poniedziałek, 24 września 2018

Powrót Orzecha i kanonada.

Sławomir Orzech jest jednym z grupy zawodników, którzy wrócili na Ratuszową po dwuletnim okresie nieobecności. Zbliżający się do setki ligowych występów obrońca, z powodu urazu nie mógł w sierpniu zaliczyć ponownego debiutu. W ubiegłym tygodniu wreszcie dostał szansę gry w zespole rezerw. Popularny Orzi wybiegł na A-klasowe boisko w Walimiu, gdzie pomógł odwrócić losy meczu - do przerwy 0:2, w 54 minucie strzela kontaktowego gola, a Górnik II ostatecznie wygrywa 3:2. Po trzech dniach Orzech wybiegł już w I składzie Górnika. W pucharowym pojedynku rywalem był LKS Bierkowice. Drużyna ze wsi położonej 5 km do Kłodzka legitymuje się największym sukcesem w postaci trzeciego miejsca w A klasie w sezonie 1999/2000. Drużyna w swojej historii funkcjonowała pod nazwami Iskra, Plon, Bielimex. W 2006 roku Ludowy KS zajmował w swojej grupie A klasy 9.miejsce, by niespodziewanie wycofać się z rozgrywek. Drużyna reaktywowana
Oskar Winiarski i Sławomir Orzech w pucharowym
meczu z LKS Bierkowice.
[foto:walbrzych24.com]
została przed sezonem 2011/12, głównie dzięki zaangażowaniu Jana Kwiatkowskiego, miejscowego ... księdza i zarazem piłkarza. Po 4 latach gry udało się powrócić do A klasy, gdzie bierkowiczanie grają do dnia dzisiejszego. Na koszulkach LKS w bieżącym sezonie widnieje napis "Parafia Piszkowice", obecne miejsce posługi księdza Kwiatkowskiego, gdzie jest proboszczem. Jacek Fojna musiał uważać przy kompletowaniu składu w PP, bowiem w zespole rezerw grali już m.in. Młodziński, Bogacz, czy Jakacki. Odpoczywał Marcin Smoczyk, a podstawowi zawodnicy (Wepa, Oświęcimka, Rytko, Sawicki) zagrali po 45 minut. Biorąc pod uwagę, że LKS okupował dopiero 12.miejsce w A-klasowej tabeli, a w pucharze wymęczył awans najpierw ze słabiutkim GLKS Kamiennik (po rzutach karnych) i 5:4 z Sudetami w Międzylesiu, można było spodziewać się popisów strzeleckich wałbrzyskich ligowców. Górnicy jednak grali spokojnie, kontrolując przebieg meczu, bardziej skupiając się, by ograć młodszych kolegów, bowiem dłuższy występ zaliczyli Winiarski, Rękawek, Krawczyk, Kokoszka czy Marciniak. 4:0 stanowić może najmniejszy wymiar kary, ale trzeba docenić ambitną postawę gości.
O ile sympatycy Górnika spodziewali się gradu bramek w meczu z LKS Bierkowice, to zapewne nikt nie spodziewał się tak efektownej wygranej w czwartoligowym meczu. Przeciwnikiem biało-niebieskich był GKS Mirków Długołęka. Beniaminek, który dwa lata temu występował w ... A klasie. Zespół prowadzony przez Bartosza Mazura startu w lidze nie może uznać za udany. Co prawda wyjazdowych porażek przy Oporowskiej i w Wołowie można było się spodziewać. Po nich przyszła jedyna ligowa wygrana - 2:1 w Kłodzku. W jedynym spotkaniu rozegranym na własnym obiekcie GKS zremisował 3:3 ze Zjednoczonymi Żarów, dla których do tej pory jest jedyny wywalczony w bieżącym sezonie punkt...Delegacje do Prusic i Marcinkowic beniaminek zakończył z zerowym kontem punktowym i solidarnie przywiezionym bagażem po 4 stracone gole. Trener Mazur znany ze szkolenia młodzieży, w Wałbrzychu wśród 17 zawodników, których desygnował do gry w trakcie 90 minut pięciu było z rocznika 2000, a dwóch z 1999. Z drugiej strony w II połowie widzieliśmy Edwina Kuszyka 34-letniego eks-ligowca z Polaru Wrocław, który przeciwko wałbrzyszanom grał w barwach Motobi Kąty Wrocławskie, Wulkanu Wrocław i Polonii Trzebnica. Ukraiński pomocnik Volodymyr Leshchuk wyróżniał się spóźnionymi interwencjami w pojedynkach z Wepą i Oświęcimką, szybko zobaczył żółtą kartkę i na drugą połowę już nie wyszedł. Brazylijczyk Robson imponować mógł jedynie fryzurą, bowiem na boisku niewiele dawał swojej dużynie.
Z kolei Jacek Fojna postawił na żelazne ustawienie z jedną korektą - Sławomir Orzech zastąpił w składzie Mateusza Krzymińskiego, który w pucharowym meczu zdobył dwie bramki. Orzi został partnerem Smoczyka na środku defensywy, a na lewą stronę bloku powędrował Dariusz Michalak, który ostatni raz na tej pozycji zagrał w czasach gry wałbrzyszan jeszcze w drugiej lidze!
Mecz rozpoczął się dla miejscowych idealnie,bowiem już w 6 minucie Tomasz Wepa uderzeniem z ponad 25 metrów pokonuje 18-letniego Alana Kułaka. Poniżej bramka z profilu facebookowego Górnika:
Po strzeleniu bramki obraz gry się nie zmienił - wałbrzyszanie kontrolowali grę w środku pola, a gościom brakowało argumentów, by zagrozić bramce Jaroszewskiego. Rekonwalescent Szymon Stec oglądał kolegów z trybun, a rezerwowym był po raz pierwszy w tym sezonie Kamil Reczulski, który kilka godzin wcześniej wyleciał z boiska w meczu Wojewódzkiej Ligi Juniorów z Górnikiem Polkowice. O ile juniorzy mają na koncie komplet porażek, tak seniorzy Górnika wręcz przeciwnie. W meczu z Mirkowem bramkę nr 2 strzela Mateusz Sobiesierski, który głową sfinalizował dośrodkowanie Jana Rytko. Prawa strona, gdzie Rytko współpracował z Sawickim sprawiała wiele problemów rywalom, zresztą Sawka powinien zdobyć co najmniej jedną bramkę w I odsłonie. Najpierw w sytuacji sam na sam z Kułakiem nie udał mu się lob, a w 40 minucie po dograniu Rytko w idealnej sytuacji jest faulowany przy oddawaniu strzału trafiając w słupek. Na szczęście arbiter widział to zdarzenie dyktując rzut karny. Piłkę na wapnie pewnie ustawił Dariusz Michalak, który ostatnią próbę zmarnował. Tym razem strzelił w prawy róg bramkarza, pewnie przy słupku i już praktycznie do przerwy było po meczu - 3:0. Goście przy odrobinie szczęścia mogli wcześniej skorygować wynik. Idealnej sytuacji nie wykorzystał doświadczony Marek Siwek, którego pozostawili bez opieki obrońcy Górnika, a on głową fatalnie spudłował. Wreszcie w 34 minucie najbardziej znany zawodnik Mirkowa Dariusz Góral (debiut w ekstraklasie w Śląsku Wrocław, gra w 1-ligowym MKS Kluczbork i Polonii Bytom) wykorzystał niezdecydowanie Orzecha, który musiał ratować się faulem przed polem karnym. Sędzia oczywiście podyktował rzut wolny dla gości i ukarał wałbrzyskiego defensora żółtą kartką, choć gdyby pokazał czerwony kartonik, mógłby wybronić się z tej decyzji.
Dramat Miłosza Rodziewicza.
[foto: Jacek Zych]
Po przerwie zziębniętych kibiców rozgrzał Damian Chajewski. Górnik grał pierwszy kwadrans po zmianie stron z polotem, pomysłowo i goście niewiele mogli zrobić. Chajo najpierw wykorzystał zagranie Oświęcimki i pewnym strzałem podwyższył na 4:0. Nie minęły dwie minuty a zakotłowało się na polu karnym gości. Co prawda Szymon Tragarz skiksował przy oddaniu strzału, ale stojący za nim Chajewski umieścił futbolówkę w bramce - 5:0 i 5 bramek w tej rundzie Damiana Chajewskiego, co stanowi dokładnie połowę jego bramkowego dorobku w ligowych występach w barwach Górnika. W międzyczasie kolejną swoją bramkę powinien strzelić Sobiesierski.
Trener Jacek Fojna dokonuje zmian wprowadzając młodszych zawodników. Niestety, dla Miłosza Rodziewicza występ nie tylko kończy się bardzo szybko, ale i dramatycznie. Po starciu z kapitanem GKS Damianem Żminkowskim pada z krzykiem bólu na murawę, a koledzy od razu krzyczą w stronę ławki rezerwowych, że potrzebna będzie nie tylko zmiana, ale i przyjazd karetki. Rodziewicza żegnały oklaski otuchy, a o tym, że nie doszło do dramatycznej kontuzji na twiterze poinformował ... prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej. Miłosz uniknął operacji, o własnych siłach opuścił szpital i być może niebawem będzie mógł wrócić do zajęć.
Po tym zdarzeniu atmosfera zarówno na boisku jak i na trybunach wyraźnie siadła. Mimo to, gospodarze wciąż prowadzili grę do przodu co w krótkim odstępie czasu przyniosła kolejne dwa gole. Tym razem w roli głównej wystąpił Szymon Tragarz, który w I połowie był ... jednym z najsłabszych zawodników Górnika. Tragi często gubił piłkę, dokonywał złych wyborów, bardzo długo dochodził do swojej dyspozycji, do której przyzwyczaił. W 69 minucie po jego akcji niefortunnie interweniuje Żminkowski, który pakuje piłkę do własnej bramki. 4 minuty później rezerwowy Piotr Krawczyk przedziera się przez defensywę rywala, oddaje piłkę do Szymona, który w sytuacji sam na sam z Alanem Kułakiem nie daje mu szans. Im bliżej końca tym emocji coraz mniej, co wykorzystali goście z Mirkowa. Młody Grzegorz Zygadło wpadł w pole karne, niepotrzebnie z bramki wyszedł Jaroszewski, zagranie na środek pola, gdzie rezerwowemu Jarosławowi Gołdzie pozostało umieścić piłkę w bramce.
7:1 - tak wysoko Górnik nie wygrał od 21.05.2016 kiedy to w 3.lidze dolnośląsko-lubuskiej przy Ratuszowej biało-niebiescy rozgromili Ilankę Rzepin 9:0. Co ciekawe, dzień później drugi zespół Górnika wzorem kolegów z I zespołu mocno podreperował bilans bramkowy wygrywając aż 12:3. Wśród strzelców bramek znaleźli się zawodnicy, którzy w GKS Mirków pojawili się po przerwie. Krawczyk, Jakacki, Borowiec i Bogacz solidarnie strzelili po dwie bramki, a Młodziński dorzucił jednego. Dla Daniela Borowca, pozyskanego latem z Victorii Świebodzice, były to pierwsze trafienia w barwach Górnika, a biorąc pod uwagę, że dzień wcześniej debiutował w I składzie, śmiało Boro może powiedzieć o udanym weekendzie.
Za tydzień na Stadionie 1000-lecia lider będzie gościł outsidera - Zjednoczonych Żarów. Beniaminek z wałbrzyskiej okręgówki w 7 meczach zdobył tylko punkt. Ostatni mecz zakończył wstydliwym wynikiem 1:12, a ogólnie zespół traci 5 bramek/mecz.

niedziela, 16 września 2018

Komplet punktów w Wołowie

Jeszcze 3 lata temu piłkarze Miejskiego Klubu Piłkarskiego z Wołowa występowali na boiskach A klasy. Jako beniaminek wygrywają wrocławską klasę okręgową, by w kolejnym, już w 4.lidze finiszować na trzecim w grupie wschodniej. Ubiegły sezon MKP zakończył dopiero na 13.miejscu, co oznaczało degradację, ale na skutek wycofania się z rozgrywek Olimpii Kowary wołowski klub ponownie występuje na piątym szczeblu rozgrywek. Zespół po Arturze Nahajło objął Piotr Bolkowski, poprzednio pracujący w czwartoligowej Orli Wąsosz, który zastał klub bez czołowych zawodników.Król strzelców Kamil Ramiączek przeniósł się do Trzebnicy, trójka Ukraińców opuściła Wołów, najlepszy z nich Ihor Nahornyj przeszedł do Stali Brzeg, kapitan zespołu Dariusz Zalewski wybrał Orła Prusice. Liczbowo dokonano rotacji 14 nazwisk, nowymi zawodnikami zostali m.in. Daniel Wałęga (strzelec 4 goli w tym sezonie), Oskar Majbroda z Piasta Zmigród i przede wszystkim Michał Sikorski - rocznik 1982, z wałbrzyszanami rywalizuje już od 14 lat, wcześniej w MKS Oława, Pogoni Oleśnica i Stali Brzeg zaliczył 9 meczów, w których strzelił 3 bramki, ale i zobaczył 6 żółtych i 2 czerwone kartki.
Szatnia gości na wołowskim stadionie
Biorąc pod uwagę wyniki z ubiegłego sezonu, a także tak duże zmiany w kadrze, przed sezonem MKP był wymieniany w gronie zespołów, które będą się bronić przed spadkiem. W sukurs drużynie Piotra Bolkowskiego przyszedł terminarz. Pierwsze 4 mecze wołowianie rozgrywali na swoim obiekcie. Spotkania z Nysą Kłodzko oraz duetem beniaminków z Długołęki i Żarowa zakończyły się zwycięstwami. Dopiero wizyta Grzegorza Rajtera przyniosła zimny prysznic - Orzeł Prusice wygrywa 4:2. Również niepowodzeniem zakończył się pierwszy wyjazdowy mecz w tym sezonie - w Marcinkowicach Sokół wygrał 3:1.
Górnik Wałbrzych z kolei po wygraniu hitowego spotkania ze Śląskiem II objął samodzielne prowadzenie w tabeli. Wrocławianie grali o godzinie 11 i rozgromili Polonię-Stal Świdnica 4:0, dzięki obecności m.in. Arkadiusza Piecha, Jakuba Wrąbla, Daniela Szczepana, Macieja Pałaszewskiego czy Daniela Łuczaka. Z kolei Jacek Fojna nie mógł liczyć na wzmocnienia, wręcz przeciwnie, bowiem w porównaniu do poprzednich spotkań wciąż nie może liczyć na rekonwalescentów w osobach Pawła Tobiasza i Dominika Woźniaka, a do Wołowa w ogóle nie pojechali Damian Bogacz czy Miłosz Rodziewicz. Niespodzianką była obecność Szymona Steca w wyjściowym składzie. Świdnicki bramkarz tym samym debiutuje w oficjalnym meczu I zespołu Górnika.
Nazwa wołowskiego zespołu sprawia problemy wałbrzyskim mediom. Jak nie MPK, to MKS, aż trudno uwierzyć, że tak trudno rozszyfrować skrót Miejskiego Klubu Piłkarskiego. Wołowscy piłkarze grają na miejskim stadionie nazwanym imieniem Ryszarda Janieckiego, który był pierwszym trenerem futbolistów, gdy jeszcze grali pod szyldem Budowlanych. Obiekt posiada kilka płyt, a główna płyta otoczona jest tartanową bieżnią. Kryta trybuna to pięć rzędów krzesełek, których wyprofilowanie nie daje komfortu oglądania wydarzeń zwłaszcza po przeciwległej stronie boiska. Szatnia gospodarzy znajduje się w budynku klubowym, na którym umieszczony jest boiskowy zegar, podobny do wałbrzyskiego. Drużyna gości przebiera się z kolei w drugim budynku, umiejscowionym po przeciwnej stronie boiska! Obok trybuny krytej, sektor dla kibiców gości z klatką. W sobotnie popołudnie za piłkarzami Górnika przyjechał autokar z kibicami, którzy przy asyście sporej grupy policji i ochrony zajęła miejsce na sektorze przy klatce. W przerwie opuścili jednak wołowski obiekt.
Mecz MKP z Górnikiem rozpoczął się od ataków gości. Najpierw z rzutu wolnego nad murem uderzył Damian Chajewski, ale lekkie uderzeni bez problemów obronił Maciej Szaciłło. Kilka minut później za pola karnego ładnie huknął Szymon Tragarz, ale piłka poszybowała obok bramki. W odpowiedzi gospodarze mogli, a nawet powinni objąć prowadzenie. Jedyny raz w tym spotkaniu wałbrzyscy obrońcy nie upilnowali rywala, ale na szczęście przytomnie przed utratą bramki po strzale głową Krystiana Włodarczyka uchronił Szymon Stec. Niestety, 19-letni bramkarz padając doznał kontuzji stopy i musiał opuścić plac gry. Bardziej koszmarnego debiutu nie mógł sobie wyobrazić. Niecały kwadrans później, w niegroźnym wydawałoby się starciu z Oświęcimką kontuzji doznaje najgroźniejszy snajper MKP Daniel Wałęga, który również musi opuścić plac gry. Trzeba dodać, że legnicki sędzia Robert Parysek dał zawodnikom spory margines gry faul, często puszczając grę w sytuacjach, gdzie niejednokrotnie inni przerywaliby ją zdecydowanym gwizdkiem.
Do przerwy żadnej z drużyn nie udało się już stworzyć groźnej sytuacji,choć najbliżej był Oświęcimka, którego ekwilibrystyczne uderzenie sprzed bramki wybił kapitan gospodarzy Konrad Tabak, 40-latek, od którego jedynie Daniel Chęciński z Unii Bardo jest starszy wśród czwartoligowców z grupy wschodniej.
W przerwie w obu szatniach musiało paść sporo męskich słów,bowiem tempo wyraźnie wzrosło. Wołowianie w ciągu pierwszych 5 minut drugiej połowy aż trzykrotnie oddali mocne strzały w kierunku bramki gości. Ale tylko uderzenie Damiana Szaciło,które poszybowało tuż nad bramką mogło uchodzić za groźne. W obu odsłonach imponującymi wrzutami z autu popisał się obrońca Oskar Majbroda,po nich było większe zagrożenie niż po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. Właśnie wykonanie stałego fragmentu gry miało decydujące znaczenie przy kluczowej dla losów meczu akcji. Na własnej połowie, w środkowej strefie boiska faulowany był Oświęcimka. Próbował szybko wznowić, ale rywal stał kilkadziesiąt centymetrów od niego i odbita piłka wróciła do Cimka. Sędzia nie reagował, choć miał wszelkie podstawy,by przerwać grę i ukarać żółtą kartkę piłkarza z Wołowa. Najprzytomniej zachował się w tej sytuacji Oświęcimka,który nie namyślając się ruszył z piłką do przodu, czym w prawił w osłupienie niektórych zawodników MKP. Skoro gra nie została przerwana, to na co miał niby czekać? Piłka trafiła na prawą stronę do Mateusza Sawickiego, który puścił w bój swojego imiennika Sobiesierskiego. Sopel wyszedł sam na sam z Maciejem Szaciłło, posłał piłkę do siatki zdobywając tym samym jedyną jak się okazało bramkę meczu.
Piłkarze z Wołowa oczywiście próbowali odrobić straty, ale zabrakło im argumentów w ofensywie. Po profesorsku grała para stoperów, która bezlitośnie dla rywala kasowała kolejne próby ataków. Trener Jacek Fojna daje szansę kolejnego debiutu w I zespole. Tragarza zastąpił filigranowy Patryk Rękawek z rocznika 2001. Występujący na lewej stronie boiska z każdą minutą nabierał pewności w grze. Początkowo mocno zagubiony, zarówno po twardych wejściach defensorów MKP jak i po męskich uwagach starszych kolegów, później potrafił wywalczyć rzut rożny, a nawet być blisko sytuacji strzeleckiej. Najwyraźniej zabrakło mu doświadczenia, by skutecznie uderzyć na bramkę, bowiem dosyć łatwo go zablokowano. W końcówce meczu pojawiają się Kamil Młodziński oraz kolejni nastolatkowie w osobach Piotra Krawczyka i Jana Jakackiego,którego z wysokości trybun dopingował ojciec. Mimo odmłodzenia składu wałbrzyszanie kontrolowali przebieg wydarzeń na murawie. Piotr Bolkowski również dokonał zmian, a rezerwowi nie dawali takiej jakości, co zawodnicy podstawowego składu. W końcówce wałbrzyszanie mogli pokusić się o jeszcze jedną bramkę, ale akcja 19-latków Jakackiego i Krawczyka została przerwana przez obrońców. Całkiem niepotrzebną żółtą kartkę zobaczył tuż przed zejściem z murawy Damian Chajewski. Chajo zachował się identycznie jak pomocnik MKP przy golu, stanął blisko piłki, a rywal zagrał w jego nogi. Tym razem sędzia sięgnął po żółty kartonik - całkiem niezrozumiałe zachowanie, zwłaszcza, że miało to miejsce w środkowej strefie boiska  i nie było to zalążkiem szybkiego ataku czy groźnej akcji.
Bieżący sezon Górnik rozpoczął serią 6 zwycięstw, podobna seria miała miejsce w trzeciej lidze 2009/10, która zakończyła się w 7.kolejce, gdy na Ratuszową przyjechał Chrobry Głogów i wygrał 1:0. Czy będzie podobnie za tydzień w meczu GKS Mirków?

sobota, 15 września 2018

P jak Piątek, Pakulski, pierwszy raz

Historia, jak to działacze Legii nie podpisali umowy z Robertem Lewandowskim decydując się jednocześnie na napastnika z Hiszpanii, dziennikarze wałkowali aż do znudzenia. Na wałbrzyskim podwórku podobna sytuacja miała miejsce przed laty, gdy do Górnika nie trafił Krzysztof Piątek. Dziś wychowanek Dziewiątki Dzierżoniów obecnie robi prawdziwą furorę we włoskiej Serie A, a przed laty o mały włos nie zostałby zawodnikiem grającego wówczas w drugiej lidze Górnika Wałbrzych. Przełomem dla Bani czy też Piony, bo i tak nazywano go, była jesień 2012 roku. 17-latek imponował skutecznością w Dolnośląskiej Lidze Juniorów, gdzie w 13 meczach strzelił 9 bramek.  Było to również przepustką do debiutu w I drużynie seniorów grającej w 3.lidze, gdzie 6-krotnie pokazał się na boisku. Trzeba dodać, że w sezonie 2012/13 Lechia w DLJ miała ciekawy skład, z którego wielu zawodników z powodzeniem radzi sobie w seniorach. Bramkarz Oskar Wajdzik grał w Świdnicy, Jaworzynie Śląskiej, a obecnie walczy o awans do 3.ligi z AKS Strzegom, Paweł Kuśmierek zdobył PP OZPN Wałbrzych z Victorią Tuszyn, dziś w Bielawiance, gdzie gra z innymi kolegami z ekipy juniorów Bartłomiejem Cegiełką, Maciejem Rakoczym, Dawida Kuriatę oglądaliśmy w Wałbrzychu w barwach Unii Bardo, Denisa Deca w Wałbrzychu nie trzeba przedstawiać. Oprócz nich kilku z powodzeniem gra w seniorach Lechii, a największe kariery zrobiło, oprócz Piątka, trzech zawodników:Jarosław Jach trafił do reprezentacji, obecnie gra w tureckim Rizespor, Patryk Klimala, kadrowicz młodzieżówki, gracz ekstraklasowej Jagiellonii Białystok i Damian Niedojad, dziś drugoligowiec z Rozwoju Katowice. Z tego grona działacze Górnika Wałbrzych wybrali dwóch zawodników, którzy mieli być sprawdzani przez Roberta Bubnowicza pod kątem gry w drugoligowej drużynie. Oprócz Piątka był Adam Tyc, ale żadnego z nich nie zobaczyliśmy pod Chełmcem. O tym, czy zadecydowały względy sportowe, czy ekonomiczne lub też inne,bo nie jest tajemnicą, że przy Ratuszowej mocno kulała współpraca z innymi klubami z regionu, zapewne wie wąskie grono ludzi. O ile Tyc nie zrobił kariery, ani w Lechii, ani później w Bielawiance (dziś gra w A klasowym Kłosie Lutomia), to Piątek natychmiast przeniósł się do Lubina. Tam od 2013 kolejno gra w Młodej Ekstraklasie, rezerwach, pierwszym zespole, transfer do Cracovii, by latem przejść do włoskiej Genoa CFC 1893.
Najciekawszym elementem wrocławskiego meczu
był odwrócenie się jedenastki Irlandii podczas
hymnu[foto:ni-fo.blogspot.com]
Krzysztof Piątek opuszczał ojczyznę po najlepszym w swojej karierze sezonie - 21 goli w 36 występach. Transfer do Genui był naturalną kolei rzeczy, ale nikt nie przewidywał, że początek we włoskiej drużynie będzie miał rewelacyjny. Debiut w oficjalnym meczu to III runda pucharu Włoch z drugoligowym Lecce: 4:0 po 4 bramkach Krzysztofa! Wszystkie trafienia zaliczył w I połowie. Na ligowy debiut musiał czekać do drugiej kolejki, bowiem mecze zespołów z Genui, ze względu na katastrofę zostały przełożone. W 2.kolejce Genoa podejmuje Empoli i wygrywa 2:1, a pierwszego gola zdobywa Piątek. W następnej kolejce zespół przegrywa 3:5 na boisku Sassuolo, ale polski napastnik trafia dwukrotnie. O ile postawę Piątka docenił poprzedni selekcjoner Adam Nawałka, ale poprzestał na wpisaniu jego nazwiska do szerokiej przedmundialowej kadry. Nowy selekcjoner naszej kadry Jerzy Brzęczek nie ukrywał, że po takim początku sezonu jest pod wrażeniem gry Piątka. Na swoje pierwsze mecze powołał go, ale w debiucie, jakim był mecz w ramach rozgrywek o Puchar Narodów w Bolonii z Włochami, były gracz Lechii Dzierżoniów nie wstał z ławki rezerwowych.
Debiutu w kadrze Krzysztof Piątek nie można uznać
za udany
[foto:Dariusz Hermiesz]
Drugi mecz Brzęczka w roli selekcjonera to towarzyska potyczka we Wrocławiu, stolicy regionu, z którego pochodzi Krzysztof Piątek. Wielu sympatyków nie tylko jego talentu, ale i reprezentacji we wtorkowy wieczór przyjechało na wrocławski stadion i się rozczarowało. Gra biało-czerwonych została już szeroko opisana przez media i jednoznacznie w tonie krytycznym. Zresztą gwizdy z trybun w ostatnim kwadransie gry były bardzo wymowne. Piątek wybiegł w podstawowej jedenastce. Partnerem w ataku był Arkadiusz Milik, ale ich współpraca była daleka od ideału. Tak naprawdę trudno kogokolwiek wyróżnić za grę przeciwko Irlandii, która grała w mocno rezerwowym składzie. Na szczęście był to mecz towarzyski, nowy trener poznaje się nawzajem ze swoimi podopiecznymi, efekty ich wspólnej pracy mają być oceninone dopiero po przyszłorocznych eliminacjach do EURO 2020. Krzysztofa Piątka porównuje się z Robertem Lewandowskim, ale póki co dużo jeszcze mu brakuje do kapitana naszej reprezentacji. W kadrze może zaistnieć jedynie w przypadku gry dwoma napastnikami, choć niewykluczone, że w przypadku utrzymania skuteczności w Serie A Brzęczek będzie zmuszony wystawiać obu napastników.
O podobnej karierze co Piątka, czy też Jarosława Jacha, liczy wielu zawodników z Zagłębia Lubin. Trener Mariusz Lewandowski konsekwentnie wpisuje do meczowego protokołu nazwiska kolejnych młodych zawodników. W Wałbrzychu panuje podwójna duma, bowiem w kadrze I zespołu jest dwóch wychowanków Górnika Wałbrzych, którzy do Lubina trafili latem 2011 roku. Paweł Żyra już od listopada 2015 (miał wówczas 17 lat) pracuje na swój ekstraklasowy dorobek, który obecnie wynosi 15 spotkań. Zaledwie 3 miesiące młodszy Dawid Pakulski na swój pierwszy mecz na najwyższym szczeblu rozgrywek czekał aż do lutego bieżącego roku. Ubiegły sezon zamknął niezbyt chlubną liczbą 5 minut gry w 2 spotkaniach. W tym sezonie Żyra w I zespole zagrał tylko raz (0:2 z Jagiellonią) i 3 razy był rezerwowy, Pakulski z kolei najpierw musiał wykazać się w drugim zespole (2 mecze i 2 gole), by załapać się do meczowej kadry na mecze z Cracovią i Lechem, gdzie wszedł na ostatni kwadrans i tym samym zaliczyć swój trzeci mecz w ekstraklasie. W piątkowe popołudnie do Lubina przyjechał Śląsk Wrocław - po przegranych derbach w Legnicy w Zagłębiu zrobiło się nerwowo, zaczęto spekulować o ultimatum dla trenera Lewandowskiego. Tymczasem gospodarze po błędach wrocławskiego bramkarza już do przerwy schodzili z prowadzeniem 2:0, później była czerwona
Dawid Pakulski - premierowy gol w ekstraklasie strzelony
w derbach Dolnego Śląska.
[foto: Dariusz Szymacha]
kartka dla gracza Śląska, samobójczy gol Robaka i bez żadnego ryzyka szkoleniowiec Zagłębia mógł w końcówce wprowadzić kolejnych młodych zawodników. Jeszcze przy stanie 2:0 debiutuje 18-letni Poręba, a w samej końcówce wchodzi Dawid oraz Bartosz Ślisz. Wałbrzyszanin zastąpił w 87 minucie Słowaka Damiana Bohara a po minucie dopadł do odbitej piłki i przepięknym strzałem ustalił wynik meczu na 4:0!
Pakulski na swojego premierowego gola potrzebował 4 występów, a konkretnie ... 19 minut! A ile potrzebowali inni zawodnicy pochodzący z klubów okręgu wałbrzyskiego na zdobycie premierowego gola, którzy w debiutowali w ekstraklasie w ostatniej dekadzie?
Fabian Pawela (napastnik) - gol w 1.minucie debiutu w Podbeskidziu Bielsko-Biała (Jagiellonia-Podbeskidzie 2:1 18.08.2012),
Arkadiusz Piech (napastnik) - gol w debiucie: w meczu Arka Gdynia-Ruch Chorzów (0:3 27.02.2010) wszedł w 79', a w 90' pokonując Bledzewskiego ustalił wynik na 3:0 dla Niebieskich,
Krzysztof Piątek (napastnik) - gol w meczu nr 6 (w Zagłębiu Lubin),
Mateusz Piątkowski (napastnik) - gol w meczu nr 6 (w Jagiellonii Białystok)
Michał Masłowski (pomocnik) - gol w meczu nr 6 (w Zawiszy Bydgoszcz)
Jarosław Jach (obrońca) - gol w meczu nr 9 (w Zagłębiu Lubin),
Adrian Mrowiec (obrońca) - gol w meczu nr 10 (w barwach Arki Gdynia)
Igor Łasicki (obrońca) - gol w meczu nr 11 (w Wiśle Płock)
Michał Bartkowiak (pomocnik) - gol w meczu nr 12 (w Śląsku Wrocław)
Paweł Oleksy (obrońca) - gol w meczu nr 21 (w Piaście Gliwice)
Janusz Gol (pomocnik) - gol w meczu nr 22 (w GKS Bełchatów)
Paweł Zieliński (obrońca) - gol w meczu nr 32 (w Śląsku Wrocław)
Kamil Dankowski (obrońca) - gol w meczu nr 40 (w Śląsku Wrocław).

środa, 12 września 2018

4-ligowy hit dla Górnika

Historia rywalizacji I zespołu Górnika Wałbrzych z rezerwami Śląska Wrocław ma równo 20 lat, bowiem początek jej sięga 1998 roku, czyli czasu, gdy mieliśmy ostatni jak dotąd mecz pomiędzy I zespołami Górnika i Śląska. Wycofani z rozgrywek II ligi wałbrzyszanie rywalizowali w dolnośląskiej 4.lidze z 19 zespołami, ale głównym rywalem był drugi zespół WKS, który wówczas rozgrywał swoje mecze w Kobierzycach. Trenowani przez Aleksandra Papiewskiego zawodnicy prowadzili aż do momentu meczu właśnie z biało-niebieskimi. Górnik w chłodną listopadową środę wygrał 2:0 po golach Krzysztofa Radziemskiego z karnego i Pawła Murawskiego jednocześnie obejmując przodownictwo w tabeli, którego nie oddał już do zakończenia rozgrywek. Co ciekawe, od tamtej pory tylko raz Górnikowi udało się wygrać ze Śląskiem II - 3 lata temu 2:1.
Przebieg obecnego sezonu wskazuje, że do końca rozgrywek sprawa pierwszej lokaty, a tym samym prawa gry w barażu o awans do 3.ligi rozstrzygnie się pomiędzy Śląskiem II a Górnikiem. Wrocławianie to największy przegrany grupy wschodniej ubiegłego sezonu. Prymat w grupie przegrali z Foto-Higieną gorszym bilansem bezpośrednich spotkań: jesienią 1:3 przy Oporowskiej (jedyna strata punktów w 15 domowych meczach!), wiosną tylko 1:0 w Gaci. Do tego doszły wyjazdowe niepowodzenia w Świdnicy, Bielawie, Marcinkowicach i Kłodzku, które ostatecznie przełożyły się na zaledwie drugie miejsce. Latem trenera Tomasza Horwata, który został nowym szefem akademii piłkarskiej Śląska, zastąpił Piotr Jawny. 47-letni dziś były ligowiec (128 ekstraklasowych występów w Śląsku i Arce Gdynia) do tej pory samodzielnie pracował z juniorami wrocławskiego klubu. W bieżącym sezonie drugi zespół kontynuuje politykę kadrową z ubiegłego sezonu, gdzie grają głównie młodzi zawodnicy. W ubiegłym sezonie wyjściowa jedenastka składała się przeważnie z 10 młodzieżowców i 23-letniego kapitania Danielika, który latem dołączył do trzecioligowej Stali Brzeg. W bieżącej kampanii sporo zawodników wyrosło z wieku młodzieżowca, z I zespołu dokooptowani zostali obcokrajowcy - Czech Kamil Vacek i Serb Dragoljub Srnić. Ten pierwszy w dwóch meczach strzelił 3 gole, ale na szczęście dla rywali wrocławian oraz klubowego kasjera, odszedł do duńskiego Odense BK. Srnić, mający na koncie krajowy puchar i grę w europejskich pucharach, póki co gra w drugim zespole.
W środę poprzedzającą ligowy hit podopieczni Piotra Jawnego obili A-klasowy Plon Gądkowice aż 10:1. 3 gole i 2 asysty zaliczył kapitan zespołu Adrian Sobczak,  Pasternak i Łazarowicz (autor pamiętnego hat-tricka dla Nysy Kłodzko w meczu z Górnikiem 5:3 w minionym sezonie) strzelili po 2 bramki, a Srnić, Błoński i Młynarczyk po 1. W Wałbrzychu obawiano się, że rezerwy zostaną wzmocnione zawodnikami I zespołu - ekstraklasa nie grała, a meczowego rytmu brakuje nie tylko rezerwowym, ale i rekonwalescentom takim jak Tarasovs, Ćotra czy pozyskany z Legii Broź. W sobotę w Oławie w towarzyskim meczu z Miedzią Legnica trener Tadeusz Pawłowski dał szansę gry wszystkim swoim podopiecznym, więc do Wałbrzycha przyjechali tylko zawodnicy drugiej drużyny. Wśród największe zainteresowanie pod Chełmcem towarzyszyło Michałowi Bartkowiakowi, który w swojej przygodzie z futbolem po raz trzeci zakłada koszulkę Śląska. Pierwszy epizod w drużynie juniorów (jesień 2011) nie był warty wspomnienia, podczas drugiego (2014-16) zadebiutował w ekstraklasie (12 meczów i 1 gol), w europejskich pucharach (1 mecz), zagrał w Pucharze Polski (2 mecze), a także wspomagał trzecioligowe wówczas rezerwy (16 meczów i 2 gole). Trzecie wejście do klubu z ul.Oporowskiej stanowi chyba ostatnią szansę Bartkowiaka, by zaistnieć w poważnym futbolu.
W Wałbrzychu z kolei największym wydarzeniem przedmeczowym była ... instalacja zegara i tablicy wyników na Stadionie 1000-lecia. Ale nie z tego powodu na trybuny przy Ratuszowej przybyło kilkaset widzów. Różne są oszacowania, sięgające nawet tysiąca, ale najbardziej prawdopodobna liczba to raczej około 700-800 widzów. Tylu fanów zresztą nie było od pamiętnego barażu o awans do 2.ligi z Polonią Warszawa w czerwcu 2016 roku.
Trener Jacek Fojna konsekwentnie stawia na tych samych zawodników, w składzie wyjściowym wymieniając jedynie najsłabsze ogniwo w układance, czyli zawodnika na pozycji napastnika. Tym razem szansę gry od pierwszego gwizdka sędziego otrzymał Mateusz Sobiesierski. Mecz nie rozczarował licznej publiczności, choć sytuacji podbramkowych wiele nie było. Widać było z kolei sporo jakości po obu stronach. Z czasem optyczną przewagę osiągnęli wałbrzyszanie, którzy po raz pierwszy w tym sezonie w Wałbrzychu nie zagrali w czerwonych kostiumach. Aktywny szczególnie był Damian Chajewski, który zresztą był autorem najgroźniejszego uderzenia w I połowie. Mocny strzał z ponad 25 metrów z rzutu wolnego odbił przed siebie Dariusz Szczerbal, a z dobitką nie zdążył Mateusz Sawicki. Goście nie pozostali biernym obserwatorem poczynań piłkarzy Górnika i pierwszym sygnałem był strzał Krystiana Pasternaka obroniony przez Damiana Jaroszewskiego w 23 minucie gry. Kilka chwil później kapitalnie uderzył Adrian Sobczak, ale na szczęście dla gospodarzy piłka poszybowała obok bramki. Na przerwę Górnik mógł zejść prowadząc, ale Dariusz Michalak głową pokonał Szczerbala po dośrodkowaniu z wolnego Chajewskiego będąc na spalonym.
Druga połowa rozpoczęła się idealnie dla wałbrzyszan. Jan Rytko puścił w bój Szymona Tragarza na prawym skrzydle, ten minął rywala i chytrym, precyzyjnym strzałem pomiędzy nogami Pawła Kucharczyka pokonał bramkarza! Śląsk II ruszył do odrabiania strat, a najlepszą okazję zmarnował Pasternak, którego strzał z ostrego kąta odbił na rzut rożny Jaroszewski. Na ostatnie pół godziny na boisku zameldował się Bartkowiak, dla którego był to debiut w tym sezonie w ligowym meczu. Parę razy szarpnął, raz założył siatkę Wepie, ale ogólnie uważnie grający w obronie gospodarze nie dali mu rozwinąć skrzydeł. Z kolei pod wrocławską bramką szansę podwyższenia wyniku zmarnował
Michał Bartkowiak po raz drugi w karierze zagrał przy
Ratuszowej przeciwko Górnikowi. Obok strzelec
pierwszej bramki Szymon Tragarz.
[foto:Aneta Serafin.]
Tragarz, wreszcie w 70 minucie kapitalne uderzenie zza pola karnego Chajewskiego daje drugą bramką Górnikowi. Ostatni kwadrans meczu to już przewaga wrocławian. Najpierw po dośrodkowaniu rezerwowego Bartosza Borunia Mathieu Scalet głową zdobywa kontaktowego gola. Najgoręcej pod bramką Jaroszewskiego było w samej końcówce. Mnożyły się faule, pretensje do sędziego, kartki dla zawodników obu drużyn. Wreszcie z rzutu wolnego kapitalnie przymierzył Sobczak, który w 1.kolejce z tego stałego fragmentu gry zdobył pięknego gola w meczu z GKS Mirków (4:0). Piłka odbiła się od poprzeczki, następnie przed linią bramkową, a do siatki głową posłał ją Scalet. Po raz drugi w tym arbiter jednak nie uznaje bramki na sygnalizację spalonego przez swojego asystenta. Później pod wałbrzyską bramką gościliśmy Dariusza Szczerbala. 23-letni bramkarz swoją poprzednią wizytę przy Ratuszowej niezwykle dobrze wspomina,bowiem dzięki znakomitej postawie zachował czyste konto, a jego Piast Żmigród wygrał w 2016 roku z Górnikiem 1:0. Tym razem jego obecność pod świątynią Jaroszewskiego nic nie dała i po końcowym gwizdku sędziego gospodarze mogli wykonać taniec radości.
Górnik został samodzielnym liderem, ale do zakończenia sezonu zostało jeszcze 25 spotkań, wśród których oczywiście rewanż przy Oporowskiej. Wszystko się może zdarzyć, zwłaszcza, że do ekipy Piotra Jawnego mogą przybywać zawodnicy z I zespołu - na chwilę obecną karnie zesłany został świdniczanin Arkadiusz Piech. Obserwatorzy niedzielnego szczytu obiektywnie mogą stwierdzić, że po licznych zmianach w trakcie meczu jakość gry wrocławian. O rezerwowych gospodarzy tego nie można napisać - nowym zdarzały się proste straty, nadmierną nerwowość.Czy spowodowała to stawka meczu czy faktycznie są to objawy prezentowanych umiejętności?
11 miesięcy temu oba zespoły również zagrały na murawie Stadionu 1000-lecia. Wrocławianie gładko wygrali 2:0 będąc zespołem bezdyskusyjnie lepszym, Górnik zagroził bramce rywala jedynie próbą strzału Chajewskiego z około 40 metrów. Bezsensowna czerwona kartka Mateusza Krzymińskiego rozbiła zespół, który nie pozbierał się do końca meczu. Dziś Górnik to już inny zespół. Widać dyscyplinę taktyczną, gdzie np. zachowanie odpowiednich odległości pomiędzy formacjami spowodowały, że rezerwy Śląska sytuacje strzeleckie stworzyły sobie głównie po stałych fragmentach gry. Liczne żółte kartki nie były spowodowane bezradnością, boiskową głupotą - głównie po faulach taktycznych, przerywających groźnie zapowiadające się ataki przeciwnika.
Wygrana nad Śląskiem II to na pewno duży krok w kierunku wygrania grupy wschodniej 4.ligi. Ale trzeba pamiętać, że przed wałbrzyszanami trudne wyjazdy, dojdą absencje spowodowane nadmiarem kartek czy urazami.

wtorek, 4 września 2018

Koniec passy Michalaka

Na temat rzutów karnych powiedziano chyba już wszystko,napisano nawet książkę "11 metrów- psychologia rzutów karnych". Mimo powszechnej opinii, że strzelanie karnych to loteria, to wielu bramkarzy stawało się bohaterami pojedynczych meczów, turniejów broniąc uderzenia z popularnego wapna. Z kolei największym,najsłynniejszym graczom pola zdarzało się spudłować. Właśnie niewykorzystane rzuty karne bardziej zapadają w pamięci kibiców. Trudno znaleźć w historii zawodnika, który podchodził wiele razy do wykonania karnego i ani razu nie pomylił się. W ciągu ostatnich dwóch dekad w Wałbrzychu mogliśmy obserwować grę kilku specjalistów od strzelania rzutów karnych.
Robert Bubnowicz w 2004 po dziesięcioletniej nieobecności wrócił pod Chełmiec zostając kapitanem beniaminka 4.ligi Górnika/Zagłębia Wałbrzych. Od razu stał się liderem linii defensywnej, jednocześnie będąc cennym zawodnikiem pod bramką rywala przy stałych fragmentach gry. Za wykonywanie rzutów karnych brali się zawodnicy ofensywni, bracia Wojtarowiczowie, czy obecny trener Victorii Świebodzice Daniel Gandera. Na inaugurację sezonu 2005/06 wspomnianego tria zabrakło na boisku i w meczu z Prochowiczanką w Prochowicach (2:2) do piłki ustawionej na 11 metrze podszedł Bubnowicz, który pewnie pokonał Łukasza Skierskiego. W tym sezonie w lidze jeszcze czterokrotnie w lidze po rzutach karnych wpisze się na listę strzelców oraz dorzuci dwa trafienia w finale Pucharu Polski na szczeblu DZPN. Sumując trafienia ligowe i pucharowe Buby to pierwsze pudło zaliczył przy próbie nr 16 - w sezonie 2007/08 przeciwko Polonii Trzebnica, kiedy jego strzał obronił Marek Siemiątkowski, notabene były gracz KP Wałbrzych.
Skuteczniejszym defensorem wałbrzyskiej ekipy był Piotr Przerywacz, który z Bubnowiczem wspólnie grał już w Zagłębiu Lubin. Popularny Przeryw rolę egzekutora jedenastek w Górniku/Zagłębiu Wałbrzych rozpoczął w sezonie 2006/07,kiedy kontuzję leczył Buba. W sezonie 2007/08 trenerem wałbrzyskiej drużyny został Robert Bubnowicz, który coraz rzadziej pojawiał się na murawie, wiosną w meczu z rezerwami Śląska Wrocław do jedenastki podszedł Przerywacz. Broniący w bramce gości Paweł Dąbrowski wyczuwa intencje strzelca, ale nie sięga piłki, która jednak odbijając się od słupka nie wpada do bramki. W próbie nr 4 Przerywacz zalicza pudło, co nie przeszkadza mu podejść do rzutu karnego w Wąsoszu. W kolejnym sezonie rolę egzekutora przejmuje Marcin Morawski, ale po pudle w meczu z Prochowiczanką wykonawcą ponownie zostaje Przeryw i jeszcze sześciokrotnie w lidze oraz raz w finale PP DZPN wpisuje się na listę strzelców. W sezonie 2009/10 zakończonym awansem do drugiej ligi dorzuca 5 trafień z 11 metrów, w tym te najważniejsze w Nowej Soli. Gol w doliczonym czasie gry, w ostatniej kolejce, dający nie tylko wygraną, ale i awans - to wszystko składa się na najważniejsze trafienie z rzutu karnego w historii wałbrzyskiej piłki!
W drugiej lidze Piotrowi Przerywaczowi nie dane jest wykonywać rzutów karnych, swój dorobek zamknął na 16 skutecznie wykonanych jedenastek w oficjalnych meczach Górnika/Zagłębia, a potem Górnika Wałbrzych. Po nim na listę strzelców z 11 metrów wpisywali się Marcin Morawski, Grzegorz Michalak, Marcin Folc, Adrian Moszyk. Na największe zaufanie z czasem zapracował starszy z braci Michalaków. W sezonie 2014/15 trafia on w dwóch meczach pucharowych z karnych, więc do pierwszego ligowego karnego również podszedł i w Limanowej posłał piłkę wysoko nad poprzeczką. Drugim w kolejce do wykonywania jedenastek był Marcin Orłowski, najskuteczniejszy z piłkarzy Górnika. Orzeł swojego pierwszego karnego strzelił w Białej Podlaskiej w serii rzutów karnych, które przyniosły zwycięstwo i awans w meczu pucharowym z miejscowym Podlasiem. W lidze Marcin rozpoczął od trzech trafień, by w Kluczborku strzelił sygnalizowanie w środek bramki. Krystian Rudnicki obronił strzał przy stanie 0:0, a jego koledzy ostatecznie wygrali 2:0. Do końca sezonu karne wykonywali Folc i Figiel. Marcin Orłowski w kolejnym sezonie, 2015/16 został królem strzelców 3.ligi, a do rzutów karnych, biorąc pod uwagę zarówno ligowe jak i pucharowe mecze, podchodził aż 15 krotnie. Bramkarza Budowlanych Lubsko we wrześniu'15 pokonał aż pięciokrotnie, ale z 11 metrów obił jedynie słupek. Z kolei w Kątach Wrocławskich piłkę z karnego posłał wysoko nad poprzeczką. W ciągu zaledwie dwóch sezonów Marcin Orłowski skutecznie wykonał aż 17 rzutów karnych, trzykrotnie pudłując.
Po transferze Orłowskiego do pierwszego karnego w 3.lidze (2016/17) podszedł Jan Rytko w meczu ze Stalą Brzeg (1:2) i uderzył nad bramką, jeszcze w tym samym meczu z 11 metrów nie pomylił się Grzegorz Michalak. Na kolejne karne wałbrzyszanom przyszło czekać do wiosennego meczu pucharowego w Strzegomiu, gdzie trafiali Rytko, Morawski, D.Michalak, Tyktor i Surmaj. Jan Rytko również trafia w ligowych meczach z Rekordem, Polkowicami, finale PP OZPN  Wałbrzych z Victorią Tuszyn. Po spadku do 4.ligi, nowy trener Maciej Jaworski stawia na Dariusza Michalaka jako wykonawcę rzutów karnych. Biorąc pod uwagę trafienia w serii rzutów karnych w pucharowych meczach przeciwko AKS Strzegom młodszy z braci Michalaków zanotował kolejno 10 skutecznych prób. Niestety, w sobotnie deszczowe popołudnie podczas ligowego meczu z Unią Bardo Darek ponownie próbował pokonać bramkarza strzałem w jego lewy róg i Piotr Gembara odbił jego strzał. Tym samym licznik skutecznie wykonanych jedenastek w oficjalnych meczach Górnika Dariuszowi Michalakowi zatrzymał się na 10. Czy podczas najbliższej okazji ponownie podejmie się wykonania rzutu karnego czy poznamy nowego wykonawcę?