sobota, 17 czerwca 2017

EURO U-21 2017 - Lobotka obdziera ze złudzeń

Po trzech dekadach znowu na polskich boiskach gościmy najlepsze młodzieżowe ekipy Europy. W 1978 Polska rozpoczęła turniej od porażki z Hiszpanią 1:2, by po pokonaniu Turcji 2:1 i Anglii 2:0 awansować do najlepszej czwórki turnieju. Po półfinałowej porażce z ZSRR 0:2 brązowe medale biało-czerwoni zdobyli po ograniu Szkocji 3:1. W kadrze Edmunda Zientary błyszczeli późniejsi medaliści MŚ seniorów (Kazimierski, Buncol, Iwan), kadrowicze (Buda, Baran), uznani ligowcy (Chojnacki, Kajrys, Stawarz), ale i zawodnicy, o których nikt później szerzej nie słyszał. Przykładem choćby Krzysztof Jarosz ze Śląska Wrocław. W medalowej kadrze znalazł się również wychowanek Unii Złoty Stok, wówczas reprezentujący barwy Zagłębia Wałbrzych, niestety, już nieżyjący Jan Janiec.
Młodzieżowy czempionat w tym roku to turniej, który trudno porównać do siermiężnych warunków, boisk z lat 70-tych ubiegłego stulecia. Piękne stadiony, oprawa medialna i rozbudzone nadzieje w Polsce na medal. Z reguły gospodarz turnieju uznawany jest niejako z urzędu za faworyta, bo wiadomo, gospodarzom nawet ściany pomagają. Marcin Dorna, uznany szkoleniowiec młodzieży, dostał za zadanie przygotowanie kadry U-21 do mistrzostw. Turniej nie jest organizowany w tzw. terminie UEFA, czyli kluby nie mają obowiązku zwolnić swoich podopiecznych, z czego skorzystało włoskie Napoli zakazując udziału Zielińskiemu i Milikowi. Ale optymizm w narodzie nie zgasł, bowiem kolegów wzmocnili Kapustka z Linettym.
W kadrze Polski znów mamy akcent wałbrzyski - z nr 5 powołany z włoskiego Carpi FC Igor Łasicki urodził się w Wałbrzychu, grał w Boguszowie oraz przy Ratuszowej, a od 2011, już po przeprowadzce do Lubina, regularnie występujące w reprezentacji począwszy od rocznika U-16. Z Dolnego Śląska Dorna zaufał jeszcze bramkarzowi Jakubowi Wrąblowi (powracającego z Olimpii Grudziądz do Śląska), trio z Lubina - Jarosław Jach, Jarosław Kubicki, Adam Buksa. Jach, podobnie jak powołany z Cracovii Krzysztof Piątek to byli gracze Lechii Dzierżoniów.
Los przydzielił Polakom Słowację, Anglię i obrońcę tytułu Szwedów. Turniej zainaugurowano w Kielcach, gdzie lokalne ulice stały się nagle koloru żółtego od rzeszy kibiców ze Skandynawii. Anglicy nie przywieźli swoich największych gwiazd, bowiem John Stones, Luke Shaw, Delle Alli, Raheem Sterling, czy Marcus Rashford, by wspomnieć tych najbardziej znanych, ładują akumulatory przed kolejnym sezonem. W Kielcach doszło do rekordowego transferu - nigdy w tym mieście nie podpisano umowy transferowej na tak dużą sumę, a bramkarz Jordan Pickford (ostatnio Sunderland) za 30 milionów funtów podpisał umowę z Evertonem. Dużo emocji wzbudzała z kolei obecność w kadrze Szwecji Pawła Cibickiego, który reprezentował Polskę w kadrach U-19 i U-20, rok temu zdecydował się na reprezentowanie barw Trzech Koron. Dziś ponoć nie ma już tak jednoznacznego stanowiska co do wyboru reprezentacji...
Po szybkim, ciekawym meczu Szwecja zremisowała z Anglią 0:0, a najważniejszym momentem meczu była obrona karnego Linusa Wahlqvista przez wspomnianego Pickforda.
W Lublinie z kolei miała miejsce uroczystość otwarcia turnieju i pierwszy mecz kadry Dorny. Rozpoczął się on najlepiej jak mógł, bo już w 1.minucie po dośrodkowaniu kapitana Kędziory głową bramkę strzelił Patryk Lipski. Euforia, która z minuty na minutę gasła. Ci co stawiali na łatwe zwycięstwo z teoretycznie najsłabszym rywalem w grupie musieli szybko zweryfikować swoje oczekiwania. Słowacja okazała się zespołem o wiele dojrzalszym. Pamiętany po nieudanej przygodzie w Zagłębiu Lubin Pavel Hapal przypomniał się polskich kibicom jako szkoleniowiec dysponujący o wiele ciekawszym zawodnikami niż nasi. Szybkość, pomysłowość, gra na jeden kontakt, to okazało się za trudne do zneutralizowania dla Polaków. Ci z kolei grali bez pomysłu. Bardzo niepewny w bramce Wrąbel, który już w niedawnych meczach kadry U-21 wysyłał sygnały, że mogą być z nim kłopoty. W obronie najpewniej zaprezentował się ten, o którego formę najbardziej się obawiano, czyli Jarosław Jach, długo leczący kontuzję, poza tym dramatycznie słabo grający w lidze w meczu z Arką. Dzielnie mu sekundował przez 5 kwadransów Bednarek, ale drugi gol dla Słowacji mocno obciąża konto stopera Lecha. Jaroszyński z Kędziorą nie radzili sobie ze skrzydłowymi, którzy często schodzili do środka gubiąc krycie. Inna sprawa, że nie było wsparcia ze strony skrzydłowych. Kapustka kreowany na lidera kadry całkowicie zagubiony, bez formy, z widocznym brakiem ogrania. Frankowski kilka razy szarpnął, ale rażący brak jest umiejętności gry lewą nogą, gdy musiał sobie przekładać piłkę na prawą. Środek miał należeć do Linettego z Lipskim, ale tam Karol często gubił piłkę, a będący bez przynależności klubowej strzelec gola szybciutko zniknął z pola widzenia.
Mimo, że to Lipski a nie Lobotka (z prawej) strzelił bramkę,
to właśnie o Słowaku więcej się pisze po meczu Polska -
Słowacja (1:2). [foto: Piotr Kucza/newspix.pl]
Wysoki Dawidowicz mógł strzelić efektownego gola głową, a jako defensywny pomocnik był niemiłosiernie ogrywany przez o głowę niższych rywali. Stępiński bezproduktywny w przodzie, inna sprawa, że przegrywał pojedynki główkowe po długich podaniach z linii obrony. Trudno oczekiwać było poprawę, gdy za zmianę oblicza mieli decydować Moneta z Niezgodą. Dwójka z Ruchu Chorzów nie dała rady w siermiężnej lidze polskiej, a co dopiero w meczu turniejowym?
Słowacy otworzyli oczy wielu "fachowcom" - okazało się, że ci co w Polsce nie dawali rady (Mazan w Podbeskidziu, Mihalik w Cracovii) potrafią zagrać, na tle Polaków, bardzo dobrze, Rewelacją został już okrzyczany Stanislav Lobotka, za którym bezskutecznie biegali nasi pomocnicy. Ani nieruchliwy mało zwrotny Dawidowicz, ani Lipski czy Linetty nie potrafili zneutralizować poczynań pomocnika duńskiego FC Nordsjaelland. Stałe fragmenty gry Rusnaka siały spustoszenie w polu karnym, zwłaszcza, że niepewnie bronił Wrąbel. Gdyby w swojej wysokiej formie był Matus Bero, kto wie czy wynik byłby gorszy.
Polska już po rywalizacji Legii z Trencinem przekonała się, jak dobrze mogą grać młodzi zdolni Słowacy. Nadzieje przedmeczowe były zbudowane na podstawie papierowych spekulacji. Owszem, może mamy utalentowane nazwiska w składzie, ale jest jeszcze drużyna, której nie zobaczyliśmy w Lublinie.
Polski optymizm budowany jest na ostatnich wynikach kadry seniorów. Mecz młodzieżówki był zgoła odmienny, choć wielu chciałoby powtórki z kadry Nawałki. Zgrupowanie w Arłamowie, filmiki na portalu Łączy Nas Piłka, ten sam duet komentatorów w Polsacie, ale na tym koniec. Jak sie okazało duet Borek - Hajto był tym razem bardzo irytujący. Już po 25 minutach zaczęło się tłumaczenie ile kto rozegrał minut ligowych, mieszanie braku ogrania ze zbyt dużą liczbą meczów. Tylko, że wspomniany Lobotka rozegrał więcej minut niż Lipski, Dawidowicz, Stępiński razem wzięci. Tomasz Hajto w lapsusach językowych już dawno przebił Dariusza Szpakowskiego. Jeśli w seniorach kilkanaście razy nie wspomni o Turbogrosiku to relacja nie będzie zaliczona. Rolę Grosickiego w młodzieżówce przejął inny skrzydłowy z Białegostoku - Przemysław Frankowski, który wg Hajty był najlepszym, najgroźniejszym zawodnikiem, bezkrytycznie podchodząc do jego nikłej roli w defensywie. Również jego opinia nt. Kapustki wypowiedziana kilkanaście dni temu dyskredytująca jego dobrą formę z czasów gry w Cracovii była widoczna w krytyce piłkarza Leicester.
Po porażce chcąc się liczyć w dalszej fazie rozgrywek Polska musi wygrać zarówno z Anglią i Szwecją. Po dyspozycji w pierwszych meczach u bukmacherów szans piłkarze Dorny nie będą mieli dobrych notowań. Wśród fachowców przewija się opinia powrotu do czasów "przednawałkowych", czyli mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz