niedziela, 4 czerwca 2017

Wałbrzyskie ostatki w 3.lidze.

Dwie najlepsze drużyny okręgu wałbrzyskiego walczące o utrzymanie w 3.lidze. Derby. Spotkanie ostatniej szansy dla gospodarzy, czyli piłkarzy Górnika Wałbrzych, którzy jeszcze ani razu w ligowym pojedynku nie przegrali z Lechią Dzierżoniów. Mobilizacja zawodników, kolejna nadzieja na przełamanie niemocy na boisku przy ul. Ratuszowej. Wydawać się mogło, że obserwatorów meczu biało-niebieskich z Lechią czeka niezły mecz pełen emocji. Tak jednak nie było.
Zarówno Robert Bubnowicz jak i Zbigniew Soczewski praktycznie mogli liczyć na wszystkich swoich podopiecznych, z jednym wyjątkiem - w dzierżoniowskim zespole nadal za czerwoną kartkę pauzować musi bramkarz Łukasz Malec. W jego miejsce do bramki wskoczył Dominik Spaleniak, 19-latek, który co prawda wpuścił po dwa gole w swoich pierwszych 2 meczach w tym sezonie, ale zaprezentował się co najmniej solidnie. Natomiast w Wałbrzychu egzamin w meczu być albo nie być zdał wręcz celująco.
W tym sezonie Górnik w Wałbrzychu strzela bramkę
średnio 1 bramkę na 3 mecze...
Trener Soczewski w tej rundzie skorzystał z usług z 20 zawodników, natomiast Bubnowicz z 18, a więc potencjał kadr jest porównywalny. Różnica jest taka, że dzierżoniowianie przed sobotnim meczem wywalczyli 17 punktów przy 9 wałbrzyszan. W Górniku zaskoczeniem mogła być nieobecność Bartosza Tyktora w linii defensywy, ale ostatnie przegrane mecze mogły nadwyrężyć zaufanie do wysokiego stopera, który ponadto z powodów zdrowotnych dwukrotnie nie dotrwał do końcowego gwizdka.
Kibice, którzy sobotnie popołudnie postanowili spędzić na trybunach Stadionu 1000-lecia rozczarowali się. Nie było widać, że jet to praktycznie najważniejszy mecz sezonu. Stawka była ogromna, szczególnie dla wałbrzyszan, dla których był to siódmy domowy mecz w tej rundzie, a zdobyli do tej pory wstydliwą jedną bramkę! Lechia wydawała się zespołem jak najbardziej w zasięgu miejscowych, ale po raz kolejny wałbrzyscy kibice przeżyli ogromne rozczarowanie. Nie było widać w poczynaniach piłkarzy Górnika determinacji, zdobycia bramki za wszelką cenę. Cóż z tego, że częściej byli przy piłce, ale od tygodni nie widać pomysłu na rozegranie akcji, stworzenie strzeleckiej sytuacji. Goście w tej kwestii byli konkretniejsi, ale bramkę zdobyli po stałym fragmencie gry. Zdrzemnęli się wałbrzyscy obrońcy, którzy pozostawili bez opieki Słoneckiego, który zgrał na piąty metr do Filipa Barskiego, który nie mógł nie trafić z tej odległości. A że i jego pozostawili defensorzy bez opieki to już inna sprawa,być może gdyby był Tyktor na środku obrony nie doszłoby do tego?
Po stracie bramki nie było szaleńczego rzucenia się na przeciwnika, lecz monotonne granie, próby dośrodkowań i bezsilność w walce z czujnie grającymi obrońcami Lechii, do których uśmiechnęło się również szczęście, gdy wybili piłkę z linii bramkowej.
Po przerwie gra wałbrzyszan nieco się poprawiła. Ale tylko nieco, a to za mało, czego można było oczekiwać po 45 minutach nadziei na odwrócenie losów nie tylko meczu, ale i całego sezonu. Na boisku było coraz bardziej nerwowo, stąd pokaźna liczba żółtych kartek, ale nawet wykluczenie Niedojada zbytnio nie zmieniła obrazu gry. Lechia nastawiona na grę z kontry pozbawiona została najskuteczniejszego snajpera, ale głównie skupiła się na rozbijaniu ataków gospodarzy, którzy sytuacji bramkowych mieli bardzo mało. A jak już doszło do nich, to przytomnie bronił Dominik Spaleniak, albo nie popisywali się Górnicy. Ale na co miałby liczyć wałbrzyski kibic, skoro zespół trafia najrzadziej w lidze mając tragiczną średnią 0,6 gola/1 mecz! Najskuteczniejszym zawodnikiem jest najstarszy gracz, grający asystent trenera Marcin Morawski z 4 bramkami. Łączny dorobek nominalnych napastników (Migalski, Dec, ewentualnie jeszcze Sobiesierski) - 3, słownie trzy. Tak źle nie było nigdy w historii Górnika Wałbrzych.
Trener Soczewski jest najdłużej pracującym nieprzerwanie szkoleniowcem na 4 najwyższych poziomach rozgrywkowych od ekstraklasy po trzecią ligę. A ewentualne utrzymanie zespołu w tym sezonie będzie bodaj największym sukcesem. Kadra bez głośnych nazwisk, systematyczne wprowadzanie juniorów,  łatanie dziur w składzie po kartkach i kontuzjach, mimo niezbyt efektownej grze dzierżoniowianie systematycznie zbierają punkty i coraz bliżej są osiągnięcia sukcesu, czyli utrzymania. Chciałoby się powiedzieć, że Lechia w sobotę przetrzymała napór rywala, ale od obrony Częstochowy było bardzo daleko. Goście bronili się rozsądnie, ale to, że nie było emocji zadbali również piłkarze miejscowych.
Czemu w Dzierżoniowie udało się to, czego nie potrafiono zrobić przy Ratuszowej? Zimą praktycznie pożegnano tylko cudzoziemców, a w ich miejsce sprowadzono dwóch doświadczonych ligowych wyjadaczy. Grzegorza Borowego, były kapitan Polonii-Stali Świdnica, wzmocnił linię ofensywną, podobnie jak Damian Szydziak, który przyszedł z Unii Bardo. Obaj są groźni przy stałych fragmentach gry. Szydziak ma za sobą debiut w ekstraklasowym Śląsku Wrocław, doświadczenie było widać w poprzednich meczach, w Wałbrzychu musiał jednak podporządkować się dobru zespołu i po wykluczeniu Niedojada szybko został zmieniony, bowiem Soczewski chciał zabezpieczyć tyły. Duet zimowych nabytków to 3 gole i kilka asyst, czyli podobny bilans co wałbrzyskich transferów. Tyle, że gdyby wyciągnąć Bronisławskiego (2 gole) to dorobek Sadowskiego i Popowicza wygląda bardzo mizernie. Poza tym w komplecie pod Chełmiec trafili młodzieżowcy, którzy z miejsca mieli ciągnąć wózek w kierunku utrzymania w lidze. W takiej sytuacji znaleźli się po raz pierwszy w swojej niezbyt długiej przygodzie z piłką. Czemu nie sięgnięto po choćby jednego doświadczonego zawodnika w ofensywie? Może w Wałbrzychu powinni bardziej przyglądać się zawodnikom z okręgu, nawet z niższych lig?
Drugoligowe wyniki rozstrzygnęły o utrzymaniu się Rozwoju Katowice, co powoduje na dzień dzisiejszy, że lokata nr 14 najprawdopodobniej da utrzymanie. Obecnie zajmuje je Lechia Dzierżoniów z przewagą 2 punktów nad Unią Turza Śl. i 3 nad Śląskiem II, a z oba zespołami ma lepszy bilans dwumeczów. Owszem może sytuacja się zmienić po ostatecznych decyzjach Komisji Licencyjnej w sprawie Ruchu Chorzów.
Górnik Wałbrzych na chwilę obecną ma zaległy mecz z Olimpią Kowary i być może nie dojdzie do tego spotkania. Do Zielonej Góry kowarzanie pojechali bez bramkarza, w jedenastu, natomiast do Bielska-Białej na pojedynek z Rekordem już nie zebrano chętnych do gry. Czy w ciągu kilkudziesięciu najbliższych godzin wyzdrowieją kolejni piłkarze Olimpii? Dla kibiców wałbrzyskich mogła to być niepowtarzalna szansa zobaczenia być może ostatniej trzecioligowej bramki uzyskanej przez Górnika w Wałbrzychu, bo choć jeszcze na Stadion 1000-lecia przyjadą rezerwy Śląska to trudno spodziewać się zdobytej bramki.
Matematycznie podopieczni Bubnowicza mają szanse - gdyby po zaległościach z Kowarami dopisali sobie 3 punkty to strata do Lechii wynosiłaby 5 punktów. Trudno jednak spodziewać się, że wałbrzyszanie nagle zaczną strzelać bramki przy jednoczesnych porażkach rywali, którzy dodatkowo mogą liczyć na atut własnego boiska. A w ostatnich 3 meczach rozkład jazdy drużyn walczących o utrzymanie jest następujący:
32.kolejka - Lechia- Rekord, Unia - Pniówek, Śląsk II - Falubaz, Piast - Górnik,
33. kolejka - Skra - Lechia, Górnik II Zabrze - Unia, Górnik - Śląsk II
34. kolejka - Lechia - Pniówek, Unia - Stal Brzeg, Śląsk II - Rekord, Ruch - Górnik.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz