czwartek, 15 grudnia 2011

"65 lat Górnika Wałbrzych" T.Piaseckiego

O prezentacji książki Tomasza Piaseckiego "65 lat Górnika Wałbrzych" w wałbrzyskiej telewizji/internecie powiedziano i pokazano wszystko. Książkę zakupiłem, przeczytałem. Wydawnictwo finansował Urząd Miasta Wałbrzycha oraz PWSZ, więc powinna to być poważna pozycja na sportowym rynku wydawniczym, ale moim zdaniem nie jest. Chciałbym coś od siebie wrzucić jakiś kamyczek krytyki do ogródka pełnego pochwał i zachwytów.
GRZECH PYCHY AUTORA
Już sam tytuł wg mnie jest kontrowersyjny. Bowiem książka jest o piłkarskim Górniku, a autor powinien wiedzieć, że przez te 65 lat KS "Górnik" Wałbrzych miał wiele sekcji sportowych prócz futbolowej i w niej osiągał o wiele większe sukcesy. Koszykarze doczekali się osobnej monografii, ale byli lub są lekkoatleci, kolarze, biathloniści (trener Wieretielny!!!), szachiści i wielu innych. Tomasz Piasecki w swojej przedmowie chwali się, że jest to pierwsza tego typu publikacja. Błąd. Ćwierć wieku temu wydana była monografia Górnika z okazji 40-lecia. Bogdan Skiba zawarł w niej nie tylko historię piłkarzy, ale i wspomniane inne dyscypliny, a na okładce widniał olimpijczyk lekkoatleta Stanisław Grędziński. Tytuł więc powinien być "65 lat piłkarskiego Górnika Wałbrzych".
Książkę firmują prezydent Wałbrzycha i rektor PWSZ, więc można by się spodziewać rzetelnego opracowania historycznego. A tymczasem już sam termin prezentacji to faux pas, bowiem rocznicę Górnik obchodzi 22 marca, co od dziś przecież wiadomo, a tymczasem 12 grudnia to rocznica powstania lokalnego rywala!! Porządna książka powinna posiadać swoją bibliografię, a nie jedynie notkę, że autor skorzystał ze zbiorów domowych. Nie przekonuje mnie również stwierdzenie rocznego zbierania materiałów, bo wstępne zarysy historii T.Piasecki publikował już w Wiadomościach Wałbrzyskich. Po przeczytaniu, bowiem odnosi się wrażenie, że przekartkował roczniki Słowa Polskiego, Trybuny (Tygodnika) Wałbrzyskiej, Gazety Robotniczej (dziś Wrocławskiej) spisując strzelców bramek i końcowe tabele ligowe. Z całym przekonaniem twierdzę, że poprzednia monografia, którą stworzył Bogdan Skiba z Ryszardem Wyszyńskim prezentowała o wiele wyższy poziom. Niestety, do wspomnianych ikon wałbrzyskiej prasy, Tomasz Piasecki nie dotarł, a szkoda, bo powinien w swojej pracy skorzystać choćby z przedsezonowych programów Górnika.
BRAKI I BŁĘDY
Tomasz Piasecki 5 lat temu był autorem monografii z okazji 30 lat wałbrzyskiego OZPN. Nie wiedzieć czemu zamiast trzymać się tematu (a raczej ram czasowych) powspominał pierwszoligowe boje Zagłębia, sukcesy piłkarzy nie związane z tematem wydawnictwa. Okraszona książka mnóstwem tabel (co również jest domeną obecnej monografii) a przemilczany został Puchar Polski na szczeblu OZPN. W obecnej monografii PP jest potraktowany po macoszemu - wspomniane z grubsza największe sukcesy, a wg mnie w poważnej książce powinny znaleźć się WSZYSTKIE wyniki Górnika w pucharze - zarówno na szczeblu okręgowym jak i ogólnopolskim. Autor zaznaczył, że miłością zapałał w latach 80-tych, więc wnikliwie przyjrzałem się dokumentacji z tych ostatnich dekad. Aż nieprzyjemnie kuje w oczy suche wyniki i tabele z przeszłości - brak imion graczy.
Ekstraklasowa dokumentacja to podanie dat całej kolejki co ośmiesza autora jako rzekomo wnikliwego poszukiwacza przeszłości. Gdyby miał w rękach choćby jeden z programów meczowych, vademecum kibica Górnika przed rundą to mógłby dokładnie napisać. Gdyby przeglądał dokładnie roczniki gazet to w każdym piątkowym numerze była godzina weekendowego meczu... Cytowanie nazwisk znanych piłkarzy pierwszoligowych to po części kompromitacja autora, bo robienie błędów u Wenclewskiego (jest Węclewski) czy Bendkowskiego (jest Bentkowski) nie przystoi w tak poważnej książce.
JAK TO Z DEBIUTEM KOSOWSKIEGO BYŁO.
Tomasz Piasecki powołując się i cytując Leszka Kosowskiego twierdzi, że jego debiut w seniorach nastąpił wiosną 1979 w zwycięskim meczu z Małą Panwią Ozimek (1:0). Tymczasem jesienią tegoż sezonu, a dokładnie 11.11.1978 w 14.kolejce 2.ligi w meczu Górnik -Piast Gliwice "Kosa"  zmieniając Gerarda Śpiewaka po raz pierwszy wystąpił w pierwszej drużynie Górnika. Jako dowód skan relacji z meczu z katowickiego Sportu.
Pamięć bywa ulotna, więc autor powinien sprawdzać swoje źródła informacji.
A CO Z "RĄCZKĄ"?
Przeglądając klubowe wydawnictwa można zauważyć, że jest pewien standard. Niestety, w książce Piaseckiego brakuje go. Brak jakichkolwiek zestawień - za wyjątkiem występów i goli w 1.lidze. Czytelnik sam musi sobie policzyć ile goli strzelił Jerzy Swoboda, ile Henryk Kempny czy ...Marek Wojtarowicz. Nie ma żadnego zestawienia trenerów, czy rządzących klubem - listy prezesów. Każde szanujące się wydawnictwo takie zestawienia posiada! Wzorcem niczym z Serves są pozycje z Kolekcji Klubów wydawnictwa GIA. Tam znajdzie czytelnik znajdzie nie tylko wszystkie wyniki, ale nawet składy wszystkich ligowych meczy. Perełką są biogramy piłkarzy, trenerów klubów - u Piaseckiego poświęcono więcej miejsca jedynie Włodzimierzowi Ciołkowi... Historię klubu tworzą legendarne postacie - nie tylko znakomici szkoleniowcy (czemu brakuje biografii Anioły czy Panica?) czy piłkarze, ale ludzie przez długi czas związani z danym klubem. Czy ktoś w latach 80-tych, a więc w okresie gdy Piasecki chadzał na mecze, wyobrażał sobie spotkanie Górnika bez komentującego Henryka Kustera? Popularny "Rączka" doczekał się artykułów w ogólnopolskiej prasie dzięki swojej pracy. O "dynamicie w mikrofonie" pisał swego czasu choćby Sztandar Młodych. Niestety, w monografii zabrakło choćby słowa o nim...
WIRTUALNE TRANSFERY
Jako pilny przepisywacz Tomasz Piasecki wypisał dokładnie jakie nazwiska zasiliły piłkarskiego Górnika, nawet jak nie zaliczyły choćby debiutu w oficjalnym ligowym meczu. Wypisując tylko strzelców bramek zdarza się, że umykają nazwiska wielu graczy. I tak w monografii zaistniał Gruszecki, Gębczyński w czasach pierwszoligowych czy Kopernicki zimą 1999. Błędnie Piasecki pisał, że Małachowski latem 1992 rozegrał kilka meczów trzecioligowych w Górniku - cały czas bowiem grał w Warcie Poznań.W 1995 wg autora Ryszard Spaczyński rzekomo "powiesił buty na kołku", a przecież na Ratuszową na mecz z KP "Szpaku" przyjechał z Promieniem Żary. Przy transferach latem 1995 ani słowa o Radosławie Matuszaku, który przez wiele lat był potem podporą II linii. Komedią dla mnie jest pisanie, że Jacek Sobczak odszedł z KP do Legii, a później przyszedł ze stołecznego zespołu. Gdy za czasów Janusza Wójcika podziękowali "Soplowi" za grę, to na Łazienkowskiej z koszulce z elką na piersi już sie nie pojawił, a w tamtym czasie grał w Lechii Dzierżoniów. Nieprawdą również jest, że Hubert Łukasik i Jacek Sorbian przyszli do Wałbrzycha wraz z Grzegorzem Kowalskim przed sezonem 1997/98 - zagrali oni w końcówce sezonu 96/97 na zasadzie wypożyczenia. Bzdurą totalną jest również transfer Pawła Murawskiego do Miedzi Legnica w 2000 roku - popularny "Chucky" wrócił do Ravii Rawicz. Autor w ogóle nie zająknął się również o zmianie trenera w połowie rundy wiosennej 2001.  W A-klasowej kadrze Górnika/Zagłębia nie figurował z kolei Piotr Kałoń, który przeciwko ekipie Ryszarda Mordaka rywalizował w Górniku Gorce. W 2005 Szymon Beszterecha NIGDY nie trafił na Ratuszową - owszem były takie zakusy, ale nic z tego nie wyszło. W sezonie 2009/10 całkowicie autor przemilczał zimowe transfery Damiana Misana i Daniela Zinke.
WĄGROWIEC 2010 - GOL MICHALAKA A NIE PRZERYWACZA!!!
Powiem szczerze wkurza mnie już ciągłe pisanie o tym meczu. Druga dekada XXI wieku i ciągle ten sam błąd, który nikt nie chce zweryfikować. Końcówka sierpnia 2010 - wałbrzyski beniaminek 2.ligi przyjeżdża do Wągrowca a ja za nim. Po pierwszej połowie prowadzą wałbrzyszanie po pięknej kombinacji rzutu wolnego. Strzelcem bramki jest Grzegorz Michalak. Tak podają wiarygodne źródła zarówno wałbrzyskie, dolnośląskie, jak i ogólnokrajowe. Problem w tym, że mecz relacjonuje na żywo strona sportowefakty.pl, za którą błędnie podają inne portale czy gazety - w tym będące dla niektórych wykładnią 90minut.pl. Niestety, oficjalna strona Górnika nie podaje strzelca bramki po meczu, a później kontynuuje błędną interpretację. W Wałbrzychu nikomu nie zależało na weryfikacji strzelca bramki, bo ciężko jest się zapytać samych zainteresowanych. Do Tomasza Piaseckiego mam pretensje, bo w książce błędnie napisał Przerywacza choć w jego macierzystej gazecie Wiadomościach Wałbrzyskich widnieje prawidłowy strzelec!
CZEGO MI BRAKUJE W MONOGRAFII
Dokładności - kariera sportowa Włodarczyka kończy się na Legii, choć potem był Lubin, dwa greckie kluby, a teraz Bałtyk albo zły rocznik urodzenia Henryka Janikowskiego.
Innych zestawień niż ligowe tabele - kibic Górnika nie wie kto najwięcej razy wystąpił w koszulce Górnika, kto najwięcej bramek strzelił.
Pełnych składów - przykład - mistrzowie juniorów z 1973 są podani z imienia i nazwiska, a ci z 1968 już nie.
PP - już pisałem
Sukcesy juniorów - oprócz wspomnianych mistrzostw było przecież wicemistrzostwo w 1961, a warto by przypomnieć kadry ekip z 1998 czy 2001, które sięgnęły po czwarte miejsca. Myślałem, że T.Piasecki dotrze również do listy juniorów reprezentantów, którzy pisali piękną historię (Pokin-Socha, Grzywacz)
Przebieg zmian nazwy - są oczywiście wspomniane zmiany z ZKS na TKS, KS, ale brakuje mi wyjaśnienia czemu w skarbach kibica z wczesnych lat 80-tych funkcjonował Robotniczy Klub Sportowy. Te wszystkie zmiany powinny być w jednym miejscu i mieć czytelny charakter.
Stadiony - są wymienione areny bojów Górnika, ale w takim wydawnictwie powinny się znaleźć zdjęcia ówczesne i dla porównania obecne obiektów na Sobięcinie (brak notki o historycznym pierwszym sztucznym oświetleniu w regionie), na Nowym Mieście (brak notki o historycznej pierwszej w regionie elektrycznej tablicy). Wykaz meczy kadry w Wałbrzychu.
Biogramów - oprócz W.Ciołka nikt się nie doczekał. Ani żaden trener, działacz....Szkoda słów.
Kolorowych zdjęć - jak na szeroko rozreklamowaną książkę jedyne barwne fotki to zdjęcia obecnej drużyny (zbiorowe i pojedynczo). Barwne zdjęcia były już w czasach ekstraklasy. Zresztą w podpisie zdjęcia ze str.132 jest błąd - fota jest z lata 1983 awans do 1.ligi a w podpisie zamiast Faryny jest Z.Przybysz, który do Wałbrzycha trafi pół roku później.
Okładka - mozaika różnych fotografii autorstwa I.Piwowarskiego (notabene syna arbitra piłkarskiego) niewiele ma wspólnego z treścią książki. Jeśli jest to monografia 65 lat to nie mogą przeważać foty z czasów współczesnych, bo z całym szacunkiem dla takiego Konarskiego - co on znaczy w pięknej historii klubu w porównaniu z Swobodą, Janikowskim czy Kosowskim?
GORZKIE PODSUMOWANIE
Kazimierz Niemierka napisał swego czasu książkę 60 lat sportu wałbrzyskiego, w którym również było sporo błędów. Była to niejako praca doktorska. Podejrzewam, że książka Piaseckiego też może mieć jakiś powód ... naukowy. Ale mimo takiego wysiłku wyszła książka raczej poziomu pracy dyplomowej a nie magisterskiej, a Broń Boże doktorskiej. Zaangażowanie PWSZ w powstanie i wydanie książki można postrzegać jako reklamę uczelni jako mecenasa sportu. Autor książki popełnił błędy, ale kto ich nie robi? Pozycja dla kibica Górnika przydatna, zwłaszcza, że rzadko w porównaniu z innymi klubami w kraju, mamy do czynienia z wydawnictwami klubowymi. Gdyby autor nie miał tak szerokiego wsparcia ze strony miasta, uczelni i innych sponsorów nie oceniałbym go tak surowo. Z takim wsparciem aż dziw bierze, że nie skorzystał z bogatego zbioru fotografii Ryszarda Wyszyńskiego, opracowań Bogdana Skiby - jednego z najstarszych sportowych wałbrzyskich dziennikarzy, autora monografii klubowej jak i programów meczowych Górnika.

5 komentarzy:

  1. Podzielam Twoja opinię kolego! Ksiązka jest taka jak zarządzanie klubem w obecnej chwili!Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Też przeczytałem i również się podpisuję pod tym co napisał autor bloga. Przede wszystkim rażący brak bibliografii. Biorąc pod uwagę, że książkę wydawała uczelnia jest to co najmniej dziwne. W publikacji roi się również od literówek. Czy przed przesłaniem jej do drukarni, była w ogóle w rękach człowieka od korekty? W książce ani słowa na temat Maxa Woźniaka. Przecież to jeden z najwybitniejszych bramkarzy w dziejach Górnika i późniejszy trener kadry USA!

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy pierwsza elektryczna tablica nie była na Ratuszowej?

    OdpowiedzUsuń
  4. Co do tej tablicy - ja słyszałem o niej od zasłużonego działacza OZPN (już niestety ś.p.,a mieszkającego na Nowym Mieście), że pierwsza była na stadionie Górnika. Gdyby w monografii było cokolwiek o tym byłoby wszystko jasne, a tak pozostaje zagadka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Gdyby autorzy książek na tak niskim poziomie byli obligowani do zwrotu pieniędzy, pieszej pielgrzymki do Częstochowy z prośbą o przebaczenie i dożywotnio pozbawiani prawa chwytania za pióro, polska literatura faktu odnalazłaby wreszcie swoje miejsce w szyku.Jeśli tak nie jest, to niech chociaż księgi te wydawane będą na papierze fakturą zbliżonym do papieru toaletowego.

    OdpowiedzUsuń