sobota, 23 kwietnia 2016

2:1 w Lubsku

Górnik w środę w Dzierżoniowie zdobył okręgowy Puchar Polski. W przeciwieństwie do dotychczasowych meczów nie był to spacerek i w zgodnej opinii obserwatorów Lechia była bardzo blisko ogrania wyżej notowanego rywala. Wystarczył rzut wolny Mateusza Krawca, kiks bramkarza Łukasza Malca, przypadkowy gol i puchar powędrował do rąk wałbrzyszan. Trener Robert Bubnowicz nie odpuszcza i znów wystawił teoretycznie najsilniejszy zestaw nazwisk z kadry I zespołu. Zabrakło Kamila Jarosińskiego, którego zastąpił zaledwie 17-letni Bartłomiej Ziobro, co prawda tylko na protokole, bowiem w bramce zagrał Damian Jaroszewski. Wygraną nad Lechią wałbrzyszanie okupili urazami Damiana Migalskiego (jeszcze na rozgrzewce), Jana Rytko i Marcina Orłowskiego, którego w roli kapitana odbierającego trofeum z rąk prezesa OZPN Wałbrzych zastąpił Jaroszewski. Bramkę i pomeczowe wypowiedzi można zobaczyć w materiale tvsudecka:
Może zabrzmieć śmiesznie porównanie wałbrzyszan z mocniejszymi drużynami, ale w obecnym sezonie większość zespołów łączących przygodę pucharową z ligową młócką źle na tym wychodzi. Dla Śląska czy Jagiellonii europejskie puchary spowodowały, że zespoły nie tylko nie zagrają w Europie w nadchodzącym sezonie, ale muszą walczyć o utrzymanie. Poznański Lech musi liczyć na zdobycie Pucharu Polski by zagrać w europejskich pucharach, a Zagłębie Sosnowiec osiągając półfinał PP okupiła porażkami w lidze i odpadnięciem z walki o awans do ekstraklasy. Czy pucharowa tegoroczna przygoda odbije się czkawką wałbrzyszanom w III lidze?
Do Lubska na spotkanie z najsłabszym, obok Bystrzycy Kąty Wrocławskie zespołem, Górnik pojechał bez Damiana Migalskiego i oczywiście bez Michała Oświęcimki, który tę rundę ma z głowy. Wrócili do ligowego składu Jarosiński i dawno nie oglądany Grzegorz Michalak. Marcin Morawski z Janem Rytko usiedli na ławce rezerwowych, ale tylko po to,by nie było wstydliwej bardzo skromnej liczby rezerwowych. Stadionowy spiker zapowiedział również jako rezerwowego Filipa Brzezińskiego, którego - podobnie jak asystenta Piotra Przerywacza - w Lubsku w ogóle nie było. Kapitan zespołu Marcin Orłowski wystąpił ze specjalnym opatrunkiem. Nowinką w ustawieniu był występ Mateusza Krzymińskiego na prawej pomocy.
Nie wiem kto przekazywał boiskowe informacje redaktorowi strony skibasport.pl, która przeprowadziła relację z meczu, ale w zdecydowanej większości mija się ona z prawdą. Wynik 2:1 jest wielce mylący. Górnik przez cały mecz miał ogromną przewagę, a rywale byli po prostu najsłabszą ekipą grającą przeciwko biało-niebieskim. Nawet jesienią KP Brzeg Dolny, czy Bystrzyca prezentowały się o wiele lepiej. Jedynym problemem w odniesieniu zwycięstwa dla piłkarzy Górnika mogli być... oni sami.
Rozgrzewka przedmeczowa w Lubsku
Na początku meczu kuriozalna sytuacja: Jarosiński chce wybijać piłkę i trafia nią w Orzecha, futbolówkę przejmują gospodarze i Grzegorz Michalak musi ratować się faulem 20 metrów od bramki wałbrzyszan. Całe szczęście, że większość uderzeń z wolnego kończyła się na murze. Szybko jednak goście przejęli inicjatywę. Gol dla Górnika padł po rzucie wolnym, ale nie z 30 metrów jak sugeruje red. Skiba. Krzymiński chciał przerzucić piłkę nad rywalem, który odbił piłkę ręką nad/za linią pola karnego. Sędzia główny gwizdnął po interwencji bocznego, ale przewinienie wyciągnęli za "16". Mateusz Krawiec zamienił wolnego na bramkę, a była to chyba najładniejsza ze zdobytych przez niego z tego stałego fragmentu gry. Po wznowieniu ze środka Budowlani tracą piłkę, a Górnik momentalnie przeprowadza kontrę, po której Mateusz Sawicki staje oko w oko z Manuelem Kowalskim. Sawka przeczekał bramkarza, a mimo to jego sygnalizowane uderzenie bramkarz wybił piłkę na róg! Później sytuację miał m.in. Dominik Radziemski, który POWINIEN zagrać do nie obstawionego Krzymińskiego, a zdecydował się na strzał.
To, że niewykorzystane sytuacje się mszczą wałbrzyszanie przekonali się boleśnie w ostatnim ligowym meczu ze Świdnicą. I teraz była powtórka z rozrywki. Bartosz Tyktor sfaulował rywala na środku pola, lubszczanie wznowili grę jednak kilkanaście metrów od przewinienia - z miejsca gdzie zawodnik dorwał po prostu piłkę i zagrał na lewe skrzydło. Na nic zdały się protesty wałbrzyszan, bowiem kapitan miejscowych miał na tyle czasu i miejsca by dośrodkować, a w polu karnym Kamil Kuźmiński głową pakuje piłkę do siatki i mieliśmy remis! Nie zmieniło to przebiegu meczu, bowiem wciąż wałbrzyszanie atakowali. Po rzucie wolnym Radziemskiego Orłowski trafia w poprzeczkę, nieco później akcję gości ręką przerywa jeden z obrońców Budowlanych na 40 metrze za co ogląda żółtą kartkę (a nie za faul jak pisze skibasport.pl). Aż w końcu popisowa akcja Sawickiego z Orlowskim, najlepszy snajper Górnika uciekł przed faulem jednego rywala, a już drugi trafił w jego nogi i sędziemu nie pozostało nic innego jak podyktować jedenastkę. Rzut karny wykonany a'la Panenka i goście prowadzili 2:1.
Po przerwie Krzymińskiego zmienił Mateusz Sobiesierski, który kilkakrotnie udanie dryblingiem zgubił rywala, dał dobrą zmianę. Pierwszy kwadrans po przerwie to naprawdę lekcja futbolu udzielona Budowlanym przez wałbrzyszan. Szybkie akcje, głównie konstruowane lewą stroną, miejscowi nie mogący wyjść z własnej połowy. Najbliżej zdobycia bramki byli Sawicki z Krawcem, ten drugi mógł zagrać do lepiej ustawionych Orłowskiego czy Sobiesierskiego, ale zdecydował się na uderzenie, po którym piłka otarła poprzeczkę i poszybowała nad bramką. Budowlani nie mieli pomysłu na grę wałbrzyszan, która z czasem stała się coraz wolniejsza i prowadzona w tempie wręcz spacerowym. Piłkarze z Lubska nie atakowali wysoko wychodząc z założenia, że i tak rywale popełnią błędy i zgubią piłkę. I nie pomylili się. Niewymuszone błędy, straty piłki spowodowały, że żółte kartki zobaczyli Dominik Radziemski i Dariusz Michalak. Powinien za wejście z tyłu w nogi rywala napomnienie zobaczyć również Sławomir Orzech. Gospodarze i tak powinni zdobyć bramkę, gdy zakotłowało się po kontrze w polu karnym, a po uderzeniu Owsianego piłka odbiła się od poprzeczki. W końcówce wałbrzyszanie lepiej naregulowali celowniki i mógł się wykazać Manuel Kowalski, który wybijał na rzuty rożne strzały Sawickiego, Orłowskiego i Radziemskiego. W końcówce na trybunach rozległo się głośne "jeeest", gdy strzał z rzutu wolnego ląduje na bocznej siatce, a większość obserwatorów widziała ją w siatce.
Na minutę przed końcem kapitalną akcję Górnika przerwali miejscowi faulem na wychodzącym sam na sam Krawcem. Wolny i żółta kartka, choć arbiter mógł pokazać śmiało czerwoną. Uderzenie Marcina Orłowskiego w ładnym stylu obronił Kowalski. W miejsce Krawca wszedł Michał Tytman, który w środę zadebiutował w seniorach w pucharze, a w sobotę zalicza ligowy debiut.
2:1 to wynik za niski, wałbrzyszanie przez większość meczu bawili się piłką, ale nic konkretnego z tego nie wynikało. O mały włos nie zostali przez to skarceni, udało się uniknąć kolejnych kontuzji, ale martwią kolejne kartki.
Obiekt w 15-tysięcznym Lubsku robi o wiele lepsze wrażenie niż w Kątach Wrocławskich. Miejscowy OSiR to nie tylko zadbana płyta piłkarska, ale i boisko orlik, boisko wielofunkcyjne, boisko do siatkówki plażowej, skatepark, siłownia, a do tego miejsce na wypicie napojów pod parasolami. Trybuny to kilkaset czystych siedzisk wypełnionych w większości przez miejscowych kibiców. Po przerwie, gdy zaczął padać rzęsisty deszcz więcej niż połowa po prostu ... opuściła obiekt. Do tego w przerwie loteria biletowa. Piłkarzom wychodzących na mecz towarzyszyła ... piosenka Ricka Astleya, co zapewne zdziwiło większość piłkarzy przyzwyczajona do innego stadionowego repertuaru.
Na meczu zabrakło zorganizowanej grupy kibiców Górnika, choć policja była przygotowana na jej przyjazd. Już na rogatkach Żar czujnie wypatrywał aut z wałbrzyskimi numerami rejestracyjnymi patrol prewencji. Na trybunach stadionu w Lubsku nie zabrakło jednak starszych, ale wiernych kibiców Górnika, którzy spokojnie z szalikiem na szyi mogli oglądać mecz w towarzystwie miejscowych fanów, bez żadnych problemów.
 Meczem w Lubsku wałbrzyszanie kończą w tym sezonie wyjazdy na boiska w województwie lubuskim. O ile w rundzie jesiennej Górnik nie mógł ich dobrze wspominać (porażka w Karninie, remis w Rzepinie), to wiosną z Mostek, Gorzowa Wlkp. i właśnie z Lubska lider wywiózł komplet punktów.

4 komentarze:

  1. O meczu w Dzierżoniowie trzeba jak najszybciej zapomnieć, słabiutki mecz, fuksiarska bramka, zdobyta jak zwykle ze stałego fragmentu gry i na tym koniec. Więcej sytuacji nie było ani ze strony KK Górnik ani Lechii, która pomimo, że przeważała, gdy po czerwonej kartce Krawca grała z przewagą zawodnika, żadnej sytuacji nie stworzyła. Natomiast martwi kontuzja Migalskiego i Rytki. Warto wspomnieć o hołocie, bo nie będę nazywał ich kibicami. Przyjechali, jak mecz już trwał i nasi prowadzili 1:0, w obstawie kilkudziesięciu policjantów podeszli pod bramę, zawyli dwa razy Polonia Świdnica i stali jak zwykle za płotem, bo okazało się, że nie mają na bilety :) Tak postali paręnaście minut, wsiedli do autokaru i pojechali do Wałbrzycha. I to są ci wielcy kibice... Co do meczu Lubsku, na którym nie byłem, nie będę się wypowiadał. Bramki zdobyte jak zwykle ze stałych fragmentów gry i tylko można się zastanawiać kiedy strzelimy bramkę z akcji. Czytałem natomiast trzy recenzje z meczu, Pana Skiby, na stronie Budowlanych i autora strony. To tak jakby były trzy różne mecze. Co do opisu Pana Skiby to nie będę się wypowiadał, natomiast na stronie Lubska autor opisuje: Po twardym i wyrównanym meczu gospodarze ulegli 2:1 i umieścili 86 zdjęć z meczu, w tym klatka po klatce zaprezentowany rzut karny strzelany przez Orłowskiego. Podobieństwo do strzelonego karnego przez Panenkę i Orłowskiego w tym meczu jest takie, że obaj strzelali z 11 metrów. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie gdyby Pan był w Lubsku to jeszcze inny byłby opis wydarzeń :) Budowlani w relacji skupili się głównie na swojej drużynie - nie oszukujmy się, wynik 1:2 z Górnikiem to mimo wszystko dobry wynik, jeśli przypomni się ubiegłotygodniowe lanie w Rzepinie 0:8.
    Co do karnego - jeśli neguje Pan fakt "podcinki" Orłowskiego przy karnym na podstawie jedynie zdjęć wykonanych z perspektywy pleców wykonawcy to ... po prostu brakuje mi argumentów.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem czy byłby inny opis wydarzeń, zapewne starał bym się opisać to, co działo się na boisku i jak ja to widzę. Nie neguję, że Pana relacja z meczu jest nieprawdziwa z tym co się działo na boisku, napisałem, że czytałem trzy relacje i praktycznie każda była inna. Co do karnego strzelonego przez Orłowskiego, jest 7 zdjęć od rozbiegu Marcina, kopnięciu, locie piłki i uderzeniu w siatę itd. Strzał Orłowskiego, był w lewy róg bramkarza na wysokości głowy. Można podciąć piłkę i strzelić w same widły :) Natomiast, Panenka strzelił tak zwanego "balona" w środek bramki. Ale każdy ma prawo mieć inne zdanie :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale ty jesteś FENOMENALNY!!! Zapewne ze swojej szklanej kuli wszelkie informacje czerpiesz - potem twój ponadprzeciętnie rozwinięty MUSK (bo tych dwóch fistaszków co masz w swoim zakutym łbie, mózgiem nie można nazwać) przetwarza dane i mamy cięta ripostę nt. meczu i bramki, której na własne oczy nie widziałeś...

    OdpowiedzUsuń