poniedziałek, 21 marca 2016

Debiut Adriana Mrowca w Jaworzynie Śląskiej

11 miesięcy. Tyle czasu minęło od ostatniego występu Adriana Mrowca w pierwszej lidze. W Niecieczy, w obecności 750 (czyli 100% mieszkańców) Termalica ogrywa Miedź 2:1 strzelając w ciągu 30 minut oba gole. W tym czasie boisko opuszcza Mrowiec, w wyniku kontuzji zastąpiony przez Grzegorza Bartczaka. Potem była rehabilitacja, by latem pożegnać Legnicę po zaledwie półrocznym epizodzie i powrócić do rodzinnego Wałbrzycha. W Górniku Adrian grał wcześniej w drużynie juniorów, jeszcze w latach 90-tych ubiegłego stulecia. Potem była reprezentacja Polski juniorów, terminowanie w szerokiej kadrze wielkiej Wisły Kraków, gra na Litwie, Szkocji, Niemczech okraszone krajowymi pucharami, mistrzostwem Litwy, grą w europejskich pucharach. Do tego w końcu 30 meczów i jeden gol w rodzimej ekstraklasie. W wieku 32 lat defensor miał być ostoją bloku obronnego wałbrzyskiego spadkowicza. Dodatkowo miał objąć grupę 7-latków, czyli piłkarskich skrzatów.
Adrian Mrowiec
Jego przygoda w Wałbrzychu na pewno nie potoczyła się ani po jego myśli, ani nie spełniła oczekiwań trenerów i kibiców. Długa rehabilitacja opóźniła debiut, podczas jesieni zagrał zaledwie 9 razy, ale tylko trzykrotnie w pełnym wymiarze czasowym. Brakowało mu nie tylko ogrania meczowego, ale przede wszystkim szybkości, zwrotności, co widoczne było zwłaszcza w rywalizacji z mocniejszymi rywalami. Zimą wraz z Maksymem Tatuśko został wypożyczony na pół roku do Karoliny Jaworzyna Śląska.
11 miesięcy z drugiego poziomu rozgrywkowego na szósty...
Co ciekawe grającym trenerem Karoliny jest Tomasz Idziak, który w Górniku pełni funkcję koordynatora nad pracą trenerów. Debiut wałbrzyskiego duetu Mrowiec-Tatuśko wypadł w Jaworzynie Śląskiej bardzo dobrze - gospodarze w ciągu 4 minut odwrócili losy meczu z Iskrą Jaszkowa i wygrali 2:1, a Tatuśko zanotował asystę.
W Jaworzynie Śląskiej powstała mała wałbrzyska kolonia, co nie może dziwić, skoro w samym Wałbrzychu brak jest drużyn grających na poziomie choćby klasy okręgowej. W przeszłości o obliczu swoich nowych zespołów wałbrzyszanie decydowali m.in. w Bielawie, Dzierżoniowie, Świebodzicach, Świdnicy, ale i Kamiennej Górze, Lubawce, czy Świerzawie, gdzie 20 lat temu grupa ligowców z Górnika wyciągnęła Pogoń z A klasy, aż do trzeciej ligi!
Obecnie najliczniejsza grupa wałbrzyszan jest bodaj w Świebodzicach i Jedlinie Zdrój.Victoria nie kryje ambicji awansowych, a do grupy grających już jesienią piłkarzy spod Chełmca dołączył Dominik Janik. Póki co ciężko napastnikowi wywalczyć pewne miejsce w wyjściowym składzie, ale o tym wcześniej przekonał się choćby Wojciech Błażyński, wiele lat grający w klubach z okręgu jeleniogórskiego, gdzie od niego zaczynało się ustalanie wyjściowej "11", a w Świebodzicach często wchodzi z ławki rezerwowych. W KS Zdrój również sięgnięto po byłych juniorów klubu z Ratuszowej, bo po prawdzie Bartkowiak, Kobylański czy najmłodszy z braci Kubowiczów nie mieli gdzie w Wałbrzychu grać. A i tak najbardziej rozpoznawalną postacią jest skuteczny Piotr Kałoń. Z zimowych transferów klubu z Jedliny ciekawie zapowiada się pierwszy internacjonał w Zdroju, czyli Czech Vaclav Pohl. Po rundzie jesiennej sezonu 2010/11 był on w grupie testowanych przez drugoligowy wówczas zespół Górnika Wałbrzych, zagrał nawet w sparingu z Polonią/Spartą Świdnica. Ostatecznie nie trafił na Ratuszową, ale w międzyczasie zaliczył sparing w barwach MKS Szczawno Zdrój. Teraz,były gracz takich klubów jak FK Nachod, Broumov, Ćeśka Skalice ma szansę w końcu zagrać w polskiej lidze, o ile działaczom uda się załatwić wszelkie formalności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz