sobota, 7 marca 2020

Aby plusy nie przesłoniły minusów

W mijającym tygodniu w Wałbrzychu miały dwa wydarzenia bezpośrednio związane ze sportem. Oba pokazały, że miasto, pomimo licznych problemów, prowadzonych ważnych dla miasta inwestycji pamięta również o sporcie. W czwartek odbyła się konferencja prasowa z udziałem prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja oraz przedstawicieli spółki Aqua Zdrój prezesa Piotra Rachwalskiego oraz szefa marketingu Krzysztofa Wojtasa dotycząca inwestycji Aqua Zdroju oraz zaplanowanych wydarzeń na 2020 rok. Szeroko opisywane były przez wałbrzyskie media:
walbrzych24.com
walbrzyszek.com
dziennik.walbrzych.pl
walbrzych.dlawas.info
Musi napawać optymizmem, że władze widzą potrzebę rozwoju, nowe perspektywy obiektu przy Ratuszowej. Zostały przedstawione również plany wobec innych obiektów będących w spółce Aqua Zdrój, w tym stadionów kojarzonych z futbolem. I tutaj dla trenerów, piłkarzy, a także kibiców nie ma na chwilę obecną pozytywnych wieści.
Przy Ratuszowej 6 usytuowany jest Stadion 1000-lecia, arena wybudowana w latach 60-tych ubiegłego stulecia, wówczas architektoniczna perełka, podobnie jak cały obiekt wraz z halą sportową oraz krytym basenem. Tutaj wałbrzyszanie oglądali największe sukcesy piłkarzy jakim były mecze w europejskich pucharach Zagłębia, mecze pierwszoligowe (dziś byłyby ekstraklasowe), mecze reprezentacji Polski (olimpijska,młodzieżowe). W XXI wieku na murawie stadionu, który próbowano przechrzcić na "stadion miejski" czy "stadion Aqua Zdrój" grał Górnik Wałbrzych,który wywalczył awanse do trzeciej i drugiej ligi, grał w Pucharze Polski, gdzie mecz z Olimpią Grudziądz transmitowała ogólnopolska telewizja. Ostatnie lata to gra kobiecej drużyny AZS PWSZ Wałbrzych grającej w ekstralidze, a także mecz reprezentacji młodzieżowej kobiet z Czeszkami. Do tego turniej finałowy mistrzostw Polski juniorów w 2001, a także finały Deichmanna, o których też była mowa podczas konferencji. To wszystko za kilka(naście) miesięcy będzie jedynie wspomnieniem, bowiem zarówno trybuny jak i murawa przestaną istnieć, a w ich miejsce pojawi się letni kompleks basenów odkrytych.
Oczywiście zyski z biletów na basen, choć trzeba się liczyć z okresem dwu- trzymiesięcznym użytkowania w skali roku, są nieporównywalnie większe z zyskami z użytkowania głównej płyty przy Ratuszowej. Obecnie grają tam tylko panie. Wysoki koszt wynajmu był jednym z powodów problemów finansowych piłkarzy Górnika, którzy wycofali się z 4.ligi i wrócili do matecznika na Nowe Miasto. W praktyce, gdyby nie AZS PWSZ, to nikogo w Wałbrzychu nie stać finansowo na grę na jedynym stadionie w mieście.Absurd, ale pokazuje to obecny stan sportowy, zwłaszcza w piłkarskim futbolu.
Płyta główna stadionu jest również jedną z opcji dla przyjeżdżających zespołów na zgrupowania, dzięki którym utrzymywany jest nie tylko hotel, ale i cały Aqua Zdrój. Gdy nie będzie możliwości gry na głównej płycie to należy wykluczyć wizyty przykładowo na zgrupowanie reprezentacji juniorów, bo trudno oczekiwać,by ewentualne mecze międzypaństwowe rozgrywali na bocznych płytach.
Podczas konferencji padły słowa odnośnie sportu kwalifikowanego, czy sportu jako przestrzeni publicznej czasu wolnego. Wszystko ładnie brzmi, tylko nikt nie chce zauważyć niebezpieczeństwa, że najbardziej popularny sport nie tylko w mieście, ale całym kraju w Wałbrzychu skazywany jest na prawdziwy niebyt. Przeciwnicy rozwoju futbolu wskazują na:
⇒ słabe wyniki wałbrzyskich piłkarzy,
⇒ małe zainteresowanie meczami, mała frekwencja,
⇒ większe potrzeby społeczne (basen), które przyniosą większe zyski spółce.
Z drugiej strony nikt nie chce zauważyć, że infrastruktura jest ściśle powiązana z ewentualnym sukcesem. Nikt przykładowo w Jeleniej Górze czy Świdnicy nie patrzył, że drużyny nie grają na szczeblu centralnym, a stadiony zmodernizowano. Frekwencja? W każdym mieście po modernizacji, czy budowie nowego stadionu liczba widzów wzrasta, wielokrotnie jest więcej ludzi na niższym poziomie ligowym, ale nowym stadionie, niż na wyższym, ale starym, niekomfortowym stadionie.  Na temat boisk w Wałbrzychu już pisałem, w przedstawionych planach wiele się nie poprawi jeśli chodzi piłkę nożną w obszarze sportu kwalifikowanego. Przy Dąbrowskiego ma być poprawione system nawadniania, a cisza w temacie siedzisk. Czyli nadal obiekt na którym ligowe mecze rozgrywają piłkarze i piłkarki Zagłębia, czy piłkarze Czarnych nie spełnia wymogów licencyjnych! Stadion przy Kusocińskiego przejdzie remont ogrodzenia, schodów, budynków, a nikt nie myśli o modyfikacji rozmiarów płyty boiska, która pozwalałaby na rozgrywanie meczów mistrzowskich juniorów czy seniorów. Od wieków boisko jest za wąskie, gdyby je poprawiono mogliby grać choćby Czarni, których mieszkańcy Piaskowej Góry swego czasu tłumnie oglądali przy Wrocławskiej (podobnie jak Juventur na boisku na Szczawienku czy później na Podzamczu). Od kibicowania zaczyna, później treningi i mecze, dla których w mieście ponad 100-tysięcznym brakuje miejsc. Ilu adeptów futbolu po raz pierwszy poszło na trening po zobaczeniu na żywo gry prawdziwych piłkarzy? Po likwidacji Stadionu 1000-lecia pozostanie praktycznie tylko oglądanie meczów na prowizorycznej składanej trybunie mogącej pomieścić około setki fanów. W taki sposób młodzi mają zachęcić się do treningów w wałbrzyskich klubach?
Stadion na Nowym Mieście ma być docelowo główną areną dla futbolistów. Nie tylko nożnych, ale i amerykańskiej odmiany. W chwili obecnej jedyna płyta obiektu przy Chopina jest tak eksploatowana, że niebawem będzie stwarzać niebezpieczeństwo odniesienia kontuzji niż służyć sportowcom. Wałbrzyscy Minersi pamiętają początkowe mecze, które z odpowiednią oprawą, marketingiem przed meczem zgromadzili tłumy na trybunach. Mimo, że klub zakontraktował prawdziwą gwiazdę w osobie Patryka Matkowskiego to zgodnie z zapowiedziami jego występy niebawem będzie można oglądać na Nowym Mieście w warunkach dla kibiców niezbyt komfortowych.
W zapowiedziach jest oczywiście remont stadionu, rozpoczynający się w tym roku od budynku gospodarczego, ogrodzenia i ciągu komunikacyjnego, czyli przejścia z górnych szatni na boisko. Pieniądze na projekt remontu zbierają kibice, ale zrzutka nie idzie po myśli pomysłodawców. Czy rolą kibiców jest finansowanie projektu na remont obiektu miejskiego?
W Wałbrzychu jest klub Gwarek Wałbrzych,który specjalizuje się w szkoleniu młodzieży, nie prowadzi seniorów, a dzięki uzyskanym dotacjom, współpracy z fundacjami, stowarzyszeniami, sponsorami obiekt przy Jagiellońskiej zmienia się z miesiąca na miesiąc. To nie tylko piłkochwyty, ale i nowe wiaty, budowa placu zabawa ogólnorozwojowych czy modernizacja murawy. Brawa dla działaczy, ale co będzie z chłopcami, którzy wejdą w wiek seniora i nie będą mieli gdzie kontynuować gry?
Gdy stadion przy Ratuszowej będzie wyburzany nie ma co liczyć na jakieś poważniejsze inwestycje na Nowym Mieście. Martwić muszą niefortunne sformułowania Piotra Rachwalskiego, że przez kilka lat nie grozi nam granie w drugiej lidze i ostrożne wypowiedzi na temat stadionu. Nic nie mówi się o projekcie, który kilka lat temu pojawił się i łączył funkcje obiektu lekkoatletycznego z piłkarskim. Rozwiązanie idealne i dopasowany do miejskich potrzeb. Na chwilę obecną sprawy stadionów nie wyglądają optymistycznie i wszyscy kibice, a także piłkarze, trenerzy muszą uzbroić się w cierpliwość.
ALEJA GWIAZD
Drugim wydarzeniem związane ze sportem oraz obiektem przy Ratuszowej było odsłonięcie PIERWSZYCH gwiazd Alei Gwiazd Wałbrzyskiego Sportu. Wyróżnienie "pierwszych" jest ważne, bowiem docelowo ma być około 30. Piątek nie został wybrany przypadkowo,bowiem 6 marca obchodzony jest jako Dzień Olimpijczyka. Nie może więc dziwić, że wśród 6 odsłoniętych gwiazd znaleźli się sami olimpijczycy. Jako pierwsi wyróżnieni zostali:
Mieczysław Młynarski - koszykówka, uczestnik IO Moskwa 1980,
Dariusz Baranowski - kolarstwo, IO Barcelona 1992, Atlanta 1996,
Stanisław Grędziński - lekkoatletyka, IO Meksyk 1986,
Urszula Włodarczyk - lekkoatletyka, IO Barcelona 1992, Atlanta 1996, Sydney 2000,
Krzysztof Ignaczak - siatkówka, IO Ateny 2004, Pekin 2008, Londyn 2012,
Eugeniusz Skarupa - podnoszenie ciężarów, srebrny medalista paraolimpiady Arnhem 1980.
Z tego sekstetu wyjeżdżając na olimpiadę wałbrzyskie kluby reprezentowali Grędziński, Młynarski (Górnik) oraz Baranowski w 1992 (Sonia - Górnik), a także Skarupa (Start), który jako jedyny przywiózł pod Chełmiec medal.
Skoro olimpiada była dla wałbrzyskiej Komisji Sportu głównym wyznacznikiem pierwszych gwiazd to jedno pytanie samo nasuwa się. Gdzie jest wśród uhonorowanych Marian Szeja?
Piotr Kwiatkowski, przewodniczący Komisji Sportu, może liczyć na wsparcie radnych Rafała Glapińskiego, Marka Dolata, Dariusza Stawowego, Jacka Szwajgiera i Renaty Wierzbickiej. Niektóre osoby miały do czynienia z piłką nożną z racji sędziowania meczów czy oglądania występów męża. Dlatego musi dziwić, że wśród pierwszych uhonorowanych nie ma ZŁOTEGO MEDALISTY OLIMPIADY. Marian Szeja pojechał do Monachium jako bramkarz Zagłębia Wałbrzych. Był członkiem ekipy Kazimierza Górskiego, ale do dnia dzisiejszego jest jedynym złotym medalistą olimpijskim z Wałbrzycha (siatkarz Bronisław Bebel złoto z 1976 wywalczył jako gracz Resovii), a mimo to podczas odsłonięcia pamiątkowej gwiazdy zabrakło jego nazwiska. A przecież z drugiej strony Aqua Zdrój jest ulica Mariana Szeji, na niewyburzonym jeszcze Stadionie 1000-lecia swoimi kapitalnymi występami pisał piękną historię, o której zapomniała widocznie szóstka radnych.
We wrześniu przypada Dzień Piłkarza, który został ustanowiony w rocznicę triumfu olimpijczyków Kazimierza Górskiego właśnie na monachijskiej olimpiadzie. Miejmy nadzieję, że nie zabraknie środków finansowych,by obecne niedopatrzenie nie miało już miejsca.
W ciągu dwóch dni wałbrzyski kibic futbolu otrzymał dwa mocne ciosy - informacje o wyburzeniu stadionu oraz pominięcie piłkarskiego mistrza olimpijskiego. Nie wygląda to najlepiej w ponad stutysięcznym mieście, gdzie tylko się mówi o chęci odbudowy piłki nożnej mającej przecież wielkie tradycje pod Chełmcem.

niedziela, 1 marca 2020

Dolny Śląsk wicemistrzem Polski - Regions Cup

Rozgrywki Regions Cup są wizytówką Dolnośląskiego Związku Piłki Nożnej. Dwukrotnie kadra DZPN okazała się najlepsza w Europie, ostatnio w lipcu 2019 roku. Co ciekawe krajowy finał kolejnej edycji, będącej jednocześnie etapem eliminacji do edycji RC 2021 zaplanowano tuż po bawarskim turnieju na boiskach Puszczy Niepołomice i Piłkarza Podłęże. Na szczęście działacze DZPN szybko zareagowali na bezsensowny termin rozgrywek i Komisja ds. Piłkarstwa Amatorskiego i Młodzieżowego odwołała. Nowym terminem był luty 2020, a organizatorem nie Małopolski, a Kujawsko-Pomorski ZPN.
Dolnośląskich obrońców tytułu poprowadził nowy sztab szkoleniowy. Zabrakło przede wszystkim głównego architekta ostatnich sukcesów, czyli trenera Grzegorza Kowalskiego. Za selekcję, przygotowanie odpowiadało trio Marcin Krzykowski, Marcin Foltyn i Jarosław Krawczyk. Ten pierwszy, były napastnik m.in. Śląska Wrocław czy Wedanu Żórawina, a od lat z sukcesami prowadzi zespoły z okolic Wrocławia, obecnie Sokoła Marcinkowice. Foltyn, to były bramkarz Polaru Wrocław czy Motobi Kąty Wrocławskie, a dziś trener innego Sokoła, z Wielkiej Lipy. Z kolei Krawczyk od kilku lat grał w kadrze DZPN na Regions Cup, a obecnie broni dostępu do bramki Mechanika Brzezina z wrocławskiej okręgówki. Nowi szkoleniowcy rewolucji personalnej nie dokonywali, trzon pozostał utrzymany, a na bydgoski turniej powołali 18 zawodników z 3 i 4.ligi, a także z klasy okręgowej. O miejsce w bramce rywalizował świdniczanin Bartłomiej Kot i Piotr Gembara z Unii Bardo, obaj znający smak powołań,lecz bez poważniejszych gier.
Wg DZPN aż 3 powołania zostały wysłane do Lechii Dzierżoniów, ale po prawdzie najprawdopodobniej tylko Paweł Słonecki będzie grał wiosną w tym zespole. Kapitan DZPN Grzegorz Borowy trenuje w Świdnicy, a Dawid Domaradzki w Strzegomiu, czyli w klubach z których trafili do Lechii. Na oficjalnej liście figuruje przy ich nazwiskach dzierżoniowski klub, bowiem nowe kluby do momentu wysyłania powołań jeszcze nie zgłosiły nowych zawodników. Podobny casus przy nazwisku Szymona Tragarza,którego pożegnała Ślęza Wrocław, a on wzorem Borowego przygotowuje się do rundy wiosennej w Polonii-Stali Świdnica. Barwy lidera grupy wschodniej 4.ligi reprezentują kolejni kadrowicze: Wojciech Sowa i Robert Myrta. Z Bielawianki trójka Adam Morasz, Adam Bońkowski i Dawid Wasilewski, z Piasta Nowa Ruda duet napastników Bartosz Chabrowski i Mateusz Poświstajło. Ze swojego Sokoła Marcinkowice trener Krzykowski powołał Jakuba Polanowskiego i Krzysztofa Bialika.Z Piasta Żerniki Artur Łuczkiewicz. Jedynakiem z trzeciej ligi miał być Patryk Caliński grający w rezerwach Śląska, ale ostatecznie zastąpił go Filip Szczypkowski z Wiwy Goszcz. Natomiast klasę okręgową reprezentował Kamil Suppan - klubowy kolega Jarosława Krawczyka z Mechanika Brzezina, ale nie tak dawno podopieczny Foltyna w Sokole Wielka Lipa. Na pewno rzuca się w oczy brak piłkarzy wrocławskiej Ślęzy, na których w przeszłości opierał kadrę DZPN Grzegorz Kowalski.
W żółtych strojach Szymon Tragarz, MVP bydgoskiego turnieju
Regions Cup, z tyłu Paweł Słonecki.
[foto:pomorska.pl]
W pierwszym meczu dolnośląscy piłkarze grali z gospodarzami, którzy w 25 minucie objęli prowadzenie. Z rzutu karnego Bartłomieja Kota pokonuje Łukasz Witucki z Pomorzanina Toruń, jeden z najskuteczniejszych w regionie kujawsko-pomorskim. W minionym sezonie król strzelców w barwach Orlęta Aleksandrów Kujawski z 25 golami, a po przeprowadzce do Torunia jesienią ma na koncie już 27 bramek. Po przerwie wynik się  zmienił dopiero w 87 minucie, gdy bramkę dla DZPN zdobył Artur Łuczkiewicz. Remis i oba zespoły przystąpiły do konkursu jedenastek, które miały ewentualnie być przydatne w przypadku końcowej tabeli, gdy dwa zespoły legitymowałyby się takim samym bilansem. Wykonywano łącznie 30 rzutów karnych, dzięki kapitalnej dyspozycji Bartłomieja Kota ostatecznie zwycięsko z tej próby nerwów wyszli dolnośląscy piłkarze wygrywając 13:12.
W tym samym dniu Podkarpacie pokonuje Mazowsze 1:0 obejmując prowadzenie po pierwszej serii spotkań.
Dzień później prawdziwe deja vu - DZPN ponownie remisuje, tym razem z Podkarpackim ZPN, ale wygrywa w karnych 5:4. Kujawsko-Pomorski ZPN nie ma z kolei litości dla Mazowieckiego ZPN gromiąc ich aż 9:0. Witucki strzelając 4 gole zbliżył się do tytułu króla strzelców turnieju.
Przed niedzielnymi meczami podopieczni Marcina Krzykowskiego szanse na obronę tytułu mistrzowskiego mieli bardzo iluzoryczne,bowiem do sukcesu nie tylko potrzebne było zwycięstwo, ale i remis w meczu K-PZPN z Podkarpackim ZPN. Tak się nie stało, bowiem DZPN sporo miał problemów z outsiderem z Mazowsza. Najpierw rywale prowadzili, gdy był remis czerwoną kartkę zobaczył Dawid Wasilewski, ale ostatecznie dolnośląscy futboliści wygrali 2:1.
Pierwsze miejsce przypadło gospodarzom, którzy w ostatnim meczu ograli Podkarpacie 1:0 po bramce niezawodnego Wituckiego w 90 minucie gry i to Kujawski-Pomorski ZPN zagra w Rumunii w dalszym etapie eliminacji Regions Cup edycji 2021.
Na osłodę tytuł najlepszego piłkarza turnieju przypadł Szymonowi Tragarzowi.
Niestety, mimo, że turniej był finałową rozgrywką, to nie znajdziemy szczegółowych dokumentacji z meczów. DZPN na swojej stronie informował jedynie o wynikach, ale już zapominając o strzelcach bramek z ostatniej rywalizacji z MZPN. Kujawsko-Pomorski ZPN skupił się z kolei na relacjach tylko meczów swojej reprezentacji, choć od gospodarza finałów można byłoby wymagać czegoś więcej. PZPN z kolei poprzestał jedynie na zapowiedzi i skromnym podsumowaniu. O piłkarskich mediach niema co wspominać, bo próżno szukać choćby wzmianki o samej rywalizacji.
Nam pozostaje trzymać kciuki za wyniki DZPN podczas majowego wyjazdu do USA oraz w eliminacjach do kolejnej edycji UEFA Regions Cup.
Kujawsko-Pomorski ZPN z kolei rywalizować będzie z ekipami z Rumunii, Portugalii i Finlandii.