niedziela, 18 września 2016

W deszczu nadziei

GKS Jastrzębie to trzecioligowa firma. W porównaniu z niektórymi klubami jest to zespół młody, bo zaledwie 54 letni, ale już w przeszłości spotykała się z wałbrzyskim Górnikiem. Co ciekawe, były to rywalizacje w okresach, gdy wałbrzyszanie byli głównie w kryzysie.
Premierowy dwumecz miał miejsce w 1.lidze, dzisiaj szumnie zwanej ekstraklasą. GKS był beniaminkiem i zaliczał historyczny jednoroczny epizod w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jesienią na Nowym Mieście gospodarze odnieśli zwycięstwo po niezwykle dramatycznej końcówce i golu Wiesława Stańko w 89 minucie. Wiosną lepsi okazali się jastrzębianie 2:0. Wówczas oba zespoły spadły, z tym, że GKS okazał się gorszy od Zawiszy dopiero w barażach.  Sezon później, już w drugiej lidze również w dwumeczu okazał się GKS - po jesiennym remisie w Wałbrzychu 0:0, wiosną w Jastrzębiu  było 1:0. W GKS wówczas bronił były bramkarz wałbrzyskiego klubu Gerard Marszałek, a w Górniku grali m.in. już niestety świętej pamięci Jan Janiec, bracia Milewscy, Leszek Kosowski, Grzegorz Krawiec czy Jacek Sobczak.
Później oba kluby przechodziły różne zawieruchy organizacyjne, by w sezonie 2000/01 w 3.lidze MKS Górnik Jastrzębie rywalizował z Górnikiem/Zagłębiem Wałbrzych. W Jastrzębiu dramatyczny mecz - czerwona kartka dla Marcina Wojtarowicza, a mimo to Rafał Jeziorski wyrównuje na 1:1 w 88 minucie! Niestety, minutę później Damiana Jaroszewskiego pokonuje Mariusz Miąsko i komplet punktów zostaje na Górnym Śląsku. Wiosną przy Ratuszowej wałbrzyszan prowadzi już Józef Borcoń, a gospodarze łatwo pokonują gości 3:0 po dwóch celnych uderzeniach Rafała Tragarza i przepięknym strzale Zdzisława Pyrdoła. Z jastrzębskiej ekipy próżno szukać kogoś, kto występowałby jeszcze na poważnych boiskach, a wśród wałbrzyszan byli m.in. bracia Radziemscy, Wojtarowiczowie, Zbigniew Zawadzki czy zbierający najlepsze wówczas recenzje Adam Jaworski.
Reasumując w Wałbrzychu jastrzębianie nie wygrali jeszcze, ale w sobotę wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na przełamanie wałbrzyskiego fatum.
GKS 1962 Jastrzębie przyjeżdżał na Ratuszową w glorii lidera, po 4 kolejnych zwycięstwach i po 20 kolejnych meczach bez porażki. Kilka dni po meczu z outsiderem podopiecznych Jarosława Skrobacza czeka mecz Pucharu Polski z Górnikiem Łęczna, którego stawką będzie ćwierćfinał. Jastrzębianie, obok KSZO Ostrowiec jest największą sensacją tegorocznej edycji pucharu. Wcześniej pokonali wyżej grające drużyny Olimpii Grudziądz (1:0 po golu Szczepana) i Radomiaka (2:1 - Pacholski, Caniboł). Na wyjeździe GKS nie wygrał jedynie w Kowarach.
Górnik z kolei to ostatnia drużyna w tabeli, jedyna bez zwycięstwa, o powszechnie znanych kłopotach organizacyjnych nie wspominając. Dodatkowo nie mogli wystąpić bracia Michalakowie, którzy w obecnym sezonie ostoją defensywy. Dariusz pauzował za 4 żółte kartki, natomiast Grzegorza wyeliminowały ważne sprawy rodzinne (wersja wg wałbrzyskich portali) lub kontuzja (wersja Bubnowicza z pomeczowej wypowiedzi). W środę, w pucharowym meczu w Goli Świdnickiej zagrali młodzi Piotr Rojek oraz Damian Bogacz i można było się spodziewać ich występu również w lidze. Tymczasem, gdy spiker podał skład wałbrzyszan wielu kibiców zapewne zwątpiło w powodzenie zaproponowanej przez Bubnowicza linii defensywnej.
Walki w meczu ostatniej z pierwszą drużyną nie brakowało.
[foto: Aneta Serafin/gornik-walbrzych.pl]
Tymczasem po zakończeniu meczu ta eksperymentalnie zestawiona obrona okazała się najskuteczniejszą w sezonie!
GKS był lepszą drużyną, widać było lepsze zgranie, większy potencjał, a gospodarze mogli przeciwstawić jedynie walkę. I tym zapewne kupili wałbrzyską publiczność. Warto dodać, że więcej od wydarzeń boiskowych pisze się o tym co się działo na trybunach Stadionu 1000-lecia. Za liderem przyjechała blisko setka fanatyków i chyba była to jedyna zorganizowana ekipa, która jesienią zawitała pod Chełmcem. Może wiosną przyjadą kibice BKS Stali Bielsko-Biała, którzy mogą liczyć na wsparcie legnickich fanów. Z kolei wałbrzyscy szalikowcy postanowili zakończyć bojkot i wrócili na trybuny. Ich doping jest niezbędny dla wałbrzyskiej drużyny i chyba w sobotę byliśmy w końcu świadkami potwierdzenia tej symbiozy. Kibice potrafią docenić walkę, a bezkompromisowa gra wałbrzyszan była głównym atutem w walce z Jastrzębiem. Głośny doping, który zapewne byłby jeszcze lepszy, gdyby nie pogoda, wyzwalał dodatkową mobilizację wśród piłkarzy Górnika.
Biorąc pod uwagę aspekty czysto piłkarskie, to mecz był "widowiskiem" mocno przeciętnym. Wydarzenia na murawie determinowała pogoda, która bardziej sprzyjała obronie niż konstruowaniu ataków. W pierwszej połowie, większą jakość - o ile można mówić o jakiejkolwiek jakości - była po stronie gości. Ale żadnej z drużyn nie udało się stworzyć sytuację, która pachniałaby golem. Podobnie było po zmianie stron, choć tutaj koneserzy mogliby przypomnieć niecelne próby Dominika Szczęcha i szansę Damiana Migalskiego, który nie potrafił pokonać Grzegorza Drazika w sytuacji sam na sam.
Generalnie wynik odzwierciedla poczynania zawodników na boisku. Na pewno nie mogą być zadowoleni goście. Trener Skrobacz po przerwie puścił w bój nowy ofensywny duet zostawiając w szatni najskuteczniejszego snajpera ligi Wojciecha Caniboła oraz Kamila Jadacha, którzy łącznie strzelili 10 bramek, czyli blisko dwa razy tyle co wszyscy piłkarze Górnika. Ale i ten manewr personalny nie przyniósł gościom skutku.
Wałbrzyszanom lepiej niż w poprzednich meczach wychodziło przeszkadzanie rywalom. Tym razem żaden z błędów nie miał bramkowych konsekwencji. Dobrze interweniował Jaroszewski, który praktycznie nie ma konkurenta. Z Czech przyszła smutna informacja o wypadku Kamila Jarosińskiego, któremu wsparcie wyrazili zarówno piłkarze jak i kibice Górnika.
Pierwszy w sezonie mecz bez straty bramki, drugi kolejny bez porażki. Takie są pozytywy, ale z drugiej strony to już ósmy mecz bez zwycięstwa. Dłużej wałbrzyszanie czekali na zwycięstwo dwa lata temu w drugiej lidze, a zakończyło się to degradacją. Przed wałbrzyszanami kolejny ciężki mecz, w piątek w Częstochowie, na sztucznej murawie stadionu Skry, która obecnie zajmuje piąte miejsce. Każdy punkt będzie na wagę złota, a zwycięstwo byłoby niezwykle cennym prezentem w czasie świętowania 70-lecia piłkarskiego Górnika, które PONOĆ ma mieć miejsce w najbliższą sobotę. Czy obchody rocznicowe będą przemilczane przez klub, media, tak jak chociażby okolicznościowe spotkanie koszykarzy, o którym wałbrzyszanie dowiedzieli dzięki zdjęciom uczestników w mediach społecznościowych.

16 komentarzy:

  1. Bękart !! Co nic nie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bękart to chorągiewka bez własnego zdania.Może zrobił sobie krzywdę ćwierćwałkiem.

      Usuń
    2. Górnik wygrał - i co? Kto jest głupi?

      Usuń
  2. Grzegorz Michalak nie grał, bo już trzeci raz w tym sezonie zakończył karierę buahaha

    OdpowiedzUsuń
  3. Orłowski strzelił karnego w wygranym przez Puszczę pucharowym meczu z Lechią. Red. Brona zaraz ze szczęścia skona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Same sensacje w tym Pucharze Polski. Puszcza, Jastrzębie, Wigry ... a o Klubokawiarni nic nie piszą, a przecież też wygrał z wyżej notowanym rywalem !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaraz napiszesz

      Usuń
    2. Spoko spoko. Już im Grom wybije piłkę z głowy, a my czarnym pazurom z głowy wybijemy zęby. I to już, nie zaraz.

      Usuń
    3. Zaraz wybijesz

      Usuń
  5. Nie ma górnika. Asia

    OdpowiedzUsuń
  6. Zaraz nie będzie klubokawiarni

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaraz nie będziesz

    OdpowiedzUsuń
  8. nie ma górnika. Asia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asia to Grodzka. Ta Grodzka... nie ulica

      Usuń