niedziela, 29 października 2017

Cudu nie było

W sobotnie popołudnie po raz pierwszy w historii zmierzyły się drużyny Unii Bardo i Górnika Wałbrzych. Po raz drugi w historii obu klubów występują one na tym samym szczeblu rozgrywkowym - pierwszy raz miało to miejsce 15 lat temu, gdy Górnik/Zagłębie reaktywował drużynę seniorów od A klasy. Jeszcze trzy lata temu Unię od Górnika dzieliły 4 klasy rozgrywkowe - bardzianie grali w A klasie, a wałbrzyszanie w 2.lidze! Przed sobotnim meczem różnica wynosiła dokładnie 4 punkty.
Górnik przystępował do spotkania po wstydliwym 0:3 w Oleśnicy. Jednak po walecznej postawie Pogoni na boisku lidera z Gaci (2:3 mimo prowadzenia 2:0), co niektórzy skłonni byli rozgrzeszyć ze stylu wałbrzyszan. Trener Maciej Jaworski nie mógł skorzystać z wykartkowanego Marcina Gawlika, a za słabiutką postawę w Oleśnicy na ławce wylądowali Damian Bogacz i Artur Słapek. Defensywa została ponownie przemeblowana - na bok powędrował Dariusz Michalak, Kacper Niemczyk tworzył parę stoperów z Marcinem Smoczykiem. W środku pola za rozbijanie ataków rywali z Janem Rytko miał odpowiadać Paweł Tobiasz.
Goście przyjechali gustownym busikiem promującym miasto Bardo jako miasto cudów, ale jeśli chodzi o sportowe oblicze to raczej długo taki nie nastąpi. Piłkarze Unii wyglądali jak hobby players jak nazywani często są zawodnicy grający rekreacyjnie w niższych ligach. Większość futbolistów przyjezdnych prezentowało okazałe brzuszki i naprawdę można było zastanawiać się, jak ten zespół został trzecią drużyną ubiegłego sezonu. Do dyspozycji Tomasza Zielińskiego jest wielu doświadczonych zawodników mających za sobą grę w trzecioligowym Orle Ząbkowice czy Bielawiance:kapitan zespołu Tomasz Okrojek, Tomasz Szczepek, Andrzej Wiszowaty, Krzysztof Czachor, Łukasz Deneka, Paweł Świerzawski czy 40-letni Daniel Chęciński. Pod koniec meczu oglądać mogliśmy 37-Marcina Wielgusa grającego na zapleczu ekstraklasy w Śląsku i Podbeskidziu, czy samego trenera Zielińskiego. Dla wałbrzyskich kibiców ciekawostką mógł być występ Michała Łaskiego, wychowanka wałbrzyskiego klubu, który piłkarskie ostrogi zdobywał w Lubinie, a po powrocie na Ratuszową w latach 2009-14 rozegrał 54 ligowe mecze w 3. i 2.lidze.
Michał Łaski wybija piłkę, obok Piotr Gembara, a z tyłu
Kacper Niemczyk i Marcin Smoczyk
[foto:walbrzych24.com]
Łaski, po odejściu z Górnika z powodzeniem bronił barw Bielawianki, gdzie został nawet kapitanem zespołu.Latem wraz z Chęcińskim przeszedł do Unii. W sobotnim meczu, obiektywnie oceniając, był o wiele pożyteczniejszym zawodnikiem na swojej pozycji od duetu środkowych obrońców wałbrzyszan: Smoczyk-Niemczyk. Zdecydowany w interwencjach, cały czas dyrygujący defensywą, skutecznie asekurujący bramkarza. Nie można tego samego powiedzieć o wspomnianej dwójce defensorów gospodarzy. Niemczyka łatwo ogrywali napastnicy, w dodatku widoczna jest w jego poczynaniach bojaźń. Z kolei doświadczony Smoczyk irytująco szuka swojej lewej nogi, a jego wybicia niekiedy niekiedy trafiały wprost pod nogi rywala.
O pierwszej połowie większość zarówno zawodników jak i kibiców chciałoby zapomnieć. Nie dość, że aura nie rozpieszczała, to garstkę widzów, w tym grupę z Barda, nie potrafili rozgrzać swoją grą zawodnicy. Akcji podbramkowych było jak na lekarstwo. Paradoksalnie groźniejsi byli gracze Unii, ale przytomnie zachował się w bramce Jaroszewski broniąc w sytuacji sam na sam z Wiszowatym. W ostatnich 5 minutach tej odsłony na dwie szanse miał Jan Rytko - podaną po ziemi przez Chajewskiego futbolówkę posłał wysoko nad bramką, a kilka minut później po zagraniu Krzymińskiego uderzył lekko i Gembara nie miał problemów z obroną.
Po przerwie wałbrzyszanie przyspieszyli grę i w końcu się ona ożywiła dając kibicom nadzieje na zobaczenie jakiejkolwiek bramki. W roli głównej w ciągu 20 minut wystąpił Jan Rytko, którego aktywna postawa była decydująca w tym meczu. Podawał, strzelał, szukał najlepszych rozwiązań, tego z kolei brakowało choćby Chajewskiemu. Zagrania prostopadłe dwukrotnie  zaskoczyły bardzkich obrońców. Za pierwszym razem Mateusz Sobiesierski ładnie uderzył pod poprzeczkę, a za drugim Kamil Młodziński posłał piłkę do siatki między nogami bramkarza.
Górnik złapał luz w grze, starsi panowie z Barda wyraźnie zaczęli odstawać kondycyjnie. Kolejne bramki jednak nie padły dla miejscowych, choć mogli wpisać się na listę strzelców Dec (nieudana przewrotka), Słapek czy ponownie strzelcy bramek. Ciekawostką meczu było wejście na murawę szkoleniowca Unii Tomasza Zielińskiego, który sylwetką nie przypominał piłkarza, lecz sportowca dyscyplin siłowych. Największe zagrożenie goście stwarzali po rzutach wolnych egzekwowanych przez Krzysztofa Czachora, na szczęście Jaroszewski nie dał się zaskoczyć. Uraz Dariusza Michalaka spowodował zmianę w ustawieniu linii obronnej, wycofanie Rytko na prawą stronę spowodowały mniejszą ilość akcji ofensywnych. Co ciekawe mając doświadczoną obsadę defensywa Górnika nie stanowiła monolitu - jedyny zresztą gol dla Unii po błędzie gospodarzy, który wykorzystał Deneka i tym samym fundując nerwową końcówkę.
Kto wie jakby zakończył się spotkanie, gdyby przyjezdni nie skupili się na komentowaniu decyzji arbitra, który słabiutko sobie radził z wydarzeniami na murawie. Apogeum pretensji nastąpiło tuż przed końcem, gdy czerwony kartonik zobaczył grający trener Zieliński, który tłumaczył się, że nieparlamentarnie odzywał się nie do rozjemcy, ale do swojego podopiecznego.
Ostatecznie Górnik wygrał 2:1. Przez większość spotkania gospodarze mieli przewagę, ale tradycyjnie nie potrafili stworzyć sobie dostatecznej ilości bramkowych sytuacji. Na plus na pewno zagrał Rytko, walczący z obrońcami Sobiesierski, choć irytował prostymi stratami. Unia najgroźniejsza była po stałych fragmentach gry, jednak nie we wszystkich czwartoligowych meczach można wygrać na stojąco. Sporo zaawansowanych wiekowo zawodników, za których nie ma kto biegać. Całe szczęście, że bez konsekwencji przeszły proste błędy choćby Tobiasza, który potrafił przepuścić pod butem prostą piłkę i stworzyć szansę rywalom. Na ławce rezerwowych pojawili się rekonwalescenci w osobach Migalskiego czy Błażyńskiego, co zwiększy wachlarz możliwości trenerowi Jaworskiemu. Jednak aby przeciwstawić się liderowi z Gaci wałbrzyszanie muszą o wiele lepiej zaprezentować się niż w wietrzne sobotnie popołudnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz