czwartek, 9 maja 2013

Koniec epoki Buby


Ósmego dnia maja skończyła się pewna piłkarska epoka. Już od godzin porannych serwisy informacyjne bombardował news o przejściu na emeryturę szkoleniowca Manchesteru United Aleksa Fergusona. Szkota można nie lubić, ale trzeba mu oddać, że swoją pracą solidnie zapracował nie tylko na tytuł szlachecki, ale i szacunek całego światka piłkarskiego. Natomiast w godzinach wieczornych, po godzinie 19, w Sosnowcu dowiedzieliśmy się o rezygnacji trenera Górnika Wałbrzych Roberta Bubnowicza. Też zakończyła się pewna epoka. Oczywiście wałbrzyszanina nie ma co porównywać z Fergusonem, ale staż pracy w klubie, zwłaszcza w dzisiejszych czasach musi budzić szacunek. 
Bubnowicza można lubić lub nie, ale całą jego kadencję trzeba ocenić pozytywnie. Początki były trudne, bo Górnik/Zagłębie w sezonie 2007/08 mimo planów nie zdołał ani włączyć się do walki o awans do nowej drugiej ligi, ani awansować do nowej trzeciej ligi, a pozostanie w czwartej oznaczało de facto degradację o klasę rozgrywkową niżej. Te blisko 6 lat temu kiedy Buba zaczynał pracę szkoleniową (nie liczę tu epizodów w zastępstwie nieobecnego Ryszarda Mordaka) razem z nim pracowali do wczoraj Grzegorz Michalak, Marek Wojtarowicz, Adrian Moszyk. Później była rewolucja, czyli pojawienie się większych pieniędzy, a co za tym idzie zastępu piłkarzy, którzy wrócili w rodzinne strony i marsz w górę – awans do 3.ligi (2009) i do 2.ligi (2010). Obecny sezon jest trzecim z kolei, w którym Górnik gra na trzecim szczeblu rozgrywek. Były chwile na tym szczeblu radosne i smutne, ale wiosna tego roku pod względem rezultatów wygląda po prostu tragicznie. Trzeba mocno przekopać klubowe kroniki by doszukać trzech kolejnych porażek różnicą trzech lub więcej bramek. W ciągu 10 dni wałbrzyszanie stracili aż 13 goli. Ale nie ten beznadziejny okres zadecydował o rezygnacji Roberta. Po obiecującej jesieni, kiedy to wałbrzyszanie byli przez moment rewelacją Pucharu Polski, po rezygnacji Lecha Rypin na rundę rewanżową wystartowali z piątego miejsca. Do tego należy dodać wreszcie organizacyjną stabilizację. Jednym słowem – tak dobrze jeszcze nie było i nic dziwnego, że znaleźli się tacy co oczami wyobraźni widzieli Górnik bijący się o awans. Kadra uszczupliła się co prawda o Dawida Kubowicza, ale powrócił Michał Oświęcimka, po kontuzjach mieli powrócić Janowie Bartoś i Rytko. Pierwszy wiosenny mecz z Chojniczanką, gdzie błysnął debiutujący nastoletni Michał Bartkowiak odbił się szerokim echem w całym kraju. Jak się okazało był to łabędzi śpiew, bowiem od tamtej pory górnicy strzelili raptem jednego gola, dwukrotnie bezbramkowo zremisowali a … przegrali. Niektórzy doszukiwali różnych przyczyn. Cytując Bogdana Skibę – za ciężki obóz zimowy, samozadowolenie zawodników, zbyt lekkie treningi w kwietniu, podziały w drużynie Ale samą chorobę na którą cierpi zespół najtrafniej zdiagnozował sam trener, który na konferencji po meczu z Zagłębiem Sosnowiec powiedział: po 6 latach konieczna jest zmiana, potrzeba czegoś świeżego. Na tyle się nawarstwiło, że ten hamulec ręczny jest zaciągnięty. Nie jest to moja ucieczka przed całą sytuacją.  Ktoś musi spojrzeć na nowo na ten zespół. Przez cały czas mojej pracy awansowaliśmy z IV do II ligi, gdzie funkcjonowaliśmy 3 sezony, ale na dziś się to zacięło.
 Jeśli chodzi o współpracę trenera Bubnowicza z zarządem to nie była ona łatwa ze względów na czynniki nie zależne od szkoleniowca. Jeśli niewiadomo o co chodzi to wiadomo, że chodzi o kasę. Na pewno nie było łatwo Bubie kiedy wiadomo było, że klub nie w stanie zapewnić jakiekolwiek sensownego transferu (królestwo za napastnika!), piłkarze nie dostawali pieniędzy od miesięcy, a mimo to potrafił wykrzesać z podopiecznych to co najlepsze. Ambicją, wolą walki zjednali się sobie kibiców i to jest jeden z największych sukcesów Roberta Bubnowicza. Nie słychać było narzekań, konfliktów, trener był nawet na akademickich rozgrywkach kosztem ligowych pojedynków. Zarząd obdarzył sporym kredytem zaufania, bo wcześniej nie miał zbytnio alternatywy (tutaj kłaniają się ponownie finanse), ale też Bubnowicz z drużyną nie dawali zbytnio powodów do niepokoju. Owszem, zdarzały się okresy niepokoju – początek poprzedniego sezonu z porażką 0:5 w Legnicy na czele- ale wytrzymano ciśnienie co zaowocowało w późniejszej fazie sezonu. Obecna runda jest fatalnie rozgrywana przez piłkarzy, ale i przez zarząd. Już nieco wcześniej były objawy, że coś nie tak funkcjonuje w zespole. Radykalne kroki zostały podjęte dopiero po kompromitacji z Jarotą, czyli spotkanie trenera, rady zespołu z zarządem. Te pogrożenie paluszkiem moim zdaniem było tylko ruchem medialnym p.Gawlika. Ultimatum dał drużynie dwa mecze zanim zostaną wyciągnięte konsekwencje. Klęska na Stadionie Ludowym nie zmienia nastawienia zarządu – Mariusz Gawlik chce rozmawiać z Bubnowiczem, który obiektywnie podszedł do tematu, nie ucieka od odpowiedzialności, zachował się z klasą. Czy zarząd nie widzi, że w tej chwili Górnik Wałbrzych już walczy o utrzymanie w drugiej lidze? Z jednej strony termin rozmowy zespołu z zarządem – 3 dni po meczu z Jarocinem, dzień przed Sosnowcem – wskazywał, że wynik meczu z Zagłębiem nie będzie miał znaczenia dla losów trenera/drużyny. W tak krótkim czasie nikt rozsądny nie podejmowałby radykalnych kroków – 24 godziny przed meczem. 
Najbliższy mecz z beniaminkiem z Wejherowa jest meczem nie o sześć, ale dziewięć punktów! Gryf już zrównał się z Górnikiem punktami, a że jesienią wygrał 1:0 to dzięki temu jest wyżej w tabeli. W chwili obecnej wiadomo, że ligę opuszcza Lech Rypin, dzięki któremu możemy liczyć na darmowe 3 punkty. Blisko degradacji jest Elana Toruń (14 punktów przewagi ma Górnik i dwa mecze mniej rozegranych). A że w 1.lidze w strefie spadkowej są Polonia Bytom i Warta Poznań najprawdopodobniej ligę opuszczą jeszcze zespoły z miejsc 15 i 16. Obecnie zajmujące MKS Oława (8 punktów straty do wałbrzyszan, rozegrany mecz więcej i konieczność wygranej w bezpośrednim pojedynku by zniwelować 0:2 z Ratuszowej) i Ruch Zdzieszowice (4 punkty mniej, jeden mecz więcej rozegrany i gorszy bilans bezpośrednich meczów z Górnikiem - 0:1, 0:0). W Oławie i Zdzieszowicach wierzą w skuteczny finisz. Nie po to zatrudniono Zbigniewa Smółkę by firmował swoim nazwiskiem degradację, Ruch wywalczył w Polkowicach punkt, gdzie nie tak dawno Górnik dostał 5:1. Ostatnie 6 kolejek zapowiada się frapująco. Górnik zagra jeszcze zaległe mecze z ROW (dom) i Rakowem (wyjazd), które w ostatnim czasie nie grają najlepiej i mecz z wałbrzyszanami będzie dla nich znakomitą szansą na przełamanie. W międzyczasie po spotkaniu z Gryfem wyjazdy do Katowic, Oławy i Głogowa. Na Ratuszową zawita jedynie Calisia, bo Rypin już nie gra. Gryf ma zaległy mecz w Chojnicach, a po meczu przy Ratuszowej: Raków (d), Ruch (w), Tur (d), Elana (w), Polkowice (d);MKS Oława zaległy mecz w Turku, a także: Bytovia (w), MKS (d), ROW (w), Górnik (d), Raków (w), Ruch (d).Ruch  ma zaległy mecz u siebie z walczącym o awans ROW a do końca rozgrywek zagra z Jarotą (d), Zagłębiem (w), Gryfem (d), Rozwojem (w), Oławą (w) i otrzyma 3 punkty za mecz z Lechem. Krótka analiza i okazuje się, że wałbrzyszanie nie mogą spać spokojnie. Wiosną z wyjazdów przywieźli zero punktów – Rozwój Katowice uznawany jest za jedną z wiosennych rewelacji i punkty stamtąd wywieźć będzie niezmiernie trudno. Derby regionu – wiadomo. Tak więc najbliższy mecz z Gryfem może okazać się kluczowym w końcowym rozrachunku. 
Robert Bubnowicz podjął męską decyzję i złożył rezygnację. Jednym z argumentów na „nie” jeśli chodzi o jego skromną osobę w przeszłości to brak odpowiednich udokumentowanych kwalifikacji – bo do dziś na stronie DZPN można doczytać się, że posiada licencję B13. Czy jego następcą mógł być „figurant” a wpisany do protokołu będzie Marian Bach? Raczej nie. Polityka personalna zarządu klubu oscyluje tylko i wyłącznie wokół Wałbrzycha i okolic – to się tyczy graczy, a czy wśród szkoleniowców jest potencjał by poprowadzić godnie drugoligowca? Przeglądając nazwiska to nie ma zbytniego wyboru. Zarząd podjął decyzję powierzenia zespołu Maciejowi Jaworskiemu, który jako zawodnik grał m.in. w Górniku Wałbrzych, KP Wałbrzych, Sokole Pniewy, Pogoni Świerzawa, Polonii Świdnica. Jest to niespodzianka, bo dla wielu jest to anonimowa postać. W Wałbrzychu jako piłkarz zapamiętany został z kapitalnej wiosny 1993 roku, kiedy to trzema bramkami przyczynił się do utrzymania zespołu w drugiej lidze. Nie dane mu było zagrać w ekstraklasie w Pniewach, jak niektóre źródła twierdzą. Jako szkoleniowiec posiada licencję A więc nie ma przeszkód by prowadził wałbrzyszan w drugiej lidze. Jest to na tyle ważne nie tylko z powodów proceduralnych, ale i ekonomicznych, bowiem uznany licencjonowany szkoleniowiec musiałby dojeżdżać i na pewno ma większe wymagania finansowe niż debiutant na takim szczeblu jakim jest popularny w Wałbrzychu „Jawor”. Maciej prowadził juniorów i seniorów w Świdnicy, Mieroszowie, a ostatnio jest zaangażowany w pracę z najmłodszymi adeptami futbolu w Wałbrzychu. Z Polonią nie osiągał rewelacyjnych wyników, bo bardzo szybko pożegnał się z posadą. Czy uda mu się odmienić oblicze Górnika? 
Nie jest do końca prawdą, że prezes Gawlik pojechał do PZPN tylko i wyłącznie załatwić pozwolenie na prowadzenie zespołu Jaworskiemu. Otóż związek wezwał przedstawicieli drugoligowców by przedyskutować ewentualną reformę rozgrywek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz