wtorek, 6 grudnia 2011

Szczęście Borysiuka

Sierpień 2011- Borysiuk z kolegami w warszawskiej agencji towarzyskiej
Grudzień 2011- Borysiuk z kolegami świętuje narodziny córki
Tak się złożyło, że gdy ktoś ma na imię Ariel to ksywkę musi mieć Vizir. Tak jak proszek do prania. Przechodził to Ariel Jakubowski przechodzi to młody pomocnik Legii Borysiuk. Borysiuk ma szczęście - trafił na Jana Urbana, który w stołecznym klubie wyłowił go z juniorów dając szansę debiutu w ekstraklasie. Potem Urban odszedł, a u Skorży Borysiuk nie zginął. Grając jako defensywny pomocnik nie jest taki efektowny jak choćby Wolski, ale dobry PR wokół niego sprawił, że ma za sobą i debiut u Smudy i zainteresowanie z Serie A.  Wnikliwy obserwatorzy wyliczają mu jednak nadmierną ilość fauli (co za tym idzie kartek) i rozrzut przy strzałach (przy kilkudziesięciu próbach ledwie 4 gole ligowe). Ariel B. ma też szczęście, że nie gra w Anglii. Nasi rodzimi kopacze często narzekają, że nasza liga nie ma takiego statusu jak angielska, nie ma takiego zainteresowania mediów, takiej frekwencji etc. Na Wyspach jednak gazeta potrafi wykreować gwiazdę jak i zniszczyć piłkarza. Odpowiednik naszego Faktu czy Super-expresu z przyjemnością donosi o kolejnych wpadkach życiowych kolejnych przepłacanych gwiazdorów. Obojętnie czy to jest kłopot z fajerwerkami (vide Balotelli), czy rozbicie luksusowego samochodu. A już szczególnie prasa lubi opisywać podboje łóżkowe. O zdradach Terry'ego słyszał cały piłkarski świat, a przecież inni jego klubowi koledzy (Lampard, Cole) też nie są święci. O tym ostatnim złośliwi komentatorzy piszą nie inaczej jak Ashley love rat Cole - co w wolnym tłumaczeniu znaczy zdradzający. Co do tego ma Borysiuk? Pewnie nie dane mu będzie wystąpić w Premier League i ominie go zainteresowanie The Sun, Daily Mail. Namiastkę zainteresowanie tego typu dzienników miał wraz z kolegami po wyeliminowaniu Spartaku Moskwa i świętowaniu sportowego sukcesu z kolegami w agencji towarzyskiej. Niektórzy wyśledzili, że te odstresowanie się w lokalu na Wilanowie przyniosło Rybusowi pożegnanie się z sympatią. Obserwatorzy tego "newsa" ogólnie zlali temat, nie potępili młodych legionistów (wszak to wszyscy kawalerowie), jedynie klub przeprowadził (?) jakieś rozmowy wychowawcze (pewnie by uważali na fotoreporterów). Temat szybko ucichł. Aż tu w ostatniej kolejce w Lubinie Borysiuk strzelił gola i efektowna "kołyska" została dedykowana przez kolegów właśnie jemu i jego narodzonej córce.
Daleki jestem od oceniania postępowania Borysiuka, bo naprawdę nie obchodzi mnie to co robi piłkarz poza boiskiem, jak się prowadzi. Spoglądając jednak na to czym się żyje na Wyspach Brytyjskich poza meczami, gdzie presja mediów jest niesamowita, dziennikarze traktują piłkarzy jak gwiazdy filmowe, paparazzi polują na każdą wolną chwilę - taki numer jak z Borysiukiem byłby łatwym kąskiem dla brukowców. Terry stracił przez skoki w bok opaskę kapitana. Dlatego Arielu ciesz się, że nie grasz na Wyspach i że u nas w kraju jeszcze nie wszystkie tabloidy żyją wyciąganiem takich brudów jak zdradzanie partnerki będącej w ciąży.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz