środa, 30 marca 2022

100 bramek ligowych Chajewskiego dla Górnika Wałbrzych

 Niedzielny mecz wałbrzyskiej klasy okręgowej pomiędzy Górnikiem Wałbrzych, a Polonią Bystrzyca Kłodzka nie zapowiadał się wyjątkowo. Starcie dwóch beniaminków, których dzieli pięć lokat w tabeli, ale i również aż 16 punktów. Goście przyjechali z zasłużonym respektem mając zapewne w pamięci lutowy sparing pod Chełmcem, z którego wracali z bagażem 9 bramek. Ciekawostką był fakt, że po raz pierwszy w historii Górnik musiał się zmierzyć z brazylijskim duetem napastników. Mecz pokazał, że przy większym wsparciu partnerów Cristiano Ivan da Silva Tavares i Leonardo Siqueira Reis mogą sporo namieszać w wałbrzyskiej Saller Klasie Okręgowej. Niezwykle ruchliwi, dobrze wyszkoleni technicznie mając piłkę sprawiali wiele kłopotów defensorom, ale paradoksalnie lider stracił bramki po celnych uderzeniach Polaków. Strata aż dwóch goli, kilka błędów, niewymuszonych strat nie wystawia najlepszego świadectwa wałbrzyskiej obronie. Wiele do życzenia pozostawiała postawa pomocników biało-niebieskich. To jednak po meczu, w którym Górnik ostatecznie ograł Polonię 5:2, to wszystko nie było ważne, bowiem spotkanie wykreowało jednego bohatera.
Damiana Chajewskiego.
Popularny Chajo zdobył wszystkie pięć goli dla Górnika. Jest to najlepszy indywidualny wynik w okręgówce w bieżącym sezonie. Co niektórzy już zaczęli się martwić o najskuteczniejszą armatę lidera, bowiem w dwóch pierwszych ligowych meczach Damian nie powiększył swojego dorobku bramkowego. Chajek trafił z karnego, z dystansu i z bliska, nietypowo dla siebie prawą nogą oraz sprytnie wykorzystując sytuację sam na sam. Pięć bramek spowodowało, że bilans ligowych trafień Chajewskiego dla wałbrzyskiego zespołu wynosi równe STO GOLI!
Komu Chajo strzelał gole? Poniżej lista 38 klubów, których bramkarze wyciągali piłkę z siatki po uderzeniach wałbrzyskiego zawodnika:

Damian Chajewski na 100 bramek potrzebował 135 meczów. Mimo, że reprezentował Górnika w rozgrywkach czterech szczebli rozgrywkowych to aż 82% swoich trafień skompletował na siódmym i szóstym poziomie rozgrywkowym.

Ale po kolei.

Chajo debiutował w seniorach Górnika ponad jedenaście lat temu. Jesienią 2010 osiemnastoletni pomocnik pojawił się w B-klasowych rezerwach. W czerwcu 2011 zarówno trener Robert Bubnowicz, jak i jego kilku podopiecznych brało udział w akademickich mistrzostwach Polski. W dwóch ostatnich ligowych meczach 2.ligi Górnika prowadził Piotr Przerywacz, który dał szansę debiutu grupie młodych zawodników. Damian Nawrocki, Marcin Antoniak, Dominik Grzesiak, Łukasz Kalka, Damian Chajewski – z tego grona jedynie ten ostatni zaistniał na dłużej w wałbrzyskim zespole. W 2.lidze Chajek dostawał swoje szanse, ale trudno napisać, że je wykorzystał. Po rundzie jesiennej sezonu 2013/14 ówczesny trener Górnika Maciej Jaworski zdecydował się na wypożyczenie Damiana do innego klubu. Decyzja nie mogła dziwić, bo 21-letni pomocnik w 36 występach ani razu nie wpisał się na listę strzelców. Zimą wraz z Michałem Łaskim miał trafić do Bielawianki Bielawa i w 3.lidze mieli zbierać niezbędne doświadczenie. Na łamach Słowa Sportowego trener Jaworski mówił: Wypożyczyliśmy obu zawodników, bo u nas nie mieli by okazji zagrać. Nie było sensu, aby siedzieli na ławce. Rozmawiałem z trenerem Machowskim i on jest zadowolony z obu zawodników. To daje nam gwarancję, że Michał i Damian będą ciągle w trybie meczowym. Wciąż na nich liczymy i wierzymy, że po powrocie z wypożyczenia będą jeszcze lepszymi zawodnikami. Jak się okazało do Bielawy przeniósł się jedynie Łaski, bowiem Chajewskiego skusił menedżer kowarskiej Olimpii i wiosną 2014 dołączył do grających tam wałbrzyszan Marcina Smoczyka, Adriana Zielińskiego i Macieja Udoda.

Swoją pierwszą bramkę dla Olimpii zdobył w Pucharze Polski (3:0 z Granicą Bogatynia), a w lidze wiosną’14 w 12 meczach zdobył zaledwie jedną bramkę - pokonując Grzegorza Sinanisa z Prochowiczanki. Zespół prowadzony przez Krzysztofa Kapelana po dramatycznej końcówce sezonu na finiszu dali się wyprzedzić Karkonoszom Jelenia Góra, które o punkt okazały się lepsze i wraz z KP Brzeg Dolny awansowali do 3.ligi. Na osłodę został PP OZPN Jelenia Góra. Kolejne sezony przyniosły większe efekty bramkowe Chajka:
2014/15 – 7.miejsce 27 meczów i 9 goli
2015/16 – 1.miejsce 28 meczów i 5 goli – awans do 3.ligi
Jesienią 2016 Chajewski nie podbił trzecioligowych boisk, podobnie zresztą jak jego koledzy z Kowar. Oczekiwania były duże, a Olimpia okupowała dno ligowej tabeli. Damian zaliczył 13 występy bez gola i zimą wyemigrował do Austrii (2 bramki wiosną dla ASV Kienberg/Gaming).
Latem 2017 Chajek ponownie założył koszulkę Górnika Wałbrzych. Opuszczał Ratuszową, gdy biało-niebiescy grali w 2.lidze, a teraz sposobił się do gry w czwartej pod okiem Macieja Jaworskiego, który podczas swojej poprzedniej kadencji nie widział go w składzie. W 4.kolejce, w swoim 40.występie w I drużynie Górnika Chajewski wreszcie wpisał się na listę strzelców. W spotkaniu z Piastem Żerniki pokonał Bartłomieja Guzdzioła. W sezonie 2017/18 zaliczył 5 trafień, rok później już 13, ale gdy Górnikowi nie udaje się wywalczyć awansu, zespół z dnia na dzień rozpadł się, a seniorzy rozpoczynają ligową walkę od A klasy. 
Latem 2019 Chajewski rozpoczyna rozdział pt. Polonia-Stal Świdnica. 5 bramek w 16 meczach przyczyniają się do uzyskania awansu do 3.ligi, w krótkim covidowym sezonie. Po awansie, po rozegraniu 4 spotkań w sierpniu 2020 roku wraca do grającego trzy klasy niżej Górnika.
Sezon w A klasie to kolekcjonowanie kolejnych bramek, rekordy strzeleckie. W zaledwie trzech (na 23 rozegrane) meczach nie wpisał się na listę strzelców. Dwukrotnie zaliczył 6 trafień w jednym meczu (z Podgórzem Wałbrzych 13:1 i KS Walim 15:0), raz 5 (z Orłem Witoszów Dolny 18:0), trzykrotnie 4, dwukrotnie 3, sześciokrotnie 2 bramki w jednym meczu. Łącznie uzbierało się pokaźne 53 gole w sezonie!
Po awansie do klasy okręgowej teoretycznie poziom trudności wzrósł. Chajo nie opuścił do tej pory żadnego meczu w dotychczasowych 19 seriach spotkań. Pusty przebieg zanotował do tej pory w 6 spotkaniach. W pozostałych 13 był bezlitosny: raz zdobył 5 bramek (w niedzielę z Polonią), dwukrotnie 4, dwukrotnie 3, dwukrotnie 2 w jednym meczu.

Damian Chajewski w sierpniu skończy 30 lat. Raczej nie grozi mu podbój boisk wyższych lig w innych barwach. Mając setkę trafień już zapisuje się na klubowych kartach historii. Niewykluczone, że niebawem będzie najskuteczniejszym strzelcem w całej historii Górnika Wałbrzych. Oczywiście nazwanie obecnie Damiana grającą legendą będzie nadużyciem. Rekordy strzeleckie na boiskach niższych lig nie sposób porównywać z dokonaniami choćby Leszka Kosowskiego, który trafiał na poziomie trzech najwyższych klas rozgrywkowych. Klas na których Chajek nie grał, albo w ogóle strzelecko nie zaistniał.
Z drugiej strony nie można deprecjonować wysiłków Damiana. Górnik ma za sobą grę w bardzo niskich ligach, jednak nie było takiego gracza, który w pojedynkę potrafił wręcz zdemolować przeciwnika. Chajo to nie tylko egzekutor finalizujący wysiłek kolegów, ale potrafiący sam zainicjować akcję, przeprowadzić rajd, często sam szukający bramki po strzałach z daleka, stałych fragmentów gry. Obserwatorzy meczów biało-niebieskich niekiedy się irytują po długich dryblingach Damiana, czy częstych próbach zakończenia akcji, gdy aż się prosi o podanie do lepiej ustawionego partnera. Niby wszyscy wiedzą, że Chajewski ma perfekcyjną lewą nogę, prawa służy mu do wsiadania do autobusu, ale niezwykle rzadko udaje się rywalom odciąć od możliwości gry na lewą kończynę. 
Reasumując: 100 bramek to rezultat historyczny, zapewne wałbrzyszanin nie powiedział ostatniego słowa. Oby zdrowie Damianowi dopisywało, podobnie jak piłkarskie szczęście.

środa, 23 marca 2022

Podsumowanie zimowego okienka transferowego

 Początek ligowej wiosny to przegląd nowych nazwisk w składach drużyn. Wiele zespołów do ostatniego dnia przed startem zwleka z zarejestrowaniem nowych zawodników. Bardzo rzadko się zdarza, zwłaszcza w niższych klasach rozgrywkowych, że oficjalnie ogłoszony zostanie transfer. Dlatego też pierwsze serie meczów po zimowej przerwie są doskonałą okazją do poznania zimowych ruchów personalnych zespołów.
Jeśli chodzi o wałbrzyszan, czy zawodników reprezentujących w przeszłości kluby z Wałbrzycha, to wielu transferów nie odnotowaliśmy. W PKO Ekstraklasie najbliższy transferu był obrońca obecnego lidera Pogoni Szczecin Igor Łasicki. W hierarchii trenera Kosty Runjaića wychowanek Górnika Boguszów-Gorce jest niżej do gry na środku obrony niż Benedikt Zech, Kostas Triantafyllopoulos czy Mariusz Malec. Zimą przez pewien czas głośno było o ewentualnym przejściu Igora do Jagiellonii Białystok. Łasicki został i jak się okazało, na skutek nieszczęśliwych urazów wspomnianych defensorów wskoczył do pierwszego składu zaliczając swoje pierwsze w tym sezonie, po rocznej przerwie, mecze w ekstraklasie.
Zagłębie Lubin jesienią prezentowało się tak fatalnie, że zaczęto wymienić Miedziowych w gronie kandydatów do spadku. Konsekwencją beznadziejnych wyników było pożegnanie się z I trenerem Dariuszem Żurawiem, który stawiał m.in. na wychowanka Górnika Wałbrzych Dawida Pakulskiego. Stawiał to zdecydowanie za mocne słowo, ale jesienią blisko 24-letni pomocnik zaliczył 10 występów (średnio niecałe 40 minut/mecz). Nowy-stary trener Zagłębia, Piotr Stokowiec, którego misją jest uniknięcie spadku, nie widzi Pakiego nawet w szerokiej kadrze I zespołu. Wałbrzyszaninowi, podobnie jak jego krajanom Szymonowi Weirauchowi i Dominikowi Więckowi, pozostaje wiosną gra w trzecioligowych rezerwach, które walczą o awans do 2.ligi.
Dominik Bronisławski 
[foto:nto.pl]
Nie udało się drugie podejście Dominika Bronisławskiego do podboju pierwszoligowych boisk. Za pierwszym razem w barwach GKS Katowice (12 meczów z 1 golem) na przeszkodzie stanęła kontuzja. Odbudował się w trzecioligowej Stali Brzeg, gdzie udane występy były przepustką do letniej przeprowadzki pod Jasną Górę. W barwach beniaminka Fortuny 1.ligi Skry Częstochowa jesienią popularny Deco pojawił się sześciokrotnie kompletując zaledwie 50 minut gry. Zimą po raz trzeci w karierze przeprowadził się do brzeskiej Stali, która zajmuje miejsce w dolnej części tabeli grupy III 3.ligi.
26-letni bramkarz Michał Nowak przemknął przed drużyny juniorów Górnika Wałbrzych, w seniorach debiutował w rezerwach Zagłębia Lubin, a potem zaliczył grę w Pelikanie Łowicz (3.liga), Elanie Toruń (3.liga i awans do 2.ligi w 2018 roku), AKS Strzegom (4.liga), Concordii Elbląg (3.liga), a jesienią w Podlasiu Biała Podlaska. Grający w gr. IV trzecioligowiec jesień zakończył na 14.miejscu, Michał zaliczył komplet 18 meczów, w których sześciokrotnie zachował czyste konto. Zimą zalicza kolejną zmianę barw klubowych, tym razem w ramach tej samej grupy, trafiając do piątego w tabeli ŁKS Łagów. W Łagowie dzięki wsparcie prężnego sponsora firmy Probudex działacze mają ambitne plany, czego dowodem jest zakontraktowanie napastnika z ekstraklasową przeszłością Mateusza Zachary.
Nowak nie jest jedynym zawodnikiem z przeszłością w wałbrzyskim klubie, który opuścił czwarty poziom rozgrywek. W grupie III beniaminkiem z dolnośląskiej 4.ligi są Karkonosze Jelenia Góra. Jesienią występowała tam trójka, której wspólnym mianownikiem była przeszłość w Górniku Wałbrzych, a solidarnie zimą opuściła zespół KSK. Sebastian Surmaj, mający za sobą grę nawet w drugiej lidze, po grze w zespołach Lubuskiego ZPN, jesienią skompletował 11 meczów, ale tylko jeden w pełnym wymiarze czasowym, w jeleniogórskiej ekipie. Zimą dał się skusić dawnemu partnerowi z Warty Gorzów Pawłowi Posmykowi, który prowadzi zespół lidera gorzowskiej klasy okręgowej Lubuszanin Drezdenko i zdecydował się na grę dwa szczeble niżej. Partnerem Surmaja zarówno w juniorach, a potem w seniorach Górnika był rok młodszy Kamil Młodziński. Pochodzący z Kamiennej Góry brodaty od pewnego czasu pomocnik do Jeleniej Góry trafił latem 2020 roku i już po pierwszym sezonie stał bohaterem barażowego dwumeczu z Lechią Dzierżoniów, gdy w obu wpisał się na listę strzelców. Niestety, jesienią zebrał niewiele ponad 500 minut w 12 spotkaniach, bez bramki czy asysty, za to z 3 żółtymi kartkami. Zimą zdecydował się na wypożyczenie do czwartoligowego AKS Strzegom, z którego … trafił do Karkonoszy. Kacper Wolak to obrońca z rocznika 2002. Podobnie jak Młodziński jest wychowankiem Olimpii Kamienna Góra, z której trafił do Górnika. Po grze w Parasolu Wrocław od rundy wiosennej 2021 reprezentował barwy Karkonoszy. Jesienią głównie grał w juniorach, a w trzeciej lidze raz wybiegł na murawę – 23 minuty w przegranym meczu ze Ślęzą Wrocław (0:6). Zimą na zasadzie transferu definitywnego trafił do rezerw Korony Kielce, która zajmuje drugie miejsce tuż za Starem Starachowice w świętokrzyskiej 4.lidze. Co ciekawe, na początku marca Koronia II przegrała w okręgowym Pucharze Polski z ŁKS Łagów 1:2 po dogrywce i Kacper miał okazję zagrać przeciwko Michałowi Nowakowi.
Oprócz trójki z Jeleniej Góry trzecią ligę opuszcza Patryk Woźniak. Pomocnik z rocznika 2001 jest wychowankiem Górnika Wałbrzych, skąd w wieku14 lat przeprowadził się do Miedzi Legnica, a stamtąd do AKS SMS Łódź. Z Łodzi trafił do trzecioligowego wówczas MKS Ełk, a potem RKS Radomsko. Latem przeprowadził się bliżej rodzinnego domu do MKS Kluczbork, gdzie wciąż pamiętają o grze w pierwszej czy drugiej lidze. Zespół ma za sobą słabiutką rundę jesienną – zaledwie 2 wygrane w 9 domowych meczach i dopiero 15.miejsce na 18 zespołów. Patryk, mimo gry z zobowiązującym nr 10 na plecach, w 15 występach ani razu nie wpisał się na listę strzelców. Zimą szybko podjął decyzję o zakończeniu przygody z MKS i wyjechał szukać życiowego szczęścia za granicę.
W czwartej lidze dolnośląskiej postawę Granitu Roztoka w rundzie jesiennej można śmiało nazwać za rewelacyjną. Latem do zespołu beniaminka dołączył Michał Krynicki z Unii Bogaczowice. Dla byłego juniora Górnika Wałbrzych było to jednak dość brutalne zderzenie z rzeczywistością, bowiem 12 występów bez bramki, w tym żadnego w pełnym wymiarze czasowym nie mogło nikogo satysfakcjonować. Zimą postanowił wrócić do rodzinnych Bogaczowic. Status quo wśród byłych juniorów wałbrzyskiego klubu w Roztoce zostało zachowane, bowiem zimą dołączył do Granitu Cyprian Polonieski. Wychowanek Zdroju Jedlina Zdrój ostatnio reprezentował barwy Pogoni Pieszyce, ale trudno podsumować jego rolę w zespole bliźniaków Gorządów jako podstawową.
Kamil Sadowski
[foto:Daria Jędrowska/Lechia Dzierżoniów]
W grupie wschodniej 4.ligi trudno oczekiwać, by do barażów o awans nie przystąpiła Lechia Dzierżoniów. Po przegranej po rzutach karnych z Karkonoszami na mecie ubiegłego sezonu działacze nie załamali się, wzmocnili skład i obecnie mogą się pochwalić niesamowitą serią kompletu 18 zwycięstw po 18 ligowych kolejkach. Zimą mocną jak na ten szczebel rozgrywek kadrę wzmocnił duet ze Strzegomia. Kamil Sadowski, wychowanek Victorii Świebodzice po jednej rundzie w trzecioligowym wówczas Górniku Wałbrzych, latem 2017 przeszedł wraz z trenerem Robertem Bubnowiczem i grupą wałbrzyskich zawodników do AKS Strzegom, gdzie był blisko uzyskania promocji do 3.ligi. W bieżącym sezonie strzegomianom idzie jak po przysłowiowej grudzie, bliżej spadku niż walki o czołowe miejsca. Popularny Sadek postanowił zmienić klimat, by walczyć o coś więcej. Wraz z nim przeniósł się Jan Rytko, który niespostrzeżenie skończył trzydziestkę, stając się jednym z najbardziej doświadczonych zawodników AKS, obdarowany zaufaniem nosząc kapitańską opaskę.
Z kolei AKS chcąc załatać dziury w kadrze oprócz wspomnianego już wcześniej Kamila Młodzińskiego sięgnął po doświadczonego Marcina Traczykowskiego z Victorii Świebodzice. Pomocnik z rocznika 1985 już swego czasu kończył karierę, ale wznowił ją i z powodzeniem kontynuował. Jego dyspozycja jest na tyle zadowalająca, że trener Bubnowicz zdecydował się na transfer widząc Traka jako dającego niezbędną jakość w walce o czwartoligowy byt.
 W klasie okręgowej, w grupie wrocławskiej najliczniejsza kolonia wałbrzyszan powstała przed sezonem w Wratislavii Wrocław. Do bramkarza Mateusza Gawlika dołączyli Jakub Borek, Hubert Grędziński i Dominik Woźniak. Ten ostatni, swego czasu król strzelców A klasy w Victorii Świebodzice, zimą opuścił stolicę Dolnego Śląska i zasilił Zdrój Jedlina Zdrój. Rywalizować będzie m.in. z Unią Bogaczowice, gdzie po bardzo słabej rundzie jesiennej wciąż wierzą w utrzymanie się w tej lidze. Przed rundą wiosenną kadrę wzmocnili doskonale znani zawodnicy: powracający do Unii bracia Tomasz i Bartosz Sobotowie, pomocnik Górnika Wałbrzych Mateusz Biskup, wspomniany już wcześniej Michał Krynicki (Granit Roztoka), czy bramkarz Paweł Klich znany z gry w Zagłębiu Wałbrzych ostatnio grający w Skalniku Czarny Bór.  Również w wałbrzyskim Zagłębiu postawiono na powroty - Oliwier Michalak i Wiktor Smoczyk wrócili z Polonii-Stali Świdnica, gdzie grali w juniorach. Zespół Thoreza opuścił definitywnie Jarosław Borcoń, który sezon 2021/22 rozpoczął w roli grającego szkoleniowca. Teraz oprócz prowadzenia młodzieży w Górniku Wałbrzych można go będzie zobaczył w zespole rezerw MKS Szczawno Zdrój. Jego klubowym kolegą nie będzie Piotr Jankowski, popularny Chińczyk znany również z gry w Zagłębiu, KP, czy Gwarku Wałbrzych przeszedł do KS Walim.

wtorek, 15 marca 2022

Nie żyje Jerzy Dryś

Kolejna smutna informacja dla kibiców wałbrzyskiego futbolu. Niestety, nie ma już wśród nas Jerzego Drysia, który odszedł 10 marca.
Urodzony 6 marca 1954 roku pan Jerzy jest mocnym kandydatem do Jedenastki Wszechczasów Zagłębia Wałbrzych. Niezwykle wszechstronny, mogący grać zarówno w linii pomocy jak i defensywie, nie stroniący również od zdobywania bramek. Jest symbolem ery Zagłębia po spadku z ekstraklasy i nieudanych prób powrotu na najwyższy szczebel rozgrywkowy.
Dryś zadebiutował w seniorach Zagłębia w lipcu 1974 roku. W wyjątkowym dla polskiej piłki nożnej sezonie 1973/74 zespoły ekstraklasowe w maju, na 3 kolejki przed końcem sezonu, zrobiły sobie ponad dwumiesięczną przerwę ze względu na mistrzostwa świata rozgrywane w Republice Federalnej Niemiec. Dla piłkarzy Zagłębia Wałbrzych rozegranie 3 ostatnich kolejek w ówczesnej 1.lidze były tylko formalnością, bowiem nie zachowali już szans na utrzymanie się w gronie futbolowej krajowej elity. Grając bez presji piłkarze Thoreza paradoksalnie osiągnęli znakomite rezultaty. Najpierw pokonali walczącą o utrzymanie Odrę Opole 3:1 mającą w swoim składzie medalistę mundialu Guta. Wałbrzyski trener zdecydował się dać szansę wówczas dwóm debiutantom: wychowankowi Jerzemu Drysiowi i byłemu graczowi Victorii Baryt Józefowi Borconiowi. Ten pierwszy wystąpił od pierwszej minuty i … był jednym z najlepszych na boisku. Co więcej w 23.minucie gry podwyższył wynik na 2:0.
Dwóch znakomitych zawodników Zagłębia. 
Józef Urbanowicz i Jerzy Dryś
Legendarny spiker meczów Zagłębia na Stadionie 1000-lecia, jednocześnie dziennikarz Jerzy Wieczorek, w relacji dla katowickiego Sportu tak opisał pierwsze trafienie Drysia: lewoskrzydłowy wałbrzyszan Galant po 60-metrowym samotnym rajdzie płasko dośrodkował i piłka trafiła do stojącego w okolicach „szesnastki” debiutującego w lidze Drysia. 20-letni wychowanek Zagłębia nie zaprzepaścił szansy i ostrym strzałem umieścił piłkę w siatce obok całkowicie zdezorientowanego bramkarza opolan. Za tydzień Thorez przyjechał na Łazienkowską, gdzie sensacyjnie wywiózł punkt po remisie 1:1 z Legią. Dryś miał okazję zagrania przeciwko kolejnym medalistom niemieckiego mundialu – Deynie, Ćmikiewiczowi, Gadosze. Pożegnanie z ekstraklasą przypadło na mecz z Polonią Bytom, który wałbrzyszanie zakończyli wygraną 3:1. Wynik otworzył strzałem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Jerzy Dryś, który w wieku 20 lat legitymował się znakomitym bilansem w ekstraklasie – 3 mecze i 2 gole. Zapewne nie spodziewał się, że nie dane mu będzie tego bilansu powiększyć…
W sezonie 1974/75 Zagłębie prowadzone przez czechosłowackiego szkoleniowca Josefa Forejta zajęło dopiero 4.miejsce, u jego boku w linii pomocy rozwijali się przyszli ligowcy jak Marek Skurczyński, Piotr Grobelny (później Lech), Jan Sobol (ŁKS). W 22 drugoligowych występach panu Jerzemu nie udało się ani razu wpisać na listę strzelców. Końcowy rezultat był rozczarowaniem, ale następne lata udowodniły wałbrzyszanom, że powrót do ekstraklasy nie jest taki łatwy.
1975/76 – jesienią trener Mirosław Mucha, a wiosną Ryszard Wrzos nie odmienili Zagłębia. Dryś zaliczył 14 meczów, w których obijał słupki i poprzeczki, ale znów nie trafił do bramki. Efekt? 6.miejsce w 2.lidze
1976/77 – nowy szkoleniowiec zielono-czarnych Marian Jabłoński zdecydowanie postawił na 23-letniego już pomocnika. W 30 spotkaniach Dryś zalicza komplet 2700 ligowych minut, podczas których zdobywa 9 bramek, w tym 2 z rzutów karnych. Zagłębie na mecie jedynie gorszym bilansem dwumeczu musi uznać wyższość bydgoskiego Zawiszy, który awansuje do ekstraklasy. Wówczas po raz pierwszy Zagłębie odrzuca ofertę transferową dla pana Jerzego licząc, że w następnych latach wprowadzi on Thorez ponownie do ekstraklasy.
1977/78 – to czwarte miejsce drużyny i 30 meczów Drysia z 7 golami (2 karne).
1978/79 – linię pomocy zespołu Jabłońskiego wzmacniają Tadeusz Narbutowicz i Jerzy Benke, eksploduje talent młodziutkiego Jana Jańca. W rundzie wiosennej Zagłębie prowadzi już Franciszek Mikucki, ale na mecie Zagłębie ponownie czwarte (zaledwie 3 punkty mniej od pierwszego Zawiszy) Dryś zalicza 29 meczów i strzela 4 bramki, ale w 26.kolejce nie strzelił swojego pierwszej jedenastki - w meczu ze Stoczniowcem Gdańsk (uderzenie na słupek sparował Tabor, ale dobitka była już celna).
1979/80 – Zagłębie obejmuje Tadeusz Kobiałko, wiosną trenuje Kazimierz Szmidt. Jerzy Dryś zagrał w 26 meczach zdobywając 2 bramki (1 karny). Niezwykle cenne trafienie zaliczył w derbowym meczu z Górnikiem (2:0) pokonując znakomicie dysponowanego w tym dniu Ryszarda Ziębę. Zagłębie zajmuje drugie miejsce, 3 punkty za Bałtykiem Gdynia, który po awansie kusi transferem nad morze właśnie Drysia.
1980/81 – Zagłębie początkowo prowadzi Szmidt, a po jego rezygnacji wraca na ławkę Tadeusz Kobiałko. Dryś w tym sezonie gra już w obronie tworząc z Wiesławem Walczakiem, Józefem Borconiem i Januszem Łukaszewskim niezwykle skuteczny blok defensywny. Thorez finiszuje na 5.miejscu, ale za to legitymuje się najmniejszą liczbą straconych bramek. Dryś w 23 meczach zdobywa 4 bramki.
1981/82 – Zagłębie kończy na szóstym miejscu, Dryś zdobywając  9 goli w 26 meczach zostaje najlepszym strzelcem drużyny Tadeusza Kobiałki, a przecież mowa o podstawowym zawodniku linii obrony. Po sezonie ponownie ofertę transferową złożył Bałtyk Gdynia.
1982/83 – Zagłębie pod wodzą Wernera Krauczuka od niepamiętnych czasów finiszuje niżej niż lokalny rywal Górnik, świętujący awans do ekstraklasy. Zielono-czarni na 6.miejscu, a Dryś rozegrał najwięcej meczów ze wszystkich graczy Thoreza (28), zdobywając wraz z Józefem Urbanowiczem najwięcej w zespole goli (7), dwukrotnie (również najwięcej wraz z Borconiem wśród Zagłębiaków) znalazł się w Jedenastce Kolejki
Jerzy Dryś jako trener Zagłębia.
Obok Jarosław Borcoń, a powyżej
Robert Rzeczycki
1983/84 – nowy trener Edward Wojewódzki przesuwa Drysia do drugiej linii, a tymczasem Zagłębia notuje dramatyczną rundę kończąc na przedostatnim miejscu. Mimo tego Dryś strzelec 9 goli wśród snajperów gorszy tylko od supersnajpera z liderującej Lechii Gdańsk Jerzego Kruszczyńskiego i wybrany do Jedenastki Jesieni. Wiosną nowy trener Andrzej Włodarek  oczywiście postawił na Drysia, który w pierwszym wiosennym meczu z Chemikiem Police (1:1) doznaje bolesnej kontuzji kości policzkowej eliminującej praktycznie z całej rundy.  Zagłębie znakomicie finiszuje zajmując ostatecznie 5.miejsce. Dryś z 9 trafieniami (w 17 meczach) znalazł się na 3.miejscu wśród drugoligowych snajperów (29 Kruszczyński z Lechii i 12 Franciszek Krótki z Odry Wodzisław).
1984/85 – Zagłębie prowadzone przez Andrzeja Włodarka, a później Aleksandra Papiewskiego zajmuje dopiero 12.miejsce, najgorsze od momentu awansu do 2.ligi, czyli 1964 roku! Był to ostatni sezon Drysia w Zagłębiu w roli piłkarza zagrał w 25 meczach i zdobył 5 goli.
W latach 1974-85 Jerzy Dryś zagrał w 273 ligowych meczach Zagłębia zdobywając 58 goli.
Później wyjeżdża do Australii, gdzie gra do 1989 w Polonii Sidney. Po powrocie do kraju zostaje trenerem, najpierw będąc asystentem Jerzego Jowika, a od jesieni 1992 I szkoleniowcem drugoligowego Zagłębia. To za jego kadencji wałbrzyski klub osiągnął ostatni największy sukces klubowy – awans do ćwierćfinału Pucharu Polski. Po fuzji Zagłębia z Górnikiem w lutym 1993 Jerzy Dryś został I szkoleniowcem KP Wałbrzych. W swojej krótkiej historii szkoleniowej pokonał z KP w ćwierćfinałowym meczu Legię Warszawa 2:1, by odpaść po 0:2 w rewanżu.

Udana inauguracja

Po czteromiesięcznej przerwie piłkarze wałbrzyskich ligowców wrócili na boiska. Połowa z kwartetu drużyn spod Chełmca rundę wiosenną rozpoczęła na sztucznej płycie kompleksu Aqua Zdrój. Z kolei Górnik Nowe Miasto Wałbrzych zagrał w Głuszycy, gdzie ograł 3:0 miejscowy Włókniarz wzmocniony kolejnymi Brazylijczykami. Drużyna Wojciecha Błażyńskiego oprócz zbierania kolejnych punktów musi spoglądać w stronę Jedliny Zdrój, licząc, że spadkowicz przestanie sukcesywnie gromić ligowych rywali. Nie pomogli sąsiadowi zza miedzy Czarni Wałbrzych, którzy uznali wyższość Zdroju w stosunku 0:8. Na uwagę zasługuje przyznanie opaski kapitańskiej ukraińskiemu zawodnikowi Yuriiemu Pelypetsowi, mający wymiar symboliczny w tych niezwykle trudnym czasie.
W sobotnie popołudnie kibice w Wałbrzychu mogli zobaczyć ciekawie zapowiadający się pojedynek lidera klasy okręgowej Górnika Wałbrzych z Victorią Świebodzice. Świebodziczanie, zajmujący 9.miejsce w tabeli, jesienią mocno się postawili beniaminkowi przegrywając 1:2. Dodatkowo w składzie drużyny grającego szkoleniowca Daniela Gandery roi się od wałbrzyszan – przykładowo w wyjściowej jedenastce w sobotnim meczu jedynie Daniel Pichurski i Mateusz Melańczuk nie mają za sobą gry w wałbrzyskich klubach. Victoria zimą sparowała z liderami A klasy, gdzie ograła Piławiankę Piława Górna 9:5, ale też przegrała wysoko ze Zdrojem Jedlina Zdrój 2:8. Optymizmem powiało po wygranej z Karoliną Jaworzyna Śląska 5:3. Górnik Wałbrzych z kolei grywał z 4.ligowcami (1:1 z Koroną Piaski, Granitem Roztoka 5:2, Jaworzynianką 1946 Jawor 4:0), ligowym rywalem Polonią Bystrzyca Kłodzka (9:0) oraz A klasowcami (Górnik Nowe Miasto Wałbrzych 5:1, Iskra Witków Śląski 15:1).  Przed ligową inauguracją trener Marcin Domagała miał kilka kłopotów personalnych. Praktycznie posypała się linia obrony, bowiem urazy wykluczyły z gry podstawową parę środkowych obrońców (Sławomir Orzech, Marcin Smoczyk), Dawid Rosicki pauzuje za czerwoną kartkę w meczu w Pieszycach. Również zabrakło w meczowej kadrze kontuzjowanego Grzegorza Michalaka i pracującego Patryka Rzeszotko, którzy mogliby dać zmianę w środku pola. Dodatkowo wiosną zabraknie Mateusza Biskupa, który przeniósł się do Unii Bogaczowice. Górnik wystąpił w bardzo odważnym zestawieniu, zwłaszcza w defensywie. Przed Szymonem Stecem operowała trójka obrońców Dariusz Michalak – Oskar Pawłowski – Marcel Grudziński. Niespodzianką było powierzenie kluczowej roli 17-letniemu Pawłowskiemu. Dla Oskara był to dopiero drugi ligowy mecz w seniorach, jesienią zadebiutował przeciwko MKS Szczawno Zdrój (2:2), a zagrał niczym zawodnik z doświadczeniem co najmniej kilkudziesięciu spotkań. 
Gra na sztucznej nawierzchni różni się sporo od gry na naturalnej murawie. Nieco mniejsze boisko, inaczej piłka się odbija, o wiele większe znaczenie ma indywidualne wyszkolenie techniczne. Ten ostatni element miał spore znaczenie zwłaszcza przy akcjach oskrzydlających Górnika. Wałbrzyszanie praktycznie już w pierwszych 5 minutach mogli rozstrzygnąć mecz, ale Marcelowi Grudzińskiemu i Adamowi Niedźwiedzkiemu zabrakło nieco precyzji, a szczęśliwie bronił Marcin Malczewski. Bramkarz Victorii jeszcze półtora roku temu był rezerwowym goalkeeperem w drużynie Marcina Domagały, ale ze względu na plany zawodowe nie mógł pogodzić ich z treningami i via Szczawno Zdrój ostatecznie osiadł w Świebodzicach. Z kolei wspomniany duet wałbrzyszan znakomicie się czuł na lewej stronie i szkoda, że nie korzystali z tego korytarza, bo nadspodziewanie łatwo budowali tam ciekawe akcje ofensywne.
Oczy kibiców skierowane były głównie na Damiana Chajewskiego. Klubowy fanpage biało-niebieskich przeprowadził konkurs pytając kibiców o wynik meczu oraz liczbę bramek, którą zdobędzie popularny Chajo. Jak się okazało nikt nie brał pod uwagę zerowego konta Damiana. Niestety, od początku było widać, że Chajewski nie jest w pełni dyspozycji. Szukał gry na boku, ale w środku pola aktywniejszy był Michał Bartkowiak, swojej bramki szukał Mateusz Kopernicki. Chajek nie strzelał bramek, ale miał współudział przy obu trafieniach w I połowie meczu. Po wykonywanych przez niego rzutach rożnych gospodarze zdobyli bramki – najpierw zamykający akcję Oskar Pawłowski strzałem pod poprzeczkę otworzył wynik meczu, a później po zamieszaniu podbramkowym z bliska bramkę zdobył Marcin Kobylański, choć jeszcze na wysokości linii bramkowej dobił Adam Niedźwiedzki, co spowodowało, że goście reklamowali spalonego.
Victoria skupiła się na destrukcji, pilnowaniu Chajewskiego, a w ofensywie praktycznie nie miała żadnych argumentów. Szymon Stec dwukrotnie musiał interweniować po rzutach wolnych Daniela Borowca, ale trudno jego uderzenia nazwać zagrożeniem czy nawet strzałami. Grający trener Daniel Gandera próbował uporządkować grę w środku pola, ale tam z kolei udanie grał nastoletni Konrad Korba. Końcówka pierwszych 45 minut to minimalnie niecelne uderzenia Bartkowiaka i Kopernickiego oraz kapitalna szansa Niedźwiedzkiego, który nie trafił z bliskiej odległości.
Zmiana połów po przerwie nie zmieniła obrazu, wręcz przeciwnie, bowiem świebodziczanie nie mieli wiele do powiedzenia. Emocje szybko zamknął Adam Niedźwiedzki, który zbiegł z lewej strony do środka, uderzył przy słupku, a Malczewski popełnił błąd przy obronie i futbolówka wylądowała przy słupku w siatce. Mieli swoje szanse Bartkowiak z Niedźwiedzkim, Malczewski częściowo zrehabilitował się za błąd przy kilku strzałach z dystansu. Wreszcie w 68.minucie z rzutu wolnego uderzał Michał Bartkowiak, a stojący w murze zawodnik Victorii przy wyskoku zagrał piłkę, co dało powód arbitrowi do odgwizdania rzutu karnego. Jedenastkę na bramkę, podobnie jak w jesiennym meczu w Świebodzicach, zamienił Mateusz Sobiesierski. 
Trener Marcin Domagała w II połowie sukcesywnie wprowadzał kolejnych rezerwowych. Narzekającego na ból pleców Chajewskiego zmienił Piotr Krawczyk, 17-letni Eryk Migacz zastąpił niewiele starszego Korbę, Sebastian Kubiak zmienił w bramce Steca, dla którego był to pierwszy mecz w tym sezonie, którego nie rozegrał w pełnym wymiarze czasowym, Hubert Gorczyca zmienił Kopernickiego, nieoglądany w sparingach Meksykanin Valencia Rodriguez wszedł za Bartkowiaka, a szansę debiutu otrzymał 18-letni Oktawian Koniec, który pojawił się w miejsce Niedźwiedzkiego.
Szkoda, że nieobecni na meczu nigdzie nie przeczytają rzeczywistych składów. Sędzia do portalu Łączy Nas Piłka zmienił Grudzińskiego zamiast Kopernickiego nie wpisując do relacji żadnej zmiany w zespole gości. Natomiast klubowy fanpage Górnika, a za nim walbrzyszek.com błędnie zmienił Kobylańskiego zamiast Niedźwiedzkiego. Marcin Kobylański przez większą część spotkania skupiony był na grze w defensywie, a po zejściu podstawowych zawodników stał się głównym rozgrywającym.
Wałbrzyski lider kończył mecz z pięcioma zawodnikami spełniającymi status młodzieżowca, mimo tego goście nie byli w stanie stworzyć sytuacji do oddania strzału. Pod koniec meczu Oktawian Koniec taktycznym faulem przerwał atak gości, za co ukarany został żółtą kartkę, a strzał Borowca z wolnego należał do bodaj najłatwiejszych do obrony dla Kubiaka.
Przed wałbrzyszanami jeszcze 12 meczów, bowiem odpadł wyjazd do Nowic. Venus nie przystąpił do rundy wiosennej, rywale otrzymają punkty walkowerem. Pamiętając, że awansuje dwójka zespołów, Górnik obecnie ma 8 punktów przewagi nad trzecim w tabeli zespołem Zjednoczonych Żarów.
Godzinę po Górniku na płytę przy Ratuszowej wybiegła jedenastka Zagłębia Wałbrzych. Dla Thoreza był to historyczny pierwszy w historii ligowy domowy mecz rozgrywany przy elektrycznym świetle. Zielono-czarni przezimowali na przedostatnim miejscu w tabeli wałbrzyskiej A klasy. Dwa tygodnie przed inauguracją rozgrywek nowym szkoleniowcem został Mirosław Furmaniak. Tym samym siódmy poziom rozgrywkowy zyskał drugiego szkoleniowca, który w przeszłości prowadził zespół w ekstraklasie. Kamil Jasiński, obecny trener Zdroju Jedlina Zdrój, prowadził piłkarski AZS PWSZ Wałbrzych, natomiast Furmaniak w latach 90-tych XX wieku prowadził kobiecą drużynę AZS Wrocław. W Zagłębiu nie zobaczymy już śp. Piotra Smoczyka, ale zimą wrócili ze Świdnicy Wiktor Smoczyk i Oliwier Michalak, którzy trenowali z juniorami Polonii-Stali. Mecz z Sudetami Dziećmorowice był typowym pojedynkiem o 6 punktów. Gospodarze wystąpili bez swego asa atutowego Jakuba Fijałkowskiego, z kolei trener gości nie miał do dyspozycji klubowej legendy w osobie Piotra Osieckiego. Mimo to fajerwerków strzeleckich nie brakowało i w hokejowych rozmiarach Zagłębie wygrało 7:4, dzięki czteropakowi Szymona Pawełka. Thorez wskoczył póki co na 11.miejsce, ale przewaga nad piętnastymi Błękitnymi Owiesno wynosi zaledwie 2 punkty.