówce niby Górnicy atakowali, ale po prawdzie to Chrobry mógł, a raczej powinien dobić rywala. Najpierw szybka kontra i "Jogi" się minął z piłką, ale sytuację uratował Łaski, a w ostatniej akcji meczu głogowianie wychodzili z kontrą na pustą bramkę i sędzia odgwizdał koniec meczu w chwili gdy na 99% padłby gol dla miejscowych. Owszem i wałbrzyszanie mieli swoje szanse: Jan Rytko trafił w słupek przy stanie 0:1, Michała Łaskiego poniosła fantazja w polu karnym rywala i zamiast spokojnie przymierzyć (miał na to czas) huknął jak z armaty ponad bramką. Wreszcie w ostatniej akcji meczu zawędrował pod bramkę Chrobrego Jaroszewski, ale piłkę znad jego głowy zdjął ręką jego vis a vis Augustyn. Gdyby Jogi wyrównał byłby niewątpliwie bohaterem meczu. Nawet mimo tego błędu z początku meczu...
Niestety, wałbrzyszanie okazali się po raz kolejni gorsi od Chrobrego. Niestety, bowiem w żadnym z 3 ostatnich pojedynków nie byli od niego lepsi. Każda porażka była jak najbardziej zasłużona. Gdyby jakimś cudem Górnik zdołał w niedzielę zremisować to byłby fart, nadmiar szczęścia. Te najczęściej sprzyja lepszym. Owszem sporo pretensji Górnicy rościli wobec arbitra. W kraju narzekanie, wytykanie błędów i bicie niczym w bęben w stronę sędziów jest ostatnio bardzo trendy. Marcin Tarnowski nie miał łatwego zadania - taką opinię wyraził Ireneusz Mamrot, który przypomniał o innych rozjemcach, którzy najprawdopodobniej zdekompletowaliby zespoły podczas takiej gry jak w Głogowie. Obserwator PZPN, który siedział na trybunach w Głogowie Stanisław Żyjewski (były ekstraklasowy sędzia) wyliczył 60 przerwań gry. Inną sprawą, że żólte kartki pojawiły się w nerwowej końcówce. Gdyby zaczął kartki wyjmować nieco wcześniej może nie byłoby takich nerwów? Z drugiej strony piłkarze Górnika powinni skupić się bardziej na grze niż na pretensjach i kłótniach z sędziami. Z nimi nikt nie wygrał, a nawrzucanie arbitrowi korzyści nie przyniesie ŻADNEJ. Piłkarze powinni tutaj wziąć przykład ze swojego trenera, który na konferencji pomeczowej uciekł od oceny pracy trójki sędziów. Nie jest on ani piłkarze od tego i nic nie osiągną krytykując.
OG, czyli Operacja Głogów nie przyniosła piłkarzom sukcesu. Kibiców również przyjechało blisko połowa mniej niż w 2010 roku. Ale po raz kolejny pokazali, że na nich można polegać i na pewno nie moga się czuć gorsi od miejcowych szalikowców, których była porównywalna liczba. Niby wyższa liga, ale ciśnienie jakby mniejsze. Tradycyjnie wałbrzyskie media również po macoszemu potraktowali jeden z najliczniejszych wyjazdów jesieni. Przed meczem oczywiście było przypominanie tego co było ponad rok temu, a teraz tylko kopiowanie relacji z głogowskich portali...
Górnik porażkę w Głogowie nie tylko okupił czwartą żółtą kartką Mateusza Sawickiego, która eliminuje go z najbliższego meczu, ale i absencją rezerwowych piłkarzy w A-klasowych rezerwach. Do Kolibra nie pojechał ani Przerywacz ani pretendujący do tytułu króla strzelców A klasy Moszyk, ani młody Orzech tak, że Piotr Borek miał do dyspozycji byłych juniorów i doświadczonego Bębeńca. 1:5 to upokorzenie i sukces ekipy z Uciechowa, która tym wynikiem będzie się chwalić przez długie lata. Rezerwy tydzień wcześniej spięły się na derby z Zagłębiem i wygrały 9:0, ale siłą zaplecza powinni być nie gracze z pierwszego składu, ale ewentualni ich zmiennicy. A ci pozostawieni sami sobie pokazali ile są warci bez wsparcia właśnie z Kolibrem. Ciekaw jestem jak się będzie przedstawiała ławka rezerwowych, w szczególności zestawienie młodzieżowców w spotkaniu z Rakowem. Sawicki pauzuje, wybiegną Rytko z Dusiem, zasiądą Jarosiński z Orzechem i będzie modlenie się by podstawowym młodzieżowcom nic się nie stało by nie osłabić zespołu. Proponuję przeanalizować skład Rakowa pod względem wieku piłkarzy podstawowej jedenastki - tam młodzieżowców jest na przysłowiowe pęczki.

poniedziałek, 24 października 2011

Oporowska

Wrocław żegna (?) się z ekstraklasą rozgrywaną przy ulicy Oporowskiej. Śląsk od następnego domowego meczu (z Lechią Gdańsk) ma występować na nowym, nowoczesnym obiekcie Euro2012 przy ul.Śląskiej. 90 lat temu wybudowany obiekt przy obecnej ul.Oporowskiej niewiele przypominał dzisiejszy - oprócz płyty boiska były skocznie w dal oraz bieżnia. Charakterystyczna (dziś kryta) trybuna od strony linii kolejowej została usypana w latach 30-tych XX wieku, gdy grał na nim Breslauer SpVg 02.  Po II wojnie światowej stadion przejęło wojsko na potrzeby swojego klubu sportowego. Do czasu zbudowania stadionu przy ul. Skarbowców (w latach 80-tych) przy Oporowskiej 62rozgrywano nie tylko mecze piłkarskie, ale odbywały się także zawody lekkoatletyczne. Po wybudowaniu stadionu przy ul. Skarbowców przebudowano obiekt Śląska na typowo piłkarski i zadaszono jedną część trybun.
 
Wrocławscy kibice co ciekawe dopiero w bieżącym sezonie przy O62 mogli oglądać swoich pupili w europejskich pucharach. W latach 70-tych i 80-tych mecze rozgrywane były na Stadionie Olimpijskim.  Trzy lata temu stadion zadebiutował jako goszczący reprezentację (1:1 ze Słowenią w el.MŚ).
W latach 80-tych Oporowska wielokrotnie gościła wałbrzyskich fanów Górnika. Wałbrzyszanie co prawda mogli pozazdrościć zadaszonej trybuny, ale pojemność i architektura przemawiała wyraźnie na korzyść obu stadionów Wałbrzycha. Wszelkie przekomarzania kibiców kończyło śpiewanie przez wałbrzyszan "elektryczny zegar", bowiem wrocławianie jako jedni z ostatnich w 1.lidze zainstalowali elektroniczną tablicę z wynikiem i zegarem. Potem jednak pod Chełmcem nic nie robiono z obiektami, a we Wrocławiu etapowo pojawiły się najpierw krzesełka pod trybuną krytą, oświetlenie, krzesełka na odkrytej, podgrzewanie murawy, a nawet loże w budynku klubowym zwane vip-owskimi, z których również można oglądać mecze.
W latach 90-tych Śląsk w 2.lidze rywalizował przez 2 sezony przez KP Wałbrzych i jesienią 1997 nie wpuszczono kibiców Górnika (KP zmieniło nazwę na Górnik). Podobny numer wrocławscy działacze wykręcili wałbrzyszanom w IV lidze, kiedy to za Górnikiem/Zagłębiem chciało przyjechać nawet kilkuset fanów, ale działaczom Śląska nie chciało się organizować ochrony meczu swoich rezerw.
Wałbrzyscy kibice zapisali się jednak w historii obiektu przy Oporowskiej o czym przypomniał dzisiejszy Przegląd Sportowy:

Ze strony sportowej już tak różowo nie było od tamtej pory. Ostatnie spotkanie o punkty przy Oporowskiej wałbrzyszanie rozegrali 23.09.2007 kiedy to prowadzony przez Roberta Bubnowicza Górnik/Zagłębie przegrał z Śląskiem II 0:5.
Nie jest powiedziane, że stadion nie będzie gościł już pierwszej drużyny Śląska. Tak jak Lech Poznań musiał powrócić na stadion Amiki Wronki, tak również we Wrocławiu może się okazać, że trzeba będzie albo wymienić murawę, albo oszczędzić ją przed Euro, albo by nowy stadion zarobił na siebie  lepiej zamiast ligowego meczu zorganizować koncert lub wyścigi ciężarówek. Póki co Oporowska pozostanie do treningów/sparingów I drużyny, gry Młodej Ekstraklasy, juniorów. A w Wałbrzychu pozostaje nam niestety pozazdrościć obiektu z zadaszeniem, oświetleniem, podgrzewaną murawą czy niebrudzącymi siedziskami...

czwartek, 13 października 2011

Bubnowicz jak Smuda??

Mecz w Rybniku zakończył się zwycięstwem gospodarzy, co niektórzy przyjęli jako niespodziankę. Dla mnie nie jest to sensacja. Górnik PWSZ nie jest skuteczny na wyjazdach. Strzelił do tej pory najmniej po Bałtyku Gdynia goli poza swoim boiskiem. Poza tym nie strzelił karnego, a jak tegoroczna tradycja głosi - kiedy wałbrzyszanie nie strzelają karnego to przegrywają mecz (vide wiosenne mecze z Miedzią i Olimpią). Marcin Morawski źle strzelił z rzutu karnego i może zaprzestałby podchodzić do "wapna"? Nie trafił w Legnicy, wcześniej jeszcze w IV lidze z Prochowiczanką by rozliczyć go za drugą kadencję w Górniku. Co prawda sędzia powinien w Rybniku podyktować drugą "jedenastkę", ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Rybniczanie nie mieli ogromnej przewagi, ale w ostatnim kwadransie dwukrotnie pokonali Jaroszewskiego. Szczęście było przy gospodarzach. Niektórzy pod Chełmcem oczami wyobraźni widzieli marsz Górnika PWSZ w górę tabeli, ale po tym jak punkty zaczęły zbierać zespoły Jaroty, Rakowa, blisko jest Tur, Bałtyk to podopieczni Roberta Bubnowicza powinni częściej spoglądać w dół tabeli. A w najbliższych meczach lekko nie będzie. Calisia jest nieobliczalna, a Chrobry ma zaledwie trzy punkty mniej niż lider!!
Na pomeczowej konferencji w Rybniku wypowiadał się szkoleniowiec Górnika PWSZ. Wg rybnickiej gazety Nowiny był to Robert ... Bach! To nieporozumienie wychodzi, bowiem w protokole wciąż jako I trener jest zapisywany Marian Bach. Nie wszyscy kojarzą jeszcze twarzy i nazwisko Bubnowicza. Wałbrzyski szkoleniowiec ma więc problem tak jak selekcjoner reprezentacji Polski Franciszek Smuda. Ostatnio głośno o licencji Franca, jego maturze. Nie wnikam czy "Buba" ma w przeciwieństwie do Smudy maturę, ale wg DZPN wciąż nie ma on odpowiedniej licencji do prowadzenia zespołu drugoligowego. Ten stan rzeczy trwa od ponad roku, czyli chwili awansu wałbrzyszan. Czy 15 miesięcy to za mało by uzupełnić niezbędną edukację? Czy klub, sam trener zrobił coś w kierunku podwyższenia kwalifikacji (kursy, staże w przerwie między rundami)? Jak długo będzie trwała fikcja z Marianem Bachem jako trenerem Górnika PWSZ? Oby nie znalazł się wałbrzyski Tomaszewski, który rozpętałby zamieszanie wokół wałbrzyskiego trenera.

środa, 12 października 2011

Po Elanie tryptyk z beniaminkami.

Coraz bliżej końca I rundy rozgrywek. Pomimo najsłabszego od lat początku Górnik PWSZ wykaraskał się z kłopotów i po zwycięstwie nad Elaną po raz pierwszy w tym sezonie ma dodatni bilans bramkowy. Torunianie przyjechali do Wałbrzycha jako faworyt. Niespodziewanie dobrze odpalili na początek sezonu mimo, że kadrowo nie wzmocnili się. Okazało się, że najgroźniejszym napastnikiem jest były gracz słabiutkiego Tura Damian Sędziak, w wysokiej formie byli nowopozyskani Mikołajczak, Bartkiewicz czy Grudzień. Elana usadowiła się na czele tabeli i coraz głośniej mówiono o awansie.W lidze torunianie przegrali jedynie na Opolszczyźnie (MKS, Ruch), ale najgorsze nadeszło w ostatnich tygodniach - porażka u siebie z Chrobrym, remis w Częstochowie mimo prowadzenia 3:0 spowodowało rezygnacje Dariusza Durdy. W przegranym z Tychami meczu prowadził tymczasowoArtur Dziędziel. Mimo, że na giełdzie trenerskiej pojawiały się znane piłkarskie nazwiska (Araszkiewicz, Świerczewski czy Maciej Murawski) zespół powierzono Mariuszowi Bekasowi, który do tej nie mógł się pochwalić sukcesami szkoleniowymi. Debiutu również nie zaliczy do udanych. Górnik wygrał 3:0 i jest to do tej pory najwyższe w tym sezonie zwycięstwo. Wreszcie odblokował się Daniel Zinke, który bezlitośnie wykorzystał "wielbłądy" toruńskich obrońców. Kolejną bramkę strzelił Morawski, dla którego jest to pierwszy gol uzyskany z gry a nie ze stojącej piłki. Dobrą robotę wykonał w ataku Maciejak, który podobnie jak Daniel czeka na swój bramkowy mecz.
Ciekawe, że dotychczasowe mecze Elany przy Ratuszowej potrafią zapaść na dłużej w pamięci: pierwsza wizyta to porażka 0:1- odblokowanie po serii porażek KP po golu z wolnego Grzegorza Krawca w doliczonym czasie gry co spowodowało wściekłość torunian, którzy rozbijali butelki po mineralnej o ściany szatni. Rok później wałbrzyszanie odnieśli wysokie 5:0 nad dołującą Elaną, w ubiegłym roku to remis 1:1, ale wałbrzyszanie zagrali w mocno rezerwowym zestawieniu ze względu na akademickie priorytety Bubnowicza i spółki.
W środę w Rybniku mecz z beniaminkiem Eneregetykiem ROW. O takich zespołach mówi się "beniaminek z siwą broda", bowiem rybniczanie to jedna z najbardziej utytułowanych zespołów z dłuższym stażem w ekstraklasie niż chociażby wałbrzyszanie. ROW wielokrotnie rywalizował z wałbrzyskimi zespołami: z Zagłębiem w ekstraklasie, z Górnikiem na jej zapleczu, a z Victorią w 3.lidze. Obecnie największą gwiazdą jest trener zespołu Ryszard Wieczorek. Jako piłkarz znany z rzutów wolnych, w Wodzisławiu dopracował się pseudonimu "Platini", o czym przekonali się bramkarze Górnika i KP Wałbrzych. Potem w tejże Odrze, Koronie Kielce osiągał sukcesy szkoleniowe. Potem trenerskie szczęście się odwróciło - odpowiada m.in. za degradacje Piasta Gliwice i Odry. Po raz kolejny trenuje swojego syna Jarosława - w Odrze dał mu szansę debiutu w ekstraklasie, trenował  go w Kielcach, ale w Rybniku w końcu pojawił się przed ojcem. Był najskuteczniejszym w 3.lidze i obecnie trafia najczęściej z graczy ROW. Mimo, że dzieli zespoły 10 punktów, a Energetyk zamyka ligową stawkę to o zwycięstwo Górnikowi PWSZ będzie niezwykle ciężko. Jeśli nie u siebie to gdzie rybniczanie mają zdobywać punkty? Przed sezonem twórca awansu trener Jan Furlepa nie doszedł do porozumienia z działaczami twierdząc, że klub nie jest organizacyjnie i personalnie przygotowany na druga ligę, po nim próbował zawojować coś Damian Galeja, ale nie potrafił wygrać meczu, a ROW strzelił ledwie 2 gole pod jego wodzą. Wieczorek wygrał do tej pory jeden jedyny mecz (5:1 z Czarnymi), ale dobre wrażenie pozostawił po sobie w meczach z Calisią, Chrobrym (oba po 2:2). W Wałbrzychu mają nadzieję, że rybniczanie przeżyją zimny prysznic jak w ostatnim domowym meczu, gdy Raków przyjechał i wygrał pierwszy wyjazdowy mecz (4:2).
Po Rybniku czekają Górnika PWSZ kolejne boje z beniaminkami - u siebie z Calisią, która ostatnio przeżywa mały kryzys i solidnym Chrobrym Głogów, który dopiero dwukrotnie schodził z boiska przegrany! Calisia potrafiła sprawić niespodziankę taką jak Górnik czyli wygrać w Kluczborku. Zespół grającego trenera Grzegorza Dziubka liczy na groźne kontry w wykonaniu skutecznego Błażeja Ciesielskiego, Szymona Matuszewskiego, który w ub.sezonie strzelił w barwach Jaroty bramkę w Wałbrzychu czy Nigeryjczyka Odunki. Podobnie jak Górnik kaliszanie mogą się pochwalić solidnym bramkarzem - Marcinem Ludwikowskim, który z pewnością wyleczy uraz do wałbrzyskiego meczu. Jego najlepiej powinien znać Marcin Morawski ze wspólnej gry w Widzewie Łodź i niemieckim TSV Havelse - klubu należącym wówczas do dobrodzieja łodzian Andrzeja Grajewskiego. Ludwikowski spędził w słynnym klubie ponad 10 sezonów, ciągle był obiecującym rezerwowym i zaliczył jedyne 25 meczy...
Natomiast mecz z Chrobrym to na pewno wydarzenie nr 1 dla fanów, którzy próbować będą pobić rekord frekwencji sprzed półtora roku. Oby tylko piłkarze nie powtórzyli wyniku -1:4. Lepiej by dla wałbrzyszan było gdyby skopiowali wynik z zimowego sparingu w którym wygrali z piłkarzami Ireneusza Mamrota 1:0.

wtorek, 11 października 2011

50 lat minęło - rekordowe lanie w Chorzowie i pierwszy medal

W wałbrzyskim sporcie ciężko o pamięć o dawnych sukcesach. 50 lat temu bodaj po raz pierwszy o wałbrzyskich graczach mówiono jako o medalistach mistrzostw kraju. W 1961 juniorzy Górnika awansowali do finału MPJ, gdzie spotkali się z broniącym tytułu Międzyszkolnym Klubem Sportowym "Zryw" z Chorzowa. Wtedy barw śląskiego zespołu tworzyli znakomici później gracze tacy jak  Antoni Piechniczek, Jan Banaś czy Zygfryd Szołtysik. Sceneria finałowego pojedynku była niesamowita - blisko 100 tysięcy na trybunach Stadionu Śląskiego!! Nigdy wcześniej, ani później tak liczna publiczność nie oglądała w kraju decydującej batalii o złoty medal w rywalizacji juniorów. Wynik 10:1 dla Zrywu chluby nie przynosi i pewnie dlatego zasłona milczenia opada na pierwszy sukces Górnika w kategorii juniorów.
 W miniony weekend w Chorzowie doszło do spotkania piłkarzy Zrywu z okazji 50.lecia triumfu nad wałbrzyskim Górnikiem. W Wałbrzychu świętowano do tej pory jedynie rocznicę powstania obu klubów.  Ostatnia najbardziej rzetelna monografia klubu pojawiła się z okazji 40-lecia Górnika, a było to ćwierć wieku temu...

wtorek, 4 października 2011

Błysk Janka w Zdzieszowicach

Podejrzewam, że każdy piłkarz marzy o takiej sytuacji w jakiej znalazł się ostatnio Jan Rytko - celne uderzenie w ostatniej minucie gry dającą upragniony punkt(y).  W ubiegłym sezonie wałbrzyszanie zwłaszcza jesienią imponowali zabójczą skutecznością w końcówkach meczu. Kornel Duś w Żaganiu (gol na 2:2), Bartosz Konarski z Miedzią (3:2), samobój?/Konarski? w meczu ze Słubicami (1:0), Grzegorz Michalak z Bałtykiem (1:1), G.Michalak i Morawski w Toruniu (z 0:2 na 2:2), Dominik Janik w Jarocinie (1:0), a w tym sezonie Morawski w Wągrowcu (1:1). W Zdzieszowicach teraz pewnie mają wałbrzyski kompleks ostatnich minut, bowiem w ub.sezonie Kornel Duś pokonał Marcina Fecia (gol na 1:2) w 90 minucie. Oczywiście klasykiem bramek w ostatniej minucie będzie już chyba na zawsze dla sympatyków Górnika PWSZ wykorzystany rzut karny Piotra Przerywacza z Nowej Soli (czerwiec 2010) co dało awans Górnikowi PWSZ. Mało już kto pamięta, że współautorem rzutu karnego był wtedy Janek Rytko, po którego dośrodkowaniu obrońca Arki zagrał ręką.  Teraz Janek zadecydował w ostatniej chwili o sukcesie na Opolszczyźnie.
Nazwisko Rytko kojarzyło się wałbrzyszanom głównie z koszykówką,  ale Janek pokochał piłkę nożną, a pierwsze sukcesy odnosił z UKS Baszta, skąd trafił do SMS Łodź. Tam zadebiutował w kadrze juniorów, ale w wieku 17 lat wrócił do Wałbrzycha i zaczął grać w czwartoligowym wówczas Górniku PWSZ Wałbrzych. Z ekipą Roberta Bubnowicza przeżył dwa awanse. Głównie grał na prawej pomocy, rzadziej alternatywnie na lewej. Kiedy w 3.lidze Bubnowicz po raz pierwszy wystawił go w podstawowej jedenastce odwdzięczył się dwoma golami w niezwykle ciężkim dla wałbrzyszan meczu w Kostrzynie nad Odrą z Celulozą (3:2). Niestety, takich udanych meczy Rytko nie zaliczył wiele. W 3.lidze skompletował trzy gole. Wówczas o wiele ciężej mu było o miejsce w podstawowym składzie ze względu na inne obowiązujące zasady wiekowe wśród młodzieżowców. Wówczas taki status posiadali m.in. Wepa, Janik, Moszyk, D.Michalak. Gdy w ub.sezonie powrócono do limitu 21 lat to w Górniku Janek rywalizował z Dariuszem Michalakiem, Kornelem Dusiem, wiosną Michałem Łaskim, Mateuszem Sawickim. W tym sezonie odpadli z tej rywalizacji Michalak z Łaskim. Pewniakiem jest Sawicki, Duś nie może odnaleźć formy sprzed 12 miesięcy, kontuzje leczy Paweł Matuszak, który udanie pokazał się na początku sezonu. Janek w drugiej lidze zaliczył większość meczy, ale zaczął trafiać w obecnym sezonie.  Paradoksalnie początek obecnych rozgrywek nie był dla niego udany. Słabiutki występ przeciwko Bytovii, ławka w Żaganiu, fatalny występ w Legnicy (wszedł po przerwie grając ledwie 30 minut i wykluczony po 2 żółtych kartkach). Przeciwko Jarocie wszedł za kontuzjowanego Dusia i zdobył pierwszego w 2.lidze gola. W kolejnych meczach wchodził jako rezerwowy, a w podstawowym składzie pojawił się przeciwko Bałtykowi. Co ciekawe od pewnego czasu jest on jednym z najbardziej krytykowanych graczy przez starszych kolegów. Kto ogląda uważnie wydarzenia na boisku szybko zorientuje się, że środkowi pomocnicy, zwłaszcza Marcin Morawski nawet w niezbyt parlamentarny sposób próbują zmobilizować Rytko do lepszej gry. Janek wydaje się wówczas być bardziej zagubiony, zahukany krytyką, ale na szczęście takiego nie przypominał w Zdzieszowicach, gdzie głównie to on próbował strzałów z dystansu kiedy nie udawało się to ani Morawskiemu, ani Zinke czy Fojnie, a Maciejak przegrywał walkę z rosłymi defensorami. Udało mu się w najlepszym momencie, bowiem Ruch nie był w stanie odpowiedzieć. Czy gol ten będzie przełomem w formie Janka? Oby. Jeśli chodzi o pozycję w zespole, to NIESTETY, nie ma czego się obawiać. Jest jednym z nielicznych młodzieżowców. Wiadomo, że obok Sawickiego ma obecnie pewny plac, bo Duś jest bez formy, Matuszak leczy kontuzje, a Jarosiński póki co nie stanowi konkurencji dla Jaroszewskiego. Rytko musi jednak mieć świadomość, że status młodzieżowca straci z końcem sezonu. Wówczas zrobi się dla niego za ciasno w kadrze. Czy rok temu ktoś mógł przewidzieć, że np. na ławce rezerwowych głównie będzie siedział G.Michalak? W tej chwili lepiej od Janka prezentuje się jego rówieśnik Mateusz Sawicki, który w razie potrzeby może zagrać również w defensywie czego nie może zaoferować Rytko. Tak więc nie może się zadowolić obecnym statusem jednym z nielicznych młodzieżowców w kadrze, bo za rok głównie będzie grywał albo w rezerwach albo wypożyczony będzie do innego klubu.