piątek, 27 grudnia 2013

Jesień wałbrzyszan na szczeblu centralnym

Kontynuując podsumowanie rundy jesiennej w wykonaniu byłych graczy wałbrzyskich klubów pora nadeszła na graczy reprezentujących kluby szczebla centralnego. Jest to skromna liczba zawodników i nie mogą się oni zbytnio czym pochwalić.
Mateusz Krawiec
W drugiej lidze zadebiutował Mateusz Krawiec - rocznik 1993 będący ostatni sezon w statusie młodzieżowca. Przy Ratuszowej grał jedynie w juniorach, potem za namową ojca postanowił rozwijać swój talent poza Wałbrzychem. Pobyt w Lubinie, Wronkach i Poznaniu zaowocował grą w reprezentacji Polski juniorów, medalem mistrzostw Polski juniorów oraz grą w Młodej Ekstraklasie wraz z reprezentantami kraju (w Lechu - S.Gancarczyk, G.Wojtkowiak, P.Bereszyński). Nie udało mu się jednak pójść w ślady kolegów z Kolejorza (Kędziora, Drewniak) dołączając do I drużyny. W drugiej lidze mógł zadebiutować już dwa lata temu, ale nie spodobał się trenerom Zagłębia Sosnowiec. Z Poznania trafił do trzecioligowej Unii Swarzędz, ale trudno nazwać ten transfer krokiem naprzód. Szansą na zaistnienie w poważnym futbolu dla Mateusza jest niewątpliwie gra w Odrze Opole, do której dołączył latem. Bilans indywidualny nie wygląda najgorzej - zagrał w 16 z 18 spotkań, z czego dwukrotnie tylko wchodził w roli rezerwowego. Nie udało mu się co prawda strzelić bramki, ale zanotował kilka asyst. Odra zimę spędzi na spadkowym 13.miejscu, ale 5 punktów straty do ósmego miejsca, nowy trener Petr Nemec, daje nadzieję opolskiemu beniaminkowi na skuteczną walkę o utrzymanie.
Roman Maciejak to jedna z najbardziej aktywnych postaci podczas okresu przygotowawczego -
Roman Maciejak (KS Polkowice)
utalentowany napastnik w Niemczech dość długo szukał nowego klubu po opuszczeniu SV Waldhof Mannheim, a ostatecznie w połowie września z Polkowic wyszedł news o zakontraktowaniu Romana. Dość długo trwała droga do ponownego debiutu na polskich boiskach, a jak już się pokazał na nich to wiele nie zawojował. Bilans to 7 meczy - 1 w pełnym wymiarze, dwa razy w wyjściowej jedenastce - łącznie blisko 270 minut bez zdobytej bramki. Jeszcze 4 lata temu Maciejak był jednym z najskuteczniejszych strzelców ligi (14 goli w Nielbie Wągrowiec) co było przepustką do ekstraklasy (Piast Gliwice). Potem już zjazd w dół. Od lata 2009 napastnik (?!) RM strzelił ...sześć ligowych bramek, w tym 5 dla Górnika Wałbrzych. Wszystko wskazuje, że kolejnej szansy na przełamanie Romek nie otrzyma w Polkowicach. Już od pewnego czasu dochodzą głosy, że nadchodzą ciężkie finansowo czasy dla tamtejszych piłkarzy. Pisało o tym Słowo Sportowe dwa tygodnie temu, a teraz w Polskę news puściło 90minut.pl. Póki co nie ma co skreślać polkowiczan, doliczać sobie punkty, bowiem w ubiegłym sezonie o wiele dramatyczniejsza sytuacja była choćby w Wejherowie, czy Kaliszu, a kluby jak grały tak dalej grają w 2.lidze.
Dzięki awansowi Chojniczanki Marcina Orłowskiego do 1.ligi oraz przejściu Bartosza Biela z Tura do Puszczy powiększyła się liczba pierwszoligowców z wałbrzyskim rodowodem. Dołączyli oni do Dawida Kubowicza, dla którego sezon 2013/14 jest szóstym na zapleczu ekstraklasy. Wcześniej reprezentował barwy na tym szczeblu Tura Turek, Floty Świnoujście i Termaliki Nieciecza. Po półrocznej grze w Górniku Wałbrzych od wiosny 2013 gra w Arce Gdynia. Dzięki uniwersalności może grać na różnych pozycjach, ale jak sam twierdzi najlepiej czuje się na prawej obronie. Latem odszedł z Gdyni jego konkurent do gry na tej pozycji Damian Krajanowski (do GKS Tychy). Nic dziwnego, że trener Paweł Sikora, który Dawida pamięta jeszcze ze współpracy w Świnoujściu, postawił na niego w defensywie.
Dawid Kubowicz żegna się z Gdynią
Początek sezonu był udany, bowiem do dobrej grze w lidze doszły sukcesy w Pucharze Polski, gdzie Arka wyeliminowała Ruch Chorzów 3:2 po dogrywce. Po 5 kolejce, kiedy to żółto-niebiescy pokonali w Nowym Sączu Sandecję 3:0 nikt nie spodziewał się kryzysu. W sześciu następnych spotkaniach Arka wygrała zaledwie jeden mecz, jeden zremisowała a aż 4 zakończyła porażką. Trener Sikora próbował znaleźć antidotum na ligowy marazm. Nastąpiły zmiany w bloku defensywy, gdzie na ławkę rezerwowych powędrowali m.in. młodziutki Marcjanik i Kubowicz. Po tych zmianach gdynianie znowu wstąpili na zwycięski szlak i porażki doznali dopiero w ostatnim meczu roku. Oprócz udanego ligowego finiszu (4.miejsce ze stratą 4 punktów do strefy awansowej) Arka po rozgromieniu Korony Kielce 5:1 w PP sposobić się będzie do ćwierćfinału. Dawid w pucharowej przygodzie na boisku uczestniczył w dwóch pierwszych meczach, w lidze zagrał łącznie w 11 meczach (7 pełnych), w których zaliczył dwie żółte kartki. W międzyczasie, w listopadzie dwukrotnie wspomagał kolegów z drużyny rezerw w 3.lidze. Udane wyniki były spowodowane udanym wycofaniem na prawą obronę ofensywnie usposobionego Adriana Budki, który przed sezonem przyszedł z Pogoni Szczecin, a wcześniej próbowany był nawet w kadrze. Udany okres zaliczył Kamil Juraszek, który przyszedł z wrocławskiego Śląska i warto przypomnieć, że jest synem byłego gracza m.in. KP Wałbrzych Piotra. Gdy w grudniu pisano o ewentualnym angażu pozostającego bez klubu Marcina Kikuta czy poszukiwaniach prawoskrzydłowego, nie mogła zdziwić informacja przedświąteczna, że Kubowicz znalazł się w gronie piłkarzy, którym zarząd klubu dał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu.
Marcin Orłowski (Chojniczanka)
Rówieśnik Kuby - Marcin Orłowski, który jesienią 2012 rozminął się w Wałbrzychu z Dawidem, w pierwszej lidze dopiero debiutował, podobnie jak jego klub z Chojnic. Po odpadnięciu z PP ligowa premiera przyniosła Chojniczance 3 punkty po zwycięstwie 3:1, a trzecią bramkę zdobył właśnie Orzeł. Potrzebował na to zaledwie trzech minut - zmienił Tomasza Mikołajczaka w 74 min., by w 77 pokonać bramkarza Kolejarza Stróże. Nie było to jednak przepustką do podstawowego składu, bowiem największym zaufaniem trenera Mariusza Pawlaka cieszyli się Tomasz Mikołajczak i Maciej Ropiejko, który przyszedł przed sezonem. Marcinowi pozostawała gra w końcówkach meczów. Przełomem okazał się mecz 8.kolejki z płocką Wisłą (2:0), kiedy to Orłowski co prawda gola nie strzelił, ale wypracował rzut karny. Sport ocenił go na siódemkę i nominował do Jedenastki Kolejki. Do końca ligowego grania Marcin wybiegał w podstawowym składzie i jedynie w ostatniej kolejce wszedł z ławki rezerwowych. W 12.kolejce z GKS Katowice strzelił drugiego ligowego gola, który przyniósł jedynie remis. Indywidualny bilans Orłowskiego to 17 (6) meczy, 2 bramki, 3 żółte kartki. Niestety, wiosną Marcin nie będzie miał okazji powiększyć swojego dorobku w Chojniczance, która zimę spędzi na 11.miejscu. Klub postanowił póki co pożegnać się z kilkoma zawodnikami i na pierwszy ogień poszedł kwartet, w którym znalazł się Orzeł. Obok niego ten przykry los spotkał Ropiejkę. Na ich miejsce klub planuje ściągnąć skutecznego w Rybniku Ferugę lub napastnika Lechii Gdańsk Dudę.
Bartosz Biel
Bartosz Biel to wciąż łakomy kąsek dla wielu ligowców, bowiem urodzony w maju 1994 pomocnik jako młodzieżowiec może być realnym wzmocnieniem zespołu. W sferze marzeń jest póki co jego powrót do Wałbrzycha, a sam zawodnik spróbował skonfrontować swoje umiejętności w 1.lidze. Jego przystanią jest beniaminek Puszcza Niepołomice, którą trenuje Dariusz Wójtowicz, prowadzący swego czasu kadry juniorskie PZPN i zespoły w SMS Łódź - skąd zna zapewne Bartka. Biel debiut ligowy w Puszczy nie zapamięta dobrze - nie dość, że zespół przegrał w Bełchatowie (0:1) to Bartek musiał z powodu kontuzji opuścić boisko już po 26 minutach. Przez to musiał opuścić kilka spotkań i na dobre ligowe granie Biel rozpoczął od 8.kolejki - bowiem wtedy powrócił do wyjściowego składu. Puszcza poziomem odbiega od większości pierwszoligowców, przegrała najwięcej w lidze spotkań i straciła najwięcej bramek. Sam trener Wójtowicz obiketywnie twierdzi, że obecna kadra nie gwarantuje walki o utrzymanie. Po takich deklaracjach niepołomicka drużyna niespodziewanie zanotowała trzy kolejne zwycięstwa: w Rybniku, u siebie z Dolcanem i w Stróżach. Na tę chwilę Puszcza jest szesnasta, ale ze Stomilem (14.miejsce) przegrywa miejsce w tabeli jedynie bilansem spotkań. Bartosz Biel, który wypadł z kadry swego rocznika, jesienią w lidze zagrał 15 (5) meczy, nie strzelił żadnej bramki, ale może pochwalić się kilkoma asystami.
W T-Mobile Ekstraklasie Wałbrzych miał swoich przedstawicieli wśród piłkarzy w Ruchu Chorzów i Zagłębiu Lubin. O posadę mógł drżeć Jerzy Cyrak asystent Mariusza Rumaka w Lechu Poznań. Po przegranej przygodzie w europejskim i krajowym pucharze posada Rumaka w Kolejorzu zdaniem dziennikarzy wisiała na włosku. Zarząd wytrzymał ciśnienie i wiosną Cyraka na ławce poznańskiego klubu ponownie będziemy oglądać. W chorzowskim Ruchu była szansa na oglądnięcie dwóch wałbrzyszan. Miłosz Trojak kilkakrotnie zasiadł na ławce rezerwowych, ale nie zaliczył debiutu ligowego. Defensywę Niebieskich miał wzmocnić 30-letni Adrian Mrowiec, który latem przyszedł z niemieckiego Chemnitzer FC.
Adrian Mrowiec (Ruch Chorzów)
W najwyższej klasie rozgrywkowej Adrian więcej meczów rozegrał w Szkocji niż w Polsce, gdzie występował w Arce Gdynia przez sezon (2009/10). Póki co przygoda w chorzowskim klubie nie przebiega tak jakby sobie życzył zarówno Ruch jak i sam zawodnik. Na początku sezonu złapał kontuzję mięśnia uda.  Mrowiec początkowo siedział na ławce rezerwowych, z której wskoczył od razu do podstawowego składu na derby w Zabrzu (2:2), kiedy to trener Jacek Zieliński posadził Dziwniela i Stawarczyka po kompromitacji w PP z Arką (2:3). Adrian zagrał w kolejnym meczu - niesławnym w Białymstoku (0:6), kiedy to Zieliński pożegnał się z posadą trenera. Nowy trener Słowak Jan Kocian początkowo postawił na nowe nazwiska co później okazało się udanym posunięciem, bowiem Ruch stopniowo podnosił się z dna tabeli ostatecznie plasując się na piątym miejscu.  Mrowiec w rytm meczowy wchodził w trzecioligowych rezerwach. Kocian dał mu szansę w 3 spotkaniach, w których dwukrotnie meldował się na boisku ... w doliczonym czasie gry!  Gdy w Poznaniu zagrał kwadrans dopadł go pech - kontuzja kolana wymagająca artroskopowego czyszczenia stawu. Po rehabilitacji wróci do treningów, Jan Kocian twierdzi, że liczy na niego. Póki co jesienny ekstraklasowy dorobek Mrowca to 5 (2) meczy + 4 w 3.lidze.
Paweł Oleksy
O degrengoladzie Zagłębia Lubin napisano już chyba wszystko. Od lat po ciekawie zapowiadających się transferach wielkie nadzieje, a potem jeszcze większe rozczarowanie. Wśród nabytków tegorocznych był Paweł Oleksy, który powrócił do Lubina po trzyletniej tułaczce na wypożyczenia (Głogów, Polkowice, Bydgoszcz, Gliwice). Z Piastem wywalczył prawo gry w eliminacjach Ligi Europejskiej, został uznany za jednego z najzdolniejszych lewych defensorów, ale w Zagłębiu zapewniono mu większe pieniądze i kuszono większymi perspektywami. Zarówno czeski szkoleniowiec Pavel Hapal, jak i jego zmiennik Adam Buczek stawiali na Oleksego. Buczek znakomicie pamiętał Pawła jeszcze z juniorów. Najgorzej wypadł w Bydgoszczy (0:2) przeciwko byłym kolegom z Zawiszy, gdy opuścił boisko po pierwszej połowie i z żółtą kartką na koncie. Gdy zespół objął Orest Lenczyk Oleksy w lidze wybiegł tylko czterokrotnie, a znów gwoździem do trumny okazał się występ przeciw byłym partnerom - 0:2 w Lubinie z Piastem Gliwice. Większym zaufaniem póki co cieszy się Serb Dorde Cotra, a bilans jesienny Pawła to 13 (8) meczów i 2 żółte kartki. Na pocieszenie może być fakt, że jedyny pucharowy mecz w drodze do ćwierćfinału (1:0 z GKS Tychy) Oleksy zagrał za kadencji Lenczyka. Zimą czeka wychowanka klubu z Czarnego Boru ciężka praca by wywalczyć miejsce w podstawowym składzie.

środa, 25 grudnia 2013

Jesień byłych wałbrzyszan w 3.lidze.

Oto bilans byłych graczy wałbrzyskich klubów w 3.lidze:
trener bramkarzy Grzegorz Żmija (Skra Częstochowa 1.miejsce)
Paweł Oleksy (Zagłębie II Lubin 2.miejsce - 2 mecze)
Adrian Mrowiec (Ruch II Chorzów 3.miejsce - 4 mecze 1 żółta kartka)
Miłosz Trojak (Ruch II Chorzów 3.miejsce - 9 meczy 1 bramka, 2 żółte kartki)
trener Grzegorz Kowalski (Ślęza Wrocław  3.miejsce)
Jacek Sorbian (Foto Higiena Gać 6.miejsce - 18 meczy 1 bramka, 3 żółte kartki)
Dawid Kubowicz (Arka II Gdynia 8.miejsce - 2 mecze)
Paweł Tobiasz (Lechia Dzierżoniów 9.miejsce - 18 meczy, 4 żółte kartki)
Marcin Morawski (Polonia/Sparta Świdnica 12.miejsce - 18 meczy 2 gole, 2 żółte kartki)
Jacek Fojna (Polonia/Sparta Świdnica 12.miejsce - 17 meczy 5 goli, 6 żółtych kartek)
Józef Kwit (Polonia/Sparta Świdnica 12.miejsce - 11 meczy 4 gole, 1 żółta kartka)
Dawid Rosicki (Bielawianka 13.miejsce - 16 meczy 1 gol, 4 żółte kartki)
Damian Olejnik (Bielawianka 13.miejsce - 13 meczy, 4 żółte kartki)
Marcin Matysek (Bielawianka 13.miejsce - 8 meczy, 1 żółta kartka)
Piotr Przerywacz (GKS Kobierzyce 15.miejsce -1 mecz).
M.Morawski i J.Fojna - razem w Górniku, teraz w Świdnicy.
Jeśli chodzi o trzecią ligę to najwięcej byłych graczy wałbrzyskich grało oczywiście w lidze dolnośląsko-lubuskiej.  Liga została powiększona o dwa zespoły by mogły zagrać rezerwy ekstraklasowych reprezentantów naszego regionu - Śląska Wrocław i Zagłębia Lubin. Oczekiwano, że wykorzystując ligowców obie drużyny będą nadawać ton rozgrywkom, a tymczasem jedynie w Lubinie mogą cieszyć się z wysokiej pozycji rezerwistów.  Zagłębie II strzeliło najwięcej bramek w lidze, a wśród piłkarzy, którzy zaliczyli grę w najwyższej klasie rozgrywkowej i 3.lidze byli m.in. Słowak Boris Godal, Bułgar Paweł Widanow, Nigeryjczyk David Abwo, ale również Polacy, w tym Paweł Oleksy, który zagrał 80 minut przeciwko Formacji 2000 Mostki i połówkę meczu przeciw MKS Oława. Ciekawe jak sytuacja będzie wyglądała wiosną - I zespół będzie walczył o utrzymanie, a rezerwy tracą póki co punkt do Stilonu Gorzów, który ma rozegrany mecz mniej.
Jacek Sorbian
W tym 38 wiosen minęło Jackowi Sorbianowi, który kapitanuje drużynie Foto-Higieny Gać. Z podoławskiej drużyny wielu kpi tymczasem piłkarze niewiele sobie z tego robią i zaledwie bilansem bramkowym ustępują lokalnemu rywalowi MKS Oława. W derby był remis 1:1, ale już wiosną MKS może odskoczyć rywalom, bowiem 15 z 17 meczów rozegra u siebie. Wracając do Foto-Higieny to Sorbian był podstawowym graczem, wystąpił we wszystkich spotkaniach i wielu młodszym rywalom pokazał jak powinna wyglądać gra w środku pola.
Paweł Tobiasz grał z powodzeniem w Lubinie, Prochowicach, Wałbrzychu, by po rocznym pobycie w Świdnicy drugi sezon gra w dzierżoniowskiej Lechii.  O ile w minionym sezonie trafiał do bramki rywali, to obecnie zaspokoić ambicje może jedynie asystami. Zimą spekuluje się, że opuści Dzierżoniów i być może ponownie zawita w Świdnicy. Na pewno w Polonii/Sparcie przyda się doświadczony zawodnik, bowiem gra drużyny jest bodaj największą niespodzianką in minus rundy jesiennej. Po przybyciu Marcina Morawskiego z Górnika Wałbrzych, Juliana Kwita powracającego z Norwegii, kilku utalentowanych graczy ze Stali Świdnica wielu upatrywało świdniczan w gronie walczących o awans. Tymczasem pierwszy gol Polonia/Sparta strzeliła w sezonie po 355 minutach, pierwsze zwycięstwo w 6.kolejce. Jako komentarz niech posłuży przypomnienie bilansu pierwszych 6 domowych spotkań: 6 porażek bramki 2:15 - po m.in. 0:4 ze Ślęzą i 1:6 z Mostkami. Pożegnano bez żalu trenera Damiana Błaszczyka, którego zastąpił Jarosław Lato debiutujący w roli szkoleniowca seniorów.
Za Polonią/Spartą uplasowała się w tabeli Bielawianka, która mimo wąskiej kadry, kłopotów ze zdobywaniem bramki nie zamyka tabeli tylko dlatego, że całkowicie rozbite są drużyny z Rzepina i Prochowic. W Bielawie nie przelewa się w ofensywie, a w defensywie ogrywa się trójka młodych wałbrzyszan: Rosicki - Olejnik - Matysek. Najmniej gra ten o najgłośniejszym nazwisku - bratanek słynnego Adama Matyska, któremu przypadła rola zmiennika. Rosicki, jako młodzieżowiec, zdobywa doświadczenie, kto wie, czy zimą nie zostanie sprawdzony przez macierzysty klub.
Pierwszy z prawej Piotr Przerywacz
Poniżej oczekiwań gra GKS Kobierzyce, z którego odszedł po starcie sezonu Wojciech Ciołek. Jeden 45-minutowy epizod w meczu z rezerwami Śląska zaliczył 41-letni Piotr Przerywacz, który grywa w Kobierzycach w zespole oldbojów. Przeryw to prawdziwy człowiek-orkiestra: trenuje juniorów Górnika Wałbrzych, asystuje Maciejowi Jaworskiemu, grywa w oldbojach, zagrał w 3.lidze, gdzie podczas jego pobytu GKS nie stracił bramki, a gdyby wypaliłby transfer jego syna Patryka z Kuźni do Wałbrzycha (obrońca z Jawora latem gościł na treningu drugoligowca) to jeszcze mógłby dopisać do swego wachlarza zainteresowań skauting. Trudno przypuszczać by wiosną powtórzył swój występ w trzeciej lidze, bowiem może dojść do konfliktu terminów i zapewne w Kobierzycach wolą stawiać na młodszych.
W innych grupach trzeciej ligi duet wałbrzyszan występował w grupie północnej ligi opolsko-śląskiej, gdzie pewnie do drugiej ligi podąża dobry znajomy wałbrzyszan z Pucharu Polski Skra Częstochowa.  Mowa tu o graczach Ruchu Chorzów Adrianie Mrowcu i Miłoszu Trojaku, którzy w rezerwach pomogli wywalczyć trzecie miejsce. Mrowiec nękany był przez kontuzje i w rezerwach dochodził do meczowej formy. Trojak z kolei ogrywał się po udanej grze w juniorach. Dobra dyspozycja zaowocowała powołaniem na krótko do ekstraklasowej kadry. Oboje na miejsce w kadrze na mecz w T-Mobile Ekstraklasie mogli liczyć za kadencji Jacka Zielińskiego, a gdy zespół objął Jan Kocian sytuacja nieco się skomplikowała. Kto wie czy zimą Mrowiec, z którego trudno być zadowolonym, gdy więcej się leczył niż grał, nie będzie musiał szukać sobie klubu. Do takiego ruchu już szykuje się Dawid Kubowicz, który zagrał trzy połówki w rezerwach Arki.

poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rok Bartkowiaka i Jaroszewskiego

Jednym z najbardziej rozpowszechnionych newsów dotyczących spotkań przedświątecznego weekendu jest występ niejakiego Jairo Riedewalda. Mistrz Holandii amsterdamski Ajax gościł na boisku Rody Kerkrade. W zespole gospodarzy cały mecz zaliczył bramkarz Filip Kurto i przez większość spotkania wraz z kolegami miał duże powody do radości, bowiem Roda po celnym strzale Henka Dijkhuizena prowadziła 1:0. Niewiele wskazywało, by wynik uległ zmianie. Na 10 minut przed końcem meczu trener Ajaxu De Boer za kontuzjowanego Christiana Poulsena wprowadza debiutanta 17-letniego (ur.09.09.1996) Jairo Riedewalda, który dotychczas zagrał jedynie w UEFA Youth League. Nastolatek w 88’ i 90’ dwukrotnie pokonuje polskiego bramkarza zapewniając zwycięstwo i utrzymanie fotelu lidera potentatowi z Amsterdamu. Brzmi znajomo? Jak najbardziej – zwłaszcza, gdy w Wałbrzychu przypomni się pierwszy ligowy mecz 2013 roku. Górnik Wałbrzych po udanej jesieni podejmował Chojniczankę Chojnice, która w czerwcu będzie świętować awans do 1.ligi. Gospodarzom idzie jak po przysłowiowej grudzie – już do przerwy grają w debecie po dwóch żółtych kartkach dla Dominika Radziemskiego. Sytuacja nie poprawia się po wprowadzeniu debiutujących Michałów – Oświęcimki (powracającego po latach gry poza Wałbrzychem) i 16-letniego Bartkowiaka. Pod koniec meczu Górnik gra w dziewiątkę, bo los Radziemskiego podzielił Grzegorz Michalak, a w 89’ z rzutu karnego gości wyprowadza
Gol i asysta z Chojniczanką - debiut marzenie
Daniel Feruga. To co potem się wydarzyło nie można racjonalnie wytłumaczyć – w doliczonym czasie gry po akcji dwóch rezerwowych (podanie Bartkowiaka, strzał Sobczyka) osłabieni wałbrzyszanie wyrównują, a później Bartkowiak pokonuje Konrada Jałochę i Górnik wygrywa 2:1. Takiego przebiegu meczu dawno nie widziano i pewnie długo nie będzie się oglądać, a takiego debiutu, jaki miał Michał należy życzyć każdemu kto gra w piłkę.
Po takiej inauguracji rundy nie było chyba osoby, która spodziewała się regresu formy wałbrzyszan, którzy po … miesiącu zdobyli kolejną bramkę i to w przegranym meczu! Po pokonaniu Chojniczanki podopieczni Roberta Bubnowicza nie potrafili strzelić bramki w 5 kolejnych spotkaniach. Porażkę u siebie z Bytovią (0:2) można było jeszcze przełknąć, podobnie jak w Kluczborku (0:2), ale bezbramkowe remisy u siebie ze słabiutkimi zespołami Ruchu Zdzieszowice i Elany Toruń i klęskę w Turku (0:3) już trudno zrozumieć. Derby w Polkowicach to pogrom (1:5), a jak się okazało początek maja miał przynieść gorsze wieści – w Wałbrzychu gospodarzy upokorzył Jarota (0:3), a z Sosnowca Górnik przywiózł kolejny bagaż z pięcioma bramkami (0:5). Po 9 wiosennych meczach wałbrzyszanie mieli zaledwie 5 punkty, 3 strzelone bramki! Wtedy nastąpiło lekkie przesilenie, nastąpiła zmiana trenera – Roberta Bubnowicza zmienił Maciej Jaworski. Ale „na dzień dobry” u siebie przegrał z przeciętnym Gryfem (1:2) oraz aspirującym do awansu Energetykiem ROW Rybnik (0:2). Pod wałbrzyskim zespołem zaczął się palić grunt pod nogami, a widmo degradacji zaczęło rzeczywiście zaglądać Górnikowi głęboko w oczy. Jaworski próbował szukać wyjścia z impasu sadzając na ławkę Marcina Morawskiego i Daniela Zinke, nie wypalił pomysł z juniorem Kamilem Misiakiem. Najważniejszym bodaj wiosennym meczem dla drużyny prowadzonej przez Jaworskiego był bezbramkowy remis w Katowicach z Rozwojem – Górnik, po 5 porażkach z rzędu wywalczył remis, pierwszy wiosenny punkt na wyjeździe. Z pomocą w sytuacji przyszły walkowery z Lechem Rypin i MKS Oława. Piłkarze z Kujaw wiosną nie przystąpili do rozgrywek, a w Oławie obawiano się awantur kibiców. Drugi wyjazdowy mecz pod wodzą Jaworskiego Górnik kończy z punktem (1:1 w Częstochowie), ale pożegnalny mecz ze Stadionem 1000-lecia w sezonie 2012/13 kończy się przykrą porażką 1:2 z Calisią, gdzie goście przyjechali w 14. Te wszystkie wiosenne niepowodzenia poszły jednak w niepamięć w piątkowy wieczór 14 czerwca – Górnik ogrywa w Głogowie Chrobrego w derbowym pojedynku 2:0 po kolejnym superwejściu Michała Bartkowiaka – najpierw zdobywa prowadzenie, a potem asystuje przy golu Oświęcimki. Wiosna to aż 6 wykluczeń (G.Michalak, Sawicki za faule, G.Michalak, Radziemski, D.Michalak, Moszyk za 2 żółte kartki), w 15 rozegranych meczach zaledwie 8 bramek (2 – Bartkowiak, 1- D.Michalak, G.Michalak, Oświęcimka, Radziemski, Sobczyk, Wepa) i tylko DWA zwycięstwa, oprócz debiutantów wspomnianych powyżej (Bartkowiak, Oświęcimka, Misiak), wiosną zaczął normalnie trenować ciężko kontuzjowany jesienią Jan Rytko, a swoje mecze w sezonie 2012/13 przez kontuzje Jaroszewskiego zaliczył Kamil Jarosiński.
Po mocno przeciętnej wiośnie nic nie zapowiadało rewelacyjnej jesieni. Kadrę zespołu opuścił wieloletni lider Marcin Morawski, kontuzję barku postanowił w końcu zaleczyć Michał Oświęcimka, a nowymi twarzami zostali Marcin Folc – doświadczony napastnik z ekstraklasową przeszłością, Wojciech Szuba – młodzieżowiec ze Świdnicy. Dodatkowo do dyspozycji był Jan Bartoś, z kolei młodzieżowy bramkarz Patryk Janiczak miał zastąpić Kamila Jarosińskiego (który wyemigrował do Norwegii) w roli zmiennika Jaroszewskiego. Początkowe mecze, w perspektywie degradacji aż połowy stawki drugoligowców, mocno zatrwożyły fanów piłki nożnej pod Chełmcem. Tym co marzyła się ubiegłoroczna przygoda w Pucharze Polski brutalnie ściągnięci na ziemię zostali przez rezerwy trzecioligowej Skry Częstochowa (1:2), a potem na inaugurację nadspodziewanie łatwo z wałbrzyszanami poradził sobie beniaminek ze Stargardu Szczecińskiego (0:2). Jak twierdzi trener Maciej Jaworski w wywiadzie dla Słowa Sportowego przełomowym momentem była długa podróż ze Stargardu oraz drugi mecz w Wejherowie, który Górnik dość niespodziewanie wygrał 1:0. Był to początek siedmiu kolejnych meczów bez porażki, gdzie wałbrzyszanie pokonali m.in. faworyzowane zespoły z Bytowa, Sosnowca, rozgromili w Kaliszu Calisię aż 4:0. W spotkaniu, które śmiało można nazwać hitem jesieni przy Ratuszowej wszystkie braki obnażył Chrobry Głogów, który zrewanżował się za wiosenną porażkę wygrywając pewnie 2:0. Gdy tydzień później Górnik przegrał w Polkowicach 0:1 pesymiści prorokowali szybki spadek z wysokiej pozycji i przesunięcie się do „czerwonej” – spadkowej strefy. Po raz kolejny w tej rundzie piłkarze zagrali na nosie wszelkiej maści fachowców – Górnik po raz drugi notuje passę siedmiu meczów bez porażki, gdzie z Wałbrzycha bez punktów wyjeżdżali Polonia Bytom, UKP, Warta, a punktu na swoim boisku nie potrafili zdobyć z piłkarzami Jaworskiego MKS Kluczbork czy Odra Opole. I jak tu nie wierzyć w magię szczęśliwej siódemki? Udaną rundę zwieńczyła druga porażka z Błękitnymi – bolesne 1:4. Mimo tego biało-niebiescy przezimują na drugim, awansowym miejscu. We wszystkich jesiennych meczach wystąpili Damian Jaroszewski (w pełnym wymiarze czasowym) i Marcin Folc, jeden mecz opuścili Sławomir Orzech, Adrian Moszyk, Mateusz Sawicki, Wojciech Szuba, Tomasz Wepa i Daniel Zinke, dwa – Marek Wojtarowicz.
Zdaniem wielu - Jogi to najlepszy bramkarz ligi
Pauzy spowodowane były nadmiarem kartek, który zespół zobaczył najwięcej w lidze. Wykluczeni jesienią byli: Orzech (2 żółte), Wojtarowicz (faul taktyczny), Rytko (2 żółte), G.Michalak (faul bez piłki), Szuba (niesportowe zachowanie), Chajewski (2 żółte w 3 minuty!), Łaski (faul taktyczny). Strzelcami 24 bramek byli:
 6 - Grzegorz Michalak, 5 - Marcin Folc, 3 - Dariusz Michalak, Sławomir Orzech, 2 - Michał Bartkowiak, Adrian Moszyk, Daniel Zinke, 1 - Dominik Radziemski. Warto dodać, że trener Jaworski obracał się wśród 19 nazwisk co jest najskromniejszym rezultatem w lidze. W bramce Damian Jaroszewski był pewniakiem, co po zakończeniu rundy docenili bezstronni obserwatorzy nominując Jogiego w przeróżnych plebiscytach.  Obrona to przede wszystkim duet Orzech i Wojtarowicz. Ten pierwszy to podstawowy młodzieżowiec, który oprócz środka defensywy grywał na jej boku. Pewniakiem był również Dariusz Michalak, który zaliczyłby więcej spotkań, gdyby nie kontuzja dłoni. Zaledwie 7 meczów zaliczył Jan Bartoś, którego również zmógł uraz. Na lewej stronie grywał również Mateusz Sawicki, który w razie potrzeby przesuwany był do przodu. Na tej pozycji oraz defensywnego pomocnika grał debiutujący w seniorach junior Mateusz Krzymiński. W pomocy na środku grywali Tomasz Wepa, który przejął po Morawskim opaskę kapitańską, Wojciech Szuba (drugi podstawowy młodzieżowiec) oraz Grzegorz Michalak. Wepa z konieczności grywał również na środku obrony, a „Dzikiego” mogliśmy oglądać również na boku pomocy. Rzucany na różne pozycje był Jan Rytko, który nie może nawiązać do dyspozycji przed kontuzją. Adek Moszyk grał dużo, wykonywał większość rzutów wolnych i rożnych i strzelił dwa gole z 11metrów, gdzie w przeszłości z wykonywaniem karnych był problem, ale ogólnie nie pozostawił po swojej grze tak dobrego wrażenia jak ogólnie zespół. Daniel Zinke w tym roku kalendarzowym strzelił raptem dwa gole i oba jesienią, a przecież w ub.sezonach był to najskuteczniejszy strzelec zespołu. Czech jest aktywny na skrzydle, szarpie, ale brakuje mu szczęścia pod bramką rywala i miejmy nadzieję, że przełamie się wiosną. Górnik grał najczęściej z jednym wysuniętym napastnikiem, którym był Marcin Folc. Często z trybun krytykowany za rzekomy brak skuteczności, ale jego rola w drugim miejscu jest nieoceniony. Oprócz pięciu bramek, sporo pracy w defensywie przy stałych fragmentach gry rywala, dobra gra głową i pierwszy obrońca, próbujący przejąć piłkę od przeciwnika. Cztery epizody zaliczył Damian Migalski, któremu nie udało się tak udanie wskoczyć do drużyny seniorów jak Michałowi Bartkowiakowi, bodaj najbardziej rozpoznawalnemu w tej chwili zawodnikowi Górnika.
Grzegorz Michalak w 2013 r. -
7 goli
,12 żółtych i 3 czerwone kartki
Michał zagrał w 13 meczach, ale tylko w 4 wychodził w podstawowej jedenastce. Miejsce stracił po wyjeździe na kadrę, później przyplątała się kontuzja, a i Jaworski nie próbował kombinować ze składem, gdy ten dobrze funkcjonował i zdobywał punkty. Bartkowiak wiosną strzelił dwie bramki, podobnie jak jesienią, gdy jego bramki były jedynymi w meczu i dały 6 punktów w meczach z Zagłębiem i Odrą. Wniosek nasuwa się jeden – gdy trafia Bartkowiak Górnik sięga po komplet punktów.

Jesienią młodzieżowcami nie byli już Damian Chajewski i Dominik Radziemski, którzy musieli pogodzić się z rolą rezerwowych i nie tych co pierwsi wchodzą na boisko z ławki. Aż 10 razy na boisko wchodził Chajewski, ale były to zaledwie epizody, gdzie np. przeciwko UKP tak był nabuzowany, że w ciągu 3 minut zaliczył dwie żółte kartki. W ostatnim meczu wybiegł po raz pierwszy w wyjściowej jedenastce, ale z powodu kiepskiego wyniku zszedł po dwóch kwadransach. Radziemski miał mniej piłkarskiego szczęścia – zagrał tylko trzy mecze, ale za to w pełnym wymiarze czasowym i strzelił bramkę UKP. Ale grał jedynie dlatego, że kontuzję leczył D. Michalak, za kartki pauzował G.Michalak. Po wyzdrowieniu Michała Oświęcimki, ewentualnych wzmocnieniach (ponoć Kamil Śmiałowski jest w kręgu zainteresowań drugoligowca) ich sytuacja z pewnością nie ulegnie poprawie, choć być może w przerwie zimowej powalczą o miejsce w składzie.

niedziela, 22 grudnia 2013

Marek Skurczyński - symbol z ul.Bułgarskiej

Wielu ma problem z prezentem świątecznym - co kupić, albo za co kupić. Książka jest jeszcze oryginalnym prezentem, choć za kilka lat może całkowicie przejść do lamusa. Może niektórzy otrzymają jakąś piłkarską książkę o którą paradoksalnie nie jest ostatnimi czasy trudno. Rynek książek futbolowych, w porównaniu choćby z brytyjskim, jest wciąż ubogi, ale asortyment jest sukcesywnie rozszerzany. O samym Robercie Lewandowskim możemy kupić bodajże 3-4 książki, a przecież Lewy ma dopiero 25 lat! Oprócz cyklicznych roczników, monografii, czy biografii na rynku księgarskim pojawiły się książki o polskich stadionach. Wrocławski obiekt nie wypracował sobie historii, więc nic dziwnego, że tegoroczna pozycja strzelcem pierwszego gola na stadionie przy ul. Bułgarskiej.
Marek Skurczyński wg Jarosława Czyża
Michała Leina pt."Stadion Wrocław.Nieopowiedziana historia" niezbyt dobrze się sprzedaje i cena spada w dół. Bogatszą póki co historię mają inne obiekty wrocławskie. O wiele ciekawszą pozycją jest książka napisana przez poznańskiego dziennikarza - Józefa Djaczenko "Stadion. Magia Bułgarskiej". To nie tylko zarys historyczny, ale mnóstwo ciekawostek dotyczących ewolucji kształtu architektonicznego, wyceny, problemów przy budowie obiektu, który jednoznacznie kojarzy się ze złotym okresem w historii Lecha Poznań.  Mało kto wie, ale w historii stadionu przy ul.Bulgarskiej (obecnie znanego jako Inea Stadion) zapisał się wałbrzyszanin - Marek Skurczyński, który jest
Jeśli chodzi o biografię "Skóry" czy "Tuptusia" - jak ochrzczono Skurczyńskiego w Wielkopolsce to bodaj najdokładniej opisał swego czasu Jan Rędzioch - jeden z najbardziej wybitnych historyków Kolejorza:
W polskiej ekstraklasie debiutował jako dziewiętnastolatek w marcu 1971 roku w Rzeszowie przeciw miejscowej Stali (1:1), a rozstawał się z ligą 11 lat później w dniu swoich 31 urodzin w meczu z Cracovią (2:1) przy Bułgarskiej. Nie należał do piłkarzy tuzinkowych, inteligencją i profesjonalizmem odbiegał od wielu pierwszoligowców. Nie ograniczał się tylko do sportu wyczynowego, o czym świadczą jego dalsze zawodowe osiągnięcia.
Marek Kazimierz Skurczyński urodził się w Wałbrzychu 21 sierpnia 1951 w usportowionej rodzinie. Jego ojciec Mieczysław po mało znaczącej karierze piłkarskiej postanowił zostać nadal przy futbolu. Jako trener pracował z młodzieżą wałbrzyskiego Zagłębia, ale w końcu trafił i do pierwszej drużyny w roli masażysty, cały czas pozostając oddanym działaczem klubowym. Był też pierwszym nauczycielem i doradcą utalentowanego syna. Początkowo Marka zadawalał podwórkowy futbol, ale gdy w domu tak często poruszano tematy piłkarskie, latem 1962 roku postanowił samemu zapisać się do prawdziwego klubu. Wyboru wielkiego nie miał, bo na Zagłębie był zwyczajnie skazany, a lokalny rywal –Górnik - nigdy nie wchodził w rachubę. Do pierwszej drużyny trafił w 1969 roku, ale na oficjalny debiut w niej musiał czekać rok. Być może miała na to jakiś wpływ osoba ojca, ale „Skóra” nigdy koleżeńskiej zawiści nie odczuwał, bo piłkarsko nie odstawał od zespołu. Początkowo prezentowano go na łamach prasy centralnej z przekręconym nazwiskiem Skurczyński, ale tak to bywa z nieznanymi graczami i przekłamaniami telefonicznymi. Gwiazdą wałbrzyskiej piłki w tamtym okresie był Marian Szeja – znakomity bramkarz, złoty medalista olimpijski z 1972, który to właśnie jako pierwszy wróżył Markowi ligową karierę, jeszcze oglądając go w grupie juniorskiej. Skurczyński z racji wzrostu (188 cm) od początku grywał na obronie, z czasem przesunięty został do pomocy, a na koniec swego pobytu w rodzinnym mieście do ataku. U schyłku kariery znów powrócił do defensywy. Jego popisowym zagraniem był strzał z główki, większość bramek zdobywał właśnie w ten sposób. Seniorski debiut w Zagłębiu zaliczył 29 listopada 1970 w ćwierćfinale PP w wyjazdowym spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec. Mimo porażki 0:3 należał do najlepszych w swej ekipie, ale do ligowej swej premiery musiał czekać do wiosny 1971, bo liga już nie grała. Z czasem stał się pewnym punktem zespołu, wręcz niezbędnym jego ogniwem.
W Wałbrzychu w jednym klubie spędził 16 lat i czuł coraz bardziej, że chcąc coś więcej osiągnąć w futbolu, musi koniecznie zmienić otoczenie. Nie bardzo chciał opuszczać rodzinne strony, a do wrocławskiego Śląska jakoś specjalnie go nie ciągnęło. Zdecydował się na Poznań i nigdy swego wyboru nie żałował. Po wielce udanym sezonie 1977/78, gdy Lech zakwalifikował się do Pucharu UEFA, poszukiwano w Poznaniu wzmocnień, m.in. skutecznego napastnika. Często nie widoczny, ledwie truchtający po murawie, zdobywał ważne bramki. Od sposobu niecodziennego poruszania się poznańscy kibice nazwali go „Tuptusiem”. Był kimś bardzo ważnym w drużynie, z którego zdaniem liczyli się wszyscy – trenerzy, działacze i koledzy. Nic więc dziwnego, że szybko został kapitanem zespołu. Nie wywoływał skandali, nie utrudniał życia trenerom, był przykładnym mężem i ojcem, profesjonalistą na boisku i poza nim. Jeszcze jako zawodnik Zagłębia Wałbrzych ukończył Politechnikę Wrocławską z tytułem inżyniera elektryka. Także pobyt w stolicy Wielkopolski wykorzystał na dalszą edukację, studiując na kierunku trenerskim na AWF, a później pracując tam jako adiunkt w Zakładzie Gier Zespołowych. Po latach stwierdził, że właśnie ta akademicka placówka czasem przyciąga go jeszcze.
Marek Skurczyński z Pucharem Polski
Taki biogram pojawił się w programie meczowym, a także w internetowej encyklopedii klubu. W historii stadionu zapisał się bramką strzeloną Motorowi Lublin - 23.08.1980. Ogółem to miał szczęście do jubileuszowych bramek, bo trafił w pięćsetnym meczu Lecha w 1.lidze. W Kolejorzu grał przez 5 sezonów (115/24 gole w ekstraklasie, 3/0 w europejskich pucharach, 10/2 w Pucharze Polski). W maju 1982 pierwsze klubowe trofeum - Puchar Polski, wywalczony we Wrocławiu wzniósł właśnie Marek Skurczyński, który wówczas pełnił role kapitana. Za rok Lech sięgnął po mistrzostwo Polski, a za dwa po krajowy dublet, wówczas w lidze występował już Górnik Wałbrzych, ale Markowi nie było dane wystąpić przeciwko zespołowi z rodzinnego miasta. Dla wychowanka Zagłębia były to swego rodzaju derby. Z Lechem pożegnał się jesienią 1982 w pucharowym meczu Pucharu Zdobywców Pucharów z islandzkim IBV Vestmannaeyjar i przeniósł się do szwedzkiego Trelleborga, gdzie z powodzeniem grał do 1987. W ostatnim okresie jego klubowym kolegą został znany z gry w Lechu, a także wśród kibiców Górnika Wałbrzych Zbigniew Stelmasiak. Skurczyński w Trelleoborgu rozpoczął pracę trenerską, którą kontynuował w Gefle IF, Kristianstad IF, Nosaby IF oraz Szkole Mistrzostwa Sportowego w Kristianstad.
W przeciwieństwie do wielu piłkarzy potrafił odnaleźć się po zakończeniu czynnej kariery w obcym kraju.
Marek Skurczyński obecnie
Skurczyński został doceniony przez klub z okazji 90-lecia Lecha, które obchodzono w 2012 roku. Znalazł się w zacnym gronie 90 najwybitniejszych postaci związanych z klubem.
W tym roku z kolei Józef Djaczenko pokusił się o napisanie książki pt. "Alfabet Lecha Poznań". Nie jest to jakaś wybitna pozycja, bo dla szanującego się kibica Kolejorza nic nowego w tej publikacji się nie znajdzie. Każdej postaci została poświęcona jedna strona wspomnień autora okraszona portretem autorstwa Jarosława Czyża. Wśród 210 postaci znalazło się miejsce dla Marka Skurczyńskiego. Oprócz znanych i wspomnianych powyżej faktów można się dowiedzieć, że transfer do Szwecji klub nie otrzymał żadnych pieniędzy tylko sprzęt sportowy. Dewizy zamiast do klubu trafiły do instytucji państwowych, przeliczano je po oficjalnym, często zaniżonym kursie, pobierając oczywiście prowizje, a za to co zostało klub mógł sobie pozwolić jedynie na kupno nowego kompletu strojów.
Skurczyńskiego niewielu dziś już kojarzy, choć wielu parających się historią Lecha z chęcią przystałoby na pomysł zaproszenia Marka na mecz w Poznaniu przy Bułgarskiej. 

Seniorzy Górnika podsumowali rok

Okres przedświąteczny to czas podsumowań. Od pewnego czasu w wałbrzyskim klubie z lekką pompą podsumowuje się rok kalendarzowy wśród piłkarzy Górnika. Bodajże od ubiegłego roku piłkarze mogą spotkać się na oficjalnym podsumowaniu ze swoimi dobrodziejami, jakimi są bez wątpienia sponsorzy klubu. W tym roku, w Książu, głównym organizatorem była Kompania Piwowarska - zadowolona z dotychczasowej współpracy z klubem, zapowiadająca przedłużenie sponsorowania o kolejne lata.
Prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej
Jedną z najważniejszych postaci na tym spotkaniu był prezydent miasta Roman Szełemej, bez którego zaangażowania nie byłoby tej stabilnej sytuacji jak teraz. Nie ma co się oszukiwać, bez wsparcia miasta, wielu mniejszych i większych firm, klub nie dopiąłby budżetu, być może nie dostałby licencji i lata pracy skończyły by się bolesnym upadkiem. Szełemej nigdy nie ukrywał, że nie jest kibicem piłkarskim, próżno szukać go na trybunach Stadionu 1000-lecia, nie próbuje zdobyć taniej popularności - tak jak to próbowali czasami robić jego poprzednicy. Dziwna aktywność, zwłaszcza przed wyborami, obecność na trybunach, meczach okolicznościowych, sponsorowanie flagi dla kibiców - to już przerabiano przy Ratuszowej. Szełemej wraz z miastem nie zaangażuje miejskich pieniędzy tak jak choćby we Wrocławiu i nie będzie oglądał transparentu "Szełemej 1946% poparcia" - ale bez zdecydowanych ruchów, postawienie na odpowiednich ludzi w zarządzie klubu, obranie takiej a nie innej drogi rozwoju klubu już teraz procentuje stabilną sytuacją organizacyjną. W Wałbrzychu ogólnie panuje szok pod względem inwestycji robionych za kadencji prezydenta i trzeba tylko kibicować by się zakończyły sukcesem - wtedy nie tylko nie będzie ulicznych korków, miasto będzie ładniejsze i nie będzie kojarzone jedynie z biedaszybami. A za dekadę kto wiec czy nie będziemy mogli się pochwalić pięknymi sportowymi obiektami na Nowym Mieście i Białym Kamieniu.
Na przedświątecznym spotkaniu były podziękowania dla sponsorów, którzy w mniejszym lub większym stopniu wspomagają klub. Można spierać się czy te zaangażowanie mogło by być większe z ich strony, że większe korzyści (zwłaszcza PR-owskie) mają te firmy, że to czasami towarzystwo wzajemnej adoracji kolegów, którzy chcą ogrzać się w świetle fleszów skierowanych na prężnego prezydenta miasta itd. Można tych państwa nie lubić, ale prawda jest okrutna - bez nich nie byłoby piłki na tym poziomie. W regionie nie ma przedsiębiorstwa, które poświęciło by grube miliony na promowanie się przez sport. Póki co od pewnego czasu zauważalny jest drobny postęp w sporcie, zwłaszcza w dyscyplinach zespołowych, gdzie wreszcie coś się ruszyło do przodu w siatkówce, koszykówce.
O sportowe podsumowanie seniorów jeszcze pokuszę się w innym terminie. To, że nie zaproszono juniorów na podsumowanie w Książu tłumaczyć można ... głównym organizatorem, bowiem trudno oczekiwać, by na stołach przed juniorami postawiono butelki z piwem. Ale jeśli już panował przedświąteczny nastrój, to warto by klub pamiętał o byłych ludziach związanych z biało-niebieskimi. Na zdjęciach widzimy Włodzimierza Ciołka - symbol Górnika, a co z innymi jego kolegami z boiska, którzy obecnie nie pracują w Górniku? Czemu nie zaproszono mieszkających w Wałbrzychu dawnych piłkarzy, trenerów, działaczy, tylko skupiono się na drużynie seniorów? Wielokrotnie powtarza się o tradycji, sukcesach w przeszłości, to czemu nie dba się o kultywowanie tej pamięci. Jest obecnie w drużynie drugoligowej iście rodzinna atmosfera, wielu młodych zawodników urodziła się w czasach, gdy Górnik Wałbrzych nie grał na najwyższym szczeblu - o sukcesach Ciołka, Kosowskiego, Truszczyńskiego, Wójcika pamiętają z opowiadań, a spotkanie z legendami, piłkarzami do których poziomu niektórzy nawet się nie zbliżą, mogło mieć wielkie znaczenie.  Zarząd klubu musi pamiętać, że obecna druga liga to nie wszystko - klub tworzy swoją historię, a konkretnie ludzie, którzy grali niekiedy przez kilkanaście lat. Tutaj jest sporo do zrobienia przez klub.

piątek, 20 grudnia 2013

Jesień w wałbrzyskiej klasie okręgowej i IV lidze

Piast Nowa Ruda to najbardziej rozpoznawalny, oczywiście poza wałbrzyskimi i Polonią Świdnica, klub z okręgu wałbrzyskiego. Co prawda nic nie zapowiada, by złoty okres przypadający na lata 80-te ubiegłego stulecia powrócił to wciąż Piast uchodzi za uznaną markę. Trzy lata temu noworudzianie zaliczyli zjazd aż do A klasy, ale szybko się pozbierali i po roku powrócili do klasy okręgowej, wywalczając po roku promocję do IV ligi. Niestety, na dolnośląskiej arenie zabawili również tylko sezon i latem jako spadkowicz piłkarze prowadzeni przez Karola Ulatowskiego rozpoczynali walkę w wałbrzyskiej okręgówce. Gdy pierwsze dwie kolejki, na wyjazdach Piast zakończył zwycięsko (m.in. rekordowe 9:0 w Stroniu Śląskim), zapowiadało się, że runda jesienna będzie spacerkiem. Tymczasem szybko przyszedł zimny prysznic w postaci 0:5 w Jaworzynie Śląskiej. Później jedynie Piławiance udało się pokonać (4:3) późniejszego mistrza jesieni. Piast rekordowy wynik 9:0 powtórzył na własnym boisku deklasując beniaminka Skalnik Czarny Bór. O sile zespołu stanowią doświadczeni gracze (Osicki, Horka), którzy od lat występują w zespole, a także Daniel Chęciński, który długo grał w Bielawiance, a dziś przewodzi stawce snajperów w klasie okręgowej. Chęciński po 16 kolejkach ma aż 20 bramek, ale aż 5 zaliczył w meczu z Kryształem. Nowa Ruda ma 6 punktów przewagi nad Zjednoczonymi Żarów, który nadspodziewanie dobrze radzili sobie jesienią. Była to jedyna bezkompromisowa drużyna w lidze - grała bez remisu, u siebie przegrała tylko z Iskrą Jaszkowa. Więcej na pewno spodziewano się po doświadczonym napastniku Arkadiuszu Felichu (w przeszłości m.in. Polonia Świdnica, RKS Radomsko), ale za to dobre recenzje zbierał były gracz Górnika/Zagłębia i Zagłębia Wałbrzych Łukasz Wawrzyniak. Trzy punkty straty do Żarowa ma Nysa Kłodzko, która próbuje pozbierać się po nieudanej jednosezonowej przygodzie w IV lidze. Trzon stanowią młodzi zawodnicy, wychowankowie lub z okolicznych miejscowości i nikt nie myśli poważnie o awansie. Niżej znalazły się zespoły, których postawa na pewno zaskakuje. LKS Bystrzyca Górna, gdzie bryluje 24-letni pomocnik Konrad Sajdak (10 bramek), Iskra Jaszkowa czy Karolina Jaworzyna Śląska. Co ciekawe w Jaszkowej z piątego miejsca działacze nie są zadowoleni i podziękowali za współpracę trenerowi zatrudniając Arkadiusza Albrechta, który swego czasu dzięki pracy w Orle Ząbkowice uchodził jednego z najzdolniejszego szkoleniowca na Dolnym Śląsku. Karolina po latach tułania się po A klasie powróciła półtora roku temu na należne jej miejsce i wciąż potrafi zaskakiwać (od 5:0 z Piastem po 1:5 w Piławie). Od lat najskuteczniejszym strzelcem jest Grzegorz Ignatowicz (rocznik 1982) - jesienią 19 goli w 16 meczach. Na pewno w Jaworzynie źle wspominają derbowy pojedynek ze Zjednoczonymi Żarów przegrany u siebie aż 3:6.
Kapitan Skalnika - Zdzisław Pyrdoł
Victoria Świebodzice jesień zakończyła na 7.miejscu, ale bliżej do strefy spadkowej (tylko 3 punkty). I tak jest o wiele lepiej niż 12 miesięcy temu. Wiosenną walkę o byt Victoria spokojnie wygrała, dzięki pracy trenera Ryszarda Mordaka, który po latach prowadzenia juniorów powrócił do pracy z seniorami. Mimo pięknego obiektu wynik sportowy jest poniżej oczekiwań całych Świebodzic. Wciąż najwięcej zależy od Marcina Rogowskiego, a chyba nie tak wyobrażał sobie powrót do domu po 10 latach Marcina Kokoszki. Kokoszka grał w ekstraklasie (Odra Wodzisław), pierwszej lidze (Polkowice, Grudziądz), a po powrocie po kontuzji nie udało mu się załapać ani do drugiej (Górnik Wałbrzych),ani trzeciej (Polonia/Sparta Świdnica). 13 meczów i 6 goli z takim bilansem Marcin będzie zimą zapewne szukał klubu w wyższych ligach, ale czy mu się to uda?
Po 13 latach do klasy okręgowej powrócił Skalnik Czarny Bór, gdzie wciąż do najlepszych należy 37-letni już Zdzisław Pyrdoł. Liczono, że siłą napędową będzie były reprezentant juniorów Kornel Duś, ale zaliczył 4 epizody bez strzelenia bramki. Mimo ósmej lokaty podopieczni Pawła Wyszowskiego będą musieli sporo napracować się wiosną by zachować ligowy byt. Tuż za Skalnikiem w tabeli plasują się kolejni beniamnkowie: Sparta Ziębice, Zamek Kamieniec (powrót do okręgówki po 10 latach), a także Piławianka (trenowana przez byłego króla strzelców 2.ligi Józefa Kostka), Trojan Lądek Zdrój (niezwykle ponoć utalentowani bracia Poświstajło). W strefie spadkowej zimę spędzą z kolei Pogoń Pieszyce, gdzie wciąż grają bliźniacy Sebastian (w roli grającego trenera) i Sławomir Gorządowie, Stal Świdnica (co jest bodaj największą niespodzianką in minus - czwarty zespół ubiegłego sezonu nie potrafi zdyskontować dobrej pracy z juniorami), Kryształ Stronie Śląskie (prowadzony od ponad 30 lat przez Zbigniewa Lipkowskiego) i Unia Złoty Stok.
W IV lidze dolnośląskiej z wałbrzyskiego okręgu są zaledwie trzy zespoły. AKS Strzegom prowadzony przez Jarosława Krzyżanowskiego, który po słabym początku rozgrywek od września (po klęsce w Starym Śleszowie 0:5) zaczął systematycznie odrabiać straty i zimę spędzi z 9 punktami straty do liderującego KP Brzeg Dolny. Zamiast szóstego miejsca mogło być o wiele lepiej, gdyby strzegomianie nie przegrali niespodziewanie z outsiderem z Oleśnicy oraz u siebie z MKS Szczawno Zdrój. W kadrze prym wiodą byli gracze Górnika Wałbrzych - najskuteczniejszy strzelec (wraz Marcinem Dobrowolskim) Robert Borkowski, pomocnik Marcin Traczykowski (zaledwie jeden gol...). Defensywę ubezpieczają 31-letni Mirosław Marszałek (przez wiele lat związany ze Świdnicą, a później z Bielawianką) i 26-letni Michał Sudoł, który rok temu grał jeszcze w drugiej lidze (MKS Kluczbork, a wcześniej m.in. Motobi,Polonia/Sparta Świdnica, Czarni Żagań).
Dwaj pozostali przedstawiciele OZPN Wałbrzych są sąsiadami w tabeli. Spadkowicz z 3.ligi - ząbkowicki Orzeł zajmuje 10.miejsce, a miejsce niżej beniaminek z podwałbrzyskiego uzdrowiska. Orła po spadku nie odmienił Arkadiusz Albrecht, zespół przegrał aż 9 spotkań. Mocno odmłodzona kadra oparta głównie na wychowankach gwarantuje ... miejsce, które obecnie zespół zajmuje. Paradoksalnie, najskuteczniejszym zawodnikiem, jest były gracz Lechii Dzierżoniów Mateusz Kuriata (9 bramek).
Mariusz Kula (MKS)
Z kolei MKS Szczawno Zdrój powróciło do czwartej ligi po dwuletniej banicji. Wiesław Walczak i jego piłkarze w końcu mogą grać na pięknym obiekcie w Szczawnie Zdroju. Po awansie głośno było o kłopotach finansowych, ale ostatecznie nie doszło do dramatycznej decyzji o nieprzystąpieniu do rozgrywek. Zwycięstwo na inaugurację z Karkonoszami (1:0) nie okazało się proroczym wynikiem. Potem przyszły trzy kolejne porażki, w tym dwie domowe. Potem przyszły 3 kolejne mecze bez porażki, gdzie cennym był remis z faworyzowaną Olimpią Kowary. Od października z kolei MKS w 7 meczach przegrywa zaledwie raz - w Wielkiej Lipie. Niesmak pozostał po ostatnim meczu w Jeleniej Górze - mecz przerwano w 73 min. (przy 1:0 dla Karkonoszy i grze gości w dziesięciu po wykluczeniu Michała Nadziei), na dogranie meczu w późniejszym terminie, w środku tygodnia nie przystali działacze i piłkarze ze Szczawna, więc przyznano walkower gospodarzom. O sile zespołu wciąż stanowią wychowankowie wałbrzyskiego ligowca z Ratuszowej. Solidny bramkarz Damian Michno, w obronie wciąż może liczyć na Mariusza Kulę (z sześcioma bramkami najskuteczniejszy strzelec zespołu), Michała Nadzieję, Daniela Kłosowskiego (1 bramka). W ofensywie grają m.in. Tomasz Mrozowski (3 bramki), Mariusz Antas (1 gol), Wojciech Pyda (1 gol), Tomasz Czechura (3 gole) czy wypożyczony tuż przed startem sezonu Daniel Kucharski (3 gole). Ten ostatni ruch działaczy - zapewnienie gry, rytmu meczowego zawodnikom Górnika Wałbrzych, którzy nie mogą liczyć na regularną grę w seniorach biało-niebieskich. Kucharski (rocznik 1994, wychowanek Baszty Wałbrzych) co prawda został zgłoszony do drugoligowego zespołu w lipcu, ale prawdę powiedziawszy nie mógł liczyć na nic więcej niż kilkuminutowe epizody. W Szczawnie Zdroju posmakuje seniorskiej piłki, ligowej walki, okrzepnie, nabierze niezbędnego doświadczenia, które być może będzie mógł wykorzystać w następnym sezonie, gdzie wciąż będzie miał status młodzieżowca.
A jak wyglądała jesień w IV lidze? Liderem jest KP Brzeg Dolny, który przed laty z powodzeniem bil się (również jako Rokita) w starej trzeciej lidze. Trenerem jest wieloletni zawodnik dolnobrzeskiego klubu Piotr Bolkowski. KP stracił w lidze najmniej bramek - 11, co jest zasługą m.in. najwyższego gracza ligi - dwumetrowego bramkarza Grzegorza Paukszta. Najwięcej bramek (7) strzelił Przemysław Stasiak, którego wałbrzyscy piłkarze powinni kojarzyć z pojedynków z Wulkanem Wrocław, Polonią Trzebnica i Chrobrym Głogów. Wiceliderem są rezerwy Miedzi, które przegrały zaledwie dwukrotnie i wraz z Karkonoszami i
Wojciech Ciołek (Sokół Lipa Wielka)
Sokołem Wielka Lipa są niepokonanymi ekipami na własnym obiekcie.  Legniczanie mogą liczyć na wsparcie ligowców, a często grał z kolei najniższy gracz ligi Marcin Garuch (154 cm).Wspomniane Karkonosze są na trzecim miejscu, a kibice oprócz wyników mogą się cieszyć wyremontowanym pięknym stadionem przy ul.Złotniczej. Trener Artur Milewski nie mógł oprzeć się pokusie gry, a najskuteczniejszym jest Łukasz Kowalski - napastnik o charakterystycznej zaokrąglonej sylwetce. Za ta trójką plasuje się "grupa środka": Olimpia Kowary (wielkie ambicje i 8 punktów straty, 6 bramek Macieja Udoda, 4 - Marcina Smoczyka i jeden Adriana Zielińskiego), Sokół Lipa Wielka (gdzie gra Wojciech Ciołek, który przeniósł się jesienią z GKS Kobierzyce, gdzie nie mógł liczyć na regularną grę), AKS Strzegom, Orkan Szczedrzykowice (z byłymi graczami Górnika - Adamem Kłakiem i Rafałem Majka oraz najskuteczniejszym strzelcem ligi Michałem Piechutą z 16 bramkami), beniaminek LZS Stary Śleszów (gdzie trio wałbrzyszan Łukasz Jaworski - Sławomir Jurkowski - Tomasz Sokół zdobyło w sumie ... jedną bramkę, autorstwa Jaworskiego). Od 9.miejsca zaczyna się strefa drużyn, wśród których co najmniej jedna będzie musiała spaść do okręgówki: Granica Bogatynia, Orzeł Ząbkowice, MKS Szczawno Zdrój, Kuźnia Jawor (gdzie gra syn Piotra Przerywacza - Patryk), BKS Bolesławiec. Pięć punktów do bezpiecznego miejsca ma czternasty Piast Zawidów, sześć Orla Wąsosz, a aż 12 ostatnia w tabeli Pogoń Oleśnica, gdzie kadrę z przyczyn finansowych oparto na juniorach.

wtorek, 17 grudnia 2013

Osiecki wprowadzi Dziećmorowice do okręgówki?

Dla kibica hasło Dziećmorowice kojarzy się z Sudetami, a jeśli pada nazwa tego klubu to wiadomo, że Osiecki. Futbol w podwałbrzyskich Dziećmorowicach ma swoje korzenie w latach powojennych, gdzie klub LZS powstał w 1950, który po fuzji z Sudetami Julianów przeistoczył się w Sudety Dziećmorowice. Wtedy już w klubie aktywnie działał Mieczysław Osiecki. Przez wiele lat p.Mieczysław był osobą od wszystkiego w klubie - od grającego czynnie w piłkę po prezesa. Prezesa nie malowanego, ale faktycznie prężnego działacza co z czasem docenił OZPN, w którego strukturach od lat zasiada. Można Mieczysława Osieckiego nie lubić jako człowieka, ale jako działacza trzeba szanować. Dziećmorowice choć geograficznie bliżej mają do Wałbrzycha, to administracyjnie podlegają pod Walim i to Osiecki potrafił z czasem wykorzystać z pożytkiem dla sportu oraz całej społeczności Dziećmorowic. Należę do osób pamiętających klepisko ulokowane gdzieś w polu, co trudno sobie teraz wyobrazić, gdzie boisko doczekało się nawet krytej trybuny. Osiecki to również zapalony kronikarz klubu - oprócz spisywania wyników tabel, prowadzi statystykę występów, strzelców, kartkowiczów oraz wykonawców rzutów karnych! Takich statystyk z pewnością nie ma nawet drugoligowiec z ratuszowej! Na kartach historii nie umknęło żadne nazwisko, a oprócz pionierów, najdłużej grających graczy (Bogdan Badeński, Bogdan Skalany, Sebastian Dudeńko) znajdziemy nazwisko braci Kosowskich, których każdy w Wałbrzychu kojarzy. Leszka, najlepszego w historii Wałbrzycha napastnika, nie trzeba szerzej przedstawiać. Pod koniec przygody z piłką "Kosa" swoje ostatnie ligowe bramki strzelał w wałbrzyskiej A klasie właśnie dla Sudetów (5 w 13 występach) ! Piękną kartę w Dziećmorowicach napisał z kolei jego młodszy brat Wiesław, który po zakończeniu piłkarskiej kariery zajął się trenowaniem zespołu. We wszelkich jednak zestawieniach królował Mieczysław Osiecki, który długo nie potrafił powiesić przysłowiowych butów na kołku. Jego rekordy w ilości rozegranych meczów wymazał skutecznie syn Piotr, który z czasem stał się ikoną klubu.
Tak strzela Piotr Osiecki
Gdyby stworzyć tabelę wszechczasów wałbrzyskiej grupy A klasy Sudety plasowały by się w samym czubie zestawienia. Bieżący sezon jest bowiem już 31. w tej klasie rozgrywkowej, a zespół Osieckiego nieprzerwanie gra od sezonu 1985/86. W ostatnich 5 latach Sudety to już ścisła czołówka i zespół wymieniany w gronie faworytów do awansu. Najbliżej było w 2010 kiedy na mecie sezonu Zjednoczeni Żarów wyprzedzili Sudety o jeden punkt. Dziećmorowiczanie w 30 meczach strzelili aż 116 goli nie znajdując pogromcy na własnym boisku. Oczywiście od lat najskuteczniejszym strzelcem jest Piotr Osiecki, który już dawno został liderem w ilości występów i bramek w historii Sudetów. 33-letni napastnik swego czasu nie załapał się do KP Wałbrzych, a wyemigrował do Szczecina, gdzie trenował w Odrze Szczecin. Osobiście nie znalazłem potwierdzenia newsa krążącego od lat, że Piotr zagrał w drugiej lidze w Odrze. Ostatnio Słowo Sportowe posunęło się dalej twierdząc, że Osiecki jr grał również we Flocie Świnoujście. Cóż, jako komentarz może przytoczę historię z meczu Sudety - Górnik/Zagłębie z sezonu 2002/03, który wygrali goście 1:0, a bezpośrednio po meczu wiele gazet otrzymało info z Dziećmorowic z odwrotnym, iście sensacyjnym wynikiem.
Gdyby w 6.kolejce bieżącego sezonu nie zagrał nieuprawniony zawodnik to Sudety po rozgromieniu Czarnych Wałbrzych 5:2 spokojnie oczekiwaliby rundy wiosennej. Wspomniany mecz zweryfikowano jako walkower dla zawodników Marka Zamojcina. Sudety straciły punkty u siebie jeszcze z trzecią na półmetku Roztoką (0:0), a na wyjeździe przegrali w Pszennie (0:3) i Nowicach (2:3). Mimo tych wpadek i przewagi dwupunktowej nad trio Czarni-Granit-Jedlina Zdrój wydaje się, że Sudety po wielu latach wygrają rywalizację w A klasie.
Na drugim miejscu dosyć niespodziewanie znaleźli się Czarni Wałbrzych, którzy zmagają się z problemami finansowymi i długo istniało prawdopodobieństwo nie przystąpienia do rozgrywek. Tymczasem piłkarze z Wrocławskiej, mimo, że nie grał już Bartosz Kwiatek znakomicie wykorzystali atut własnego boiska zdobywając na nim komplet punktów w 8 domowych meczach! Najskuteczniejszym zawodnikiem byl nieco zapomniany Szymon Beszterecha, który strzelał dla Czarnych jeszcze w okręgówce.
Trzecie miejsce Granitu Roztoka to też swego rodzaju niespodzianka, ale trzeba pamiętać, że trzon stanowią b.gracze AKS Strzegom (Arendarczyk, Ślączka).
Czwarty Zdrój Jedlina to z kolei najlepiej grający zespół na wyjazdach - po jednym remisie i porażce przy 6 zwycięstwach! Trener Robert Kubowicz oparł kadrę na byłych graczach z Wałbrzycha (Kałoń - 10 goli, Dudek, Mateusz Kubowicz, Piwoński). No i Jedlina ma swojego Michała Bartkowiaka! Nieco starszy imiennik, który przeniósł się do Jedliny z juniorów Górnika Wałbrzych póki co w 12 meczach trafił zaledwie raz. W Jedlinie jet bodaj najładniejszy obiekt w lidze,  jest atmosfera, są dobrzy gracze i według mnie to Zdrój będzie najgroźniejszym przeciwnikiem dla Sudetów w walce o promocję do okręgówki.
Po wymienionej czwórce w A klasie jest grupa ze stratą 7 punktów do czołówki (Witków, Pszenno, Mieroszów, Nowice, Walim i Gwarek Wałbrzych), gdzie w kilku przypadkach oczekiwania kibiców jak i samych piłkarzy były o wiele większe. W Białym Orle Mieroszów gra najskuteczniejszy strzelec ligi Adam Mucha (16 goli), który w 2001 wraz z Michno, Michalakiem czy Smoczykiem walczył z Gornikiem/Zagłębiem Wałbrzych w MPJ w Wałbrzychu. Marcin "Kaziu" Miecznikowski dla Gwarka trafił 9 razy, Grom Witków trenuje Jarosław Solarz, który jest menedżerem m.in. Arkadiusza Piecha czy Janusza Gola.
Od 12.miejsca plasują się zespoły, które stoczą walkę o utrzymanie. W tym gronie znalazł się Włókniarz Głuszyca, gdzie cicho przebąkiwano o miejscu w czubie tabeli. Póki co są 3 punkty przewagi nad zagrożoną strefą i aż 5 straty do Walimia. W Głuszycy są doskonale od lat znani Bachmatiuk, Hudzik czy Pastuła, ale czas traci we Włokniarzu Łukasz Kalka (1992-8 goli), który 2,5 roku temu zadebiutował w 2.lidze w Górniku Wałbrzych, grał na wypożyczeniach w Piaście Nowa Ruda (4.liga), Polonii/Sparcie Świdnica (3.liga).
Towarzyszami niedoli są Tęcza Bolesławice, Nysa Kłaczyna, Zieloni Mrowiny i co jest dla wielu niespodzianką Górnik Gorce.

Waldemar Nowicki wciąż gra!

Portal 90minut.pl jest dla wielu nieodzownym wręcz źródłem informacji o polskiej lidze. Dziś przedstawił bilans Polaków w ligach zagranicznych grających systemem wiosna-jesień oraz info nt. Łukasza Jarosińskiego.
Waldemar Nowicki
Starszy z braci Jarosińskich póki co "nie załapał się" na zestawienie, choć i jego liga grała również tym systemem. Portal 90minut.pl pokusił się, bowiem o podsumowanie dwóch najwyższych lig, a Łukasz wygrał trzecią ligą. Nie dane jednak będzie mu grać w drugiej lidze z Alta IF, bowiem podpisał 3-letni kontrakt z Hønefoss BK, który dopiero co opuścił norweską ekstraklasę. Wracając do bilansu stranierich serce się raduje w mieście pod Chełmcem, zwłaszcza wśród kibiców Zagłębia Wałbrzych, bowiem wciąż czynnym zawodnikiem jest Waldemar Nowicki rocznik 1961! Wychowanek Włókniarza Mirsk w zielono-czarnych barwach grał w latach 1983-1992, a potem jeszcze grał w KP Wałbrzych (1993), Górniku SSA Wałbrzych (1998), Górniku-Zagłębiu Wałbrzych (2000). Te dwa ostatnie epizody, podobnie jak krótki pobyt jesienią 1997 w Miedzi Legnica, miały miejsce, gdy Waldek grał już na Wyspach Owczych i po zakończeniu tamtejszego sezonu powrócił do ojczyzny. W B 71 Sandoy gra od 1994 więc aż dwie dekady, gdzie przeżywał sukcesy w lidze farerskiej, zdobycie krajowego pucharu, grę w Pucharze Zdobywców Pucharów, UEFA, spadki i awanse. Z czasem schodził z głównej sceny oddając plac młodszym kolegom, a samemu pomagając w roli asystenta trenera. Jesienią los sprawił, że 52-letni Nowicki musiał ubrać bramkarską bluzę i wejść między słupki! W tym jedynym występie Waldek zachował czyste konto, ale ostatecznie B 71 Sandoy zajęło 10.miejsce co skończyło się degradacją. Nowicki jest doceniany na Wyspach Owczych, a miejscowe media wprost nazywają go legendą.

sobota, 14 grudnia 2013

UEFA Youth League - awans Łasickiego!

Przed ostatnią serią spotkań młodzieżowej Ligi Mistrzów włoskie Napoli, w którym gra wałbrzyszanin Igor Łasicki, nie tylko musiało wygrać z prowadzącym w tabeli Arsenalem, ale i liczyć na korzystny wynik w Marsylii. Olympique grało bowiem z Borussią Dortmund, która wyprzedzała neapolitańczyków o 2 punkty, a Francuzi do tej pory potrafili wygrać jedynie z ... Napoli.Wynik z Carnoux en Provence - 4:1 dla OM - oznaczał, że już przed meczem we Włoszech awans wywalczył Arsenal. Igor Łasicki do tej pory zagrał w 4 z 5 meczów, bowiem w rewanżu z Borussią (1:2) w niemieckim Holzwickede nie wystąpił z powodu nadmiaru żółtych kartek. Przeciwko Arsenalowi na Stadio Augusto Bisceglia we włoskim Aversa Igor wybiegł w podstawowym składzie. W trakcie meczu często musiał walczyć z hiszpańskim pomocnikiem Jonem Toralem, ale na szczęście nie strzelił on gola, ani nie spowodował kary indywidualnej Polaka.
Radość z awansu Łasickiego i jego kolegów z Napoli
W 34' na prowadzenie Napoli wyprowadził Gerardo Rubino, w 62' wyrównał Chuba Akpom, który w pierwszym meczu pomiędzy tymi drużynami (4:1 dla Kanonierów) trafił do bramki Nikity Baranovsky'ego aż dwa razy. Co ciekawe, okrzyczany w Anglii wielkim talentem Akpom w UEFA Youth League trafiał tylko w meczach z Napoli. Zwycięską bramkę, jak się okazało na wagę awansu zdobył Gennaro Tutino.
Igor Łasicki w fazie grupowej zagrał w 5 meczach, we wszystkich w pełnym wymiarze czasowym, zobaczył 3 żółte kartki.
Ostateczna tabela grupy F:
1.Arsenal 9 pkt.
2.Napoli   9 pkt.
3.Dortmund 8 pkt
4.Marsylia 7 pkt.

A co się działo w innych grupach? Jeśli biorąc pod uwagę markę zespołu seniorów to na pewno niespodzianką było ostatnie miejsce Manchesteru United w gr.A, którą wygrał Real Sociedad przed Szachtarem Donieck.
Gr. B - Real awansował wraz z duńskim FC København, który o punkt lepszy okazał się od Juventusu. Duńczycy w przedostatniej kolejce wywieźli sensacyjny remis z Włoch (2:2 i niewykorzystany przez Juve karny w 85'), a w ostatniej kolejce w Frederiksberg pokonali Real 3:2, choć Królewscy prowadzili już 2:1 i była to jedyna porażka w grupie!
Gr.C -Benfica bez porażki wyprzedziła PSG aż o 7 punktów. Olympiakos nie wygrał ani jednego meczu.
Gr.D -  FC Viktoria Plzeň dostarczycielem punktów - zero punktów i 2:22 w bramkach! CSKA Moskwa awansuje wraz z Manchesterem City, który o punkt lepszy od Bayernu. Sensacyjnie zakończył się mecz ManCity z juniorami z Bawarii - 6:0!
Gr.E - komplet zwycięstw zapewnił awans Chelsea. Drugie miejsce dla Schalke, a FC Basel zdobył tylko jeden punkt
Gr.G - awans Atletico Madryt i Austrii Wiedeń, z kolei Zenit St. Petersburg kończy przygodę z jednym punktem.
Gr. H - awans Barcelony, która na 6 spotkań wygrała 5 i jeden zremisowała - u siebie z Milanem, który zajął drugie miejsce. Niespodzianką in minus ostatnie miejsce Ajaxu - jedno zwycięstwo. W tej grupie nie rozegrano meczu AC Milan-Ajax, który nie ma znaczenia dla układu tabeli. O przełożenie meczu wnioskowali Holendrzy.
Losowanie kolejnej rundy 16 grudnia w szwajcarskim Nyonie.

środa, 11 grudnia 2013

U-21 drugiej ligi wg Piłki Nożnej

Tygodnik Piłka Nożna kontynuuje podsumowania pierwszej i drugiej ligi. W bieżącym tygodniu na tapetę trafili młodzieżowcy na tych dwóch szczeblach rozgrywkowych. Przypomnijmy, że w pierwszej i drugiej lidze jest obowiązek gry co najmniej jednego (w 1.lidze) lub dwóch (w 2.lidze) gracza urodzonego 1 stycznia 1993 lub później.  Piszący o zachodniej grupie trzeciego frontu Emil Kopański zaczyna podsumowanie dygresją: "Po przeanalizowaniu sytuacji we wszystkich klubach nasuwa się konkluzja - im niżej w tabeli, tym gorzej z młodymi zawodnikami". Idąc tym tropem w prowadzącym dolnośląskim duecie sytuacja wśród graczy rocznika 1993 i młodszych jest najlepsza. Aby na pewno? Chrobry Głogów może pochwalić się Bartoszem Machajem (1993), który wybrany został do Jedenastki Jesieni - wyróżnia się więc wśród starszego towarzystwa. Dowodem tego jest nominacja do wyboru najlepszego pomocnika drugiej ligi organizowanego przez Polski Związek Piłkarzy, a nominowany został głosami innych zawodników ligi i jest jedynym młodzieżowcem w tym gronie.Drugim podstawowym młodzieżowcem lidera jest wypożyczony z Podbeskidzia Mateusz Janeczko (1994), który w Bielsku-Białej zadebiutował już w T-Mobile Ekstraklasie, a w drugiej lidze do dwóch goli dodał kilka asyst i jeszcze więcej udanych meczów. Oprócz nich grali w głogowskim zespole Piotr Niewieściuk (1993, obrońca 11 meczów), Łukasz Kuczer (1996, pomocnik 10 meczów 1 gol), Maksymilian Michalski (1993, pomocnik 1 mecz), Michał Bednarski (1996, napastnik 2 mecze - niecałe 2 kwadranse gry), Daniel Ciechański (1995, napastnik wypożyczony ze stołecznej Polonii, 10 meczów i 1 gol).
A w wałbrzyskim Górniku? Podstawowymi młodzieżowcami byli Sławomir Orzech i Wojciech Szuba, choć w przeciwieństwie do choćby Chrobrego zdarzały się mecze, gdzie trener desygnował do gry w wyjściowej jedenastce większą liczbę graczy U-21.  Bilans Orziego, który trafił na reprezentacyjne konsultacje, to 17 meczy, aż 3 gole. Występów byłoby więcej, gdyby nie pauza za kartki, a ich Sławek zobaczył w tym sezonie 7 żółtych (w tym 2 w meczu z Zagłębiem). Wojciech Szuba (1993) - 17 meczów i 6 żółtych kartek (w tym 2 w meczu z MKS Kluczbork). Rolę jokera przewidziano dla Michała Bartkowiaka (1997) - 13 meczów i 2 gole - 4 razy wybiegał w wyjściowym składzie, potem stracił miejsce w składzie przez powołania na kadrę i kontuzję. Mimo to wciąż jest uznawany za jedną z największych gwiazd zespołu i jedną z największych nadziei całej ligi. Maciej Jaworski dał szansę ligowego debiutu Mateuszowi Krzymińskiemu (1995), który zaliczył 9 meczów, 4 razy wybiegał w podstawowym składzie. Grał jako defensywny pomocnik, ale również na boku obrony. Odkryciem na miarę Bartkowiaka nie okazał się póki co jego rówieśnik Damian Migalski. 4 mecze (łącznie nieco ponad 40 minut) to cały dorobek Damiana, który zaliczył za to kilka spektakularnych występów w Dolnośląskiej Lidze Juniorów. Młodzieżowcami nr 6 i 7 byli bramkarz Patryk Janiczak i pomocnik Kamil Misiak, którzy pojawili się w ogóle na boisku. Janiczak był żelaznym rezerwowym szansą na debiut w lidze może być jedynie nieszczęście, które może spotkać Damiana Jaroszewskiego - kontuzja, kartki. Misiak (1996) grywał głównie w juniorach, a kilkakrotnie usiadł na ławce w drugiej lidze. Maciej Jaworski dał mu szansę wiosną i "szału nie było". Czas jednak pracuje na korzyść Kamila.
A tak wygląda zestawienie najlepszych młodzieżowców ligi:
Prowadzący w lidze duet ma po dwóch przedstawicieli w tym zestawieniu. A co z innymi wybrańcami? W bramce Amadeusz Skrzyniarz (1994 MKS Kluczbork), który wypożyczony jest z Zagłębia Lubin i doskonale znany zwłaszcza Patrykowi Janiczakowi, z którym wygrywał rywalizację w juniorach. Z pamięci zapewne chciałby Amadeusz wyrzucić spotkanie 16.kolejki z Calisią (1:2), gdzie w Kluczborku po jego błędach kaliszanie cieszyli się z pierwszego wyjazdowego zwycięstwa. Ciekawostką jest fakt, że Polski Związek Piłkarski nominował do nagrody najlepszego bramkarza 2.ligi gr.zach. jego rywala Mateusza Abramowicza, który co prawda wiosną 9 razy zaliczył czyste konto, ale jesienią zagrał tylko w jednym meczu (0:3 w Częstochowie). Kto mógłby być zmiennikiem Skrzyniarza w kadrze U-21 2.ligi grupy zachodniej? Paweł Beser (1993) z poznańskiej Warty. W Wielkopolsce widać lubią stawiać na młodych bramkarzy (B.Pawłowski 1994-Ostrovia, K.Szymański 1993- Jarota). Najskuteczniejszym wśród drugoligowych bramkarzy jest również młodzieżowiec - Patryk Sochacki (1993, Ruch) pokonał swego vis a vis w spotkaniu Zdzichy-Bytovia.
W tercecie defensywnym obok Sławomira Orzecha znalazło się miejsce dla Adriana Wróblewskiego (1993 Bytovia) i Przemysława Szymińskiego (1994 Rozwój). Ten drugi jest synem Marka -byłego ligowca (GKS Katowice, Ruch Radzionków) i na swoim koncie ma brązowy medal MP juniorów młodszych w 2011, gdzie grał w zespole z Arkadiuszem Milikiem. W tej drużynie grali m.in. Wojciech Król i Adam Żak - obaj nie potrafią ustabilizować formy na odpowiednim poziomie, Król zaliczył już grę w Górniku Zabrze i GKS Tychy, ale najlepiej prezentuje się w Rozwoju, gdzie o młodzieżowców raczej nie mają co się martwić. Z kolei Wróblewski już w ub.sezonie był podstawowym graczem solidnej Bytovii. Trójka w obronie to wynik posuchy młodzieżowców w tej formacji. Na uwagę moim skromnym zdaniem zasługują jeszcze Arkadiusz Jasitczak (1993 Błękitni), Adrian Żmija (1993 KS Polkowice, syn byłego bramkarza m.in. Górnika Wałbrzych, Polonii Bytom czy Ruchu Radzionków Grzegorza), Grzegorz Skrzypczak (1993 Odra Opole).
W pomocy Piłka Nożna widzi aż kwintet młodzieżowców. Dwaj Nowakowie to wyróżniający się gracze całej ligi - Bartosz (1993) z Polonii był bodaj najciekawszym graczem bytomian dorzucając 6 ligowych trafień, a Błażej (1993) z Warty wybrany został przez tygodnik do Drużyny Dublerów rundy jesiennej. Maciej Stefanowicz (1993, Bytovia) debiutował w 2.lidze w ...Wałbrzychu jesienią 2010 w barwach Polonii Słubice. W Gryfem Wejherowo wywalczył awans do 2.ligi i był podstawowym graczem w ubiegłym sezonie, by jesienią kontynuować dobrą grę już pod wodzą Pawła Janasa w Bytowie. Wśród pomocników Piłka Nożna najwięcej słów poświęciła Maciejowi Kowalskiemu-Haberkowi (1994, Ostrovia), który wg tygodnika jest zdecydowanie najlepszym graczem beniaminka i jeśli utrzyma wiosną dyspozycję zapewne szybko powróci do drużyny z Lubina skąd został wypożyczony. W Zagłębiu zaliczył już debiut w ekstraklasie, a w juniorach/Młodej Ekstraklasie grywał m.in. ze Skrzyniarzem, Łasickim, Janiczakiem czy Boneckim na którego ostatnio stawia Orest Lenczyk. O duecie Machaj - Janeczko z Głogowa już było. Wśród graczy z dalszego kręgu dorzuciłby takie nazwiska jak: Bartłomiej Poczobut (1993 Błękitni), Mateusz Krawiec (1993 Odra Opole), Robert Brzęczek (1995 Raków).
Na szpicy Piłka Nożna obok Janeczki widzi Michała Bartkowiaka, który "jest najmłodszym strzelcem gola w tym sezonie w drugiej lidze. Wiosną powinien dostawać jeszcze więcej szans, a wtedy jego talent powinien wręcz eksplodować. Trzymamy kciuki". Wśród napastników króluje nieco starsi gracze. Przysłowiowe pięć minut w tej rundzie wśród młodzieżowców miał Hubert Tylec (1994 Zagłębie), który dwukrotnie z rzędu wpisał się na listę strzelców usuwając tym samym nieco w cień pozyskanych młodzieżowców z Legii Warszawa. W ataku być może eksploduje talent Norberta Neumanna (1994 Błękitni), który z Chemikiem Police sięgnął po tytuł MPJ młodszych w 2011, w Szczecinie zaliczył debiut w T-Mobile Ekstraklasie, a w drugiej lidze póki co przegrywa rywalizację z rok starszym Wojciechem Fadeckim, z którym grał również w Policach. Do nadspodziewanie dobrej gry Rozwoju małą cegiełkę dorzucił Adam Żak (1994 i 3 gole).
Wiosna zweryfikuje zapewne kilka nazwisk, być może odkryciami zostaną całkowicie nowe nazwiska. Sami zawodnicy, zwłaszcza z rocznika 1993 muszą mieć świadomość, że to ostatni rok w roli młodzieżowców, w kolejnym nie będzie bonusu wiekowego, trzeba będzie powalczyć o miejsce w składzie ze starszymi kolegami, a tutaj o wiele trudniej o czym wielu się przekonało - choćby Dominik Radziemski z Górnika czy Paweł Tabaczyński (jesienią w Chrobrym Głogów 8 meczów bez gola, a w ub.sezonie 14 bramek w Rypinie i Calisii).

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Awans Łukasza Jarosińskiego

Blisko dwa miesiące temu zakończyła rozgrywki norweska fodbold 2 division. Jak się okazało była to 
najbardziej polska liga w Norwegii, a już w szczególności jeślibysmy brali pod uwagę byłych graczy wałbrzyskiego Górnika. Dla bramkarza Łukasza Jarosińskiego byl to drugi sezon w klubie Alta IF. W pierwszym bronił w 20 meczach i niestety zasmakował goryczy degradacji z drugiej ligi (Adeccoligaen).Na trzecim froncie opuścił jedno spotkanie, a jego Alta zdominowała rozgrywki zdecydowanie je wygrywając z przewagą 6 punktów nad Raufoss IL i Fram Larvik, gdzie grali Marcin Pietroń i Michał Zawadzki. Ten drugi półtora roku spędził przy Ratuszowej i w drugiej lidze rozegrał 36 spotkań w sezonach 2010/11 i 2011/12. W sezonie 2012/13 zdążył zaliczyc jeden pucharowy mecz po czym klub z przyczyn finansowych nie przedłużył z Michałem umowy. Po kilku miesiącach wraz z Pietroniem wylądował w Larvik, gdzie z powodzeniem grali na trzecim froncie i kończąc sezon na medalowym miejscu. Fram jako jedyna drużyna w lidze nie poniosła porażki u siebie - dla porównania Alta przegrała u siebie dwukrotnie.
Michał Zawadzki
Michal Zawadski - jak jest znany w Skandynawii - zaliczył 22 występy, w których dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. W wyjazdowym meczu z Harstad wyrównał w przedostatniej minucie na 2:2 dając Fram remis, a drugiego gola strzelił w szalonym meczu z Nygersbund (4:3), kiedy to w 56' trafil na 3:2, choć na przerwę schodził przegrywając 0:2. Zawadzki, podobnie jak w Wałbrzychu, występował z numerem 19. W lidze Oddsen-Ligaen -jak nazywana jest również trzecia liga norweska Zawadzki ma lepszy bilans z ekipa Jarosińskiego. W czerwcu co prawda Alta IF wygrała skromnie 1:0, ale na początku października Fram wziął srogi rewanż pokonując lidera aż 4:1. Czwartą bramkę dla gospodarzy zdobyl z kolei Marcin Pietroń - były gracz m.in. Zagłębia Lubin, Piasta Gliwice czy Arki Gdynia. 
Alta IF sezon rozpoczęła od 14 kolejnych zwycięstw. Gdyby w 84 min. meczu rezerw Odd Grenland z liderem (1:1), Jarosińskiego nie pokonał Morten Fevang to rekord Alty wyniósł by 17 spotkań, bowiem po tym remisie Łukasz z kolegami wygral dwa kolejne mecze. Ciekawostką są wyniki Alty z rezerwami Strømsgodset - mistrz u siebie wygrał aż 10:1, by po 3 miesiącach ulec w rewanżu aż 0:7! W tym feralnym spotkaniu Łukasza az czterokrotnie pokonal niejaki Gustav Wikheim. Jarosiński nie byl osamotniony w Norwegii, bowiem do klubu dołączył kolega z Wałbrzycha
Łukasz Jarosiński - pewny punkt Alta IF
Rafal Wodzyński. Popularny Wodzu pełnił podwójną rolę szkoleniowca bramkarzy oraz rezerwowego bramkarza.
Jarosiński zaliczył 25 z 26 meczów ligowych i do tego zaliczył 4 mecze w krajowym pucharze. Miejscowa prasa chwaliła go za jego postawę. Kibice z kolei, o czym już dwa miesiące temu informował na swojej stronie Bogdan Skiba, wybrali Łukasza najlepszym zawodnikiem drużyny
Co do przyszłości w Norwegii sam Łukasz wypowiada sie ostrożnie, bowiem sam nie ukrywa, że po bardzo dobrym sezonie mogą się pojawić oferty z lepszych klubów niz gospodarz Finnmarkshallen. W klubie liczą, że Jarosiński jeszcze pozostanie w klubie na następny sezon.
O wiele gorzej przygodę w Norwegii będzie wspominał młodszy brat Łukasza - Kamil Jarosiński. Latem wyjechał do klubu Idrettslaget Nordlys grającego w piątej lidze (4. divisjon Finnmark). Sezon futbolowy w Norwegii trwa od wiosny do jesieni. IL Nordlys 2012 zakończył na ostatnim 10.miejscu i liczono, że 2013 rok będzie o wiele lepszy.Ostatecznie udało się wskoczyć oczko wyżej na 8.miejsce (13 punktów w 16 meczach, startowało 9 zespołów). Młodszy Jarosiński zaliczył w lidze 9 spotkań debiutując 8 sierpnia w wyjazdowym meczu z Honningsvag 1:2.Teoretycznie w lidze Kamil mógł zagrać przeciwko ... bratu, bowiem przeciwnikiem Nordlys były rezerwy Alta IF. W tym spotkaniu Kamil zaliczył zresztą jedyne zero z tyłu, a zespół wygrał 3:0! W swoich 9 występach 27 razy wyjmował piłkę z siatki - najwięcej razy aż siedem z rezerwami Bosekop (3:7). Z końcem września Kamil Jarosiński wrócił do Wałbrzycha, ale jaka będzie jego przyszłość tego póki co nie wie chyba nawet sam zainteresowany. Wydaje się, że pod Chełmcem nie wiążą przyszłości z mlodszym Jarosińskim - zakontraktowano Patryka Janiczaka, testowano bramkarza Cuiavii Inowrocław Jakubę Kujawkę.