niedziela, 7 czerwca 2015

Górnik Tychy Zawisza

Jedną ze stadionowych przyśpiewek wałbrzyskich kibiców jest wymienianie nazw zaprzyjaźnionych klubów. Do nich należą bracia po szalu z Tychów i Bydgoszczy. Niestety, w tym roku wymienione w tytule trio kończy bieżący sezon w minorowych nastrojach, bowiem muszą opuścić ze względów sportowych klasę rozgrywkową. Każdy przypadek jest inny, choć Zawisza, GKS Tychy i Górnik Wałbrzych, posiadają wspólny mianownik w postaci trenera, który przejął zespół w trakcie sezonu dając nadzieje na udany finisz i niepowodzenie misji pt. utrzymanie.
Bydgoski Zawisza rozpoczynając sezon nie spodziewał się zapewne nadchodzących problemów. Zdobywca Pucharu Polski ograł w meczu o Superpuchar Legię, zaprezentował się nie najgorzej w eliminacjach Ligi Europy, a sezon rozpoczyna od ogrania Korony Kielce 2:0. Potem przyszło 6 kolejnych ligowych porażek i pożegnano się z portugalskim trenerem Jorge Paixao. Zawiszę objął raczej niespodziewanie Mariusz Rumak, którego co pogoniono z Lecha Poznań. Do końca 2014 roku bydgoszczanie wygrali zaledwie raz i trzy razy remisując. Nie było chyba odważnego, który by wierzył w skuteczną walkę o utrzymanie. Zespół, który na wskutek konfliktu właściciela klubu Radosława Osucha z kibicami, nie mógł liczyć na takie wsparcie dopingiem jak choćby pozostałe drużyny T-Mobile Ekstraklasy, przeszedł wiosną prawdziwą metamorfozę. Pożegnano aż 15 zawodników, w tym największy skarb, za jaki uchodził Michał Masłowski, który za niespotykaną jak na nasze warunki sumę (800 tysięcy euro) przeszedł do Legii. W ich miejsce sprowadzono 12 zawodników, którzy całkowicie odmienili Zawiszę. Pierwsze osiem meczów to 5 zwycięstw i 3 remisy! W tym niezwykle prestiżowe dla Rumaka 1:0 z Lechem. Zespół złapał kontakt z resztą stawki, jak wyliczyli statystycy aż 5 razy bydgoszczanie mieli szanse by opuścić strefę spadkową. Niestety, nie udało im się ani razu. Za kluczowy moment ogłoszono nie wykorzystaną szansę przez Portugalczyka Mikę. 22-letni pomocnik, podobnie jak Alvarinho,Luka Marić, Pulhac, a przede wszystkim Ivan Majewskij znaleźliby miejsce w większości klubów ekstraklasy. Na chwilę obecną nie wiadomo jakie ruchy personalne zostaną poczynione w Bydgoszczy. Osuch proponował zakład o grube pieniądze, że Zawisza się utrzyma.Przegrał by, ale wygranym wiosny jest Mariusz Rumak, któremu niewiele brakowało do utrzymania zespołu.
Współpracownikiem Rumaka w Lechu był Jerzy Cyrak, który nie poszedł do Bydgoszczy śladem swego kolegi po fachu. Trafił do Wałbrzycha podejmując się misji ratowania drugiej ligi dla miejscowego Górnika. Podobieństw pracy Cyraka do osiągnięć Rumaka jest kilka. Jesień wręcz beznadziejna, niewiele symptomów poprawy i dół tabeli. Zimą mała rewolucja kadrowa, której raczej nie można porównać z tą bydgoską. Wiosną mieliśmy oglądać autorski zespół Cyraka, już bez alibi w postaci dziedzictwa poprzednika. O ile przyszła poprawa gry, pojawiły się wartościowe domowe zwycięstwa to niemoc wyjazdowa skutecznie niwelowała wysiłek drużyny. Mimo, że niepowodzenia rywali powodowały, że dystans do bezpiecznego miejsca z kilkunastu punktów stopniał w pewnym momencie trzech, to w decydującym momencie Górnik zawiódł. Klęska w Niepołomicach, porażka ze Stalą Mielec spowodowały, że przy Ratuszowej pogodzono się ze spadkiem.
O ile wałbrzyscy kibice mogą narzekać na beznadziejne wyniki (zaledwie 7 remisów) poza własnym boiskiem, to co mają powiedzieć sympatycy Tychów, którzy tylko 6 razy nie przegrali na wyjazdach? Zresztą "domowe" spotkania GKS rozgrywał w Jaworznie ze względu na budowę nowego stadionu,który latem ma być otworzony. Niestety, tyski stadion, podobnie jak lubelski, nowoczesne,funkcjonalne cacko, będzie świadkiem zmagań zaledwie drugoligowych. Przed sezonem GKS objął Przemysław Cecherz, uznany na tym szczeblu szkoleniowiec, który nie mógł się pochwalić dobrymi wynikami, choć klub zakontraktował m.in. niedawnego króla strzelców Macieja Kowalczyka czy wypożyczono z Podbeskidzia Wojciecha Trochima. Rundę jesienną dokończył w roli trenera dokończył Andrzej Wolak, a zimą doszło do fundamentalnych zmian w klubie. Dyrektorem został były reprezentant kraju Marcin Adamski, a na trenerską ławkę powrócił Tomasz Hajto, którego szerzej nie trzeba przedstawiać. Mieli być oni gwarantem jakościowego dużego kroku naprzód. Pożegnano 9 graczy, w tym długoletnich defensorów Łukasza Kopczyka i Mariusza Masternaka, co wywołało na śląsku pewien niesmak. Marsz w górę tabeli (z poz.16 i stratą 7 punktów do bezpiecznej 14 lokaty) miało zapewnić 14 nowych graczy, w tym takie nazwiska jak jeden z najlepszych asystentów w lidze Łukasz Grzeszczyk z Sandecji, który odrzucił ofertę Termaliki, czy bramkarz Sebastian Przyrowski. GKS swoją walkę o utrzymanie udokumentował zaledwie 3 zwycięstwami i 4 remisami. Co prawda gorzej grali Sandecja i Widzew, w dodatku wycofała się Flota, z której ściągnięto obrońcę Stasiaka, ale to za mało by myśleć o utrzymaniu. Nawet w ostatniej kolejce, gdy Tychy MUSIAŁY wygrać w Ząbkach, by przedłużyć nadzieje na utrzymanie po barażach z drugoligowcem,zespół przegrał. Gdyby zawodnicy mieli charyzmę Tomasza Hajto, to pewnie byłby to zespół bijący się o ekstraklasę. Popularny Gianni najprawdopodobniej pożegna się z posadą w GKS, a zapamiętany zostanie na pomeczowe narzekanie na sędziowanie, na wszystko inne niż własne decyzje. W Tychach były bodaj największe ambicje na utrzymanie zespołu, ze względu na nowy stadion.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz