niedziela, 28 grudnia 2014

Trenerska karuzela - efekt nowej miotły w 2.lidze

18 grudnia nowym szkoleniowcem Rakowa Częstochowa został Radosław Mroczkowski. To już jedenasta zmiana szkoleniowca w drugiej lidze w bieżącym sezonie. Pod Jasną Górą nie ukrywają awansowych aspiracji, a 10.miejsce i 9 punktów straty do miejsca premiowanego awansem na pewno nie satysfakcjonuje włodarzy Rakowa.
 Jak kręciła się jesienią trenerska karuzela na trzecim poziomie rozgrywkowym?

28.08. Robert Złotnik (Wisła Puławy za M.Jałochę) - wicemistrz olimpijski i uczestnik Ligi Mistrzów Marcin Jałocha objął Wisłę w czerwcu z dużymi nadziejami. Po tym jak osiągał szkoleniowe sukcesy z juniorami Wisły Kraków i seniorami Termaliki Nieciecza, którą wprowadził z czwartej do pierwszej ligi nie zdołał utrzymać w 2.lidze Radomiaka. Niestety, zła karta nie odwróciła się w Puławach - po 5 meczach bez zwycięstwa i strzelonej bramki (zaledwie jeden remis bezbramkowy po stronie zysków) zarząd klubu zwolnił Jałochę z funkcji I trenera. Co ciekawe za szkoleniowcem ujęli się piłkarze dając temu wyraz na pomeczowej konferencji. Tymczasowym szkoleniowcem został Robert Złotnik pracujący od lat w klubie z młodzieżą.

01.09. Piotr Przerywacz (Górnik Wałbrzych za A.Polaka) - po 6 meczach, w których Górnik zdobył zaledwie punkt i strzelił 4 gole, a stracił 10 klub pożegnał Andrzej Polak. Trener z Opolszczyzny nie mógł do tej pory pochwalić się tak niechlubnym epizodem jaki był w jego udziałem w Wałbrzychu. Zarząd nie zdołał zakontraktować przed spotkaniem z ROW Rybnik nowego szkoleniowca i swoją szansę otrzymał dotychczasowy asystent Piotr Przerywacz.

02.09. Ryszard Kuźma (Siarka Tarnobrzeg za T.Tułacza) - jedna z najbardziej zaskakujących trenerskich roszad w lidze! Tomasz Tułacz, znany ongiś pomocnik podkarpackich klubów, potem szkoleniowiec Stali Mielec i Resovii, w Tarnobrzegu pracował od lipca 2013. W bieżącym sezonie Siarka pod jego wodzą w 6 meczach wygrała w trzech, dwa razy zremisowała i uległa tylko raz. Ale wg nieoficjalnych informacji styl gry nie odpowiadał zarządowi co oznaczało koniec współpracy. Wśród kandydatów wymieniano Jacka Zielińskiego, który z Lechem sięgnął po MP czy Włodzimierza Gąsiora. Ostatecznie wybór padł na b.asystenta Zielińskiego Ryszarda Kuźmę, który w roli I trenera pracował na Lubelszczyźnie i na Podkarpaciu. Pod jego wodzą Siarka finiszowała na 8.miejscu (13 meczów 5-4-4).

04.09. Jerzy Cyrak (Górnik Wałbrzych za P.Przerywacza) - Przerywacz prowadził Górnika w jednym spotkaniu (0:3 z Rybnikiem), który nie dał żadnych podstaw by powierzyć jemu zespół, bądź nastąpił zdecydowany przełom w panującej beznadziei. Wybór nowego szkoleniowca padł na Jerzego Cyraka, pochodzącego z regionu młodego szkoleniowca znanego z dotychczasowej asystentury w Lechu Poznań, gdzie u boku Mariusza Rumaka dwukrotnie świętował wicemistrzostwo Polski, a wcześniej z juniorami Lecha zdobywał medale MPJ. Budzenie papierowego faworyta trwa praktycznie do dziś. W 12 spotkaniach pod wodzą Cyraka Górnik wygrał 3, zremisował 2, a przegrał 7 (bramki 10:21) - w tym okresie gorzej w lidze grały jedynie małopolskie zespoły: Puszcza, Okocimski i Limanovia (dwa ostatnie nie zanotowały ani jednego zwycięstwa).

Jerzy Cyrak (z lewej) chciałby odmienić grę i wyniki 
swojego zespołu, tak jak to udało się w Mielcu
Januszowi Białkowi (z prawej).
05.09. Janusz Białek (Stal Mielec za R.Wójcika) - Rafał Wójcik w maju tego roku zmienił Włodzimierza Gąsiora w roli szkoleniowca mieleckiej Stali. W nowym sezonie w 6 meczach (1-2-3) Stal pod jego wodzą w tabeli wyprzedzała jedynie duet Górnik-Wisła. Po 2 tygodniach Wójcik został asystentem trenera w pierwszoligowej Chojniczance. Jego następcą został Janusz Białek, w przeszłości napastnik Stali, ale bardziej znany z pracy trenerskiej w klubach ekstraklasy (m.in. Polonia Warszawa, Groclin, Odra Wodzisław), a ostatnio w kadrze U-19. Białek wyciągnął Stal z letargu - ostatecznie 9.miejsce, a za jego kadencji 13 meczów: 7-4-2.

10.09. Bohdan Bławackyj (Wisła Puławy za R.Złotnika) - ukraiński szkoleniowiec Bohdan Ihorowicz Bławackyj zastąpił Złotnika, który został jego asystentem, a dodatkowo prowadził rezerwy Wisły. Bilans Złotnika w roli I trenera to dwa mecze: remis i porażka, ale i bramki w każdym meczu. Za kadencji Bławackyja Wisła opuściła ostatnie miejsce (11 meczów 4-3-4 bramki 16-18) i blisko jest bezpiecznego miejsca w tabeli.

16.09. Ryszard Wieczorek (Limanovia za R.Kasperczyka)- Robert Kasperczyk rozpoczął sezon z Limanovią od dwóch zwycięstw i remisu, ale potem przyszło 5 kolejnych porażek. Limanovia po 8 kolejkach w tabeli wyprzedzała jedynie duet bez odniesionego zwycięstwa, czyli Wisła - Górnik.Zwolnienie po słabych wynikach tłumaczył budową zespołu na potrzeby 3.ligi, bowiem w ostatniej chwili limanowianie wskoczyli w miejsce Kolejarza Stróże. Jego następcą został Ryszard Wieczorek - były szkoleniowiec m.in. Górnika Zabrze,Odry Wodzisław, Korony Kielce, czy ROW Rybnik, który objął we wrześniu 2011 jako outsidera, by utrzymać zespół, a w następnym sezonie wywalczyć awans do 1.ligi! Nie dane mu było utrzymać rybniczan na zapleczu ekstraklasy, bowiem skusił się na zmierzenie się z legendą Adama Nawałki w Górniku Zabrze. Niestety, został tam wiosną tego roku zdymisjonowany. W Limanowej liczono na odwrócenie losu, ale Wieczorek prowadząc zespół w 11 meczach 5 razy zremisował, a 6 razy przegrał ! Gorzej w tym okresie prezentowała się tylko Puszcza. Zimą można się spodziewać rewolucji kadrowej, bowiem Limanovię już 11 zawodników z szerokiej kadry, a szkoleniowiec zapowiada wymianę 60% kadry.

08.10. Łukasz Gorszkow (Puszcza Niepolomice za D.Wójtowicza) - Dariusz Wójtowicz pracował w Puszczy od 2011 roku, z zespołem awansował i spadł z 1.ligi. Po degradacji doszło do niezbędnego przebudowania kadry, a ze względu na remont obiektu Puszcza rozgrywała spotkania poza Niepołomicami. Po sprowadzeniu doświadczonych zawodników (Zakrzewski, Madejski, Napierała) niektórzy widzieli zespół w gronie faworytów, a tymczasem po 11 kolejkach drużyna Wójtowicza  zdobyła 11 punktów (3-2-6) okupując 14.miejsce. Jego następcą niespodziewanie został Łukasz Gorszkow, swego czasu solidny ligowiec mogący pochwalić się 273 ekstraklasowymi występami. Wcześniej prowadził jedynie juniorów Puszczy. W 8 meczach pod wodzą Gorszkowa zespół wygrał zaledwie raz, 3 razy zremisował i 4 przegrał. Gorzej w tym okresie prezentowały się jedynie inne małopolskie drużyny z Limanowej i Brzeska, które nie potrafiły wygrać.

06.11. Dawid Jankowski (Raków Częstochowa za J.Brzęczka) - Jerzy Brzęczek to trzeci, obok Jałochy i Tułacza, były kadrowicz juniorów Janusza Wójcika, który jesienią stracił pracę w 2.lidze. Z Jałochą grał jednak na olimpiadzie, a potem w I reprezentacji Polski. Brzękol czy też Papież jak nazywano wuja Jakuba Błaszczykowskiego pierwszą samodzielną pracę w roli szkoleniowca rozpoczął w Rakowie Częstochowa w lutym 2010 roku i był bliski jej zakończenia już w maju tego roku, po porażce w Wałbrzychu widmo spadku zaglądnęło głęboko w oczy. Dzięki decyzjom licencyjnym Raków utrzymał się, wymagania wzrosły. Mimo obiecującego początku, zespół zaczął tracić punkty i po serii 4 kolejnych meczów bez zwycięstwa, które przypieczętowała porażka domowa z Rozwojem (1:2 mimo 1:0 i stracie gola w ostatniej minucie gry) czara goryczy się przelała i sponsor podziękował Brzęczkowi za pracę. Zostawił on zespół po 15 meczach (6-3-6) na 10.miejscu ze stratą 6 punktów do czwartej lokaty. Po dwóch tygodniach Brzęczek objął ekstraklasową Lechię Gdańsk.

18.11. Piotr Rzepka (Kotwica Kołobrzeg za W.Bańkosza) - Wiesław Bańkosz to jeden z najbardziej doświadczonych szkoleniowców w tej lidze. Prowadził Kotwicę od października 2012 i wprowadził ją do 2.ligi. Niestety, ze względu na stan zdrowia złożył rezygnację i nowym szkoleniowcem Kotwicy został Piotr Rzepka. Były kadrowicz jako trener prowadził m.in. Odrę Opole, Bałtyk Gdynia, Bogdankę Łęczna, a ostatnio pierwszoligową Arkę Gdynia.  W tym roku Rzepka zdążył poprowadzić Kotwicę w 2 meczach: z Puszczą (4:2) i ze Stalą w Mielcu (1:1).

18.12. Radosław Mroczkowski (Raków Częstochowa za D.Jankowskiego) - to, że Jankowski pracuje jako I trener tymczasowo było wiadomo od dawna. Prowadził Raków w 4 meczach (po 2 zwycięstwa i porażki). Na giełdzie pojawiały się różne nazwiska, a najbliżej angażu wg mediów był Marek Wleciałowski czy Jacek Magiera. Tymczasem wybór padł na R. Mroczkowskiego, znanego przede wszystkim z pracy w Widzewie Łódź, a wcześniej z juniorskimi kadrami PZPN. Bez stałego zajęcia pozostawał od września 2013 i w międzyczasie kojarzony był m.in. z Piastem Gliwice, Arką Gdynia i innymi klubami, na których meczach się pojawiał. Pierwszym ligowym sprawdzianem dla Mroczkowskiego będzie marcowe spotkanie w Częstochowie z Górnikiem Wałbrzych.

sobota, 27 grudnia 2014

Odchudzanie drugoligowca

Zakończenie rundy jesiennej to okres podsumowań i weryfikacji. Sztaby szkoleniowe oceniają kto zawiódł, kto spełnił oczekiwania, działacze szukają sposobu na pozbycie się balastu w postaci zbędnych zawodników, szukają następców, a piłkarze dzięki znajomościom, menedżerom próbują zahaczyć się w nowym miejscu pracy. Oczywiście nie wszystkie zmiany kadrowe można podpiąć pod ten schemat, czasem są to sprawy rodzinne, czasem losowe. Górnik Wałbrzych czeka w najbliższych miesiącach heroiczna walka o utrzymanie się w drugiej lidze. Wyniki mówią same za siebie - materiał ludzki zawiódł i niezbędne są korekty w kadrze, by skutecznie walczyć o przedłużenie gry na trzecim poziomie rozgrywek. Trafnie to ujęła strona wałbrzyskiej edycji telewizji DAMI - Zwalniają czyli będą przyjmować. Do duetu Szepeta - Moszyk oficjalnie dołączyło kolejnych dwóch zawodników, choć w kuluarach mówi się o kolejnych nazwiskach. Marcin Folc w poprzednim sezonie był najskuteczniejszym strzelcem, lecz jesienią nie dość, że długo leczył kontuzję, to rywalizację w linii napadu przegrał z kretesem z Marcinem Orłowskim, a gdy znaleziono miejsce na boisku obok Orła to najzwyczajniej w świecie zawodził. Z drugiej strony wieku się nie oszuka i raczej doświadczony zawodnik nie będzie mógł liczyć na ofertę z klubu drugiej ligi, tak jak to miało miejsce chociażby zimą, gdy z chęcią widział u siebie Marcina Rozwój Katowice. Czy wiosną będzie w kadrze Górnika, czy rozpocznie pracę szkoleniową - to wyjaśni się zapewne w ciągu najbliższych tygodni. Inną niewiadomą jest Jan Rytko, który przez lata uchodził za zdolnego juniora, otarł się o kadrę, ale z mijającym czasem nie rozwinął się tak jak oczekiwano. Wyrósł z wieku młodzieżowca, wymagania wzrosły, a Janek postępów nie czynił. W dodatku przyplątała się kontuzja eliminująca go na dłuższy czas z gry, po której do tej pory Rytko nie doszedł chyba do dawnej dyspozycji. W jego przypadku sytuacja jest podobna do Mateusza Gawlika - waha się pomiędzy ławką w drugiej lidze a zdecydowanym postawieniem na naukę. Czy wypadnie z kadry ligowca?
Klub działa w określonych realiach finansowych, grono sponsorów nie zapewnia budżetu, który pozwoliłby na przeprowadzenie poważnych transferów. Wiadomo, że odchodzący z drużyny zawodnicy nie grali za darmo i uwolnione w ten sposób środki będą (miejmy taką nadzieję) przeznaczone na gaże kolejnych śmiałków, którzy uratują ligowy byt dla Wałbrzycha.
Jako pierwsi Górnika opuścili Bartosz Szepeta i Adrian Moszyk. Pierwszy zdecydowanie zawiódł, a drugi, co prawda był drugim strzelcem zespołu, ale absencja jego nie powinna być długo rozpamiętywana. Kolejną parą, która pożegnała zespół z ulicy Ratuszowej jest para Janiczak - Mańkowski, która pod pewnymi względami była jesienią nie do zastąpienia.
Patryk Janiczak
Patryk Janiczak spędził pod Chełmcem półtora sezonu. Wychowanek Zagłębia Lubin, w seniorskiej piłce pokazał się w Bielawiance i po nieudanych testach w Kluczborku, Ostrowie Wielkopolskim trafił do Górnika, gdzie został zmiennikiem Damiana Jaroszewskiego. W sezonie 2013/14 dwukrotnie zagrał w drugiej lidze i nie zawiódł ! Jego zerowe konto w obu spotkaniach wiosennych przeciwko Jarocie (1:0) i Rozwojowi (0:0) były nielicznymi w tamtej rundzie, gdy Górnik nie stracił bramki, Patryk z kolei wyśrubował rekord debiutanta bez puszczonego gola ostatecznie do 255 minut, bowiem w trzecim występie w 75 minucie pokonał go Flis z Błękitnych Stargard Szczeciński (0:1). Janiczak zagrał w 2.lidze łącznie w 15 meczach, podczas których sześciokrotnie zachował czyste konto, a w pozostałych 9 spotkaniach 20 razy sięgał po piłkę do bramki. Powszechnie wiadomo - gdyby nie urazy Jaroszewskiego Patryka czekało grzanie ławy. A i do jego dyspozycji podczas spotkań można było mieć sporo zastrzeżeń. Od podwórkowego wprowadzania piłki, poprzez niepewne interwencje przy stałych fragmentach gry rywala po kuriozalne interwencje po których przeciwnik nie tylko zdobywał bramki, ale po meczu dopisywał sobie punkty, których tak brakuje Górnikowi. Na pewno jego postawa nie pomogła w meczach w Tarnobrzegu, Mielcu, Kołobrzegu, a przede wszystkim w Stargardzie Szczecińskim (bramka Filipe!) Czasem zabrakło Janiczakowi szczęścia lub jak kto woli doświadczenia - w Katowicach dwukrotnie odbijał strzały rywali, w taki sposób, że dobitki lądowały w jego bramce. W tym okresie jego zmiennikiem był Mateusz Gawlik, którego gra najprawdopodobniej nie poprawiłaby sytuacji na newralgicznej pozycji goalkeepera. Jesienią rozniosła się wieść o próbach angażu Dawida Smuga - utalentowanego bramkarza z rocznika 1994, który mógł rozwiązać problem nie tylko w bramce, ale i z młodzieżowcami. Wiele klubów praktykuje postawienie na młodego bramkarza, na czym znakomicie wychodził choćby MKS Kluczbork. Niewykluczone, że w tym kierunku pójdzie wałbrzyski Górnik. Na chwilę obecną, bowiem w seniorach nie ma kto bronić! Jaroszewski rekonwalescent, Janiczak odszedł, Gawlik pół roku nie zagrał oficjalnego meczu. Kto wie czy nowym zawodnikiem nie zostanie Amadeusz Skrzyniarz - rocznik 1994, pochodzący z Ząbkowic bramkarz, który posadził Janiczaka na ławkę w juniorach Zagłębia Lubin, a z powodzeniem broniący w Kluczborku (gdzie w przedsezonowych testach okazał się lepszy od Patryka) i w Głogowie, gdzie obecnie broni, ale sporo się mówi o jego odejściu z Chrobrego. Ewentualny angaż Skrzyniarza mógł rozwiązać po części sprawę z młodzieżowcem.
Kamil Mańkowski
Towarzyszem niedoli Janiczaka jest Kamil Mańkowski - rocznik 1995. Maniek trafił do Górnika w letnim zaciągu piłkarzy firmowanym przez trenera Andrzeja Polaka. Pochodzący z Wrocławia już w wieku 17 lat grał w seniorach, ale mimo nominalnej pozycji napastnika charakteryzuje się bardzo niską skutecznością. Sezon w czwartoligowej Formacji 2000 Mostki to zero bramek w 17 próbach. Miniony sezon, zakończony spadkiem z LZS Piotrówka to zaledwie 2 gole w 28 meczach. Z taką cenzurką przechodził do Górnika, ale czas pokazał, że rola snajpera nie była mu od początku pisana. Zarówno Polak, jak i Przerywacz i Cyrak widzieli go w roli skrzydłowego. Kamil w 18 spotkaniach ani razu nie wpisał się na listę strzelców, jak i również ani razu nie zaliczył asysty. Będąc młodzieżowcem tylko w jednym spotkaniu zabrakło go na boisku. Grający najczęściej na prawej stronie musiał się zmierzyć z legendą Daniela Zinke,co już stawiało go w trudnej sytuacji. Biorąc pod uwagę jednak postawę innych młodzieżowców, zwłaszcza wychowanków (Bronisławski, Krzymiński, Surmaj czy Migalski) to jesienną grę Kamila trzeba ocenić pozytywnie. Szybki, waleczny, zostawiał wiele zdrowia na boisku, wielokrotnie nie dostrzegany przez partnerów mógł stworzyć zagrożenie pod bramką rywala. W dodatku potrafił wygrywać pojedynki jeden na jeden. Jedyną bolączką Mańkowskiego było tylko, a może aż brak goli i asyst. Pojawiły się plotki o ewentualnych testach w innym drugoligowcu, ale czy płowowłosy pomocnik zagra na tym szczeblu okaże się w najbliższym czasie.
O ewentualnych transferach do klubu póki co cisza. Jedynie w Sporcie spekulowano o rzekomym zainteresowaniu Górnika młodzieżowcem GKS Katowice Dariuszem Zapotocznym. Po zimowej przerwie piłkarze wrócą do treningów i zapewne z czasem nazwisk na transferowej giełdzie będzie przybywać.

Z drugiego planu

Drużynę buduje się od defensywy - tej starej piłkarskiej maksymy trzyma się większość szkoleniowców. Polska reprezentacja w minionym roku zanotowała dawno nie oglądany postęp we wszelkiego rodzajów rankingach, rozegrała historyczne wygrane spotkanie z Niemcami i z nadziejami czeka na przyszłoroczne boje mające dać awans do mistrzostw Europy. Od lat mówi się, pisze o polskiej szkole bramkarskiej, szczególnie na Wyspach Brytyjskich. Od dłuższego czasu polski selekcjoner może w kontekście goalkeeperów mówić to jedynie o kłopocie bogactwa wyboru. W tym roku krystalizuje się również linia obrony. O Piszczku napisano praktycznie wszystko, porównuje się co ofensywniej usposobionych prawych obrońców właśnie do defensora Borussi Dortmund. Tygodnik Piłka Nożna w corocznym podsumowaniu ligowców pokusiła się nawet o stwierdzenie "polska szkoła prawych obrońców" pisząc o Broziu, Kędziorze, pamiętając jednocześnie o znakomicie radzącym sobie w Niemczech Olkowskim.
Na środku obrony liderem został Kamil Glik, który wypracował sobie niepodważalną pozycję w Turynie. Ostatnio strzelił w Serie A dwa gole w meczu przeciwko FC Genoa (2:1) powtarzając wyczyn Zbigniewa Bońka sprzed 28 lat. Kapitan AC Torino również w kadrze jest niezastąpiony, słusznie zbierając zewsząd komplementy, zwłaszcza po takich występach jak przeciwko Niemcom.
Na lewej stronie od dawna kadra miała personalny problem. Nie wypalił eksperyment z Boenischem, Nawałkę nie przekonał do siebie pupil z Zabrza Kosznik, a o wadach Wawrzyniaka wiadomo od dawna. Właśnie za byłego legionistę na lewą stronę wskoczył Artur Jędrzejczyk, który obecnie jest postrzegany za czołowego gracza tej formacji. Czy słusznie? Owszem, Jędza to solidny gracz, który znany jest z ogromnego poczucia humoru, popularność większą od boiskowych poczynań zyskał efektowną "cieszynką" w meczu ze Szwajcarią. Obecnie leczy kontuzję i z utęsknieniem oczekiwany jest jego powrót do treningów. Pytanie jednak jakie trzeba zadać brzmi: czy gdyby Jędrzejczyka oceniano JEDYNIE za grę jego ocena byłaby taka wysoka?
Łukasz Szukała doceniony w Rumunii.
Pytanie zadaję w kontekście czwartego do brydża w reprezentacyjnej defensywie, czyli Łukasza Szukały. Potężny, 195 cm wzrostu, 30-letni stoper kojarzony wcześniej był jako kadrowicz drużyn juniorów przyjeżdżający na mecze z Niemiec. Od 4 lat gra regularnie w niezbyt poważnie traktowanej u nas lidze rumuńskiej. Obecny klub Łukasza, Steaua, to jedna z najbardziej rozpoznawalnych marek z Europy Wschodniej, były triumfator Pucharów Mistrzów utarł nie tak dawno nosa Legii Warszawa. Ci co oglądali dwumecz zakończony dwoma remisami dającymi w ostatecznym rozrachunku awans Rumunom, wiedzą, że Polacy nie mieli zbytnio atutów w tej rywalizacji, a wynik jest głęboko mylący. Szukała jest niezwykle poważany w Rumunii, gdzie bukaresztański klub jest już jego czwartym w tym kraju i być może ostatnim, bo ostatnio głośno o zagranicznym transferze.  Niemieckie Eintracht Frankfurt i Freiburg, włoskie Lazio, a ostatnio saudyjskie Al-Ittihad i Al-Hilal - to potencjalni nowi pracodawcy Szukały. W Arabii trenerem jednego z zespołów jest mąż menedżerki Polaka.
Łukasz Szukała cieszy się ogromną estymą i szacunkiem w Rumunii. Jesienią zgarnął prestiżowe nagrody:
 - obrońca roku wg magazynu Fanatik
- najlepszy obcokrajowiec rumuńskiej ekstraklasy wg dziennikarzy Gazeta Sporturilor.
Ze Steauą dwukrotnie wygrał ligę, regularnie gości na europejskich pucharach.
Artykuł o Szukale w World Soccer
Z kolei miesięcznik World Soccer w grudniowym numerze pokusił się o wytypowanie szóstki zawodników, których dyspozycja podczas jesiennych meczów eliminacji do ME 2016 była największą niespodzianką in plus.  Obok m.in. Czecha Docekala, Słowaka Maka czy Islandczyka Sigurdssona znalazło się miejsce dla Polaka. Wybór padł na Szukałę- co również ma swoją wymowę.
Niestety dla Łukasza dziennikarze póki co szerokim łukiem omijają bałkański kraj i tamtejszą ligę. W mediach nie ma takiego szumu jak wokół graczy Bundesligi, czy byłych legionistów grających za granicą. Więcej niż o sukcesach czy życiu Szukały można przeczytać o Marcinie Wasilewskim grającym w outsiderze ligi angielskiej - ale przecież o wiele bardziej interesująca jest wyprawa na Wyspy, zobaczyć gwiazdy pierwszej wielkości, a przy okazji zahaczyć o nieco zapomnianego eksreprezentanta i zrobić materiał do kilku gazet czy telewizji.
Pewnie, gdyby przygoda z kadrą Szukały trwała by nieco dłużej, to dorobiłby się grona klakierów, którzy dzięki niemu mogliby zarobić za niezłą wierszówkę, reportaż itp. Obecnie więcej się pisze, ogląda, bo Łukasz jest regularnym gościem lokalnej telewizji, o Szukale w Rumunii. Może to i dobrze - ciszej jedziesz dalej zajedziesz.

środa, 17 grudnia 2014

Jedenastka jesieni - 2.liga

Po zakończeniu rundy gazety, które regularnie piszą o zmagań drugoligowców pokusiły się już o podsumowania i wybór najlepszych piłkarzy w jesiennych meczach.
Dziennikarze katowickiego Sportu wybrali Jedenastkę Jesieni, w której głównie brylują dobrze znani miejscowym obserwatorom piłkarze z drużyn z województwa opolskiego i śląskiego.
Jedynym rodzynkiem jest najskuteczniejszy snajper ligi - Łukasz Sekulski ze Stalowej Woli.
O wiele bogatsze omówienie zaproponowali dziennikarze tygodnika Piłka Nożna, którzy nie byli naocznymi obserwatorami meczów. Swoje oceny, opinie opracowywali na podstawie ogólnych doniesień, jak i również ... domysłów, bowiem często wybory piłkarza meczu czy wybór jedenastki kolejki nie był po prostu wiarygodny dla widzów na trybunach danego spotkania.
Jedenastka Jesieni wg Piłki Nożnej przedstawia się następująco:
                                                        Rudnicki (MKS)

Orłowicz (MKS)       Czarny (Stal Stalowa Wola)   Ganowicz (MKS)      Wawszczyk (Błękitni)

T.Wróbel (Rozwój)  M.Płonka (Energetyk)    Niziołek (MKS)      Radulj (Stal Mielec)

                                  Żak (Rozwój)            Sekulski (Stal Stalowa Wola)

Widać, że niektóre nazwiska się powtarzają. Rudnicki, Orłowicz, Wróbel, Żak, Sekulski - to bezapelacyjnie najlepsi piłkarze jesieni.
Piłka Nożna wybrała również Jedenastkę Dublerów:
                                                  Wietecha (Stal Stalowa Wola)

    Poznański (Kotwica)           Grolik (Energetyk)                    Szymiński (Rozwój)

                    Łanucha (Stal Stalowa Wola)  Muszalik (Energetyk)

   Cholewiak (Stal Mielec)       Pawlusiński (Raków)          Sobczak (Energetyk)

                           Arak (Zagłębie)                Górski (Znicz).

Już na pierwszy rzut oka widać, że wybór PN nie jest tak skrajnie regionalny, aczkolwiek wybory Sportu bronią się, bowiem jedynie nazwiska Bodziocha i Gieraka nie znalazły uznania w Piłce Nożnej. Na pewno dużą niespodzianką jest obecność w zestawieniu dublerów 25-letniego pomocnika Stali Stalowa Wola Damiana Łanuchy, który w 19 seriach spotkań ani razu nie został ani wybrany Piłkarzem Meczu, czy też nie załapał się do Jedenastki Kolejki.
Analizując cotygodniowe wybory Piłkarza Meczu i Jedenastki Kolejki w Piłce Nożnej to może dziwić nieobecność takich zawodników jak:
Tomasz Pustelnik (Błękitni) - 4 razy w Jedenastce Kolejki i trzykrotnie Piłkarz Meczu
Dawid Ryndak (Zagłębie) - 4 razy w Jedenastce Kolejki i dwukrotnie Piłkarz Meczu,
Wojciech Dziadzio (Okocimski) - 3 razy w Jedenastce i 2 razy Piłkarz Meczu.
Najlepszy gracz jesienią
Górnika - Orłowski
Wałbrzyscy ligowcy w klasyfikacjach nie występują, bo nie dali zbytnio powodów, by brać ich pod uwagę. Najlepszym piłkarzem Górnika jesienią był bezsprzecznie Marcin Orłowski, czyli najskuteczniejszy snajper biało-niebieskich. PN wybrała go do Jedenastki Dublerów Listopada, ponadto dwukrotnie wybrany został Piłkarzem Meczu (ze Zniczem i Puszczą) i tyleż samo do Jedenastki Kolejki (po meczach z Puszczą.
Oprócz niego dostrzeżeni zostali:
Adrian Moszyk - Piłkarz Meczu i w Jedenastce Kolejki po wałbrzyskim meczu z Limanovią, Mateusz Sawicki - Piłkarz Meczu i w Jedenastce Kolejki po spotkaniu z Legionovią, Tomasz Wepa został wybrany Piłkarzem Meczu w Brzesku.
Do Jedenastki Kolejki ponadto wybierani byli:
Kamil Śmiałowski po meczu z Legionovią (3:1)
Bartosz Tyktor po meczu z Puszczą (1:0)
Filipe po meczu z Limanovią w Wałbrzychu (1:0).

niedziela, 14 grudnia 2014

Górnik bez Moszyka, bez żalu

W wałbrzyskim Górniku trwa okres roztrenowania, trener na stażu w Holandii, a z klubem żegnają się kolejni po Szepecie zawodnicy. Spekulacje dotyczą kilku nazwisk, a na chwilę obecną potwierdzona jest jedynie nieobecność w drużynie Adriana Moszyka.
Popularny Adek spędził w klubie 7 lat, ale nie były to lata ani tłuste, ani chude. Należał co prawda do grupy zawodników (Jaroszewski, Wepa, bracia Michalakowie, Rytko), którzy przeszli szlak bojowy z czwartej do drugiej ligi, ale dużym nadużyciem byłoby określenie, że był to kluczowy, podstawowy zawodnik.
Oto jak wyglądał bilans Adriana w Górniku/Zagłębiu, a potem w Górniku PWSZ Wałbrzych:
2007/08 - 4.liga - 11 miejsce (reorganizacja) 33(5) - 5 goli /4 żółte kartki/
2008/09 - 4.liga - 1 miejsce (awans) - 27(5) - 11 goli
2009/10 - 3.liga - 1 miejsce (awans) - 26(7) - 13 goli /5 żółtych kartek/
2010/11 - 2.liga - 10 miejsce - 21 (3) /1 żółta kartka/
2011/12 - 2.liga - 6.miejsce - 23 (1) - 1 gol /4 żółte kartki/
2012/13 - 2.liga - 14.miejsce - 29(10) - 3 gole /7 żółtych/1 czerwona kartka/
2013/14 - 2.liga - 6.miejsce - 30 (7) - 4 gole /7 żółtych kartek/
2014/15 - 2.liga - 17.miejsce - 14(4) - 3 gole /6 żółtych kartek/

ogółem: 203 mecze (42 w pełnym wymiarze) - 40 goli /34 żółte kartki i 1 czerwona/.

Średnio Adek trafiał raz na 5 meczów, ale parafrazując Marka Twaina są kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyka. W przypadku Moszyka statystyka jest nieco myląca i nie tak kolorowa jakby się mogła wydawać.
Przygoda z klubem z Ratuszowej zaczęła się latem 2007 - Górnik/Zagłębie Wałbrzych przygotowuje się do sezonu 4.ligi, która po reorganizacji za 12 miesięcy będzie piątym poziomem rozgrywkowym. Zespół Ryszarda Mordaka z podstawowych graczy opuszczają m.in. Piotr Broszkowski, Łukasz Jaworski, w skromnie wyglądającej personalnie linii ataku zostali 23-letni Adrian Sobczyk, 19-letni Paweł Fraś i borykający się z kontuzjami Łukasz Bębeniec, któremu nie będzie dane wystąpić w I zespole. Do tego grona dołączył 30-letni Marek Wojtarowicz po austriackim epizodzie oraz 19-letni Adrian Moszyk. Ten ostatni przyszedł z jeleniogórskiej okręgówki z Olimpii Kamienna Góra, gdzie błysnął skutecznością - 29 bramek dało mu tytuł wicekróla strzelców. Postawą w letnich sparingach przekonał do siebie szkoleniowca, by wystawił go w wyjściowej jedenastce w premierowej serii spotkań (1:2 w Oleśnicy), gdzie zresztą już w przerwie został zmieniony. Mimo tego w kolejnych spotkaniach wybiega na boisku u boku Wojtarowicza w linii ataku. Nieskuteczny, zmieniany po przerwie uratował miejsce w składzie po zmianie trenera. Nowy szkoleniowiec Robert Bubnowicz jak i sam Moszyk doczekali się premierowej bramki dopiero w 5 meczu (2:5 w Polkowicach), gdzie po raz pierwszy zagrał przez pełne 90 minut. Gdy tydzień później pokonał bramkarza Kobierzyc (4:1) wydawało się, że wszedł na właściwe tory, ale okazało się to błędnym oczekiwaniem. W całym sezonie opuścił zaledwie 3 mecze, został rekordzistą pod względem liczby meczów, w których był zmieniany (25). Konto bramkowe powiększył o 3 gole: jesienią w Świdnicy (1:2 z Polonią/Spartą) i wiosną w Strzegomiu (2 gole w meczu z AKS 5:0). Do tego doszło pudło w serii rzutów karnych w przegranym finale PP z Orłem Ząbkowice. Dość skromna budowa ciała, mała skuteczność, coraz większa ilość wychowanków próbowanych wiosną przez trenera (Dobrzański, Mrozowski, Wilczyński) mogła sugerować, że Adriana czekają ciężkie czasy, zwłaszcza, że zespół został poważnie wzmocniony kadrowo.
Moszyk udanie prezentował się w przedsezonowych sparingach pokonując bramkarzy Mieroszowa, Strzegomia, Świdnicy, ale w składzie zrobiło się bardzo ciasno - w ataku byli Konarski, Janik, Wojtarowicz, a nie mógł liczyć na handicap młodzieżowca, bo tych Robert Bubnowicz miał w wyjściowej jedenastce wówczas aż nadto (D.Michalak, Janik, Wepa, Tobiasz). Pozostało mu pogodzić się z rolą zmiennika Dominika Janika i zaliczanie samych końcówek meczów, licząc jedynie na dłuższą grę w PP. W podstawowej jedenastce występował jedynie na skutek wykluczenia Janika, ale i tego nie potrafił wykorzystać. Mimo tego udało mu się uzyskać aż 11 bramek: jesienią w Jaworze (6:0), Chojnowie (2 gole - 6:0), wiosną w Wałbrzychu (z Złotoryją 4:1, z Miedzią II 2:0, GKS Kobierzyce 1:1, 3 gole z Olimpią 6:2) i Pietrzykowicach (z Pumą 1:0) i Wrocławiu (Ślęza 1:0). Trafiał do siatki głównie z zespołami z dolnych rejonów tabeli. Jak widać najlepiej mu się grało przeciwko niedawnym kolegom z Kamiennej Góry, gdzie w 3 minucie gry miał już na swoim koncie 2 gole, a trzeciego dorzucił tuż przed przerwą. Do awansu do 3.ligi dorzucił finał PP DZPN, gdzie w 6 meczach strzelił 6 bramek, ale tylko i wyłącznie przeciwko przedstawicielom wałbrzyskiej okręgówki. Lepiej prezentował się wiosną, gdzie Bubnowicz znalazł miejsce na boisku zarówno dla niego jak i Janika z Konarskim. Gdyby wykazał się większą skutecznością Moszyk mógłby poważnie liczyć się w walce o koronę króla strzelców.
W trzeciej lidze Adrian strzelił więcej bramek niż szczebel niżej - 13, w tym dwukrotnie 3 gole w meczu (jesienią z Oleśnicą 5:1, wiosną w Krośnie Odrzańskim 5:1). Ponadto wciąż był w cieniu skuteczniejszego Janika i bardziej waleczniejszego Konarskiego, który w przeciwieństwie do Moszyka lepiej grał głową, potrafił wygrać walkę z silniejszymi defensorami, zastawić się, odegrać partnerom. Ale paradoksalnie Adek strzelał więcej bramek od Konara.
Ostatnie 5 sezonów Moszyk rozegrał w drugiej lidze. Trzeba szczerze przyznać, że na tym poziomie rozgrywek rzadko błyszczał, trafiał i wszystkie mankamenty były widoczne aż nadto. Fizycznie nie był do tej pory nawiązać walki z rywalem, brak skuteczności pod bramką przeciwnika spowodował, że szkoleniowcy zaczęli go ustawiać w drugiej linii - głównie na boku, a i zdarzało się, że za plecami napastnika. W premierowym sezonie 2010/11 bilans tragiczny - zero bramek, jesienią przegrana rywalizacja o miejsce w składzie nie tylko z Janikiem, ale i młodzieżowcem Kornelem Dusiem. Wiosną wystawiany był w wyjściowym składzie, mimo, że zwiększyła się rywalizacja w ataku po przyjściu Romana Maciejaka. Drugoligową bramkę uzyskał dopiero w meczu nr 23 z Zagłębiem Sosnowiec (3:1) i był to bodaj jedyny pozytywny akcent w jego wydaniu w sezonie 2011/12. Został również rekordzistą klubowym - 19 razy wchodził z ławki rezerwowych. W sezonie 2012/13 przełamał się strzelając 3 gole jesienią - Zagłębiu w Wałbrzychu (1:2), w Rypinie (3:0) i Chrobremu przy Ratuszowej (3:0). Bilans byłby okazalszy, gdyby wykorzystał karnego w meczu z Turem (1:0).
Wiosną mocno spuścił z tonu, zresztą jak cały Górnik.
Mecz z Jarotą wiosną 2014 i gol - jeden z jedenastu
podczas blisko 5 sezonów gry w 2.lidze
W minionym sezonie strzelił 4 bramki poprawiając rekord o bramkę. Jesienią dwukrotnie trafił z 11 metrów (z Bytovią 3:1 i w Kaliszu 4:0), a wiosną jego bramka zadecydowała o wygranej z Jarotą (1:0) oraz o remisie w Ostrowie Wlkp (1:1). Te wiosenne trafienia to bodaj najważniejsze trafienia w jego dotychczasowej karierze, choć jego pozycja w zespole nie wyglądała najlepiej, bowiem zarówno Maciej Jaworski, jak i Andrzej Polak widzieli go w roli zmiennika.
W obecnym sezonie Moszyk prezentował się bodaj najlepiej podczas swojej gry w drugiej lidze. Nie oznacza to jednak, że Adek stał się gwiazdą zespołu, czołowym graczem rozgrywek. Mimo jedenastki na plecach od dawna przestał już marzyć o grze w linii ataku. Do gry na skrzydłach przybyło mu kilku nowych konkurentów - przede wszystkim Bartosz Szepeta. Właśnie beneficjentem słabej dyspozycji Szepety został Moszyk, który początkowo był wchodzącym z ławki zawodnikiem, a po udanej, bramkowej zmianie z Wisłą Puławy zakotwiczył w wyjściowym składzie. W Katowicach wykorzystał dogranie Filipe, a poza tym bliski uzyskania był gola z rzutu wolnego. Z tego stałego fragmentu gry pokonał bramkarza z Puław, a trzecie trafienie dorzucił w zamykającym jesienne zmagania meczu z Limanovią - pomógł mu akurat rykoszet.
W 2.lidze Adrian rozegrał 117 spotkań, w których strzelił zaledwie 11 bramek, a dwukrotnie więcej zobaczył żółtych kartek.  Napomnienia zbierał nie tylko za faule czy dyskusje z sędzią, ale za próby wymuszenia rzutów wolnych bądź karnych. W wielu meczach, przeważnie wyjazdowych Moszyk przy każdej nadarzającej się okazji próbował dodawać aktorsko od siebie przy zetknięciu z rywalem. Irytowało mocno i przeciwników, i publiczność, a w końcu i arbitra. Ta bezsilność z mocniejszymi rywalami, znikomy pożytek w destrukcji, sporo strat powodują, że spora grupa kibiców nie będzie rozpamiętywała długo nieobecność w składzie Moszyka.
Adrian w przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zrobił ogromny postęp przy wykonywaniu stałych fragmentów gry. Charakterystyczne uderzenia wewnętrzną częścią stopy niekiedy siały popłoch w szeregach rywala, ale nie zostały odpowiednio wykorzystane przez partnerów.
Tak po prawdzie oprócz tych stałych fragmentów gry to trudno znaleźć COŚ co zapadnie w pamięci po grze Moszyka w drugoligowym Górniku.
Szacunek i pamięć kibiców kamiennogórski zawodnik zyskał przez długie lata gry w Górniku. Nie była to gra efektowna jak w przypadku choćby Daniela Zinke. W krótkiej wypowiedzi dla portalu walbrzych24.com sam przyznaje, że trudno mu wybrać najważniejszą dla niego bramkę. Nie miał szczęścia do bramek ważnych - takich jak choćby gol Przerywacza w Nowej Soli, czy Śmiałowskiego w Poznaniu, ani do pięknych bramek jakie zdobywał dla przykłady Marcin Morawski.
Miejmy nadzieję, że jeszcze usłyszymy wiele dobrego o skuteczności Adka, może oprócz gry w amatorskich klubach Austrii pojawi się za jakiś czas na polskich boiskach.

piątek, 12 grudnia 2014

Szepeta śladem Pasiuta i Misana

Lato 2014 w drugoligowym Górniku to przede wszystkim mała rewolucja kadrowa. Trener Andrzej Polak dostał zielone światło od zarządu klubu, by dokonać korekt w składzie, by skutecznie walczyć w zreformowanej drugiej lidze. W miejsce Michała Bartkowiaka, Marka Wojtarowicza i Daniela Zinke przyszła grupa nowych zawodników wśród których były nazwiska całkowicie anonimowe (Cichocki, Mańkowski) jak i znane na tym szczeblu rozgrywek. Wielu zastanawiało się po pewnym czasie czym kierował się Polak przy wyborze, bowiem nie wnosili oni wiele do gry wałbrzyskiej drużyny. Największym rozczarowaniem był Bartosz SZEPETA, który już w czasie trwania rundy został najpierw odsunięty od I zespołu przez Jerzego Cyraka, a przed finiszem jesiennych zmagań rozwiązano z nim umowę. Samo spojrzenie w piłkarską biografię 32-letniego pomocnika można śmiało stwierdzić, że w koncepcji Polaka miał to być człowiek kluczowy w II linii.
B.Szepeta i A.Vuković - Legia- Hetman
6:0 -1/8 PP 2005 rok 
W seniorach pochodzący z Kluczborka pomocnik pojawił się w trzecioligowym Inkopaksie Wrocław, gdzie grał m.in. z obecnym zawodnikiem Śląska Wrocław Krzysztofem Ostrowskim. Po jednorundowym pobycie w Krotoszynie i Kluczborku zaliczył rekordowe 2,5 sezonu w Zamościu, gdzie regularnie grał w 3.lidze, a także pokazał się z Hetmanem w Pucharze Polski, gdzie jesienią 2005 zagrał przy Łazienkowskiej przeciwko Legii z Piotrem Włodarczykiem w składzie. Dobra gra była przepustką do Świtu Nowy Dwór, gdzie wiosną 2006 udało mu się zadebiutować na zapleczu Orange Ekstraklasy (4 mecze). Latem rozwiązał kontrakt na Mazowszu i wrócił na Dolny Śląsk licząc na grę w drugoligowej wówczas Miedzi Legnica. Bilans na drugim poziomie rozgrywek - zaledwie dwa mecze, wchodząc z ławki rezerwowych. Częściej grał w czwartoligowych rezerwach, gdzie spotkał się m.in. z Tomaszem Wepą czy Patrykiem Spaczyńskim. W 11.kolejce 4.ligi przyjechał do Wałbrzycha na mecz z Górnikiem/Zagłębiem i w 42 minucie dał prowadzenie rezerwom pokonując Rafała Wodzyńskiego. Murawę Stadionu 1000-lecia opuścił w 80 minucie po zobaczeniu drugiej żółtej kartki. W całej rundzie czterokrotnie wpisał się na listę strzelców w 4.lidze. Zimą niespodziewanie trafił do drugoligowego cypryjskiego Frenaros FC 2000, by latem wrócić do kraju i założyć koszulkę trzecioligowego MKS Kluczbork. Pamiętny sezon 2007/08 to sezon reformy - MKS zajmuje 4.miejsce co oznacza grę w nowej drugiej lidze. Szepeta nie przekonuje do końca trenera Okaja - zagrał w 13 meczach, za każdym razem wchodząc po przerwie z ławki, raz trafił do siatki rywala. Latem znów wylatuje na Wyspę Afrodyty, by grać o cypryjską ekstraklasę w Ethnikosie Assias. Gra na Cyprze to tylko runda jesienna, bowiem cały 2009 rok Bartek spędza we Wrocławiu, gdzie Ślęza łączy się z Gawinem ma walczyć o awans do 1.ligi. Debiut marzenie - wchodzi w spotkaniu derbowym w Legnicy by w doliczonym czasie gry celnym strzałem zapewnić gościom 3 punkty (2:1). Wiosną zagrał w 14 meczach i strzelił 3 gole. W barażach wrocławianie przegrali dwumecz z GKP Gorzów (0:5, 0:1), a Szepeta został uznany przez portal sportowe fakty za najlepszego zawodnika Gawina/Ślęzy. Jesienią grała już Ślęza, która organizacyjnie nie podołała trudom 2.ligi, a Bartek w 13 meczach strzelił tylko raz, by wiosną przenieść się klasę niżej do Ruchu Zdzieszowice. Udana gra w sparingach rozbudziła nadzieję, ale Szepeta zagrał zaledwie 8 razy (1 gol), ale mógł świętować z kolegami awans do 2.ligi. Sezon 2010/11 spędził w Oderce (obecnie Odra) Opole, która jako beniaminek 3.ligi finiszowała dopiero na 5.miejscu (16 meczów i 1 gol). W sezonie 2011/12 grał w 3.lidze opolsko-śląskiej - jesienią w barwach późniejszego mistrza Rozwoju Katowice, a wiosną w Starcie Bogdanowice. Jednak na ligowe boiska wybiegał jedynie w barwach trzynastej na mecie drużyny (9 meczy bez gola).
2014 Odra -Ostrovia 2:0 - Damian Primel broni karnego Szepety
Piłkarski obieżyświat obrał potem azymut na Wielkopolskę. Jesień 2012 to drugoligowa Calisia Kalisz i 16 występów bez gola. Przeciwko Górnikowi Wałbrzych (Kalisz - 1:1, zagrał ostatnie 13 minut). Zimą przeniósł się do Ostrovii, z którą wywalczył awans do 2.ligi (13/3 gole) i grał w minionym sezonie - 32 mecze i 1 gol.
Latem po degradacji Ostrovii wielkopolski klub pożegnał armię zaciężną, a Szepeta przekonał do siebie Andrzeja Polaka, który powierzył mu koszulkę Górnika Wałbrzych z nr 9. Wcześniej nosił ją Daniel Zinke i właśnie z legendą Czecha Bartek musiał się zmierzyć. Niestety, nie imponował zrywami jak jego poprzednik, nie potrafił w razie potrzeby prowadzić grę na środku. Już po 4 meczach trener Polak posadził go na ławce rezerwowych. W roli zmiennika w następnym meczu - przeciwko Nadwiślanowi Góra spisał się nadspodziewanie dobrze, bowiem zanotował dwie asysty (podanie i faulowany przy karnym) przy bramkach Orłowskiego. Nowy trener Jerzy Cyrak na początku obdarzył go zaufaniem, które powoli tracił. Bartosz nie pokazał swoich atutów, z których rzekomo był znany, czyli szybkość, gra obiema nogami, dobry strzał z lewej nogi. Szepeta nie dawał mu podstaw by dłużej przebywać na boisku i koniec końców nie tylko posadził go na ławce, ale i odstawił od meczowej kadry. Pod koniec listopada opuścił zespół z Wałbrzycha.
Szepeta w barwach Nadwiślana
W grudniu wystąpił w sparingu Nadwiślana Góra przeciwko Energetykowi ROW Rybnik. Beniaminek testował kilku zawodników, podobnie jak lider rozgrywek. Wynik bezbramkowy nie wystawia dobrej oceny graczom ofensywnym, ale śląskie media oceniają dobrze grę Szepety, który grywał na pozycji skrzydłowego.
Pobyt w wałbrzyskim klubie Bartosza nie można ocenić inaczej niż transferowy niewypał. W przeszłości przy Ratuszowej zdarzały się transferowe pomyłki, a do największych można zaliczyć Rafała Pasiuta i Damiana Misana. Co ciekawe wspomniany duet i Szepetę łączy gra w legnickiej Miedzi.
Rafał Pasiut jest o 4 lata młodszy od Szepety i udane występy w Piaście Nowa Ruda spowodowało zainteresowanie legnickiej Miedzi. Najlepszym sezonem dla Pasiuta był 2005/06 kiedy to wywalczył awans do "starej" drugiej ligi, czyli zaplecza ekstraklasy. Kolegami z boiska byli doskonale znani w Wałbrzychu Misan, Kłak czy Majka. Do awansu z I zespołem dorzucił promocję z rezerwami Miedzianki z legnickiej klasy okręgowej do IV ligi. Po awansie zrobiło się za ciasno dla Rafała, który przeszedł do Orła Ząbkowice, gdzie w 29 meczach strzelił 3 gole i ząbkowiczanie wygrali IV ligę dolnośląską awansując do 3.ligi.
Debiut Pasiuta w meczu z Oleśnicą
Latem 2007 Pasiut zostaje piłkarzem Górnika/Zagłębia Wałbrzych, gdzie ma zastąpić Piotra Broszkowskiego, który z kolei przeniósł się do Świdnicy. Transfer z Ząbkowic tak na dobrą sprawę był pierwszym przeprowadzonym przez wałbrzyski klub w XXI wieku ściągnięciem zawodnika, nie będącym wcześniej graczem wałbrzyskiego klubu, z większej odległości niż 30 km. Pasiut miał wraz z byłym reprezentantem juniorów Stanisławem Dziekanem prowadzić podopiecznych Ryszarda Mordaka do ścisłej czołówki tabeli, by uzyskać awans do nowej 3.ligi. Historia jego występów w Górniku/Zagłebiu nie powala na kolana:
1.kol. Pogoń Oleśnica - 1:2 i żółta kartka, ale autor jedynego celnego strzału gości z Wałbrzycha w II połowie meczu
2.kol. Lechia Dzierżoniów - 0:0
3.kol. MKS Oława 0:4 - kontuzja i opuszczenie boiska po 31 minutach gry.
Później trenera Mordaka zastąpił Robert Bubnowicz, który dopiero w 11.kolejce mógł skorzystać z usług Rafała (0:5 we Wrocławiu ze Śląskiem II - Pasiut wszedł za Traczykowskiego po godzinie gry przy stanie 0:3). Potem były gracz Orła zagrał w meczach:
12.kol. Orla Wąsosz 3:0 - zmieniony w 67 min.
13.kol. Nysa Zgorzelec 3:0 - zmieniony w 60 min. - trafił raz w słupek
14.kol. Miedź II Legnica 0:0 - zmieniony w przerwie
15.kol. Motobi 0:4 - wszedł w 68 min. za Adriana Sobczyka
17.kol. AKS Strzegom 0:0 - zmieniony w przerwie
20.kol. Pogoń Oleśnica 2:1 - wszedł w 89 min.
Łącznie 10 meczów, dwa w pełnym wymiarze, zero bramek. W międzyczasie w rezerwach w wałbrzyskiej okręgówce zagrał dwa mecze. Klub nie był zadowolony i zrezygnował z przedłużenia wypożyczenia Pasiuta. Wiele sobie obiecywano po jego grze, a w sumie więcej drużynie dawali wychowankowie klubu. Pasiut odnalazł się pod rodzinną Nową Rudą w Ścinawce Średnia, a konkretnie w tamtejszych Zjednoczonych, z którymi awansował i grał w klasie okręgowej.
D.Misan 
O wiele większe oczekiwania były odnośnie Damiana Misana. 30-letni dziś napastnik błysnął skutecznością w Olimpii Kamienna Góra, gdzie aż się prosiło, by wałbrzyski klub wypróbował partnera Zdzisława Pyrdoła w kamiennogórskim napadzie. O Damianie pisałem w czasie jego pierwszych gier w trzecioligowym Górniku. W sparingu z Gorcami (2:0) był autorem obu goli, ale o wiele lepsze wrażenie sprawiał w zimowych przygotowaniach inny nabytek - Daniel Zinke. Debiut Damiana przypadł na mecz z Promieniem Żary, który miał być przysłowiowym spacerkiem. Tymczasem skazani na pożarcie goście z Lubuskiego do przerwy prowadzili 2:0. Trener Bubnowicz nie był zadowolony z gry Misana i w przerwie zmienił go na Konarskiego, który zresztą wyrównał stan meczu na 2:2. W kolejnych 3 meczach niedawny napastnik ekstraklasowej Cracovii wchodził po 70 minutach gry! Powrót do wyjściowej jedenastki w meczu z Celulozą (0:1) zakończył przed upływem godziny gry i zmianą ponownie na Konarskiego. Dopiero w siódmej próbie wpisał się na listę strzelców w meczu z Vitrosiliconem Iłowa (4:1), w kolejnym meczu również trafia - tyle, że z rzutu karnego w przegranym meczu w Oleśnicy (1:2). Wydawało by się pewny awans Górnika zaczął wymykać się z rąk. Trener Bubnowicz próbował róznych wariantów w ataku, a miał w kim wybierać, bo byli przecież Janik, Konarski i Moszyk wśród konkurentów Misana. Damian wrócił do podstawowego składu na niezwykle ważne dwa ostatnie spotkania, w których zabrakło Marcina Morawskiego. Buba wymyślił sobie Misana jako rozgrywającego obok Wepy. I zdało to egzamin w końcowym rozrachunku - w Krośnie Odrzańskim spadająca Tęcza nie miała wiele do powiedzenia i przegrała 1:5 po dwóch asystach Damiana. No i mecz dekady w Nowej Soli, który przyniósł upragniony awans do drugiej ligi. Misan wielkiego meczu nie rozegrał, ale sporo zdrowia zostawił zarobił żółtą kartkę, a po meczu mógł świętować awans. Bilans 15 meczy i tylko 3 gole nie wystawiają mu dobrego świadectwa jako groźnego napastnika. Po awansie trener Bubnowicz wystawił mu następującą cenzurkę: "Misi" nasze drugie zimowe wzmocnienie. Ma potencjał o czym świadczy fakt, że był zawodnikiem Cracovii. Musi uporządkować swoje sprawy prywatne. Pracuje w zakładzie kamieniarskim w Kamiennej Górze.
Jak się okazało awans z Górnikiem nie był łabędzim śpiewem Misana w polskiej piłce. Wyjechał do trzecioligowca cypryjskiego AS Spartakus Kitiou, a po kilku tygodniach grał w austriackim amatorskim klubie SC Raika Trenkwalder Wieselburg. Wiosną 2010/11 grał w pierwszoligowej Flocie Świnoujście, z którą zdobył 3.miejsce (16/4 gole), a w następnym sezonie w 24 meczach trafił czterokrotnie do bramki rywala i co ciekawe aż trzykrotnie było to w 89 bądź 90 minucie gry! Latem 2012 próbował wrócić do odradzającej się Miedzi Legnica, a po nieudanych testach ostatecznie wylądował w ...Olimpii Kamienna Góra, czyli jeleniogórskiej klasie okręgowej! Jeszcze jesienią wyjechał do Austrii gdzie kontynuuje w niższych klasach rozgrywkowych swoją przygodę z piłką (Porgstall, ASKO Lunz am See), gdzie strzela sporo bramek, ma średnią powyżej bramki na mecz, ale wciąż jest rywalizacja na poziomie amatorskim. Wielu z chęcią by go widziało z powrotem w kraju, ale czy sam zawodnik chciałby pograć w Polsce?

Dudek z gwiazdami

Z niektórymi ludźmi futbolu jest problem. Problem ze zdefiniowaniem ich prawdziwych sukcesów. Najgorzej jest w sytuacji, kiedy wyolbrzymiają swoje sukcesy, wiecznie żyją jedynym osiągnięciem, a z czasem na jego podstawie przypisują sobie wszechwiedzę, nieomylność osądów. Bardziej irytują niż budzą podziw powtarzane w nieskończoność sukcesy choćby Bogusława Kaczmarka - odkrywcy wg siebie większości reprezentantów kraju, na wałbrzyskim podwórku trener Zbigniew Górecki kojarzony jest z odkryciem talentów Włodarczyka, Janikowskiego czy Morawskiego a nie z sukcesami (a raczej ich braku) drużynowymi.  Czasem dobudowywana jest przez samego zainteresowanego historia, która dobrze opakowana, sprzedana w mediach zaczyna żyć własnym torem.
Jerzy Dudek jest graczem, który w zabawie na ułożenie zespołu boiskowych kolegów mógł pokusić się na prawdziwą jedenastkę marzeń. Ma na swym koncie triumf w Lidze Mistrzów z Liverpoolem, wcześniej z Feyenoordem wygrywał ligę holenderską, z Realem Madryt zdobył mistrzostwo i krajowy puchar. Inna sprawa, że w ciągu 4 sezonów w madryckim zespole zagrał ledwie dwukrotnie w lidze! Gorzej wygląda jego reprezentacyjna kariera - bardziej pamięta się puszczone bramki na azjatyckim mundialu niż udane interwencje choćby przeciwko Francji na początku trenerskiej kariery Jerzego Engela. W sumie dzięki protekcji Bońka Dudek w 2013 roku zakończył reprezentacyjną karierę z 60 występami w kadrze dająca mu przepustkę do Klubu Wybitnego Reprezentanta.
Po zakończeniu madryckiego etapu słychać było o plotkach o grze w lidze indyjskiej, posadzie dyrektora sportowego, a sam Jerzy bawił się w golfa lub jazdę samochodami a'la Adam Małysz.
Jerzy Dudek z racji swojej klubowej kariery często zabiera głos w sprawach futbolowych. Jego konsekwencję wypunktował portal weszlo.com w sprawie transferu Roberta Lewandowskiego, który przypomniał pierwsze refleksje Dudzia na temat Lewego widząc Polaka tylko w Realu Madryt, a na koniec stwierdził, że "dziwią go głosy ludzi, którzy koniecznie widzą go w Madrycie" sugerując demolkę Królewskich w przypadku ich przyjazdu do Monachium i czekającego tam Bayernu z Lewandowskim w składzie.
Oczywiście nikt nie odbierze Polakowi sukcesów w klubach i nikt nie może podważyć jego zasług. Był swego czasu bodaj najbardziej rozpoznawalnym polskim piłkarzem w Europie. Z tego też powodu może liczyć nie tylko na popularność większą za granicą niż w ojczyźnie, ale i pamięć partnerów i rywali z boiska.
W ostatnich dniach na zaproszenie sławniejszych kolegów na azjatyckie tournee pod egidą Global
Legends Series. Wystarczy rzut oka na składy firmowane przez znakomitych piłkarzy Włocha Cannavaro i Portugalczyka Figo, że nie byli to anonimowi piłkarze. Prawdę powiedziawszy Polak był jednym z nielicznych, którzy nie mogli się pochwalić sukcesami z reprezentacją.
Oczywiście takie spotkania to nie tylko okazja do wspomnień, ale i okazja do zarobienia pieniędzy na cele charytatywne.  Dudek o kulisach pierwszego spotkania wspomina spotkanie z Szewczenko w swoim cyklicznym felietonie na łamach Przeglądu Sportowego. Nie omieszka przypomnieć o swoim największym sportowym sukcesie, czyli zwycięstwie w finale LM w barwach Liverpoolu z AC Milan, gdzie grał wówczas słynny ukraiński napastnik. Na bazie cudu w Istambule Dudek wydał już dwie książki, a znając życie czekają nas jeszcze długie lata powrotów do majowego wieczoru z 2005 roku. W Bangkoku tym razem górą był Szewczenko, który w sytuacji sam na sam założył klasyczną siatkę Polakowi. Oczywiście wszystko w formie zabawy, choć tę konwencję na samym początku były rezerwowy Realu wziął dosłownie, gdzie fatalnie odbił strzał, pozwolił posadzić siebie na czterech literach Davorovi Sukerovi, który wyrównał stan meczu na 1:1.
Ogólnie dobra zabawa, piękne bramki i ogromna frajda dla 20 tysięcy widzów przypatrujących się pięknym strzałom Scholesa, nożycom Seedorfa, sztuczkom technicznym nie tak dawnych magów futbolu, wśród których znalazło się miejsce dla tajskiego pomocnika Chaimana. Mecz zakończył się zwycięstwem  drużyny Dudka, czyli Cannavaro Team 8:5 (1:3) po celnych strzałach Patricka Bergera, Paula Scholesa (2), Therdsaka Chaimana (2), Michela Salgado i Patricka Kluiverta oraz Davora Sukera, Clarence'a Seedorfa, Cafu, Dwighta Yorke'a, Andrija Szewczenko i Robbie Fowlera. Bramki ze spotkania poniżej:
W planach Global Legends Series jeszcze mecze w Malezji, Chinach oraz Japonii.

poniedziałek, 8 grudnia 2014

50-tka Mariusza Sobczyka

Piękne, bo pięćdziesiąte urodziny obchodzi były piłkarz wałbrzyskiego Górnika Mariusz Sobczyk. Jeden z wielu odkryć Horsta Panica debiutował w seniorach jeszcze w wieku juniora w drugiej lidze. Pochodzący z Kłodzka jako jeden z nielicznych zawodników grał we wszystkich sezonach, w których Górnik grał w najwyższej klasie rozgrywkowej. W sześciu sezonach (1983/84-88/89) w 108 meczach strzelił 9 goli.
Mariusz Sobczyk
Był powoływany do kadry juniorów w pierwszej połowie lat 80-tych. Przez całą karierę grywał głównie w II linii, gdzie miał od kogo się uczyć. Nazwisk Ciołka, Truszczyńskiego, czy Kowalika nie trzeba szerzej przedstawiać.
Po degradacji Górnika z pierwszej ligi pozostał w chylącym się ku upadku klubie rozgrywając dwa sezony pod wodzą trenerów Mirosława Jabłońskiego, a potem Ryszarda Walusiaka, z którym przed laty grał wspólnie w jednej drużynie. W sezonie 1991/92 wraz z Markiem Grzywaczem grał w trzecioligowym Dozamecie Nowa Sól, a sezon później grał klasę niżej w Zjednoczonych Żarów, z którymi wywalczył historyczny awans do 3.ligi.
W sezonie 1993/94 wrócił do Wałbrzycha, gdzie grał w drugoligowym Klubie Piłkarskim. W 23 meczach strzelił dwa gole, ale nie uchroniło to przed degradacją. W wieku zaledwie 30 lat Mariusz skończył tak naprawdę z poważnym graniem, a później głośno było o nim głównie z powodu pracy szkoleniowej. Jako piłkarz grał jeszcze m.in. Nysie Kłodzko, Polonii Świdnica jak i stołecznym Hutniku.
Sobczyk w KP
Na Mazowszu rozpoczął pracę szkoleniową i osiągał niezłe sukcesy. Prowadził m.in. Hutnika Warszawa,Mazura Karczew, Naprzodu Zielonki. O jego pracy w tamtym rejonie ciekawie wypowiedział się na swoim blogu swego czasu dziennikarz Przeglądu Sportowego Marek Wawrzynowski.
Po powrocie w rodzinne strony prowadził z większym lub mniejszym powodzeniem zespoły Nysy Kłodzko, Pogoni Duszniki Zdrój, Polonii Bystrzyca Kłodzka, UKS Orlik Kłodzko. Obecnie skupia się głównie na szkoleniu kłodzkiej młodzieży. Dwa lata temu trampkarze Nysy Kłodzko zdobyli tytuł wicemistrza Dolnego Śląska.
Trener Mariusz Sobczyk w swoim żywiole
Wśród jego wychowanków jest piłkarka, choć nigdy nie prowadził żeńskiej drużyny. Patrycja Michalczyk trenowała u popularnego Sopla w Nysie, trafiła do kadry juniorów, by w ubiegłym roku sięgnąć po złoty medal mistrzostw Europy U-17. Obecnie grająca w obronie Patrycja gra w AZS Wrocław.
Jego synem jest Adrian Sobczyk, rocznik 1985, znany w Wałbrzychu odziedziczył po ojcu pseudonim Sopel, ale trudno nawiązać do gry jak i wyników pana Mariusza. Adrian wciąż gra w piłkę, choć przez chwilę bliski był porzucenia futbolu na rzecz boksu. Oprócz gry w mieście pod Chełmcem, grywał w Austrii, Niemczech, a także w Świdnicy, Lubawce, Mieroszowie czy Kamiennej Górze. Kilka lat temu kusiła go Nysa Kłodzko, ale nie doszło do spotkania Soplów w relacji trener-zawodnik.

niedziela, 7 grudnia 2014

Sudety w drodze do awansu

5 lat temu Sudety Dziećmorowice dzieliło zaledwie dwa punkty od awansu do klasy okręgowej. Juventur zgromadził dwa oczka więcej i po sezonie 2008/09 świętował awans, co ciekawe zespół Sudetów został wyprzedzony jeszcze przez Zjednoczonych Żarów i LKS Bystrzyca Górna.  Sezon później Sudety nie przegrali żadnego meczu u siebie, ale nie udał się pościg za zespołem z Żarowa, który ostatecznie zaledwie o punkt okazał się lepszy w ostatecznym rozrachunku. Mija rok i w sezonie 2010/11 Sudety ponownie meldują się na drugim, nieawansowym miejscu - 5 punktów mniej od LKS Bystrzyca Górna. Później zespół Piotra Osieckiego nie liczył się w bezpośredniej walce o promocję, by w obecnym pewnie wygrać I rundę rozgrywek plus dwie kolejki spotkań z rundy rewanżowej. W 8 spotkaniach u siebie 7 zwycięstw i tylko remis z wiceliderem z Witkowa Świdnickiego. Wciąż najlepszym strzelcem jest Piotr Osiecki - najlepszy strzelec w historii klubu. Oprócz niego w kadrze figurują m.in.byli gracze ligowca z Ratuszowej, którzy ocierali się o kadrę I zespołu (Horyk, Nawrocki, Zazulak), a także znani z wieloletniej gry w tej klasie (Cupiał, Sobolewski, Dudeńko, Tietz). Oczywiście nie gwarantuje to sukcesu w wyższej klasie, ale pierwsze miejsce na mecie sezonu będzie wspaniałym ukoronowaniem pracy przede wszystkim prezesa Mieczysława Osieckiego - mogącego uchodzić za wzorowego działacza na szczeblu lokalnym.
Najgroźniejszym rywalem Sudetów wydaje się być wicelider z Witkowa - Grom, który jeszcze rok temu grał w klasie okręgowej. Oparty na byłych wychowankach świdnickich klubów u siebie tylko raz nie wygrał - w szalonym meczu z beniaminkiem Jokerem Jaczków 4:4, gdzie na kwadrans przed końcem Grom u siebie prowadził 4:1 i mimo tego nie wygrał.  Ostoją defensywy jest Jarosław Solarz, znany dolnośląski ligowiec, mający za sobą długoletnią grę przy Ratuszowej w barwach KP, Górnika SSA, a później Górnika/Zagłębia Wałbrzych, a później w kilku ligowych drużynach od Bełchatowa do Śląska Wrocław.
Dość niespodziewanie wysoko na trzecim miejscu finiszuje Biały Orzeł Mieroszów, gdzie broni o rok starszy od Solarza, 42-letni Grzegorz Gruszka pamiętający drugoligowe boje o awans do ekstraklasy w barwach Górnika Wałbrzych, Zagłębia, KP czy Lechii Dzierżoniów. Najskuteczniejszym strzelcem jest Adam Mucha, który 13 lat temu był bliski brązowego medalu MPJ z Górnikiem/Zagłębiem Wałbrzych. Potem grał m.in. w Juventurze, Gwarku, Sudetach, szkoda, że na poziomie seniorów nie potwierdził talentu strzeleckiego jaki prezentował w juniorach.
Wielką niewiadomą była postawa MKS Szczawno Zdrój, który po wycofaniu się z rozgrywek 4.ligi dolnośląskiej reaktywował się od A klasy. Początki to problemy ze składem, brakiem przygotowania i pierwsze 3 mecze zakończone porażkami. Potem było o wiele lepiej o czym może świadczyć aż 47 goli zdobytych na własnym boisku - w tym rekordowe 13:1 z Gwarkiem. Najskuteczniejszym strzelcem ekipy prowadzonej przez Wiesława Walczaka jest 22-letni Tomasz Czechura.
Tomasz Czechura (MKS Szczawno Zdrój)
20 bramek w 17 spotkaniach ma swoją wymowę, Czechura jest wychowankiem Górnika Wałbrzych, dzięki udanej grze w juniorach zadebiutował w trzecioligowych seniorach, po krótkim epizodzie w Polonii Andrzejów (jesienią 2010/11), od kilku sezonów regularnie gra w zespole prowadzonym przez bodaj najbardziej utytułowanego szkoleniowca w tej klasie Wiesława Walczaka. Były obrońca Zagłębia Wałbrzych oprócz sukcesów szkoleniowych z juniorami Górnika (1998), ma za sobą udane epizody z seniorami KP, Górnikiem czy również Łużycami Lubań.
W porównaniu z MKS o wiele lepiej spisały się drużyny z podokręgu Świdnica, co w każdym przypadku oznacza progres w porównaniu z poprzednimi sezonami. Granit Roztoka, Cukrownik Pszenno i Unia Jaroszów, bo o nich mowa nie mogą się pochwalić głośnymi nazwiskami, choć uważni obserwatorzy zmagań A-klasowców zauważą, że w Roztoce pewniakiem w defensywie jest grający trener Kamil Orda ongiś gracz Kuźni Jawor, w Pszennie pracuje znany trener Tadeusz Masny, w przeszłości prowadzący świdnicką Polonię, a najskuteczniejszym graczem jest 18-letni Jakub Lema - wychowanek Stali Świdnica, natomiast duet z Jaroszowa Janusz Sypko - Mariusz Gniecki strzelił jesienią  21 bramek (9+14).
Bartłomiej Kulik (Joker)
Postęp zanotował Włókniarz Głuszyca, gdzie co prawda nie strzela sporo bramek Łukasz Kalka, ale za to niespodziewanie skutecznością wykazał się Konrad Karkułowski. Za Włókniarze uplasował się beniaminek z Jaczkowa, czyli Joker prowadzony przez Marcina Wojtarowicza. Oparty na starych, ale wciąż jarych wałbrzyszanach (Pilarczyk, Jarzębowski, Bródka, Wojciechowski, Koźlak) nie był dostarczycielem punktów, co zaskoczyło wielu złośliwych źle życzących Jokerowi. Defensywę wzmocnił 35-letni Piotr Smoczyk ostatnio grający w Kamiennej Górze. Strzelanie bramek spoczęło na barkach Bartłomieja Kulika i Roberta Koźlaka. Kulik blisko połowę (4 z 10) goli ze swego dorobku strzelił wiceliderującemu Gromowi - w Witkowie trafił trzykrotnie, w tym dwukrotnie w doliczonym czasie (raz pierwszej, raz drugiej połowy), a na Jaczków Arena raz. Kibice Jokera wciąż liczą, że karierę wznowi Marcin Wojtarowicz, a może do gry namówić się da jego starszy brat Marek - często przyglądający się zmaganiom Jaczkowa.
Dopiero 11.miejsce KS Walim musi stanowić niespodziankę w świetle przedsezonowych aspiracji, gdzie dość głośno zapowiadano walkę nawet o awans. Przypomina to mniej więcej sytuację z wypowiedziami prezesa Jakackiego o szansach wałbrzyskiego Górnika w 2.lidze. Niespodzianką jest na pewno gra w Walimiu 21-letniego Marcina Matyska, który w ub.sezonie grywał w 3.lidze w Bielawiance, a wcześniej próbowany był w Górniku Wałbrzych.
Czarni Wałbrzych to klub targany problemami organizacyjnymi. Nie mogący korzystać ze swego matecznika przy ul. Wrocławskiej korzystał z obiektu przy ul. Dąbrowskiego. Wciąż kibice zielono-czarnych oglądają szarże Patryka Konsewicza, a dodatkową atrakcję tej jesieni była reaktywacja 43-letniego Arkadiusza Nowomiejskiego. "Arkaszka" trenujący juniorów z rzadka pojawiał się na ligowych boiskach, ale i tak potrafił wpisać się na listę strzelców. Drużyna Marka Zamojcina wiosną będzie walczyć by uniknąć jednego spadkowego miejsca. Po 15 spotkaniach wycofał się Gwarek Wałbrzych, który i tak zgromadził więcej punktów niż Nysa Kłaczyna. Nysa u siebie w 9 meczach tylko raz zremisowała (0:0 z Głuszycą), a na wyjeździe sensacyjnie wygrała w Jaczkowie (2:1). Z kolei Gwarek, który jesienią rozgrywał mecze poza obiektem przy Jagiellońskiej podjął najdramatyczniejszą w swojej niezbyt długiej historii decyzję o wycofaniu z rozgrywek seniorów. Co prawda obecnie trwają próby gry niepunktowanej wiosną w wałbrzyskiej grupie B klasy, ale nikt nie ma wątpliwości, że w 120 tysięcznym mieście mamy do czynienia z głębokim kryzysem. Oby Czarni latem nie podzielili losu  Gwarka.

środa, 3 grudnia 2014

Piłkarze wybierają - nominacje dla Jogiego i Orła

Polski Związek Piłkarzy po raz kolejny przeprowadza plebiscyt na najlepszych piłkarzy w trzech najwyższych ligach. Nominacje jak i triumfatorzy zostaną wyłonieni po głosowaniu samych piłkarzy. Glosy internautów wyłonią jedynie najpopularniejszą jedenastkę. W nominacjach najważniejsze znaczenie jak się okazuje ma mieć runda jesienna, a wiosenne dokonania często są deprecjonowane. Jak się okazało w gronie nominowanych drugoligowi piłkarze dostrzegli dwóch wałbrzyszan. Czy mają oni szansę wygrać w klasyfikacjach w swoich formacjach?
Wśród bramkarzy niespodziewanie nominację otrzymał Damian Jaroszewski. Popularny Jogi był nominowany już 12 miesięcy temu, ale wówczas jego forma oraz dyspozycja całego Górnika była zgoła odmienna. Wałbrzyszanie byli wiceliderem, a za Damianem była udana runda, w której wielokrotnie ratował zespół przed utratą bramki, zachowując aż w 9 meczach czyste konto. Nominacja była jak najbardziej uzasadniona i zrozumiała. A jak było w 2014 roku? Wiosną 13 meczów - 22 przepuszczone bramki, zero puszczonych bramek zaledwie w 3 meczach. Jesienią Jaroszewski bronił w zaledwie 6 meczach, w których Górnicy tylko raz zremisowali i pięciokrotnie przegrali, ani razu nie udało się zachować czystego konta (14 puszczonych bramek),a później kontuzja przed meczem w Kołobrzegu. Summa summarum w kończącym się niebawem roku Jogi bronił w 19 meczach, w których puścił 36 bramek. Czy taki bilans pozwala mu liczyć na triumf w klasyfikacji drugoligowych bramkarzy? Raczej nie bardzo.
W ubiegłym roku piłkarze wybrali najlepszym bramkarzem Mateusza Sławika z Rozwoju Katowice, który w rundzie wiosennej pełnił już rolę szkoleniowca bramkarzy zabrskiego Górnika. O ile Sławika wybrali piłkarze, to internetowi kibice aż prawie 50% poparciem wybrali najlepszym goalkeeperem Jaroszewskiego! Nikt nie miał takiego poparcia jak wałbrzyszanin. Czy będzie teraz podobnie?
Kto jest tegorocznym rywalem Damiana do tytułu najlepszego drugoligowego bramkarza?
Artur Melon (Siarka Tarnobrzeg) - 28 lat, mający za sobą grę w ŁKS, Widzewie, a później m.in. w Miedzi, Wiśle Płock czy Calisii Kalisz, z którą grał przeciwko Górnikowi Wałbrzych w sezonie 2012/13. Drugi sezon gra w tarnobrzeskiej Siarce: wiosną 13 meczów (14 puszczonych goli/7 z zerowym kontem), jesienią 14 meczów (12 puszczonych bramek/5 meczów z zerowym kontem). Piłka Nożna dwukrotnie wybrała go Piłkarzem Meczu.
Krystian Rudnicki (MKS Kluczbork) - 20 letni kadrowicz U-21, w spotkaniu z Górnikiem złapał karnego Marcinowi Orłowskiemu. Wiosną bronił w trzecioligowych rezerwach Pogoni Szczecin, a jesienią w MKS zagrał w 17 meczach (9 puszczonych goli/10 meczów z zerowym kontem). Obronił dwa karne, Piłka Nożna trzykrotnie wybierała go do Jedenastki Kolejki, a po spotkaniu w Mielcu wybrała go Piłkarzem Meczu, katowicki Sport z kolei wybrał go graczem spotkania z Górnikiem. Dobra dyspozycja nie uszła uwadze macierzystemu klubowi i Krystian już powrócił do Szczecina by trenować z Pogonią.
Damian Jaroszewski - niezbyt
zrozumiała nominacja
Tomasz Wietecha (Stal Stalowa Wola) - 36-letni kapitan Stalówki. Wiosną sezonu 2013/14 - 11 meczów (11 puszczonych bramek/3 mecze z zerowym kontem), a jesienią 19 meczów (19 puszczonych bramek/6 meczów z zerowym kontem). Współautor awansu Stali do 1/8 PP, gdy powstrzymał Lechię Gdańsk (2:1), a w boju o ćwierćfinał ze Śląskiem Wrocław (0:1) obronił karnego Sebastianowi Mili. Piłka Nożna dwa razy wybierała go Piłkarzem Meczu i tyleż samo nominowała go do Jedenastki Kolejki. Warto przypomnieć, że piłkarze 12 miesięcy temu wybrali go najlepszym bramkarzem grupy wschodniej 2.ligi.
Przemysław Wróbel (Raków Częstochowa) - 24-letni bramkarz pochodzący, podobnie jak niedoszły bramkarz Górnika Wałbrzych Dawid Smug, z Konina, a trzeci sezon broniący pod Jasną Górą.  Wiosną grał w 11 meczach (9 puszczonych bramek/5 meczów bez puszczonych bramek), gdzie tylko w jednym spotkaniu puścił więcej niż jedną bramkę - w Wałbrzychu (0:2 z Górnikiem). Jesienią, podobnie jak Wietecha, zaliczył komplet meczów - 19 (puścił 19 bramek/8 meczów z zerowym kontem). Piłka Nożna dwukrotnie wybierała go Piłkarzem Meczu i raz nominowała go do Jedenastki Kolejki.
Reasumując - jedynie oględnie analizując liczby bramkarzy, sama obecność Jaroszewskiego to jedno wielkie nieporozumienie.  Odkryciem niewątpliwie Rudnicki, a najrówniejszą formę prezentował Wróbel. Jak wybiorą piłkarze - o tym przekonamy się w połowie stycznia.
Kontrowersyjnych nominacji dla wałbrzyszan nie było ani wśród obrońców, ani pomocników. Po prawdzie nawet gdyby przeprowadzono w Wałbrzychu plebiscyt na najlepszego graczy w tych formacjach to najwierniejsi kibice mieliby spory kłopot z wyborem. Miła niespodzianka spotkała z kolei Marcina Orłowskiego, którego koledzy z drugoligowych zmagań widzieli wśród najlepszych napastników roku. Dla przypomnienia Orzeł wiosną bronił barw drugoligowego Radomiaka, który musiał pożegnać się z tym poziomem rozgrywek - w 15 meczach strzelił 6 goli. Jesienią, w słabiutkim Górniku - 18 meczów i 7 goli. Roczny bilans - 33 mecze i 13 goli. W ubiegłym sezonie Polski Związek Piłkarzy wybierał jedenastki z trójką napastników. Wówczas, gdy funkcjonował podział na dwie grupy to w szóstce najlepszych atakujących znaleźli się: Konrad Nowak (Wisła Puławy), Maciej Tataj (Motor Lublin - obecnie Pogoń Siedlce), Adrian Paluchowski (Znicz Pruszków - obecnie Termalica Nieciecza), Wojciech Okińczyc (UKP Zielona Góra - obecnie Podbeskidzie Bielsko-Biała), Grzegorz Rasiak (Warta Poznań -zakończył karierę), Robert Hirsz (Bytovia Bytów - obecnie odsunięty od zespołu Bytovii). Z tego sekstetu szansę na zachowanie statusu jednego z najlepszych napastników drugiej ligi ma jedynie Konrad Nowak, którego koledzy piłkarze również w tym roku nominowali. Kandydatów do tercetu napastników jest aż 15. Jak wyglądają szanse Orłowskiego? Oto kontrkandydaci:
Marcin Orłowski - autor 50% ligowych
bramek Górnika jesienią 2014
Jakub Arak (Zagłębie Sosnowiec) - 19 lat, wiosną w Legii II Warszawa (3.liga 24/7 goli), jesienią - 19 meczów/9 goli.
Piotr Burski (MKS Kluczbork) - 28 lat, wiosną długo leczył kontuzję i dopiero w maju powrócił do gry - 6 meczów/3 gole, jesienią 16 meczów/5 goli - ogółem w 2014 roku - 22 mecze/9 goli
Tomasz Ciećko (Siarka Tarnobrzeg) - 26 lat, wiosną 12 meczów/3 gole, jesienią 12 meczów/1 gol - ogółem 24 mecze/4 gole
Robert Gajda (Błękitni Stargard) - 36 lat, wiosną 15 meczów/3 gole, jesienią 16 meczów/4 gole (wszystkie z rzutów karnych) - ogółem 31 meczów/7 goli
Piotr Giel (Zagłębie Sosnowiec) - 24 lata, wiosną w MKS Kluczbork 14 meczów/12 goli, jesienią 15 meczów/2 gole - ogółem 29 meczów/14 goli
Maciej Górski (Znicz Pruszków) - wiosną w pierwszoligowej Sandecji Nowy Sącz (11/0), jesienią 19/9 goli
Dawid Jarka (ROW Rybnik)- 27 lat, wiosną w Odrze Opole 13 meczów/4 gole, jesienią 8 meczów/2 gole - ogółem 21 meczów/6 goli
Michał Kojder (MKS Kluczbork) - 24 lata, wiosną 6 meczów/1 gol, jesienią 15 meczów/2 gole - ogółem 21 meczów/3 gole
Michał Magnuski (Błękitni) - 27 lat, wiosną 13 meczów/7 goli, jesienią 12 meczów/2 gole - ogółem 25 meczów/9 goli
Szymon Martuś (Wisła Puławy) - 23 lata, wiosną 16 meczów/4 gole, jesienią 12 meczów/1 gol - ogółem 28 meczów/5 goli
Konrad Nowak (Wisła Puławy) - 29 lat, wiosną 12 meczów/6 goli, jesienią 16 meczów/4 gole - ogółem 28 meczów/10 goli
Artur Pląskowski (Raków Częstochowa) - 21 lat, wiosną 13 meczów/2 gole, jesienią 19 meczów/4 gole - ogółem 32 mecze/6 goli
Łukasz Sekulski (Stal Stalowa Wola) -24 lata, wiosną w pierwszoligowej Wiśle Płock (7/0), jesienią 19 meczów/17 goli
Marcin Truszkowski (Siarka Tarnobrzeg) - 31 lat, wiosną 15 meczów/7 goli, jesienią 11 meczów/3 gole - ogółem 26 meczów/10 goli.
Wystarczy spojrzeć na powyższe zestawienia - zdecydowana większość wymienionych zawodników ma gorszy bilans od wałbrzyskiego napastnika i ich gra nie decyduje o obliczu ich zespołu w takim stopniu jak Orła. Wiosenni pewniacy (Magnuski, Giel) po letniej przerwie mocno spuścili z tonu, ale za to eksplozja skuteczności Sekulskiego i Araka może ich premiować do finałowej jedenastki.
Ogłoszenie wyników - 14 stycznia 2015 roku.

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Czerwona latarnia przekazana

Ostatnia drugoligowa kolejka przyniosła dwa niezwykle ważne spotkania dla układu tabeli. W Rybniku ROW pokonał liderujący Rozwój 2:1, a w Wałbrzychu spotkały się ekipy zamykające ligową stawkę ze sporą stratą do bezpiecznego miejsca. 
Gdy spotyka się ostatnia drużyna z przedostatnią to wiadomo, że będą emocje. Może nie zawsze sportowe, ale walki, determinacji nie powinno zabraknąć. Z meczu rozegranego w ostatnią listopadową sobotę kibice zapamiętają jedynie przeraźliwe zimno i wymęczone zwycięstwo gospodarzy, które pozwala przezimować na przedostatnim miejscu i magicznymi 6 punktami straty do bezpiecznego miejsca. Limanovia swój drugoligowy byt utrzymała dzięki mariażowi z Kolejarzem Stróże, a jesienią gra beznadziejnie, podobnie jak jej ostatni ligowy rywal. Piłkarze z Małopolski sezon rozpoczęli od dwóch zwycięstw i remisie właśnie z Górnikiem Wałbrzych. Od połowy sierpnia już nie było okazji dopisania 3 punktów do dorobku, jedynie 5 remisów przyniosło kolejne 5 oczek. Zmieniono trenera, ale Ryszard Wieczorek póki co nie okazał się cudotwórcą. Znany z pracy w ekstraklasie szkoleniowiec pamiętany jest z efektownego skoku jakościowego z rybnickim ROW-em, który najpierw dramatycznie bronił się przed spadkiem, by w następnym sezonie efektownie wygrać drugą ligę.  Co ciekawe mimo braku zwycięstw Wieczorek był brany pod uwagę jako nowy trener m.in. Miedzi Legnica.  W listopadzie coś delikatnie drgnęło w limanowskim zespole, który zanotował passę trzech meczów bez porażki remisując na gorących boiskach Siarki i Stali Stalowa Wola, a przede wszystkim urywając punkty faworytowi z Rybnika. Oczekiwania wobec meczu w Wałbrzychu w ekipie gości były jednoznaczne – wywieźć trzy punkty. Na podobne zyski liczono w obozie biało-niebieskich, gdzie morale mogły wyglądać o wiele lepiej po ostatniej pechowej porażce w Stargardzie Szczecińskim. Ostrożnie o rywalu wypowiadał się trener Wieczorek  - nie pierwszy w tej rundzie szkoleniowiec dziwiący się tegorocznym wynikom wałbrzyszan. 
Adrian Moszyk - strzelec zwycięskiej bramki[foto:walbrzych24.com]
Iście arktyczna aura, temperatura oscylująca w okolicach 3-4 stopni na minusie,  zachęciło niewiele ponad setkę kibiców na pożegnanie jednego z najbardziej nieudanego ligowego roku w wydaniu Górnika Wałbrzych. Gra obu zespołów, niestety nie rozgrzała publiki. Owszem, początek należał do gospodarzy, którzy próbowali szybkimi podaniami przenieść piłkę w pobliże bramki Waldemara Sotnickiego, ale brakowało tradycyjnie ostatniego podania. Pierwszy celny strzał odnotować mogliśmy dopiero w 20 minucie w wykonaniu Adriana Moszyka. Popularny Adek wkrótce wyrósł na bohatera meczu strzelając „złotą  bramkę”. Ile zasługi przy tej bramce było strzelającego, a ile Walida Kandela, który pechowo podbił piłkę, która wylądowała w siatce – tego zapewne już nie rozstrzygniemy. Swoją drogą ciekawe jak mroźne warunki zniósł wspomniany defensor – pierwszy Egipcjanin grający przeciwko wałbrzyszanom.  Górnicy mogli do przerwy pokusić się o podwyższenie prowadzenia, ale zabrakło dokładności przy uderzeniach Marcina Orłowskiego, a przede wszystkim Kamila Śmiałowskiego, który nie wykorzystał dobre zagranie Dariusza Michalaka i z kilkunastu metrów spudłował. Ciekawostką jest fakt rozpoczęcia tej akcji przez Patryka Janiczaka, który początkowo nie bardzo wiedział jak wprowadzić piłkę do gry i zagrał do najbliższego partnera.  Po raz kolejny żółtą kartkę zarobił Marcin Orłowski – tym razem z niepotrzebny faul w środku pola. Który to już w tej rundzie praca rękami Orła kosztuje go napomnienie? Najgorętszym momentem tej połowy było starcie w 45 minucie pomiędzy Adrianem Moszykiem a Michałem Gryźlakiem, kiedy to doświadczonemu obrońcy, mającemu za sobą lata gry w 1.lidze w Sandecji i Kolejarzu Stróże puściły nerwy i rzucił się z rękami na wałbrzyszanina. Arbiter wyrzucił zawodnika z boiska, ale nikt tego deficytu personalnego w drugiej połowie meczu nie zauważył. 
W drugiej połowie Górnik rozpoczął do dobrych akcji i strzałów Śmiałowskiego, Filipe, ale z czasem inicjatywę przejęli goście.  Gdy wałbrzyszanie wychodzili z kontrą aż prosiło się przerzucić piłkę na przeciwległą stronę, gdzie nie było żadnego z rywali – zabrakło jednak zawodnika, który potrafi zagrać taką piłkę.
Największym pechowcem był na pewno Bartosz Tyktor, który zastąpił Filipe i szybko doznał kontuzji po tym jak przeciwnik zakończył próbę dośrodkowania w jego nogach.  Dla niektórych dziwnie wyglądało ustawienie wałbrzyszan piątką defensorów (D.Michalak – Cichocki – Wepa – Orzech – Sawicki) w sytuacji, gdy walczy się o komplet punktów. Trzeba uczciwie przyznać, że boki defensywy nie wyglądały najlepiej: chimeryczny Michalak, słabszy niż zazwyczaj Sawicki – dobrze, że rywale nie potrafili się przebić przez zagęszczony środek. O kłopotach w drugiej linii na pomeczowej konferencji  wspomniał Jerzy Cyrak. Niewątpliwie sukcesem jest kolejne zero z tyłu, ale kibice do końca drżeli o wynik mając w pamięci wyczyny wałbrzyskiej defensywy, a tutaj łódzki arbiter przedłużył męki aż o 6 minut.
Sceneria meczu dokładnie obrazowała sytuację w wałbrzyskim klubie. Pojawił się szkielet zadaszenia trybun, ale zapewne większość była rozczarowana, że pod dachem będzie minimalna ilość siedzisk. Nie jest tajemnicą, że docelowym miejscem ligowych piłkarzy będzie lekkoatletyczny stadion na Nowym Mieście, o którym zresztą w mediach ostatnimi czasy jest głośno. Na Nowym Mieście ma być oświetlenie i  w charakterystycznej niecce być może nie będzie tak zimno jak w sobotę przy Ratuszowej. Miasto nie będzie inwestować większych pieniędzy w modernizacji archaicznego piłkarskiego Stadionu 1000-lecia. Szkoda, że wysoko oceniany w tej klasie rozgrywkowej catering nie serwował w takich warunkach ciepłych napojów, bo zapewne znalazłby wielu chętnych. Prowizorka na trybunach znakomicie zgrała się z niezbyt optymistyczną wypowiedzią Jerzego Cyraka po meczu z Limanovią.  Nie chodzi o grę zespołu, ale o najbliższą przyszłość. Wiadomo, że w tygodniu poprzedzającym mecz z Limanovią były testy, naoczni obserwatorzy w superlatywach wypowiadali się o 21-letnim Koreańczyku, ale więcej informacji nie uzyskamy (kolejny ukłon w stronę kulejącej polityki informacyjnej klubu). Polscy młodzi piłkarze z okolicznych klubów nie przekonali do siebie szkoleniowców, a ponadto nie wiadomo czy klub będzie stać na jakiekolwiek transfery. Co prawda prezes Jakacki zapewnia o dopiętym budżecie na następny kalendarzowy rok, ale tak naprawdę jedynym pozytywem jest fakt, że zespół nie zostanie wycofany.  W przedsezonowych wypowiedziach o miejscu w czołowej czwórce prezes lekko się ośmieszył po czasie,  tracąc wiarygodność w oczach wielu.  Wizerunek pogorszyły kłopoty z wypłatami dla piłkarzy. Na chwilę obecną sytuacja nie jest może dramatyczna, ale stanowi wielką niewiadomą. Dla kibiców jak i samych piłkarzy wraz z trenerami. Jerzy Cyrak ma pomysł na drużynę, plany przygotowań, ale czy znajdzie zrozumienie od działaczy – o tym ponoć się dowie w Barbórkę 4 grudnia. Górnik zimą ma wyjechać nie do Jagniątkowa, ale wielkopolskiego Wągrowca, znanego Cyrakowi, a piłkarzom z ligowych bojów z Nielbą. Warto przypomnieć, że kilka dekad temu wałbrzyskie kluby również tam się przygotowywały do ligowych zmagań i kończyło się to sukcesem. Oby i tym razem tak też się stało.

czwartek, 27 listopada 2014

Hegemonia rezerw Miedzi w IV lidze

Pierwszym mistrzem IV ligi dolnośląskiej był Górnik Wałbrzych w sezonie 2008/09 - wtedy po raz pierwszy tak nazwano piąty szczebel rozgrywek. Podopieczni Roberta Bubnowicza w całym sezonie doznali jednej porażki, 5 spotkań zremisowali ugrywając 77 punktów. Imponujący bilans może zostać wymazany z annałów tej ligi. Prawdziwym postrachem ligi stały się rezerwy legnickiej Miedzi. W 16 meczach (15 I rundy + 1 z wiosennej rundy) legniczanie wygrywali ... 15 razy, tylko raz w Szczedrzykowicach remisując (0:0). Obecne 80 strzelonych bramek to najlepszy wynik w historii, bowiem żadna drużyna na finiszu rozgrywek nie strzeliła tyle bramek! Średnia 5 strzelonych bramek na mecz ma swoją wymowę - 9:0 z Granicą Bogatynia, w Zgorzelcu z Nysą, 7:0 w Mirsku nie wzięły się przypadkowo. Sam Adam Wasilewski strzelił 23 bramki, co daje mu prymat w klasyfikacji strzelców IV ligi.
Przed sezonem więcej szans dawano beniaminkowi KS Polkowice, który po wycofaniu się z 2.ligi przejął miejsce drużyny rezerw w klasie okręgowej i spokojnie wywalczył awans. Zespół przed sezonem przejął Jarosław Pedryc (wcześniej m.in. Miedź Legnica, Prochowiczanka), a w zespole wciąż grają pamiętający grę na szczeblu centralnym Fryzowicz, Bancewicz, Wacławczyk, Primel, Szuszkiewicz, a dodatkowo wzmocnił napastnik Krzysztof Kaliciak swego czasu grający w Cracovii, GKS Katowice, a ostatnio w Sosnowcu.  Polkowiczanie doznali jednej porażki (0:4 w Legnicy), a poza tym zremisowali u siebie z Orkanem (1:1) i w Strzegomiu (1:1). Przewaga nad trzecim zespołem wynosi aż 12 punktów co doskonale definiuje układ sił w lidze.
Arkadiusz Felich (Zjednoczeni Żarów)
W grupie środka znajduje się trio z okręgu wałbrzyskiego. Najwyżej sklasyfikowany jest beniaminek Zjednoczeni Żarów. Po awansie grającym trenerem został Adam Łagiewka - rocznik 1982 mający za sobą grę w Zagłębiu Lubin (debiut w ekstraklasie), Jarocie, Turze Turek, Stali Stalowa Wola. Kilka lat temu był próbowany pod kątem gry w Wałbrzychu, ale R.Bubnowicz nie widział go w składzie. Potem krótko grał w Świdnicy by zakotwiczyć w A-klasowym Płomieniu Makowice. Dość niespodziewanie działacze z Żarowa sięgnęli po niego, ale póki co nie mają co narzekać - blok obronny opiera się na dawnych graczach Polonii Świdnica: bramkarzu Hruszowcu (40 lat) i stoperze Marszałku (32 lata). Nie brak wałbrzyskich akcentów - Łukasz Wawrzyniak (rocznik 1985) grał w Górniku/Zagłębiu, ale i również w Zagłębiu Wałbrzych. Arkadiusz Felich (1980) swego czasu uchodził za wielki talent - w 1998 pomagał juniorom Górnika Wałbrzych w walce o tytuł MPJ, później grywał m.in. w RKS Radomsko, Miedzi Legnica, Promieniu Żary, by od dekady grywać bliżej domu (Świdnica, Jawor, Strzegom) z przerwą na grę w austriackim Sarling. Nie jest już tak groźny, a przede wszystkim skuteczny jak w przeszłości, ale jego doświadczenie przydaje się na tym szczeblu.
Orzeł Ząbkowice to uznana firma na tym szczeblu. Grającym szkoleniowcem jest 28-letni Damian Okrojek najmłodszy trener na tym szczeblu. Kadra zespołu została mocno odmłodzona,choć pozostał ograny szkielet w osobach 30-letniego Bielskiego (dawniej Ślęza, Miedź, Polar, Polonia/Sparta Świdnica), 32-letniego pomocnika Pietrzykowskiego (Lechia Dzierżoniów), a także egzotycznych Brazylijczyków: Marlona (rocznik 1991 - 1 gol) i Saulo Camargo (1985 - 3 gole).
Wojciech Rzeczycki
Na 11.miejscu przezimuje AKS Strzegom, który zgromadził 19 punktów co jest 10 punktów od trzeciego Bolesławca, ale i 6 nad dwunastym Mirskiem. W Strzegomiu trwa remont stadionu, przez  co podopieczni Jarosława Krzyżanowskiego większość spotkań rozegrali na wyjeździe, a domowe rozgrywali w Jaworzynie Śląskiej. Zespół opuścił obrońca Sudoł, który przeszedł do Świdnicy, a w drugą stronę powędrował doświadczony Jacek Fojna, którego trener nie wystawiał zbyt często. Były gracz m.in. Odry Opole, Arki Gdynia czy Górnika Wałbrzych może liczyć na wsparcie wychowanków klubu spod Chełmca - Marcina Traczykowskiego czy też wypożyczonego młodzieżowca Wojciecha Rzeczyckiego (rocznik 1995). Nie jest wykluczone, że zimą znów dojdzie do transferu na linii Wałbrzych - Strzegom.
A co się działo w innych zespołach? Na pewno niespodzianką in plus jest wysokie trzecie miejsce BKS Bobrzan Bolesławiec, który przegrał u siebie z Miedzią II 1:5. Głównym architektem sukcesu jest trener Andrzej Kisiel - w przeszłości obrońca wałbrzyskiego Górnika czy Miedzi Legnica. Właśnie w Legnicy rozpoczął pracę szkoleniową z juniorami Miedzi, potem seniorami rezerw, Konfeksu Legnica, Mewy Kunice, a ostatnio Górnika Złotoryja. Wśród bolesławieckich podopiecznych jest 23-letni Nigeryjczyk Emmanuel Ohagwu strzelec 7 bramek - najskuteczniejszy stranieri piątego frontu. Dwie bramki mniej ma Ukrainiec z Granicy Bogatynia Jewhen Sawczuk.
Damian Chajewski
Na pewno apetyty na lepsze miejsce były w kowarskiej Olimpii, którą prowadzi 28-letni Krzysztof Kapelan. Kluczowymi graczami są wałbrzyszanie - 31-letni już obrońca Marcin Smoczyk oraz 22-letni pomocnik Damian Chajewski. "Chajek" z 4 bramkami jest najlepszym (wraz z Nowińskim) strzelcem w zespole. Coraz rzadziej pojawia się na boisku, nękany urazami skrzydłowy Maciej Udod, który swego czasu do Wałbrzycha trafił z czeskiego Nahodu.
Jedyna drużyna, która potrafiła urwać punkty duetowi liderów to Orkan Szczedrzykowice, który jesienią trzykrotnie schodził z boiska pokonany, w tym dwa razy u siebie. Zespół oparty jest na doświadczonych graczach, którzy grali w Miedzi Legnica czy Prochowiczance. W obronie gra Ukrainiec Jewhen Kowalczuk, który oprócz Miedzi reprezentował barwy Kotwicy Kołobrzeg i Nielby Wągrowiec. Podstawowymi graczami zespołu są byli piłkarze Górnika Wałbrzych - 37-letni już Rafał Majka i 28-letni Adam Kłak. Przy Ratuszowej grywali głównie w defensywie, co było dość nowatorskim rozwiązaniem w stosunku do Kłaka, który potem tę rolę pełnił w Żaganiu, a obecnie w Orkanie. Majka z kolei grywa w środku pola, gdzie wykorzystuje swoje doświadczenie.
Rafał Majka (Orkan)
LZS Stary Śleszów mimo sporych zmian kadrowych w lecie tego roku wciąż plasuje się w górnej części tabeli. Wchodzącym graczem jest wychowanek Górnika - Tomasz Sokół (r.1988). W Sokole Wielka Lipa regularnie występuje rówieśnik Sokoła - Wojciech Ciołek, który nie dość, że zaczął wpisywać się na listę strzelców to stwarza zagrożenie po stałych fragmentach gry. Choć do precyzji ojca wciąż sporo mu brakuje.
Na chwilę o utrzymanie walczyć będzie 5 zespołów. Pomiędzy czwórką (Włókniarz Mirsk, GKS Kobierzyce, Widawa Bierutów, Nysa Zgorzelec) jest zaledwie dwa oczka różnicy. Ostatnia Chojnowianka Chojnów z kolei do najbliższego rywala traci 4 punkty. Ten kwintet wyraźnie odstaje od reszty stawki, ale wiosną można spodziewać się wszystkiego. Największą niespodzianką jest obecność w tej grupie drużyny z Kobierzyc, gdzie wraz z trenerem Krzykowskim ze Starego Śleszowa przeprowadził się wałbrzyszanin Łukasz Jaworski. Linia defensywna zespołu została wzmocniona dość niespodziewanie pierwszoligowcem z Miedzi Legnica 35-letnim Krzysztofem Wołczkiem, który nie tak dawno świętował mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław.