czwartek, 11 stycznia 2024

Największe niespełnione talenty Wałbrzycha

 Okres zimowy czas przerwy między rozgrywkami to dla dziennikarzy szansa na ciekawego rozmówcę, interesujący wywiad. Czasem rozmówcy odwiedzają kilku interlokutorów i słuchacze, czytelnicy kilka razy zapoznają się z tą samą historią. Jednym z ciekawszych wywiadów ostatnich dni była na pewno rozmowa Tomasza Ćwiąkały z Michałem Janotą uznawanym za największy talent juniorski, który nie potwierdził go podczas gry w seniorach. Podobnych historii jest wiele, dotyczy to zawodników, którzy otarli się o kadrę, jak i również swój peak formy osiągnęli będąc juniorami, nie zauważonym przez najważniejszych szkoleniowców w regionie. Podobnie sytuacja wygląda w grodzie pod Chełmcem. Powodów braku sukcesów w dorosłej piłce jest wiele. Czasem przyczyną była kolokwialnie pisząc głowa, która nie dojechała za talentem nóg, innym razem kontuzje, pojawienie się niewłaściwych osób, doradców, problemy osobiste, używki.
Oto poniżej kilka nazwisk związanych z Wałbrzychem, a którym przepowiadano o wiele większą karierę, sukcesy niż to co sami osiągnęli. Kolejność chronologiczna i wybór jak najbardziej subiektywny. Niestety, kilku z wymienionych bohaterów już nie ma wśród nas...
LATA 70-te XX WIEKU
Czas supremacji wałbrzyskiego Zagłębia, czas najlepszy dla polskiej piłki nożnej. Do roku 1972 polski futbol mógł się pochwalić jedynie srebrnymi medalami juniorów wywalczonymi w 1961 roku. Wałbrzyskim łącznikiem jest osoba Romana Kasprzyka, wówczas napastnika Naprzodu Lipiny, potem Ruchu Chorzów, a w latach 1965-70 wałbrzyskiego Zagłębia. W 1972 roku świętowaliśmy dwa medale - w maju juniorzy prowadzeni przez Mariana Szczechowicza z Hiszpanii przywieźli brązowe medale, a kilka miesięcy potem kadra Kazimierza Górskiego zdobywa olimpijskie złoto. W obu imprezach uczestniczyli piłkarze wałbrzyskich klubów. Wśród juniorów byli Jerzy Nowak (Górnik) i Tadeusz Pawłowski (Zagłębie), natomiast w Monachium rezerwowym bramkarzem był Marian Szeja (Zagłębie). Spośród wspomnianej trójki najmniej znane kibicom jest nazwisko Nowaka. Szeja to wiadomo - legenda nie tylko klubu, ale całego Wałbrzycha, Pawłowski osiągał sukcesy w wieku seniora - medale mistrzostw Polski, kadra, europejskie puchary i status jednej z legend Śląska Wrocław. Natomiast Jerzy NOWAK w wieku 19 lat opuścił Wałbrzych i przeniósł się do poznańskiego Lecha. W latach 1972-76 zagrał w ekstraklasie zaledwie 24 razy. Później grał już w niższych ligach (Mieszko Gniezno, Stal Stal Stocznia). Jak redaktorzy Encyklopedii Fuji podsumował Nowaka - futbol zdawał się stanowić zajęcie tylko na czas studiów.
LATA 80-te XX WIEKU
Jan JANIEC był nadzieją wałbrzyskiego Zagłębia na powrót Thoreza w szeregi ekstraklasy. Zielono-czarni opuścili najwyższy szczebel rozgrywkowy w 1974 roku, a po nim corocznie uchodzili za faworyta do wygrania ówczesnej drugiej ligi. Polityka klubu pozostawała wciąż bez zmian, szkolenie młodzieży, nie tylko wałbrzyskiej, ale również tej wyszukanej w mniejszych klubach byłego województwa wałbrzyskiego. Dziś to nie do pomyślenia, ale zarówno Zagłębie jak i Górnik potrafiły swego czasu wyciągnąć z klubów powiatu ząbkowickiego świdnickiego czy z Kotliny Kłodzkiej, najzdolniejszych zawodników. Ale wówczas oba wałbrzyskie kluby były uznanymi markami nie tylko w regionie, ale w całej Polsce. Jańca dostrzeżono w Unii Złoty Stok i w 1977 dołączył do klubu z ul. Ratuszowej, debiutując w ówczesnej 2.lidze jako 18-latek w meczu z Ursusem w Warszawie (0:1). Utalentowany rozgrywający był podstawowym zawodnikiem kadry juniorów, która w 1978 roku zdobyła brązowe medale podczas Turnieju UEFA rozgrywanego w Polsce. Trenerem kadry był wówczas Edmund Zientara. Rok później Janiec zagrał na Mundialu U-20 w Japonii.
Jan Janiec w kadrze U-20 - w dolnym rzędzie drugi z prawej
Podczas japońskiego mundialu Janek nawet wpisuje się na listę strzelców w spotkaniu z Indonezją (6:0). Polska po przegranej w półfinale z ZSRR 0:1, w spotkaniu o 3.miejsce uznać musieli wyższość Urugwaju po konkursie rzutów karnych (3:5). Spośród wszystkich kadrowiczów, których na mistrzostwa do Japonii powołał Henryk Apostel ostatecznie tylko 3 nie osiągnęło co najmniej setki występów w 1.lidze, dzisiejszej ekstraklasie: Tadeusz Wiśniewski (32), Jan Janiec (27) i Krzysztof Jarosz (18). 
Wałbrzyski rozgrywający zasiedział się w Zagłębiu aż do 1986 roku. Wielokrotnie działacze innych klubów próbowali nakłonić go do przeprowadzki. Również podchody czynił sąsiad zza miedzy, który w międzyczasie awansował do 1.ligi. Ostatecznie Janek opuścił Zagłębie dla sosnowieckiej imienniczki, przecierając utarty przez Śpiewaka, Rycka, Krawca czy trenera Panica szlak z Wałbrzycha. Latem 1987 był bohaterem afery transferowej, którą w Sportowcu opisał redaktor Jerzy Chromik. Dziś można to przeczytać w ostatnim tomie Remamentu 4/2024. Koniec końców po rozegraniu zaledwie 2 spotkań w Górniku Janiec musiał wrócić do drugoligowego Zagłębia Sosnowiec. Pełnoprawnym zawodnikiem Górnika Wałbrzych Janiec został w sezonie spadkowym 1988/89. Oczywiście oczekiwania były większe, wciąż pamiętano o sukcesach w wieku juniora, a Janiec jedynie w pojedynczych spotkaniach pokazywał pełną skalę swojego niebanalnego talentu. Janiec pograł jeszcze chwilę w drugoligowym Górniku brzydko starzejąc się piłkarsko. W połowie lat 90-tych wraz z Leszkiem Kosowskim, Leszkiem Dereweckim czy Maciejem Jaworskim wprowadził Pogoń Świerzawa z okręgówki do 3.ligi. 
Lata 80-te ubiegłego stulecia to złoty okres w historii wałbrzyskiego Górnika. Sześć lat w ekstraklasie zaowocowało dwoma szóstymi miejscami. Od I reprezentacji poprzez olimpijską (zwaną również kadrą B), młodzieżową po juniorskie trafiali zawodnicy biało-niebieskich. Największą karierę bodaj zrobił Robert Warzycha, powoływany z Wałbrzycha do kadry olimpijskiej, a po transferze do Górnika Zabrze dostąpił zaszczytu funkcji kapitana reprezentacji A. Warzycha imponował szybkością i walecznością, ale w Górniku było kilku zawodników o wiele lepszej technice użytkowej. Jedną z takich perełek działacze Górnika wypatrzyli w Kluczborku. Andrzej Wojtkowiak nie grzeszył wzrostem (168 cm), ale drybling, sztuczki techniczne przysparzały mu sporo sympatii wśród coraz mniejszej wałbrzyskiej publiczności. Andrzej skompletował niewiele ponad setkę występów ligowych, w których zdobył zaledwie 6 bramek. Po przejściu do LKS Jankowy przez lata zapracował na miano lokalnej gwiazdy. W ramach rozliczenia za transfer Wojtkowiaka do Metalu Kluczbork na krótkie wypożyczenie trafiła z Górnika dwójka zawodników - Marek Gawryszewski oraz Jacek SOBCZAK. Ten drugi zaledwie 2 tygodnie młodszy od wspomnianego Wojtkowiaka. W ekstraklasie zadebiutował w wieku 19 lat, ale na bramkę na tym szczeblu musiał poczekać długie cztery lata, już po opuszczeniu Górnika. Wspomniana nienaganna technika, nieszablonowe podania, fantazja - to wszystko popularny Sopel pokazał dopiero po spadku Górnika do drugiej ligi. Najwięcej zawdzięcza trenerom - Mirosławowi Jabłońskiemu i Ryszardowi Walusiakowi. Zimą sezonu 1990/91 po Sobczaka sięga stołeczna Legia, która w lidze walczy o... utrzymanie, a jednocześnie w nieistniejącym już Pucharze Zdobywców Pucharów rywalizuje w ćwierćfinale. 1:0, 2:2 ze słynną Sampdorią Genua i w półfinale 1:3, 1:1 z Manchesterem United przeszło do historii, którą tworzył również blondowłosy pomocnik rodem z Wałbrzycha. Sobczak w wieku 23 lat osiągnął to o czym wielu mogło tylko pomarzyć. Niestety, talent nie szedł w parze z głową. Był podstawowym zawodnikiem Legii, przed którą dopiero były najlepsze lata w minionym stuleciu. Po przyjściu trenera Janusza Wójcika i transferach, rola Jacka została zmarginalizowana. Wypożyczenia do Śląska, Polonii Warszawa czy Motoru Lublin nie uratowały jego jako pierwszoligowca. Praktycznie od 1995 roku, w najlepszym piłkarsko wieku Sobczak grywał już na obrzeżach wielkiej piłki, dwukrotnie pomagając kolegom z Wałbrzycha. Grę na poważnym szczeblu szybko zakończył i pojawiły się życiowe problemy, o których pisała ogólnopolska prasa
Historia Jacka Sobczaka może być lekcją dla wielu utalentowanych piłkarzy. Również lekcją ludzi piłki, którzy nie zawiedli w chwili, gdy Sopel potrzebował ludzkiej pomocy.
A co z Zagłębiem w latach 80-tych? Kolejne próby powrotu do ekstraklasy były nieudane, choć to wciąż była drużyna, z którą należało się liczyć. Nie zmienił tego spadek do 3.ligi w 1986 roku, bowiem po sezonie Thorez wrócił jeszcze silniejszy, kolejne sezony kończąc w TOP5. Największą karierę zrobił niewątpliwie bramkarz Adam Matysek, który trafił do reprezentacji Polski, grywał w Lidze Mistrzów.
1998 Radaj (z tyłu) w walce z innym Rafałem
Tragarzem w meczu Polonia Świdnica - Górnik
Wałbrzych (0:3)
A zdarzały się nazwiska piłkarzy, którzy w ogóle w piłce nie zaistnieli będąc anonimowymi nawet dla stałych bywalców na Stadionie 1000-lecia. Któż mógłby powiedzieć cokolwiek o Bernardzie Jagodzie, który grał w reprezentacji juniorów młodszych rocznika 1963? Wśród graczy z pola największym talentem był obdarzony Rafał RADAJ. Świdniczanin z rocznika 1972 w seniorach w 2.lidze debiutował już w wieku 17 lat, w zespole juniorów Zagłębia wyróżniał się, widać było dojrzałość w grze. Częściej niż na ligowych boiskach gościł w kadrze juniorów, gdzie był podstawowym zawodnikiem i systematycznie powiększał swój dorobek. Wśród jego kolegów z kadry byli m.in. późniejsi olimpijczycy Radosław Majdan czy Piotr Świerczewski, a także przyszli reprezentanci Tomasz Rząsa czy Jacek Bąk. Trenerzy Zagłębia - Horst Panic, a po nim Jerzy Jowik ostrożnie wprowadzali go do zespołu seniorów. Ale najczęściej cykl Radaja wyglądał na zasadzie kadra - leczenie - klub - kadra. Do 1992 roku Rafał nie skompletował nawet 20 występów ligowych, po czym przeniósł się do Ślęzy Wrocław, gdzie godził treningi ze studiami. W Ślęzie już podczas pierwszego sezonu podwoił swój dorobek ligowy. Okazało się jednak, że sezon 1992/93 był największym osiągnięciem ligowym Radaja. Kontuzja zahamował rozwój, futbol nie stał się priorytetem, po etapie gry w LKS Jankowy na boisku Rafała mogliśmy oglądać jeszcze w macierzystej Polonii Świdnica, gdzie rzadko było już widać jakość piłkarską ze względu na doznane wcześniej urazy.
LATA 90-te XX WIEKU
Wypatrzony w AKS Strzegom trafił do Zagłębia Wałbrzych. W 1990 w wieku 15 lat debiutuje w kadrze U-16 prowadzonej przez Jana Pieszko. Zostaje bohaterem meczu z NRD (3:2), gdzie jego dwa trafienia dają wygraną. Pewniak na lewym skrzydle zalicza również w maju 1991 udział w ME w Szwajcarii - tam jednak po porażce w pierwszym meczu z Grecją (0:1) nie pojawia się z powodu kontuzji w pozostałych meczach. Sebastian MATUSZAK ligowy debiut w Zagłębiu odnotowuje w wieku 16 lat,
Sylwetka Matuszaka z czasów, gdy Piłka Nożna pisała 
o utalentowanych piłkarzach z Wałbrzycha...
wiosną 1991 roku. Klub stacza się po równi pochyłej, ale szkoleniowcy nie boją się stawiać na młodzież. Sytuacja komplikuje się w 1993 po fuzji Zagłębia z Górnikiem, gdzie konkurencja powiększyła się. Młodzież przenosi się do Stronia Śląskiego, gdzie w 3.lidze pod okiem prezesa Kazimierza Drożdża powstaje całkiem doborowa ekipa. Bracia Gorządowie, Jarosław Borcoń, Arkadiusz Nowomiejski, Sylwester Bartkowiak i właśnie Matuszak nie dość, że finansowo lepiej wyszli niż na grze dla KP, to zdobywają doświadczenie, a Kryształ rośnie na solidnego trzecioligowca. Szczytem był rok 1994 - drugie miejsce w 3.lidze, a jesienią po wyeliminowaniu Chrobrego Głogów, Miedzi Legnica gra w 1/16 finału PP przeciwko ekstraklasowej Stali Mielec (2:2 karne 4-5). W 1995/96 Sebastian wraca do Wałbrzycha, gdzie w KP tworzy zabójczy duet z młodszym o 2 lata Piotrem Włodarczykiem. Są autorami aż 28 trafień. Jesienią 1996 KP staje się rewelacją drugiej ligi, niepoprawni optymiści zaczynają marzyć o ekstraklasie, a najlepsi zawodnicy budzą zainteresowanie lepszych klubów. Na tym korzysta przede wszystkim Włodarczyk, który zostaje piłkarzem Legii Warszawa. Wiosną, gdy go brakuje nie potrafią go zastąpić pozyskani zimą Murawski z Zawalniakiem. 21-letni zaledwie Matuszak z 8 golami zostaje najskuteczniejszym zawodnikiem. W następnym sezonie - 1997/98, ostatnim wałbrzyszan na szczeblu ówczesnej 2.ligi, Sebastian grał jedynie jesienią. Trener Grzegorz Kowalski miał wiele do zarzucenia młodemu zawodnikowi odnośnie zaangażowania. W międzyczasie odpalili z formą inni zawodnicy i zimą klub postanowił wypożyczyć Matuszaka. Jak się okazało ten ruch był kotwicą, która pociągnęła Sebastiana na futbolowe dno. Były kadrowicz, wyróżniający się na zapleczu ekstraklasy przeniósł do Wielkopolski, gdzie w 3. i 4.lidze grał dla Ravii Rawicz, Obry Kościan i Kanii Gostyń. W 2002 roku w wydawało się najlepszym piłkarsko wieku wylądował w macierzystym AKS Strzegom, grającym w... okręgówce. Później sporadycznie występował w Czarnych Wałbrzych, a potem w SV Polonii Monachium. 
Mimo organizacyjnych problemów większych niż Zagłębie Górnik również miał swoich golden boy. Duet z rocznika 1976 Adrian RZEPECKI i Jacek CIEŚLA miał na początku lat 90-tych wszystko, aby podbić futbolową Polskę. Obu wypatrzył w juniorach Górnika trener Mirosław Jabłoński, który prowadził kadrę U-15 i dał im szansę debiutu w koszulce z orzełkiem na piersi już w 1990 roku. Cieśla ustawiany był nietypowo w obronie, a Rzepecki w drugiej linii. 16 października na Nowym Mieście Polska zremisowała z Czechosłowacją 0:0, a dwa dni później uległa w Nowej Rudzie 1:2. W obu spotkaniach, w roli zmiennika wchodził tylko Rzepecki. Gwiazdą tamtej ekipy był Jacek Sorbian, który po latach również będzie piłkarzem Górnika. W sierpniu 1991 na Stadionie 1000-lecia w 1.kolejce 2.ligi dochodzi do derbowego pojedynku Zagłębia z Górnikiem. Niespodziewanie wygrywają goście 2:0, a wynik ustala debiutujący 16-letni Rzepecki. Szybko został okrzyczany odkryciem, choć junior pojawił się w lidze jeszcze dwukrotnie na boisku. Górnik wycofał się z rozgrywek, ale chętnych na Adriana było wielu. Rzepecki dołącza do Sokoła Pniewy, który wówczas kupował wręcz hurtowo. W Wielkopolsce się nie przebił w dorosłym towarzystwie, nie wykorzystał szansy w innych klubach (Miedź Legnica, Radomiak, Łada Biłgoraj, Stal Gorzyce). Mimo bombowego debiutu w lidze, grze w kadrze, szybko został zweryfikowany.
Jacka Cieślę kibice Górnika kojarzą jako zawodnika
z długimi włosami, a w Eisdorf już grał w wygodniejszej 
fryzurze.
[foto:harzkurier.de]
Jacek Cieśla z kolei dokładnie 12 miesięcy po Rzepeckim zadebiutował w seniorach Górnika. Górnika, który po półrocznej hibernacji został reaktywowany od szczebla 3.ligi. Cieśla "przedstawił się" kibicom pięknym golem w Pucharze Polski, w lidze u boku Spaczyńskiego, Kurzei czy Kosowskiego zbierał niezbędne doświadczenie. Po fuzji Górnika z Zagłębiem dopiero jesienią'93 zalicza debiut w 2.lidze. Podstawowym zawodnikiem zostaje jednak dopiero po spadku do 3.ligi, gdzie trener Zbigniew Górecki mocno stawiał na wałbrzyską młodzież. Zimą sezonu 94/95 dołącza do walczącej o awans do ekstraklasy Amiki Wronki. Głównym animatorem transferu był doskonale znany w Wałbrzychu Horst Panic. Gdy jego zastąpił Marian Kurowski 19-latek zniknął ze składu.  Jacek latem 1995 świętował awans na najwyższy szczebel, ale pewnie nie spodziewał się, że na debiut będzie czekał aż 9 lat. W międzyczasie grać będzie w Wielkopolsce (Groclin, Obra Kościan), Dolnym Śląsku (kolejny awans do 1.ligi - Śląsk Wrocław, Polar Wrocław), Opolszczyźnie (Varta Namysłów, Odra Opole, LKS Gomunice), Arkę Gdynia, białoruską Sławiję Mozyrz i Zorzę Dobrzany. W stołecznej Polonii wiosną 2004 zalicza w końcu 2 mecze. Niestety, epizod mazowiecki w Grójcu przyniesie mu wstydliwy epizod korupcyjny, za który zostanie ukarany. 30.urodziny świętował już jako gracz niemieckiego TSG Calbe. A od 13 lat realizuje się w FC Eisdorf, najpierw jako piłkarz, potem jako trener.
XXI WIEK
Ostatnim sukcesem wałbrzyskich seniorów to drugoligowy sezon 1997/98, który zbiegł się z sukcesem juniorów. Prowadzeni przez Wiesława Walczaka młodzi piłkarze Górnika wywalczyli 4.miejsce w kraju. Zdecydowana część ich trafiła do seniorów, którzy po wycofaniu z rozgrywek drugoligowych wylądowali w 4.lidze, a później przez 2 lata grali w 3.lidze. Wielu zostało zauważonych już podczas rywalizacji o medale MPJ, ale zweryfikowani zostali wśród dorosłych piłkarzy. Najwięcej obiecywano sobie bodajże po trójce zawodników. Rafał JEZIORSKI płynnie rozwijał się, a najlepszą formę podczas gry w 3.lidze. Wówczas pojawiły się propozycje z klubów ekstraklasy i jej zaplecza. Najbliżej był RKS Radomsko, ale na ile były to jedynie życzenia dziennikarzy, a na ile było blisko realnego transferu to zapewne wie tylko sam Jezior. Rafał ostatecznie wraz z Markiem Wojtarowiczem trafia do czwartoligowych Błękitnych Stargard Szczeciński, z którymi wywalczył awans do 3., a po roku do 2.ligi (wówczas drugi szczebel rozgrywek). W klubie grał m.in. z późniejszym kadrowiczem Jakubem Wawrzyniakiem czy bramkarzem znanym z Lecha Poznań Krzysztofem Kotorowskim. Po jednej rundzie zespół wycofał się, a Jeziorski trafił do Arki Gdynia, gdzie nie przebił się zaliczając jedynie 5 meczów. Potem był udany etap w Unii Janikowo i powrót na Pomorze Zachodnie, gdzie już grał w niższych ligach dość szybko znikając z futbolowych radarów. Adam JAWORSKI, również jak Jeziorski z rocznika 1979, początkowo nie był najsłynniejszym Jaworem w wałbrzyskim futbolu. Maciej zdobywał bramki w 2.lidze dla KP co zaowocowało transferem do Sokoła Pniewy, Marcin z rocznika 1976 strzelał bramki w kadrze Andrzeja Zamilskiego U-14, która w 1993 roku sięgnie po mistrzostwo Europy. Mimo, że w młodym wieku był równorzędnym partnerem choćby Mariusza Kukiełki, Mirosława Szymkowiaka czy Macieja Żurawskiego szybko zniknął, w ogóle nie zaistniał w seniorach. Adam z kolei był podstawowym zawodnikiem juniorów Górnika, a później seniorów. W sezonie 2000/01, gdy Górnik/Zagłębie spadało z 3.ligi był najlepszym zawodnikiem, najskuteczniejszym strzelcem, choć należał do najmłodszych w drużynie. Podobnie jak w przypadku Jeziorskiego budził zainteresowanie lepszych klubów, a najgłośniej było o Śląsku Wrocław i Miedzi Legnica. Po spadku jego wybór był równie zaskakujący jak Jeziorskiego, bowiem przeszedł do czwartoligowych Łużyc Lubań. Owszem zbierał oklaski i gratulacje za grę, bramki na tym szczeblu, ale pobyt w Lubaniu nie był dla niego trampoliną tak jak w przypadku Marcina Wojtarowicza, którego w Łużycach wypatrzył Górnik Polkowice. W wieku 26 lat Jaworski postawił na grę w Niemczech (Bischofswerdaer FV 08, NVF Gelb - Weiss Goerlitz, FC Stahl Rietschen). Kto wie jakby potoczyły się losy Adama, gdyby w wieku 22 lat zdecydował się spróbować sił w lepszym klubie...
Marcin MORAWSKI od najmłodszych lat wyróżniał się grając często ze starszymi od siebie zawodnikami w grupach młodzieżowych Zagłębia Wałbrzych, potem KP, przemianowanego na
Marcin Morawski w barwach Widzewa, obok Tomasz 
Dawidowski (Amica Wronki)
[foto: lodz.naszemiasto.pl]
Górnika. Udało mu się uniknąć casusu Piotra Jankowskiego - wciąż aktywnego piłkarza KS Walim, który przewyższał w trampkarzach czy juniorach młodszych rówieśników, ale później nie potrafił tego udowodnić w starszym towarzystwie. Maradona to błyskotliwa technika, lewa noga, uderzenie, fantazja. Trafił szybko do kadry juniorów, pojawiły się problemy wychowawcze, woda sodowa, ale Marcin szybko wrócił na właściwe tory. Podobnie jak wyżej wymieniona dwójka starszych o rok kolegów, był umiejętnie wprowadzany przez Wiesława Walczaka do seniorów, by w wymagającym trzecioligowym towarzystwie błyszczeć. 11 bramek tylko odświeżyło notesy skautów klubowych, bowiem Morawski od dawna wzbudzał zainteresowania. Od czasów Piotra Włodarczyka nie było zawodnika, o którego biły się czołowe kluby kraju. Kto konkretnie to pewnie sam Marcin nie wie, ale w kuluarach oprócz dolnośląskich ekip przewijały się nazwy m.in. Legii, Widzewa, Wisły Płock, Dyskobolii. Wybór Marana padł na Widzew, który nie był już tym klubem, który walczył w Lidze Mistrzów. 20-latek w debiucie zalicza 12 meczów na szczeblu ekstraklasy, po czym trafia do niemieckiego klubu Havelse, z którym współpracował Andrzej Grajewski, jeden z właścicieli łódzkiego klubu. Pobyt w Łodzi był wielkim rozczarowaniem, skończył się na sali sądowej, gdzie Morawski wraz z kolegami musiał walczyć o zaległe, należne mu pieniądze. W sportowej kwestii wybory Marcina również trudno zrozumieć. Co mu dała gra w Włókniarzu Mirsk, gdzie co prawda czarował w okręgówce czy 4.lidze, ale czy zyskał piłkarsko? W Widzewie w sumie do 2003 zaliczył 28 występów. Łódzcy kibice najbardziej pamiętają go z popisów halowych w zimowych turniejach w Niemczech. Później Morawski grywał w coraz to niższych ligach, by wylądować w rodzinnym Wałbrzychu w 2008 roku. W latach 2008-17 Górnika wprowadził z czwartej do drugiej ligi, a w końcowym etapie spadł z 3.ligi. Był niewątpliwie jedną z najważniejszych postaci biało-niebieskich w XXI wieku, ale znając jego umiejętności trudno uwierzyć, że na dwóch najwyższych szczeblach rozgrywkowych Marcin zgromadzi tylko 119 meczów.
Wyżej wymieniona trójkę łączy 4.miejsce w mistrzostwach Polski juniorów. Wałbrzyski klub ten sukces powtórzył w 2001 roku, choć apetyty pod Chełmcem były nieco wyższe. Z drużyny Bogdana Przybyły w seniorach Górnika/Zagłębia nie zadebiutowało zaledwie 3 zawodników, a z tych co grali największe papiery na granie miał Sebastian BĄK. Popularny Boban w historii wałbrzyskiego futbolu zapisał się w ligowym debiucie (05.08.2000), gdy w meczu z Chrobrym Głogów 18-latek wszedł po przerwie i w ciągu 13 minut zobaczył 2 żółte kartki wylatując tym samym z boiska. Podobnie jak Morawski niezwykle uzdolniony technicznie piłkarz, który jednak w seniorach nie potrafił pokazać choćby części swojego talentu. Barwy Górnika/Zagłębia reprezentował w 3.,4.lidze, A klasie i okręgówce. W wieku 21 lat przeniósł się do okręgu jeleniogórskiego (Olsza Olszyna, Gryf Gryfów, Włókniarz Mirsk), gdzie ani się nie wybił, nie był wyróżniającym się zawodnikiem i bardzo szybko zniknął z ligowych składów.
Stanisław Dziekan
Po kolejnych burzach organizacyjnych przy Ratuszowej najzdolniejsi wałbrzyszanie trafiali do Lubina, gdzie mogli liczyć na znakomite warunki rozwoju. Tak naprawdę to można było ułożyć dobrą drużynę, która trafiła do Zagłębia spod Chełmca. Najbardziej uzdolnionym z tego grona był bodajże Stanisław DZIEKAN z rocznika 1987. Wraz z Jarosławem Teśmianem grali nie tylko w Górniku/Zagłębiu Wałbrzych, juniorach Zagłębia Lubin, ale również w kadrze. Popularny Stasiu był prawdziwym brylantem w najmłodszym rozgrywkach. W Wałbrzychu dostrzegł go selekcjoner Michał Globisz powołując go do kadry U-15. W reprezentacji Dziekan grał do 2004 kończąc ostatecznie w kadrze U-17. Skompletował 24 spotkania okraszone 6 golami.  Oczywiście gra w kadrze nie pozostawała bez echa. Oprócz Zagłębia o Stanisława zabiegała Amica Wronki, ale wybór padł na dolnośląski klub. W Lubinie zaczął szybko grać w seniorach - w czwartoligowych rezerwach zadebiutował w wieku 18 lat. Latem 2006 w Lubinie stwierdzili, że Stasiu nie czyni spodziewanych postępów. W wieku 19 lat wrócił do rodzinnego Wałbrzycha i jesienią 2006 debiutuje w czwartoligowym Górniku/Zagłębiu Wałbrzych. W trakcie dwóch sezonów Dziekan nie potwierdził talentu, który pokazał w zespołach juniorów. Zaledwie 8 razy zanotował pełne spotkania, często wspomagał drużynę rezerw grającą w okręgówce. Oglądając jego grę trudno byłoby się domyśleć, że to były kadrowicz. Klub z Ratuszowej opuścił latem 2008 roku w wieku 21 lat. Po grze w Szczawnie Zdrój, Mieroszowie, Zagórzu Śląskim czy Podgórzu porzucił granie skupiając się na pracy szkoleniowej.
Górnik/Zagłębie Wałbrzych w I dekadzie XXI wieku był co najwyżej solidnym czwartoligowcem. Zespołem mogącym sprawić niespodziankę, z racji tradycji, potencjału miasta wymienianym w gronie faworytów do awansu.  Jednak sukcesy na tym szczeblu przypadały innym zespołom, których zawodnicy byli doceniani. W tym okresie DZPN osiąga swój pierwszy wielki sukces wygrywając
Piotr Broszkowski.
Regions Cup w 2007 roku na bułgarskich boiskach. Wałbrzyski wkład był minimalny. W eliminacjach powoływany był Łukasz Jaśkiewicz, a a turniej pojechał jedynie Piotr BROSZKOWSKI. Popularny Brocha w zespole seniorów debiutował już w wieku 17 lat. Po wycofaniu się G/Z z 4.ligi trafił do Victorii Świebodzice, a stamtąd wraz z Marcinem Kokoszką przenosi się do trzecioligowego (dziś 2.liga) Turu Turek. Potem była runda w Odrze Opole i w wieku 21 lat powrót do Wałbrzycha. Wielu w wałbrzyskim zespole było piłkarzy, o których mówiło się, że potrafią uderzyć z dystansu. Ale nielicznych strzały były celne. Broszkowski najlepszy sezon zaliczył 2006/07. W Pucharze Polski na szczeblu centralnym zdobył obie bramki w spotkaniach z Pniówkiem (1:0) i Podbeskidziem. W lidze zdobył aż 10 bramek zostając najlepszym strzelcem zespołu. Większość z nich to bomby z dystansu, w tym trzykrotnie bezpośrednio z rzutów wolnych. Nic dziwnego, że duet trenerski Janusz Kudyba - Romuald Kujawa powołali Piotra na turniej Regions Cup. Tam wystąpił we wszystkich spotkaniach, ale w przeciwieństwie do Piecha czy Gola nie zawojowali piłkarskiej Polski. Niebanalną fantazją mógł się pochwalić również w kontaktach z dziennikarzami, bo który z piłkarzy zapytanych co lubi najbardziej odpowiedziałby, że seks? Po powrocie z turnieju Regions Cup dołączył do wspomnianej dwójki ze Świdnicy, a Polonia/Sparta stała się prawdziwym hegemonem 4.ligowych rozgrywek. Niestety, wkład Broszkowskiego był minimalny, bowiem nie zdołał wywalczyć sobie takiej pozycji jaką miał choćby w Wałbrzychu. Jesienią 2009 zaliczył jedynie 7 minut w nowej 3.lidze, po czym wyjechał do Austrii grając już tylko w regionalnej lidze. W wieku 25 lat praktycznie zakończył poważne granie, choć po pucharowych meczach, a przede wszystkim po turnieju Regions Cup oczekiwania były wobec Brochy o wiele większe.
Z czasem zaświeciło futbolowe słońce dla wałbrzyskiego futbolu. Już jako Górnik piłkarze z Ratuszowej wywalczyli awans z czwartej ligi, która stała się piątym szczeblem ligowym, najpierw do trzeciej, a po roku do drugiej ligi. Na szczeblu centralnym obowiązywał obowiązek gry młodzieżowców. W premierowym sezonie w 2.lidze (2010/11) prawdziwym wejściem smoka popisuje
Kornel Duś.
[foto: Dariusz Gdesz/ walbrzych.naszemiasto.pl]
się Kornel DUŚ. Pochodzący z Boguszowa Gorce napastnik przebył znaną futbolową ścieżkę z Wałbrzycha do Lubina. Postawa w Zagłębiu została zauważona przez piłkarską centralę i Kornel zalicza grę w reprezentacji juniorów U-15, a potem powoływany jest do U-16 i U-17. Talent rozwijał się praktycznie wzorcowo i nagle wiosną 2010 Duś opuszcza Zagłębie, by zostać piłkarzem... Górnika Boguszów-Gorce występującego w wałbrzyskiej okręgówce! Czasem trzeba zrobić krok w tył, aby później dwa kroki do przodu - takie powiedzenie jak ulał pasowało kilka miesięcy później w przypadku Kornela. Latem dołącza do beniaminka 2.ligi Górnika Wałbrzych. W debiucie zdobywa bramkę, powraca do kadry juniorów, jest powoływany do U-18. Mimo wystrzałowego początku rozgrywek zaledwie 17-letni napastnik kończy sezon drugoligowy z 3 trafieniami. W kolejnym jest gorzej, bowiem nie dość, że nie wpisuje się na listę strzelców to trener Robert Bubnowicz stawia na innych młodzieżowców. Duś zimą zaskakuje kolejnym wyborem. Nie chce walczyć o miejsce w 2.lidze, schodzi trzy szczeble w dół do jeleniogórskiej okręgówki. Gra w Olimpii Kamienna Góra przynosi mu tylko 2 trafienia. Jak się okazuje w wieku 19 lat Duś już tylko sporadycznie zagra wyżej niż okręgówka. Można mu dorzucić wkład w awanse Górnika Gorce z B klasy do 4.ligi, gdzie jesienią 2017 w 12 meczach raz trafi, ale czy tak miała wyglądać przygoda z piłką Kornela? Owszem były próby powrotu do poważniejszego grania, w tym Górnika, ale na treningach się kończyło. Duś obecnie żyje w Szczecinie, gdzie w wieku 30 lat pojawił się w miejscowej okręgówce w barwach Osiedlowego KS Hutnik.
Podobnie jak Duś, w wieku 17 lat w drugoligowym Górniku debiutuje Paweł MATUSZAK. Nie jest on spokrewniony z Sebastianem. Jest synem Radosława, w przeszłości pomocnika Górnika, Czarnych Wałbrzych, również uchodzącego za spory talent. Ale gdyby nie operatywność trenera Zbigniewa Góreckiego o Radku Matuszaku jedynie dziś by pamiętali kibice Czarnych Wałbrzych. Podobnie jak syn Radek chadzał własnymi ścieżkami, a jego wybory nie do końca były zrozumiałe dla znawców wałbrzyskiego futbolu. Matuszak senior bowiem już wcześniej powinien z powodzeniem zaistnieć w w Górniku czy KP, a nie dopiero w wieku 23 lat. Paweł z kolei debiutował w seniorach Górnika Wałbrzych w lipcu 2011, w pucharowym meczu z Rozwojem II Katowice (2:5). Wałbrzyszanie pozbawieni byli kilku podstawowych graczy uczestniczących w tym czasie w rozgrywkach uczelnianych i prowadzący awaryjnie Piotr Przerywacz sięgnął po zdolnych młodych piłkarzy. Matuszak jr zdobył jedną z dwóch bramek. Jak się okazało było to jedyne trafienie w seniorach Górnika. Trener Bubnowicz w trakcie sezonu nie zapomniał o Matuszaku i umiejętnie wprowadzał nastolatka do zespołu. Paweł zbierał doświadczenie grając zarówno w ekipie juniorów, I zespole oraz w rezerwach, z którymi w 2012 świętował awans do okręgówki. Przygoda w 2.lidze skończyła się dla Matuszaka na zaledwie 17 meczach - 785 minutach. Do tego doliczyć należy udział w pucharowej przygodzie sezonu 2012/13. Niestety, w tym przypadku o jego futbolowej przyszłości zadecydowali nieodpowiedni doradcy, którzy szukali zysku na ewentualnym transferze. Zresztą jaki zysk sportowy jest dla 19-letniego, utalentowanego piłkarza w przeprowadzce do Austrii, gdzie grał na ósmym poziomie rozgrywek, czyli odpowiedniku polskiej B klasy? Paweł Matuszak w latach 2013-2023 w barwach ASV Kienberg/Gaming, SV Oberndorf, SV Purgstall bił rekordy skuteczności, na pewno zarobił więcej pieniędzy niż gdyby cały czas grał w Wałbrzychu. Ale piłkarsko po prostu nie wykorzystał swojej szansy, jaką otrzymał przy Ratuszowej. Latem tego roku Zdrój Jedlina Zdrój ogłosił, że Matuszak został ich piłkarzem, ale póki co pożytku wielkiego z niego trener Jasiński nie ma, bowiem zagrał jedynie 23 minuty w meczu z Lechią II Dzierżoniów.
Niektórym wałbrzyskim talentom zabrakło piłkarskiego szczęścia, zdrowia w odniesieniu sukcesów. O ile w większości powyższych przypadków decydującym było podjęcie niewłaściwych decyzji to w przypadku Michała OŚWIĘCIMKI teoretycznie wszystko się zgadzało. W XXI wieku dzięki internetowi kibice mogli dowiedzieć się nawet kto bryluje w turniejach z udziałem dziesięcio- czy dwunastolatków. W rywalizacji, gdzie grali młodzi piłkarze Górnika/Zagłębia, a potem Górnika, najczęściej wymieniano nazwiska Oświęcimki, Bartkowiaka czy Cielemęckiego, którzy kolekcjonowali tytuły najlepszych zawodników czy strzelców. Oświęcimka, rocznik 1991, szybko zdał sobie sprawę, że w Wałbrzychu wiele nie osiągnie. Przeniósł się jednak do popularnego kierunku lubińskiego, ale do Opalenicy, gdzie dzięki firmie Remes prężnie działała akademia piłkarska pod egidą miejscowego Promienia. Nie czuł się samotny, bowiem na podobny krok zdecydował się Mateusz Sawicki. Cimek był również kadrowiczem reprezentacji juniorów, a w seniorach zadebiutował w wieku 17 lat i to w 3.lidze. Później była gra w drugoligowym Ruchu Wysokie Mazowieckie oraz OKS Brzesko, z którym wywalczył awans do 1.ligi. 
Największy sportowy sukces Oświęcimka osiągnął z Okocimskim Brzesko. Oprócz awansu do 1.ligi była również gra na szczeblu centralnym w Pucharze Polski, gdzie Michał zdobył bramkę w meczu z późniejszym mistrzem Polski Śląskiem Wrocław.

Co ciekawe, Oświęcimka postrzegany głównie jako pomocnik, wówczas grywał również w defensywie. O ile niski wzrost był atutem w juniorach, to w dorosłym futbolu niejako stał się przekleństwem. Do tego doszły kontuzje, które niestety dość często przyplątywały się Cimkowi. Powrót do rodzinnego Wałbrzycha to również więcej urazów niż zdobytych bramek. Ale postawa na boisku i poza nim, waleczność, zaangażowanie przysporzyło mu tylko i wyłącznie szacunek i sympatię. Po przegranych barażach o awans do 2.ligi przeniósł się do stołecznej Polonii, gdzie z miejsca stał się ulubieńcem wymagającej warszawskiej publiczności. Mimo, że nie przelewało się w kasie Czarnych Koszul, to kibice zrzucali się na pensję Michała. Tam, niestety, również nie omijały go kontuzje. One były przeszkodą, aby w pełni pomógł zespołowi w sezonie 2017/18. Od 4 lat z powodzeniem Cimek gra w Austrii, a w wolnych chwilach pomaga retrofutbolistom. Kibice Górnika co rundę oczekują od zarządu klubu, że uda im się przekonać Oświęcimkę do kolejnego powrotu.
Piłkarz Górnika Wałbrzych strzelający gola FC Barcelonie? Brzmi jak mrzonka? A takiego wyczynu w wieku 10 lat dokonał Michał BARTKOWIAK
Relacja z pobytu w Barcelonie kadry U-10 DZPN z Michałem Bartkowiakiem
Michał wyróżniał się już w tak młodym wieku. Jego historia jest znana. Sukcesy w rozgrywkach żaków, trampkarzy i innych grup młodzieżowych, niezbyt udane pobyty w szkółkach Śląska i Legii. Po powrocie do Wałbrzycha w wieku 16 lat debiutuje w drużynie seniorów - słynne 2:1 z Chojniczanką, gdzie jako zmiennik zalicza bramkę i asystę. Oczywiście w międzyczasie trafia do reprezentacji kraju - uczestnicząc w zgrupowaniach kadry od U-16 po U-20. Po drugoligowym Górniku był Śląsk Wrocław, gdzie debiutował w ekstraklasie w wieku 17 lat, zdobył bramkę na najwyższym szczeblu rozgrywek, zadebiutował w europejskich pucharach. Potem była Miedź Legnica, z którą awansował do ekstraklasy. To wszystko w wieku 21 lat. W tle pojawiają się urazy, pretensje do wałbrzyskich szkoleniowców o nadmierne eksploatowanie młodego organizmu. Im starszy był Bartkowiak tym więcej kontuzji mu się zdarzało. W sezonie 2018/19 ponownie zakłada koszulkę Śląska Wrocław, ale gra jedynie w rezerwach awansując do 3.ligi. Gdy wydaje się, że znów zagra w ekstraklasie zrywa ścięgno Achillesa. Pobyt w Foto-Higienie Gać i powrót do Górnika to tylko przebłyski młodego wciąż zawodnika. W Wałbrzychu zapisze na koncie dwie promocje, ale i kolejną kontuzję. Latem 2022 nie dane mu będzie zagrać w 4.ligowym Górniku, bowiem zdecyduje się na wyjazd do polonijnej drużyny w Hannoverze. Michał w lutym skończy 27 lat. Dopiero, a ci co go widzieli w formie obecnie twierdzą, że jest to największy zmarnowany talent na Dolnym Śląsku w ostatnich latach. Mimo 27 lat...
Kilka tygodni temu głośno o Bartkowiaku było z powodu listu gończego. O nim - jako byłym reprezentancie - pisały praktycznie wszystkie portale sportowe oraz ogólnopolskie. Fakt w swojej informacji oraz polsatsport piszą, że "słuch o nim zaginął". Co nie jest prawdą, bo nazwisko Michała można znaleźć w relacjach meczowych Polonii Hannover grającej w 1.Kresklasse. Po 9 jesiennych meczach Polonia zajmuje 7.miejsce, ale w tabeli najskuteczniejszych Bartkowiak z 18 golami przewodzi stawce snajperów. Klasą dla siebie był w meczu 2.kolejki, gdzie bramkarza SV Linden II pokonał aż 9-krotnie!
NASTĘPNY CIELEMĘCKI?
Radosław Cielemęcki to kolejny brylant, którego można było podziwiać w Wałbrzychu. Podobnie jak w przypadku starszych kolegów przerastał rówieśników o kilka klas. W przeciwieństwie do chociażby Bartkowiaka wyjazd do stołecznej Legii nie zakończył się niepowodzeniem. Debiut w ekstraklasie, medal za mistrzostwo Polski, gra w reprezentacjach juniorów i międzynarodowe zainteresowanie. Podobnie jak koledzy z klubu Mosór i Włodarczyk zdecydował się opuścić Legię, ale póki co wiedzie mu się o wiele gorzej od Ariela i Szymona. Po przeprowadzce do Wisły Płock zanotował spadek do 1.ligi, a jesienią zaliczył zaledwie 8 epizodów, zaledwie raz wybiegając w wyjściowym składzie. 19 lutego skończy co prawda dopiero 21 lat, ale ławka pierwszoligowego zespołu ze środka tabeli to nie jest perspektywa, która rodziła się przed Radkiem jeszcze kilkanaście miesięcy temu. Czy będziemy o nim mówić jako o niespełnionym talencie? Czas pokaże.