środa, 20 listopada 2013

Po Irlandii

Mecz w Poznaniu z Irlandią nie wyglądał tak jak sobie wyobrażali trenerzy, kibice, piłkarze i organizatorzy. Po pierwsze liczono na inną atmosferę na trybunach. Irlandczycy podczas EURO 2012 zdobyli sympatię większości, nawet postronnych obserwatorów. Ich głośny doping rozbrzmiewał nawet w momentach, gdy ich pupile nie mieli szans na korzystny wynik, o wiele gorzej prezentowali się od rywali. Wielu wmówiło sobie, że polską i irlandzką nacje wiele łączy. Cóż, to, że sporo rodaków pracuje i żyje na Zielonej Wyspie to nie znaczy, że jest uczucie obustronne. Jakość w dopingu na kadrze jest nieporównywalna ze wskazaniem na fanów Eire. Na fali sympatii zakontraktowano po turnieju mistrzowskim dwa spotkania pomiędzy dwoma najsłabszymi zespołami mistrzostw. O ile w Eire, gdzie wspierało naszych wielu emigrantów, widownia mogła liczyć na jakieś emocje i bramki to w Poznaniu ich nie było. Ani na trybunach, ani na murawie. Po wrocławskim blamażu ze Słowacją tym razem doping "januszy" (jak już powszechnie nazywa się kibiców nie będącymi fanatykami, hools'ami czy ultras) był o wiele lepszy, bardziej przychylniejszy niż na Dolnym Śląsku. Spodziewano się głośnej, a przede wszystkim licznej grupy kibiców, którzy przyjadą za Irlandią. Bardzo na to liczył m.in. najbardziej ekspresyjny dziennikarz w Polsce Tomasz Zimoch, który przewidywał, że za irlandzkimi fanami kolejne sektory ruszą do wspólnej zabawy tworząc niepowtarzalny spektakl na trybunach. Tak nie było.
Irlandia, podobnie jak Polska, zmieniła szkoleniowca. Teraz prowadzi go duet O'Neill - Keane, którzy nie są anonimowymi osobami. Pierwszy jako piłkarz święcił sukcesy z Nottingham Forest, a później jako trener w Anglii (m.in. Aston Villa), Roy'a Keane'a nie trzeba szerzej przedstawiać, bo znakomite mecze w barwach Manchesteru United wielu pamięta. Mają tworzyć duet zły glina i ... bardziej zły glina. W debiucie pod ich kierunkiem Irlandia wypunktowała Łotwę 3:0, a pierwszą bramkę zdobył nieobecny w Poznaniu Robbie Keane. Polska z kolei do meczu przystępowała po bezbarwnym meczu ze Słowacją, która wczoraj zaledwie zremisowała 0:0 z debiutującą na arenie międzynarodowej reprezentacją Gibraltaru. Pomiędzy piątkiem a sobotą po wylaniu pomyj na kadrę media nie analizowały poszczególnych formacji, nie wystawiała cenzurek. Głównym tematem była atmosfera na trybunach, a w szczególności krytyka w postaci szyderstwa i gwizdów. Burzę rozpętał kontuzjowany kadrowicz Mateusz Klich, który siedząc na trybunach wrocławskiego stadionu był zdegustowany kibicami o czym nie omieszkał napisać na twitterze. ("40.000 zakazów stadionowych po wczoraj. Byłem na trybunach i to co się tam dzieje to jest jakaś masakra. Byle zjeść i ponapier.ć".) Twitter jest takim narzędziem do komunikacji podobnym do sms-owania, z tym, że treść mogą czytać setki, tysiące followersów, czyli obserwatorów. A że dziennikarze sportowi obserwują to co wypisują piłkarze (i odwrotnie) szybko temat został podjęty i sportowi pismacy podzielili się na zgodnych z Klichem oraz adwersarzy jego opinii. W sumie piłkarz został niewolnikiem internetu, bo nie dość, że żaden z obecnych kadrowiczów go głośno nie poparł, to wielu mędrców znalazło sposób by zaistnieć przy okazji wbijania szpilki w Klicha. Choćby Jacek Bąk czy Dariusz Dziekanowski, biorąc w obronę kibiców szybko zapomnieli jak narzekali na nich gdy słyszeli gwizdy, niewybredne hasła podczas gry. Sam Klich tłumaczył się na łamach Przeglądu Sportowego: "Siedziałem na trybunie vip. Połowy ludzi mecz tam w ogóle nie obchodził, oni nawet nie wiedzieli, kto z kim gra. Jedynie do obrażania byli pierwsi. Część w 35. minucie zeszła na bigos, a na drugą połowę już nie wróciła." Jakoś nikt nie podjął tematu jakości kibicowania vip-ów, bowiem nie od dziś wiadomo jak towarzystwo z tego sektora dopinguje...
Atmosfera w Poznaniu była lepsza niż we Wrocławiu
Po meczu z Irlandią póki co więcej pisze się o niemocy strzeleckiej Lewandowskiego, który tym spotkaniem trafił do Klubu Wybitnego Reprezentanta. Dla przypomnienia - na chwilę obecną są w nim piłkarze z 60 i więcej występami i dodatkowo śp. Gerard Cieślik. Regulamin wstąpienia ma być zmieniony: by się dostać należy rozegrać co najmniej 80 meczów lub być medalistą MŚ lub IO. Ten drugi argument jest ukłonem w stronę gwiazd z ery K.Górskiego i A.Piechniczka. Wracając do Roberta Lewandowskiego jest on jedynym obok Romana Koseckiego zawodnikiem z KWR, który nie wywalczył awansu do turnieju mistrzowskiego Europy czy Świata.
Prawdę powiedziawszy nie dziwi brak merytorycznych uwag po meczu z Irlandią, bowiem mecz ten był nijaki. Polska zagrała przeciętnie, podobnie jak rywal. Okazji podbramkowych z obu stron jak na lekarstwo. Tytuły pomeczowych relacji można powiązać filozoficznym mianownikiem - wiem, że nic nie wiem. Mecz nie dał odpowiedzi, że Adam Nawałka idzie w dobrym czy złym kierunku. Sam selekcjoner twierdzi, że dla niektórych było to ostatnie zgrupowanie. W porównaniu ze Słowacją w składzie nastąpiło 8 zmian. Kadra oparta była głównie na graczach ekswrocławian - Celeban, Kowalczyk, Sobota, Ćwielong, potem Jodłowiec. Ćwielong należał do najsłabszych na placu, wg mnie to nie ta półka, podobnie jak w przypadku Kosznika. O wiele lepiej z kolei w defensywie wystąpił Artur Marciniak, który wymieniany jest jako małe odkrycie tego meczu. Z kolei Michał Pazdan wyróżnił się brutalnym faulem, za który powinien wylecieć z boiska. Ligowy przecinak potrafi przeszkadzać, ale w kadrze wymagania są nieco wyższe.
Kiedy piłkarze załapią o co chodzi Nawałce w ofensywie?
W porównaniu z piątkiem solidnie wyglądała cała defensywa, gdzie podobał się rosły Szukała - autor bodaj jedynego (!!!) celnego strzału w światło bramki. Owszem są to próby, testy, ale nie rozumiem czemu mają służyć zmiany po 80 minucie, zwłaszcza, że nie są wymuszone kontuzją. Czy wtedy wchodzący zawodnik jest w stanie sprzedać swoje umiejętności? Jak w tak krótkim czasie może odmienić losy meczu? W drugim z kolei meczu widać, że kadra nie ma pomysłu na stworzenie sytuacji podbramkowej, we Wrocławiu udanie wprowadził się Tomasz Brzyski obdarzony soczystym uderzeniem i dobrym dośrodkowaniem, tym razem zamiast wcześniej zluzować bezproduktywnego Ćwielonga wchodzi na ostatnie minuty. Udanym wrocławskim epizodem Mączyński nie przekonał do siebie w meczu z Irlandią.
Nawałka ma czas do następnego roku, gdzie na początku będzie turniej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie kadra zagra w krajowym składzie. Wówczas zapewne negatywną selekcję przejdzie kolejna grupa anonimowych na tę chwilę kadrowiczów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz