piątek, 30 sierpnia 2013

We Wrocławiu manita

Czwartkowy mecz z Sevillą popsuł ogólny obraz tegorocznego występu w europejskich pucharach Śląska Wrocław. Podopieczni Stanislava Levy'ego zdobyli sympatię piłkarskiej Polski najpierw znakomitym stylem skutecznej gry ze słabiutkim Rudarem, a potem kapitalny dwumecz z wyżej notowaną belgijską Brugią. Również pierwszy mecz w Hiszpanii zaskoczył obserwatorów, kiedy Mila i spółka prowadziła otwartą grę, wygrywała 1:0, miała szanse na podwyższenie wyniku. Ostateczny rezultat 1:4 tłumaczono wyrzuceniem Dudu, wyczerpującymi warunkami atmosferycznymi. Tak jak przed laty zachodnie kluby Europy oszaleli na punkcie Marka Citko, kiedy strzelał gole w Lidze Mistrzów w Widzewie, tak po latach na topie znalazł się
W jak Wrocław, W jak Waterloo
Waldemar Sobota, który notabene jest podopiecznym menedżera Citko. Dzięki Sobocie prasa zaczęła pisać o jego pierwszych klubach Małej Panwi Ozimek, kiedy dziennikarze uczyli się jak odmienia się nazwę tego zapomnianego drugoligowca. Do tego doszedł udany występ Soboty w kadrze i już jednym tchem wymieniano kluby, do których ma trafić wrocławski skrzydłowy. Pożegnaniem z Polską miał być mecz z Sevillą, a po słabym występie sam zawodnik twierdzi, że po nim jego transfer nie jest wcale taki pewny. Śląsk rozpoczął znakomicie i nie wiadomo jakby się spotkanie potoczyło, gdyby w 11 sekundzie Plaku trafił do bramki. Mecz oglądało ponad 40 tysięcy widzów. Po raz pierwszy od finału PP kibice przyszli ze względu na grę WKS, a nie zwiedzać nowy stadion jak było to w przypadku wcześniejszych rekordowych meczów ligowych z Wisłą i Lechią. Niestety, piłkarze nic nie zrobili by zatrzymać kibiców, by ponownie przyjechali na Stadion Miejski. Wynik 0:5 nie mówi całej prawdy. Jest to największa klęska domowa polskiej drużyny w europejskich pucharach. Nikt przed Śląskiem w Polsce nie przegrał u siebie pięcioma bramkami! Wcześniej co prawda tracono dużo bramek u siebie: Gwardia - PSV 1:5 w 1974, Lech - Duisburg 2:5 w 1978, Legia - Bayern 3:7 w 1988, Lech - Spartak 1:5 w 1993, Śląsk - Hannover 3:5 w 2012, ale nigdy nie była to tak wysoka klęska jak ta z Sevillą. Hiszpańska drużyna zagra bez ośmiu czołowych graczy, grała oszczędzając się przed ligowymi meczami, a i tak pięciobramkowa przewaga to najmniejszy wymiar kary dla wrocławian. Przed dwumeczem w el.LE wielu było zwolenników powołania do kadry Gikiewicza, ale występem w czwartek tym chwilowym zwolennikom bramkarz Śląska zamknął na długo usta. Najbardziej rozpoznawalny w tej chwili piłkarz wrocławian, kapitan drużyny Sebastian Mila trzeźwo ocenił odpadnięcie z Sevillą - pokazali nam miejsce w szeregu, zagrali na luzie, ale i tak na poziomie nieosiągalnym dla nas.
Śląsk i tak jest specyficzną drużyną, która wygrywa w pucharach mało meczów a rozgrywa ich w sumie sporo.
Sezon 2011/12 - jedno zwycięstwo (w pierwszym meczu 1:0 z Dundee United) - łącznie 6 meczów;
sezon 2012/13 - jedno zwycięstwo (w pierwszym meczu w Podgoricy z Buducnost 2:0) - łącznie 6 meczów;
sezon 2013/14 - dwa zwycięstwa (4:0 z Rudarem Pljevlja i 1:0 z FC Brugge) - łącznie 6 meczów.
W 18 rozegranych meczach ledwie 4 zwycięstwa. Szkoda, że w tym sezonie wrocławski zespół podkpił końcówki meczów w Podgoricy i Brugii, gdzie tracił pewne prowadzenie. Szkoda, bo punktów rankingowych może w przyszłości zabraknąć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz