wtorek, 25 maja 2010

Oleksy


Czasy gdy wałbrzyscy wychowankowie lub byli gracze tłumnie grali na najwyższym ligowym szczeblu oraz w reprezentacjach naszego kraju dawno minęły. Obecnie możemy ekscytować się „rodzynkami” grającymi w kraju. Do nich na pewno należy Paweł Oleksy. 19-latek, wychowanek Skalnika Czarny Bór, a potem gracz juniorów Górnika/Zagłębia Wałbrzych od 3 lat gra w Lubinie. Od pewnego czasu jest również etatowym lewym obrońcą kadry U-19. Do ubiegłorocznego tytułu mistrza Polski juniorów Oleksy w tym roku dorzucił mistrzostwo w rozgrywkach Młodej Ekstraklasy. Poprzez zaangażowanie w większość meczy kadry Paweł zagrał ledwie siedmiokrotnie w ME, ale i tak założył na szyję kolejny złoty medal. W ubiegłym tygodniu w holenderskim Venlo brał udział w eliminacyjnym turnieju do mistrzostw Europy. Niestety, nie udało mu się wraz z kolegami wywalczyć awansu do głównego turnieju we Francji, bowiem uplasowali się dopiero na 4.miejscu. Oleksy wystąpił we wszystkich meczach: w przegranych meczach z Niemcami (1:4) i Holandią (0:2) wybiegał w podstawowym składzie. W ostatnim zwycięskim meczu ze Słowacją (1:0) zmienił po godzinie gry strzelca bramki Ariela Borysiuka. Oleksy do tej pory nie zadebiutował w ekstraklasie, choć jesienią  figurował w różnych skarbach kibica. Do tej pory Paweł w seniorach zaliczył jeden występ w I lidze i być może w nowym sezonie uda mu się zadebiutować na najwyższym szczeblu, zwłaszcza, że trener Marek Bajor nie boi się stawiać na młodych, zdolnych kolegów Oleksego z drużyny juniorów.

środa, 19 maja 2010

Ekstraklasa już skończyła


Zakończyła się ekstraklasa. Rozstrzygnięcia wiadome. Mistrz dla Lecha Poznań – choć złośliwi zazdrośnicy powiedzą Amiki Poznań. MVP rozgrywek i królem strzelców -Robert Lewandowski. Co ciekawe jeśli chodzi i mistrzostwa Kolejorza to pojawia się również wątek wałbrzyski. Tylko raz bowiem w historii gdy mistrzem został Lech królem strzelców został piłkarz innego klubu - w 1984 Włodzimierz Ciołek z Górnika.
Spadek na chwilę obecną (bo w przeszłości różne rzeczy się działo przed sezonem) dotknął dwie górnośląskie ekipy z Wodzisławia i Gliwic. Ciekawostką jest fakt, że obie drużyny w minionym sezonie prowadził Ryszard Wieczorek. Dramaturgia ostatnich minut w dwóch ostatnich kolejkach zadośćuczyniła nudę, prowizorkę z całych rozgrywek. Mariusz Jop po jednym samobóju stał się obiektem drwin w skali , której nawet Rasiak nie doświadczał. Pechowiec? Być może, ale jeśli zawalił kiedyś Wiśle mecz z Lazio, dał ciała na Euro oraz w meczu z Levadią to chyba jednak gra na takim poziomie to za duże buty jak na Jopa? Znamienne jest, że Kasperczaka porażki wiążą się z samobójami piłkarzy niezbyt lubianymi przez kibiców jak i również fachowców. Rok temu samobój Strąka spowodował remis Górnika Zabrze z Lechem (na 1:1) a teraz historia w derby.
Wałbrzyscy kibice nie mieli zbytnio komu kibicować – chodzi mi o piłkarzy. Jedynakiem pozostał w Arce Gdynia Adrian Mrowiec. Przed sezonem miał być rewelacją na pozycji defensywnego pomocnika, ale z czasem przegrał rywalizację z Budzińskim. Pod koniec sezonu trener Pasieka znalazł mu pozycję jako środkowego obrońcę i tak już zostało. Adrian zdobył 1 bramkę (karny w Kielcach w ostatniej minucie), popisał się bodaj najefektowniejszym samobójem sezonu (w Gdyni z Wisłą) no i zaliczył jedną asystę (w Gdyni z Koroną). Gdynianie męczyli się okrutnie i mimo porażki w ostatnim meczu we Wrocławiu zdołali się utrzymać i zgarnąć 700 tysięcy premii motywującej od Krauzego. Mrowiec był wypożyczony do Arki, ale najprawdopodobniej zostanie w niej na następny sezon.
W ekstraklasowych kadrach figurowali jeszcze Paweł Oleksy i Łukasz Jarosiński. Oleksy w Lubinie grywał głównie w Młodej Ekstraklasie, gdzie z Zagłębiem zdobył mistrzostwo. Jarosiński nawet dwukrotnie jesienią załapał się na ławę I zespołu Wisły, ale mimo odejścia Cebanu a potem kontuzji Pawełka przegrał rywalizację z młodszym od siebie Filipem Kurto. Co prawda rozegrał kilka meczy w ME (strzelając z gry nawet bramkę Legii !!) ale jego dni przy Reymonta są raczej policzone.
Mimo, że nasza kadra nie zagra w RPA to PZPN nie potrafił rozwiązać problemów z terminarzem. Koniec rozgrywek ekstraklasy oznacza dla piłkarzy najwyższej klasy rozgrywkowej przerwę blisko trzymiesięczną. Polska to chyba jedyny w świecie taki kraj, w którym więcej się trenuje niż gra.

niedziela, 9 maja 2010

Dzień zwycięstwa

W Oławie MKS nie dobił lidera - tak jak życzyliby sobie miejscowi kibice. Ekipa Bubnowicza po 11 latach wygrała wreszcie w Oławie, a po 5 latach zdobyła wreszcie gola. Mimo, że wszędzie w komentarzach pomeczowych czyta się, że lider zagrał słabo, ale kto za kilka dni będzie pamiętał o stylu? Liczą się punkty i to najważniejsze. Gola na wagę trzech punktów zdobył Marcin Morawski, który nie trafia zbyt często, a jak już to z reguły na wyjazdach. W defensywie od pierwszej minuty zagrał młody Michał Łaski, w końcówce epizodzik zaliczył Ciołek junior - czyżby faktycznie doszło do wstrząsu w zespole czy tylko korekty wymuszone kartkową absencją młodszego Michalaka? Szeroka ławka będzie bardzo potrzebna, bo dzięki niezrozumiałym decyzjom DZPN terminarz przeszedł kolejną modyfikację i liga zaczyna przyspieszać. Już nie w lipcu, a w czerwcu nastąpi finisz, dojdzie mecz w środę tuż przed Bożym Ciałem i każdy punkt będzie na wagę złota. A przecież przed Górnikiem cięzkie wyjazdy z nieobliczalnymi zespołami z Oleśnicy, Trzebnicy. Nie można też liczyć, że Świdnica wiecznie będzie dołować. Swoją drogą wcześniejsza wersja terminarza - koniec ligi w lipcu, była bezsensowna, zwłaszcza zapis w komunikacie, że obligatoryjnie przedłuża sie kontrakty zawodników. Chyba we Wrocławiu ktoś poszedł po rozum do głowy - ciężko nakazywać klubom by przedłużały umowy, płacili z nie swojej woli za kaprys panów działaczy.
Dziś zwycięstwo odniósł lider B-klasy Zagłębie Wałbrzych nad wiceliderem. Zagłębie po zgaszeniu Promyka, pokonaniu Jokera (niczym Batman:) uporało się z rezerwami Juventuru i chyba nic nie stanie już na drodze by w czerwcu świętować pierwszy po blisko ćwierćwieczu awans seniorów.
Dziś również okrągłe bo 50 urodziny obchodzi zasłużony defensor Górnika, a potem KP Wałbrzych Ryszard Spaczyński. Popularny Szpaku przybył pod Chełmiec z Żarowa, gdzie do dziś jest wspominany jako jeden z najlepszych wychowanków w historii miejscowych Zjednoczonych. Z Górnikiem wywalczył awans do ekstraklasy, grał w niej przez 6 sezonów, spadł do drugiej ligi, grał w KP Wałbrzych w 2 i 3.lidze. Był w cięzkich czasach ostoją defensywy. Najpierw lewy a przy końcu kariery środkowy obrońca. Karierę zakończył w trzeciej lidze w barwach Promienia Żary. Być może w innym klubie koszulka z nr 4 i jego nazwiskiem byłaby zastrzeżona, ale my żyjemy w Polsce.

poniedziałek, 3 maja 2010

3 dychy Marana

Dziś Marcin Morawski lider naszego trzecioligowca obchodzi 30-te urodziny. Zauważyła to strona kibiców, szkoda, że nie zrobiła tego ciągle przeobrażająca się oficjalna (?) strona klubu. Popularny Maradona jest tą osobą na której wciąż lansuje się Zbigniew Górecki (trener wychowawca Marcina w Zagłębiu w młodzikach) oraz pan Kaziu Staszewski z Podzamcza – o którym się pisze w prasie, gdy już nie ma o czym się pisać. Morawski jest obok Wodzyńskiego wychowankiem Zagłębia, ale tak naprawdę nikomu to nie przeszkadza, bo już pierwszy swój sukces osiągnął jako piłkarz Górnika (IV miejsce w MPJ w 1998). Jego kariera to istny rollercoaster  - raz na górze raz na dole. Dobra forma w Górniku, występy w kadrze Polski juniorów, awans do III ligi, dobra gra i transfer do wielkiego Widzewa Łódź (w 2000), tam niezbyt dobrze mu szło i nie pomógł transfer do niemieckiego  klubu z Havelse, którego właścicielem był ówczesny dobrodziej Widzewa Andrzej Grajewski. Pół roku piłkarsko stracone, ale przynajmniej kasa się zgadzała. Po pół roku powrót do Polski, ale do zaledwie jeleniogórska okręgówka i wielkie uwielbienie w Mirsku. Kolejny pobyt Widzewie to kolejne niepowodzenie, choć w zimowych przygotowaniach nieźle prezentował  w halowych turniejach w Niemczech i mogliśmy podziwiać jego bramki w telewizji DSF. 
Wypożyczenie do Ceramiki Opoczno (jesień 2002) to naprawdę dobra gra i znakomite recenzje co spowodowało, że szybko powrócił do Łodzi, gdzie  po raz trzeci nie potrafił przekonać do siebie ani szkoleniowców ani  kibiców, którzy kpili z jego kondycji, żelu we włosach, karnacji zdobytej w solarium (cytaty z Widzewiaka).
Pobyt w Łodzi nie był także sposobnością do wypromowania się by znaleźć dobry klub. Bo na pewno nie był nim ponownie Włókniarz Mirsk, gdzie w IV lidze grał tylko pół roku. Po nim jest półroczny epizod w Żarach (3.liga) gdzie wypromował się w końcu i kupiony został przez beniaminka 2.ligi Zagłębie Sosnowiec. Tam po dobrym początku przyszła ławka rezerwowych i coraz gorsza gra. Potem jednoroczny pobyt w Polkowicach – gdzie znów po udanym początku było coraz gorzej. Nawet kibice zrobili z niego bohatera fotokomiksu!!
Po roku przeszedł za namową  znanego z Wałbrzychu trenera Grzegorza Kowalskiego do GKP Gorzów i świętował z tym klubem awans do nowej I ligi. To było w czerwcu 2008. Klub nie był zainteresowany dalszą współpracą z piłkarzem Morawskim. Resztę już znamy – popularny Maradona ponownie w Wałbrzychu. Szybkość już nie ta, ale technika wciąż robiąca wrażenie. Cóż, w ostatnim meczu z Celulozą wyraźnie było widać jego brak.
Na czwartą ligę był gwiazdą teraz blask świeci coraz słabiej. Marcin postawił na edukację, robi we Wrocławiu kurs trenerski i być może za jakiś czas zostanie grającym asystentem trenera?

niedziela, 2 maja 2010

Zła passa ???

Jestem z tych ludzi co wolą w Wałbrzychu 1.maja iść na mecz niż na wystawę kwiatów w Książu. Podobnie jak setki widzów spodziewałem się spacerku z Celulozą, która na wyjeździe do soboty ugrała jedynie 4 punkty (zwycięstwo w Iłowej i 0:0 w Oleśnicy). Wiosną strzelili jedną bramkę. No a przecież Górnik to lider, podrażniony porażką w Głogowie, więc powinno być dobrze. Powinno, ale nie było. I trudno oczekiwać by było lepiej. Bo ci co chodzą, jeżdżą – widzą, że z grą nie jest dobrze. Celuloza powinna przegrać i to nawet gdy zabrakło Morawskiego, Wojtarowicza i Wepy. Okazuje się jednak że dziura w pomocy jest nie do zalepienia. Grzegorz Michalak jest wszechstronnym graczem – może grać na każdej pozycji w pomocy, ale playmakerem to on nigdy nie będzie. Znamienite jest również to, że jedyne brawa górnicy usłyszeli za … trafienie piłką sędziego przez wspomnianego Michalaka. Z drugiej strony czy Michalak w końcu trafi z dystansu w światło bramki?
Bubnowicz zapowiadał już w Głogowie, że opieprzy piłkarzy, wytknie błędy i będzie lepiej – nie było niestety. Teraz zapowiada zwycięstwo w Oławie. Czy tak będzie? Nie wiem.
Mecz z Celulozą pokazał, że górnicy są bez formy wiosną. Gra typu „stojanow” – to podanie wymusza ruch skrzydłowych, napastników a nie na odwrót. O ile Morawski z Wepą potrafią jeszcze dograć to ich zmiennicy nie. Za mało wykorzystuje się Zinke, który naprawdę jest wzmocnieniem, tylko czemu więcej się gra małoproduktywną prawą stroną niż lewą? Kolejne pytanie – kiedy się przebudzi Misan? Widać po samych ruchach, że wie jak się gra w piłkę. W Wałbrzychu już jest ponad 2 miesiące, czyli ewentualne zaległości powinny być nadrobione. A tymczasem przegrywa rywalizację w składzie.
Nie biorę pod uwagę teorii spiskowych, że piłkarze nie chcą awansować, kupczą punktami. Bo to można zrobić w całkiem inny sposób. Zresztą ci co oglądają mecze live (i nie chodzi mi, że przed monitorem) to widzą, że się starają, trener przeżywa chyba bardziej niż piłkarze. Mi jak żywo przypomina się wiosna sprzed 2 lat – Górnik 11.po jesieni, zespół wzmocniony Majką, wszyscy rozczarowani kiepską jesienią, ale pełni nadziei na wiosnę. Miał być awans, który można było wywalczyć awansując na 5-6 lokatę. Wiadomo, że Polkowice, Świdnica mogły być poza zasięgiem, ale reszta? A tu na dzień dobry szok 0:4 u siebie z Prochowicami. Wtedy był większy niż chyba ten z Celulozą. Potem przy Ratuszowej wygrywała Oława, Świdnica, Śląsk II, a remisy wywoziła Nysa Zgorzelec czy Górnik Złotoryja. Na wyjazdach wyglądało to lepiej, bo w Dzierżoniowie było 3:0, Wąsoszy 3:0, Strzegomiu 5:0 czy Legnicy 4:1. Jedyne zwycięstwo w Wałbrzychu było to 3:2 z Motobi.
Co do teorii spiskowych. Już się słyszy, że piłkarzom się nie płaci, nie ma kasy na ligę, nikt z władz się nie lansuje przy Ratuszowej, nie remontuje się obiektu itd. itp. Pytanie: komu to się by opłacałoby? Nie lepiej wywalczyć na boisku awans i odpuścić 2.ligę ze względu na brak licencji? Wtedy nikt nie miałby pretensji do piłkarzy/trenera, którzy mieliby w CV sukces, czyste sumienie, za sobą kibiców. Klub miałby asa z rękawa w rozmowach z władzami miasta, poza tym radni/bezradni tacy jak Torbus mogliby się czym pochwalić w najbliższych wyborach.
Większość źródeł bagatelizuje porażkę z Celulozą, bo Chrobry zremisował w Nowej Soli. A co z Motobi? Jest tylko jeden punkt a mecz Chrobrego z Motobi za nami. Czy aby na pewno nie są oni zainteresowani awansem w Kątach Wrocławskich? Mniejsze mieściny od Kątów Wrocławskich grały w 2.lidze, a poza tym znowu może się okazać, że wyjdzie jakaś dziwna fuzja typu Gawin-Slęza czy przerabiana w Kątach z Inkopaksem. Zamiast spokojnej wiosny w Wałbrzychu szykuje się gorący okres aż do lipca.