sobota, 18 maja 2013

Ku pokrzepieniu serc-15 lat temu wygrana ze Śląskiem

20 maj 1998, 30.kolejka drugiej ligi, zaplecze ekstraklasy, Stadion 1000-lecia derby Dolnego Śląska. Górnik Wałbrzych kontra Śląsk Wrocław. Ósmy zespół naprzeciw piątego, który ma 4 punkty do lidera rozgrywek Ruchu Radzionków. Spadkowicz z ekstraklasy jesienią bezproblemowo pokonał wałbrzyszan 2:0. Górnik kilkanaście dni wcześniej zmienił nazwę z Klubu Piłkarskiego. Jesień Śląsk zakończył na czwartym miejscu tracąc punkt do Aluminium Konin, dwa do Ruchu Radzionków i 4 do Krisbutu Myszków. Konia z rzędem temu, który bez zaglądnięcia do internetu powie, w którym ligach i pod jakimi nazwami grają te drużyny. Wałbrzyszanie zakończyli I rundę na dalekim 10.miejscu, ale wiosną grali bardzo dobrze, słusznie zapracowując na miano jednej z rewelacji rundy. Zimą pod Chełmiec przyszli m.in. Janusz Jelonkowski z Nysy Kłodzko, z zagranicznych wojaży trafił Emil Nowakowski, z Polonii Świdnica trafili Rafał Tragarz i Grzegorz Kopernicki. Ze Śląska z kolei trafił Rafał Klajnszmit w ramach rozliczenia za transfer Dariusza Filipczaka - świdniczanin po wielu targach jesienią'97 zadebiutował w barwach Górnika Wałbrzych, był kluczowym zawodnikiem i wpadł w oko wrocławskiemu Śląskowi, który przekonał go do gry przy Oporowskiej. Wiosną wałbrzyszanie trenowani przez wrocławianina Grzegorza Kowalskiego grali bardzo dobrze. Jak się okazało wypaliły większość transferów: Jelonkowski już w debiucie strzela dwa gole (3:1 z Odrą Opole), Nowakowski rozruszał drugą linię, Klajnszmit był bohaterem meczu w Jeleniej Górze (2 gole) i stał się pewnym egzekutorem rzutów karnych. Tragarz nie był z kolei wygrać rywalizacji w napadzie, a Kopernickiemu nie dane było zadebiutować w pierwszym zespole. A Śląsk? Na "dzień dobry" walkę o awans zespół stracił to co wywalczył jesienią - w pierwszych 3 meczach ledwie punkt i to u siebie ze słabym KemBudem Jelenia Góra. Potem przyszła wygrana z liderem w Myszkowie. W maju Górnik wygrał m.in. w Toruniu 3:2, a tuż przed derbowym pojedynkiem przy Ratuszowej przyszła przykra przegrana z walczącą o utrzymanie Lechią Zielona Góra 1:2. Niewiadomo kto był bardziej wściekły: czy piłkarze, którzy wcześniej u siebie nie dali sobie strzelić gola faworytom z Radzionkowa, Konina czy Myszkowa, czy kibice, którzy podejrzewali ... odpuszczenie meczu. Po pauzie spowodowanej nieparzystą liczbą uczestników rozgrywek, w środę nadszedł mecz, na który czekał cały piłkarski Wałbrzych. Dla wrocławian był to jeden z wielu meczów. Dla piłkarzy, a szczególnie kibiców spotkanie z odwiecznym rywalem był wydarzeniem rundy. Mobilizacja policji, której głównie uwagę poświęciły wałbrzyskie gazety. Kibiców na trybunach było... no właśnie, w zależności od źródeł: od 3500 do nawet 6000. Ta druga liczba podawana była przez wałbrzyskie gazety, ta pierwsza przez ogólnopolskie. Ciekawostką jest fakt, że spora grupa przybyła z Jeleniej Góry, choć w tym samym czasie KemBud grał z Miedzią. Nie było wtedy siedzisk, a obecny sektor B - największy obok C - był wyłączony z użytkowania, bo stanowił jedynie wał ziemi pod przyszłe siedziska. Na mecz, mimo środka tygodnia, pofatygowali się nie tylko sympatycy futbolu, ale wielu amatorów taniej sensacji, by zobaczyć Śląsk, a dokładniej ich kibiców. Fanów z Wrocławia przybyło ponad dwustu. Ponad drugie tyle nie zostało wpuszczonych do pociągu. Policja spacyfikowała wszelkie próby konfrontacji kibiców, a na stadionie było spokojnie. A na boisku do boju ruszyli następujący gracze. Grzegorz Kowalski postawił na Jacka Banaszyńskiego w bramce, w obronie Hubert Łukasik, Jarosław Solarz, Zbigniew Wójcik i Piotr Borek - jedyny rodowity wałbrzyszanin w bloku defensywy i jedyny, który w przyszłości nie będzie reprezentował barw Śląska! W pomocy Krzysztof Radziemski, Zbigniew Zawadzki, Radosław Matuszak i Emil Nowakowski (on również będzie grał przy Oporowskiej). Atak stanowił Janusz Jelonkowski i debiutujący w pierwszym składzie Rafał Tragarz. Zabrakło lidera drugiej linii - Jacka Sorbiana, a także Dymitrija Nazarowa, który jesienią wyleciał we Wrocławiu za dwie żółte kartki. Gości z kolei prowadził doskonale znający obiekt przy Ratuszowej Aleksander Papiewski, wcześniej prowadzący wałbrzyskie Zagłębie. W bramce Tomasz Bobel, a dalej Piotr Zajączkowski, Ireneusz Adamski (grał w KP Wałbrzych), Marcin Szymański, Paweł Małolepszy, Waldemar Tęsiorowski, Tomasz Stelmach, Dariusz Filipczak, Waldemar Żelasko, Remigiusz Jezierski, Dariusz Michaliszyn. Z ciekawostek personalnych - Górnik bezskutecznie starał się ściągnąć z Polonii Świdnica Jezierskiego, a Żelasko pojawiał się w doniesieniach w kontekście rozliczenia za Filipczaka.
W sumie sam mecz nie był wielkim widowiskiem. Niespotykana liczba widzów, wspaniały doping dla gospodarzy, atmosfera wokół meczu to główne atuty by traktować te spotkanie jako wyjątkowe. Na boisku przede wszystkim walka. Do przerwy ciężkie chwile przeżywał lżony przez wałbrzyską publiczność Dariusz Filipczak. W dodatku w sytuacji sam na sam z Banaszyńskim przewrócił się. Decyzja - żółta kartka dla "Filipa" za próbę wymuszenia. Na ławce rezerwowych szaleje drugi trener, legenda Śląska Janusz Sybis. Słabiutko poczyna sobie Tragarz, który występuje w zastępstwie Sorbiana, ale i on ma swoje "5 minut" kiedy to na nim Zajączkowski tuż po przerwie łapie drugą żółtą kartkę i wylatuje z boiska! Mimo przewagi Górnik nie potrafi wypracować sobie sytuacji bramkowej. Kowalski wprowadza ofensywne zmiany: za Tragarza wchodzi Zawalniak, za Borka Murawski, a za Zawadzkiego Klajnszmit. W Śląsku z kolei możemy zobaczyć w końcówce meczu Kowalskiego, Tataja czy kolejnego świdniczanina Jarosława Lato. Gwoli sprawiedliwości to groźniejsze sytuacje stwarzali wrocławianie - spojenie po uderzeniu Stelmacha, szanse Filipczaka, Małolepszego.
Gdy nadchodziła ostatnia minuta gry, większość pogodziła się z typowo derbowym wynikiem czyli remisem. Z prawej strony piłkę mieli gospodarze. Krzysztof Radziemski dośrodkował w pole karne, a tam niewysoki Dariusz Zawalniak szczupakiem ośmieszył wrocławską defensywę i strzelił złotego gola. Radości nie było końca, cios po którym Śląsk nie mógł się podnieść.
Co było potem w lidze? Górnik potrafił roztrwonić w dwie ostatnie minuty przewagę 2 bramek (2:2 z Zawiszą), przegrać w Namysłowie z Vartą, którą prowadził Horst Panic po golu w 1.minucie i pokonać Wartę Poznań 2:1 (0:1) po najlepszym w wałbrzyskiej przygodzie występie Jacka Sorbiana. A latem Górnik wycofał się z rozgrywek i rozpoczął grę w IV lidze...
Od tamtej pory wałbrzyszanie nie grali z pierwszym zespołem Śląska, nie grali również na zapleczu ekstraklasy, nie grali przy tak licznej publice w Wałbrzychu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz