poniedziałek, 27 lipca 2020

Puchar Polski 2019/20

W piątek rozegrano finał Pucharu Polski edycji 2019/20, a już po trzech dniach rozlosowano pary nowej edycji na szczeblu centralnym. Po znakomitym widowisku, ponad dwóch godzinach emocji trofeum przypadło Cracovii, która po raz pierwszy, w swojej jakże bogatej historii, sięgnęła po puchar. Zdobycie PP stało się jednocześnie przepustką do udziału w europejskich pucharach. Swój wkład w sukces popularnych Pasów ma również świdniczanin Janusz Gol. Nie tak dawno jeszcze wyprowadzał zespół na murawę z kapitańską opaską na ramieniu, ale po niesławnych przepychankach z zarządem klubu, ostatecznie został odsunięty od I zespołu. Lubelski finał Janusz oglądał z trybun wraz z kibicami z
[foto:futbol.pl]
Krakowa, ale przed ceremonią wręczenia pamiątkowych medali, jeszcze na murawie sympatycznie porozmawiał z prezesem Filipiakiem oraz został zaproszony przez trenera Michała Probierza do wspólnego świętowania. Nie ma jednak co się łudzić, by Gol wrócił do treningów I zespołu i raczej jego dni pod Wawelem są policzone. 
A jaki udział w minionej edycji będą wspominać zawodnicy z byłych klubów podokręgu wałbrzyskiego? 
RUNDA WSTĘPNA
Rywalizacja na szczeblu centralnym edycji 19/20 rozpoczęto 7 sierpnia, gdy 4 pary drugoligowców sezonu 2018/19 miały wyłonić kwartet zespołów, które uzupełnią stawkę drużyn I rundy. Największą frekwencję zgromadził pojedynek Skry Częstochowa ze spadkowiczem Ruchem Chorzów. Wygrali goście 2:1, choć przegrywali do 88 minuty 0:1.  W zespole gospodarzy od 59 minuty występował Damian Niedojad, znany ze skuteczności były napastnik Lechii Dzierżoniów, który obecnie broni barw stołecznej Polonii.
I RUNDA
Na tym etapie już pojawiły się ekipy z najwyższym klas rozgrywkowych, a także triumfatorzy pucharów regionalnych. Sporo było występów zawodników z byłych klubów podokręgu wałbrzyskiego, ale też niektórzy nie załapali się do kadr meczowych,bowiem szkoleniowcy postanowili dać szansę gry piłkarzom, którzy mniej występują w lidze. W trzech przypadkach gole ekswałbrzyszan zadecydowały o awansach. Miłosz Trojak w ostatniej minucie strzelił złotą bramkę dla pałętającej się w ogonie pierwszoligowej tabeli Odry Opole, co spowodowało jedną z większych niespodzianek, bowiem rywalem była grająca w ekstraklasie Arka. Trafienie Dawida Pakulskiego zdecydowało o promocji Zagłębia, a Dawid Kubowicz strzelił bramkę w ... 123 minucie szalonego widowiska w Krakowie:
Gdy boiskowy zegar na stadionie na Suchych Stawach wskazywał 120 minutę gry Hutnik prowadził z Resovią 2:1, a mimo to rzeszowianie zdołali odmienić losy meczu. A oto wałbrzyski bilans I rundy:
Marcin Orłowski (Puszcza Niepołomice 0:2 z Legią - ławka rezerwowych)
Mateusz Górski (Puszcza Niepołomice 0:2 z Legią - 90 min.)
Patryk Klimala (Jagiellonia 2:4 z Cracovią - wszedł w 72 min.)
Miłosz Trojak (Odra 1:0 z Arką - 90 min. ⚽gol w 90 minucie)
Rafał Figiel (Podbeskidzie 0:1 z Pogonią Siedlce - wszedł w 66 min.)
Jakub Sypek (Zagłębie II Lubin 2:2 i karne 1-3 z Miedzią Legnica- 45 min. żk)
Dominik Więcek (Zagłębie II Lubin 2:2 i karne 1-3 z Miedzią Legnica - 120 min.)
Paweł Witsanko (Zagłębie II Lubin 2:2 i karne 1-3 z Miedzią Legnica - wszedł w 106 min.)
Damian Kasprzak (wych. Gryf Zagłębie II Lubin 2:2 i karne 1-3 z Miedzią Legnica - ławka rezerwowych)
Radosław Cielemęcki (Legia II 2:0 z Wigrami Suwałki - 76 min żk)
Michał Nowak (Elana Toruń 1:2 z Radomiakiem - ławka rezerwowych)
Kamil Dankowski (Śląsk 0:2 z Widzewem - 88 min.)
Jarosław Jach (Raków Częstochowa 1:0 z Chojniczanką - 90 min.)
Dawid Kubowicz (Resovia 3:2 z Hutnikiem Kraków - 120 min. i ⚽gol na 3:2)
Paweł Oleksy (Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:1 z GKS Jastrzębie - ławka rezerwowych)
Ernest Terpiłowski (Bruk-Bet Termalica Nieciecza 0:1 z GKS Jastrzębie - 90 min.)
Amin Stitou (Stal Brzeg 1:2 z Olimpią Elbląg - 90 min.)
Mariusz Krupnik (Stal Brzeg 1:2 z Olimpią Elbląg -78 min.)
Dominik Piła (Chrobry Głogów 0:2 z Lechem Poznań - wszedł w 89 min.)
Kamil Juraszek (ŁKS Łódź 3:0 z Zagłębiem Sosnowiec - 90 min.)
Bartosz Biel (GKS Bełchatów 0:2 z GKS Tychy - 90 min. żk)
Paweł Żyra (Zagłębie Lubin 1:0 z Koroną Kielce - 60 min.)
Dawid Pakulski (Zagłębie Lubin 1:0 z Koroną Kielce - wszedł w 46 min, ⚽gol, zszedł w 89 min.).
1/16 FINAŁU
W II rundzie najwięcej mówiło się o niespodziance w Ząbkach, gdzie trzecioligowe rezerwy stołecznej Legii pokonały opolską Odrę. Jednym z bohaterów okrzyczany został urodzony w Wałbrzychu Szymon Włodarczyk, który w swoim debiucie w seniorskiej Legii zaliczyl asystę przy jedynej bramce autorstwa Patryka Konika. Blisko sensacji było w Bytowie, gdzie drugoligowa Bytovia dwukrotnie obejmowała prowadzenie z Cracovią, by ostatecznie przegrać po straconym golu w ostatniej minucie dogrywki. Już wtedy zaczęto spekulować, że krakowianie mogą sięgnąć po trofeum, bowiem w ostatnich trzech latach aż dwukrotnie bytowianie odpadali z późniejszym triumfatorem. Oto bilans 1/16:
Radosław Cielemęcki (Legia II Warszawa 1:0 z Odrą Opole - wszedł w 82 min.)
Szymon Włodarczyk (Legia II Warszawa 1:0 z Odrą Opole - wszedł w 70 min. asysta)
Miłosz Trojak (Odra Opole 0:1 z Legią II Warszawa - 90 min.)
Arkadiusz Piech (Odra Opole 0:1 z Legią II Warszawa - 90 min.)
Jarosław Jach (Raków Częstochowa 4:0 z Olimpią Elbląg - 90 min.)
Paweł Zieliński (Miedź Legnica 1:0 z GKS Jastrzębie - wszedł na dogrywkę)
Kamil Juraszek (ŁKS Łódź 2:0 z Górnikiem Zabrze - ławka rezerwowych)
Igor Łasicki (Pogoń Szczecin 0:2 ze Stalą Mielec - 90 min.)
Dawid Kubowicz (Resovia 0:4 z Lechem Poznań - 90 min.)
Janusz Gol (Cracovia 3:2 z Bytovią Bytów po dogrywce - wszedł w 58 min.).
1/8 FINAŁU
W rozgrywanych na początku grudnia meczach o ćwierćfinał w dwóch przypadkach musiały decydować konkursy jedenastek. W obu przypadkach nie zawiedli byli wychowankowie klubów podokręgu wałbrzyskiego, choć doprowadzenie do serii karnych przez przeciwników ich obecnych zespołów stanowiło swojego rodzaju niespodziankę. Bilans 1/8:
Kamil Juraszek (ŁKS Łódź 0:2 z GKS Tychy -90 min.)
Mateusz Piątkowski (GKS Tychy 2:0 z ŁKS Łódź - 82 min.)
Paweł Żyra (Zagłębie Lubin 2:3 z Lechią Gdańsk - ławka rezerwowych)
Janusz Gol (Cracovia 0:0 karne 4-1 z Rakowem Częstochowa - wszedł w 106 min. i ⚽gol w serii karnych na 1-0)
Jarosław Jach (Raków Częstochowa 0:0 karne 1-4 z Cracovią - 120 min. i obroniony karny przy 0-2)
Radosław Cielemęcki (Legia II Warszawa 0:2 z Piastem Gliwice - wszedł w 72 min.)
Szymon Włodarczyk (Legia II Warszawa 0:2 z Piastem Gliwice - ławka rezerwowych)
Paweł Zieliński (Miedź Legnica 1:1 karne 4-3 ze Stomilem Olsztyn - 120 min. ⚽gol w serii karnych na 4-3).
1/4 FINAŁU
Mecz z GKS Tychy dla Janusza Gola był jednym z ostatnich
w zespole Cracovii. [foto:etychy.pl]

Mecze ćwierćfinałowe były rozgrywane przez ... dwa miesiące. Jak się okazało, późniejsi finaliści Lechia i Cracovia swoje spotkania rozegrali w marcu, natomiast główni faworyci wg ekspertów, czyli Legia i Lech promocję do najlepszej czwórki Turnieju Tysiąca Drużyn rozegrali tuż po pandemii, pod koniec maja. Janusz Gol poprowadził Pasy do zwycięstwa w Tychach, gdzie miejscowy GKS bardzo dzielnie się bronił, a po golu w ostatniej minucie gry doprowadził do dogrywki. W 115 minucie krakowianie zdobyli zwycięską bramkę na 2:1 i po raz trzeci z rzędu w tej edycji awansują po dodatkowej grze powyżej regulaminowych 90 minutach. W tyskim zespole po godzinie gry wszedł na boisko Mateusz Piątkowski, ale jego 4 kwadranse gry nie przyniosły wymiernych efektów.
Pojedynek Miedzi Legnica z Legią Warszawa był historycznym, bowiem pierwszym rozegranym po przerwie związanej z pandemią. Faworytem byli piłkarze ze stolicy, którzy mimo sporej ilości stworzonych sytuacji tylko dwukrotnie znaleźli sposób na pokonanie bramkarza legniczan. Na dwie minuty przed końcem gry Paweł Zieliński niespodziewanie pokonał Wojciecha Muzyka, który debiutował tym spotkaniem w I zespole Legii. Niestety dla miejscowych, zabrakło już czasu na zdobycie wyrównującej bramki i przygoda Miedzianki w Pucharze Polski skończyła się na poziomie ćwierćfinału.
PÓŁFINAŁ
Na tym poziomie doszło do sporych niespodzianek. Legia Warszawa w niezrozumiały dla wielu sposób przegrała w Krakowie z Cracovią aż 0:3, natomiast Lech Poznań, który od wielu miesięcy zapowiadał, że celem Kolejorza jest Puchar Polski,w rzutach karnych, w dramatycznych okolicznościach przegrał z Lechią Gdańsk. Na tym poziomie jedynym wałbrzyskim akcentem była obecność dwóch siedemnastolatków z Legii (Radosław Cielemęcki i Szymon Włodarczyk) na ławce rezerwowych w spotkaniu z Pasami.
FINAŁ
Januszowi Golowi pozostało jedynie biernie uczestniczyć w wydarzeniach finału w Lublinie, gdzie Cracovia pokonała Lechię Gdańsk. Na złoty medal Pucharu Polski jednak zasłużył.
.......................................................................................................................................................................
Sebastian Surmaj w lubuskim PP  reprezentował barwy
obu gorzowskich drużyn: Warty (w żółtych strojach)
i Stilonu. [ foto:gazetalubuska.pl] 

Takie padły rozstrzygnięcia na szczeblu centralnym. W regionalnych rozgrywkach pozostały do rozegrania finały aż w 11 OZPN. W minioną środę z rozgrywkami pucharowymi pożegnał się Sebastian Surmaj. Popularny Kaka od kilku lat związany jest z klubami województwa lubuskiego. W sezonie 2019/20 może zapisać na swoje konto awans do 3.ligi z Wartą Gorzów Wielkopolski, którą opuścił na rzecz Stilonu. Jesienią dwukrotnie wystąpił z Wartą w okręgowym PP. O ćwierćfinał już w lipcu walczył w barwach nowego klubu i w debiucie (6:0 w Skwierzynie z Pogonią) wpisał się nawet na listę strzelców. W ćwierćfinale doszło do derbów Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie Stilon musiał uznać wyższość Warty 0:1.
Na Dolnym Śląsku najbardziej zaawansowane terminowo były rozgrywki w podokręgu wałbrzyskim, bowiem po pandemii do rozegrania był tylko finał. W Domaszkowie A klasowy Śnieżnik podejmował najlepszego czwartoligowca na Dolnym Śląsku, świeżo upieczonego beniaminka ze Świdnicy. Nie doszło do pojedynku Wojciech Brogowski (10 goli - trafiał w każdym meczu Śnieżnika w drodze do finału) vs. Roland Emeka (12 bramek), bowiem ten drugi opuścił zimą ekipę Rafała Markowskiego.Niespodzianki nie było, Polonia-Stal rozgromiła gospodarzy 7:1. 
Szymon Tragarz podwójny triumfator
na Dolnym Śląsku. [foto:swidnica24.pl]

W podokręgu wrocławskim szalenie mocna była obsada lipcowych półfinałów (kwartet niedawnych trzecioligowców z beniaminkiem drugiej ligi Śląskiem II na czele). W finale sensacyjnie Ślęza upokorzyła mistrza z Oporowskiej 3:0. Ciekawostką jest fakt, że w drodze do finału w 3 jesiennych meczach Ślęzy wystąpił Szymon Tragarz (w każdym ze spotkań trafiał po dwa razy), a wiosną w barwach już Polonii-Stali sięgnął po trofeum w podokręgu wałbrzyskim. Tym samym popularny Tragi może pochwalić się współudziałem w dwóch triumfach na Dolnym Śląsku.
W podokręgu legnickim na rezerwy Zagłębia Lubin nie było mocnych. 33 gole w 5 meczach, w tym rekordowe 12:0 w finale w Chojnowie przeciwko Kuźni Jawor. Nie udało się jednak wyśrubować rekordu na Dolnym Śląsku, bowiem w edycji 2019/20 ten należy do Śląska II (18:0 w Wiązowie ze Świteziem). Dwa gole strzelił wychowanek Victorii Wałbrzych Dominik Więcek.
W podokręgu jeleniogórskim, podobnie jak w wałbrzyskim, obyło się bez niespodzianek, bowiem trofeum zdobył najwyżej klasyfikowany, niedoszły trzecioligowiec Apis Jędrzychowice, który ograł w Bolesławcu miejscowy BKS 2:1.
W półfinale wielu sobie życzyło, by doszło do pojedynku Apis - Polonia-Stal. Taka para miała rozegrać baraż o awans do 3.ligi, ale klub z Jędrzychowic nie spełnił wymagań licencyjnych, więc bez rozgrywania meczu świdniczanie mogli cieszyć się z promocji do 3.ligi. 11 lipca najlepsze ekipy grupy wschodniej i zachodniej 4.ligi grały z trzecioligowcami. Dla obu była to bolesna, ale i zapewne pożyteczna lekcja. Polonia-Stal przegrała ze Ślęzą 1:3 przekonując się o tym, że poziom wyżej będzie nieporównywalnie ciężej niż na czwartoligowych dolnośląskich boiskach. Zagłębie II niewiele się przemęczając ograło na wyjeździe Apis aż 7:0. Finał rozegrano na głównej płycie stadionu w Lubinie, gdzie doszło do małej niespodzianki. Biorąc pod uwagę ligę to wyżej notowane są akcje wrocławian. W bezpośrednim pojedynku w Lubinie padł co prawda remis 1:1, ale bramkę dla rezerw zdobył Bartosz Białek w ostatniej minucie gry, dziś już podstawowy zawodnik I zespołu, rewelacja całej ligi, wyceniany na kilka milionów euro. We wiosennych pucharowych meczach znakomicie radzili sobie z rywalami odnosząc 4 zwycięstwa strzelając aż 33 gole nie tracąc żadnej. Tymczasem podopieczni Grzegorza Kowalskiego już w 1 minucie strzelili bramkę (Guilherme), pod koniec meczu dublet Kornela Tkaczyka spowodował sensacyjne 3:0, a honorowy gol Więcka w ostatniej minucie jedynie ustalił wynik rywalizacji na 3:1. Za 3 tygodnie Ślęza już na szczeblu centralnym w I rundzie spotka się ze spadkowiczem z I ligi Wigrami Suwałki.
Tymczasem w miniony weekend rozpoczęto rywalizację pucharową w podokręgach DZPN. Pierwszą bramkę w sobotę 25 lipca o 17:12 zdobył Szymon Ludziak z KS Milików w spotkaniu z GKS w Gromadce. Jego zespół wygrał ostatecznie 4:3 i awansował do I rundy. Dzień później rozegrano pierwszy mecz w podokręgu legnickim, natomiast 5 sierpnia rozpocznie się pucharowe granie w podokręgu wrocławskim, a trzy dni później w wałbrzyskim.

niedziela, 19 lipca 2020

367 dni

Rok i jeden dzień - tyle dokładnie trwał sezon ekstraklasy 2019/20. Spowodowane było to trwającą pandemią, przez którą od połowy marca do końcówki maja mecze zostały zawieszone. PZPN oraz Ekstraklasa SA nie zdecydowały się na zakończenie sezonu, tak jak choćby było w krajach Beneluksu czy Francji. Mecze przez półtora miesiąca rozgrywane były bez publiczności, ale prawa telewizyjne do pokazywania zmagań najwyższego szczebla rozgrywek sprzedano do wielu krajów od Wielkiej Brytanii, Skandynawię przez Niemcy, Austrię, kraje bałkańskie po Izrael. Czy przyniesie to wymierne korzyści dla polskich klubów, czy zainteresowanie w nowym sezonie będzie równie duże, jak w momencie gdy PKO Ekstraklasa była jedną z nielicznych grających w Europie?
W ekstraklasie mogliśmy oglądać jedenastu zawodników, którzy wcześniej grali w klubach z podokręgu wałbrzyskiego. Wyjątkiem w poniższym zestawieniu jest Szymon Włodarczyk, który co prawda urodził się w Wałbrzychu, jest synem byłem piłkarza Zagłębia i KP, ale do tej pory nie reprezentował barw żadnego z wałbrzyskich klubów.
Radosław Cielemęcki (2003)   Legia Warszawa (1) 2⛹
Szymon Włodarczyk (2003)     Legia Warszawa (1) 2⛹
Kamil Dankowski (1996)         Śląsk Wrocław (510⛹
Igor Łasicki (1995)                   Pogoń Szczecin (6) 11⛹
Janusz Gol (1985)                   Cracovia (7) 25⛹1⚽
Patryk Klimala (1998)              Jagiellonia Białystok (8) 17⛹7⚽
Jarosław Jach (1994)              Raków Częstochowa (10) 24⛹4⚽
Dawid Pakulski (1998)            Zagłębie Lubin (11) 9⛹1⚽
Jakub Sypek (2001)                Zagłębie Lubin (11) 2⛹
Paweł Żyra (1998)                  Zagłębie Lubin (11) -⛹
Kamil Juraszek (1991)            ŁKS Łódź (16) 9⛹.
Czy był to udany dla nich sezon? Tak naprawdę z tego grona możemy w przyszłym sezonie oglądać na boiskach ekstraklasy w najgorszym wypadku może dwóch - trzech.
Radosław Cielemęcki i Szymon Włodarczyk razem rozpoczęli mecz 37.kolejki
Legii z Pogonią. [foto: legionisci.com]
Duet 17-latków z mistrzowskiej Legii zapewne by nie dostąpił zaszczytu gry w ligowym meczu I zespołu, gdyby stołeczny zespół nie zapewnił sobie prymatu na dwie kolejki przed finiszem. Cielemęcki zarówno w Gdańsku, jak w ostatniej kolejce w Warszawie przeciwko Pogoni wybiegł w podstawowym składzie. Włodarczyk tylko w drugim meczu dostał większą szansę na pokazanie swoich umiejętności. Obaj należą do najbardziej utalentowanych zawodników w swoim roczniku, nie tylko kadrowicze będący w kręgu zainteresowań największych europejskich klubów, ale mający już za sobą ligową młóckę na poziomie 3.ligi w rezerwach, którym nie udało się przez pandemię awansować do 2.ligi. Cielemęcki tam w 15 meczach strzelił 2 gole, a Włodarczyk dwukrotnie zagrał w rezerwach nie zdobywając bramki. Zanim nastąpił ekstraklasowy debiut Radek trzykrotnie znalazł się w meczowej kadrze, natomiast Szymon najpierw zaliczył ławkę w dwumeczu przeciwko Cracovii (w lidze i PP).
Janusz Gol to bodaj największa ofiara pandemii w krajowej lidze. W czasie zawieszenia rozgrywek kolejne kluby podpisywały porozumienia z zawodnikami zamrażające, bądź obniżające tymczasowo ich apanaże. W Cracovii Gol jako kapitan zespołu był głównym reprezentantem kolegów w rozmowach z zarządem. Różnica zdań, różne wersje przedstawiane zarówno przez klub jak i przez samego piłkarza i koniec końców do opinii publicznej wyszedł komunikat, że Janusz jako jedyny nie zgodził się na obniżkę, zawiódł trenera Michała Probierza jako kapitan i stopniowo jego rola w zespole malała. Najpierw utracona opaska kapitańska, potem miejsce w podstawowym składzie, aż w końcu nie był brany pod uwagę pod kątem meczowej kadry. O tym, że Janusz coraz bardziej oddala się od Pasów świadczy fakt, że podczas ostatniej kolejki Gol oglądał z wysokości trybun mecz ... Legii.
Zaledwie jeden mecz od Gola zaliczył Jarosław Jach, który po niezbyt udanym okresie gry za granicą postanowił się odbudować w rodzimej lidze. Gdyby Raków zdecydował się na wykup zawodnika z angielskiego Crystal Palace musiałby pobić swój rekord transferowy, bo kwota sięga blisko miliona euro. W lidze pokazał się z dobrej strony, ale nie takiej, by zaczęto przebąkiwać o ewentualnym powrocie do kadry, czy ewentualnym transferze do któregoś klubu, który będzie grał w europejskich pucharach. Gdzie po letniej przerwie Jach zagra jest na chwilę obecną wielką niewiadomą.
Patryk Klimala po znakomitej jesieni przeniósł
się do Szkocji. [foto: Joanna Szubzda/ PR Białystok]
Patryk Klimala bodaj jako jedyny z wyżej wymienionego grona zapamięta ten sezon na długie lata. Młodzieżowiec popularnej Jagi jesienią był w znakomitej formie,strzelił 7 goli, przy 3 asystował i zapracował na transfer do mistrza Szkocji, słynnego Celticu Glasgow. Za rekordową sumę 4 milionów euro przeprowadził się na Wyspy, ale póki co jego wkład w tytuł mistrzowski był bardzo skromny - 15 minut w dwóch występach Scottish Premiership. W rozgrywkach Pucharu Szkocji, póki co zawieszonych na poziomie półfinału, popularny Diabeł zagrał 2 mecze, w których zaliczył jedną asystę. Po przerwie koronawirusowej podczas letnich przygotowań Celticu Patryk zbiera dobre recenzje, imponuje muskulaturą i fachowcy przewidują o wiele więcej szans na występ niż miało to przed pandemią.
Również jedną rundę w ekstraklasie zaliczył Kamil Juraszek, który awansował rok temu z Łódzkim Klubem Sportowym. Łodzianie brutalnie zostali zweryfikowani na boiskach ekstraklasy i nic dziwnego, że doświadczony obrońca, który mimo wszystko zaliczył aż 9 występów, przeniósł się ligę niżej do Chrobrego Głogów. Co ciekawe, przed ostatnią kolejką spotkań w 1.lidze głogowianie zajmujący obecnie siódmą lokatę mają szansę na awans. Gdyby udało im się w ostatniej kolejce wygrać w Bielsku-Białej, gdzie Podbeskidzie będzie świetować 1.miejsce, a Termalica Bruk-Bet Nieciecza nie wygra z Odrą Opole, to Chrobry zajmując 6.miejsce grało by w barażach o awans do ekstraklasy! Ewentualna promocja byłaby największą sensacją sezonu, bowiem jeszcze na koniec czerwca zespół Juraszka zajmował miejsce w strefie spadkowej.
Igor Łasicki latem zmienił Płock na Szczecin, ale o miejsce w składzie przyszło mu rywalizować z będącymi w wysokiej formie Grekiem Kóstasem Triantafyllópoulosem oraz Austriakiem Benediktem Zechem. Potworny pech dopadł go tuż przed wznowieniem rozgrywek, gdy zerwał więzadło krzyżowe w kolanie i czeka go półroczna przerwa w grze.
Kamil Dankowski w Śląsku Wrocław jesienią głównie grywał w trzecioligowych rezerwach, bowiem w ekstraklasie znakomicie radził sobie Łukasz Broź, a po odniesionej kontuzji trener Vítězslav Lavička postawił na pozycji prawego obrońcy na Lubambo Musonda. Po kilku meczach w listopadzie i grudniu popularny Danek wrócił do składu na dodatkową rundę meczów. Brak występów wielu łączy z kontraktem Kamilem, który wygasa obecnie z końcem lipca. Po rozegraniu określonej ilości minut wysoki jak na wrocławski klub kontrakt zostałby automatycznie przedłużony o kolejne 12 miesięcy. W klubie oczywiście zaprzeczają temu, zapewniając, że sportowo przegrał miejsce w składzie. Za swoje występy nie zbierał rewelacyjnych ocen i latem opuści nie tylko Wrocław, ale i Dolny Śląsk. Najprawdopodobniej nowym pracodawcą Dankowskiego będzie Jagiellonia Białystok, choć można również przeczytać o  zainteresowaniu Lechią Gdańsk.
Trio pomocników w Zagłębiu Lubin koniec sezonu przyjęło w różnych humorach. Najlepsze towarzyszyły 19-letniemu Sypkowi. Były junior Orła Ząbkowice Śląskie głównie grał w trzecioligowych rezerwach. Martin Ševela, szkoleniowiec I zespołu dopiero w lipcu na ostatnie 4 mecze zaprosił go do meczowej kadry. 24 minuty przeciwko Wiśle Płock oraz 2 minuty w Zabrzu to dopiero początek zbierania przez Jakuba doświadczenia.
Dariusz Pakulski zaliczył 9 meczów, w których strzelił jedną bramkę (przeciwko Wiśle Płock 5:0), a poza tym również 9 razy siedział na ławce rezerwowych. Za swoje występy nie otrzymał wysokich not, wręcz przeciwnie, więcej uwag krytycznych za bojaźliwą postawę, strat. Zaledwie wybiegł w podstawowym składzie (w 35.kolejce - 0:1 w Lubinie z Wisłą Płock) i ten mecz został surowo oceniony choćby przez portal weszło, który wybrał go najgorszym młodzieżowcem kolejki.
Ostatni akapit jasno wyjaśnia, że przed Dawidem sezon prawdy. Nie będzie brany pod uwagę jako młodzieżowiec, których w Lubinie przecież nie brakuje. Coraz mocniej do pierwszego składu pukają młodsi od Pakulskiego: Białek, Poręba, Kruk,Chodyna czy regularnie ostatnio zasiadający na ławce Bogacz. Oni wszyscy będą w sezonie 2020/21 młodzieżowcami. Czym przekona trenera Ševelę Pakulski? Czy już przed sezonem pożegna I drużynę i zakotwiczy w trzecioligowych rezerwach? Dawid powinien przyjrzeć się losom kolegi z Wałbrzycha i Lubina, rówieśnika z rocznika 1998 Pawła Żyry. Żyrka 9-krotnie był wpisany do meczowego protokołu, raz po przerwie spowodowanej pandemią, ale na boisku zameldował się jedynie w listopadowym meczu Pucharu Polski. Zagłębie nie przedłużyło z nim wygasającej z końcem czerwca umowy. Podobny los spotkał innych zawodników z tego rocznika Olafa Nowaka i Łukasza Soszyńskiego. O 22-letnich obecnie zawodnikach nie można powiedzieć, że są zawodnikami szerokiej kadry I zespołu. Zagłębie żegna się z nieperspektywicznymi zawodnikami, co również można zauważyć obserwując kadrę Zagłębia II.  Rezerwy już teraz są oparte na bardziej perspektywicznych zawodnikach z roczników 2000-2002, w czerwcu pożegnano się w Lubinie również z Marcinem Gołębiowskim czy Pawłem Witsanko, którzy stanowili trzon drugiego zespołu, ale z racji wieku (odpowiednio 23 i 22 lata) nie są perspektywicznymi w kontekście I zespołu. Wszystkim wymienionym zawodnikom pozostaje poszukać nowego klubu, odbudować się,udowodnić, że przedwcześnie skreślono z lubińskim klubie.

sobota, 18 lipca 2020

Jak to bywa z powrotami z futbolowej emigracji.

O losach piłkarzy, którzy wyjechali z kraju, by grać za granicą napisano wiele. Polscy piłkarze, podobnie jak futboliści z innych krajów bloku wschodniego, przez długi czas nie mogli wyjechać grać w zagranicznych ligach. Pojawiały się  próby pozostania za granicą, po karencji i/lub przyjęciu podwójnego obywatelstwa kontynuowali grę w nowym otoczeniu. Podchody klubów z RFN, Hiszpanii, Anglii czy Francji pod najbardziej utalentowanych kończyły się fiaskiem. Z czasem władze zmieniły swoje stanowisko i od lat 70-tych ubiegłego stulecia można było wyjeżdżać po ukończeniu 30.roku życia. Później były szczególne wyjątki (Boniek), czy głośne ucieczki (Leśniak, Rudy), aż wyjazdy poza Polskę stały się powszechne.
Różne były kierunki futbolowej emigracji, najpierw był to kierunek francuski zapoczątkowany przez śp. Mariana Szeję czy Zbigniewa Szłykowicza, kusiły Stany Zjednoczone, zarówno od czasów Dietera Zajdla, Bronisława Sularza poprzez Ryszarda Walusiaka, Henryka Janikowskiego po Piotra Juraszka czy Janusza Jelonkowskiego. W latach 90-tych XX wieku popularne były wyjazdy na Wyspy Owcze, gdzie prekursorem był Waldemar Nowicki, za którym poleciały kolejne nazwiska byłych graczy Zagłębia. Na przełomie wieku sporą popularnością, która trwa do dnia dzisiejszego cieszą się niskie ligi w Austrii, gdzie początkowo piłkarze łączyli grę pod Alpami z ligowym graniem w Polsce.
Wielu zawodników zostało na stałe poza granicami, ułożyło sobie nowe życie. Kilku jednak zdecydowało się na powrót do ojczyzny oraz na polskie boiska. Brak perspektyw sportowych za granicą, powody osobiste, tęsknota za krajem powodowały, że ponownie mogliśmy ich oglądać w krajowych rozgrywkach.
 Jak wyglądały ich losy po powrocie z zagranicznych klubów do klubów wałbrzyskiego podokręgu? Czy było to klasyczne odcinanie kuponów, czy może pokaz lepszej gry, innej jakości?
POWROTY ZE STANÓW ZJEDNOCZONYCH
Ameryka przez dekady uchodziła za ziemię obiecaną. W podróż przez Atlantyk wybierało się wielu rodaków, również sportowców. Zdecydowana większość postanowiła nie wracać, układając sobie życie na nowo. Również wśród piłkarzy pochodzących z klubów wałbrzyskich. Niektórzy grali z powodzeniem w amerykańskich ligach, część skupiła się na grze w rozgrywkach polonijnych. Część piłkarzy po skończeniu się ważności wiz wróciła do kraju. Wśród nich byli m.in. Piotr Juraszek i Robert Rzeczycki. Obaj wyjechali już po 30-stce i trudno było oczekiwać, by w Polsce grali na poziomie ligowym przed wylotem do USA. Popularny Jura  - wychowanek Piławianki, później grający w Polonii Świdnica, Bielawiance, KP Wałbrzych,  Groclinie Grodzisk Wlkp. z którym awansował do 1.ligi, RKS Radomsko, Odrze Opole, Polarze Wrocław, Piaście Nowa Ruda. Po sezonie 2005/06 w barwach Górnika/Zagłębia Wałbrzych w 4.lidze 34-letni już Juraszek wyleciał za ocean ,by przez ponad półtora roku grać m.in. z Robertem Rzeczyckim w barwach Polonii Soccer Club z Nowego Jorku. Po powrocie do ojczyzny w 2007 przez blisko 10 lat z przerwami grał w klubach z Piławy Górnej i Piławy Dolnej od klasy okręgowej po B klasę. Jeśli chodzi o Rzeczyckiego to sam przegląd profilu zawodnika na 90minut.pl jest wystarczający, by stwierdzić, że popularny Jugol zwiedził sporo klubów, również z innych krajów. Nie jest to kompletna biografia, bowiem pomija m.in. grę Roberta w Lechii Dzierżoniów czy Victorii Świebodzice. Również po powrocie z Nowego Jorku, jesień 2009 Rzeczycki spędził w Juventurze Wałbrzych dokładając małą cegiełkę do awansu do klasy okręgowej. W okręgówce jednak zagrał w barwach Orła Lubawka, LKS 1968 Jankowy i dopiero w 2010/11 ponownie w wałbrzyskim Juve. Później był Włókniarz Głuszyca, pobyt w Polonii Monachium, Hottur Borowice, GLKS Kamiennik i od 4 lat KS Walim.
Oprócz wspomnianego duetu, bodaj najbardziej znanym ex-wałbrzyszaninem był Stanisław Paździor - reprezentant Polski, ligowiec w Cracovii, Zagłębiu Wałbrzych, a także gracz Górnika Wałbrzych. W 1978 wyleciał do USA, gdzie grał w Connecticut Wildcats, White Eagles Chicago, Bridgenart. Wiosną 1979 wrócił do drugoligowego Górnika, gdzie grał do 1980, a później w Zagłębiu Lubin. Zmarł 28 marca 2018 roku.
POWROTY Z WYSP OWCZYCH
Kierunek farerski był bardzo popularny w latach 90-tych XX wieku. Miejscowe rozgrywki grające w systemie wiosna – jesień pozwalały piłkarzom po powrocie na rozegranie meczów w Polsce. Tak naprawdę wyjeżdżający wałbrzyszanie po powrocie z Wysp Owczych szykowali się albo do zakończenia kariery albo do kolejnej emigracji. Z perspektywy Wałbrzycha myśląc o Wyspach Owczych nie sposób nie wspomnieć o Waldemarze Nowickim. Godny kontynuator bramkarskich tradycji Zagłębia Wałbrzych, wybierany nawet na najlepszego bramkarza 2.ligi. Od wiosny 1994 związał się z B-71 Sandur na Wyspach Owczych, gdzie pracuje do dzisiaj. Początkowo, po zakończeniu sezonu na wietrznych wyspach wracał do kraju, gdzie jeszcze grał w polskich ligach. W
1994 w trzecioligowym KP Wałbrzych rozegrał 6 meczów, gdzie obronił karnego w prestiżowym meczu z Moto-Jelczem Oława i zostaj zniesiony z boiska na ramionach kibiców. Jesienią 1995 pomagał Polonii Świdnica, a dwa lata później niezbyt przyjemnie wspomina krótki pobyt w drugoligowej Miedzi Legnica. W 1998 miał ponownie wystąpić przy Ratuszowej, ale ostatecznie swoje ostatnie występy w Polsce zaliczył w Górniku/Zagłębiu Wałbrzych jesienią sezonu 2000/01, gdzie wystąpił w trzech ostatnich meczach. Piłkarską jesień w ojczyźnie podobnie kończył Marek Wierzbicki. Ligowiec Zagłębia Sosnowiec, Olimpii Poznań po rundzie jesiennej sezonu 1994/95 dołączył do Nowickiego do B-71 Sandur. Jesienią’96 wrócił na końcówkę rundy do trzecioligowej Polonii Świdnica, powtórzył to 12 miesięcy później. Na Wyspach Owczych zmienił kluby sięgając po krajowe sukcesy, grając nawet w europejskich pucharach (KI Klaksvik, VS Vagar), a jesienią 2001 36-letni wówczas Wierzbicki rozegrał w końcówce rundy jesiennej 3.ligi dwa mecze w Górniku/Zagłębiu Wałbrzych. Ostatnim jesiennym powrotem był epizod w jeleniogórskiej okręgówce w Gryfie Gryfów Śląski w 2001 roku
Ireneusz, znany bardziej jako Tomek, Bednarski to jeden z najbardziej niedocenionych defensorów Zagłębia Wałbrzych przełomu lat 80 i 90-tych, którego w 1993 wyciągnęła Ślęza Wrocław, budująca mocną drużyną, jedną z czołowych na zapleczu ekstraklasy. Bednarski grał w Ślęzie do 1996 roku, czyli do spadku zespołu z drugiej ligi. W 1997 wyjechał na Wyspy Owcze, gdzie z zespołem FS Vágar Sumba zdobył 7.miejsce rozgrywając… zaledwie jeden mecz. Po zakończeniu sezonu wrócił do Polski i jesienią'97 zaliczył kilka spotkań w Polonii Świdnica, a wiosną przeniósł się do prowadzonej przez Horsta Panica Varty Namysłów. Na Opolszczyźnie wytrwał zaledwie dwie rundy, wyjechał do Niemiec, gdzie przez wiele lat grał w BSV Schwarz-Weiß Rehden, gdzie spotkał się z kolegą z Zagłębia, o rok młodszym Piotrem Jacyną. O dwa lata starszy Mirosław Otok, partnera Tomka z Zagłębia Wałbrzych, grał później w KP do 1998 roku. Po krótkim pobycie w Sparcie Ziębice jesienią'98 wyleciał na Wyspy Owcze by zaliczyć 2 mecze w LIF Leirvik. Po powrocie do kraju postawił na pracę szkoleniową, choć dał się kilka razy namówić jeszcze na grę w Juventurze Wałbrzych, MKS Szczawno Zdrój czy odradzającym się macierzystym Zagłębiu Wałbrzych. O wiele lepiej od nich radził sobie Tomasz Resel. Wychowanek Zagłębia Wałbrzych, legenda Lechii Dzierżoniów. Po powrocie do Wałbrzycha wywalczył awans z KP do drugiej ligi, a później w wieku 32 lat wyjechał na Wyspy Owcze do B-71 Sandur, z którym w 1997 spadł z 1.ligi. Po zakończeniu sezonu wrócił do kraju i wspomagał w 4.lidze Spartę Ziębice. Później ponownie wyleciał do ligi farerskiej, gdzie grał w EIF Leirvik w latach 199-2005 i w 132 ligowych meczach strzelił 25 goli. Po powrocie do kraju zajął się szkoleniem młodzieży (MKS Szczawno Zdrój, Górnik Wałbrzych) i jednocześnie występował jeszcze na ligowych boiskach w Juventurze Wałbrzych, MKS Szczawno Zdrój i Płomyku Borówno. Grę na Wyspach Owczych mają za sobą również bracia Radziemscy, wychowankowie Zagłębia Wałbrzych, którzy wspólnie grali również w KP, Górniku, niemieckim SSV Pechten, Progresie (dziś Karkonosze) Jelenia Góra, czy Górniku/Zagłębie. Wiosną 2002 wyjechali do B-71 Sandur, gdzie w 2.lidze rozegrali 16 meczów (2 gole Krzysztofa). Po powrocie Sławomir wywalczył dwa kolejne awanse z Górnikiem/Zagłębiem do klasy okręgowej i 4.ligi, a później grał w Czarnych Wałbrzych, Białym Orle Mieroszów (awans do klasy okręgowej), powrót do Górnika/Zagłębia i na koniec gra w Czarnych Wałbrzych wiosną w sezonie 2007/08. Natomiast Krzysztof grał jeszcze w Stali Świdnica, Czarnych i na koniec w Górniku/Zagłębiu, gdzie rozpoczął pracę szkoleniową.
POWROTY Z NIEMIEC
Najlepszy napastnik w historii wałbrzyskiego futbolu, czyli Leszek Kosowski wyjechał do Niemiec w wieku 29 lat, po rundzie jesiennej w 2.lidze sezonu 1989/90. Pobyt w SV Meppen to sportowa katastrofa, jeden ligowy występ w 2.Bundeslidze - 21.04.1990 przeciwko MSV Duisburg wszedł w 76.minucie za Dietmara Sulmanna. Nic dziwnego, że do sezonu 1990/91 Kosa przygotowywał się już …w Wałbrzychu. Po drugoligowym sezonie trafił do pierwszoligowego Widzewa Łódź, gdzie z 9 golami był najskuteczniejszym strzelcem zespołu. Mimo wywalczenia trzeciego miejsca - notabene największego sukcesu Leszka, łodzianie nie chcieli korzystać z jego usług, co z powodowało, że koło nosa przeszła również gra w europejskich pucharach. Od 1992 to karuzela zmiany klubów - trzecioligowy Górnik, KP Wałbrzych, dwa kolejne awanse z Pogonią Świerzawa, gra w Polonii Kępno, epizod w Chrobrym Głogów, a później już rekreacyjna gra w niższych ligach, jak np. pod okiem brata Wiesława w Sudetach Dziećmorowice.
Przed 30-tką do Niemiec wyjechał partner Kosowskiego z ekstraklasowego Górnika – Krzysztof Lakus. Laki, jako piłkarz już Śląska Wrocław w 1995 wyjechał do Polonii Hamburg, gdzie występował w niższych ligach z podobnym powodzeniem jak Kosa. Po powrocie nie nawiązał do gry na szczeblach, na których występował przed wyjazdem do Hamburga. Najpierw trafił do trzecioligowej Lechii Dzierżoniów, z którą zaliczył spadek w 1998, na rundę wskoczył do Kuźni Jawor i Prochowiczanki, później była już okręgowka w Głuszycy i Nowej Rudzie. W 2002 w wieku 34 lat powrócił do Wałbrzycha, gdzie z Górnikiem/Zagłębiem awansował z A klasy do 4.ligi. Później grał jeszcze w wieku 40 lat w Białym Orle Mieroszów.
W ostatnich latach bardzo popularnym kierunkiem stały się kluby niższych klas przygranicznych landów. Rot-Weiß Bad Muskau graniczące z Łęknicą posiadało swego czasu w swojej kadrze meczowej 10 Polaków i niemieckiego kapitana. Wśród Polaków byli piłkarze wałbrzyskich klubów. Sławomir Orzech już w wieku 23 lat, latem 2016 po przegranych barażach z Polonią Warszawa o 2.ligę wraz z Mateuszem Sawickim wyjechał do niemieckiego Bad Muskau, skąd zimą zmienił kraj i wiosną występował w austriackim ASV Kienberg/Gaming. Sezon 2017/18 to ponowna gra w Rot-Weiß Bad Muskau, a po roku wrócił do Wałbrzycha. W sezonie 2018/19 to drugie miejsce w 4.lidze z Górnikiem Wałbrzych, a rok później gra w Polonii-Stali Świdnica. Z kolei Sawicki po dwuletniej grze w Mużakowie latem 2018 wrócił do Wałbrzycha, gdzie z Górnikiem wywalczył 2.miejsce w 4.lidze. W zakończonym sezonie 2019/20 jesień spędził w trzecioligowej Foto-Higienie Gać, a zimą przeniósł się do AKS Strzegom. Trio wałbrzyszan Jarosław Piątek (rocznik 1992), Michał Bartkowiak (1993), Dominik Dudek (1985), razem występowali m.in. w Jedlinie Zdrój, skąd w 2016 wyemigrowali tuż za zachodnią granicę do Rot-Weiß Bad Muskau, gdzie po 2 latach i rozwiązaniu I zespołu przenieśli się razem do SV Fortuna Trebendorf 1996, która zajęła 14.miejsce w Sachsen Landesklasse Ost i spadła. Latem 2019 wrócili do Zdroju Jedlina Zdrój, gdzie występowali w wałbrzyskiej klasie okręgowej. Latem tego roku Dudek przeszedł do Górnika Wałbrzych.
POWROTY Z AUSTRII
Najbardziej popularny kierunek futbolowej emigracji dla zawodników klubów wałbrzyskich. Swego czasu praktykowany był proceder gry w sobotę w Austrii, by w niedzielę pomagać drużynom w Polsce. Po wykryciu i nałożonych karach dla zawodników, którzy podobnie robili w Niemczech, kluby zaczęły baczniej przyglądać się zawodników, którzy wybierali korzystniejszą finansowo grę w kraju pod Alpami. Wielu jeszcze decydowało się porzucić długie podróże do Austrii, by pograć jeszcze w kraju:
Damian Chajewski w barwach ASV.
[foto: Alina Binder]
Wojciech Błażyński - w sezonie 2008/09 grałw popularnej dla wałbrzyszan austriackiej 2.klasse Aplenvorland. Z USV Kirnberg, gdzie spotkał znanego z gry w Bielawiance Mirosława Klimko, wywalczył 9.miejsce zdobywając dwa gole, choć grał bardzo sporadycznie. Od lata 2009 grał tylko w Polsce - najpierw okręgówka w Gorcach, po roku 3.liga najwyższa klasa rozgrywkowa, w której Wojciech grał (15 meczów jesienią 2010 w Polonii/Sparcie Świdnica). Później była gra w Mieroszowie, Kamiennej Górze, Świebodzicach (awans do 4.ligi), Górniku Nowe Miasto (awans do A klasy) i wreszcie powrót na Ratuszową, gdzie grał w niezwykle trudnym sezonie dla Gornika sezonie 2017/18. Ostatni sezon to prowadzenie z ławki rezerwowych Górnika Nowe Miasto Wałbrzych.
Damian Chajewski - W 2014 roku trafił do Olimpii Kowary, z którą wywalczył awans do 3.ligi. Po rundzie jesiennej wyjechał do ASV Kienberg/Gaming gdzie 2 gole w 14 meczach pozwoliły wywalczyć 3.miejsce w grupie Ybbstal. Latem 2017 wrócił do Wałbrzycha, gdzie zaliczył 2 znakomite sezony w czwartoligowym Górniku (57 mecze - 18 goli), a w obecnym już w barwach Polonii-Stali Świdnica blisko wywalczył kolejny awans do 3.ligi oraz triumfował w Pucharze Polski podokręgu Wałbrzych.
Marcin Domagała – obecny szkoleniowiec Górnik Wałbrzych, członek czwartej drużyny juniorów w kraju w 1998, z seniorami Górnika wywalczył awans do 3.ligi w 1999, grał w austriackim USC Mank. Przygodę przerwała paskudna kontuzja, która jednak nie przeszkodziła w kontynuowaniu gry po powrocie do Polski. Ze Skalnikiem Czarny Bór rywalizował z Górnikiem/Zagłębiem w sezonie 2002/03 o prymat w A klasie, później był epizod w Sudetach Dziećmorowicach i wreszcie MKS Szczawno Zdrój, gdzie świętował kolejny awans, ale i doznał kolejnego urazu, który zakończył jego piłkarską karierę.
Dariusz Filipczak - jeden z najbardziej utalentowanych piłkarzy świdnickiej Polonii "złotej ery" trenera Masnego w latach 90-tych ubiegłego stulecia. Popularny Filip dotarł do najwyższego szczebla rozgrywek ze Śląskiem Wrocław, wiele sezonów w ówczesnej 2.lidze, wreszcie powrót do Świdnicy, gdzie wywalczył awans do trzeciej ligi.  W 2010 w wieku 36 lat Filipczak wyjeżdża do austriackiego SV Jauerling, gdzie w 12 meczach strzela 6 goli, ale jeszcze pod koniec rundy jesiennej wraca do Polski do Gromu Witków grającego w okręgowce. Zimą po raz trzeci wraca do Świdnicy, gdzie w Polonii/Sparcie zalicza udane dwie rundy z 16 golami w 3.lidze. W latach 2012-15 to drugi okres w Austrii, tym razem w SV Blindermarkt, a później w SV Neumarkt an der Ybbs. Od lata 2015 Dariusz gra w Polsce, najpierw spadł z Polonią-Stalą Świdnica z 3.ligi, oficjalnie ogłosił koniec kariery, by dać się namówić do gry w Cukrowniku Pszenno, gdzie rozegrał ostatnie trzy sezony.
Roman Rudy - brat Andrzeja reprezentanta Polski. Grał w juniorach Śląska, potem w niemieckich niższych klasach rozgrywkowych, na krótko wrócił do Wrocławia do Ślęzy, skąd wyemigrował do austriackiego VfB Mödling. Wiosną 1997 niespodziewanie pojawił się w drugoligowym KP Wałbrzych, gdzie w 10 występach pomógł utrzymać się w 2.lidze. Latem nie dał się przekonać do dalszej gry i ponownie wyjechał do Austrii. Tam grał w niższych ligach, ale też zdarzało mu się zaliczyć kolejne epizody w Polsce (Sparta Ziębice, Puma Pietrzykowice).
Bracia Smoczykowie – młodszy Marcin grał SVg Purgstall, starszy Piotr w ASV Kienberg/Gaming. Obaj łączyli to z weekendowym graniem w polskiej okręgówce. Piotr w 2008 wywalczył awans z MKS Szczawno Zdrój do 4.ligi, później grywał jeszcze w Olimpii Kamienna Góra, Jokerze Jaczków, Hottur Borowice, Grodno Zagórze, a ostatnio w rezerwach MKS. Marcin z kolei grał z powodzeniem w trzecioligowych drużynach z Wałbrzycha, Świdnicy i Kowar. Ostatnie 3 sezony to gra w Górniku Wałbrzych.
Adrian Sobczyk -  Sopel w juniorach imponował skutecznością, ale w seniorach nie przebił się. W sezonie 2012/13 w Górniku zagrał w 2.lidze, w Świdnicy w 2010 pokazał się w 3.lidze to największy sukces. W 2008 roku, w wieku 23 lat zdecydował się na grę w niższych klasach zagranicznych - Kematen SK, USV Kirnberg. Stamtąd wrócił i niespodziewanie znalazł miejsce w Świdnicy. Adrian praktycznie od 7 lat gra w Niemczech (FSV Hollenbach, Rot-Weiß Bad Muskau, Erlauf SV, SV Blau-Weiss Murg) lub Szwajcarii (FC Srbija Basel).
Bracia Sobotowie – weterani grania w Austrii, jak i również łączenia nielegalnej gry w dwóch klubach. Starszy Tomasz grał w Klib SCU i ASV Kienberg Gamming, po czym kilka lata pomagał Spójni Sady w A klasie i Orłowi Lubawka w klasie okręgowej. Po kolejnej 2-letniej przygodzie z ASV Kienberg Gamming (2008-09) grał tylko w Polsce w Kamiennej Górze i Starych Bogaczowicach. Z kolei Bartosz (rocznik 1979) po wspólnej grze z bratem w Klib i Kienberg Gamming, po powrocie grał w Czarnych Wałbrzych, Victorii Świebodzice i Orle Lubawka. Po kolejnym mariażu z ASV – Olimpia Kamienna Góra, by od 2011 reprezentować barwy kolejno: USV Kirnberg, ASKÖ Lunz/See, TSU Hafnerbach, SV Erlauf, FC Göstling/Ybbs. A w międzyczasie pomagał Unii Bogaczowice jesienią 2015 oraz w sezonie 2018/19.
Radosław Matuszak w barwach Dijon
Oczywiście powrotów byłych zawodników z zagranicznej futbolowej emigracji było więcej. Również z krajów wymienionych wyżej. Z Wysp Brytyjskich wracali m.in. Daniel Gandera czy Edward Chałupka, z Norwegii Kamil Jarosiński czy Jacek Gryka, który grał ponadto w Walii czy Niemczech. Wojciech Rzeczycki wracał do kraju, a konkretnie do Piasta Nowa Ruda z Rot-Weiß Bad Muskau, a później z holenderskiego RKSV Cito. Grzegorz Krawiec, były gracz Victorii i Górnika Wałbrzych w Belgii w 3 i 2 lidze, a po kontuzji wrócił do Lechii Dzierżoniów, gdzie grał z powodzeniem 2.lidze, z KP Wałbrzych wywalczył awans z 3.ligi. Radosław Matuszak, niespełniony talent z Czarnych Wałbrzych,później gracz KP Wałbrzych w 2000 po raz pierwszy wyjechał do francuskiego SC Sarrebourg, gdzie pracował Marian Szeja. Po powrocie z kraju grał w jeleniegórskiej okręgówce we Włókniarzu Mirsk, z którym awansował do 4.ligi. Stamtąd ponownie wyjechał do Francji, gdzie grał m.in. w Dijon. W 2007 pojawił się w barwach MKS Szczawno Zdroj, by w następnej rundzie zagrać w Czarnych Wałbrzych, a później w Orle Lubawka. Od ponad dekady pojawia się w austriackich klubach (Krummnussbraum SV, ASKÖ Lunz/See, ASV Worthington Kienberg/Gaming), a większą karierę pod Alpami robi jego syn Paweł.
Być może po przymusowej przerwie znów w klubach podokręgu wałbrzyskiego w kadrach zespołów zobaczymy zawodników, którzy grali ostatnio poza granicami kraju.


poniedziałek, 6 lipca 2020

Szansa dla stadionu?

Trwa kampania przed drugą turą wyborów prezydenckich. Starający się o reelekcję Andrzej Duda odwiedził w sobotę, 4 lipca m.in. Wałbrzych i w swoim przemówieniu wspomniał o Górniku Wałbrzych, którego pamięta z wizyt pierwszoligowych w Krakowie, a przede wszystkim o zapleczu klubu jakim jest infrastruktura, czyli stadion na Nowym Mieście (na filmie TV Wałbrzych od 2:15):
Nie jest to pierwsze wystąpienie polityczne w tym miesiącu dotyczące rewitalizacji stadionu, bowiem w krótkim wystąpieniu mówił o tym również dwa dni wcześniej szef kancelarii prezesa Rady Ministrów Michał Dworczyk. Co to oznacza dla historycznego obiektu, który popadł w całkowitą ruinę? Czy jest szansa na to, że wałbrzyszanie tłumnie, z dumą będą spędzać czas na trybunach podczas imprez sportowych?
 Ale po kolei. Oto krótkie kalendarium dotyczące stadionu:
1926
Wałbrzych był wówczas Waldenburgiem, a dzielnica Nowe Miasto Neustadt.  Wykorzystując naturalne ukształtowanie terenu wybudowano stadion mający służyć przede wszystkim lekkoatletom, i piłkarzom. Dla tych ostatnich miały służyć aż trzy płyty, bowiem oprócz głównego boiska, dwa pozostałe znajdowały się od strony zachodniej (czyli od strony dzisiejszego parku Sobieskiego). Po wschodniej stronie znajdował się basen, natomiast po północnej boisko do koszykówki.
Zdjęcie stadionu z 1927 roku. Z lewej widoczne na górnym tarasie dwie płyty piłkarskie. Trybuny przedzielone 3 rzędami alejek. [lotaw.pl]
Otwarcie stadionu, który przyjął nazwę Waldenburger Berglandstadion miało miejsce w połowie sierpnia 1926 przy okazji Tygodnia Sportowego, gdzie na inaugurację wystąpiło ponad 1200 gimnastyków i rozegrano mecz Waldenburg - Drezno. Przedwojenne losy stadionu dla obecnych historyków wiążą się głównie z wizytą Adolfa Hitlera sześć lat później z okazji wiecu partii NSDAP.
1946
Po zakończeniu II wojny światowej Wałbrzych stał się polskim miastem. Niczym grzyby po deszczu zaczęły powstawać kluby, stowarzyszenia sportowe. W marcu 1946 powstał protoplasta dzisiejszego Górnika - Klub Sportowy "Górnik-Zamek" nawiązujący do siedziby klubu, Zamku, obecnej siedziby wałbrzyskiej PWSZ. Areną zmagań piłkarzy Górnika stał się stadion na Nowym Mieście.
Widok na wschodnią trybunę stadionu na Nowym Mieście w latach 50-tych ubiegłego stulecia. [foto: fotopolska.eu]
1953
8 września na stadionie dochodzi do niecodziennego spotkania. Przygotowująca się do towarzyskiego meczu z Bułgarią w Sofii reprezentacja Polski prowadzona przez Ryszarda Koncewicza rozgrywa sparingowy mecz z Górnikiem Wałbrzych. Gospodarze dzielnie sobie poczynali, ale musieli uznać wyższość kadry przegrywając 0:2 po bramkach Gerarda Cieślika w 50.min. i Romana Korynta w 75.min. Spotkanie oglądało 10 tysięcy kibiców.
1964
Górnik mógł liczyć na patronat kopalni, która nie szczędziła środków zarówno na sport, jak i na obiekty sportowe. Piłkarze kilka razy ocierali się o awans do pierwszej ligi, sensacyjnie zagrali w półfinale Pucharu Polski, ale po blisko dwóch dekadach istnienia jedynymi sukcesami były zwycięstwa z mało znaczących rywalizacjach typu Jubileuszowy Turniej Miast (w 1950) czy Puchar Gazety Robotniczej (1956). Stadion na Nowym Mieście to nie tylko futbol, ale i zmagania lekkoatletów. 9 lipca 1964 w rzucie młotem śp. Olgierd Ciepły pobił rekord Polski wynikiem 67,50 m. Jednak wizytówką klubu i miasta był Stanisław Grędziński, z zawodu inżynier budowlany, a z zamiłowania czołowy 400-metrowiec Polski. Olimpijczyk z Meksyku, wielokrotny uczestnik mistrzostw Europy, a także międzypaństwowych meczach lekkoatletycznych cieszących się ogromną popularnością. Paradoksalnie największe sukcesy odniósł w 1966, gdy przez 2 lata reprezentował barwy Śląska Wrocław. Oprócz zmagań lekkoatletów stadion na Nowym Mieście w swojej bogatej historii gościł kolarzy, był areną rywalizacji szkół czy zakładów pracy.
1969
Druga kolejka rozgrywek ówczesnej 2.ligi, jednocześnie inauguracja sezonu w Wałbrzychu przynosi mecz Górnika z Uranią Ruda Śląska. Gospodarze wygrywają 4:1 po dwóch golach śp. Zygmunta Garłowskiego oraz Stanisława Paździora i Jerzego Swobody. Ale największą atrakcją był supernowoczesny jak na tamte czasy zegar zaprojektowany przez Zdzisława Waszkiewicza i Mieczysława Głóda. Warto dodać, że śp. już Mieczysław Głód to bohater II wojny światowej, uczestnik walk o Monte Casino. Odmierzał co sekundę czas spotkania oraz wyświetlał wynik - było to rozwiązanie prekursorskie, a kibice jeszcze w latach 80-tych wykorzystywali go w wyśmiewaniu m.in. sympatyków Śląska Wrocław (stadion wojskowych przy ul.Oporowskiej posiadał zegar "analogowy",gdzie wynik zmieniano ręczne). Zegar - duma obiektu był zwieńczeniem remontu obiektu, który wzbogacił się o nowe ławki, a pojemność wg ówczesnych informatorów ligowych wynosiła 30 000 widzów.
1972
W marcu kolejny raz pierwsza reprezentacja Polski gości na Nowym Mieście. Przygotowująca się do meczów eliminacyjnych do igrzysk olimpijskich w Monachium kadra Kazimierza Górskiego ograła FC Chemie Halle z NRD 3:2. 20 tysięcy kibiców oglądało najlepszych polskich piłkarzy z Anczokiem, Deyną czy Lubańskim na czele, a także z Marianem Szeją z wałbrzyskiego Zagłębia w bramce. Stadion Górnika był areną zmagań kadry w oficjalnych meczach międzypaństwowych w kategoriach juniorów, nigdy kadry seniorów A. Wielokrotnie widzowie mogli ściskać kciuki w tych rywalizacjach za piłkarzy reprezentujących wałbrzyskie Zagłębie czy Górnika. Po raz ostatni miało to miejsce 16 października 1990, kadra U-15 prowadzona przez Mirosława Jabłońskiego zremisowała z Czechosłowacją 0:0, a 20 minut gry zaliczył Adrian Rzepecki z Górnika, który zmienił Jacka Sorbiana, który 7 lat później również będzie zakładał koszulkę biało-niebieskich.
1973
Stadion areną największego sukcesu w wałbrzyskiej piłce, czyli mistrzostwo Polski dla Górnika! Co prawda tylko w kategorii juniorów, ale było to powtórzenie sukcesu sprzed 5 lat. Złoty medal dla juniorów Górnika prowadzonych przez Józefa Jasińskiego było początkiem znakomitych karier m.in. Włodzimierza Ciołka, Krzysztofa Truszczyńskiego, Ryszarda Mordaka. W finałowym turnieju biało-niebiescy okazali się lepsi od rówieśników z Chemika Kędzierzyn, Ruchu Chorzów i ŁKS Łódź.
1984
Górnik Wałbrzych po wielu nieudanych podejściach wreszcie wiosną 1983 wygrywa drugą ligę i melduje się w pierwszej lidze. Nie licząc derbowych pojedynków z Zagłębiem trudno znaleźć mecz, który wypełniłby stadion na Nowym Mieście w drugiej lidze. Mecz decydujący o awansie mecz z 28.kolejki z Arkonią Szczecin (12.06.1983 - 2:1) zgromadził wg prasy 20 000. Dwa tygodnie później, gdzie w ostatniej kolejce meczowi z Olimpią Elbląg towarzyszyły liczne imprezy dla wałbrzyszan z okazji awansu przyszło "tylko" 15 000. Po awansie była euforia, kibice z Wałbrzycha, miast nie tylko województwa wałbrzyskiego, ale i ościennych województw, mogli na żywo oglądać reprezentantów kraju, którzy zaledwie rok wcześniej grali na hiszpańskim mundialu. Dodatkowo piłkarze Horsta Panica wygrywali na Nowym Mieście mecz za meczem. Jesień 1983, zakończona w fotelu lidera, jest dla wałbrzyskiego sympatyka futbolu niczym mityczny Graal. Wiele spotkań oglądało 30-35 tysięcy widzów. Poszczególne sektory zyskały patronat miejscowych zakładów pracy, które dbały o porządek na nich. 26 kwietnia 1984, gdy do Wałbrzycha przyjechał łódzki Widzew, opromieniony sukcesami w europejskich pucharach, naszpikowany reprezentantami Polski padł nieoficjalny rekord frekwencji na wałbrzyskim stadionie. Wg ówczesnych skarbów kibica stadion przy pl.Skarżyńskiego mógł pomieścić już 35 000 widzów. Biorąc pod uwagę wypełnienie nie tylko trybun, ale i ciągów komunikacyjnych, wszelkie murki czy przestrzenie pomiędzy sektorami to śmiało można zaryzykować, że spotkanie oglądało 40 - 45 tysięcy widzów.
Niestety, nigdy później Górnik nie zyskiwał tak dobrych wyników i nigdy później nie było tylu widzów.

1988
Jedyny domowy mecz w historii występów w 1.lidze poza stadionem na Nowym Mieście Górnik Wałbrzych rozegrał w 2.kolejce sezonu 1988/89, a dokładnie 6 sierpnia 1988, kiedy to pojedynek z mistrzem Polski, imiennikiem z Zabrza rozegrany został na Stadionie 1000-lecia. Co powodem krótkiej przeprowadzki na Ratuszową? Otóż stadion na Nowym Mieście został udostępniony Świadkom Jehowy na kilka dni, co bardzo opłacało się Górnikowi. Świadkowie, bowiem w zamian za udostępnienie stadionu wyremontowali go, uzupełnili braki w ławkach, pomalowali elewacje, na co Górnik nie miał po prostu pieniędzy. Podczas sześcioletniego pobytu w ekstraklasie stadion Górnika nic się nie zmienił, choć po rewelacyjnym premierowym sezonie pojawiły się plany rozbudowy trybuny od strony basenu (na wzór kaskadowych trybun stadionu Stali Mielec), instalacja sztucznego oświetlenia już pod kątem ewentualnych występów pucharowych - ale pozostało to w sferze marzeń.
1989
9 kwietnia 1989 - ostatnia relacja telewizyjna z meczu rozgrywanego na stadionie na Nowym Mieście. Dołujący w tabeli Górnik Wałbrzych sensacyjnie ogrywa Legię Warszawa 1:0 po złotym golu nieocenionego Leszka Kosowskiego w 84 minucie gry.
17 czerwca 1989 ostatni mecz w Wałbrzychu w 1.lidze (dzisiejszej ekstraklasie). Górnik remisuje z Pogonią Szczecin 1:1, autorem historycznego gola śp. Zbigniew Ośko. Mecz oglądało zaledwie 1552 widzów (w tym niżej podpisany), których policzyły założone rok wcześniej kołowrotki.
1993
Listopad 1992 - Zagłębie Wałbrzych sensacyjnie eliminuje
w Pucharze Polski Górnika Zabrze po serii rzutach karnych
i awansuje do ćwierćfinału. W tle trybuny Stadionu Górnika
na Nowym Mieście. [źródło: Trybuna Wałbrzyska]
Przemiany ustrojowe w Polsce spowodowały kryzys w górnictwie, kopalnie zaprzestały finansować sport, o czym najbardziej przekonali się również wałbrzyscy sportowcy. Piłkarze Górnika w 1991 wycofują się z rozgrywek drugiej ligi, a przed rundą wiosenną sezonu 92/93 łączą się z lokalnym rywalem Zagłębiem. Piłkarze popularnego Thoreza grają co prawda szczebel wyżej niż Górnik, awansowali nawet do ćwierćfinału Pucharu Polski, ale swoje mecze rozgrywają na Stadionie Górnika na Nowym Mieście! Nowo powstały Klub Piłkarski Wałbrzych swoje mecze rozgrywa początkowo na Nowym Mieście, ale koszty utrzymania obiektu powoli przerastają możliwości finansowe klubu. Działacze czują się oszukani, bowiem ówczesne władze miasta obiecywały wsparcie w przypadku połączenia największych wałbrzyskich klubów, a po fuzji życie brutalnie zweryfikowało oczekiwania włodarzy KP. Po zaledwie 9 miesiącach użytkowania obiektu przy ul. Chopina następuje przeprowadzka na Ratuszową na Stadion 1000-lecia. Wałbrzyscy piłkarze na byłym obiekcie Górnika rozegrali łącznie 15 ligowych meczów (3 zwycięstw-7 remisów -5 porażek). Ostatnim meczem były dolnośląskie derby z Miedzią Legnica. Prowadzeni przez duet Wiesław Walczak - Marian Szeja wałbrzyszanie zajmowali przedostatnią lokatę, jako jedyni w lidze nie zaznali smaku zwycięstwa, natomiast legniczanie przyjechali jako lider drugiej ligi. Około 500 kibiców oglądali dobry mecz, w którym nie padła żadna bramka,co było zasługą znakomicie broniącego Waldemara Nowickiego, który po tym meczu został wybrany do Jedenastki Kolejki. Miło tego meczu nie wspominał Piotr Przerywacz, w przyszłości gracz wałbrzyskiego klubu, który z rzutu karnego trafił w słupek. 25 września 1993 - data ostatniego meczu KP w 2.lidze na stadionie na Nowym Mieście.
1997
W Wałbrzychu piłkarskim klubem wiodącym jest KP Wałbrzych, który w międzyczasie spadł do 3.ligi i wrócił na zaplecze ekstraklasy. Rozbudzone zostały nadzieje kibiców, poprawiła się sytuacja finansowa, a jesienią 1997 powołana została Sportowa Spółka Akcyjna Górnik. Na znaczny kapitał spółki był wniesiony aportem Stadion 1000-lecia. Oznaczało to, że nowy twór nie był zainteresowany obiektem na Nowym Mieście, który z roku na rok ulegał stopniowej dewastacji. Plądrowane, a później  wyburzane były budynki kas, pomieszczenie nad tunelem z napisem Górnik od strony wschodniej, pawilon medialny Radio - Prasa-Telewizja.
2004
Piłka nożna w Wałbrzychu w międzyczasie sięga dna, bowiem po kolejnych wstydliwym wycofaniu Górnik/Zagłębie odbudowuje się od poziomu A klasy. Tymczasem na Nowym Mieście grupa zapaleńców pod przewodnictwem Sebastiana Raciniewskiego próbuje ratować dawny stadion Górnika. 21 sierpnia powołany zostaje klub Górnik Nowe Miasto, który za główny cel stawia sobie ratunek stadionu. W przeciwieństwie do odbudowy stadionu, o wiele lepiej idzie trenowanie, szkolenie adeptów futbolu w różnym wieku. Dzięki fanatykom futbolu z Nowego Miasta uratowano główną płytę, bo prawdę powiedziawszy, nie wiadomo co stałoby się, gdyby ona została zapomniana przez ludzi...Z czasem zespół będzie prowadził seniorów (w ostatnim sezonie najlepszy wynik z wałbrzyskich zespołów) oraz kilka grup juniorów.  2 września 2004 seniorzy Górnika Nowe Miasto debiutują w B klasie przegrywając ze Skalnikiem Czarny Bór 1:2. Po 4 latach, dzięki reaktywacji drużyny seniorów Zagłębia dochodzi do derbów z Górnikiem Nowe Miasto na stadionie przy ul.Chopina. Thorez nie strzelił karnego, a mecz zakończył się wynikiem 0:0.
2008
Hala sportowa wchodząca w skład stadionu na Nowym Mieście przeszła gruntowną modernizację. Rok później na sesji rady miejskiej hala lekkoatletyczna otrzymała nazwę Wałbrzyskich Olimpijczyków. W międzyczasie wyburzona zostaje wschodnia trybuna od strony basenu - historia zatoczyła koło, bowiem tak wyglądał pierwotnie Waldenburger Berglandstadion.
[foto: walbrzyszek.com]
2010
Od kilku lat z obiektów należących do Ośrodka Sportu i Rekreacji, korzystają zarówno piłkarze Zagłębia jak i Górnika. Zimą jest to hala na Nowym Mieście, ale mecze sparingowe rozgrywane są na "macierzystych" boiskach przy Dąbrowskiego i Ratuszowej. Dopiero 17 lutego 2010 trzecioligowy wówczas Górnik PWSZ rozegrał sparing na górnej płycie stadionu przy Chopina. Rywalem był Górnik Gorce (2:0 po bramkach Misana). W czerwcu Górnik wygrywa 3.ligę dolnośląsko-lubuską i awansuje do drugiej ligi. Jednak sporo wysiłków kosztuje działaczy by uzyskać licencję na grę ze względu na niespełniający wymagania licencyjne Stadion 1000-lecia. Alternatywą są występy w ... Polkowicach. Podczas gry przygotowywano stadion przy Ratuszowej na zmagania drugoligowe Górnik pod wodzą Roberta Bubnowicza rozgrywał mecze na głównej płycie zdewastowanego stadionu na Nowym Mieście.
2012
Jest plan modernizacji stadionu na Nowym Mieście - pisał w lutym 2012 Artur Szałkowski na portalu walbrzych.naszemiasto.pl. Pierwsze informacje o planach miasta wobec obiektu przy Chopina pojawiają się jednak kilka miesięcy wcześniej, jesienią 2011. W ciągu 4 lat miał powstać lekkoatletyczny stadion spełniający wymagania do organizacji nawet mistrzostw Europy, basen, hotel, a także piłkarska płyta, a to wszystko w świetle sztucznego oświetlenia. Wyremontowana ma być hala sportowa służąca głównie lekkoatletom, a w pobliżu miały powstać profesjonalne tory BMX. Koszty budowy Centrum Sportowego im. Olimpijczyków Wałbrzyskich, jak nazwano projekt, to około 60 mln: modernizacja stadionu 27 mln + 6 mln (hotel) + 25 mln (basen).
Miasto przygotowywało przetarg na projekt, kosztorysy oraz starało się o pozwolenie na budowę. Jesienią, gdy piłkarski Górnik usunął z nazwy człon PWSZ, który w lecie zakończył współpracę sponsorską z klubem, biura klubu zostały przeniesione do budynku hali sportowej przy ul. Chopina.
2013
Trwa budowa Aqua Zdrój przy Ratuszowej, ale w rozmowach władz miasta przewija się temat reaktywacji stadionu na Nowym Mieście. Po kilkunastu miesiącach od ogłoszenia planów Tygodnik Wałbrzyski podaje orientacyjny termin zakończenia prac - przed końcem 2018 roku. Budowa ma być podzielona na trzy etapy:
I etap - przebudowa stadionu oraz jego zaplecza,
II etap - budowa hotelu ** na 60 gości,
III etap - budowa basenów: sportowego (50 m), relaksacyjnego oraz brodzika dla dzieci. Oprócz ww. elementów ma powstać dodatkowa sztuczna płyta piłkarska, kort tenisowy oraz boisko do koszykówki.
W listopadzie prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej ogłasza, że projekt ma być niebawem gotowy. Koszt budowy przekracza możliwości finansowe Wałbrzycha, więc miasto czeka na dotację z Ministerstwa Sportu i Turystyki. Według optymistycznego wariantu pierwsze prace budowlane mają rozpocząć się w połowie 2014 roku.
2014
W kwietniu Anna Żabska, wówczas rzeczniczka prasowa prezydenta Wałbrzycha ogłasza, że jeszcze w I połowie roku miasto wystąpi o pozwolenie na budowę, a w drugiej połowie 2014 ruszą prace remontowe. Dokumentacje przygotowała firma Koszt-Bud z Knurowa, która wygrała przetarg w październiku 2013. 2-3 letnie prace mają kosztować do 30 mln złotych, choć wymieniane są wszystkie elementy projektu. Miasto oprócz dotacji z Ministerstwa Sportu i Turystyki ma się starać o inne dotacje, m.in. środki unijne.
W listopadzie, w wywiadzie dla portalu walbrzych.info dyrektor wałbrzyskiego OSiR-u Mariusz Gawlik potwierdził, że partycypację finansową ministerstwa sportu w inwestycję zadeklarował podsekretarz stanu Bogusław Ulijasz. Projekt oraz pozwolenie na budowę jesienią'14 było gotowe, koniec prac przewidywano na 2017 rok. Póki co miasto nie ma środków na wkład własny inwestycji, co nie może dziwić, zwłaszcza, gdy wałbrzyszanie otrzymali Centrum Aktywnego Wypoczynku Aqua Zdrój, a remont poszczególnych dróg w mieście jest praktycznie nieprzerwany, nadrabiając zaległości sprzed kilkunastu (kilkudziesięciu?) lat.
2015
Podczas listopadowej wizyty pod Chełmcem wiceprezes PZLA Paweł Olszański poinformował, że 15 z 21 milionów potrzebnych na rewitalizację stadionu zostało wpisane w plan inwestycyjny MSiT na lata 2016-2018. Z tych środków ma powstać najnowocześniejszy po bydgoskim stadion lekkoatletyczny w Polsce.
2017
Po 48 latach swój żywot na stadionie przy ul.Chopina kończy boiskowy zegar. Dawna chluba obiektu w latach 90-tych była również argumentem przy transferze zawodnika. Gdy bramkarz Grzegorz Gruszka szedł na wypożyczenie do Lechii Dzierżoniów, sponsorowanej przez zakłady elektroniczne Diora, to zamiast pieniędzy Górnik chciał wyremontowanie nieczynnego wówczas zegara.
Póki co nie jest to zapowiedź długo oczekiwanego początku rewitalizacji stadionu.
Co więcej, w grudniu redaktor Bogdan Skiba informuje, że miasto zwraca ministerstwu przyznane 11 milionów. W wariancie oszczędnościowym Wałbrzych miał dołożyć brakujące 13 mln, których najzwyklej w życiu zabrakło. Inwestycje w mieście to jeden z powodów, drugi to perspektywa rozbudowy Aqua Zdroju, gdzie ma pojawić się m.in. lodowisko. Taki jest wydźwięk artykułu pana Skiby.
Tak naprawdę miasto wnioskowało o kwotę 19 mln, a otrzymało o 8 mln mniejszą. Miasto nie oddało, ale zwróciło się o przesunięcie środków na lata 2018 i późniejsze.
2018
Inspektorzy nadzoru budowlanego wchodzą do gry. Zarządzający stadionem spółka Aqua Zdrój (dawny OSiR) dba o płytę, ale pozostałości po trybunach stanowią zagrożenie dla  przychodzących na stadion ludzi. Ogrodzenie płotem trybun ma kosztować 100 000 złotych, natomiast wiadomo, że wspominana 7 lat wstecz rewitalizacja obiektu została odroczona na bliżej nieokreśloną przyszłość...
W październiku na murawie stadionu przy ul.Chopina gości minister sportu Witold Bańka, który zapoznał się z sytuacją obiektu i stwierdził, że jego resort wspiera tego typu inwestycje w formie dofinansowania, a głównym inwestorem jest lokalny samorząd. Nic nie obiecał, w przeciwieństwie do ówczesnego kandydata na prezydenta Wałbrzycha Ireneusza Zyski, który deklarował nie tylko rewitalizację dawnego stadionu Górnika, ale i remont Stadionu 1000-lecia.
2019
Sierpień przynosi wałbrzyszanom dwie informacje na temat najbliższej przyszłości stadionu na Nowym Mieście. Miasto nie zapomina o stadionie, ale zadanie rewitalizacji jest bardzo trudne z powodów technicznych, a przede wszystkim finansowych. Aqua Zdrój ma przygotować plan remontu trybun, ale kibice nie mają spodziewać się rewolucyjnych zmian. Są mobilne trybuny, zabezpieczone ogrodzeniem trybuny. Obecne szacunkowe koszty rewitalizacji to już blisko 80 mln, a nowa koncepcja przewiduje na początek remont miejsc, gdzie miałyby powstać nowe trybuny. Czy o pierwotnej koncepcji z hotelem, basenem trzeba zapomnieć? Była sonda wśród mieszkańców, a na początku 2020 roku ogłoszono koncepcję wybudowania basenu odkrytego w miejscu ... dzisiejszego Stadionu 1000-lecia.
2020
Po latach posuchy temat stadionu ...drgnął. Na początek wyjaśnienie dlaczego wałbrzyszanie nie mają jeszcze wyremontowanego stadionu na Nowym Mieście. Były prezes Aqua Zdrój Mariusz Gawlik wyjaśniał w styczniowej rozmowie z Robertem Radczakiem dla portalu db2010.pl:
Dosłownie kilka dni później w wałbrzyskim ratuszu podpisane zostaje porozumienie przez przedstawicieli Gminy Wałbrzych i Spółki Celowej Wałbrzyskie Centrum Sportowo – Rekreacyjne „AQUA – ZDRÓJ”, a także trzech klubów sportowych: Klubów Pilkarskich Górnik Wałbrzych i Górnik Nowe Miasto oraz futbolistów amerykańskich Miners Wałbrzych. Zakres niezbędnych inwestycji jest bardzo duży, dlatego kluby porozumiały się i wspólnie organizować będą społeczną zbiórkę na wkład własny do przyszłych projektów rewitalizacyjnych. Z planowanych do zebrania 80 000 do końca marca zebrano niecałe 2 800 złotych.
Podczas marcowej konferencji były prezes Aqua Zdrój Piotr Rachwalski zapowiedział płynne przejście z niespełniającego norm obecnego stadionu do piłkarskiej wizytówki miasta. O ile budzi to optymizm dla stadionu przy Chopina, ale oznacza koniec Stadionu 1000-lecia przy Ratuszowej. Wg Rachwalskiego stadion na Nowym Mieście ma spełniać raczej niewygórowane wymogi, ponieważ nie grozi nam granie w drugiej lidze. Prezes nie był wrogiem piłki, ale chodziło mu o racjonalne inwestowanie w stadion, tak by udźwignąć projekt finansowo i jednocześnie nie zamykając możliwości rozbudowy stadionu wg potrzeb.
Czerwiec - w Wałbrzychu gości minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk, która wręczyła granty klubom z Wałbrzycha i powiatu zajmującym się przede wszystkim promowaniem sportu młodzieżowego. W swoim przemówieniu usłyszeliśmy zdanie: Usłyszałam, że w Wałbrzychu brakuje infrastruktury sportowej i mam nadzieję, że miasto będzie się rozwijało.  Dodatkowo, obecny również szef kancelarii premiera Michał Dworczyk dodał: Wierzę, że wizyta pani minister zaowocuje w najbliższym czasie konkretnymi rozwiązaniami dla Wałbrzycha.
Wywołany niejako do tablicy prezydent Roman Szełemej po kilku dniach szczegółowo wyliczył ile miasto samo wyłożyło na infrastrukturę sportową, a ile otrzymało dotacji z ministerstwa. 144 mln ze środków własnych przy niewiele ponad 14 mln dofinansowania ministerialnego.
Gorący czas wyborczy, więc aktywność polityków jest zdecydowana większa, pojawiają się wśród potencjalnych wyborców. Nie inaczej było w Wałbrzychu. W pierwszy lipcowy czwartek na koronie stadionu na Nowym Mieście pojawił się Michał Dworczyk na krótkim briefingu. Towarzyszyli mu m.in. wicemarszałek województwa dolnośląskiego, a także Mariusz Piejko, dziś samorządowiec, ale również trener młodzieży, a w przeszłości inicjator Stowarzyszenia Górnik Business Club, który dekadę temu miał wspomóc finansowo piłkarskiego Górnika. Wracając do wystąpienia - na przełomie sierpnia i września do Wałbrzycha ma trafić ponad 24 mln złotych w ramach Samorządowego Funduszu Inwestycyjnego. Dworczyk zaapelował, żeby miasto część z tych pieniędzy przeznaczyło na wkład własny do projektu rewitalizacji, a resztę dołoży ministerstwo sportu. Na pytania dotyczące szczegółów dotacji, ile miasto miałoby wyłożyć - Michał Dworczyk nie odpowiedział.
Wreszcie sobotnie wystąpienie Adama Dudy. Wspomnienie występów Górnika oraz ambicji, by odbudować stadion na Nowym Mieście - jakie to miało znaczenie w przemówieniu obecnego prezydenta? Prawdę powiedziawszy żadne, bowiem prezydent nie decyduje o środkach ministerialnych.
Co więcej, jeśli przykładowo władze Wałbrzycha z otrzymanych środków przeznaczą na wkład własny minimalną kwotę (jaką? tego nie wiemy jeszcze) postawią niejako pod ścianą ministerstwo, szefa kancelarii premiera, a także samego prezydenta, o ile wygra wybory. Może czas powiedzieć sprawdzam? Pojawiło się światełko w tunelu, bowiem rzadko się zdarza, by w kampanii wyborczej prezydenckiej padały nazwy klubów, konkretnych inwestycji sportowych. Jeśli jest manifestowana chęć pomocy w rewitalizacji to grzech nie spróbować. Znając prezydenta Wałbrzycha, na pewno temat stadionu nie zostanie odłożony na półkę, tylko pozostaje pytanie na co może miasto liczyć ze strony ministerstwa, na jakie ewentualnie dofinansowanie może liczyć Wałbrzych?