sobota, 29 grudnia 2012

Jesień stranierich

Nie mamy w Wałbrzychu pochwalić się za bardzo piłkarzami grającymi za granicą.  Jedynym zawodnikiem występującym na najwyższym szczeblu jest Tomasz (Thomas) Gruszczyński. Mierzący 192 cm napastnik ga w prowincjonalnej, z naszego punktu widzenia, luksemburskiej lidze. W swojej przygodzie z piłką krążył pomiędzy Francją (Malencourt, Metz, a wiosną CS Orne Amnéville) a Luksemburgiem (F91 Dudelange, z którym zdobył 7 tytułów mistrza kraju i 4 puchary). Tomasz Gruszczyński latem powrócił do Luksemburga, ale tym razem gra dla FC Progres Niederkorn. W 11 meczach czterokrotnie wpisał się na listę strzelców, w tym 3 razy pokonując bramkarza Etzella Ettelbruck. W drugiej lidze z kolei występował wałbrzyski bramkarz Łukasz Jarosiński. W norweskiej Adeccoligaen jego zespół Alta IF niestety zajął ostatnie miejsce, Łukasz jesienią zagrał w 10 spotkaniach, ale ostatni raz na początku września. Zimę spędzi pewnie na poszukiwaniu nowego pracodawcy.
Tomasz Gruszczyński (FC Progrès Niedercorn)
 W niemieckiej najwyższej klasie rozgrywkowej pracuje Adam Matysek, który już siódmy rok odpowiada za szkolenie bramkarzy FC Nuernberg. Wcześniej za zachodnią granicą bronił barw Fortuny Koeln, FC Gutersloh i Bayeru Leverkusen. Karierę szkoleniową zaczął jednak w ojczystym kraju (kadra U-21 i Górnik Zabrze) i kontynuuje ją z powodzeniem obecnie w Bawarii.
Adrian Mrowiec po opuszczeniu Szkocji krótko związał się z RB Lipsk, potrenował przy Ratuszowej by osiąść w trzecioligowym Chemnitzer SC. Dołączył przed 9.kolejką, zagrał w kolejnych ośmiu meczach, ale z meczu na mecz grał coraz gorzej. Rundę jesienną zakończył na 8 ( 7 w pełnym wymiarze czasowym) spotkaniach, w których zobaczył 1 żółtą kartkę. Po jesieni Chemnitzer zajmuje siódmą lokatę ze stratą 13 punktów do trzeciego miejsca premiowanego barażami o awans.
Roman Maciejak długo szukał klubu, zarówno w Niemczech jak i w Polsce. Dość niespodziewanie wylądował w Waldhoff Manheim. Jesienią zagrał w 5 spotkaniach, w których łącznie uzbierał ... 20 minut. Tylko raz jednak schodził z boiska pokonany. Jego klub w południowo-zachodniej grupie Regionalligi zajmuje 5.miejsce ze stratą 3 punktów do drugiego miejsca, które daje awans.
Jacek Cieśla (FC EISdorf)
Nieco zapomniany w Wałbrzychu Jacek Cieśla w tym roku skończył już 36 lat, a w kraju przypomniał się z jak najgorszej strony - w związku z aferą korupcyjną. W Niemczech gra od 2005, a od dwóch lat w amatorskim klubie FC Eisdorf, wcześniej bronił barw TSG Galbe, TSV Wacker 09 Nordhausen i VfR Osterode 09. Pozostał w rejonie Dolnej Saksonii i w lidze Kreisliga Osterode (dziewiąty szczebel rozgrywek - liga powiatowa) z Eisdorf zajmuje po jesieni wysokie 4.miejsce ze stratą 7 punktów do lider. Trzy szczeble wyżej, na szóstym poziomie rozgrywek w Verbandslidze (lidze związkowej) pracuje jako trener Rafał Klajnszmit, który wiosną 1998 grał w Górniku Wałbrzych. Piłkarską karierę kończył w Niemczech grając w Hallescher SV i SV 07 Eschwege, gdzie zaczął pracę trenerską. Potem prowadził zespoły młodzieżowe OSC Vellmar, a teraz szkoli SV Alder Weidenhausen. Z Klajnszmitem w Halle grał swego czasu były pomocnik wałbrzyskiego Górnika Dariusz Kurzeja, który w Niemczech przebywa  od 1995. W tym roku 43 latek strzelał bramki w rozgrywkach oldbojów w barwach FSV Bennstedt. W Bezirliga (8.poziom rozgrywkowy) w rezerwach BSV Schwarz-Weiss Rehden wciąż gra 40-letni już Piotr Jacyna, bodaj największa gwiazda Zagłębia Wałbrzych, w okresie tuż przed fuzją z Górnikiem.  Jacyna gra w Niemczech od 2003 roku, a przed długi okres grywał wraz z Ireneuszem "Tomkiem" Bednarskim, który po sezonie 2011/12 zakończył karierę.
Bartosz Konarski (Motzing)
W Niemczech znajdziemy nazwiska innych Thoreziaków czynnych sportowo: Sebastian Matuszak i Robert Rzeczycki grają w Polonii Monachium (5.miejsce po jesieni w monachijskiej Kreisklasse). Karierę na zachodzie wybrał nie tak dawny gracz drugoligowego Górnika, związany głównie z AKS Strzegom - Bartosz Konarski. Jego obecny klub SV Motzing zajmuje 4.miejsce ze stratą ledwie 4 punktów do lidera Kriesligi (9.poziom rozgrywek). Popularny "Konar" często przez niemieckich dziennikarzy ma zmieniane imię na Bertl. W każdym bądź razie w 17 meczach aż 15 razy wpisywał się na listę strzelców. Raz zobaczył czerwoną kartkę, a jedyna próba z 11 metrów zakończyła się fiaskiem. Na liście snajperów zajmuje 4.miejsce ze stratą 5 goli do najskuteczniejszego Koeglmeiera.
Austria to dla piłkarzy z okolic Wałbrzycha miejsce bardzo popularne. Nie ma co prawda takiego boomu jak przed laty, kiedy wielu graczy łączyło grę w soboty pod Alpami z niedzielną grą w niższym klasach rozgrywkowych w Polsce, ale wciąż grają tam piłkarze, którzy grali pod Chełmcem, w Świdnicy, Bielawie czy Kamiennej Górze. Dosyć długo trwa przygoda w Austrii Rafała Tragarza, który swego czasu brylował w Polonii Świdnica, a potem grywał w wałbrzyskim Górniku. Obecnie, jak większość graczy z naszego regionu gra w 2.klasse (7.poziom rozgrywek) - jego Kleinpoechlarn SV, gdzie łączy rolę trenera z grą w środku pola, zajmuje 10.miejsce na 13 drużyn, a popularny "Rura" strzelił 6 bramek.
Damian Misan (Poggstall)
Wcześniej w Austrii (od 1996) grał w zespołach m.in. Raxendorf SV, Yspertal SV. W tej samej grupie odnalazł się Damian Misan, który wiosną grał w pierwszoligowej Flocie Świnoujście, a rundę jesienną zaczął w jeleniogórskiej okręgówce w Olimpii Kamienna Góra. Damian gra w SC Poggstall a jesienią strzelił aż 13 bramek w 13 meczach zostając drugim strzelcem rundy.  W jednym meczu potrafił czterokrotnie zmusić do kapitulacji bramkarza rywali. Jak się okazuje nie jest to jego pierwsza gra w Austrii, bowiem jesienią 2010 grał w SC Raika Trenkwalder Wieselburg. W innej grupie 2.klasse - Alpenvorland znajdziemy innych ekswałbrzyszan, choć akurat o koronę króla strzelców walczy świdniczanin Mateusz Kopernicki, który trafił do siatki rywala aż 22 razy. 9 razy strzelił z kolei Bartosz Sobota (Kirnberg USV -9.miejsce), który w ataku może liczyć na znanego z występów w Kuźni Jawor Mirosława Klimko. Ojciec Pawła Matuszaka, Radosław, którego znają pod Alpami jako Matuzak gra w outsiderze grupy Ybbstal w ASKO Lunz/See, gdzie gra również jego kolega z Kamiennej Góry Łukasz Bieńkowski.
Z pewnością wyżej wymienieni to nie są wszyscy wałbrzyscy gracze, grający za granicą. Wciąż czekamy na debiuty w seniorach we Włoszech Łasickiego czy Parola. Kto wie czy znowu sytuacja nie zmusi ubrania bramkarskiej bluzy Waldemara Nowickiego na Wyspach Owczych. Ostatnio Przegląd Sportowy podsumował występy Polaków za granicami i jedyną wzmianką związaną z naszym regionem było zaklasyfikowanie Adriana Mrowca do grupy Rozczarowania.

czwartek, 20 grudnia 2012

Przedświąteczny błysk Seby

 Nie było w mijającym roku wielu newsów zza oceanu dotyczących gry Sebastiana Janikowskiego w NFL. Oakland Raiders. Wynika to nie tylko z braku sukcesów, ale ze specyfiki dyscypliny, którą uprawia. W polskich mediach usłyszeć można o kiepskich z reguły występach Marcina Gortata w NBA, a o wałbrzyszaninie cisza. Niewielu zna dokładnie zasady gry futbolu amerykańskiego, a tamtejsza liga zawodowa głównie kojarzona jest z powodu szumu wokół Super Bowl oraz obecności polskiego jedynaka, syna Henryka Janikowskiego, byłego kadrowicza w europejskiej odmianie futbolu. Ostatnia kolejka NFL była jednak dla Janikowskiego wyjątkowa. 
"Jeźdźcy" z Oakland podejmowali "Wodzów" z Kansas City. Chiefs mają po meczu kiepską serię - przegrali 10 z 11 meczów i mając bilans 2-12 nie mają zbytnio szans na play-off. O Raiders (4-10) też trudno powiedzieć, że to może być ich sezon. Ale wyniku 15:0 nie spodziewano się. A bohaterem był urodzony w Wałbrzychu kopacz, którego angielski odpowiednik "kicker" lub "football placekicker" brzmi o wiele bardziej efektowniej. Seba zdobył wszystkie 15 punktów: w I kwarcie kopiąc z 20 jardów, w II z 50 oraz 57, w III z 30 a w ostatniej z 41 jardów. Wykorzystał 5 z 6 prób. Te dokonania nie pozostały bez echa w USA  i właśnie został nagrodzony za niedzielne dokonania tytułem Gracza Tygodnia: "AFC Special Teams Player of the Week". Jest to już piąta taka nagroda Sebastiana podczas jego kariery w lidze NFL. Jego ostatni najbardziej spektakularny wyczyn to celne kopnięcie z 63 jardów podczas meczu otwierającego sezon 2011. W tym sezonie ma również znakomity procent skuteczności - 90,6%, bowiem wykorzystał 29 z 32 prób.

czwartek, 13 grudnia 2012

Jesień Oleksego w Piaście

Paweł Oleksy jest jedynym  graczem grającym w przeszłości w Wałbrzychu, który jesienią grał w T-Mobile Ekstraklasie. Po czteroletnim pobycie w Lubinie, gdzie zaliczył udane mecze z MPJ i ME dwa ostatnie sezony spędził na wypożyczeniach - najpierw w Głogowie i Polkowicach, a potem w Bydgoszczy. 27.05. tego roku Zawisza walczył o awans w Gliwicach, Paweł miał wówczas nawet stuprocentową szansę na zdobycie bramki. Skończyło się na 3:0 dla Piasta, który po końcowym gwizdku świętował drugi w historii klubu awans do ekstraklasy. Wtedy Oleksy nie spodziewał się, że po kilku tygodniach dołączy do gliwiczan.
Piast prowadzony przez Marcina Brosza był zespołem chwalonym za grę, walkę, bezkompromisowość. O bramkarzu Treli, pomocniku Podgórskim czy napastniku Kędziorze niektórzy zaczęli przebąkiwać w kontekście ewentualnego debiutu w kadrze.  Popularne Piastunki mają w tej chwili najnowocześniejszy stadion na Górnym Śląsku, nie wypełnił się co prawda nigdy w komplecie, ale kto wie, jeśli zespół nawiąże do dyspozycji z wyjazdowych meczów w Gdańsku (2:1 z Lechią), Wrocławia (3:1) czy nawet z Łazienkowskiej (2:3 z Legią mimo prowadzenia 2:0) to być może frekwencja będzie wyższa. Brosz był raczej przeciętnym graczem związanym z górnośląskim regionem (Bytom, Zabrze), również tam zaczął karierę szkoleniową. Trzy lata temu zadebiutował w ekstraklasie w Wodzisławiu, po tym jak miał na koncie dwa awanse: z Polonią Bytom (do 2. ligi) i Koszarawą Żywiec (do 3.ligi). W Gliwicach początkowo wyniki mocno rozczarowywały sympatyków i sporo było negatywnych komentarzy. W 2011 daleko było od sympatii do pracy duetu Brosz-Dudek w Gliwicach. Miniony sezon przyniósł upragniony awans, a runda jesienna pokazała, że wspomniana para ma pomysł na efektowną grę Piasta. Oprócz ogranych i znanych nazwisk (Klepczyński, Zganiacz, Podgórski, Kędziora) znalazło się miejsce dla solidnych cudzoziemców (Hiszpanie Alvaro i Ruben Jurado, Cuerda, Czech Polák, który był medalistą ME U-17 i U-19, Słowak Ižvolt) oraz dla młodych wilków wśród których na pewno wielu obserwatorów zapamiętało nazwiska 23-letniego bramkarza Treli, jego rówieśnika Zbozienia, który zapamiętany został z niebezpiecznej kontuzji czaszki, po której nosił kask a'la Petr Cech, pomocnik Matras (rocznik 1991) i "nasz" Paweł Oleksy (również rocznik 1991). Oleksy był suwerenem lewej obrony, wystąpił trzynastokrotnie, dwa mecze opuścił, dwanaście razy od 1 do 90 minuty, a przy Łazienkowskiej wszedł dopiero na ostatnie dwa kwadranse.
Paweł Oleksy w meczu z Widzewem (1:2)
W tych spotkaniach dwa razy został ukarany żółtą kartką, ale również dwa razy zanotował asystę. Prawdę powiedziawszy szkoleniowców Piasta należy pochwalić za odwagę, bowiem para Zbozień-Oleksy była jedną z najmłodszych w lidze w liniach defensywnych. Media podkreślają odwagę Jana Urbana, który odkrył Łukasika i Furmana nie tylko dla Legii, ale jak się okazuje również dla kadry, tuż za miedzą pochwały zbierali Wszołek z Teodorczykiem, w Górniku chuchają i dmuchają na Milika. Ale oni są graczami drugiej i pierwszej linii. Wśród defensorów wciąż szkoleniowcy wolą stawiać na doświadczenie i ogranie. Wyjątkami są oprócz gliwickiego duetu Filip Modelski (Jagiellonia, 1992), Piotr Malarczyk (Korona, 1991), Rafał Janicki (Lechia, 1992), Adam Pazio (Polonia, 1992), Jakub Bartkowski (Widzew, 1991). W Lechu natomiast w niełaskę popadł nie tak dawny kadrowicz Marcin Kamiński (1992).
Paweł jest wypożyczony do Gliwic, jego gra oceniana była przez dziennikarzy na 5-6 w skali 0-10. Gra na newralgicznej pozycji lewego defensora, gdzie panuje prawdziwa posucha, zwłaszcza w kontekście reprezentacji. Jest obecnie Wawrzyniak, był Boenisch, wspominano o odkurzeniu Piotra Brożka, ale kwestia wciąż nie jest rozstrzygnięta. Paweł Oleksy ma dziesiątki spotkań w reprezentacji juniorów, w ekstraklasie daje sobie radę, zdobywa niezbędne doświadczenie. W jego wieku obecny pewniak do gry w kadrze Fornalika na tej pozycji, czyli Jakub Wawrzyniak grał niewiele w Świcie Nowy Dwór, z którym spadł z ekstraklasy. Gdy Oleksy podtrzyma tendencję zwyżkową, nie zejdzie poniżej pewnego poziomu być może doczekamy się powołania do kadry. Warto przypomnieć, że już za czasów gry Pawła w Bydgoszczy pojawiały się głosy o jego dobrej grze na lewej stronie obrony. A jak będzie? Poczekamy, zobaczymy.

środa, 12 grudnia 2012

Potęga radia

O tym kto wynalazł radio można napisać pracę naukową. Czy był to Guglielmo Marconi czy może Nikola Tesla, na którego podstawie prac Włoch nawiązał łączność radiową. Są też zwolennicy Rosjanina Aleksandra Popowa. Według niektórych źródeł właśnie 12 grudnia przypada rocznica pierwszej transmisji radiowej przez Atlantyk. Radio to pierwsze medium, które z czasem powszechnie trafiło pod strzechy i wciąż ma mocną pozycję nie tylko informacyjną, ale i opiniotwórczą. Nie dało się telewizji, ale już jest chyba kwestią czasu by zostało wyparte przez internet. Co ma radio do futbolu? Wystarczy przypomnieć sobie relacje radiowe z meczów w czasach gdy nie było telewizji. Znam ludzi, którzy mają jeszcze na kasetach magnetofonowych relacje studia S-13 z rozgrywek pierwszej ligi z udziałem wałbrzyskiego Górnika. Ostatnie EURO 2012 i relacje radiowe przypomniały o potencjale sprawozdawców, gdzie ekspresyjny komentarz Tomasza Zimocha stał się hitem internetu. Ostatnio znów mogliśmy się przekonać, że w radiu wciąż pracują fachowcy, których próżno szukać wśród researcherów telewizyjnych czy internetowych opierających się na gotowej bazie danych w globalnej sieci.
W weekend większość obserwatorów spoglądała na boiska ligi hiszpańskiej, konkretnie do Andaluzji, Sewilli, na stadion Betisu - Estadio Benito Villamarín, gdzie Betis grał z Messim, ups z FC Barceloną, ale i tak wszyscy skoncentrowani byli na Argentyńczyku i na tym czy w końcu strzeli czy nie strzeli gola. Mimo, że z katalońskim klubem Lionel nie zdobył ani krajowego czempionatu, ani nie wygrał Ligi Mistrzów, nie osiągnął nic z krajową reprezentacją to wciąż imponuje skutecznością zostawiając w tyle ligowego rywala z madryckiego Realu Ronaldo. Media lubują się w porównaniach, a asy dwóch najbardziej popularnych klubów Liga BBVA najlepiej do tego się nadają. Klubowe i indywidualne rekordy Realu i Barcelony miały do tej pory charakter tylko wewnątrzhiszpański, iberyjski, aż do teraz gdy zliczono gole Messiego i zaczęto szperać, kto w przeszłości był równie skuteczny. Oczywiście znaleziono egzotycznego snajpera z Zambii - Godfreya "Ucara" Chitalu, który rzekomo (brak możliwości sprawdzenia, no chyba, że za podstawę weźmie się wikipedię) w 1972 zdobył więcej bramek niż Gerd Mueller, bo aż 107. Chitalu zginął w 1993 w katastrofie lotniczej.
Wracając do osiągnięcia Messiego to dzięki niemu powrócono do niemieckiego bombardiera Bayernu Monachium Gerda Muellera. O nim napisano i powiedziano już wszystko. Wygrywał i Bundesligę i Puchar RFN, Puchar Mistrzów, dwa medale mistrzostw świata, mistrzostwo Europy. W kadrze miał średnią bramek więcej niż jedną na mecz! Ale wiadomo - inne czasy, znane głównie z przekazów telewizyjnych, trochę lekceważonych. Nigdy się nie dowiemy czy Mueller poradziłby sobie w obecnych czasach, a Messi w latach 70-tych.
I teraz właśnie swoją potęgę ukazuje radio. Konkretnie Catalunya Ràdio, które trafia na niezbyt nagłośniony trop niedoszłego transferu Muellera do Barcelony.  Niejaki Josep Lluís Vilasea, były członek zarządu Barcelony, odnalazł dokument, z którego wynika, że Barcelona zobowiązała się do zapłacenia 30 milionów peset za niemieckiego napastnika, a także do rozegrania dwóch meczów towarzyskich z Bayernem na Camp Nou (każdy przyniósłby Bawarczykom około 75 tysięcy marek (600 tysięcy peset)). Na antenie Catalunya Ràdio Vilaseca opowiadał: - Około południa podpisaliśmy umowę, trzeba było jeszcze tylko przeprowadzić testy medyczne, a także załatwić papierkową robotę, między innymi z federacją... I wtedy wszystko się posypało. O transferze dowiedział się jeden z ministrów w niemieckim rządzie i zdecydował się na zablokowanie transferu. Nie podobało im [rządowi] się odchodzenie najlepszego niemieckiego zawodnika na rok przed mundialem. Oferowali nam odłożenie transferu o rok, na lato 1974 roku, jednak my byliśmy zdecydowani na zakup napastnika w tym oknie transferowym, więc postanowiliśmy postarać się zakupić Cruyffa. Johan miał większą renomę, jednak jego transfer kosztował nas zdecydowanie więcej, bo aż 80 milionów peset. Styl Müllera nie do końca przypominał ten reprezentowany przez większość zawodników Barcelony, jednak był on prawdziwą maszynką do strzelania goli, niesamowitym lisem pola karnego.
Umowa wstępna FC Barcelony dot. transferu G.Muellera
Wiadomo jaki był dalszy ciąg historii - Cruyff stał się legendą Barcelony zarówno jako piłkarz jak i trener, choć, gdyby nie był wcześniej graczem katalońskiego klubu, to by raczej nie zostałby szybko szkoleniowcem blaugrana. Kto wie, czy Mueller nie doprowadziłby Barcelony do triumfu w Pucharze Mistrzów, na który Katalończycy czekali aż do 1992.
Tego newsa opublikowało katalońskie radio, które udowodniło, że radio wciąż jest medium często niedocenianym w erze globalnej sieci. Często przeglądając internet można znaleźć informacje zdobyte, wytworzone przez dziennikarzy radiowych. Ba, w niektórych przypadkach szybciej informacja usłyszana będzie w radiu niż przeczytana w internecie. Dotyczy to również futbolu, gdzie w weekendy szybciej usłyszymy niższych lig w PR Wrocław.
Według znawców tematów właśnie radio, a nie gazeta czy strona internetowa, jest najlepszą szkołą dziennikarskiego fachu.

wtorek, 11 grudnia 2012

Tragedia w Holandii

Początek grudnia w Europie to nie tylko sensacyjne odpadnięcie z Ligi Mistrzów obrońcy trofeum, to nie tylko rekord bramkowy Messiego, ale i prawdziwe dramaty. Po derby Manchesteru powrócił temat kibiców, po tym jak o mały włos wzroku nie stracił obrońca Manchesteru United Rio Ferdinand trafiony w okolice oka monetą i jak kibice City trafili na murawę w wiadomym celu. To jednak jest w cieniu tragedii, która miała miejsce tydzień wcześniej w Holandii.
Richard Nieuwenhuizen miał 41 lat, jego syn trenował piłkę nożną w młodzieżowym klubie. Przypadek jak wiele, również w naszym kraju.  W rozgrywkach młodzieżowych mecze sędziuje jeden sędzia związkowy, na liniach pomagają mu często przedstawiciele obu klubów.  SC Buitenboys gdy grał to mógł liczyć na pomoc Nieuwenhuizena jako sędziego asystenta, czyli liniowego. Całkowicie społecznie, kochał to robić, futbol był jego pasją. Tak było do ubiegłego tygodnia.
Richard Nieuwenhuizen
 SC Buitenboys grał z drużyną z Amsterdamu Nieuw Sloten. Trzech graczy amsterdamskiego klubu (dwóch piętnastolatków i jeden szesnastolatek) niezadowolonych z decyzji Richarda Nieuwenhuizena pięściami i kopniakami postanowiła dać upust swojej frustracji.  Nieuwenhuizen wrócił z meczu do domu i nie był świadomy, że coś złego może mu się stać. Wieczorem wrócił do klubu i tam zasłabł. Po przewiezieniu do szpitala zapadł w śpiączkę. Następnego dnia zmarł na skutek obrażeń mózgu. Klub przekazał informację o zgonie bez podania przyczyny, ale już w poniedziałek aresztowano trójkę piłkarzy, którzy brali udział w biciu i kopaniu sędziego. Póki co są zatrzymani na dwa tygodnie do czasu zakończenia postępowania. Dokładne okoliczności zdarzenia na boisku wciąż są bowiem badane, ale i tak całe środowisko piłkarskie, nie tylko w Holandii jest zszokowane.
Prezydent Holenderskiej Federacji Piłkarskiej KNVB po tym wypadku zawiesił wszystkie amatorskie rozgrywki w kraju, przed każdym meczem profesjonalnej ligi pamięć śp. Richarda Nieuwenhuizena uczczono minutą ciszy. Ta chwila miała zmusić do refleksji kibiców w Holandii, gdzie do tej pory nie zanotowano równie brutalnego ataku na sędziego.
Ponadto wszyscy piłkarze wystąpili z czarnymi opaskami.
Dziś aresztowano kolejne 4 osoby w związku z tą sprawą: trzech nastolatków i 50-letniego mężczyznę.
Tymczasem w uroczystościach pogrzebowych brało kilka tysięcy osób, wg niektórych źródeł nawet 12 tysięcy. W ostatniej drodze żegnali go m.in. sportowcy z SC Buitenboys ubrani w klubowe trykoty oraz tysiące Holendrów z czerwonymi różami.

piątek, 7 grudnia 2012

W pierwszej lidze posucha

Pierwszoligowcy zakończyli swoje zmagania i teraz w klubach nadszedł czas odpoczynku piłkarzy, analizy wyników, a przede wszystkim decyzji personalnych. Jedną z tych ostatnich dotyczy wychowanka Górnika Wałbrzych Michała Oświęcimki. Ma on co prawda ma ważną umowę z klubem, ale będzie ona negocjowana. Działacze Okocimskiego Brzesko, który w ligowej tabeli wyprzedza tylko bytomską Polonię, chcą na razie zrezygnować z kwartetu zawodników (w tym z Michała), by pozyskać dwóch doświadczonych graczy, którzy pomogą "Piwoszom" w utrzymaniu się w lidze. Oświęcimka nie nagrał się zbytnio w pierwszoligowym OKS - łącznie w dwóch występach uzbierało się 42 minuty. Na usprawiedliwienie można przypomnieć kontuzję i rehabilitację.
Michał Protasewicz - jesienią 4 minuty w 1.lidze.
Zgoła odmienna sytuacja niż w Brzesku jest w klubie ze Świnoujścia. Flota zadziwiła wszystkich obserwatorów kiedy to pierwszą stratę punktów zanotowała dopiero w 9.kolejce (remis w Olsztynie po fatalnych błędach arbitra), pierwsza porażka w 13.kolejce i tylko dwie bolesne przegrane w ostatnich meczach z Zawiszą i Termaliką dają szanse innym zespołom na dogonienie Wyspiarzy. Flota do feralnej 13.kolejki (porażka u siebie z Cracovią 1:2) straciła ledwie 3 gole, później w ostatnich 5 meczach (2 zwycięstwa, 3 porażki) 11. Przed sezonem mówiło się o kłopotach finansowych, stawiano zespół w gronie faworytów do spadku, a tymczasem były szkoleniowiec Górnika Polkowice Dominik Nowak zapowiadał walkę o awans. Nikt nie brał poważnie w sierpniu jego słów, ale z tygodnia na tydzień rósł szacunek dla Floty. Do znakomitego wyniku w lidze przyszedł awans do ćwierćfinału PP, gdzie w pokonanym polu pozostawili m.in. zabrskiego Górnika. Do głównych architektów sukcesu należą bramkarz Grzegorz Kasprzik, który nawiązuje do formy z Piasta Gliwice, napastnik Sebastian Olszar, obrońcy Ivan Udarević (grał w 3.lidze przeciwko Górnikowi w Ilance Rzepin), Sebastian Zalepa. W szerokiej kadrze znalazł się były gracz wałbrzyskiego Górnika Michał Protasewicz. 27-letni piłkarski obieżyświat spędził we Flocie swego czasu 3 sezony (2007-2010) skąd trafił właśnie pod Chełmiec. Potem były jednorundowe epizody w Piotrkowie Trybunalskim i Barlinku, aż znowu zawitał do Świnoujścia wiosną tego roku. Po grze w rezerwach podpisał umowę z pierwszoligowcem, ale nie nagrał się zbytnio. Zaczął od prawie dwóch kwadransów w Pucharze Polski (w Zdziszowicach zmienił Olszara i zobaczył żółtą kartkę), w ligowej premierze ławka rezerwowych, w drugiej przeciwko Polonii Bytom pojawił się na murawie w 86 min. zmieniając Bartosza Śpiączkę (on z kolei grał przeciwko Górnikowi w Polonii Nowy Tomyśl kiedy przy Ratuszowej wałbrzyszanie wygrali 5:1 a Protasewicz zobaczył czerwoną kartkę). Jak się okazało te 4 minuty były jedyne w wykonaniu "Protasa" na pierwszoligowych boiskach! Do końca rundy uzbierał łącznie 10 występów w roli rezerwowego bez opuszczenia ławki rezerwowych. Bardzo prawdopodobne, że wiosną zabraknie miejsca w klubowej kadrze I zespołu. Już w sierpniu pojawiła się w mediach informacja, że Protasewicz związał z FC Insel Usedom grającym w Landeslidze II okręg Meklemburgia-Pomorze Przednie (ósmy poziom rozgrywek) co nie potwierdziło się w rzeczywistości - z awizowanej czwórki on jako jedyny nie przeszedł do niemieckiego klubu.
W Świnoujściu Michał kontynuuje wałbrzyską sztafetę, bowiem przed nim z mniejszym lub większym powodzeniem grali m.in. Damian Misan czy obecny gracz Górnika Dawid Kubowicz.Właśnie "Kuba" jest obecnie bliższy gry na zapleczu ekstraklasy. Czy znajdzie się chętny na jego usługi przekonamy się
D. Kubowicz we Flocie grał w sezonie 2009/10
najpóźniej w styczniu.
Wałbrzyscy kibice po udanej pucharowej przygodzie śmiało mogą twierdzić, że Górnik poradziłby sobie w 1.lidze. Pucharowi rywale przeżywali wzloty i upadki podczas rundy, ale z każdym z nich piłkarze Roberta Bubnowicza zagrali odważnie, bez kompleksów i za wyjątkiem meczu z Olimpią wychodzi zwycięsko. GKS Tychy jako beniaminek zakończył ligę na szóstym miejscu, nikt nie myśli o walce o awans, ale dyspozycja Misztala, Mańki czy Rockiego nie została niezauważona. Sandecja z kolei grała bezkompromisowo - w 17 meczach ani jednego remisu! Jarosława Araszkiewicza zluzował Janusz Świerad, a zespół zajmuje ostatnie bezpieczne miejsce. ŁKS to ledwie 3 zwycięstwa, 13 punktów i dopiero 16.miejsce co oznacza na chwilę obecną degradację. Wciąż trwa organizacyjny chaos i wciąż wielką niewiadomą jest skład personalny na wiosnę. Grudziądz z kolei do wywalczonego ćwierćfinału PP dorzucił solidne 7.miejsce w lidze na co złożyła się domowa passa bez porażki (tylko Cracovia i Zawisza również z zerowym kontem porażek u siebie). Jeśli chodzi o tabelę to łatwo widać, że podzieliła się ona dosyć wyraźnie: o awansowe dwa miejsca będą walczyć Flota, Termalica, Cracovia, Zawisza i Miedź, spokojny środek tworzą Tychy, Olimpia, Łęczna, gdzie ma powrócić historyczna nazwa Górnik, Arka. Potem są zespoły środka, które borykały się z kłopotami finansowymi, kadrowymi na czele z Wartą Poznań, gdzie prezes Łukomska Pyżalska zapowiedziała cięcia budżetowe. Wreszcie spadkowy na chwilę obecną kwartet, który tworzą beniaminkowie z Olsztyna i Brzeska, spadkowicz ŁKS (całe trio z 13 punktami i pięciopunktową stratą do bezpiecznej lokaty) oraz Polonia Bytom. Bytomianie utrzymali się na tym szczeblu przy przysłowiowym zielonym stoliku, ale życie pokazało, że najpierw zakaz transferowy, potem plaga kontuzji spowodowały, że w tym personalnym zestawieniu zespół nie był w stanie wygrać ani jednego spotkania w lidze a forma predysponowała do wniosków, że poloniści mieliby problemy z utrzymaniem miejsca w czołówce drugiej ligi.
Teraz w newsach z klubów króluje decyzje o rezygnacji z kolejnych graczy, po Nowym Roku, oprócz wyników sparingów będziemy czytać o testach, kolejnych nazwiskach, które ewentualnie wzmocnią kadry pierwszoligowców. Być może będą to gracze wałbrzyskiego Górnika, a może ktoś z pierwszej ligi zawita pod Chełmiec?

środa, 5 grudnia 2012

Parol tropem Łasickiego

Piłkarzem z wałbrzyskim rodowodem, który osiągnął największy sukces w tym roku jest Igor Łasicki, który zdobył brązowy medal na Mistrzostwach Europy U-17, co było przepustką do transferu z Zagłębia Lubin do SSC Napoli. Jak się okazuje nie jest on jedynym wałbrzyszaninem na Półwyspie Apenińskim. Przed nim pojawił się tam Patryk Parol, który z kolei w kategorii U-17 będzie próbował sięgnąć po medal kontynentalnego czempionatu.
Sylwetkę Patryka przedstawia dzisiejszy Przegląd Sportowy w cyklu "Tropimy polskie talenty".
Patryk Parol (nr 9)
Parol przestał był anonimowy w okolicach września, kiedy otrzymał powołanie do kadry U-17. Niektóre portale internetowe wymieniały słynne kluby Serie A, które są zainteresowane wałbrzyszaninem z Werony. Patryk pod koniec września w Olecku zagrał od pierwszej minuty przeciwko Litwie i już w 10 minucie pokonał Edvinasa Gertmonasa!  Mecz z Litwą (5:0) był etapem przygotowań do turnieju eliminacyjnego do ME U-17. Po tym meczu trener Robert Wójcik wybrał kadrę, wśród których znalazło się tylko trzech graczy z klubów zagranicznych: obrońca Herthy Berlin Karol Hallmann, pomocnik włoskiej Regginy Paweł Bochniewicz i Patryk Parol z Chievo. Na turnieju w Bułgarii Polacy w pierwszym meczu pokonali Bułgarię 2:1 (1:1) zdobywając bramkę w doliczonym czasie gry. Parol został zmieniony w przerwie meczu przez Dawida Kownackiego z Lecha Poznań. W drugim meczu skromnie wygrali z Azerbejdżanem 1:0, a Patryk wszedł na ostatni kwadrans w 65 minucie za Kamila Anczewskiego (Legia) i zobaczył żółtą kartkę. W tym samym czasie gospodarze pokonali faworyzowanych Hiszpanów 1:0 co niebagatelne znaczenie miało w ostatniej kolejce. Polacy przegrali z Hiszpanią 0:1 (bez Parola w składzie). Jak się okazało po meczach w Sliwen i Starej Zagorze biało-czerwoni zajęli 1.miejsce. O kolejności w grupie najpierw decydowały bezpośrednie mecze pierwszej trójki, w których Bułgarzy i Polacy zdobyli po 3 punkty, gole 2-2, a Hiszpanie też 3 punkty, bramki 1-1.Ponieważ Bułgarzy i Polacy wciąż mieli taki sam bilans, o pierwszym miejscu Polaków zadecydował fakt, że pokonali Bułgarów.
Dziś również w szwajcarskim Nyonie rozlosowano grupy II rundy eliminacji. Zwycięzcy siedmiu czterozespołowych grup w maju na boiskach w Słowacji rozegrają turniej finałowy. Z kolei 6 najlepszych zespołów z słowackich mistrzostw awansuje do mistrzostw świata, które rozegrane zostaną w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Póki co piłkarze z rocznika 1996 zagrają wiosną 2013 z Czechami, Szwajcarią i Izraelem.
Miejmy nadzieję, że Patryk utrzyma się w kadrze do tego czasu. Póki co, wciąż pamięta o swoich wałbrzyskich korzeniach i śledzi na bieżąco wyniki Górnika.

czwartek, 29 listopada 2012

Energetyczna liga

Takim tytułem tygodnik Piłka Nożna podsumował jesienne zmagania drugiej ligi w grupie zachodniej. Zgodnie z przedsezonowymi oczekiwaniami najlepszymi drużynami zostały Energetyk (stąd też tytuł artykułu) ROW Rybnik i Bytovia Drutex Bytów. Konia z rzędem temu, który używa wobec rybniczan nazwy Energetyk, a w stosunku bytowian dodaje nazwę okiennego sponsora. Piłka Nożna jako jedyna próbowała wybierać Jedenastkę Kolejki lub Tygodnia, jeśli grano w tygodniu dwie kolejki. Przed laty katowicki Sport, oceniający obecnie ekstraklasowych i pierwszoligowych piłkarzy, przyznawał Brązowy But dla najlepszego gracza trzeciego frontu. Obecnie jest to oczywiście tylko i wyłącznie zabawa i nie ma nic wspólnego z obiektywną oceną zawodników. Po pierwsze kolumnę w tygodniku dotyczącą danej grupy 2.ligi prowadzi jeden wyznaczony dziennikarz, który wiedzę na temat gry może czerpać co najwyżej z relacji internetowych. Nie był to nawet jeden "pismak" na całą rundę. Dawniej PN miała swoich regionalnych współpracowników, którzy mogli by ewentualnie wspomóc w tym klasyfikowaniu graczy. Za czasów gry wałbrzyskiego Górnika w pierwszej lidze często można było przeczytać artykuły podpisane przez Bogdana Skibę.
Samo zestawienia jedenastu najlepszych graczy to podanie wyróżniających się graczy w danym meczu, często bez przywiązania do rzeczywistej pozycji na boisku. Przykładem wzorcowym może być nasz Daniel Zinke, notabene jedyny obcokrajowiec w tym zestawieniu. Wg infografiki Czech to prawy pomocnik. Kogo więc wybrali dziennikarze do najlepszego zestawienia rundy? Taktyczne zestawienie pierwszej jedenastki jak i dublerów to 1-3-4-3.
Bramkarz - Mateusz ABRAMOWICZ -MKS Kluczbork (Rafał Misztal -Chojniczanka). Wg PN była to runda bramkarzy. Wśród wyróżnionych powyżej pada nazwisko goalkeepera Calisii Artura Melona. Czy
M.Abramowicz w Wałbrzychu pokonany był przez m.in. D.Zinke
aby tylko te trio się jedynie wyróżniło? Sprawa dyskusyjna. Abramowicz to jeszcze młodzieżowiec, odkrycie obecnego trenera Jaroty Zbigniewa Smółki, który wynalazł Mateusza w Brzegu Dolnym i dał szansę debiutu w 2.lidze w Czarnych Żagań. Zresztą premierowy występ w żagańskiej ekipie przypadł na wałbrzyski mecz zakończony remisem 0:0 a zweryfikowanym jako walkower dla Górnika. Po rundzie Smółka zabrał Abramowicza do Kluczborka, gdzie gra do dziś, ale już jest w orbicie zainteresowań m.in. Jagiellonii Białystok. Jesienią w 12 meczach puścił 12 bramek, a jedyną żółtą kartkę zobaczył w Wałbrzychu, w przegranym przez kluczborski MKS meczu 1:2. Z kolei jego papierowy dubler, czyli Rafał Misztal prezentuje grupę doświadczonych graczy. 28-letni gracz grywał w wyższych ligach, a trenował m.in. w Widzewie, Jagiellonii czy Bełchatowie.
Prawy obrońca - Łukasz KOWALSKI - Bytovia (Dariusz Michalak - Górnik). 32-letni obrońca
Ł.Kowalski w walce z Morawskim
wicelidera z Bytowa to przede wszystkim dekada spędzona w Arce Gdynia. Gdy podziękowano mu za grę w Arce przeniósł się do Bałtyku, gdzie liczono na jego doświadczenie, ale szybko wyrwała go do 1.ligi Termalica Nieciecza. Po 2 sezonach wrócił na Pomorze, gdzie jest kluczowym graczem Bytovii. Miłym akcentem jest wybór na jego dublera Dariusza Michalaka. Ciekawe, że popularność Darka wśród dziennikarzy wzrosła po testach, które przechodził w ub.sezonie. W tym sezonie Michalak grał głównie na lewej stronie obrony, a przede wszystkim zaimponował skutecznością - zarówno w lidze jak i w pucharze.
Środkowy obrońca - Sławomir SZARY -ROW Rybnik (Łukasz Ganowicz - MKS Kluczbork). Szary to kolejny gracz po Kowalskim z ekstraklasowym doświadczeniem, który nie znalazł miejsca w 1.lidze, ale za to znakomicie radzi sobie w drugiej lidze. Na nim opiera się defensywa rybniczan. Również pewniakiem w swoim zespole jest Ganowicz, który jesienią dwukrotnie celnie egzekwował rzuty karne (w tym raz w Wałbrzychu). Obaj stoperzy mają skończone 30 lat.
Lewy obrońca - Kamil SYLWESTRZAK- Chojniczanka (Mateusz Bartków - KS Polkowice). Obrońca Chojniczanki już w trzecim klubie gra przeciwko Górnikowi Wałbrzych. Wcześniej grał w Ilance Rzepin, a w
K.Sylwestrzak i D.Radziemski
 ubiegłym sezonie w Chrobrym Głogów. Wysoki, mierzący 188 cm jest zwrotnym defensorem uprzykrzającym życie przeciwnikom. Przydałoby się jednak poprawić skuteczność w jego przypadku. Z kolei Bartków to 21-letni utalentowany obrońca rodem ze Strzegomia, tam go dostrzegli o oszlifowali spece z Zagłębia Lubin, gdzie wygrywał MPJ i ME. W ubiegłym sezonie bezskutecznie próbował ratować 1.ligę dla Polkowic, a w obecnym był bohaterem meczu w Sosnowcu, gdzie zdobył jedynego swojego gola w zwycięskim meczu 1:0.
Prawy pomocnik - Daniel ZINKE- Górnik Wałbrzych (Wojciech Hober - MKS Kluczbork). O Danielu wszystko wiedzą w Wałbrzychu. Ze względu na występy w pucharze również w kraju usłyszano o szybkim Czechu. Póki co 7 ligowych bramek, w tym 6 Daniel strzelił po przerwie co daje mu miano najskuteczniejszego gracza po zmianie stron! Z kolei Hober trafił 5 razy, a z MKS awansował z trzeciej do pierwszej ligi, a obserwatorzy z rejonu Opolszczyzny twierdzą, że teraz gra najlepiej w swojej karierze.
Środkowy pomocnik - Krystian FECIUCH - Chojniczanka (Michał Pietroń - Bytovia). Nominacja Feciucha to głównie docenienie dobrej postawy całej chojnickiej II linii. Sporo rozruszał ją niechciany w Miedzi Garuch i były gracz GKS Tychy Feruga. Feciuch jesienią zagrał 13 razy i strzelił ledwie jednego gola. O dwa więcej strzelił Pietroń (w tym 2 w Głogowie), który wspomaga kolei Piętę, Kajcę w kreowaniu gry Bytovii.
Środkowy pomocnik - Marcin LACHOWSKI -Zagłębie Sosnowiec (Mariusz Muszalik - ROW) Wybór środkowego Zagłębia nie stanowi niespodzianki.
Za chwilę Lachowski pokona z wolnego Jogiego.
W październiku doszło do niespotykanej sytuacji, że podopieczni wówczas Jerzego Wyrobka wygrali 3 kolejne mecze, a zwycięskie bramki i to z rzutów wolnych uzyskał właśnie "Lacha".  Jesienią skompletował 7 trafień co może zawstydzić nie jednego napastnika. W styczniu skończy 32 lata i raczej nie grozi mu  gra w wyższej klasie, podobnie jak 2 lata starszemu Muszalikowi - reżyserowi ROW-u. Obaj pomocnicy swój bramkowy dorobek zawdzięczają m.in. pokonaniu Damiana Jaroszewskiego.
Lewy pomocnik - Jarosław WIECZOREK - ROW Rybnik (Kamil Kostecki - ROW). Wg Piłki Nożnej lewa pomoc to siła rybnickiego ROW-u. Wieczorek, syn trenera Energetyka, trafił jesienią sześciokrotnie, a mógł więcej, ale jego strzał z 11 metrów obronił Jaroszewski. Trochę może dziwić wybór jego do I Jedenastki Rundy, zamiast Kosteckiego, bowiem to właśnie kapitan ROW-u najczęściej wybierany był do Jedenastki Kolejki!
Skrajny napastnik - Szymon SKRZYPCZAK -KS Polkowice (Michał Fidziukiewicz - Gryf Wejherowo). Skrzypczak w meczu z Górnikiem Wałbrzych nie strzelił bramki, ale za to zobaczył żółtą kartkę. Fidziukiewicz w meczu z ekipą Bubnowicza wszedł po przerwie i strzelił zwycięskiego gola oraz zobaczył też żółtko. Skrzypczak, podobnie jak Bartków, futbolowego rzemiosła uczył się w Lubinie, skąd wypożyczany był do Radzionkowa i Kluczborka, teraz na nim opiera się gra ofensywna gra Polkowic (strzelił 8 goli). Fidziukiewicz trafił 7 razy, ale zimą póki co powrócił do Jagiellonii Białystok, gdzie będzie próbował przekonać o swoich umiejętnościach trenera Tomasza Hajto.
Środkowy napastnik - Robert HIRSZ - Bytovia (Marcin Ściański - Ruch Zdzieszowice).
R.Hirsz (Bytovia)
 23-letni napastnik Bytovii błysnął niesamowitą serią kolejnych 6 spotkań ze zdobytą bramką! Łącznie trafił do siatki rywala 9 razy, ani jednej ze stałego fragmentu gry! Poza tym aż w trzech meczach musiał pauzować z powodu kontuzji. Ten wychowanek Lechii Gdańsk w ekstraklasie zagrał dwa razy co łącznie dało niecałą godzinę gry. Po wypożyczenia do Turku, Bałtyku, Kościerzyny wreszcie gra na miarę oczekiwań i kto wie, może Bogusław Kaczmarek ponownie da mu szansę w Lechii? Ściański z kolei błysnął w Zdzieszowicach. Jako junior grał w słynnym Gwarku Zabrze, nie udało mu się przebić w ub.sezonie w słabej Polonii Bytom, a od wiosny gra w "Zdzichach". Ciekawe, że dobra passa związana jest poniekąd z meczem z Górnikiem Wałbrzych, gdzie zdzieszowiczanie nie strzelili dwóch karnych, trener zdjął Klińskiego, a wpuścił właśnie Ściańskiego, który w następnym meczu wybiegł w podstawowym składzie i strzelił 2 gole w Częstochowie! Potem trafiał w 3 kolejnych meczach: w Wejherowie (2 gole), z Rozwojem (3 gole) i w Rypinie (1 gol). Łącznie 8 goli w 12 występach daję b.dobrą średnią 20-letniemu napastnikowi.
Skrajny napastnik - Paweł TABACZYŃSKI - Lech Rypin (Rafał Czerwiński - Raków Częstochowa). Wybór akurat tych napastników należy traktować jako ukłon w stronę klubów z Rypina i Częstochowy. 20-letni Tabaczyński trafił jesienią osiem razy, będąc bohaterem znakomitych meczów Lecha w Kaliszu (3 gole) i Bytowie (2 gole). Seria 5 kolejnych porażek spowodowała, że o piłkarzach z Rypina nie mówi się w kategorii rewelacji, choć zajmują 5.miejsce ze stratą 5 punktów do lidera i jednego do wicelidera. A co by było gdyby nie ta bessa? Pewnie Piłka Nożna doceniłaby może obrońcę Bojaruńca, serbskiego pomocnika Atanackovića bądź Łukasza Grube, czy skutecznego Bojasa. Raków z Czerwińskim w składzie (zaledwie 6 bramek, w tym 4 w ostatnich 3 meczach) ma oczko więcej niż Lech i zajmuje 4.miejsce. Co ciekawe wciąż pod Jasną Górą mogą się pochwalić największym procentem udziałowym (jeśli chodzi o czas gry) młodzieżowców, a w tym sezonie również pod tym względem królują wśród udziału obcokrajowców.
A których wałbrzyskich graczy Piłka Nożna doceniła? O Danielu Zinke i Dariuszu Michalaku było, choć obrońca w trakcie sezonu ustawiany był na lewej obronie. Ponadto doceniono Damiana Jaroszewskiego, Grzegorza Michalaka, Mateusza Sawickiego, Adriana Moszyka. Ciekawostką jest fakt, że po meczu z Oławą G.Michalaka PN ustawiła w swoim zestawieniu na środku ... obrony.
Portal 90minut.pl statystycznie podsumował jesień w drugiej lidze. Jeśli chodzi o wałbrzyszan to Adrian Sobczyk okazał się jednym z trzech najczęściej wchodzących z ławki rezerwowych (12 razy, szkoda, że ani razu nie trafił do siatki, choć w Kaliszu był bardzo blisko...); Zinke (jak wyżej wspomniano )z 6 bramkami najskuteczniejszym w II połowie; wśród 20 zawodników, którzy rozegrali komplet meczów w pełnym wymiarze czasowym znaleźli się Jaroszewski z Morawskim; z 18 zawodnikami Górnik jest klubem, który skorzystał z najmniejszej liczby zawodników; w klasyfikacji fair play Górnik na szarym końcu - najwięcej żółtych kartek (57) i dwa wykluczenia (Wepa, Sawicki); przeciwko Górnikowi podyktowano najwięcej w rundzie rzutów karnych (4).

poniedziałek, 26 listopada 2012

Niedaleko pada jabłko od jabłoni...

Ostatnia kolejka ekstraklasy nie należała do emocjonujących za wyjątkiem meczu we Wrocławiu. Do głównych bohaterów tej serii spotkań należeli m.in. Jakub Kosecki i Euzebiusz Smolarek, których łaczy nie tylko gra w kadrze, ale fakt, że ich ojcowie również brylowali w naszej lidze oraz kadrze. Oprócz nich można znaleźć w kadrach zespołów wielu graczy, którzy poszli w ślady swoich ojców. W Chorzowie po raz pierwszy w karierze w podstawowym składzie Ruchu wybiegł niejaki Mateusz Kwiatkowski. Był to dopiero drugi występ w I składzie Niebieskich 20-latka pochodzącego ze Szczecinka. Ciekawostką jest fakt, że jest synem byłego gracza Górnika Wałbrzych - Grzegorza Kwiatkowskiego.
2008- G.Kwiatkowski świętuje 25-lecie debiutu w Wielimiu
Popularny w Szczecinku "Kwiatek" jest bardzo popularną postacią w swoim mieście. Swego czasu miejscowy Wielim był źródłem nowym piłkarzy dla wałbrzyskiego Górnika, który w przedsezonowych przygotowaniach grywał z biało-niebieskimi. Jako pierwszy drogę Wielim-Wałbrzych przebył Zenon Przybysz, a potem przetartym szlakiem podążyli Jacek Drapiński, Zbigniew Małachowski i wspomniany Kwiatkowski. Filigranowy (172 cm) ofensywny pomocnik mierzący trafił na Nowe Miasto w wieku 21 lat przed historycznym, bo ostatnim sezonem wałbrzyszan w ekstraklasie. Na najwyższym szczeblu zagrał jedynie ostatni kwadrans jesiennego meczu w Szczecinie, po których Górnik musiał odjąć od swojego dorobku punktowego jeden punkt (po porażce 1:4). Po spadku status Grzegorza nie poprawił się zbytnio, bowiem trener Mirosław Jabłoński przesunął go do rezerw. Sytuacja zmieniła się dopiero zimą sezonu 1990/91 kiedy przekonał do siebie trenera Ryszarda Walusiaka. Popularny "Waluś" jesienią odważnie jesienią dawał szansę młodym graczom (D.Kurzeja, R.Bubnowicz), a po udanych zimowych sparingach we wiosennej premierze przeciwko Stilonowi Gorzów Kwiatkowski wybiegł w podstawowym składzie - tuż przed końcem zmienił go Tomasz Frelek, który wyrównał wówczas na 1:1 zostając bohaterem meczu. 13(2)/0 goli to jego bilans  wiosny'91, gdzie Walusiak widział go jako partnera Leszka Kosowskiego w ataku Górnika. I te czternaście ligowych meczów kończy oficjalny bilans Grzegorza dla Górnika, bowiem występy w sezonie, a dokładniej w rundzie jesiennej 1991/92 po wycofaniu zespołu z drugiej ligi zostały anulowane. Tejże jesieni Kwiatkowski rozegrał 7(1) i strzelił bramkę Miedzi w Legnicy (1:2) pokonując Dariusza Płaczkiewicza. Po powrocie w rodzinne strony z powodzeniem grał w Wielimiu, gdzie z czasem został nawet grającym trenerem.
Młoda Ekstraklasa -Mateusz Kwiatkowski (Ruch) obok Astiza
Syn Mateusz (mierzący zaledwie 167 cm) wzorem ojca wybrał życiową drogę jako futbolista. Z UKS 7, via Wielim trafił do Koszalina, do tamtejszego Bałtyku słynącego z dobrej pracy z młodzieżą. Tam zauważony został przez chorzowski Ruch i młody "Kwiatek" nadmorski klimat zmienił na górnośląski. W premierowym sezonie 2010/11 terminując w Młodej Ekstraklasie strzelił 6 bramek w 26 meczach. Sezon później w tylu samo meczach strzelił dwie bramki więcej. W tym sezonie w Młodej Ekstraklasie w 13 meczach trafił już pięciokrotnie będąc bohaterem rywalizacji z Podbeskidziem (3:2 po dwóch golach Mateusza).  Nie uszło to uwadze trenera Jacka Zielińskiego, który sięgnął po niego i dał szansę debiutu w Szczecinie, gdzie na ostatnie 7 minut wszedł za serbskiego defensora Dokićia. W ostatniej kolejce wybiegł w podstawowym składzie co było nie lada sensacją. 20-latek grał na prawym skrzydle. Mógł zostać bohaterem, ale w sytuacji sam na sam z bramkarzem zbyt mocno wypuścił sobie piłkę. – Zabrakło mu doświadczenia, ale to bardzo utalentowany chłopak – podkreślał Marek Zieńczuk, który leczy złamane żebro i oglądał mecz z trybun. Przegląd Sportowy oraz Sport w dziesięciostopniowej skali oceniły jego występ na 5, wyżej niż np. grę kadrowicza Piecha.
Mateusz Kwiatkowski w walce z Kew Jaliensem (Wisła).
Wśród ligowych kolegów z Wałbrzycha Grzegorza Kwiatkowskiego byli bardziej utalentowani, również tacy, których synowie próbowali/próbują sił w piłce nożnej. Adrian (syn Mariusza) Sobczyk bezskutecznie próbuje przebić się do I składu Górnika Wałbrzych, Mateusz (syn Grzegorza) Krawiec grywał w kadrze juniorów, a po obiecujących meczach w juniorach Lecha grywa w Swarzędzu. Mateusz (syn Józefa) Trojak gra w A-klasowym Włókniarzu Głuszyca. Dawid (syn Waldemara, bratanek Artura) Milewski grał w czwartoligowym Górniku/Zagłębiu Wałbrzych, Patryk (syn Ryszarda) Spaczyński grał w Miedzi Legnica, a obecnie w Mewie Kunice.  Niedaleko pada jabłko od jabłoni, ale nie zawsze udaje się synowi prześcignąć w osiągnięciach ojca. Mateuszowi Kwiatkowskiemu już się to udało.

niedziela, 25 listopada 2012

Górnik najlepszy jesienią w 2.lidze na Dolnym Śląsku

Przedwcześnie red.Bogdan Skiba nazwał mecz Górnika Wałbrzych z Chrobrym Głogów spotkaniem o miano najlepszej drużyny Dolnego Śląska w drugiej lidze. Nie wziął bowiem pod uwagę wyników KS Polkowice. Spadkowicz z 1.ligi jesienią z dolnośląskimi ekipami grał jedynie poza swoim obiektem i dwukrotnie wygrał zarówno w Oławie jak i w Głogowie, a także wywiózł bezbramkowy remis z Wałbrzycha, gdzie po prawdzie był bliższym zwycięstwa.  Oto komplet wyników regionalnych derbów:
MKS Oława - KS Polkowice 1:3
Chrobry Głogów - KS Polkowice 1:3
Górnik Wałbrzych - KS Polkowice 0:0
Chrobry Głogów - MKS Oława 2:2
Górnik Wałbrzych - MKS Oława 2:0
Górnik Wałbrzych - Chrobry Głogów 3:0
mała tabela:
1. Górnik        3 7 2-1-0 5:0
2. Polkowice  3 7 2-1-0 6:2
3. Oława        3 1 0-1-2 3:7
4. Chrobry     3 1 0-1-2 3:8.
Dla przypomnienia rundę jesieną dolnośląskie drużyny zakończyły następująco:
6.Górnik       17 26 8-2-7 20:15
8.Polkowice  17 26 8-2-7 26:20
14.Chrobry   17 20 5-5-7 16:23
15.Oława      17 17 4-5-8 19:29.
Wałbrzyszanie wyprzedzili ostatecznie w tabeli polkowiczan tylko dzięki temu, że również 26 punktów zdobył MKS Kluczbork, który przegrał w Wałbrzychu, ale pokonał KS Polkowice 5:2. O ostatecznej kolejności decydowała tzw. mała tabelka.
W innych regionach rywalizacja pomiędzy sąsiednimi ekipami ma większy prestiż. Swego czasu katowicki Sport prowadził lokalną klasyfikację pomiędzy śląskimi ekipami nagradzając pucharem najlepszy zespół w ostatecznej tabeli. Dolny Śląsk nie ma jeszcze takich tradycji i nie zanosi się, by w niedalekiej przyszłości było lepiej. W ekstraklasie mamy duet Śląsk Wrocław-Zagłębie Lubin, do którego od ponad dwóch dekad nikt (za wyjątkiem kupującego mecze Górnika Polkowice) nie mógł dołączyć. Na zapleczu mamy jedynaka z Legnicy. Gdzie te czasy, gdzie w starej drugiej lidze były aż trzy zespoły z dawnego województwa wałbrzyskiego? W sezonie 1980/81 oprócz wałbrzyskiego duetu rywalizował na tym szczeblu Kryształ Stronie Śląskie. W latach 90-tych Dolny Śląsk reprezentowany był przez 6 zespołów. Dla przykładu w sezonie 1991/92 jesienią grali Miedź Legnica (wówczas zdobywca PP), Ślęza Wrocław, Zagłębie Wałbrzych, Moto Jelcz Oława, Chrobry Głogów, Górnik Wałbrzych (wycofał się po jesieni). Sześć dolnośląskich zespołów grało również w sezonie w 1993/94: Śląsk i Ślęza z Wrocławia, Miedź Legnica, Chrobry Głogów, Lechia Dzierżoniów i KP Wałbrzych, natomiast w następnym -1994/95- wałbrzyszan wymieniła Pogoń Oleśnica.
Natomiast na trzecim poziomie rozgrywek, czyli dzisiejszej drugiej, a dawniejszej trzeciej lidze było jeszcze więcej dolnośląskich ekip. Grupy , podobnie jak obecnie, były organizowane wg klucza geograficznego i najczęściej grupa 5 była potocznie zwana dolnośląską (potem wrocławską), gdzie oprócz ekip z naszego regionu grały zespoły z Opolszczyzny i niekiedy górnośląskie, które ... nie zmieściły do grupy górnośląskiej.  Od sezonu 1998/99 w 3.lidze były tylko 4 grupy, gdzie dolnośląskie drużyny grały w "zachodniej" wraz z zespołami z Zachodniopomorskiego, Wielkopolskiego i Lubuskiego ZPN. W sezonie 2000/01 trzeci front znów przemodelował swój skład. Górnik/Zagłębie Wałbrzych rywalizował wówczas w 20-to drużynowej gr.3 z ekipami z woj. śląskiego, opolskiego, lubuskiego i oczywiście dolnośląskiego. Wtedy już derbowych pojedynków było mniej, bo grały tylko Miedź, Pogoń Oleśnica, Inkopax Wrocław i Chrobry Głogów. W kolejnym (2001/02) sezonie kolejna reorganizacja, kiedy z 3.ligą żegnało się aż 9 zespołów. Udało się utrzymać jedynie Miedzi Legnica, a gorycz spadku poznała m.in. Bielawianka oparta na wałbrzyskich graczach i trenowana m.in. przez Ryszarda Mordaka.  2002/03 - to derby regionu w 3.lidze pomiędzy Miedzią a Nysą Zgorzelec, która w tabeli wyprzedza tylko Skalnika Gracze. Sezon 2003/04 to już trzy drużyny dolnośląskie, bo do Miedzi doszedł beniaminek z Głogowa i spadkowicz w postaci Śląska Wrocław. W 2004/05 do ww. tria doszedł beniaminek Motobi Kąty Wrocławskie i kolejny spadkowicz z Wrocławia - Polar. 2005/06 - to 4 zespoły: Miedź (awans), Chrobry, Polar (spadł) oraz beniaminek Gawin Królewska Wola. 2006/07 - 3 zespoły: Gawin, Chrobry i beniaminek Zagłębie II Lubin, który po zakończeniu sezonu wycofał się z rozgrywek. Sezon 2007/08 to kolejna reorganizacja rozgrywek, czyli powstanie obecnej drugiej ligi. Z czterech grup 3.ligi powstawały dwie - wschodnia i zachodnia drugiej ligi. Wówczas spadało aż 9 zespołów i degradacja spotkała Chrobrego, utrzymał się Gawin oraz spadkowicz Miedź.
Dolnośląskie derby w drugiej lidze zachodniej mają skromną historię:
2008/09 Gawin/Ślęza - Miedź 2:0, 2:1
2009/10 Miedź - Ślęza 1:3, 2:0
2010/11 Miedź - Górnik 1:0, 2:3
2011/12 Miedź - Górnik 5:0, 0:0, Miedź - Chrobry 1:1, 1:1, Chrobry-Górnik 2:1, 0:0.
Oczywiście po wiosennych zmaganiach mała tabela dolnośląskich drugoligowców może wyglądać zgoła odmiennie. Polkowiczanie 3 spotkania rozegrają na swoim boisku, ale nie oznacza to wcale sukcesów ekipy Adama Buczka, bowiem na 7 porażek aż 5 to przegrane w Polkowicach! Również ostatni mecz rundy z Gryfem Wejherowo mógł, a raczej powinien przynieść komplet punktów co pozwoliłoby zakończyć rundę  przed Górnikiem Wałbrzych na przyzwoitym szóstym miejscu. W ogóle mecz z Gryfem przeszedł do historii ligi. Trwał bowiem aż 20 godzin! Zaczął się w sobotę o 17 a zakończył przed ... 13 w niedzielę!
Ostatni mecz rundy w Polkowicach trwał 2 dni !
Jest to sytuacja bez precedensu w drugiej lidze, rodem z rozgrywek żużlowych (choć praktykuje się również przerwanie zawodów z zaliczeniem rezultatu po kilku wyścigach). W piłce nożnej ta tradycja przyniesiona została z Hiszpanii, a kontynuowana była m.in. we Włoszech (w ub.sezonie Roma na raty grała z Catanią). W Hiszpanii dalszy ciąg meczu potrafi nastąpić nie nazajutrz, tak jak w Polkowicach, tylko po kilku miesiącach!
Wracając do rywalizacji dolnośląskich drugoligowców to na pewno dużym rozczarowaniem jest postawa Chrobrego, którego upatrywano nawet w gronie faworytów całej ligi. Tymczasem Ireneusz Mamrot przegrał ze swoim zespołem więcej meczów u siebie niż na wyjeździe, więcej spodziewano się po ogranych na tym szczeblu Szczepaniaku, Sędziaku, a przede wszystkim Ulatowskim. Nie widać było ogrania na wyższym szczeblu Odrzywolskiego czy młodego Otwinowskiego, brakowało wsparcia skutecznemu Kaliciakowi. Czy zimą dojdzie do kolejnej rewolucji kadrowej? W Oławie z kolei pojawił się kolejny Gancarczyk - Marek, który pokazał w dwóch ostatnich meczach, że może być czołowym graczem ligi i może pociągnąć za sobą ofensywną grę beniaminka. Piętą Achillesową MKS jest również gra u siebie - zaledwie 5 punktów i 6 porażek (na 8 ogółem) w 9 spotkaniach w Oławie.
Z pobieżnej analizy wychodzi, że wśród Dolnoślązaków jedynie wałbrzyszanie jesienią potrafili wykorzystać atut własnego obiektu. Czy to się zmieni wiosną?
        

czwartek, 22 listopada 2012

Ostatni Mohikanin

Od ostatniego występu wałbrzyskiej drużyny na szczeblu ekstraklasy minęło ponad 20 lat. Niewielu z garstki kibiców, którzy byli świadkami ostatnich bojów Górnika Wałbrzych na Nowym Mieście odwiedza teraz Stadion 1000-lecia. Również większość z bohaterów sezonu 1988/89 zakończyła już czynną karierę piłkarską. Jedni zostali uznanymi trenerami (Waldemar Fornalik, Jan Urban), inni prezesami klubu (Cezary Kulesza w Jagielloni Białystok), działaczami (Marek Jóźwiak) niektórych synowie zostali już piłkarzami i zaliczyli debiut w ekstraklasie (np.Szymon syn Jerzego Kapiasa, Marcin i Filip synowie Jacka Burkhardta). Wałbrzyszanie przygodą z ówczesną pierwszą ligę kończyli pod wodzą trenera Ryszarda Mordaka, który z przerwami pracuje do dziś w Górniku - obecnie szkoląc juniorów. Wśród podopiecznych niektórzy zostali trenerami, niektórzy odeszli od futbolu. Długowiecznością na boisku imponowali m.in. Gerard Marszałek, który wrócił na rodzinny Śląsk, a do dziś jest podporą oldbojów Bielska Białej, czy
Artur Milewski.
Krzysztof Lakus który grał w większości wałbrzyskich klubów. Andrzej Kisiel z kolei związał się z regionem legnickim, gdzie rozpoczął pracę szkoleniową, którą kontynuuje w Mewie Kunice, gdzie prowadzi byłych graczy wałbrzyskich klubów Adama Kłaka i Patryka Spaczyńskiego, Wiesław Stańko z kolei najbliżej jest ekstraklasy pełniąc rolę kierownika drużyny Zagłębia Lubin.
Na boisku w charakterze piłkarza tej jesieni możemy oglądać jedynie Artura Milewskiego, który dwa miesiące temu skończył 45 lat!! Wychowanek Olimpii Kamienna Góra szybko dołączył do starszego brata Waldemara, który grał już w Górniku. Artur nie mając 20 lat zadebiutował w ekstraklasie, gdzie w 10 meczach strzelił jedną bramkę, ale za to mistrzowi kraju Górnikowi Zabrze. Z krótką przerwą na grę w Ślęzie Wrocław na Nowym Mieście spędził długie pięć lat (1987-91). Potem piłkarskie losy rzuciły go do Głogowa, dalekiego Zamościa, Piaseczna, Polonii Warszawa, by w 1997 wrócić na Dolny Śląsk do Jeleniej Góry. Obecne Karkonosze, a wtedy KemBud przeżywał najlepsze swoje piłkarskie lata, które doprowadziły zespół do drugiej ligi. Milewski grywał tam do połowy 2004 roku, gdzie jeleniogórski klub zmieniał  nazwę na Jeleniogórski Klub Piłkarski, Progres, by wrócić do historycznych Karkonoszy. W tym klubie zaczął również pracę szkoleniową, którą kontynuował w następnym swoim klubie Chrobrym Nowogrodziec, z którym doszedł do IV ligi. Od września 2010 ponownie stał się trenerem Karkonoszy, gdzie pracuje do dnia dzisiejszego. Nie był już playmanagerem tak jak w Chrobrym, ale kłopoty kadrowe (kontuzje, kartki obrońców) spowodowały, że jesienią bieżącego sezonu popularny "Mileś" został zgłoszony do rozgrywek czwartoligowych. Mimo, że już w połowie października Artur był wpisywany do protokołu jako trener i gracz rezerwowy, to dopiero w ostatni weekend wybiegł na murawę. Spotkanie niejako derbowe z Olimpią Kowary przez najbliższe tygodnie Milewski będzie pamiętał i to nie tylko ze względu na występ ustanawiając chyba rekord wiekowy sezonu. Po jego samobójczym strzale gospodarze wygrali 1:0. Grający trener, niefortunnie trącił dośrodkowaną piłkę, która po odbiciu się od słupka wtoczyła się do bramki.
Występ Artura Milewskiego nie jest sygnałem jego stałego powrotu na boisko, ale pokazał, że przy sportowym trybie życia można pomóc nie tylko młodszym kolegom, ale i swoim podopiecznym. W Kowarach się nie udało, ale kto wie, czy wiosną nie zobaczymy jeszcze trenera Milewskiego na boiskach.

czwartek, 15 listopada 2012

Trzynastki Zagłębia



Numerologia , magia liczb nie mająca co prawda racjonalnych podstaw, jest bardzo popularna i to od wieków.  Od numerów w loteriach, poprzez daty po interpretowanie liter za pomocą liczb. Czasem ignorowana, a czasem nazbyt interpretowana.  Każdy z nas w mniejszym lub większym stopniu miał do czynienia z interpretacją liczb. Liczba trzynaście jest przez jednych uważana za szczęśliwą, a za jednych za pechową. Takie swoiste rozdwojenie może panować wśród kibiców, piłkarzy wałbrzyskiego Zagłębia. W tym roku kalendarzowym, do ostatniej niedzieli, w wałbrzyskiej A klasie po ostatni komplet punktów zielono-czarni sięgnęli 13 maja. Bessa została przełamana po blisko 6 miesiącach, a dokładnie w ...13 serii spotkań !  Dłużej trwa klątwa domowych niepowodzeń. Popularny Thorez bowiem w tym roku kalendarzowym nie wygrał jeszcze ani jednego ligowego meczu u siebie! Na początku listopada minęła bowiem rocznica ostatniego zwycięstwa – 2:1 a ostatecznie zweryfikowanego jako walkower 3:0 mecz z LKS Bystrzyca Dolna, rozegranego jako kolejka nr … 13. I jak tu nie wierzyć w magię trzynastki?
Wałbrzyszanie póki co zawodzą. Wierni kibice uważali, że w tym sezonie nastąpi progres w porównaniu do poprzedniego - zakończonego na jedenastym miejscu i w myśl przysłowia do trzech razy sztuka zespół zamelduje się na koniec sezonu w ścisłej czołówce. W A klasie w bieżącym sezonie nie ma zdecydowanych faworytów, nie osiągalnych dla reszty stawki (rezerwy Górnika, Karolina), mocno z tonu spuściły zespoły z Dziećmorowic i Głuszycy, gdzie zapowiadano głośno walkę o awans. Tymczasem w czołówce są niedawni średniacy z Pszenna, Roztoki, wałbrzyski duet Gwarek i Czarni oraz Skalnik Czarny Bór.  Bolesne zderzenie z rzeczywistością zanotowali spadkowicze z klasy okręgowej z Mieroszowa i Gorc, gdzie na dobre swój talent rozmienia 19-letni Kornel Duś, nie tak dawny drugoligowiec i reprezentant kraju juniorów.
Z prawej Mirosław Otok [foto:walbrzych24.com]
Zagłębie z kolei przegrywało mecz za mecz- brakowało piłkarskiego szczęścia, czasem umiejętności. Lekiem na całe zło-czytaj zmianę wyników - miała być zmiana trenera. Nowym szkoleniowcem został Mirosław Otok, dla którego jest to trzecie podejście do Zagłębia. Pierwsze - wiadomo, kariera piłkarska przełomu lat 80-tych i 90-tych, drugie to po reaktywacji w B klasie. Teraz w debiucie nawet założył koszulkę i pomagał młodszym kolegom na boisku przy ulicy Wrocławskiej przeciwko Czarnym. Później na boisku z "dawnego Zagłębia" mogliśmy i możemy oglądać byłego trenera Jarosława Borconia, który jak się okazuje jest bardziej przydatny na boisku niż na trenerskiej ławce. Kibicom zielono-czarnych marzył się powrót Roberta Rzeczyckiego, który w minionym sezonie bronił barw Włókniarza Głuszyca. Ten rekordzista pod względem liczby zmian klubów nie wyrażał chęci powrotu do Thoreza, ale wyemigrował do dalekiej Bawarii, gdzie z innym byłych Zagłębiakiem - Sebastianem Matuszakiem broni barw monachijskiej Polonii. 
Zagłębie w tym sezonie przegrało wszystkie domowe spotkania. Teraz przed zimową przerwą czeka mecz z Sudetami Dziećmorowice, które zawsze były niewygodnym przeciwnikiem. Potem pozostanie zaległy mecz w Kłaczynie. Oczywiście nadzieje po pogromie rezerw Victorii Świebodzice wzrosły. Być może uda się zapunktować w I rundzie. Przy sprzyjającym układzie Thorez może skończyć ten rok na 14.pozycji, bowiem do czternastej właśnie drużyny Venus Nowice traci ledwie trzy punkty.