poniedziałek, 26 października 2015

Bartkowiak w wyjściowej jedenastce Śląska

Mecz Ruchu Chorzów ze Śląskiem Wrocław dla wałbrzyskich kibiców mógł być okazją do oglądnięcia dwóch wałbrzyskich jedynaków w ekstraklasie. Niestety, obrońca gospodarzy Paweł Oleksy od dłuższego czasu leczy kontuzję i próżno go szukać w kadrze meczowej. Z kolei w zespole przyjezdnych mogliśmy zobaczyć Michała Bartkowiaka. 18-letni skrzydłowy w swoim 10 występie w ekstraklasowym po raz pierwszy wybiegł w wyjściowej jedenastce !
Początek sezonu w wykonaniu Śląska nie wyglądał tragicznie - co prawda Legia ograła we Wrocławiu gospodarzy 4:1, ale potem zespół potrafił zremisować w Szczecinie czy odwrócić losy meczu w Łęcznej (od 0:2 po 3:2). Pokonanie w połowie września Jagiellonii Białystok 3:1 okazało się ostatnim triumfem w tej rundzie. Potem przyszły 3 porażki i jeden remis, a do tego szerokim strumieniem płynie krytyka pod adresem Tadeusza Pawłowskiego, którego podopieczni z meczu na mecz prezentują się coraz gorzej. Po domowej przegranej z Koroną Kielce do Chorzowa nie pojechał nie tak dawny kadrowicz Adam Kokoszka oraz Słowak Peter Grajciar, którzy uznani zostali za kozłów ofiarnych ostatnich niepowodzeń. Stworzyło to szansę Bartkowiakowi, który w tym sezonie najdłuższy epizod zaliczył przeciwko kielczanom - 30 minut.
Michał wybiegł w wyjściowej jedenastce i był autorem JEDYNEGO celnego strzału w wykonaniu gości w pierwszej połowie. Co prawda Danielewicz ostemplował poprzeczkę, ale statystycy taki strzał uznają za niecelny. W ogóle spotkanie stało na słabym poziomie i do przerwy obie drużyny miały na swoim koncie po jednym celnym uderzeniu, z ta różnicą, że chorzowianom dało bramkę.
Po przerwie Bartkowiaka już nie zobaczyliśmy na boisku, bo zastąpił go Jacek Kiełb. Co ciekawe obserwatorzy meczu uznali wałbrzyszanina za jednego z lepszych graczy we wrocławskiej drużynie!
Oprócz dziennikarzy dobrą postawę docenili kibice WKS, którzy uznali go najlepszym, po Mariuszu Pawełki,zawodnikiem wrocławian.
Jak wiadomo trener Tadeusz Pawłowski przy każdej nadarzającej się okazji podkreśla, że w Michale widzi potencjał i stopniowo będzie go wprowadzał do I zespołu. Mecz z Ruchem, mimo niekorzystnego wyniku, pod względem ilości minut spędzonych na murawie oraz wyjścia w podstawowej jedenastce, jest dla Bartkowiaka krokiem milowym w jego przygodzie na najwyższym szczeblu rozgrywek.

niedziela, 25 października 2015

Lider utrzymany

Górnik Wałbrzych utrzymał fotel lidera, choć mocno czuje oddech na plecach rezerw Miedzi. W międzyczasie dokonano kolejnych zmian szkoleniowców w innych zespołach trzeciej ligi. Najszybciej pracę stracił Artur Andruszczak, co ciekawe po porażce Stilonu Gorzów przy Ratuszowej. Następcą został również były gracz gorzowian Dariusz Borowy. Nie tak dawno na Dolnym Śląsku doszło do dwóch roszad szkoleniowych. Foto-Higienę Gać opuścił Krystian Pikaus, który z sukcesami (awans z klasy okręgowej do 3.ligi) prowadził zespół przez 8 lat ! Nowym sterownikiem został trener z naprawdę głośnym nazwiskiem - Romuald Szukiełowicz. Ostatnio "Szukieł" przygotowywał Zagłębie Sosnowiec do startu pierwszoligowego sezonu,ale na skutek nieporozumień z zarządem, który chciał poszerzyć mu kompetencje pożegnał się z ekipą ze Stadionu Ludowego. Z kolei zespół outsidera z Kątów Wrocławskich objął Artur Nahajło, również postać znana w trenerskim dolnośląskim światku. I tu efekt nowej miotły w Bystrzycy zadziałał,bo zespół w 3 meczach zdobył aż 4 punkty, podczas gdy w poprzednich 11 - zaledwie dwa...
Wydarzeniem tygodnia był news powielany przez lubuskie media dotyczący możliwości powiększenia trzeciej ligi w przyszłym sezonie 2016/17. Co to oznacza? Uszczuplenie "czerwonej" spadkowej strefy,bowiem bezpośrednio utrzymały by się osiem (a nie 7 jak obecnie) drużyn. Oczywiście w przypadku awansu mistrza ligi.Jedno bezpieczne więcej miejsce ma niebagatelne znaczenie. Nieoficjalnie wiadomo , że zdecydowanie na "tak" jest związek opolski, a oficjalne stanowisko pozostałych ZPN póki co nie jest znane. PZPN stworzył taką furtkę pod warunkiem jednomyślności wszystkich OZPN, ale wydaje się, że nie będzie z tym problemu.
Pod Chełmcem przed sezonem nie brakowało sceptyków, którzy z obawą spoglądali w stronę pierwszego bezpiecznego miejsca. Póki co spadkowicz nie zawodzi i przewodzi stawce trzecioligowców.
Wałbrzyski lider dopiero we wtorek zagrał z rezerwami Śląska Wrocław. Wielokrotnie przekładano termin spotkania, górę wzięły względy pozasportowe i zamiast weekendu mecz rozegrano w niezbyt fortunnym terminie dla większości kibiców. Wrocławian wspierała spora grupa kibiców i prawdę powiedziawszy był to jedyny argument, że przy Ratuszowej gościły rezerwy ekstraklasowca. Na boisku goście zaprezentowali iście młodzieżowy skład i w pewnym momencie było aż 10 młodzieżowców i ligowy wyjadacz Krzysztof Ostrowski. Mogliśmy oglądać również kadrowiczów Wiecha, Pałaszewskiego i Dankowskiego, o którym było niedawno głośno jak zatrzymała go włoska policja gdy po pijaku niszczył samochody przed meczem kadry U-21.
Wałbrzyszanie wygrali pewnie, choć wynik 2:1 sugerowałby wyrównany przebieg. Szczęścia nie mieli pod bramką rywala najbardziej ofensywnie zorientowani w Górniku Migalski z Orłowskim. Inna sprawa, że arbiter powinien wyrzucić z boiska Przybylskiego, który powinien jeleniogórskiemu rozjemcy postawić co najmniej duże piwo.
Rezerwy Śląska nie są wygodnym rywalem dla wałbrzyszan. Ostatnie domowe zwycięstwo miało miejsce w 1998 roku, gdy Górnik ograł rezerwistów 2:0 pod okiem wówczas urzędującego prezydenta Lecha Bukowca. Jedną z bramek wtedy strzelił Krzysztof Radziemski, którego syn Dominik obecnie walczy o awans do 2.ligi. Po tym zwycięstwie wałbrzyszanie wygrali jedynie raz, we Wrocławiu w 2005, 2:1, mając w składzie Roberta Bubnowicza i Grzegorza Michalaka. Grzesiek zapewne długo pamiętał wcześniejszy mecz z sierpnia 2004 (0:0), gdy nie dograł nawet do przerwy,bo z kontuzją odwiozła go z murawy karetka. Miejmy nadzieję, że wygrana po 17 latach na murawie Stadionu 1000-lecia gospodarzy przyniesie, podobnie jak w sezonie 1998/99 awans na trzeci poziom rozgrywkowy.
Radość po wygranej ze Śląskiem II.
Komplet punktów z rezerwami WKS dał powrót na fotel lidera. Trzy punkty zostały okupione m.in. żółtymi kartkami dla Mateusza Sawickiego i Marcina Morawskiego. Dla nich były to napomnienia nr 4 w tym sezonie i oznaczało pauzę w sobotnim spotkaniu w Rzepinie. Ilanka, beniaminek rywalizował z wałbrzyskim zespołem w sezonie 2009/10, gdy Górnik dwukrotnie ograł lubuskiego przeciwnika 1:0 w Słubicach i 3:0 w Wałbrzychu. Od tamtego czasu Górnik zaliczył drugą ligę, a Ilanka jeszcze przez 4 sezony grała w trzeciej lidze, gdzie w 2011 skończyła na drugim miejscu. W Rzepinie skończono remont stadionu i Górnik w końcu mógł gościć w tym 6,5 tysięcznym mieście. Wyprawy wałbrzyszan w tym sezonie do województwa lubuskiego wyglądają podobnie i nie kończą się sukcesem. O ile miło możemy wspominać wizyty pod Chełmcem Stilonu, a zwłaszcza Budowlanych Lubsko to z wyjazdów nie udało przywieźć kompletu punktów. W gorzowskim Karninie porażka, a katem okazuje się miejscowy snajper Raćko. Ilanka ma też swoją gwiazdę - Marcina Żeno.31-letni napastnik strzelał na tym poziomie rozgrywkowym w barwach Orła Międzyrzecz i wspomnianego Piasta Karnin. W minionym sezonie w 4.lidze strzelił 29 bramek co pozwoliło mu zostać królem strzelców i wydatnie pomóc rzepinianom w zdobyciu promocji do 3.ligi. W bieżącym sezonie strzelił 7 bramek, a wśród pokonanych bramkarzy znalazł się, niestety, Kamil Jarosiński.
To, że Ilanki nie wolno lekceważyć przekonuje wygrana rzepinian w Legnicy z Miedzią II 3:1. W Górniku, niestety, widoczny brak był Morawskiego i Sawickiego. W defensywie po raz pierwszy zagrał na środku duet Bartosz Tyktor- Adrian Mrowiec. Przed sezonem wydawałoby się, że będzie to żelazne zestawienie środka obrony, a na to musieliśmy czekać do 14.kolejki. Póki co w ich grze nie było widać tej jakości jaką sobie by życzyli kibice Górnika. Chodzi głównie o wyprowadzanie piłki, bowiem w ofensywie odezwały się stare grzechy wałbrzyszan. Okazji do zdobycia bramek nie było sporo. Marcin Orłowski uwikłany w indywidualne pojedynki z defensorami nie był w stanie sam wygrać meczu. Indywidualnie goście górowali nad rywalami, ale brakowało kropki nad "i", czyli celnego dogrania, umiejętnego rozegrania pod polem karnym, wreszcie celnego strzału.Inna sprawa, że gospodarze zagrali bardzo ambitnie i walecznie niwelując tym samym przewagę gości. Co więcej,gdyby arbiter spotkania podyktował choć jedną jedenastkę dla Ilanki to nikt nie mógłby mieć pretensji, zwłaszcza po spóźnionym wślizgu Tyktora, który wyciął wręcz Żeno.
Jedynym pozytywem jest punkt, który może okazać się bezcenny w końcowym rozrachunku.

piątek, 16 października 2015

Górnik poznał ewentualnych rywali w barażach

Górnik Wałbrzych lideruje stawce trzecioligowców z grupy dolnośląsko-lubuskiej. Pierwsze miejsce na mecie sezonu gwarantuje jedynie ... utrzymanie, bowiem by awansować trzeba przebrnąć przez baraże. O tym jak trudno rozstrzygnąć decydujący dwumecz by dostać się do drugiej ligi wiedzą doskonale w Świdnicy, gdzie Polonia/Sparta dwa lata z rzędu przegrywała baraże (z Czarnymi Żagań i Zagłębiem Sosnowiec).
22 ligowe mecze mają podopieczni Roberta Bubnowicza, by utrzymać fotel lidera. W przypadku powodzenia tej misji do Wałbrzycha przyjedzie mistrz grupy łódzko-mazowieckiej. Terminy meczów nie zostały jeszcze ustalone przez PZPN.
Kto może być potencjalnym rywalem biało-niebieskich?
Redaktor Skiba prognozuje dwumecz z rezerwami Legii. Legia II miała w cuglach wygrać 3.ligę w ubiegłym sezonie, a skończyło się ledwie na 10.miejscu. Kadrę stanowią  młodzi zawodnicy, zgłoszeni do Młodzieżowej Ligi Mistrzów, którzy z powodzeniem mogą występować również w Centralnej Lidze Juniorów. Obecnie legioniści są na czwartym miejscu, a spośród graczy szerokiej kadry wicemistrza kraju do tej pory grali Arkadiusz Malarz, Łukasz Broź, Jakub Rzeźniczak, Arkadiusz Piech czy Marek Saganowski. Paradoksalnie wszyscy zagrali w meczu z outsiderem Oskarem Przysucha - 4:4, mimo prowadzenia już 4:1!
Na chwilę obecną liderem jest Sokół z Aleksandrowa Łódzkiego. Najskuteczniejszym zawodnikiem, jak i całej ligi jest Michał Michałek - strzelec 10 bramek w 12 meczach, którego mogliśmy oglądać w ubiegłosezonowych meczach Górnika ze Stalą Stalowa Wola. Ponadto w obronie gra doświadczony Piotr Klepczarek (repr.juniorów, ŁKS, Bełchatów, PP z Jagiellonią), a w pomocy gra nawet były kadrowicz. Mowa o mającym dwa występy na przełomie 2007 i 2008 roku Piotrze Kuklisie. Kojarzony głównie z gry w Widzewie rozgrywający zaliczył epizody w Arce, Zawiszy i Bytovii, ale od dłuższego czasu znajduje się na równi pochyłej.
Na drugim miejscu jest obecnie Lechia Tomaszów Mazowiecki. Najskuteczniejszym zawodnikiem jest niski (164 cm) Marcin Mirecki, który podobnie jak Michałek ma na koncie 10 bramek. W obronie gra 36 letni już Paweł Magdoń, który przyszedł latem z Wisły Płock. Podobnie jak Kuklis ma na swym koncie nie tylko debiut w kadrze, ale i gol w debiucie.
Trzecie miejsce, ale z zaledwie dwoma oczkami straty do lidera, okupuje Świt Nowy Dwór Mazowiecki. Zespół ten swego czasu gościł w ekstraklasie (2003/04), jak się później okazało w okresie pełnym korupcyjnych przekrętów. W czerwcu ubiegłego roku jako najgorsza drużyna grupy wschodniej 2.ligi spadła do trzeciej, gdzie jako spadkowicz finiszowali na 7.miejscu. Próżno szukać w kadrze znanych nazwisk. Wałbrzyscy kibice mogą doszukać się nazwisk Łukasza Kominiaka i Rafała Maciejewskiego, którzy 11 miesięcy temu gościli z Legionovią przy Ratuszowej. Najgroźniejszym zawodnikiem wydaje się być ukraiński napastnik Jewhen Radionow z 7 bramkami, który latem przeniósł się z Ursusa Warszawa.
Marcin Truszkowski w barwach Siarki Tarnobrzeg 



Po 12 meczach "oczko" punktów, czyli 21 zdobyło trio najbardziej znanych firm. O rezerwach Legii już było. Polonia Warszawa, po znanych poczynaniach "dobrodzieja" Ireneusza Króla opuściła ekstraklasę, by jako MKS Polonia odbudowywać dawny blask Czarnych Koszul.Z kadry  co prawda najbardziej znaną postacią jest Radosław Majdan, ale bardziej z działalności pozaboiskowej. Prezesem jest Jerzy Engel, a szkoleniowcem Igor Gołaszewski. W kadrze znajduje się kilku znanych zawodników. Karierę wznowili m.in. Wojciech Szymanek (ponad 100 meczów w ekstraklasie w barwach Polonii, Widzewa i Podbeskidzia), czy Jacek Kosmalski (Polonia, Legia, ŁKS, Zawisza). Sukcesy klubu z Konwiktorskiej na przełomie wieków pamięta Piotr Kosiorowski. Znajdziemy również nazwiska graczy, którzy już rywalizowali z wałbrzyszanami: Michał Zapaśnik (Znicz Pruszków), Marcin Truszkowski (Siarka Tarnobrzeg), który nawet przy Ratuszowej strzelił bramkę. W kwietniu 2014 derbowy mecz Górnika w Głogowie celnym strzałem z karnego rozstrzygnął z kolei Krystian Pieczara.
W podobnej sytuacji jest Łódzki KS, dla którego jest to drugi sezon w 3.lidze po awansie z czwartoligowej otchłani. Trenerem jest klubowa legenda w osobie Marka Chojnackiego. W kadrze nie ma głośnych nazwisk, ale na przykład w przypadku ewentualnego barażu Michał Kolba grałby przeciwko Górnikowi w czwartym klubie, bowiem grał w 2.lidze w Chojniczance, Turze Turek i Calisii Kalisz.Tomasz Ostalczyk pamiętający ekstraklasowe mecze w barwach ŁKS, w Wałbrzychu swego czasu doznał kontuzji grając w Turze.Adama Patorę na murawie Stadionu 1000-lecia oglądaliśmy 4 lata temu w barwach Elany Toruń.
Wydaje się, że do walki o utrzymanie, co może w dalszej części sezonu przerodzić się również w rywalizację o awans, mogą się liczyć takie drużyny jak:
Ursus Warszawa - rok temu przegrał baraże o 2.ligę z Kotwicą Kołobrzeg (2:4, 0:1), w ub.sezonie druga ekipa, tuż za Radomiakiem.
Pelikan Łowicz - spadkowicz z 2.ligi po reformie w 2014 roku. Drużyna prowadzona przez eks-widzewiaka Bogdana Jóźwiaka. Wiele lat na Dolnym Śląsku, w Miedzi Legnica spędził Michał Żółtowski, który przeciwko Górnikowi grał jeszcze w barwach Zagłębia Sosnowiec. Bramkarz Artur Melon bronił strzały wałbrzyszan w barwach Calisii i Siarki Tarnobrzeg
Warta Sieradz - kojarzona jako jeden z klubów Roberta Warzychy, prowadzona również prze byłego gracza Widzewa - Piotra Kupkę. Obrońca Piotr Nawrocki grał przeciwko wałbrzyszanom w Bytovii i Calisii.
Wszelkie spekulacje wyjaśnione zostaną w czerwcu 2016 roku.
W innych parach spotkają się mistrzowie grup: pomorsko-zachodniej z opolsko-śląskiej, małopolsko-świętokrzyskiej z kujawsko-pomorsko-wielkopolskiej i lubelsko-podkarpackiej z podlako-warmińsko-mazurskiej. Na chwilę obecną na najlepszej drodze z byłych wałbrzyszan są Tomasz Wepa (Odra Opole) i Dawid Kubowicz (Olimpia Elbląg), którzy liderują w swoich grupach.

wtorek, 13 października 2015

Polkowice zdobyte

Polkowice to jedna z najbogatszych gmin w kraju. Jednak dopiero kilkanaście lat temu postawiono tam mocno na sport. Wcześniej piłkarze grali co najwyżej w ligach wojewódzkich opierając skład na odrzutach z Chrobrego Głogów czy Zagłębia Lubin. Po transformacji ustrojowej, na której straciły m.in. kluby wałbrzyskie przyszedł boom na sport sponsorowany przez KGHM i podległe spółki. W cieple miedzi ogrzewały się Polkowice, gdzie zbudowano ciekawą drużynę, która dotarła nawet do ekstraklasy. Niestety, tam gdzie jest dobra kasa znajdą się ludzie, którzy chcę skrócić drogę do sukcesu. Lista kupionych meczów przez Górnika Polkowice jest spora, a wśród umoczonych w korupcyjny proceder znaleźli się również piłkarze związani wcześniej z Wałbrzychem (Sebastian Gorząd, Jacek Banaszyński, Ireneusz Adamski, Marcin Wojtarowicz). Oprócz kar indywidualnych drużyna została zdegradowana do czwartej ligi, zmieniono szyld na KS i zaczął się marsz w górę zakończony na zapleczu ekstraklasy. Po spadku do drugiej ligi niespodziewanie wycofano zespół po rundzie jesiennej 2013. Ponoć milionowa dotacja, której zazdrościło większość z ligowych rywali, wg klubowych włodarzy starczyć miała jedynie na drużynę rezerw...
KS Polkowice w czwartoligowym czyśćcu ustąpił jedynie niesamowitym rezerwom Miedzi, które jedyną porażkę poniosły właśnie na stadionie przy ul. Kopalnianej. Drużyna prowadzona przez Jarosława Pedryca z drugiego miejsca spokojnie wywalczyła awans, a w obecnym sezonie start zanotowali znakomity od 3 zwycięstw w tym 3:1 w Mostkach. Porażki w Gorzowie, Legnicy i domowa ze Ślęzą - to czarne momenty polkowiczan w bieżącym sezonie. Spotkanie z Górnikiem Wałbrzych zapowiadało intrygująco, zwłaszcza, że do Polkowic wrócił Kamil Wacławczyk, który 3,5 sezonu spędził w GKS Bełchatów zbierając pochlebne recenzje. W ekipie gości przypominano bessę związaną z wizytami w Polkowicach, gdzie od 20 lat (zwycięstwo KP nad Górnikiem) nie udało wywieźć kompletu punktów.
Prawie trzy miesiące temu o Robercie Bubnowiczu pisano wałbrzyski Ferguson. Nie chodziło jednak o sukcesy, ale o kompetencje jakie przypadły Bubie w nowym klubowym rozdaniu. Ostatnie wydarzenia futbolowe mogą skłaniać to porównania Bubnowicz jak Nawałka. Dlaczego? Podobnie jak prowadzeni przez selekcjonera piłkarze pokonują kolejne bariery (pokonanie Niemców - komplet punktów w Polkowicach). Innym argumentem są wybory personalne. Ileż razy krytykowano trenera kadry za wystawienie choćby Mączyńskiego czy postawienie na lewej obronie Rybusa? Robert Bubnowicz w Polkowicach postanowił posadzić na ławce rezerwowych Sławomira Orzecha, który w ostatnich meczach wyglądał co najmniej dobrze, był wyraźnie na fali wznoszącej. Orzi, podobnie jak Adrian Mrowiec, stracili miejsce na rzecz powracają nieobecni we wcześniejszych meczach Tyktor i Rytko. Czy wyszło to Górnikowi na lepsze? Biorąc pod uwagę wynik to jak najbardziej. Bartosz niestety miał współudział przy golu dla gospodarzy, gdy nie dopilnował nadbiegającego zawodnika, który pokonał Kamila Jarosińskiego. Odkupił to kilkoma ofiarnymi, zwłaszcza w drugiej połowie, interwencjami, gdy musiał zagrywać piłkę poza plecami Kamila Jarosińskiego.
Grzegorz Michalak - gol po 17 miesiącach
Zabrakło w meczowej kadrze Mateusza Krzymińskiego, dla którego powinien być to ostatni dzwonek. Krzymi jest najbardziej krytykowanym zawodnikiem drużyny, a co najgorsze, że słusznie. Przełamał się z kolei starszy z braci Michalaków. Nękany w ostatnich sezonach przez kontuzje Grzegorz wyraźnie odżył w ostatnich meczach. Ale wciąż przez długie miesiące próżno szukać go na liście strzelców. W Polkowicach najpierw zachował czujność po rzucie wolnym Marcina Morawskiego i niepewnej interwencji Sebastiana Szymańskiego pokonując go mocnym strzałem. Po przerwie zaś to jego strzał był zablokowany i przedłużony przez Mateusza Sawickiego dający drugą bramkę dla Górnika.
Ozdobą meczu i tak był gol autorstwa Marcina Orłowskiego. Kapitan lidera udowodnił, że jest nie tylko lisem pola karnego i skutecznym egzekutorem jedenastek, ale i potrafi uderzyć skutecznie z dystansu.
Po ciężkim boju goście z Wałbrzycha wywieźli trzy punkty, ale wynik 3:1 jest mylący, sugerujący łatwe zwycięstwo. Grający otwarty futbol polkowiczanie przegrali czwarty mecz w rundzie, ale porównując grę z innymi ligowcami, nie powinni mieć problemów z utrzymaniem bezpiecznego miejsca w czołowej siódemce.
Z kolei Górnicy utrzymali fotel lidera obecnie legitymując się największą ilością zwycięstw i najszczelniejszą defensywą.

poniedziałek, 12 października 2015

11 października - Święto Reprezentacji

Dawno temu, w czasach dla współczesnych bardzo zamierzchłych, polscy kibice o awansie do turniejów o randze mistrzowskiej mogli jedynie pomarzyć. Punktem zwrotnym w historii rodzimego futbolu był 1972 rok i turniej olimpijski w Monachium, z którego kadra Kazimierza Górskiego przywiozła złote medale. Potem był medal za trzecie miejsce na niemieckim mundialu i srebro olimpijskie w Montrealu. Dzień triumfu w Monachium, 10 września władze sportowe PRL-u  ustanowiły Dniem Piłkarza, który świętowany był głównie organizacją turniejów juniorów.  Dla kibiców jednak bardziej symboliczną datą był 17 października, czyli remis na Wembley. Co prawda z Anglikami spotykaliśmy również tego samego dnia co w 1973, to nie udało się wywalczyć choćby remisu.
Spotkania reprezentacji w nowym stuleciu mają inną oprawę, ale wciąż są oczekiwania podobne do tych co w czasach Górskiego, Gmocha, Piechniczka i innych. Gdyby zrobić ranking najbardziej pamiętnych meczów polskiej kadry w XXI wieku okazałoby się, że topowe były rozgrywane 11 października. W tym dniu w Chorzowie pokonaliśmy w 2006 Portugalię 2:1 w Chorzowie, co pomogło wywalczyć historyczny awans do EURO 2008. Wtedy pełnym blaskiem zaświeciła gwiazda Euzebiusza Smolarka. Dwa lata później, również na Stadionie Śląskim, podopieczni Leo Beenhakkera pokonują Czechów 2:1 po celnych strzałach Jakuba Błaszczykowskiego i Pawła Brożka. Wreszcie 12 miesięcy temu, Stadion Narodowy w Warszawie i historyczne ogranie mistrzów świata, niepokonanych przez Polskę do tamtego wieczora Niemców.
Kończący eliminacje do francuskiego Euro mecz z Irlandią odbył się najszczęśliwszego dnia października. Polakom wystarczył remis, nie wyższy niż 1:1, a mimo to nie było minimalizmu, nerwowego oczekiwania, ale gra ofensywna i zwycięstwo pieczętujące awans i wieńczące niezwykle udane eliminacje.
Przed niedzielnym meczem okazało się, że trener Adam Nawałka nie będzie mógł skorzystać z Rybusa, Jodłowca i Milika. Na lewej obronie naturalnym dublerem był Wawrzyniak, który nie zawiódł. W środku pola pojawił się młody Linetty, a na prawej pomocy biegał Olkowski - jeden z kilku ulubieńców selekcjonera. Do nich na pewno zalicza się jeden z największych wygranych ostatniego dwumeczu Mączyński, który był najbardziej krytykowanym kadrowiczem, a w Szkocji był jednym z najlepszych na boisku. Olkowski na taki mecz w kadrze jeszcze czeka.
Zakończone właśnie eliminacje to również rozkwit Roberta Lewandowskiego w kadrze. Ileż razy wypominano mu brak goli w meczach o stawkę z poważnym rywalem, a tymczasem trafia w ostatnich meczach z Niemcami, Szkotami i Irlandczykami.  Kapitan kadry niezwykle dojrzał, stał się prawdziwym jej symbolem, liderem na boisku i poza nim. Ostatnie tygodnie to naprawdę kapitalny okres, najlepszy w dotychczasowej karierze Roberta. Biorąc pod uwagę tylko bieżący sezon 2015/16 bilans Lewego w Bayernie jest imponujący: Bundesliga 12 goli w 7 meczach, 3 gole w 2 meczach Ligi Mistrzów, 1 bramka w 1 występie w Pucharze Niemiec. W kadrze z kolei 6 goli w 4 meczach tej jesieni.
O ile określenia Lewandowskiego gigantem, monsterem nie są przesadzone, to w przypadku kadry za dużo, zwłaszcza w telewizyjnej relacji, było peanów nad grą biało-czerwonych. Duet Borek - Hajto nadużywał wyrażeń fenomenalne, fantastyczne itp. A tak naprawdę Polska, grająca z  - nie oszukujmy się - przeciętnymi wyspiarskimi reprezentacjami, zrobiła to co do niej należy, bez fajerwerków, super gry, akcji rodem z gier FIFA. Mamy solidny szkielet (Glik - Krychowiak - Lewandowski), do którego wybrańcy Nawałki z reguły nie potrafią utrzymać równej dyspozycji przez dłuższy okres. Dawniej gra opierała się na trio z Dortmundu, teraz ostał się w Borussi jedynie Piszczek, któremu daleko do formy, po której widziano go w najlepszych klubach hiszpańskich. Indywidualne cenzurki póki co nie są wystawiane, w kraju panuje euforia, ale ona powinna jak najszybciej się skończyć.
Zresztą oprawa świętowania awansu do championatu we Francji bardziej irytuje trzeźwo oceniających wydarzenia sympatyków futbolu. To jest DOPIERO awans, nic nie znaczący. Podobna radość była w 2001, 2005 czy 2007 - później ogromne rozczarowania, hasła "Polacy nic się nie stało", rozliczenia poturniejowe. Owszem, Lewandowski czy Krychowiak, między wierszami wypowiadają, ale oni są bodaj najbardziej świadomi swojej wartości. W porównaniu z większością kadrowiczów, doskonale zdają sobie sprawę, by wskoczyć na wyższą półkę potrzebują sukcesu z kadrą. Był zawód w 2012, teraz po m.in. ograniu Niemców, udowodnili, że są w stanie podjąć walkę z najlepszymi.
Tonujmy euforię, trzeźwo oceńmy szansę w mistrzostwach i kibicujmy Nawałce, by trafnie dokonywał wyborów, takich jak w przypadku Milika, Mączyńskiego czy też przekwalifikowaniu Rybusa na defensora.

piątek, 9 października 2015

Krok od awansu

Jak nie teraz to kiedy? Adam Nawałka i jego piłkarze spowodowali, że znowu piłkarze mogą być stawiani w jednym szeregu choćby z siatkarzami, tradycyjnie odnoszącymi sukcesy. Piłka nożna, najpopularniejszy sport w naszym kraju, co prawda nie odnosi sukcesów medalowych, ale my, kibice potrafimy się cieszyć z małych rzeczy, takich jak choćby awans do dużej imprezy. W tym stuleciu udało się przełamać fatum mistrzostw kontynentu i zdołaliśmy wywalczyć awans do alpejskiego turnieju 7 lat temu. Potem był blamaż na Euro 2012, by teraz być blisko wywalczenia awansu do przyszłorocznego czempionatu we Francji. Polska poprawiała rekordy strzeleckie z Gibraltarem, pokonała pewnie Gruzję, a przede wszystkim wygrała z Niemcami w Warszawie. Rewanż nasi zachodni sąsiedzi wygrali, ale przebieg meczu sprawił, że po tym spotkaniu piłkarze mogli chodzić z podniesioną głową. W meczach z rywalami z Wysp, czyli Irlandią i Szkocją biało-czerwoni ani nie wygrali, ani nie przegrali. Twarde, czasem brutalne boje, nie były wielkimi widowiskami, sytuacja na boisku zmieniała się, ale koniec końców podział punktów musiał radować obu rywali. W czwartek w Glasgow mieliśmy przełamać szarże Szkotów, którzy zapowiadali zwycięstwo, ośmieszenie największej gwiazdy kadry, czyli Roberta Lewandowskiego. To podopiecznym Gordona Strachana pozwoliłoby włączenie się do walki o bezpośredni awans.
O spotkaniu powiedziano i napisano prawie wszystko. Nazwisko Lewandowskiego odmieniane jest w każdym języku. Polski napastnik we wrześniu miał niesamowitą serię w Bayernie Monachium, gdzie kompletował bramki z niespotykaną częstotliwością zarówno w Bundeslidze jak i Lidze Mistrzów. W bieżących eliminacjach przed spotkaniem ze Szkocją miał na swoim koncie 10 bramek, ale żadna nie dawała Polsce punktu! Po prostu, gdyby odjąć trafienia Roberta kadra miałaby tyle samo punktów co ma. Malkontenci wypominali fajerwerki snajperskie ze słabeuszami oczekując spektakularnego występu przeciwko bardziej renomowanemu rywalowi. Z Niemcami był gol, była okazja, ale i przegrana. Teraz w Glasgow Lewy pokazał, że ustawianie go w jednym rzędzie z największymi gwiazdami futbolu w chwili obecnej jest jak najbardziej na miejscu!
Tak padały bramki na Hampden Park
















Polska reprezentacja to obecnie zespół przez prawdziwe Z. W bramce kłopot bogactwa - obecnie na topie jest Fabiański, ale i jego zmiennicy w osobach Boruca czy Szczęsnego dają gwarancję spokoju w tyłach. W defensywie nazwiska Glika czy Krychowiaka znają wszyscy kibice interesujący się poważną piłką. Gorzej spisuje się Piszczek, Rybus to wynalazek Nawałki, ale nie zawodzący tak jak było to w przypadku jego poprzedników. Błaszczykowski ma dobre wejście w Serie A, ale w kadrze wciąż nie daje tyle, co dawał przed feralną kontuzją. Najlepszy mecz w kadrze rozegrał z kolei Mączyński - notorycznie krytykowany za swoje występy potwierdził, że prawidłowość wyboru selekcjonera. Arkadiusz Milik znakomicie uzupełnia się z Lewandowskim, choć brakuje ustabilizowania formy. Przebłyski miewa Grosicki, który akurat w Glasgow był jednym z najsłabszych zawodników polskich.
Mecz w Szkocji był jednym z najbardziej dramatycznym jeśli chodzi o przebieg od wielu lat. Od szybko strzelonego gola, kontrolę wydarzeń, niewykorzystane szanse, poprzez gol do szatni, utratę inicjatywy, bramkę na 1:2, nerwowe spoglądanie na zegar, po szczęśliwą bramkę w doliczonym czasie gry. Bohaterem oczywiście Robert Lewandowski strzelec obu bramek.
Równolegle Irlandia niespodziewanie ograli Niemców i jeszcze kilkanaście sekund przed końcowym gwizdkiem węgierskiego sędziego Kassai to oni okupowali drugie awansowe miejsce i w Warszawie mogli skupić się na obronie remisu. Teraz, po remisie Polaków, Irlandczycy muszą pokusić się o zwycięstwo. Chyba że padnie remis wyższy niż 1:1, który padł w meczu w Dublinie.
W tej edycji eliminacji mamy do czynienia z prawdziwym przewrotem. Kto by się spodziewał, że Holandia będzie oglądała plecy aż 3 rywali, a z awansu cieszą się w Islandii, Irlandii Północnej. Do tego ostatniego grona dołączy zapewne Polska, o ile nic złego się nie stanie w niedzielny wieczór.

czwartek, 8 października 2015

Cyrak wraca do ekstraklasy

Jerzy Cyrak miał być lekiem na ubiegłoroczne niepowodzenia drugoligowe wałbrzyskiego Górnika. Jesienią biało-niebiescy mocno dołowali, zimą doszło do małej rewolucji i wiosną mogliśmy oglądać projekt autorski Cyraka. Niestety, mimo wyraźnej poprawy w grze Górnik wciąż nie potrafił wygrać na wyjeździe, pogubił punkty w kilku meczach i z hukiem spadł do trzeciej ligi. W posezonowych rozliczeniach wyszło na jaw, że młody, ambitny szkoleniowiec, mogący pochwalić się licencją UEFA PRO nie łączył większych nadziei z Górnikiem. Pracujący do tej pory jako szkoleniowiec juniorów, rezerw, bądź asystent I trenera w piłkarskiej Polsce kojarzony był jako asystent Mariusza Rumaka w Lechu Poznań, gdzie za jego sprawą doszło do konfliktu z Bartoszem Ślusarskim i Rafałem Murawskim, przez co piłkarze musieli opuścić ekipę Kolejorza. Cyrak pod Chełmcem nie osiągnął sportowego celu, nie można również powiedzieć, że coś pozytywnego po sobie w klubie pozostawił, bowiem armia zaciężna wyjechała z Wałbrzycha, a i z wychowanków nie korzystał zbyt często. Dla kibiców Górnika niespodzianką była wiadomość o kolejnym miejscu pracy Cyraka - Pelikan Niechanowo, anonimowym klubie z Wielkopolski. Beniaminek spod Gniezna miał być czarnym koniem rozgrywek i prawdę powiedziawszy w dotychczasowych meczach prezentował się solidnie. Za kadencji Cyraka bilans 9 spotkań ligowych to 4-3-2, zdecydowanie lepiej grając na wyjazdach. Do tego doszły dwa zwycięstwa w Pucharze Polski. Po trzech miesiącach okazało się, że również "projekt Pelikan" to etap przejściowy w karierze szkoleniowej Jerzego.
W Niechanowie liczono na utrzymanie się w lidze, potem być może awans do drugiej ligi. Skoro udało się w Jarocinie, Wągrowcu czy Rypinie to czemu Pelikan nie mógłby grać w drugiej lidze? Póki co architektem ewentualnego sukcesu nie będzie Jerzy Cyrak.
Nowym przystankiem będzie Górnik Zabrze, który nie tak dawno prowadzony był przez innego szkoleniowca związanego w przeszłości z imiennikiem z Wałbrzycha - Roberta Warzychę. Górnik sezon rozpoczął fatalnie, Warzychę pożegnano, a w jego miejsce zatrudniono Leszka Ojrzyńskiego, którego teraz asystentem będzie Cyrak. Do niego również będzie należeć funkcja koordynatora szkolenia młodzieży. Wcześniej w Zabrzu szukano odpowiedniej osoby na dyrektora sportowego klubu, a koniec końców kompetencjami zarezerwowane dla tej posady podzieli się trener Ojrzyński i wiceprezes Maj.
Trudno znaleźć informacje, które sugerowały by na kłopoty w Zabrzu w szkoleniu młodzieży. Charyzma Ojrzyńskiego jest powszechnie znana. Jaka więc rola będzie Cyraka? Po tym jak potraktował Górnika Wałbrzych wydawało się, że jest on poważnie ukierunkowany na samodzielną pracę, ale najwyraźniej doszedł do wniosku, że brak szkoleniowych sukcesów nie gwarantuje mu pracy na poziomie szczebla centralnego. W Pelikanie chwalono sobie współpracę z Cyrakiem, podziękowano za 3-miesięczny epizod, ale na pewno liczono na dłuższą pracę.
Z jednej strony należy się cieszyć, że do ekstraklasy trafia wychowanek wałbrzyskiego Górnika, że jego potencjał został zauważony, że wskakuje na ligową karuzelę. Z drugiej strony chciałoby się doczekać jakiegoś sukcesu trenera Cyraka, bo w swoim CV po stronie pozytywów może zapisać jedynie medale wywalczone z Kolejorzem (juniorzy, asystentura z seniorami).  Zarówno Górnik Wałbrzych jak i Pelikan nie są magnesami dla ambitnych trenerów, pokroju Cyraka, którzy chcieliby związać się na dłużej, zbudować coś trwalszego, wypracować system, który funkcjonowałby dłużej po odejściu głównego autora.
Mimo niepowodzenia z seniorami Górnika Wałbrzych, życzmy powodzenia, jako wychowankowi klubu, Jerzemu Cyrakowi  nowym miejscu pracy.

niedziela, 4 października 2015

Uszanować punkt

Górnik Wałbrzych w 3.lidze zaczął serię meczów prawdy. Wygrana w Świdnicy pozwoliła zrzucić ciężar wyjazdowego fatum, wizyta beniaminka z Lubska pomogła Marcinowi Orłowskiemu pozbyć się miana jedynie egzekutora rzutów karnych. Kapitan biało-niebieskich zanotował historyczne 5 bramek w ligowym meczu i lokalne media od razu zaczęły porównywać Orła do szalejącego w Niemczech i Europie Roberta Lewandowskiego. Budowlani nie stanowili większego problemu i nie licząc zmarnowanego rzutu karnego Górnik mógł pokusić się o dwucyfrowy wynik, który już gościł w tej rundzie na trzecioligowych boiskach. Prawdziwym sprawdzianem miała być wizyta przy Oporowskiej we Wrocławiu. Ostatni raz wałbrzyski ligowiec gościł nie tak dawno jak twierdzi red. Skiba, bowiem w czwartoligowych bojach Górnik/Zagłębie wracało z meczów z rezerwami Śląska z bagażem 5 bramek. Ślęza Wrocław to na poziomie trzeciej ligi firma - zespół prowadzony przez Grzegorza Kowalskiego od lat finiszuje w ścisłej czołówce i nie ma znaczenia, że po każdym sezonie dochodzi do kilku znaczących odejść. Swego czasu wrocławianie wyśrubowali rekord domowych meczów bez porażki, a do spotkania z Górnikiem w bieżącym sezonie również nie zeszli z boiska pokonani. W dwóch poprzedzających spotkanie ze spadkowiczem Ślęza zremisowała bezbramkowo i dwukrotnie w doliczonym czasie gry nie wykorzystali rzutów karnych. W środę trudno było wskazać zdecydowanego faworyta. Goście osieroceni na ten mecz przez oczekującego dziecka Roberta Bubnowicza, nie mogli liczyć na kontuzjowanych Tyktora i Radziemskiego, mimo to po naprawdę dobrym meczu nadspodziewanie łatwo wypunktowali rywala. Klasą dla siebie ponownie był Marcin Orłowski, który w ciągu kilku dni zdystansował rywali w pościgu o koronę króla strzelców.
W ogóle środa była czarnym dniem w trzeciej lidze dla liderów, którzy doznali premierowych porażek. O ile Ślęza ograna została przez uznanego przeciwnika to trudno wytłumaczyć potknięcie rezerw Miedzi. Legniczanie gościli Ilankę Rzepin, która wygrała bardzo wyraźnie 3:1. Ozdobą meczu była bramka dla gospodarzy autorstwa Tomasza Wojciechowskiego. 20-letni napastnik spod linii bocznej efektownie wrzucił piłkę za kołnierz Artura Tumaszyka.
Legniczanie stracili fotel lidera, ale po kilku dniach mogli na niego wrócić - warunkiem było zwycięstwo w ... Wałbrzychu. Podopieczni trenera Piotra Jacka do tej pory nie zanotowali meczu bez strzelonego gola, a nie licząc wpadki z Ilanką zanotowali 3 remisy: domowy ze Stilonem i przy Oporowskiej we Wrocławiu ze Ślęza i Śląskiem II. Na Ratuszową ubiegłosezonowy mistrz 4.ligi dolnośląskiej przyjechał bez wsparcia zawodników z I zespołu. Do tej pory z pierwszoligowców, którzy występowali w tym sezonie dwa szczeble niżej można sklecić niezłą jedenastkę: Smug- Bartczak, Lafrance, Midzierski, Stasiak - Ilków-Gołąb (dziś już ponownie Chrobry), Cierpka, Daniel, Kakoko, Łuszkiewicz - Murawski. Awizowani w kadrze meczowej na bój na murawie Stadionu 1000-lecia doświadczeni Adrian Woźniczka i Marcin Garuch nie znajdowali uznania zarówno u trenera Kuźmy jak i Tarasiewicza. W podstawowym składzie, nie typowo,bo na prawej obronie, wałbrzyskiej publiczności przypomniał się Damian Lenkiewicz. Płowowłosy zawodnik wiosną miał pomóc uratować drugą ligę dla Wałbrzycha, tymczasem zapamiętany zostanie jako jedno z największych rozczarowań w Górniku w ubiegłym sezonie. Po powrocie z wypożyczenia Leny nie potrafi się przebić do kadry I zespołu, a w i w rezerwach coraz ciężej mu o miejsce w składzie. Przeciwko niedawnym partnerom niczym pozytywnym się nie wyróżnił. Do przerwy ciosem w twarz zatrzymał Marcina Morawskiego, za co, nie wiedzieć czemu, nie został ukarany nawet żółtą kartką. Tę z kolei zobaczył tuż po przerwie po faulu na Mateuszu Sawickim. Sawka, który w dniu meczu obchodził 24 urodziny, może nie był tak aktywny w ofensywie jak w poprzednich meczach, ale to po faulach na nim po przerwie legniczanie złapali aż trzy żółte kartki.
Szansa Marcina Orłowskiego
Robert Bubnowicz wciąż dokonuje korekt w ustawieniu zespołu. Wymusza to poniekąd sytuacja kadrowa, bowiem pojedynek z Miedzią II z wysokości trybun oglądali Bartosz Tyktor i Jan Rytko. Dobrze funkcjonowała linia defensywy, gdzie Sławomir Orzech grał poprawnie z prawej strony, a partnerem Dariusza Michalaka na środku obrony był Adrian Mrowiec. Wałbrzyski internacjonał nie popełnił co prawda większych błędów, ale widoczna jest u niego nadwaga, przez co łatwo wnioskować, że więcej drużynie dałby zdrowy Tyktor. W drugiej linii w temacie konstrukcji akcji ofensywnej najwięcej zależy od Marcina Morawskiego,który najczęściej zagrażał bramce Dominika Budzyńskiego strzałami z dystansu. Najwięcej braw zebrał jak zwykle waleczny Michał Oświęcimka, ale i starszy z braci Michalaków mógł się podobać w większości fragmentów meczu. W ataku Marcin Orłowski niewiele miał sytuacji do poprawy swego bramkowego dorobku. Ale to on był najbliżej zdobycia bramki dla wałbrzyszan. Po zagraniu Damiana Migalskiego kapitan Górnika zdecydował się na strzał głową, choć wydawać się mogło, że mógł spróbować strzału z woleja.
Legniczanie czwartą ligę zakończyli z rekordową ilością 76 punktów i 122 bramek w 30 meczach. W tym sezonie są również najskuteczniejszą drużyną ligi, a mecz w Wałbrzychu potwierdził, mimo zerowego konta po stronie zdobytych bramek, że młodzież Miedzianki to ofensywny zespół, zaawansowany technicznie, raczej nie będzie drżał o ligowy byt. Zawodnicy Górnika mieli największe problemy do przerwy z Tomaszem Wojciechowskim, który mijał często kolejnych rywali, niczym slalomowe tyczki, po czym potężnym uderzeniem nękał Kamila Jarosińskiego. Wałbrzyski goalkeeper po pierwszej niepewnej interwencji, gdzie zaliczył pusty przelot, tradycyjnie stanowił mocny punkt. Po jednym ze strzałów Wojciechowskiego wspomógł go słupek. Kilka minut wcześniej wybronił nogami strzał Szymona Kuźmy. Syn byłego już szkoleniowca I zespołu Miedzi znalazł się oko w oko z Jarosińskim i większość widzów na trybunach widziało już piłkę w wałbrzyskiej bramce. Na szczęście młodzieżowiec gości nie wykorzystał znakomitej sytuacji. Gorzej niż zwykle zaprezentował się kieszonkowy gwiazdor legniczan Marcin Garuch, którego zapamiętamy po niedzielnym meczu jedynie z głośnych pretensji pod adresem arbitra. Wrocławski rozjemca pokazał sześć żółtych kartek, a mógł kilkakrotnie więcej sięgnąć po nie do kieszeni. O casusie Lenkiewicza już było, ale do szczęśliwców, którzy dotrwali do końcowego gwizdka należy też wałbrzyski jedynak wśród ukaranych - Marcin Morawski.
Mecz na szczycie,mimo bezbramkowego remisu, mógł się podobać, ze względu na tempo akcji, otwartą grę obu zespołów. Mimo, że klarownych sytuacji do zdobycia bramki nie było zbyt wiele, to obie ekipy mogły pokusić się o zdobycie bramki. Po 11 kolejkach Górnik Wałbrzych ma trzy punkty przewagi nad trio Miedź II - Ślęza - Polkowice. Właśnie ta ostatnia drużyna będzie gościć w sobotę wałbrzyszan, którym od dwóch dekad nie udało się wywieźć choćby punktu.