wtorek, 20 czerwca 2017

EURO U-21 2017 - D jak Dorna, Dawid(owicz)

Nie ziścił się sen pesymistów, Polska jest jeszcze w grze, choć szanse na wyjście z grupy są iluzoryczne. Po słabiutkim występie przeciwko Słowacji rozpętała się burza wokół wypowiedzi Bielika i Piątka oraz wokół trenera Dorny. Zaledwie 38 letni selekcjoner, bez doświadczenia zawodniczego, trenujący wcześniej kilkunastoletnich adeptów futbolu w rodzimej Wielkopolsce, w PZPN pracuje dziesiąty rok. Od roczników U-15 po obecną młodzieżową, którą prowadzi od ponad 4 lat. Nigdy do tej pory nie czuł takiej społecznej odpowiedzialności, presji oraz nie stał przed takim wyzwaniem. Oczywiście w grupie kilkunastu osobowości, za które pewnie chcą co niektórzy reprezentanci uchodzić, musi dojść do niesnasek, pretensji, nie sposób wszystkich pogodzić. Ale nikt nie brał pod uwagę takiego scenariusza, że idealistyczny obraz kadry Dorny runie już po pierwszym meczu. W turnieju mistrzowskim nie ma marginesu błędu, ci co nie grają są przekonani o wyższości nad tymi co biegali po murawie. Zdania o kiepskiej grze, podobnej do niezbyt udanych treningów na pewno rzuciły mocny cień na atmosferę w kadrze, za którą przecież selekcjoner odpowiada. Nikt nie patrzy, że powiedział to Krystian Bielik, który swego czasu odrzucił powołanie do kadry U-18, bowiem uznał, że więcej zyska trenując w Arsenalu. Widziały gały co brały - wiadomo, że to może być tykająca bomba i prędzej czy później może wybuchnąć, jak sprawy będą układały się nie po myśli zawodnika. I tak też się stało. Dornie nie pomogli dziennikarze, którzy niczym hieny rzucili się na niego, dokładnie punktując błędy jego podopiecznych, złe wybory personalne.
Marcin Dorna po przegranym meczu mógł dokonać dwóch rzeczy - albo przemodelować skład i postawić na głodnych gry pozostałym kadrowiczom lub dać ponowną szansę wybrańcom na Słowację, by mogli się zrehabilitować.  Wygrała opcja numer dwa, z dwiema korektami - Kownacki za kontuzjowanego Kapustkę i Moneta za Lipskiego. Łukasz Moneta dał dobrą zmianę, więc wystąpił od pierwszego gwizdka arbitra i dość szybko spłacił zaufanie, po akcji Kownackiego otwierając wynik ze Szwecją. Fachowcy śledzący młodzieżową piłkę podkreślali cierpliwy styl gry Skandynawów, polegający na wyczekiwaniu, a nie rzucaniu się na rywala. Tak też się stało w Lublinie, gdzie pomogły błędy polskiego zespołu. Im dłużej trwał mecz, tym coraz częściej piłka gościła pod polską bramką. Trudno wyróżnić jakiegokolwiek zawodnika z bloku defensywnego, bowiem tak naprawdę zawiódł każdy. Synonimem nieudolności Polaków stał się Paweł Dawidowicz,
Dawid Kownacki - asysta i gol
w meczu ze Szwecją.
którego komentatorzy i sprawozdawcy wręcz zmiażdżyli. Dla przypomnienia, rosły (188 cm) defensywny pomocnik był o krok od powołania na ubiegłoroczne EURO przez Adama Nawałki. Nie przebił się w Benfice Lizbona, a ubiegły sezon spędził w 2.Bundeslidze w Bochum. Trudno w historii znaleźć występ polskiego reprezentanta, który spotkałby się z taką krytyką całego środowiska. Co najgorsze, słuszną. Można wymienić Boruca, samobója Żewłakowa, nieudane polskie EURO Murawskiego, Rybusa, Boenischa, koreański koszmar Hajty (mecz z Portugalią!) czy Wałdocha, ale wszyscy wcześniej lub później zapisali się zgoła odmiennie w kadrze. Z kolei Dawidowicz był jednym z najbardziej krytykowanych ze Słowacją, a teraz ze Szwecją. Mało zwrotny, mający kłopoty z przyjęciem piłki, gubiący krycie, wolny - kłopotów boiskowych Pawła można wymieniać długo. Dorna powinien dać mu odpocząć, dać szansę choćby ruchliwemu Radosławowi Murawskiemu z Piasta lub zamknąć usta zwolennikom Bielika i postawić na piłkarza z Anglii.
Po raz pierwszy z kolei na EURO zagrał Dawid Kownacki - wonderkid, czyli wspaniały dzieciak z poznańskiej akademii. Znakomicie odbudował się pod okiem obecnego trenera Lecha Nenada Bjelicy, w lidze strzelił 9 goli, ale baczni obserwatorzy zaczęli wytykać, że w starciu z silnymi stoperami Legii odbijał się niczym od ściany. Tymczasem Kownaś w meczu w Lublinie nie dość, że zaliczył i asystę i strzelił w doliczonym czasie nizwykle ważnego karnego, był jednym z nielicznych, którzy podjęli fizyczną walkę ze Szwedami, prowokował ich do faulu, był jednym z lepszych zawodników na boisku. Czy jego obecność w meczu ze Słowacją zmieniła by oblicze meczu? Tego niestety się już nie dowiemy.
W szwedzkim zespole mogliśmy zobaczyć Pawła Cibickiego, który dwukrotnie wystąpił dla kadry juniorów biało-czerwonych, a potem wybrał kadrę Szwecji. W obecnych czasach prawdziwej hossy polskiej kadry seniorów Cibicki nagle zapałał miłością do ojczyzny, ale słusznie PZPN powiedział NIE. W końcu kadra nie jest klubem, w którym gra się w zależności od humoru czy interesów.
Przed Polską mecz o wszystko z liderem grupy A, czyli Anglią. Zwycięstwo nic Polakom nie daje, muszą bowiem liczyć na remis Słowacji ze Szwecją.Ciekawe czy Marcin Dorna konsekwentnie będzie się trzymał tych samych nazwisk czy da szansę zmiennikom. Drągowski w bramce, Łasicki raczej nie wygryzie któregoś ze stoperów. W pomocy wobec urazu Kapustki jest małe pole manewru, zwłaszcza na skrzydłach. Lipski kilka tygodni bez klubu, ulubieniec Hajty - Frankowski ma problemy z grą w defensywie, z kolei w ataku mocne sygnały wysyła Piątek, który jest groźniejszy na boisku od Stępińskiego. Może szansę w końcu dostanie Adam Buska z Zagłębia Lubin?
Polscy piłkarze są pod baczną obserwacją skautów europejskich klubów, mają więc o co grać. Jeśli nie uda się awansować można podnieść swoją wartość.
Mecz z Anglią Polska rozegra w Kielcach w czwartek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz