niedziela, 11 września 2016

Remis ze Ślęzą

Pierwszy KS z Wrocławia, czyli Ślęza to dopiero pierwszy ligowy przeciwnik wałbrzyszan wywodzący się ze "starej" dolnośląsko-lubuskiej trzeciej ligi. Górnik w swoim siódmym meczu w bieżącym sezonie w końcu nie przegrał i nie stracił dwóch bramek.
Przyjazd ekipy Grzegorza Kowalskiego to była doskonała okazja do analizy pt. co można ugrać w bieżącym sezonie. Tydzień temu przy Ratuszowej gościł wicelider z Brzegu i obiektywnie trzeba stwierdzić, choć wynik, a szczególnie nie strzelony przez gospodarzy karny, może być nieco mylący, był zasłużony - Stal wygrała, a jakakolwiek strata punktów byłaby dla nich niesprawiedliwością. Teraz przyjechała trzecia drużyna naszej grupy, najwyżej sklasyfikowana dolnośląska ekipa. Ślęza do tej pory głównie grała z drużynami dolnośląskimi co okazuje się kluczem do uzyskania punktów. Po porażce na boisku w Turzy Śląskiej 0:3, wielu widziało wrocławian okupujących na stale dół tabeli. tymczasem wygrana "u siebie" z Kowarami, remis w Dzierżoniowie, pokonanie Piasta Żmigród i wreszcie mecz, który przeszedł do historii i pisało się w całej Polsce - 5:4 ze Śląskiem II Wrocław. Po domowej porażce ze Zdzieszowicami przyszło gładkie 3:0 w Zielonej Górze. Najtrudniejsze mecze najprawdopodobniej jeszcze przed Ślęzą.
Latem zespół z powodów finansowych (bez szukania zbędnych podtekstów w postaci ewentualnego konfliktu pomiędzy klubami) domowe mecze przeniósł z obiektu Śląska przy Oporowskiej na stadion w Oławie. Latem najprawdopodobniej zespół poniósł największe straty personalne. Porównajmy to z Górnikiem Wałbrzych:
ubyli latem 2016:
Sławomir Orzech (obrońca)              Marcin Gąsiorowski (bramkarz)
Michał Tytman (obrońca)                 Patryk Janiczak (bramkarz)
Mateusz Krawiec (pomocnik)           Konrad Kątny (obrońca)
Michał Oświęcimka (pomocnik)       Jacek Mądrzejewski (obrońca)
Dominik Radziemski (pomocnik)      Adam Miazgowski (obrońca)
Mateusz Sawicki (pomocnik)           Szymon Przystalski (obrońca)
Marcin Orłowski (napastnik)            Adrian Bergier (pomocnik)
                                                    Damian Celuch (pomocnik)
                                                    Paweł Niewiadomski (pomocnik)
                                                    Grzegorz Rajter (napastnik)
Więcej kluczowych zawodników straciła mimo wszystko Ślęza, w ich miejsce trafili piłkarze z FC Academy Wrocław z rocznika 1997 (bracia Kucharczykowie, Caliński, Szczebelski), z Karkonoszy trafił rok starszy Firlej, który w przeszłości testowany był przez największe kluby z regionu, wreszcie z nieudanej przygody z Bełchatowem wrócił do Wrocławia Wdowiak. Do bramki trafił z kolei doświadczony Krawczyk z Sokoła Wielka Lipa, którego trener Kowalski powoływał do kadry na Regions Cup. Ślęza może korzystać z dobrodziejstw lokalizacji klubu, czyli samego Wrocławia - sięgnąć może na zasadzie wypożyczeń po piłkarzy, którzy śmiało sobie radzili w ub.sezonie w Centralnej Lidze Juniorów w barwach FC Academy, bądź grywali wcześniej w rezerwach klubów ze szczebla centralnego, a w stolicy regionu chcą pogodzić grę ze studiowaniem (co umożliwia klub). Górnik na takie rozwiązania nie może liczyć. Tym samym w sobotnim meczu przeciwko Górnikowi wybiegło aż 7 młodzieżowców w wyjściowej jedenastce, a dwóch kolejnych pojawiło się po przerwie (trzech siedziało jeszcze na ławce rezerwowych). Dla porównania Robert Bubnowicz od pierwszego gwizdka arbitra do gry desygnował 3 młodzieżowców, wpuścił potem kolejnych trzech, a na ławce miał innych 3. Wśród rezerwowych po raz pierwszy w meczowym protokole pojawił się Cyprian Szymala z rocznika 1998, który już zdążył spróbować swoich sił również w Ślęzie Wrocław, a ostatnio w dalekiej Legionovii Legionowo, gdzie w seniorach grywał w rezerwach występujących w klasie okręgowej.
Górnik zamyka tabelę, a w kontekście sytuacji w klubie, paradoksalnie w ogóle obecność w tabeli ligowej wałbrzyszan można uznać za sukces. Piłkarze po raz kolejny musieli się zdystansować od problemów organizacyjnych i zmobilizować się w walce o pierwsze domowe punkty. Ciekawostką jest fakt, że po raz pierwszy w tym sezonie można było zobaczyć w niektórych punktach w mieście plakaty meczowe. Nie spowodowało to podniesienia frekwencji, wręcz przeciwnie - można było odnieść wrażenie, że kibiców przychodzi coraz mniej.
Trudno sobie wyobrazić Górnika
bez Marcina Morawskiego
foto:B.Nowak [walbrzych24.com]
Robert Bubnowicz chyba musi się pogodzić, że z Bartosza Tyktora raczej nie będzie mógł skorzystać. Wypadł Marcin Gawlik i po raz kolejny ustawienie musiało być inne niż w poprzednim meczu. Początek meczu to błąd Damiana Jaroszewskiego, rzut karny, prowadzenie gości, którzy po golu nie forsowali tempa. Gospodarze tradycyjnie nie mieli konceptu na stworzenie podbramkowej sytuacji za wyjątkiem stałych fragmentów gry i strzałów z dystansu. Poprawa w grze Górnika, w porównaniu ze spotkaniami z początku sezonu, jest widoczna, tyle, że nie przynosi ona ani bramek ani punktów. W drugiej połowie mogliśmy obiektywnie stwierdzić, że biało-niebiescy mają przewagę. Tylko cóż z tego, skoro nie wychodziło niewiele pozytywnego? Najstarszy na boisku Marcin Morawski strzelił wyrównującego gola, a później jego próby stanowiły realne zagrożenie dla Krawczyka stojącego w bramce Ślęzy. Tradycją staje się przepychanka na murawie Stadionu 1000-lecia z udziałem braci Michalaków. Arbiter obdzielił ich żółtymi kartkami, choć może przyjść moment, że zobaczą w takich sytuacjach czerwoną. Słusznie zauważa oficjalna witryna Ślęzy, że wałbrzyszanie mogą podziękować arbitrowi za brak wykluczenia dla Rytki za faul taktyczny (była tylko żółta kartka) i brak kartki dla Jaroszewskiego po faulu przy karnym. Z drugiej strony goście mogą mówić o szczęściu, że gwizdek sędziego milczał tuż po przerwie, gdy powalony w polu karnym był wspomniany Jan Rytko.
Po chaotycznym, niezbyt porywającym meczu oba zespoły do swego dorobku doliczają sobie jeden punkt, który praktycznie nie może żadnej z drużyn satysfakcjonować. Ślęza, w końcu trzecia drużyna ligi, prowadziła i mogła wywieźć komplet punktów, zresztą w przeciwieństwie do miejscowych w II połowie stworzyła sobie groźniejsze sytuacje. Górnik potrzebuje punktów jak ryba wody. Każdy punkt praktycznie jest bezcenny, ale remis w Wałbrzychu w meczu z przeciwnikiem, który był w zasięgu piłkarzy Bubnowicza to jednak porażka. Miejmy nadzieję, że przerwana seria porażek, w końcu zdobyty punkt będzie punktem zwrotnym i niebawem doczekamy się również premierowego w tym sezonie zwycięstwa.
Robert Bubnowicz w zbliżającym się meczu przeciwko liderowi z Jastrzębia nie będzie mógł skorzystać z wykartkowanego Dariusza Michalaka. Czy uda się przekonać do występu zapracowanego Tyktora? A może zagra Piotr Rojek na środku obrony? Kto zatrzyma najskuteczniejszego w lidze Wojciecha Caniboła? Są również inne pytania:
Co przyniesie najbliższy tydzień w kwestiach organizacyjnych w klubie?
Czy będziemy gościć zorganizowaną, jedną z nielicznych w lidze, grupę kibiców GKS? W świetle ogłoszonego przerwania bojkotu przez wałbrzyskich kibiców atmosfera na pojedynku z liderem może  zmobilizuje również piłkarzy Górnika.

2 komentarze:

  1. Nie ma górnika. Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ jest, właśnie napisałeś głupi komentarz pod opisem meczu Górnika. Ale trzeba to wybaczyć głupiutkiej Asi, no chyba że za nickiem Asi kryje się gruby wąsaty Janusz, zwany tu ćwierćWAŁkiem.

    OdpowiedzUsuń