sobota, 30 czerwca 2018

Złoty But OZPN Wałbrzych 2017/18

Najskuteczniejszym Polakiem w Lotto Ekstraklasie w minionym sezonie był Krzysztof Piątek, który dla Cracovii strzelił 21 bramek. Napastnik włoskiego klubu Genoa CFC 1893 wychował się w Dzierżoniowie, więc śmiało dla wielu zawodników z regionu wałbrzyskiego może stać się wzorem dla naśladowania.
Przyjrzyjmy się następcom Piątka, którzy okazali się najskuteczniejszymi zawodnikami w wałbrzyskim regionie.
Najwyżej grającym przedstawicielem OZPN Wałbrzych jest Lechia Dzierżoniów, która w swoich szeregach ma Damiana Niedojada. Dla jedenastej drużyny 3 grupy 3.ligi strzelił 20 goli co pozwoliło mu zająć miejsce na podium wśród snajperów tej grupy. Więcej strzelili Maciej Firlej (Ślęza Wrocław - 24 gole, już wytransferowany do Korony Kielce) i Daniel Rumin (Skra Częstochowa - 21 goli). Poziom niżej mieliśmy 9 drużyn, ale żadnemu z najlepszych strzelców tych ekip nie udało się sięgnąć po koronę króla strzelców. W grupie wschodniej AKS Strzegom mógł się pochwalić skutecznym Kamilem Sadowskim, który zdobył 19 bramek, ale więcej od niego strzelił jedynie Mariusz Baszak (Olimpia Kowary - 29 trafień), z kolei najskuteczniejszy drugiego przedstawiciela okręgu w tej grupie, czyli boguszowskiego Górnika - Ryszard Bejnarowicz zakończył sezon z 5 golami. W grupie wschodniej z kolei najlepszymi strzelcami swoich drużyn byli:
Brazylijczyk Murilo Maia (Bielawianka) - 12 goli, Dariusz Michalak (Górnik Wałbrzych) - 9, Grzegorz Ignatowicz (Karolina Jaworzyna Śląska) - 6, Grzegorz Dereń (Nysa Kłodzko) - 9, Dawid Kuriata (Orzeł Ząbkowice Śląskie) - 13, Kamil Szczygieł (Polonia-Stal Świdnica) - 10, Tomasz Robak (Unia Bardo) - 12. Trzynaście trafień Kuriaty dało mu ostatecznie 3.miejsce wśród snajperów grupy wschodniej.
A oto lista najskuteczniejszych zawodników drużyn okręgu wałbrzyskiego w sezonie 2017/18:
3.liga - Damian Niedojad (Lechia Dzierżoniów) - 20 bramek
4.liga - Kamil Sadowski (AKS Strzegom) - 19 bramek
klasa okręgowa - Mateusz Poświstajło (Kryształ Stronie Śląskie) - 36 bramek
A klasa grupa I - Bartosz Ogrodnik (Iskra Witków Śląski) - 29 bramek
A klasa grupa II - Adrian Krzykalski (Venus Nowice) - 23 bramki
A klasa grupa III - Seweryn Raszpla (Ślęża Ciepłowody) - 42 bramki
A klasa grupa IV - Michał Socha (Śnieżnik Domaszków) - 27 bramek
B klasa gr. kłodzka 1 - Jacek Stępień (Trojan Lądek Zdrój) - 65 bramek
B klasa gr. kłodzka 2 - Ernest Łotysz (Czarni Braszowice) - 26 bramek
B klasa gr. świdnicka 1 - Robert Koźlak (MKS II Szczawno Zdrój) - 24 bramki
B klasa gr. świdnicka 2 - Dominik Brzeźny (Sparta Oleszna) - 29 bramek
Liczba bramek na podstawie portalu Łączy Nas Piłka - nie zawsze jest wiarygodna, należy przyjąć drobny margines błędu. Strzelców bramek, jak i składy zespołów do systemu podawali sędziowie, którzy mogli się pomylić. W wielu przypadkach i nie tylko na najniższym szczeblu, można było zauważyć przypadki opisu niezgodnego z rzeczywistością.
W klasie okręgowej Mateusz Poświstajło z Kryształu o koronę króla strzelców rywalizował ze swoim bratem Marcinem, który zaliczył 25 trafień.
Na szczeblu A klasy najskuteczniejszym napastnikiem w sezonie 2017/18 był Seweryn Raszpla. 21-letniemu napastnikowi Ślęży Ciepłowody w zaledwie trzech meczach nie udało mu się pokonać bramkarza rywali. Raszpla jest wychowankiem ząbkowickiego Orła, grał w juniorach Podbeskidzia Bielsko-Biała, testowany był przez Piasta Gliwice. W sezonie 2014/15 zadebiutował w 4-ligowym Orle Ząbkowice, by po sezonie odejść do Ślęży Ciepłowody.Co ciekawe Seweryn Raszpla w trzeciej grupie wałbrzyskiej A klasy rywalizował z najskuteczniejszym zawodnikiem poprzedniego sezonu - Pawłem Rakiem. W sezonie 2016/17 Rak w B klasie strzelił aż 69 goli dla LKS Gilów, a po awansie potwierdził smykałkę do strzelania bramek, bowiem zanotował 27 goli w swoich 23 ligowych występach w A klasie.
Ale najskuteczniejszym goleadorem sezonu 2017/18 był 26-letni napastnik Trojana Lądek Zdrój JACEK STĘPIEŃ. Nie udało mu się co prawda powtórzyć wyczynu Raka, ale 65 trafień musi robić wrażenie. W grupie I delegatury Kłodzko osiem zespołów rozgrywało mecz i rewanż w każdej rundzie. Rywalizacja o awans toczyła się między dwoma zespołami - Trojanem i Zjednoczonymi Ścinawka, która miała w swych szeregach również skutecznego napastnika. Mateusz Ugarenko trafiał do siatki rywala aż 49 razy! Stępień jest wychowankiem Trojana, z którym występował na szczeblu klasy okręgowej, gdzie również należał do czołowych snajperów.

piątek, 29 czerwca 2018

Podsumowanie 4.ligi 2017/18

Gdy dwa lata temu DZPN postanowił dokonać podziału 4.ligi na dwie grupy, w zdecydowanej większości zapanowała opinia, że grupa wschodnia jest nieporównywalnie silniejsza. Pogląd ten zweryfikował finisz ubiegłorocznych rozgrywek, gdy właśnie mistrz z zachodu (Zagłębie II Lubin) okazał się lepszy w decydującym barażu od najlepszej drużyny wschodu (Foto-Higiena Gać). Minęło 12 miesięcy i wśród obserwatorów zmagań czwartoligowców ponownie zapanowała opinia o wyższości ekip ze wschodu. Głównym powodem było końcowe rozstrzygnięcie w barażach o awans do 3.ligi.
Dwaj byli piłkarze Górnika Wałbrzych - Damian Migalski
(Apis Jędrzychowice) i Adam Kłak (Orkan Szczedrzykowice)
[foto:e-legnickie.pl]
Apis Jędrzychowice to zespół, który 3 lata temu występował jeszcze w ... A klasie! Jako beniaminek jeleniogórską klasę okręgową zakończył na trzecim miejscu, ale tylko z punktem straty do mistrza rozgrywek i awansem do 4.ligi. Premierowa gra na piątym poziomie rozgrywek zakończyła się na trzecim miejscu, ze sporą stratą do Zagłębia II Lubin i Orkana Szczedrzykowice, które wówczas były poza zasięgiem reszty stawki. W Apisie latem 2017 roku doszło do kadrowej rewolucji, gdzie w oparciu na zawodnikach z głębokiego zaplecza Miedzi Legnica zbudowano regionalny dream team. Adrian Woźniczka, Adrian Wójcik, Kamil Zieliński, Hubert Krawczun, Jakub Chrzanowski to szkielet wokół którego Gerard Jurewicz budował zespół z myślą o awansie. Kapitalną rundę jesienną zaliczył Chrzanowski, strzelec 15 bramek, który zimą z powodów rodzinnych przeszedł do Pilicy Białobrzegi. Jesienią zespół przegrał zaledwie jeden mecz - w Mirsku z Włókniarzem, a wśród pokonanych był największy rywal AKS Strzegom. Tam z kolei za budowę zespołu wziął się Robert Bubnowicz, który po wielu latach pożegnał Górnika Wałbrzych. Nie mogły zdziwić nazwiska nowych zawodników w Strzegomiu (Morawski, Sadowski, Radziemski), których w roli kapitana na boisko wyprowadzał doświadczony Marcin Kokoszka, defensor ze Świebodzic, ale z ekstraklasową przeszłością. Niewiele osób stawiało na strzegomian, że już w pierwszym sezonie pracy popularnego Buby będą do samego końca liczyć się w walce o awans. Już pierwszy mecz świadczył o charakterze nowego AKS - Karkonosze na własnym boisku prowadziły już 3:0, by po zaledwie 14 minutach przegrywać 3:5! Najlepszym zawodnikiem jesienią był Dominik Radziemski (14 trafień), który zimą przeszedł do KS Polkowice, imponował skutecznością 38-letni Marcin Morawski, autor 13 trafień - nie tylko z rzutów wolnych czy po strzałach z dystansu, ale i po uderzeniach głową czy dwukrotnie bezpośrednio z rzutów rożnych. Nie zawiódł Kamil Sadowski (19 trafień), którego mocno wspomagał wiosną Nigeryjczyk Roland Emeka (9 goli). Przy gwiazdach rozwijali się zawodnicy miejscowi, a zimą udało się przekonać do powrotu z trzecioligowej Lechii Dzierżoniów Krupnika i Domaradzkiego, który zachowywał zimną krew przy rzutach karnych, zwłaszcza w ostatnich minutach gry. Drużyna Bubnowicza wydzierała punkty rywalom dosłownie tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego: 2:1 w Mirsku (90+3 gol Sobczaka), 1:1 w Zgorzelcu (90+2 Morawski), 3:2 z Olimpią Kowary (gol Domaradzkiego w 90'), 2:0 w Grębocicach (90+2 Chrapek), 4:3 z Odrą Ścinawa (90+3 Domaradzki). Dość szybko wyklarowała się dwójka walczących o 1.miejsce w grupie zachodniej - Apis i AKS szybko odskoczyły rywalom. Wiosną w Strzegomiu Apis prowadził już 2:0, by przegrać 2:3, fotel lidera objął zespół Bubnowicza. O tym, że łatwo nie będzie świadczył domowy mecz z beniaminkiem ze Ścinawy, gdzie w 83 minucie było 3:1, a pięć minut potem już 3:3, na szczęście karny Domaradzkiego w doliczonym czasie gry zadecydował o komplecie punktów. O prymacie miał decydować ostatni mecz w Boguszowie Gorcach, gdzie Górnik już pożegnał się z 4.ligą. Niezrozumiałe do dzisiaj 1:1, przy jednoczesnym triumfie Apisu w Kamiennej Górze, oznaczało, że w Jędrzychowicach przygotowywano się do batalii o 3.ligę.
W grupie zachodniej znakomitą passę domową zaliczyły rezerwy Chrobrego Głogów, Orkan Szczedrzykowice po słabszej jesieni i zimowym widmie wycofania się wiosną zaczął przypominać zespół z poprzedniego sezonu i zasłużenie finiszował na 4.miejscu. Na pewno więcej spodziewano się po największym klubie regionu, czyli Karkonoszach Jelenia Góra, a także spadkowiczu z 3.ligi Olimpii Kowary. W obu zespołach występowali jedni z najskuteczniejszych graczy ligi - Mateusz Baszak z Kowar z 29 trafieniami został królem strzelców, a jego były klubowy kolega, a obecnie as KSK skończył sezon z 18 golami. Ale w regionie oba kluby były w cieniu, zarówno w lidze jak i Pucharze Polski, Sudetów Giebułtów.
Od stawki wyraźnie odstawał duet beniaminków z Boguszowa Gorce i Kamiennej Góry. Niewiele lepsza była, również spadająca do okręgówki Nysa Zgorzelec - jedyna drużyna bez wyjazdowego zwycięstwa. Z kolei beniaminek Górnik Złotoryja wiosną z nowym trenerem Eugeniuszem Oleśkiewiczem, rozegrał aż 13 z 15 meczów u siebie, co dało 13.miejsce i dzięki lepszemu współczynnikowi niż odpowiednik z grupy wschodniej dało utrzymanie w 4.lidze.
Oprócz wspomnianych już wyżej zawodników do najciekawszych postaci grupy zachodniej należeli:
Krzysztof Kendzia (najstarszy, z rocznika 1972, strzelec 7 goli dla Orli Wąsosz), Jarosław Wichowski (najskuteczniejszy grający trener, autor 12 bramek dla Włókniarza Mirsk), Damian Migalski (pomocnik Apisu, najskuteczniejszy zawodnik rundy wiosennej z 10 trafieniami). Najwięcej bramek w jednym meczu uzyskali: 5 bramek - Bartosz Machaj (Chrobry II z Włókniarzem Mirsk 6:0), 4 gole w jednym meczu strzelili: Wichowski (Włókniarz 4:0 w Kamiennej Górze), Kamil Sadowski (AKS 7:1 z Górnikiem Boguszów Gorce), Konrad Kaczmarek (Chrobry II z Orkanem 6:1), Mariusz Baszak (Olimpia Kowary z Olimpią Kamienna Góra 6:1), Damian Górgul (Włókniarz, 4:1 w Wąsoszy).
W grupie wschodniej występowały dwie drużyny z okręgu wałbrzyskiego. O ile AKS był jednym z liderów, to beniaminek z Boguszowa Gorce szybko pożegnał się z 4.ligą. Górnik okazał się za slaby na ligę nie tylko sportowo, ale i widoczne były zgrzyty organizacyjne - murawa w zgodnej opinii była jedną z najgorszych w lidze, klub notorycznie lekceważył przesyłanie pomeczowego materiału video do telewizji Regionalnej. Zimą pożegnano się z najgłośniejszym nazwiskiem w kadrze, czyli Kornelem Dusiem, który chciał brać udział tylko w meczach. Zawiedli wypożyczeni z Górnika Wałbrzych zawodnicy - napastnik Dominik Woźniak strzelił zaledwie dwie bramki, a grający wiosną bramkarz Marcin Malczewski puścił kilka farfocli przegrywając rywalizację z Marcinem Jaskółowskim. Po sezonie odszedł trener Rafał Siczek, który wprowadził Górnika z A klasy do 4.ligi. Następcą został doskonale znany w Wałbrzychu Marian Bach, specjalizujący się w pracy z młodzieżą. Czy w Górniku podejmą walkę o ponowny awans?
W grupie wschodniej rywalizacja przebiegała podobnie jak we wschodniej: dwójka liderów (Foto-Higiena Gać, Śląsk II Wrocław), grupa mocnych średniaków (Bielawianka, Sokół Marcinkowice, Górnik Wałbrzych) oraz wyraźnie odstających od reszty stawki (Karolina Jaworzyna Śląska, Pogoń Oleśnica, Wiwa Goszcz, MKP Wołów). Dwójka liderów zbudowała prawdziwe fortece na swoich obiektach, gdzie ponieśli porażkę w ... bezpośrednim pojedynku. We Wrocławiu Foto-Higiena jesienią wygrała 3:1, a wiosną Śląsk II wygrał tylko 1:0 w Gaci. Tylko, bowiem wygrana powinna być o wiele bardziej okazalsza. Spowodowało to, że na mecie sezonu, gdy obie drużyny miały tyle samo punktów, ale prymat przypadł, po raz drugi z rzędu,gacianom.
Janusz Garncarczyk (z lewej) to największa gwiazda gr.
wschodniej 4.ligi, z prawej obrońca Dariusz Michalak
najskuteczniejszy strzelec Górnika Wałbrzych.
[foto:walbrzych24.com]
Do liderów mistrzowskiej ekipy należeli:Dominik Wejerowski, Łukasz Kucyniak, znany z gry w Świdnicy Ukrainiec Yegor Tarnov i przede wszystkim były reprezentant kraju Janusz Garncarczyk, który do pełni sił doszedł dopiero wiosną będąc głównym motorem napędowym ekipy prowadzonej przez Marcina Dymkowskiego. Z kolei rezerwy Śląska to przede wszystkim młodzież, gdzie przez większość sezonu w wyjściowym składzie wybiegało 8-10 młodzieżowców. Zaledwie w kilku meczach trener Horwat korzystał z zawodników I składu. Udane występy w 4.lidze dla niektórych wrocławian stały się przepustką do debiutu w I drużynie WKS, a po sezonie Konrad Poprawa wypożyczony został już do Wigier Suwałki, Adrian Łyszczarz do GKS Katowice, a Mathieu Scalet testowany jest przez Garbarnię Kraków. Śląsk II szansę na wyprzedzenie Foto-Higieny wiosną zaprzepaścił porażką w Bielawie, gdzie Bielawianka była groźna dla wszystkich. Zespół tworzyli bardzo dobrzy, jak na tę klasę rozgrywkową Brazylijczycy. Jesienią czarował Robson (7 goli), a wiosną godnie zastąpił go w roli goleadora Murilo (12 trafień). A warto podkreślić równą, dobrą formę Piotra Prokopa i mającego największą liczbę asyst Bartłomieja Cegiełkę. Po udanej wiośnie'17 dobrą formę kontynuował Sokół Marcinkowice Marcina Krzykowskiego. Zespół doszedł sensacyjnie do dolnośląskiego finału Pucharu Polski. Rafał Rybiński z 17 trafieniami (wraz z Kamilem Ramiączkiem z MKP Wołów) został najlepszym snajperem grupy wschodniej, wiosną wspomagał go pozyskany zimą z Piasta Żerniki Mateusz Magusiak (7 goli dla Piasta, wiosną 8 dla Sokoła), a wyróżniającymi się postaciami byli Tomasz Rudolf czy Jakub Kulej. Pewnym punktem był bramkarz Patryk Janiczak. Więcej przed sezonem obiecywano sobie w Wałbrzychu, ale spadkowicz z 3.ligi nie był w stanie sportowo nawiązać rywalizacji z najlepszymi zespołami. Solidność oparta na doświadczeniu kilku ogranych zawodników zapewniła spokojny byt drużyn z Barda, Wielkiej Lipy cz Trzebnicy.Ciekawy zespół zaprezentował Piast Żerniki, gdzie obok rutyniarzy (Adam Samiec, Maciej Kowalczyk)
Kamil Ramiączek (nr 13, obok K.Młodziński)
z MKP Wołów z 17 golami wraz z Rafałem
Rybińskim został królem strzelców. Latem
przeszedł do Polonii Trzebnica.
[foto:walbrzych24.com]
zaprezentowało się wielu młodych zawodników potrafiących zadecydować o losach meczu. W Świdnicy, a w mniejszym stopniu w Kłodzku, ekipy oparte na młodzieży przez większość sezonu lokowały się w środku tabeli, ale pod koniec kampanii zrobiło się nieco nerwowo, co kosztowało posadę trenera Polonii-Stali Tomasza Oleksego. Ligę opuszczają MKP Wołów, Wiwa Goszcz oraz najsłabsze w tym gronie Pogoń Oleśnica i Karolina Jaworzyna Śląska. W Oleśnicy nie pomogło zatrudnienie Zbigniewa Mandziejewicza, a w Jaworzynie Śląskiej doszły jeszcze problemy finansowe. Nie pomogły zimowe transfery, Karolina jako jedyna nie odniosła wiosną zwycięstwa, a po sezonie z klubem pożegnał się po 4 latach pracy trener Tomasz Idziak.
Najwięcej bramek w jednym meczu strzelił Szymon Rusiecki (Wiwa Goszcz) 4 z Karoliną 5:2. Natomiast hat-trickiem mogą się pochwalić 12 zawodników, a dwóch z nich (Adrian Łyszczarz ze Śląska II) i Brazylijczyk Murilo Maia (Bielawianka) ustrzelili go dwukrotnie.
Oprócz wyżej wymienionych zawodników na uwagę zasługują m.in.: Wojciech Szuba (Polonia-Stal Świdnica, bramek, w tym 3 z rzutów wolnych), lider Sokoła Wielka Lipa Michał Wróbel, Dawid Kuriata (Orzeł Ząbkowice Śl.), czy Krystian Jajko (lider trzebnickiej Polonii po zimowym transferze z drugoligowej Legionovii).
W decydującej rozgrywce spodziewano się wyrównanej rywalizacji pomiędzy Foto-Higieną a Apisem. W pierwszym meczu w Gaci losy awansu praktycznie się rozstrzygnęły. Po ośmiu minutach 2:0, po godzinie 6:0, a ostatecznie 7:1. Na trzy gole Janusza Garncarczyka, po dwie Łukasza Kucyniaka i Dominika Wejerowskiego goście odpowiedzieli trafieniem Brazylijczyka Germano Ronaldo. Rewanż zaplanowano wstępnie w Zgorzelcu, ale po tak fatalnym wyniku, pladze kontuzji oraz pauz aż 3 zawodników Apisu po kartkach w Gaci, działacze z Jędrzychowic doszli do wniosku, że lepiej oddać mecz walkowerem niż tu cytat uciekać się do nieuczciwych zagrań czy przerwania meczu ze względu na zdekompletowanie składu. Do rewanżu więc nie doszło i Foto-Higiena po dwuletniej absencji wraca do trzeciej ligi.
Z kolei z klas okręgowych awans wywalczyły:
- z jeleniogórskiej Victoria Ruszów i BKS Bobrzanie Bolesławiec,
- z legnickiej Prochowiczanka Prochowice i Sparta Rudna,
- z wałbrzyskiej Piast Nowa Ruda i Zjednoczeni Żarów,
- z wrocławskiej GKS Mirków-Długołęka i Orzeł Prusice.
Na ostateczny skład czwartoligowców, podział na grupy musimy jeszcze poczekać, aż zakończy się proces licencyjny. Po uzupełnieniu dokumentacji Komisja ds. Licencji Klubowych nie przyznała jeszcze licencji na sezon  2018/19 Unii Bardo, Odrze Ścinawa, Apisowi Jędrzychowice, Sparcie Grębocice, Stali Chocianów, Sokołowi Wielka Lipa, AKS Strzegom, Nysie Kłodzko, Zjednoczonym Żarów, Prochowiczance, Orłowi Prusice, Sokołowi Marcinkowice, Victorii Ruszów, Olimpii Kowary, Bielawiance, GKS Mirków, BKS Bolesławiec.

Mundial: wygrana,która nie cieszy

Podobnie jak w dwóch poprzednich mistrzostwach świata reprezentacja Polski po dwóch porażkach przystępowała do ostatniego meczu grupowego z jednym celem - wygrać, by zachować honor. I podobnie jak podczas dwóch ostatnich występach na mundialach trzeci mecz przyniósł zwycięstwo, które nic tak naprawdę nie dawało.
W 2002 po laniu, które sprawił biało-czerwonym Pauleta i spółka, Jerzy Engel w wyjściowej jedenastce na ostatni mecz z USA pozostawił jedynie 5 zawodników (Paweł Kryszałowicz, Emmanuel Olisadebe,Marek Koźmiński, Maciej Żurawski i Jacek Krzynówek), z kolei Paweł Janas po niepowodzeniach z Ekwadorem i Niemcami naprzeciw futbolistom z Kostaryki dał kolejną szansę aż 10 uczestnikom przegranej batalii z gospodarzami turnieju. Adam Nawałka z kolei na rosyjskim czempionacie brutalnie zerwał z łatką konserwatywnego trenera, nie przeprowadzających wiele zmian. Roszady z ustawieniem spowodowały dwie porażki, które rozczarowały bardziej brakiem stylu niż samym rezultatem. Przeciwko Japonii w bramce wystąpił Łukasz Fabiański, który zachował czyste konto - tym samym kadra nie straciła bramki podczas mundialowego meczu po raz pierwszy od ... 1986 roku! W defensywie nie mogła dziwić absencja będącego bez formy Piszczka, ale już nieco zaskakująca była nieobecność Michała Pazdana, najlepszego spośród Polaków podczas dwóch przegranych spotkań. Mundialowy debiut tym samym zaliczył Artur Jędrzejczyk mający za sobą przeciętny sezon w Legii. Od pierwszego gwizdka zagrał Kamil Glik, którego obecność dawała wiele pewności i jakości w defensywie. W drugiej linii po raz pierwszy pokazał się inny przedstawiciel ekstraklasy Rafał Kurzawa, który zaprezentował się nadspodziewanie dobrze. Mierzone podania z rzutów rożnych i wolnych stwarzały partnerom okazje, wreszcie w 59 minucie Jan Bednarek zdobył jedynego gola meczu! W końcówce pojawił się na boisku "piłkarz zadaniowy" Sławomir Peszko, którego powołanie do kadry nadal stanowi niewyjaśnioną zagadkę.
Oceny Polaków w zagranicznej prasie.
Niestety, po raz kolejny zawiedli ci, na których kibice najbardziej liczyli,czyli Grzegorz Krychowiak i Piotr Zieliński. Niewiele dobrego można powiedzieć o grze Roberta Lewandowskiego. Sugerujący o braku jakości prezentowanej przez partnerów Lewy zmarnował znakomite podanie w drugiej połowie, gdzie powinien podwyższyć wynik meczu.
Japonia w porównaniu z poprzednim swoim meczem dokonała sześciu zmian, wystawiając niejako rezerwowy skład. Do przerwy przy kilku uderzeniach musiał wykazać się Fabiański, ale im bliżej końca meczu tym coraz mniej mecz przypominał rywalizację sportową. Znając wynik rywalizacji Kolumbii z Senegalem Japończyków satysfakcjonował rezultat 0:1. Nie dość, że nie kwapili się z forsowaniem ataków na polską bramkę, to najczęściej operowali futbolówką na własnej połowie. Co najdziwniejsze, reprezentacja Polski, która mocno nadszarpnęła zaufanie swoich kibiców, nie miała zamiaru nawet odebrać piłkę przeciwnikowi. Doszło do prawdziwej farsy, Japonia wymieniła 116 podań, których nikt z Polaków nie kwapił się przerwać. Nie wiadomo po co na ostatnie sekundy meczu Nawałka chciał wpuścić Błaszczykowskiego. Bodaj najbardziej lubiany wśród kadrowiczów pomocnik cierpliwie czekał przy linii bocznej na zmianę, ale się nie doczekał. Jego koledzy nie atakowali Azjatów, nasz selekcjoner wpadł na "genialny" pomysł i kazał (!!) Grosickiemu udawać, że złapał go skurcz. Nie dał się na to złapać arbiter z Zambii, który nie miał zamiaru pomóc w tworzeniu mało śmiesznego teatrzyku. Grosicki nagle ozdrowiał, Polacy nie przejęli piłki, sędzia odgwizdał koniec meczu. Niesmak z ostatnich minut pozostał i pozostanie na długo, bo niewiele miało to wspólnego ze sportową rywalizacją. Oliwy do ognia dolały pomeczowe wypowiedzi. O ile kilku zawodników było wyraźnie zniesmaczonych (Fabiański, Glik, Bereszyński) i pokusiło się o przeprosiny dla kibiców, to niezrozumiałe były opinie Nawałki ("zakładaliśmy grę w niskim presingu") czy Lewandowskiego ("to Japonia miała piłkę i ona przegrywała, więc my czekaliśmy na jej ataki").Brutalna jest statystyka, która udowadnia, że oba zespoły przebiegły zaledwie po 80 kilometrów w ciągu meczu. Mocno krytykowana rodzima ekstraklasa może pochwalić się wynikiem ponad 100 km/mecz.
Polska zawiodła, jako jeden z faworytów do wyjścia z grupy, nie tylko nie spełniła oczekiwań wynikami, ale zaprezentowała najnudniejszy futbol spośród europejskich ekip. Lewandowski okazał się papierowym tygrysem, podobnie jak w decydujących meczach Ligi Mistrzów, nie jest w stanie sam rozstrzygnąć losy meczu. Zieliński z kolei chwalony za grę w Napoli, przymierzany do wielkich klubów za zawrotne sumy, na kolejnym turnieju zawiódł i wciąż czekamy na jego dobry występ w kadrze. Po Krychowiaku czy Błaszczykowskim widać było brak regularnej gry w klubach. Większym przegranym od największych gwiazd okazał się Adam Nawałka. Selekcjoner nie dość, że dobierał nieodpowiednie taktyki, odpowiada również za złe przygotowanie fizyczne, bo kadrowicze byli ustępowali pod tym względem rywalom. Ponadto po porażce z Kolumbią nie było gazety, która by nie pisała o podziałach w kadrze, konfliktach, o których trudno byłoby usłyszeć jeszcze dwa tygodnie wcześniej.
Najbliższe tygodnie przyniosą szczegółowe analizy , pomundialowy raport, a przede wszystkim decyzję PZPN, czy Adam Nawałka nadal będzie selekcjonerem biało-czerwonych.

poniedziałek, 25 czerwca 2018

Mundial: obnażona kadra

W niedzielny czerwcowy wieczór miliony Polaków odartych zostaje ze złudzeń. Polska przegrywa z Kolumbią 0:3. Po porażce z Senegalem i remisie tychże z Japonią stało się jasne, że porażka biało-czerwonych oznacza utratę wszelkich szans na wyjście z grupy. Trener Nawałka dokonuje rewolucyjnych zmian w kadrze. Rewolucyjnych, bowiem nigdy wcześniej nie dokonał w kadrze aż tylu zmian. Nowe ustawienie, nowi wykonawcy, nowy początek meczu musiał dać nadzieję, bowiem Polacy w pierwszych 5-10 minutach rozgrywali naprawdę dobry mecz. Im dłużej trwał mecz tym gorzej. Indywidualne błędy zawodników, niemoc w walce z rozpędzającą się kolumbijską machiną, trzy celne strzały rywali, które kończą się golami. Porażka oznacza pożegnanie z mistrzostwami. W kraju szok. Nie tyle co porażką, ale stylem, a raczej jego brakiem.
Dwa przegrane mecze i nastroje zmieniły się o 180 stopni.
Po meczu wywołani do rozmów zawodnicy przyznają, że byli wyraźnie słabsi od przeciwników. Nie zrozumienie wariantów, słabsza forma fizyczna, zbyt duże spięcie - to całkiem inny obraz do którego przyzwyczaiły nas komunikaty z Arłamowa, czy Soczi. Nagle dziennikarze zrzucają różowe okulary i zaczyna się festiwal w tytułach, komentarzach "kto bardziej, barwniej skrytykuje kadrę". Nawet uchodzący za poważny dziennik sportowy Przegląd Sportowy pokusił się po tabloidową okładkę "Adam Nawałka przedstawia Dziady"... Tak było kilka milionów pochlebców, to tyle samo znalazło się krytykantów, którym po porażce nagle zaczęło przeszkadzać obecność kadrowiczów w reklamach. Zwrot w okazywaniu sympatii to ciekawe zjawisko socjologiczne i zapewne długo będziemy obserwować krytykę Orłów Nawałki.
Kolumbia uważana była za faworyta,obok oczywiście Polski, grupy H. W pierwszym meczu zawiedli z Japonią, więc mecz niedzielny miał dla nich identyczną stawkę jak dla biało-czerwonych. Czy podopieczni Jose Pekermana nie rozgrywali wielkiego meczu,ba oddali raptem zaledwie trzy celne strzały w światło polskiej bramki. Wszystkie zakończyły się bramkami. O polskich niedoskonałościach w realizacji planu taktycznego znakomicie napisał Andrzej Gołomysek na portalu sport.pl. Większość w kraju nad Wisłą liczyła na to, że Ospina będzie bronił z brakiem szczęścia jak w niektórych meczach Arsenalu, Yerry Mina potwierdzi dlaczego jest tylko rezerwowym Barcelony, James Rodriguez, podobnie jak w Monachium, będzie w cieniu Lewandowskiego, a kryzys skuteczności Falcao będzie trwał wiecznie...Na boisku było całkiem inaczej, a Polska zaprezentowała dawno nieoglądany nieład. Indywidualne oceny w polskich mediach podsumowują jednocześnie nastroje wszystkich - zarówno dziennikarzy, fachowców jak i kibiców. Natomiast zagraniczne media są o wiele bardziej powściągliwe w ocenie indywidualnej zawodników. Oczywiście największa krytyka spada na Roberta Lewandowskiego, który miał być jedną z gwiazd turnieju, a znajdzie się w zestawieniu największych rozczarowań mundialu. Doniesienia prasowe dotyczące ewentualnego jego transferu sugerują, że mistrzostwa nie będą mieć większego znaczenia dla wielkiego klubu. Jedynie Robertowi przybędzie więcej hejterów (nie grał dobrze, by nie podbijać kwoty transferu; myślał o nowym klubie a nie o kadrze).
Oceny Polaków w zagranicznych mediach
Po dwóch spotkaniach trudno kogokolwiek, najmniej pretensji można mieć do Michała Pazdana, który najlepiej pokazał się przeciwko Senegalowi, a i przeciwko Kolumbii zaprezentował się najsolidniej z bloku defensywnego. Najsolidniej, co w przypadku niedzielnej porażki nie znaczy, że dobrze. Obserwatorów musiało szokować nie tylko fakt, że liczono na wyprowadzanie przez niego ataków, ale jego zapędzenie się na skrzydło, gdzie nie doczekał się wsparcia!
W zgodnej opinii selekcjonera jak i jego Orłów, Kolumbia była lepsza. Dziwi natomiast przekaz z kadry, że w kraju nie powinniśmy oczekiwać lepszej gry. Jeśli udało się we Francji, potrafiliśmy ograć Niemców, Danię, to czemu nie można było liczyć na walkę na mundialu? W XXI wieku Polska gra na trzecim mundialu, na trzecim dwa pierwsze spotkania kończą się porażkami oznaczającymi pożegnanie się z turniejem. Przegrane z Koreą Płd  i Ekwadorem były o wiele większymi niespodziankami niż niepowodzenie z Senegalem. Azjatycka przegrana z Portugalią przypominała bezsilność z Kolumbią, natomiast 0:1 z Niemcami w 2006 to pech w doliczonym czasie gry. Za Engela i Janasa Polska potrafiła godnie pożegnać się z turniejem wygrywając w ostatnich meczach. Czy teraz biało-czerwoni są w stanie ograć Japonię? W teorii oczywiście tak -wiadomo, że najsłabszym ogniwem jest bramkarz Kawashima, Kagawę rozpracuje Piszczek, Lewandowski łatwo sobie poradzi z nieznanymi szerzej w Europie obrońcami...Z drugiej strony w obu spotkaniach Polska była wolniejsza od rywali, którzy mimo mniejszego przebiegniętego dystansu, mniejszej ilości sprintów, wyraźnie uprzedzali podopiecznych Nawałki stwarzając przewagę w środku pola.
Po przegranej w końcu na konferencji prasowej pojawili się najważniejsi, czyli trener i jej kapitan. Ich odpowiedzi na pytania był taki jak występ na murawie - przewidywalny, bez zaskoczenia i pełen rozczarowań. Wyświechtane slogany o tym, że kadra była dobrze przygotowana, również pod względem fizycznym, możliwości drużyny zostały maksymalnie wykorzystane. Tak naprawdę jedynym powodem niepowodzeń jest ... siła naszych rywali.
Nawałka przed mundialem uznawany był za konserwatystę, nie lubiącym zmiany. Po porażce z Senegalem przeprowadził swojego rodzaju rewolucję, bo nie dość, że ustawienia na 3 obrońców+ wahadłowi, to pojawiło się kilka nowych twarzy. Na ruchliwych, nieobliczalnych, a przede wszystkim niepokonanych na turnieju Japończyków kogo wystawi selekcjoner? Najrozsądniejsze wyjście to powtórka z 2002, kiedy Jerzy Engel postawił na tych co nie grali, w efekcie z azjatyckiego czempionatu jedynie trzeci bramkarz wracał bez meczu mistrzowskiego.

środa, 20 czerwca 2018

Mundial - porażka Nawałki

Po długich 12 latach Polska powróciła na mistrzostwa świata. Po udanym EURO 2016, gdzie podopieczni Adama Nawałki odpadli pechowo po konkursie karnych z późniejszymi mistrzami dopiero w ćwierćfinale, nadzieje i oczekiwania wzrosły. Eliminacje do mundialu dla biało-czerwonych zakończyły się sukcesem, choć postawa w wyjazdowym meczu z Danią czy długimi fragmentami w kilku spotkaniach stanowiły sygnał ostrzegawczy. Społeczeństwo bezkrytycznie pokochało piłkarską kadrę, Nawałka, Lewandowski i spółka stali się najpopularniejszymi sportowcami w kraju. Zimą jedynie mogli im zagrozić skoczkowie. Szaleństwo mundialowe przerosło te, które mogliśmy obserwować dwa lata temu.
Balonik napompowany do granic możliwości pękł z hukiem już w pierwszym spotkaniu. Senegal mający w składzie gwiazdy Liverpoolu, Monaco czy Napoli jeszcze przedwczoraj wielu jawił się jako łatwy kąsek, krok do spokojnego wyjścia Polski z grupy. Eksperci w mediach dywagowali dzień przed meczem, który przeciwnik Belgia czy Anglia będzie lepszym rywalem dla Polski...Objawów naiwnych prognoz można wymieniać w nieskończoność, tak jak obecnie powodów porażki biało-czerwonych.
37 minuta i dramat Thiago Cionka
Czy Cionek mógł się zachować lepiej przy golu samobójczym, czy Piszczkowi zdarzył się w przeszłości występ, czemu Zieliński wciąż nie może przełamać się w meczu kadry, dlaczego grali będący bez formy, niegrający bardzo długo w klubie Milik i Błaszczykowski, kiedy Krychowiak odnajdzie formę z czasów gry w Sevilli czy EURO 2016, czemu Szczęsny wyszedł daleko z bramki przy drugim golu, czy Lewandowski nie mógł zrobić więcej w meczu skoro ustawia się go w jednym rzędzie z Ronaldo, Messim czy Kane - pytań po meczu nie brakuje. Wiadomo, że futbol jest grą błędów, ale najbardziej winnym niepowodzenia w meczu z Senegalem jest jednak Adam Nawałka.
Od 3 lat Piłka Nożna wybiera go Trenerem Roku, Przegląd Sportowy wybrał go w 2015, wielu dziennikarzy zastanawia się, czemu nie jest kuszony przez kluby lig zachodnich. Nawałka jest kapitalnym materiałem na idola, który jednak tak naprawdę wielkiego medalowego sukcesu jeszcze nie osiągnął. Ale w porównaniu z poprzednikami wypada o wiele korzystniej. Nie obiecuje w ciemno medalu mistrzostw świata (Engel), nie stroni od mediów i nie dokonuje szokujących nominacji przed turniejem (Janas), nie poucza innych (Beenhakker), nie narzeka i z przyjemnością go się słucha (Smuda). Dokonał zmian w funkcjonowaniu kadry, co zbiegło się z mocnym krokiem jakościowym PZPN, więc dzięki medialnemu wsparciu popularność kadry, piłkarzy jak i samego Nawałki mocno wzrosła. Oczywiście nie byłoby takiej atmosfery, gdyby nie wygrane w eliminacjach. Selekcjoner nie zaskoczył przy nominacjach na mundial, jedynym znakiem zapytania był przy kontuzji Kamila Glika. Przypadek stopera AS Monaco jest o tyle zaskakujący, że polscy lekarze na początku skreślili jego szanse na grę w rosyjskim turnieju, a jednak francuscy specjaliści, niczym stosujący eliksiry z komiksów o Asteriksie, postawili go szybko na nogach. Czy Polacy nie potrafią prawidłowo zdiagnozować urazu, czy brakuje im wiedzy jak takie kontuzje szybko leczyć?
Wśród skreślonych przez Nawałkę znalazł się pochodzący z Niemczy Krzysztof Piątek. Były napastnik Lechii Dzierżoniów, nie zadebiutował nawet w I reprezentacji, nie poszedł w ślady swego krajana, Pawła Sibika, który nagle został powołany przez Jerzego Engela na azjatycki mundial w 2002 roku.
Nawałka dla dziennikarzy jest ... nudnym rozmówcą, bardzo rzadko powie coś kontrowersyjnego, otrzaskane frazesy o pokorze, pracy znajdują łatwo słuchaczy, ale przecież nie za to jest oceniany. Zaufanie społeczne ma, miał (?) bardzo duże. Mundial ma stanowić podsumowanie jego pracy, a on sam ma trafić do grona wielkich trenerów, którzy po mistrzostwach świata stali się legendami.
Pierwszy mistrzowski krok Orłów Nawałki okazał się potknięciem, za który odpowiada w największym stopniu selekcjoner. I nie chodzi o wybory personalne.
Przyglądając się na ustawienie wyjściowe Polaków to tak naprawdę widzieliśmy Polskę sprzed dwóch lat. Wiadomo, że Cionek za Glika, na lewej stronie Jędrzejczyka zastąpił Rybus, który do Francji nie pojechał przez kontuzję, no za Mączyńskiego zagrał Zieliński. 1-4-4-2 - ustawienie standardowe biało-czerwonych, rozszyfrowane wzdłuż i wszerz przez wszystkich fachowców, dziennikarzy i kibiców. Czy trener liczył, że tym zaskoczy rywali z Afryki? Wykonawcy strategii również się zmienili, przede wszystkim są starsi, co na przykład w przypadku Jakuba Błaszczykowskiego ma niebagatelne znaczenie. Mało grał w Bundeslidze, w przedmundialowych sparingach nie grał pełnych meczów, a tymczasem wybiegł w podstawowym składzie, co skończyło kontuzją poprzedzoną bezbarwną grą. Podobne argumenty, za wyjątkiem wieku, dotyczą Arkadiusza Milika, który w zgodnej opinii polskich dziennikarzy, był obok Piszczka i Cionka najgorszym zawodnikiem na boisku. Co ciekawe, zagraniczne media mają w wielu przypadkach odmienne zdanie co do postawy polskich piłkarzy.Oto wybrane noty zagranicznych gazet i stron internetowych:
Na pewno na dobrej ocenie Grosickiego zaważyła asysta, o Miliku pisze się, że ciężko pracował w środku pola i miał najlepszą szansę na wyrównanie,bardzo krytykowany jest Lewandowski, który sam sobie zawiesił wysoko poprzeczkę. Presja na Robercie jest niebywała.Sukcesy ligowe w Bayernie podparte rekordowymi osiągnięciami strzeleckimi w kadrze, a przede wszystkim wyczekiwania na rekordowy transfer do jeszcze lepszego klubu, sprawiają, że oczekiwania wobec kapitana kadry są ogromne. Niepowodzenie w Lidze Mistrzów już zostało ocenione, że Lewandowski nie jest taki top player, który potrafi sam pociągnąć zespół do spektakularnego sukcesu. Mundial ma być ogromną szansą by zamknąć usta wszelkim krytykom jego osoby. Błysnął Ronaldo, Messi mimo nie strzelenia karnego, był głównym motorem napędowym Argentyny, Kane zapewnił komplet punktów Anglikom, a Robert? Prócz rzutu wolnego był niewidoczny, wciąż zależny jest od partnerów, a ci nie pomagali mu. Również nie było walki fizycznej, sponiewierania Lewandowskiego przez mocarnie zbudowanych defensorów Senegalu. Koulibaly, kolega klubowy Zielińskiego, łatwo sobie radził z asem naszej kadry.
Senegal nie grał wielkiego meczu, nie przeważał, a mimo zdobył chyba najłatwiejsze gole od bardzo dawna. Oczywiście samobój Cionka to przypadek, ale druga bramka to wielbłąd (jak mawia Jan Tomaszewski) w wykonaniu tria Krychowiak - Bednarek - Szczęsny. Wszelkie próby przerzucenia odpowiedzialności na sędziów, którzy wpuścili na boisko M'Baye Nianga, który wykorzystał gapiostwo Polaków, jest bezzasadne. Warto być na bieżąco z przepisami gry, bowiem już dawno nie jest aktualny zapis o wpuszczaniu na murawę zawodników jedynie w przerwie w grze.
Czy Polacy nie udźwignęli presji? Zdecydowana większość z nich grała już na turnieju mistrzowskim, niektórzy w Lidze Mistrzów, na największych arenach piłkarskich. Czemu mieliby spalić się w Moskwie?
Po przegranej pierwszej połowie Adam Nawałka musiał dodatkowo poradzić sobie z kontuzją Błaszczykowskiego. Tak naprawdę, ze względu na beznadziejną grę, w szatni pozostać powinien jeszcze Milik czy Zieliński. Gdy wyszło na jaw, że w miejsce Kuby wchodzi Bednarek wiadomym było, że dojdzie do zmiany ustawienia. Trzech środkowych obrońców, a dotychczasowi boczni przechodzą w rolę tzw. wahadłowych. Wszystko bardzo ładnie wygląda rozrysowane, tylko gorzej z realizacją na murawie. Polska praktycznie w takim ustawieniu grywała tylko w sparingach, gdzie nie były to próby udane. Łukasz Piszczek,wyraźnie bez formy w meczu z Senegalem, w tym ustawieniu był próbowany jako jeden z 3 stoperów, teraz musiał hasać przed Cionkiem. Efekt przemilczmy. Senegal górował szybkościowo, co może dziwić, bowiem Polska mająca niższą średnią wzrostu w tym elemencie miała górować na rywalem. Czyżby znowu błąd w przygotowaniach fizycznych? W wiosennym sparingu we Wrocławiu z Nigerią, która miała imitować grę Senegalu, biało-czerwoni nie bardzo sobie radzili po przerwie w tym ustawieniu, najlepsze wrażenie zrobił wówczas Jacek Góralski, pomocnik o charakterystyce pitbulla, który mógł wspomóc Krychowiaka w walce w środku pola. Zieliński do twardej, bezkompromisowej walki się nie nadaje, Krycha po szybkiej żółtej kartce musiał uważać,czemu więc zabrakło Górala? Wejście Bereszyńskiego i Kownackiego to znak, że, podobnie jak podczas EURO, Nawałka nie boi się wpuszczać nowych twarzy. Duet z Genui pokazał się nie gorzej niż bardziej doświadczeni zawodnicy. Trener nie rozbijał dobrze funkcjonującej grupy (vide 2002 i Engel nie powołujący Tomasza Iwana), ale nie sposób zrozumieć obecności Peszko, którego wkład w awans to całe ...TRZY minuty. Jak tu dać wiarę o opinii Nawałki, że to piłkarz zadaniowy? Zbytnie zaufanie do sprawdzonych schematów i nazwisk selekcjonerowi odwróciło się przeciw niemu w meczu z Senegalem. W narodzie wciąż jednak jest nadzieja, że Polska potrafi grać w piłkę i że możemy ograć Kolumbię. Inna sprawa, że podopieczni Adama Nawałki jeszcze nie byli w takiej sytuacji, z nożem na gardle, że muszą koniecznie wygrać. Presja będzie o wiele większa.

poniedziałek, 18 czerwca 2018

LetFootballWin po wałbrzysku

Cztery lata temu Legia Warszawa nie awansowała do IV rundy eliminacji do Ligi Mistrzów poprzez błąd kierownictwa swojego zespołu. Po ograniu mistrza Szkocji przy Łazienkowskiej 4:1, w Edynburgu Celtic Glasgow został ponownie ograny 2:0, ale w 86 minucie na boisko został wprowadzony Bartosz Bereszyński, który powinien pauzować za żółte kartki. Efekt? Walkower dla Celtiku - 3:0 promujące zespół z Glasgow. Wówczas sympatycy Legii rozpropagowali akcję Let Football Win (niech zwycięży futbol), która nic nie dała stołecznemu klubowi. Niestety, samo hasło częściej kojarzy się obecnie z błędem stołecznego klubu niż z akcją solidarności środowiska wobec bezdusznemu regulaminowi.
Derbowa walka - od lewej Adrian Mrowiec, Jakub
Fijałkowski i Damian Bogacz.
[foto: walbrzych24.com/B.Nowak]
Wiele wskazuje, że w Wałbrzychu będziemy mieli do czynienia z weryfikacją wyniku boiskowego, wskutek błędów kierownictwa drużyny, która spowoduje diametralne zmiany w końcowej tabeli. W grupie I świdnickiej B klasy od samego początku rozgrywki toczyły się pod dyktando faworyta jakim były reaktywowane rezerwy wałbrzyskiego Górnika. Zespół przez 23 kolejki dzierżył miano niepokonanego, ale porażki w dwóch kolejnych meczach spowodowały, że przewaga nad drugim w tabeli Zagłębiem Wałbrzych stopniała do 2 punktów i kwestia awansu miała rozstrzygnąć się w ostatniej kolejce i to w bezpośrednim starciu pomiędzy obiema drużynami. Na boisku przy Dąbrowskiego zgromadziło się kilkudziesięciu widzów, w tym bohaterowie dawnych spotkań derbowych sprzed ponad 30 lat. Mimo ambitnej postawy zawodników obu drużyn padł wynik bezbramkowy. Po końcowym gwizdku sędziego Roberta Grabowskiego wystrzeliły korki od szampana w obozie biało-niebieskich i zaczęto świętować awans do A klasy. Tymczasem również w Zagłębiu zaczęły dopisywać szampańskie humory, mimo, że remis przy równoczesnej wygranej MKS II Szczawno Zdrój oznacza spadek na trzecie miejsce.
O co więc chodzi?
Regulamin rozgrywek na sezon 2017/18 w rozdziale IV Zawodnicy w § 16 w punkcie 3 czytamy:
O ile w przepisach szczególnych nie postanowiono inaczej, Klub posiadający drużyny w kilku klasach rozgrywkowych może wystawić swoich zawodników do gry o mistrzostwo poszczególnych klas zgodnie z następującymi zasadami...
i w podpunkcie e)
Po zakończeniu rozgrywek klasy wyższej zawodnik może uczestniczyć w rozgrywkach klasy niższej o ile w danym sezonie rozgrywkowym wystąpił w więcej niż 50 % rozegranych oficjalnych spotkań mistrzowskich w drużynie niższej klasy (przepis ten nie dotyczy zawodników uczestniczących w rozgrywkach młodzieżowych).
A teraz przyjrzyjmy się nazwiskom piłkarzy rezerw Górnika, którzy wystąpili w derbowym meczu (za laczynaspilka.pl):
1.Bartłomiej Ziobro - 16.Michał Zaremba (26' 2.Dominik Grzesiak), 20.Adrian Mrowiec, 18.Grzegorz Michalak, 9.Piotr Sudor (46'15.Dawid Rosicki), 4.Wojciech Błażyński (46' 6.Radosław Marciniak), 10.Mateusz Biskup (46' 3.Alan Sowik), 7.Piotr Krawczyk, 8.Szymon Krupczak (85' 11.Marcin Domagała), 17.Damian Bogacz, 19.Miłosz Rodziewicz (82' 5.Mateusz Drążek).
Biorąc pod uwagę zapisy cytowanego powyżej regulaminu, jak i fakt, że rozgrywki czwartoligowe, w których brał udział I zespół Górnika Wałbrzych zakończyły się tydzień temu, to kilku zawodników nie powinno wystąpić w pojedynku z Zagłębiem.
Z siedemnastki, która pojawiła się na murawie stadionu przy Dąbrowskiego najmniejszych wątpliwości nie ma przy zawodnikach, którzy nie zagrali ani jednej minuty w 4.lidze (Ziobro, Michalak, Grzesiak, Sudor, Rosicki, Marciniak, Sowik, Biskup, Domagała, Drążek).
Grę w zakończonym sezonie czwartoligową za sobą mają Zaremba, Mrowiec, Błażyński, Krawczyk, Krupczak, Bogacz i Rodziewicz.
Kluczowe więc dla sprawy jest rozegranie więcej niż 50% oficjalnych spotkań mistrzowskich w drużynie niższej klasy, czyli B-klasowych rezerwach.
Górnik II w sezonie 2017/18 w 26 ligowych meczach skorzystał z rekordowej liczby 61 zawodników, z czego połowę, czyli co najmniej 13 występów zaliczyło zaledwie sześciu zawodników: Marcin Domagała (20), Grzegorz Michalak (18), Bartłomiej Ziobro (16), Mateusz Drążek (15), Adrian Mrowiec (14) i Kamil Reczulski (14).
W myśl § 16 pkt 3 ppkt e Michał Zaremba, Wojciech Błażyński, Piotr Krawczyk, Szymon Krupczak, Damian Bogacz i Miłosz Rodziewicz nie mieli prawa wystąpić. Cała szóstka była zgłoszona do rozgrywek 4.ligi, ale w niższej klasie rozgrywkowej nie rozegrali połowy spotkań, więc w myśl wspomnianego przepisu nie byli uprawnieni, po zakończeniu rozgrywek 4.ligi, do gry w niższej klasie rozgrywkowej.
Tak jak we wspomnianym na wstępie dwumeczu Legia-Celtic nie byłoby tematu,gdyby Ivica Vrdoljak wykorzystałby choćby jeden z dwóch spartolonych rzutów karnych, tak w przypadku rezerw Górnika wystarczyło zapewnić sobie awans wcześniej niż przed ... finiszem 4.ligi.
Co ciekawe, podobnie jak działacze Górnika uprawnienia do gry w rezerwach zinterpretowali w Jaworzynie Śląskiej,gdzie w Karolinie II (6:0 z Zielonymi Mrowiny) wystąpiło kilku zawodników I zespołu. Ciekawa jest sytuacja wypożyczonego z Wałbrzycha Piotra Rojka, który w B klasie wystąpił ogółem ponad 50% wszystkich meczów - 11 razy jesienią w Górniku II, a wiosną w Karolinie II 3 razy).
Sprawę awansu ostatecznie wyjaśni wałbrzyski OZPN.

niedziela, 17 czerwca 2018

Podsumowanie 17/18: piłkarze z okręgu wałbrzyskiego w 2 i 3 lidze

Filmiki ze związkowego kanału youtube Łączy Nas Piłka podczas trwającego mundialu są, podobnie jak dwa lata temu w czasie Euro, bardzo popularne. Kadrowicz z okręgu wałbrzyskiego Piotr Zieliński przypomniał tysiącom kibicom, że kiedyś w ekstraklasie grał Górnik Wałbrzych (w filmie poniżej od 5:20):
Gra wałbrzyszan na najwyższym szczeblu to prawdziwa prehistoria, a ostatni pobyt na szczeblu centralnym powoli odchodzi w zapomnienie. A przecież całkiem niedawno Jaroszewski, Michalak i spółka rywalizowali choćby z kadrowiczem Rafałem Kurzawą, który grał w drugoligowym Energetyku ROW Rybnik.
Druga liga w minionym sezonie przyniosła promocję na zaplecze ekstraklasy aż 3 beniaminków! Kapitalną jesień miał GKS 1962 Jastrzębie Zdrój, z którym rok temu z powodzeniem rywalizował wałbrzyski Górnik. Mimo, że biało-niebiescy z hukiem spadali z 3.ligi, to z jastrzębianami powalczyli dwukrotnie remisując 0:0. Podopieczni Jarosława Skrobacza jesienią'17 doznali zaledwie dwóch porażek, a wiosną, gdy fachowcy przepowiadali szybką zadyszkę, przyszła ona dopiero na przełomie kwietnia i maja. GKS wówczas przegrał 4 mecze z rzędu, ale i tak miał bezpieczną przewagę, że tylko prawdziwy kataklizm spowodowałby wypadnięcie po pierwszą trójkę. Marginalny udział w awansie ma również zawodnik pochodzący z okręgu wałbrzyskiego.20-letni obrońca Kacper Czajkowski został wypożyczony z pierwszoligowego Ruchu Chorzów, wiosną trzykrotnie pojawił się  na boisku: dwukrotnie wchodził w końcówce meczu i raz zagrał od pierwszej minuty, wtedy GKS 1962 doznał porażki w Stargardzie. Łącznie 78 minut i nic dziwnego, że Czajkowski latem wrócił do Chorzowa.
O wiele bogatszą historią od jastrzębian może pochwalić się ŁKS Łódź, który awansował z drugiego miejsca. W zespole łodzian podstawowym defensorem był Kamil Juraszek, syn Piotra, doskonale znanego w Wałbrzychu. Kamil w swoim drugim sezonie w barwach ŁKS po transferze z Lechii Dzierżoniów zagrał w 32 meczach zdobywając 3 bramki. Udane występy spowodowały, że klub przedłużył z nim umowę do końca nadchodzącego sezonu. Dla Juraszka będzie to powrót na boiska pierwszoligowe, bowiem grał na tym poziomie rozgrywkowym w barwach Bytovii. Epizod w wałbrzyskim okręgu ma również rezerwowy bramkarz ŁKS 30-letni Przemysław Kazimierczak, który jedną rundę (jesień 2011) spędził w Orle Ząbkowice.
Trzecią drużyną, która awansowała jest Warta Poznań, a po barażach z pierwszoligową Pogonią Siedlce (1:1 u siebie i 2:1 w rewanżu na wyjeździe) wręcz sensacyjnie promocję wywalczyła krakowska Garbarnia. Beniaminek z Małopolski oscylował przez większość sezonu w okolicach 8-9 lokaty, wiosnę rozpoczął od dwóch porażek, by później nie przegrać już do końca sezonu! Najlepsza drużyna wiosny, wyprzedzenie na finiszu Radomiaka i wygrane baraże. Z kolei radomianie okazali się największym przegranym sezonu - przez większość sezonu na awansowym miejscu, po 27.kolejce z posadą I trenera pożegnał się doskonale znany w Wałbrzychu Jerzy Cyrak. Jego następca Grzegorz Opaliński objął zespół na 4.miejscu, ale po remisie z GKS Bełchatów w ostatniej kolejce spadli na 5.miejsce.
Solidne siódme miejsce zajęła Siarka Tarnobrzeg, w barwach której podstawowym zawodnikiem był wałbrzyszanin Dawid Kubowicz. 30-letni obrońca zagrał w 30 meczach, strzelił 3 bramki, ale zobaczył również aż 12 żółtych kartek i 2 czerwone. Ciekawostką jest fakt, że Kuba w niektórych meczach był jedynym niemłodzieżowym zawodnikiem wyjściowej jedenastki Siarki.
Obok Garbarni kapitalną wiosnę zaliczył Gryf Wejherowo, zdobywając w 15 meczach aż 33 punkty. Dało to zawodnikom z Pomorza utrzymanie, choć jeszcze po 30 meczach byli w strefie spadkowej. Degradacja spotkała dwa zespoły, które rok wcześniej spadły z 1.ligi. MKS Kluczbork jeszcze miał szansę do ostatniej kolejki, ale przekreśliła ją porażka w Boguchwale ze Stalą Stalowa Wola (0:2). W kluczborskim zespole bronił wychowanek Włókniarza Głuszyca 21-letni Kacper Majchrowski - 25 meczów. Majchrowskiemu, podobnie jak zdecydowanej większości zawodników, z końcem czerwca kończy się umowa z MKS. Drugi z rzędu spadek zaliczyła Wisła Puławy. Nie utrzymał się również beniaminek z Koszalina, który bardzo długo nie mógł zagrać na własnym obiekcie. Najlepszym zawodnikiem Gwardii był wypożyczony na rundę wiosenną Robert Ziętarski (10 bramek), którego 3 lata temu testował Górnik Wałbrzych przed nieudaną walką o utrzymanie w 2.lidze (2015). Najgorszą drużyną 2.ligi była Legionovia, która opuszcza trzeci szczebel rozgrywkowy po 4-letniej grze. 16 kolejek zespół z Legionowa prowadził były szkoleniowiec m.in. Górnika Wałbrzych Mirosław Jabłoński (zostawił zespół na 11.miejscu), którego zmienił Słoweniec Robert Pevnik, a sezon dokończył Bartosz Tarachulski.
Najskuteczniejszy snajper Lechii
Damian Niedojad
[foto:lechia.infoddz.pl]
W trzeciej lidze występował jedynak z okręgu wałbrzyskiego Lechia Dzierżoniów. Zbigniew Soczewski rozpoczyna właśnie swój 9.rok w roli I szkoleniowca, a trzeba koniecznie docenić to robi z niedocenianą drużyną. Lechia 12 miesięcy temu utrzymała się w lidze jedynie dzięki korzystniejszemu bilansowi spotkań ze Śląskiem II Wrocław i Unią Turza Śląska. Nic więc dziwnego, że typowano ją na zespół skazany na walkę o utrzymanie. Tymczasem dzierżoniowianie ani razu podczas kampanii nie znaleźli się w strefie czerwonej! Po dobrej jesieni zimowali na solidnym 7.miejscu. Przed rundą wiosenną zespół opuścił duet ze Strzegomia Mariusz Krupnik - Dawid Domaradzki, do Sobótki odszedł Dawid Pałys, utalentowany Maciej Aleksiuk (rocznik 2000) do Śląska Wrocław, a załatać kadrowe dziury musieli z niższych lig. Po raz kolejny Zbigniew Soczewski udowodnił, że potrafi budować zespół. W obronie dobrze odnalazł się Paweł Juźwik pozyskany z Włókniarza Mirsk, cennymi uzupełnieniami w II lini okazali się Kamil Lechocki (powrót z Bielawianki) i Jakub Smutek, który jesienią grał w okręgówce w Iskrze Witków, a wiosną zaliczył kilka udanych wejść z ławki rezerwowych. Wciąż pod obserwacją skautów są zawodnicy z rocznika 1998 - bramkarz Dominik Spaleniak i pomocnik Maciej Tomaszewski. Udany sezon zaliczyli Marcin Buryło i Damian Niedojad. Kapitan Lechii zdobył aż 14 goli, a z kolei Niedojad uzyskał aż 20 trafień! Dla niego był to szósty z rzędu sezon, w którym zalicza dwucyfrową liczbę goli, a na szczeblu 3.ligi ma ich już 75.
11.miejsce dla niektórych stanowić może pewien niedosyt, zwłaszcza po kuriozalnych stratach punktów w kilku wiosennych meczach: 3:4 w Zielonej Górze (mimo prowadzenia 3:2 do 85'), 2:2 z Gwarkiem (2:0 do 75').
Rywalizacja w grupie III była najbardziej emocjonująca w 3.lidze. Po jesieni prowadziła Skra z przewagą 3 punktów nad Stalą i Ślęzą, 5 nad Gwarkiem, 8 nad Stilonem i 9 nad Polkowicami. Wiosną kapitalnie odpalił KS Polkowice, który po 7 kolejnych zwycięstwach zajął fotel lidera! Gdy wydawało się, że zespół Enkeleida Dobiego wygra ligę, zaczęły się porażki.Z Polkowic komplet punktów wywiozły Ruch Zdzieszowice, Gwarek Tarnowskie Góry i Zagłębie II Lubin. Walka o 1.miejsce przypominał prawdziwy rollercoster.
Na dwie kolejki przed końcem w grze o awans było 5 ekip! Polkowice przegrywają u siebie derbowy pojedynek z broniącymi się przed spadkiem rezerwami Lubina, drugą ligę dla Brzegu wybija z głowy najlepsza ekipa wiosny, czyli Piast Żmigród (jesienią 20 punktów i 14.miejsce - wiosną 37 punktów), Gwarek szczęśliwie remisuje w Dzierżoniowie, Ślęza wygrywa po golu w 90 minucie, Skra gromi Polonię w Głubczycach 4:0. W ostatniej kolejce Skra pokonuje 3:1 BKS Stal Bielsko-Biała i po raz pierwszy w historii awansuje do 2.ligi.  Degradacja spotyka sensacyjnie Górnika II Zabrze oraz Unię Turza Śląska, Falubaz Zielona Góra i beniaminka z Głubczyc. Najskuteczniejszym snajperem okazał się Maciej Firlej ze Ślęzy z 24 golami.
A jak sobie radzili piłkarze z okręgu wałbrzyskiego?
W drugiej Ślęzie trenowanej przez Grzegorza Kowalskiego, byłego trenera KP Wałbrzych, grali Damian Ziarko (wych. Polonii Bystrzyca Kłodzka, jesienią 2 mecze w BKS Stal Bielsko-Biała, wiosną w Ślęzie 15 meczów), Kamil Mańkowski (33/1 gol).
W czwartej Stali Brzeg znakomity sezon zaliczył wałbrzyszanin Dominik Bronisławski (33/13 goli),gdzie grał również z Aminem Stitou (25 - 6 czystych kont).
Wiosenny pościg, co prawda zakończony fiaskiem, KS Polkowice to zasługa pozyskanego zimą z AKS Strzegom Dominika Radziemskiego (12/3 gole).
W Piaście Żmigród z powodzeniem grał Mateusz Jaros (w latach 2013-16 grał w Świdnicy, kilka razy bezskutecznie próbował załapać się do drugoligowego wówczas Górnika Wałbrzych, 25/4 gole).
Więcej spodziewano się po rezerwach Zagłębia Lubin, które dopiero w przedostatniej kolejce, w Polkowicach zapewniły sobie utrzymanie. W zespole beniaminka grali m.in. Wiktor Nehrebecki (Gryf Świdnica, 13), Dawid Pakulski (Górnik Wałbrzych, 23/2 gole), Szymon Stec (Gryf Świdnica, 2-1 czyste konto),Łukasz Szukielowicz (Piast Nowa Ruda, 5), Dominik Więcek (Victoria Wałbrzych, 7), Paweł Żyra (Górnik Wałbrzych, 20/6 goli).
Miedź II Legnica tylko dzięki porażce Górnika II w ostatniej kolejce utrzymała się w lidze. Z I zespołu grali Paweł Zieliński (wych. Orła Ząbkowice Śl., 1 mecz) i Michał Bartkowiak (wych. Górnika Wałbrzych, 5/1 gol), a ponadto Sebastian Surmaj (Górnik Wałbrzych, 26/2gole), Dawid Stanuszek (MKS Szczawno Zdrój, 3), Michał Pojasek (Gryf Świdnica, 24/2gole), Igor Lewandowski (Baszta Wałbrzych, 3).
Michał Nowak awansował
z Elaną do 2.ligi
W innych grupach 3.ligi najwięcej powodów do radości ma duet byłych zawodników Górnika Wałbrzych reprezentujący obecnie Elanę Toruń. 21-letni bramkarz Michał Nowak zagrał w 19 meczach, w których 10 razy zachował czyste konto. Natomiast Damian Lenkiewicz (grał przy Ratuszowej wiosną'2015) zagrał 20 meczów i zdobył 1 bramkę, w ostatnim meczu pieczętującym awans w Solcu Kujawskim (5:1). Królem strzelców II grupy został napastnik Bałtyku Gdynia Mateusz Kuzimski (26 trafień).
W grupie I najlepszy był Widzew Łódź, który mógł się pochwalić nie tylko największą publicznością, ale postawą swoją trochę rozczarował, bowiem awans wywalczył dopiero w ostatniej kolejce. Mógł co prawda w przedostatniej kolejce zapewnić sobie promocję, ale nie wygrał bezpośredniego pojedynku z największym rywalem Lechią Tomaszów Mazowiecki, co kosztowało utratę posady przez byłego selekcjonera Franciszka Smudę. Najskuteczniejszym snajperem I grupy był Wojciech Wocial (Victoria Sulejówek) z 22 bramkami. W tej grupie z okręgu wałbrzyskiego grali: Michał Oświęcimka (ciężka kontuzja, długa rehabilitacja - stąd tylko 11 meczów i 1 gol w barwach Polonii Warszawa), Patryk Woźniak (rocznik 2001 -wych. Górnika Wałbrzych, wiosną wypożyczony z SMS Łódź do Mazura Ełk, 13 meczów)
W Huraganie Morąg z kolei oglądać mogliśmy Brazylijczyków pozyskanych z Bielawianki: João Criciúma (33 mecze/16 goli), Giovani Parizotto (3 mecze).
Z grupy IV awans wywalczyła Resovia, a najskuteczniejszym był Przemysław Banaszak (Chełmianka Chełm). Przedstawicielem wałbrzyskiego okręgu w tej grupie był ukraiński pomocnik Myrosław Taranenko,który jesienią grał w Lechii Dzierżoniów (5 meczów), a wiosną w Resovii pojawił się w ostatniej minucie meczu z JKS 1909 Jarosław.

wtorek, 12 czerwca 2018

Ojciec i syn strzelają w tym samym meczu

Mało kto się spodziewał, że niedzielny B-klasowy mecz rezerw Górnika Wałbrzych i MKS Szczawno Zdrój przejdzie do historii. Gospodarze wydawałoby się w cuglach wygrają całą rywalizację na ósmym poziomie rozgrywek, a tymczasem faworyt zaczął gubić sensacyjnie punkty. W Dobromierzu z przedostatnim Płomieniem zaledwie remis, dwa tygodnie później dopiero w doliczonym czasie gry wyrównująca bramka na 1:1 w Łażanach, wreszcie pierwsza, ale jakże kompromitująca porażka u siebie z Zielonymi Mrowiny 1:5. Porażka z MKS II spowodowała, że przed ostatnią kolejką zaplecze przewaga biało-niebieskich nad Zagłębiem Wałbrzych z 10 punktów stopniała do zaledwie dwóch i o promocji zadecyduje bezpośredni pojedynek na boisku przy ul. Dąbrowskiego.
Od lewej Tomasz i Bartłomiej Kulikowie
Wygrana piłkarzy z uzdrowiska nie była wyjątkowa, ale na pewno do kart historii wpisała się rodzina Kulików. Bartłomieja (rocznik 1980) uważni obserwatorzy lokalnych zmagań kojarzą nie tylko z rozgrywek halowych, ale i z gry w Juventurze Wałbrzych, Grodnie Zagórze Śląskie, golach w Jokerze Jaczków. Od kilku sezonów gra w Szczawnie Zdroju, gdzie z reguły jest wchodzącym z ławki skutecznym napastnikiem. O tym boleśnie przekonała się drużyna Thoreza, która wiosną została wręcz upokorzona w Szczawnie Zdroju 0:4. Bartek strzelił w tym sezonie 7 goli. Swoją przygodę z piłką zaczynał w wałbrzyskim Górniku, ale nie udało mu się przebić do I drużyny. Najbliżej był przed sezonem 2002/03 kiedy przed sezonem A klasy brał udział w sparingach Górnika/Zagłębia, ale ostatecznie nie dostał się do grupy wybrańców trenera Ryszarda Mordaka.
Jego syn, Tomasz (rocznik 2002), w marcu skończył 16 lat. Piłkarskie lekcje pobierał w Victorii Wałbrzych i MKS Szczawno Zdrój. W bieżącym sezonie głównie grał w drużynie juniorów młodszych - w klasie terenowej trenowanej oraz dolnośląskiej lidze juniorów młodszych. Doskonale znany jest obecnemu opiekunowi drużyny Górnika II Marcinowi Domagale, który skleca skład na mecz z juniorów i nieco zapomnianych zawodników, którzy dali się namówić na grę w B klasie. W niedzielnym spotkaniu Górnik II - MKS II wynik otworzył grający trener miejscowych, ale na przerwę zespoły schodziły przy wyniku 1:3. Na drugą połowę, inny play manager, Jarosław Borcoń desygnował do gry Bartłomieja Kulika. W 53' pokonując bramkarza Górnika II podwyższył wynik na 4:1.  Radość ze zdobytej bramki spotęgowała zmiana 13 minut potem, gdy boisko opuścił Domagała, w jego miejsce wbiegł Tomasz Kulik. Dla Tomka był to debiut w zespole seniorów. Tym samym został zawodnikiem nr 61, który zagrał w tym sezonie w zespole rezerw. W 80 minucie celnym uderzeniem ustalił wynik meczu na 2:4.
Owszem, w historii futbolu było kilka przypadków wspólnej gry ojca z synem. Nie tak dawno, bo 12 miesięcy temu w 3.lidze Górnik rywalizował z Unią Turza Śląska,gdzie obok siebie grali Dariusz (rocznik 1977) i Dawid (1997) Pawlusińscy.
W Wałbrzychu mamy wiele rodzin piłkarskich, gdzie synowie kontynuują piłkarską pasję ojców. Ale dopiero 10 czerwca 2018 roku doszło do przypadku, gdy obaj wystąpili razem na murawie i wpisali się na listę strzelców.

wtorek, 5 czerwca 2018

Podsumowanie sezonu 17/18: piłkarze z okręgu wałbrzyskiego w 1.lidze

Zakończony sezon Nice 1.ligi przyniósł więcej rozczarowań niż radości. W przeciwieństwie do poprzedniej kampanii walka o awans do ekstraklasy nie toczyła się do ostatniego gwizdka sędziego, bowiem duet najlepszych zespołów poznaliśmy w przedostatniej kolejce.
Dla przypomnienia: po jesieni liderem była Chojniczanka Chojnice (35 punktów), która wyprzedzała duet beniaminków Odra Opole (34) i Raków Częstochowa (32). Miedź była czwarta z 31 oczkami, tyle co mielecka Stal, a sosnowieckie Zagłębie (27 punktów) było dopiero ósme. Oprócz wymienionego sekstetu głośno aspiracje zgłaszał GKS Katowice (7.miejsce, 28 pkt). Królem zimowych transferów okrzyknięto Raków, doceniano ruchy kadrowe w Legnicy i Mielcu, prognozowano zjazd w dół tabeli Odry. W Chojnicach drugi rok z rzędu przeżyto prawdziwą traumę - zespół ponownie wypadł poza strefę awansową, zaczął gubić punkty i dopiero po udanym finiszu zameldował się na trzecim miejscu. Rozczarowali beniaminkowie - Odra była najgorszą drużyną wiosny'18 wygrywając zaledwie dwa spotkania, nie pomogła zmiana trenera, ostatecznie odległe 11.miejsce. W Częstochowie również liczono na więcej niż siódme miejsce. Stabilnej formy zabrakło w Mielcu, a rozpędzony GKS Katowice niespodziewanie na finiszu wyhamował (niezrozumiałe porażki w Olsztynie i Chorzowie). Równą formę utrzymywał faworyt z Legnicy, który okazał się najlepszym zespołem, po tyskim GKS, w tabeli wiosny. Podopieczni Dominika Nowaka w tym roku przegrali zaledwie jedno spotkanie - właśnie w Tychach, a przysłowiowym strzałem w dziesiątkę było zakontraktowanie Mateusza Piątkowskiego. Z kolei Zagłębie skopiowało wyczyn Górnika Zabrze sprzed 12 miesięcy - od kwietnia zespół Dariusza Dudka bezkompromisowo w 10 meczach odniósł 9 zwycięstw przy 1 porażce (nie licząc niepowodzenia w ostatniej kolejce z Tychami).
Gorycz degradacji doznali piłkarze Ruchu Chorzów, targanego problemami organizacyjnymi i sportowymi. Udało się uzyskać licencję na rundę wiosenną kosztem ujemnych punktów, ale i tych było bardzo mało. Nie było powtórki z poprzedniego sezonu w wykonaniu Olimpii Grudziądz, która jako jedyna wiosną nie potrafiła wygrać poza własnym boiskiem. Podobnie jak Ruch, drugi z rzędu spadek stał się udziałem Górnika Łęczna, którego nie uratował specjalista od awansów Bogusław Baniak. Na chwilę obecną w barażach będzie grać Pogoń Siedlce, ale wciąż niewyjaśniona jest sprawa licencji na przyszły sezon, więc rozstrzygnięcia mogą być różne.
Miniony sezon zaplecza ekstraklasy był wyjątkowy pod względem liczby zawodników pochodzących z okręgu wałbrzyskiego. Dokładny bilans przedstawia grafika:
Z awansu do ekstraklasy cieszy się trójka zawodników pochodzących z okręgu wałbrzyskiego. Wszyscy poznali już smak gry na najwyższym poziomie. Michał Bartkowiak i Paweł Zieliński zadebiutowali na nim w barwach Śląska Wrocław, Mateusz Piątkowski grał w Jagiellonii Białystok, a jesienią ub. sezonu w Wiśle Płock. Popularny Piątek to jeden z najlepszych transferów Nice 1.ligi przerwy zimowej, bowiem z miejsca nie tylko stał się podstawowym zawodnikiem i jednym z architektów awansu, ale i najlepszym wiosną snajperem ligi (8 trafień wraz z Mateuszem Machajem z Chrobrego Głogów i Patrykiem Klimalą z Wigier Suwałki). Zieliński korzystał na absencjach kontuzjowanych defensorów (Bartczak, Kwame), a Bartkowiak długo leczył kontuzję. Wałbrzyszanin sezon rozpoczął jako podstawowy gracz, a po wyleczeniu urazu, wiosną pokazał się na murawie dopiero w ostatnim domowym meczu (5:1 z Chojniczanką), gdzie wszedł w przedostatniej minucie i zaliczył jedyną w sezonie asystę. Jako jedynemu z wymienionej trójki Michałowi kończy się z dniem 30 czerwca 2018 roku umowa z Miedzią i póki co nie wiadomo, czy klub przedłuży z nim współpracę.
Na najwyższym w swojej historii szóstym miejscu finiszowały Wigry Suwałki, gdzie rewelacyjnie poczynał sobie wypożyczony z Jagiellonii Białystok Patryk Klimala. Nie tylko 13 trafień i 2 asysty, ale bardzo dobra postawa spowodowała, że otrzymał powołanie do kadry młodzieżowej, a latem będzie przygotowywał się do sezonu z białostockim zespołem. Jeśli nie przekona do siebie trenera Ireneusza Mamrota, chętnych na jego usługi nie zabraknie.
Po dobrej jesieni, na pewno więcej oczekiwano po Rakowie, zwłaszcza po zimowych transferach. Rozczarowujące 7.miejsce to również zasługa słabiej spisującego się wiosną Rafała Figla. Popularny Figo do największej w lidze ilości 9 asyst dorzucił zaledwie jedno trafienie. Z klubem łączy go długa umowa (do 30,06.2021), więc w nadchodzącym sezonie również powalczy pod Jasną Górą o awans. W Opolu po rozbudzonych nadziejach i wiosennej klapie już zaczęto robić porządki. Wałbrzyszanin Tomasz Wepa jeszcze jesienią w roli kapitana wyprowadzał Odrę na boisko, by wiosną zaledwie 5 razy zagrać w lidze, a jedyny pełny mecz zaliczyć dopiero w 33.kolejce, gdy nowy szkoleniowiec Mariusz Rumak robił przegląd kadry, by przyjrzeć się nowym podopiecznym. Z postawy Wepy nie był jednak zadowolony, bowiem wałbrzyski pomocnik, mimo obowiązującej jeszcze rok umowy, otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu klubu. O lepsze statystyki od Wepy miał obrońca Mateusz Peroński.29-letni wychowanek Bielawianki, w roli obrońcy przynajmniej wpisał się na listę strzelców. W Opolu gra już 4 lata. Trzeci z beniaminków, Puszcza Niepołomice, zajęła odległe 12.miejsce, ale nigdy nie obawia się o ewentualny spadek. Obrońca Mateusz Bartków, wychowanek AKS Strzegom, w Małopolsce gra od 2014 roku (do grudnia 2016 w Sandecji Nowy Sącz), a w Niepołomicach zaliczył dobry sezon. Z kolei Marcin Orłowski, mimo, że nie broni się liczbami (zaledwie 3 gole+4 asysty) jako napastnik, ceniony jest za ogromną pracę robioną w polu karnym rywala. Bezkompromisowa walka z rywalami kosztowała go aż 10 napomnień, mimo to trener Tomasz Tułacz częściej sięgał po niego niż po byłego reprezentacyjnego napastnika Dawida Nowaka.
Dopiero W końcówce sezonu bezpieczne miejsce wywalczyła sobie Bytovia, gdzie zimą próbować załapać się Mateusz Krawiec. Bartosz Biel wiosną wystąpił zaledwie czterokrotnie kompletując w sumie 82 minuty, głównie pełniąc rolę rezerwowego. Bytovię przestaje wspierać firma Drutex, więc niewiadomo, kto zapewni płynność finansową, czy w ogóle klub otrzyma licencję na grę w 1.lidze. Raczej mało prawdopodobne, by wałbrzyski pomocnik został w Bytowie.
Z ogromnym hukiem spadł Ruch Chorzów, któremu nie pomogły ani deklaracje o wsparciu finansowym, ani niespodziewana zmiana trenera, gdy Argentyńczyka Juana Ramona Rochę zastąpił Dariusz Fornalak. Niebieskim zdarzały się co prawda udane spotkania jak 3:0 w Opolu czy 1:0 z GKS Katowice, ale bardziej w pamięci pozostaną klęski 0:6 w Chorzowie z Pogonią Siedlce, 1:6 w Legnicy czy 0:6 w Suwałkach na pożegnanie sezonu. Sporo grał Miłosz Trojak, który na początku sezonu z konieczności łatał dziury na środku obrony, a później ustawiany był na swojej pozycji defensywnego pomocnika. 24-letni zawodnik w Suwałkach był najstarszym wśród chorzowian. Jesienią w I drużynie Ruchu zadebiutował 20-letni Kacper Czajkowski, wychowanek Czampionu Bielawianka, później junior Bielawianki. W Chojnicach zdobył nawet bramkę. Po zatwierdzeniu zagranicznych zawodników, trener Rocha nie widział go już w składzie i wiosnę spędził na wypożyczeniu w Jastrzębiu Zdroju. Po degradacji Ruchu wiadomo, że zespół czeka rewolucja kadrowa, obu zawodników pochodzących z wałbrzyskiego okręgu wiąże jeszcze umowa z klubem, ale jak się ich losy potoczą w nowym sezonie - nie wiadomo.

niedziela, 3 czerwca 2018

AZS PWSZ finiszuje tuż poza podium

Finałem Pucharu Polski rozegranym w Łodzi kobiety zakończyły sezon 2017/18. Nowo kreowany mistrz Polski Górnik Łęczna pokonał wicemistrza Czarni Sosnowiec 3:1. Warto dodać, że w drodze po puchar łęcznianki w półfinale pokonały AZS PWSZ Wałbrzych aż 6:0.
Ligowa rywalizacja kobiet nie lubi częstych zmian na szczycie. W przeciągu ostatnich 20 lat tytuły mistrzowskie przypadły zaledwie czterem drużynom: Czarni Sosnowiec (1997-2000), AZS Wrocław (2001-2008), Unia Racibórz (2009-2013), Medyk Konin (2014-2017). W bieżącym sezonie dynastia piłkarek Medyka zakończyła się triumfem Górnika Łęczna. Koninianki finiszowały dopiero na trzecim miejscu, ale ich passa miejsc medalowych - nieprzerwanie od 2003 roku - musi robić wrażenie. Łęczna od 2012 rozgościła się na podium mistrzostw Polski kobiet, ale dopiero w bieżącym sezonie udało się złamać monopol Medyka na złote medale.
Początek sezonu nie sygnalizował zmiany na fotelu lidera ligowej tabeli Ekstraligi. Po 10 kolejkach Medyk legitymował się kompletem zwycięstw, ze średnią blisko 5 goli na mecz i zaledwie 4 straconymi bramkami, głównie w meczu z AZS PWSZ Wałbrzych (4:3). W 11.kolejce nastrojów nie zmąciła sensacyjna porażka w Koninie z Górnikiem 3:4, mimo prowadzenia 3:1 nie udało się zatrzymać Eweliny Kamczyk strzelczyni 4 goli, w tym dwóch w 90 minucie! W kolejnych 4 meczach Medyk zdecydowanie wygrał, a odwołanie meczu w Wałbrzychu (który rozegrany miesiąc później przyniósł remis) wykorzystały piłkarki z Łęcznej luzując koninianki na fotelu lidera. W 18.kolejce Medyk przegrywa w Szczecinie z przeciętną Olimpią 2:3, by po 4 dniach być upokorzonym na własnym boisku przez Czarni Sosnowiec 0:3. Przed rundą finałową, czyli serią 5 spotkań rozgrywanych w maju, w tabeli Górnik miał 9 punktów przewagi nad Medykiem i 11 nad Czarnymi.
Już w 1 kolejce play-off Górnik remisuje w Szczecinie 1:1, ale Medyk przegrywa u siebie z Czarnymi ponownie 0:3, co spowodowało, że nie tylko wizja złotych, ale i srebrnych medali zaczęła się oddalać. W ostatniej kolejce w Łęcznej Górnik po dramatycznym meczu i problematycznym karnym w 89 minucie wygrywa z obrońcą tytułu 3:2, co przy jednoczesnym remisie Czarnych z AZS PWSZ spowodowało, że tytuł wicemistrzowski przypadł sosnowiczankom.
Trójka medalistek wyraźnie przewyższała resztę stawki. Nie udało się zatem powtórzyć akademiczkom z Wałbrzycha ubiegłorocznego sukcesu, jakim było trzecie miejsce.Ekstraligę opuszczają po rocznym pobycie zespoły beniaminków Unifreeze Górzno i Sportowej Czwórki Radom. W ich miejsce awansowały GKS Katowice i Polonia Poznań, o których już teraz pisze się, że organizacyjnie i sportowo mogą zagrozić czołowym ekipom.
Tytuł najlepszej strzelczyni przypadł Ewelinie Kamczyk z Górnika - 35 trafień. 19 goli strzeliła Anna Gawrońska (Medyk), a 16 Emila Zdunek (Górnik Łęczna). Najskuteczniejsza wałbrzyszanka Małgorzata Mesjasz zakończyła sezon z 15 golami. Kamczyk tym samym obroniła tytuł najlepszej snajperki Ekstraligi.
Jeśli chodzi o wałbrzyszanki to, niestety, nie udało im się obronić historycznego trzeciego miejsca w ekstralidze. W porównaniu z ubiegłym sezonem Kamil Jasiński pożegnał się z Darią Antończyk, Aną Jelenic (świętowała dublet w Łęcznej), Emilii Bezdzieckiej. W ich miejsce zakontraktowano zawodniczki praktycznie do każdej formacji - od bramkarki Andżeliki Dąbek z Oleśnicy, poprzez Martynę Zańko i Marcjannę Zawadzką (Sztorm Gdańsk), Julitę Głąb (Unifreeze Górzno), Katarzynę Rozmus (Mitech),  po kadrowiczkę Jagodę Szewczuk, która kompletowała medale MP w Koninie i Łęcznej oraz reprezentantkę kraju Jolantę Siwińską z niemieckiego Poczdam. Niestety, kontuzje spowodowały, że bardzo rzadko wałbrzyszanki grały w najsilniejszym zestawieniu. Po dobrym początku z miejsca medalowego akademiczki wypadły po porażce w Koninie (3:4), który był zapowiedzią wrześniowego kryzysu - 3 remisy ze słabszymi rywalkami. Spowodowało to spadek na 5.miejsce za czołową trojkę Medyk, Górnik, Czarni oraz SMS Łódź. Przełomem były wygrane derby we Wrocławiu 2:0 po karnych Małgorzaty Mesjasz.
Małgorzata Mesjasz (z prawej) - najskuteczniejsza
piłkarka AZS PWSZ w ubiegłym sezonie
14 października 2017 - wtedy podopieczne Kamila Jasińskiego osiągnęły historyczny rezultat - wygrana na boisku przyszłych mistrzyń z Łęcznej 1:0! Strat do liderów nie udało się już odrobić, a do końca sezonu w meczach z czołową trójcą AZS PWSZ wywalczył zaledwie dwa punkty po remisach z Medykiem i w ostatniej kolejce z Czarnymi. Kończący sezon mecz z sosnowiczankami teoretycznie mógł się zakończyć pogromem gości z Wałbrzycha. Podstawowa bramkarka Emilia Krakowska była kontuzjowana, a Weronika Klimek, pozyskana właśnie z Czarnych, nie mogła wystąpić z powodu zapisu w umowie transferowej. Czarni walczyły o tytuł wicemistrzowski i dzięki porażce Medyka w Łęcznej, przy remisie z AZS PWSZ swój cel osiągnęły.
Wyniki oraz szczegółowe podsumowanie sezonu w wykonaniu AZS PWSZ przedstawił portal kobiecapilka.pl.
Mimo czwartego miejsca wałbrzyszanki zostały dostrzeżone przez selekcjonera Miłosza Stępińskiego. Obrończyni Jolanta Siwińska już od lat zakłada koszulkę z białym orłem na piersi, natomiast na najbliższy mecz ze Szkocją zostały powołane najskuteczniejsze piłkarski AZS PWSZ - Małgorzata Mesjasz (strzelczyni 15 bramek) oraz Dominika Dereń (14 trafień). Dla przypomnienia - w wałbrzyskim zespole grają obecnie dwie mistrzynie Europy U-17 z 2013 - Anna Rędzia i Dominika Dereń, która już ma za sobą debiut w I reprezentacji, jeszcze za kadencji Wojciecha Basiuka.

piątek, 1 czerwca 2018

Podsumowanie 17/18: piłkarze z okręgu wałbrzyskiego w ekstraklasie

Okręg wałbrzyski nie może pochwalić się dużą liczbą wychowanków, którzy występowali w zakończonym sezonie w ekstraklasie. Zimą zresztą z tego skromnego grona ubyło dwóch zawodników, co ciekawe urodzonych w Bielawie - Mateusz Piątkowski (13 meczów/2 gole/2 asysty) zamienił Wisłę Płock na legnicką Miedź, a mający za sobą debiut w reprezentacji Jarosław Jach (17 meczów/1 gol) po transferze z Zagłębia Lubin do Crystal Palace zamknął za sobą szansę gry na rosyjskim mundialu.
Igor Łasicki dopiero w minionym sezonie debiutował w polskiej ekstraklasie, ale jego pobyt w Wiśle Płock oceniany jest bardzo pozytywnie. W 20 meczach strzelił 2 bramki, ale skromna liczba występów spowodowana kontuzją na początku marca w wyjazdowym meczu w Niecieczy, która wyeliminowała go z gry już do końca sezonu. Igor był wypożyczony z włoskiego Napoli, ale już zimą włodarze Wisły zapowiadali chęć kolejnego wypożyczenia 22-letniego defensora. Gdyby nie potknięcia płocczan w końcówce sezonu, a może dla niektórych niezrozumiałe błędy czy to Furmana w meczu z Legią czy sędziego Lasyka w Białymstoku, które spowodowały porażki Wisły, to drużyna Łasickiego sięgnęła by po czwarte miejsce premiowane w tym roku udziałem w eliminacjach Ligi Europy.
Zagłębie Lubin zakończyło sezon na 7.miejscu, choć były momenty, gdy przewodzili ligowej stawce jak i byli zagrożeni dolną połówką tabeli, co oznaczałoby walkę o utrzymanie. Miniony sezon, a dokładnie wiosna była przełomowa dla 20-letniego wałbrzyszanina Pawła Żyry. Co prawda ligowy debiut zaliczył już dwa lata temu, ale dopiero za kadencji Mariusza Lewandowskiego mógł się pokazać szerszemu gronu. Sezon zakończył na 9 występach (łącznie ma ich 14), 2 w pełnym wymiarze, w których zaliczył jedną asystę. Paweł został zauważony, po występach w majowych meczach zbierał obiecujące recenzje i najprawdopodobniej w przyszłym sezonie będzie grał więcej.
Inny wałbrzyszanin, również z rocznika 1998, Dawid Pakulski wiosną dopiero zadebiutował w I drużynie Zagłębia. Łącznie trzykrotnie znalazł się w meczowej kadrze w ekstraklasie: w lutym w Lubinie zaliczył minutę przeciwko Arce (2:2), w kwietniu przy Łazienkowskiej zagrał 2 minuty (1:0 z Legią) i tydzień później ławka w Lubinie z Lechem (0:1).
Krzysztof Piątek i Paweł Żyra
razem grali w Zagłębiu Lubin
[foto: cyfrasport]
W grupie spadkowej najlepiej zaprezentowały się Cracovia i Śląsk Wrocław. Najlepszym zawodnikiem Pasów był 23-letni Krzysztof Piątek - najskuteczniejszy Polak w rodzimej ekstraklasie. W 36 meczach strzelił 21 bramek, do których dorzucił 4 asysty. Trafiając 9 razy z 11 metrów, wraz z Marcinem Robakiem ze Śląska, był najskuteczniejszym egzekutorem rzutów karnych w lidze, a warto dodać, że w meczu z Gdyni jego strzał obronił Pavels Steinbors. Popularny Piona był bezkonkurencyjny w całej lidze jeśli chodzi o skuteczność w II połowach meczów (14 bramek) i meczach u siebie (17 bramek). Jego dyspozycja została zauważona przez Adama Nawałka, który powołał go do szerokiej kadry, ale z Piątka zrezygnował już w pierwszym etapie selekcji. Nie jest również tajemnicą, że napastnik najprawdopodobniej opuści Cracovię. Pisze się o zainteresowaniu klubów z Premier League (Bournemouth Artura Boruca, Crystal Palace Jarosława Jacha, Huddersfield Town czy Burnley), Serie A (Napoli).
Kapitalnie w dodatkowej serii 7 spotkań finiszował Śląsk Wrocław, który z drużyny zagrożonej degradacją stał się 9 zespołem zakończonego sezonu. Jednym z czołowych zawodników był 33-letni napastnik rodem ze Świdnicy Arkadiusz Piech, którego trener Tadeusz Pawłowski ustawiał również na boku pomocy. Piech pojawił się na murawie w 34 meczach, strzelił 10 bramek i zaliczył 3 asysty. Arek w ekstraklasie zagrał ósmy sezon, ale dopiero po raz trzeci osiągnął dwucyfrową liczbę bramek. Poprzednio udało mu się to w 2012 w Chorzowie i 3 lata później w Bełchatowie. Umowa Piecha ze Śląskiem obowiązuje jeszcze 12 miesięcy.
Dopiero wiosną 2018 roku do regularnych treningów powrócił wychowanek kłodzkiej Nysy Kamil Dankowski. Po długiej rehabilitacji po zerwaniu więzadła krzyżowego zagrał w 9 meczach Śląska Wrocław dopisując sobie asystę w meczu z Sandecją Nowy Sącz.
Ogółem wiosną oglądaliśmy w ekstraklasie sześciu zawodników wywodzących się z klubów OZPN Wałbrzych. Jesienią najprawdopodobniej nie będzie w lidze Piątka, ale za to może będziemy oglądać innych zawodników. Dobry sezon na wypożyczeniu w Suwałkach zalicza Patryk Klimala, który najprawdopodobniej wróci do Jagiellonii Białystok, choć chrapkę na jego usługi mają inne zespoły ekstraklasy (Górnik Zabrze). Z Miedzią Legnica awansował Michał Bartkowiak, ale nie wiadomo czy wiążąca go z klubem umowa do końca czerwca tego roku zostanie przedłużona. Być może, Tadeusz Pawłowski sięgnie po zawodników rezerw czy znakomicie spisujących się z Centralnej Lidze Juniorów zespołu juniorów Śląska, gdzie grają m.in. Radosław Ryl (wychowanek Victorii Wałbrzych), Mikołajowie Kotfas i Łazarowicz (wych. Nysy Kłodzko), Szymon Krocz (wych. Orła Ząbkowice), Jakub Kierkiewicz (wych. Iskry Jaszkowa Dolna), Maciej Aleksiuk (wych. Victorii Świebodzice) czy Maksymilian Fryczkowski (wych. Trojana Lądek Zdrój).