niedziela, 14 grudnia 2014

Górnik bez Moszyka, bez żalu

W wałbrzyskim Górniku trwa okres roztrenowania, trener na stażu w Holandii, a z klubem żegnają się kolejni po Szepecie zawodnicy. Spekulacje dotyczą kilku nazwisk, a na chwilę obecną potwierdzona jest jedynie nieobecność w drużynie Adriana Moszyka.
Popularny Adek spędził w klubie 7 lat, ale nie były to lata ani tłuste, ani chude. Należał co prawda do grupy zawodników (Jaroszewski, Wepa, bracia Michalakowie, Rytko), którzy przeszli szlak bojowy z czwartej do drugiej ligi, ale dużym nadużyciem byłoby określenie, że był to kluczowy, podstawowy zawodnik.
Oto jak wyglądał bilans Adriana w Górniku/Zagłębiu, a potem w Górniku PWSZ Wałbrzych:
2007/08 - 4.liga - 11 miejsce (reorganizacja) 33(5) - 5 goli /4 żółte kartki/
2008/09 - 4.liga - 1 miejsce (awans) - 27(5) - 11 goli
2009/10 - 3.liga - 1 miejsce (awans) - 26(7) - 13 goli /5 żółtych kartek/
2010/11 - 2.liga - 10 miejsce - 21 (3) /1 żółta kartka/
2011/12 - 2.liga - 6.miejsce - 23 (1) - 1 gol /4 żółte kartki/
2012/13 - 2.liga - 14.miejsce - 29(10) - 3 gole /7 żółtych/1 czerwona kartka/
2013/14 - 2.liga - 6.miejsce - 30 (7) - 4 gole /7 żółtych kartek/
2014/15 - 2.liga - 17.miejsce - 14(4) - 3 gole /6 żółtych kartek/

ogółem: 203 mecze (42 w pełnym wymiarze) - 40 goli /34 żółte kartki i 1 czerwona/.

Średnio Adek trafiał raz na 5 meczów, ale parafrazując Marka Twaina są kłamstwa, bezczelne kłamstwa i statystyka. W przypadku Moszyka statystyka jest nieco myląca i nie tak kolorowa jakby się mogła wydawać.
Przygoda z klubem z Ratuszowej zaczęła się latem 2007 - Górnik/Zagłębie Wałbrzych przygotowuje się do sezonu 4.ligi, która po reorganizacji za 12 miesięcy będzie piątym poziomem rozgrywkowym. Zespół Ryszarda Mordaka z podstawowych graczy opuszczają m.in. Piotr Broszkowski, Łukasz Jaworski, w skromnie wyglądającej personalnie linii ataku zostali 23-letni Adrian Sobczyk, 19-letni Paweł Fraś i borykający się z kontuzjami Łukasz Bębeniec, któremu nie będzie dane wystąpić w I zespole. Do tego grona dołączył 30-letni Marek Wojtarowicz po austriackim epizodzie oraz 19-letni Adrian Moszyk. Ten ostatni przyszedł z jeleniogórskiej okręgówki z Olimpii Kamienna Góra, gdzie błysnął skutecznością - 29 bramek dało mu tytuł wicekróla strzelców. Postawą w letnich sparingach przekonał do siebie szkoleniowca, by wystawił go w wyjściowej jedenastce w premierowej serii spotkań (1:2 w Oleśnicy), gdzie zresztą już w przerwie został zmieniony. Mimo tego w kolejnych spotkaniach wybiega na boisku u boku Wojtarowicza w linii ataku. Nieskuteczny, zmieniany po przerwie uratował miejsce w składzie po zmianie trenera. Nowy szkoleniowiec Robert Bubnowicz jak i sam Moszyk doczekali się premierowej bramki dopiero w 5 meczu (2:5 w Polkowicach), gdzie po raz pierwszy zagrał przez pełne 90 minut. Gdy tydzień później pokonał bramkarza Kobierzyc (4:1) wydawało się, że wszedł na właściwe tory, ale okazało się to błędnym oczekiwaniem. W całym sezonie opuścił zaledwie 3 mecze, został rekordzistą pod względem liczby meczów, w których był zmieniany (25). Konto bramkowe powiększył o 3 gole: jesienią w Świdnicy (1:2 z Polonią/Spartą) i wiosną w Strzegomiu (2 gole w meczu z AKS 5:0). Do tego doszło pudło w serii rzutów karnych w przegranym finale PP z Orłem Ząbkowice. Dość skromna budowa ciała, mała skuteczność, coraz większa ilość wychowanków próbowanych wiosną przez trenera (Dobrzański, Mrozowski, Wilczyński) mogła sugerować, że Adriana czekają ciężkie czasy, zwłaszcza, że zespół został poważnie wzmocniony kadrowo.
Moszyk udanie prezentował się w przedsezonowych sparingach pokonując bramkarzy Mieroszowa, Strzegomia, Świdnicy, ale w składzie zrobiło się bardzo ciasno - w ataku byli Konarski, Janik, Wojtarowicz, a nie mógł liczyć na handicap młodzieżowca, bo tych Robert Bubnowicz miał w wyjściowej jedenastce wówczas aż nadto (D.Michalak, Janik, Wepa, Tobiasz). Pozostało mu pogodzić się z rolą zmiennika Dominika Janika i zaliczanie samych końcówek meczów, licząc jedynie na dłuższą grę w PP. W podstawowej jedenastce występował jedynie na skutek wykluczenia Janika, ale i tego nie potrafił wykorzystać. Mimo tego udało mu się uzyskać aż 11 bramek: jesienią w Jaworze (6:0), Chojnowie (2 gole - 6:0), wiosną w Wałbrzychu (z Złotoryją 4:1, z Miedzią II 2:0, GKS Kobierzyce 1:1, 3 gole z Olimpią 6:2) i Pietrzykowicach (z Pumą 1:0) i Wrocławiu (Ślęza 1:0). Trafiał do siatki głównie z zespołami z dolnych rejonów tabeli. Jak widać najlepiej mu się grało przeciwko niedawnym kolegom z Kamiennej Góry, gdzie w 3 minucie gry miał już na swoim koncie 2 gole, a trzeciego dorzucił tuż przed przerwą. Do awansu do 3.ligi dorzucił finał PP DZPN, gdzie w 6 meczach strzelił 6 bramek, ale tylko i wyłącznie przeciwko przedstawicielom wałbrzyskiej okręgówki. Lepiej prezentował się wiosną, gdzie Bubnowicz znalazł miejsce na boisku zarówno dla niego jak i Janika z Konarskim. Gdyby wykazał się większą skutecznością Moszyk mógłby poważnie liczyć się w walce o koronę króla strzelców.
W trzeciej lidze Adrian strzelił więcej bramek niż szczebel niżej - 13, w tym dwukrotnie 3 gole w meczu (jesienią z Oleśnicą 5:1, wiosną w Krośnie Odrzańskim 5:1). Ponadto wciąż był w cieniu skuteczniejszego Janika i bardziej waleczniejszego Konarskiego, który w przeciwieństwie do Moszyka lepiej grał głową, potrafił wygrać walkę z silniejszymi defensorami, zastawić się, odegrać partnerom. Ale paradoksalnie Adek strzelał więcej bramek od Konara.
Ostatnie 5 sezonów Moszyk rozegrał w drugiej lidze. Trzeba szczerze przyznać, że na tym poziomie rozgrywek rzadko błyszczał, trafiał i wszystkie mankamenty były widoczne aż nadto. Fizycznie nie był do tej pory nawiązać walki z rywalem, brak skuteczności pod bramką przeciwnika spowodował, że szkoleniowcy zaczęli go ustawiać w drugiej linii - głównie na boku, a i zdarzało się, że za plecami napastnika. W premierowym sezonie 2010/11 bilans tragiczny - zero bramek, jesienią przegrana rywalizacja o miejsce w składzie nie tylko z Janikiem, ale i młodzieżowcem Kornelem Dusiem. Wiosną wystawiany był w wyjściowym składzie, mimo, że zwiększyła się rywalizacja w ataku po przyjściu Romana Maciejaka. Drugoligową bramkę uzyskał dopiero w meczu nr 23 z Zagłębiem Sosnowiec (3:1) i był to bodaj jedyny pozytywny akcent w jego wydaniu w sezonie 2011/12. Został również rekordzistą klubowym - 19 razy wchodził z ławki rezerwowych. W sezonie 2012/13 przełamał się strzelając 3 gole jesienią - Zagłębiu w Wałbrzychu (1:2), w Rypinie (3:0) i Chrobremu przy Ratuszowej (3:0). Bilans byłby okazalszy, gdyby wykorzystał karnego w meczu z Turem (1:0).
Wiosną mocno spuścił z tonu, zresztą jak cały Górnik.
Mecz z Jarotą wiosną 2014 i gol - jeden z jedenastu
podczas blisko 5 sezonów gry w 2.lidze
W minionym sezonie strzelił 4 bramki poprawiając rekord o bramkę. Jesienią dwukrotnie trafił z 11 metrów (z Bytovią 3:1 i w Kaliszu 4:0), a wiosną jego bramka zadecydowała o wygranej z Jarotą (1:0) oraz o remisie w Ostrowie Wlkp (1:1). Te wiosenne trafienia to bodaj najważniejsze trafienia w jego dotychczasowej karierze, choć jego pozycja w zespole nie wyglądała najlepiej, bowiem zarówno Maciej Jaworski, jak i Andrzej Polak widzieli go w roli zmiennika.
W obecnym sezonie Moszyk prezentował się bodaj najlepiej podczas swojej gry w drugiej lidze. Nie oznacza to jednak, że Adek stał się gwiazdą zespołu, czołowym graczem rozgrywek. Mimo jedenastki na plecach od dawna przestał już marzyć o grze w linii ataku. Do gry na skrzydłach przybyło mu kilku nowych konkurentów - przede wszystkim Bartosz Szepeta. Właśnie beneficjentem słabej dyspozycji Szepety został Moszyk, który początkowo był wchodzącym z ławki zawodnikiem, a po udanej, bramkowej zmianie z Wisłą Puławy zakotwiczył w wyjściowym składzie. W Katowicach wykorzystał dogranie Filipe, a poza tym bliski uzyskania był gola z rzutu wolnego. Z tego stałego fragmentu gry pokonał bramkarza z Puław, a trzecie trafienie dorzucił w zamykającym jesienne zmagania meczu z Limanovią - pomógł mu akurat rykoszet.
W 2.lidze Adrian rozegrał 117 spotkań, w których strzelił zaledwie 11 bramek, a dwukrotnie więcej zobaczył żółtych kartek.  Napomnienia zbierał nie tylko za faule czy dyskusje z sędzią, ale za próby wymuszenia rzutów wolnych bądź karnych. W wielu meczach, przeważnie wyjazdowych Moszyk przy każdej nadarzającej się okazji próbował dodawać aktorsko od siebie przy zetknięciu z rywalem. Irytowało mocno i przeciwników, i publiczność, a w końcu i arbitra. Ta bezsilność z mocniejszymi rywalami, znikomy pożytek w destrukcji, sporo strat powodują, że spora grupa kibiców nie będzie rozpamiętywała długo nieobecność w składzie Moszyka.
Adrian w przeciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zrobił ogromny postęp przy wykonywaniu stałych fragmentów gry. Charakterystyczne uderzenia wewnętrzną częścią stopy niekiedy siały popłoch w szeregach rywala, ale nie zostały odpowiednio wykorzystane przez partnerów.
Tak po prawdzie oprócz tych stałych fragmentów gry to trudno znaleźć COŚ co zapadnie w pamięci po grze Moszyka w drugoligowym Górniku.
Szacunek i pamięć kibiców kamiennogórski zawodnik zyskał przez długie lata gry w Górniku. Nie była to gra efektowna jak w przypadku choćby Daniela Zinke. W krótkiej wypowiedzi dla portalu walbrzych24.com sam przyznaje, że trudno mu wybrać najważniejszą dla niego bramkę. Nie miał szczęścia do bramek ważnych - takich jak choćby gol Przerywacza w Nowej Soli, czy Śmiałowskiego w Poznaniu, ani do pięknych bramek jakie zdobywał dla przykłady Marcin Morawski.
Miejmy nadzieję, że jeszcze usłyszymy wiele dobrego o skuteczności Adka, może oprócz gry w amatorskich klubach Austrii pojawi się za jakiś czas na polskich boiskach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz