środa, 12 września 2018

4-ligowy hit dla Górnika

Historia rywalizacji I zespołu Górnika Wałbrzych z rezerwami Śląska Wrocław ma równo 20 lat, bowiem początek jej sięga 1998 roku, czyli czasu, gdy mieliśmy ostatni jak dotąd mecz pomiędzy I zespołami Górnika i Śląska. Wycofani z rozgrywek II ligi wałbrzyszanie rywalizowali w dolnośląskiej 4.lidze z 19 zespołami, ale głównym rywalem był drugi zespół WKS, który wówczas rozgrywał swoje mecze w Kobierzycach. Trenowani przez Aleksandra Papiewskiego zawodnicy prowadzili aż do momentu meczu właśnie z biało-niebieskimi. Górnik w chłodną listopadową środę wygrał 2:0 po golach Krzysztofa Radziemskiego z karnego i Pawła Murawskiego jednocześnie obejmując przodownictwo w tabeli, którego nie oddał już do zakończenia rozgrywek. Co ciekawe, od tamtej pory tylko raz Górnikowi udało się wygrać ze Śląskiem II - 3 lata temu 2:1.
Przebieg obecnego sezonu wskazuje, że do końca rozgrywek sprawa pierwszej lokaty, a tym samym prawa gry w barażu o awans do 3.ligi rozstrzygnie się pomiędzy Śląskiem II a Górnikiem. Wrocławianie to największy przegrany grupy wschodniej ubiegłego sezonu. Prymat w grupie przegrali z Foto-Higieną gorszym bilansem bezpośrednich spotkań: jesienią 1:3 przy Oporowskiej (jedyna strata punktów w 15 domowych meczach!), wiosną tylko 1:0 w Gaci. Do tego doszły wyjazdowe niepowodzenia w Świdnicy, Bielawie, Marcinkowicach i Kłodzku, które ostatecznie przełożyły się na zaledwie drugie miejsce. Latem trenera Tomasza Horwata, który został nowym szefem akademii piłkarskiej Śląska, zastąpił Piotr Jawny. 47-letni dziś były ligowiec (128 ekstraklasowych występów w Śląsku i Arce Gdynia) do tej pory samodzielnie pracował z juniorami wrocławskiego klubu. W bieżącym sezonie drugi zespół kontynuuje politykę kadrową z ubiegłego sezonu, gdzie grają głównie młodzi zawodnicy. W ubiegłym sezonie wyjściowa jedenastka składała się przeważnie z 10 młodzieżowców i 23-letniego kapitania Danielika, który latem dołączył do trzecioligowej Stali Brzeg. W bieżącej kampanii sporo zawodników wyrosło z wieku młodzieżowca, z I zespołu dokooptowani zostali obcokrajowcy - Czech Kamil Vacek i Serb Dragoljub Srnić. Ten pierwszy w dwóch meczach strzelił 3 gole, ale na szczęście dla rywali wrocławian oraz klubowego kasjera, odszedł do duńskiego Odense BK. Srnić, mający na koncie krajowy puchar i grę w europejskich pucharach, póki co gra w drugim zespole.
W środę poprzedzającą ligowy hit podopieczni Piotra Jawnego obili A-klasowy Plon Gądkowice aż 10:1. 3 gole i 2 asysty zaliczył kapitan zespołu Adrian Sobczak,  Pasternak i Łazarowicz (autor pamiętnego hat-tricka dla Nysy Kłodzko w meczu z Górnikiem 5:3 w minionym sezonie) strzelili po 2 bramki, a Srnić, Błoński i Młynarczyk po 1. W Wałbrzychu obawiano się, że rezerwy zostaną wzmocnione zawodnikami I zespołu - ekstraklasa nie grała, a meczowego rytmu brakuje nie tylko rezerwowym, ale i rekonwalescentom takim jak Tarasovs, Ćotra czy pozyskany z Legii Broź. W sobotę w Oławie w towarzyskim meczu z Miedzią Legnica trener Tadeusz Pawłowski dał szansę gry wszystkim swoim podopiecznym, więc do Wałbrzycha przyjechali tylko zawodnicy drugiej drużyny. Wśród największe zainteresowanie pod Chełmcem towarzyszyło Michałowi Bartkowiakowi, który w swojej przygodzie z futbolem po raz trzeci zakłada koszulkę Śląska. Pierwszy epizod w drużynie juniorów (jesień 2011) nie był warty wspomnienia, podczas drugiego (2014-16) zadebiutował w ekstraklasie (12 meczów i 1 gol), w europejskich pucharach (1 mecz), zagrał w Pucharze Polski (2 mecze), a także wspomagał trzecioligowe wówczas rezerwy (16 meczów i 2 gole). Trzecie wejście do klubu z ul.Oporowskiej stanowi chyba ostatnią szansę Bartkowiaka, by zaistnieć w poważnym futbolu.
W Wałbrzychu z kolei największym wydarzeniem przedmeczowym była ... instalacja zegara i tablicy wyników na Stadionie 1000-lecia. Ale nie z tego powodu na trybuny przy Ratuszowej przybyło kilkaset widzów. Różne są oszacowania, sięgające nawet tysiąca, ale najbardziej prawdopodobna liczba to raczej około 700-800 widzów. Tylu fanów zresztą nie było od pamiętnego barażu o awans do 2.ligi z Polonią Warszawa w czerwcu 2016 roku.
Trener Jacek Fojna konsekwentnie stawia na tych samych zawodników, w składzie wyjściowym wymieniając jedynie najsłabsze ogniwo w układance, czyli zawodnika na pozycji napastnika. Tym razem szansę gry od pierwszego gwizdka sędziego otrzymał Mateusz Sobiesierski. Mecz nie rozczarował licznej publiczności, choć sytuacji podbramkowych wiele nie było. Widać było z kolei sporo jakości po obu stronach. Z czasem optyczną przewagę osiągnęli wałbrzyszanie, którzy po raz pierwszy w tym sezonie w Wałbrzychu nie zagrali w czerwonych kostiumach. Aktywny szczególnie był Damian Chajewski, który zresztą był autorem najgroźniejszego uderzenia w I połowie. Mocny strzał z ponad 25 metrów z rzutu wolnego odbił przed siebie Dariusz Szczerbal, a z dobitką nie zdążył Mateusz Sawicki. Goście nie pozostali biernym obserwatorem poczynań piłkarzy Górnika i pierwszym sygnałem był strzał Krystiana Pasternaka obroniony przez Damiana Jaroszewskiego w 23 minucie gry. Kilka chwil później kapitalnie uderzył Adrian Sobczak, ale na szczęście dla gospodarzy piłka poszybowała obok bramki. Na przerwę Górnik mógł zejść prowadząc, ale Dariusz Michalak głową pokonał Szczerbala po dośrodkowaniu z wolnego Chajewskiego będąc na spalonym.
Druga połowa rozpoczęła się idealnie dla wałbrzyszan. Jan Rytko puścił w bój Szymona Tragarza na prawym skrzydle, ten minął rywala i chytrym, precyzyjnym strzałem pomiędzy nogami Pawła Kucharczyka pokonał bramkarza! Śląsk II ruszył do odrabiania strat, a najlepszą okazję zmarnował Pasternak, którego strzał z ostrego kąta odbił na rzut rożny Jaroszewski. Na ostatnie pół godziny na boisku zameldował się Bartkowiak, dla którego był to debiut w tym sezonie w ligowym meczu. Parę razy szarpnął, raz założył siatkę Wepie, ale ogólnie uważnie grający w obronie gospodarze nie dali mu rozwinąć skrzydeł. Z kolei pod wrocławską bramką szansę podwyższenia wyniku zmarnował
Michał Bartkowiak po raz drugi w karierze zagrał przy
Ratuszowej przeciwko Górnikowi. Obok strzelec
pierwszej bramki Szymon Tragarz.
[foto:Aneta Serafin.]
Tragarz, wreszcie w 70 minucie kapitalne uderzenie zza pola karnego Chajewskiego daje drugą bramką Górnikowi. Ostatni kwadrans meczu to już przewaga wrocławian. Najpierw po dośrodkowaniu rezerwowego Bartosza Borunia Mathieu Scalet głową zdobywa kontaktowego gola. Najgoręcej pod bramką Jaroszewskiego było w samej końcówce. Mnożyły się faule, pretensje do sędziego, kartki dla zawodników obu drużyn. Wreszcie z rzutu wolnego kapitalnie przymierzył Sobczak, który w 1.kolejce z tego stałego fragmentu gry zdobył pięknego gola w meczu z GKS Mirków (4:0). Piłka odbiła się od poprzeczki, następnie przed linią bramkową, a do siatki głową posłał ją Scalet. Po raz drugi w tym arbiter jednak nie uznaje bramki na sygnalizację spalonego przez swojego asystenta. Później pod wałbrzyską bramką gościliśmy Dariusza Szczerbala. 23-letni bramkarz swoją poprzednią wizytę przy Ratuszowej niezwykle dobrze wspomina,bowiem dzięki znakomitej postawie zachował czyste konto, a jego Piast Żmigród wygrał w 2016 roku z Górnikiem 1:0. Tym razem jego obecność pod świątynią Jaroszewskiego nic nie dała i po końcowym gwizdku sędziego gospodarze mogli wykonać taniec radości.
Górnik został samodzielnym liderem, ale do zakończenia sezonu zostało jeszcze 25 spotkań, wśród których oczywiście rewanż przy Oporowskiej. Wszystko się może zdarzyć, zwłaszcza, że do ekipy Piotra Jawnego mogą przybywać zawodnicy z I zespołu - na chwilę obecną karnie zesłany został świdniczanin Arkadiusz Piech. Obserwatorzy niedzielnego szczytu obiektywnie mogą stwierdzić, że po licznych zmianach w trakcie meczu jakość gry wrocławian. O rezerwowych gospodarzy tego nie można napisać - nowym zdarzały się proste straty, nadmierną nerwowość.Czy spowodowała to stawka meczu czy faktycznie są to objawy prezentowanych umiejętności?
11 miesięcy temu oba zespoły również zagrały na murawie Stadionu 1000-lecia. Wrocławianie gładko wygrali 2:0 będąc zespołem bezdyskusyjnie lepszym, Górnik zagroził bramce rywala jedynie próbą strzału Chajewskiego z około 40 metrów. Bezsensowna czerwona kartka Mateusza Krzymińskiego rozbiła zespół, który nie pozbierał się do końca meczu. Dziś Górnik to już inny zespół. Widać dyscyplinę taktyczną, gdzie np. zachowanie odpowiednich odległości pomiędzy formacjami spowodowały, że rezerwy Śląska sytuacje strzeleckie stworzyły sobie głównie po stałych fragmentach gry. Liczne żółte kartki nie były spowodowane bezradnością, boiskową głupotą - głównie po faulach taktycznych, przerywających groźnie zapowiadające się ataki przeciwnika.
Wygrana nad Śląskiem II to na pewno duży krok w kierunku wygrania grupy wschodniej 4.ligi. Ale trzeba pamiętać, że przed wałbrzyszanami trudne wyjazdy, dojdą absencje spowodowane nadmiarem kartek czy urazami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz