wtorek, 8 maja 2012

Śląsk mistrzem Polski


Po raz drugi w tym wieku dolnośląski zespół okazał się najlepszy w piłkarskiej ekstraklasie. Śląsk Wrocław okazał się najlepszy już jesienią ubiegłego roku i mimo bardzo przeciętnej wiosny zdołał odzyskać i utrzymać pierwszą lokatę. I takie są fakty. Drużyna Oresta Lenczyka okazała się najlepsza i to jest niezaprzeczalne. Piłkarze, trenerzy, ludzie związani z klubem oraz kibice świętują zasłużenie, bo im to najzwyczajniej w świecie się należy.
Ja z kolei chciałbym do tego złotego pucharu dorzucić przysłowiowych parę kropli dziegciu.
NAJSŁABSZY MISTRZ
Już w ubiegłym sezonie narzekano na poziom ekstraklasy i nawet międzynarodówka Wisły Kraków była przez fachowców oceniana nisko. Srebrny medal wrocławian był niedoceniony, podobnie jak mistrzostwo jesieni. Zespół traktowano trochę po macoszemu – siermiężny czasami styl, szczęśliwe zwycięstwa, ale punktów w całym 2011 roku Lenczyk ze swoimi piłkarzami zdobył najwięcej. Fotel lidera mocno kuł w oczy i zaczęto polować na potknięcia lidera nie tylko na boisku, ale i w szatni czy wokół drużyny. Faktem jest, że wiosną zespół presji nie wytrzymał. Szybko roztrwonił przewagę, a to, że wciąż był w czubie tabeli zawdzięcza słabości pozostałych rywali jak i wypracowanej jesienią przewadze. W 2012 Śląsk wygrał z najsłabszą w lidze Cracovią, GKS Bełchatów, który nie strzelił karnego, nie wykorzystał znakomitych szans i sam długo drżał o ligowy byt. I tak było na 3 kolejki przed końcem, kiedy więcej osób upatrywało we wrocławianach kandydata do wypadnięcia z czołowej czwórki niż do walki o majstra. Tymczasem przyszło szczęśliwe zwycięstwo w derby z Zagłębiem co okazało się kluczem do pucharów. O nic walcząca Jagiellonia nie potrafiła przeciwstawić się znakomicie wykonywanym stałym fragmentom gry Sebastiana Mili i po 3:1 Śląsk został liderem. W Krakowie Wisła osłabiona kontuzjami i odsunięciami nie była w stanie ugrać nawet punktu i piłkarze Lenczyka JEDYNY RAZ wiosną wygrywają na wyjeździe sięgając po tytuł mistrza. Białej Gwieździe nie starczyło ani motywacji, ani umiejętności, determinacji by wyrwać choćby remis liderowi. Zresztą po co, skoro kibice obu zespołów się przyjaźnią i mogli razem świętować?
Od Śląska mniej razy mistrzem były tylko Garbarnia Kraków i Szombierki Bytom – oba poza marginesem wielkiej piłki. Bytomski klub swój sukces osiągnął w 1980 wyprzedzając markowe kluby ze Śląskiem (i to prowadzonym wówczas przez Lenczyka) na czele wiosną pokonując między innymi drugiego w tabeli Widzewa 3:0 a w ostatnich 5 meczach nie tracąc bramki. Obecność w panteonie mistrzów górnośląskiego Kopciuszka kuła w oczy „fachowców” ze stolicy, Łodzi, Wrocławia itd. i przez lata pokutowała niesprawiedliwie dla Surlita, Mierzwiaka, Ogazy, Szachnitowskiego i spółki opinia, że to najsłabszy w historii mistrz. Teraz słyszy się podobnie głosy w odniesieniu do Śląska. Personalnie na pewno nie jest to słabeusz, a to, że okazał się lepszy od innych zespołów to na pewno nie jest problemem wrocławian. Gdy w 1991 Zagłębie Lubin wygrało ligę to wielu graczy Miedziowych narzekało, że w regionie więcej pisano o porażkach Śląska niż o sukcesach lubinian – teraz tak jest w centralnej Polsce, gdzie wciąż są w szoku, że na najwyższym stopniu podium zabrakło Legii.
KRÓTKA PRZYGODA W PUCHARACH
We Wrocławiu często powtarzano, że nie byłoby nerwów w Krakowie, gdyby Śląsk nie dał sobie wydrzeć w 90 minucie zwycięstw na Widzewie i Podbeskidziu. To była strata 4 punktów!! Zapomniano, że suma szczęścia w futbolu równa jest zero i w poprzednim sezonie, czy też w pucharach fortuna często uśmiechała się w stronę podopiecznych Oresta Lenczyka. Na 6 spotkań w eliminacjach Ligi Europejskiej Śląsk wygrał 1 (słownie JEDNO) i to pozwoliło mu na grę aż w 6 meczach trzech rund. W tym roku WKS będzie miał wyboistą drogę. Z grona walczących o mistrza tylko Lech i Legia mogły liczyć na rozstawienie. O sile mistrza przekonamy się więc już w lipcu. Problemem może być kadra, bowiem nie wiadomo kto zostanie a kto przyjdzie. O Kelemena pytają w Niemczech, Celebanowi nie zaproponowano takich pieniędzy za przedłużenie umowy jakich się spodziewał, więc menadżer być może upcha go w Legii, zabraknie w Śląsku Madeja, który okazywał się znakomitym jokerem. Nie przedłużono jeszcze umowy z Dudkiem, który był na ustach wszystkich kibiców po golu w Dundee dającym awans. Ćwielong sam twierdzi, że Lenczyka – którego nazywa kolokwialnie wuefistą – już raczej nie przekona do siebie.  Szeroka kadra, która była jednym z głównych filarów sukcesu w tym sezonie skurczy się. Póki co niewiadomo co z transferami do Śląska. Znając Lenczyka to pewnie znów sięgnie po swoich byłych podopiecznych. Pietrasiak, Cetnarski, Wasiluk już są, teraz kolej na Gargułę, może Nowaka. Wszystko zależy jak wiadomo od finansów, a z tymi wiadomo, że nie jest różowo, bowiem klub może mieć problemy nawet z licencją!! Chyba, że przychylniej w stronę sportu spoglądnie Solorz.
NAJBARDZIEJ MEDIALNY KLUB W POLSCE
 Osoba właściciela Polsatu miała być gwarantem wieloletniej hegemonii Śląska w polskim futbolu. Nowy stadion, wybudowana obok niego galeria zwana wehikułem finansowym, cotygodniowe transmisje w pakiecie Polsatu a nie tylko w C+ - to wszystko wydawało się podstawami budowy wielkiego klubu. Swego czasu byli już we Wrocławiu ludzie, którzy chcieli budować polski Bayern, a skończyło się spadkiem do 3.ligi i długami. Teraz okazuje się, że jeden z najbogatszych Polaków nie kwapi się w inwestycje w futbol. Galerii nie będzie, stadion jest, ale wypełnił się tylko na premierowe mecze, piłkarze oczekują wciąż na zaległe pieniądze. Największym skarbem okazał się prezydent Dutkiewicz, którego zapewne zazdroszczą w wielu miastach. To on walczył o pieniądze dla klubu, ale dzięki PR wie, że zyskał tym kilka tysięcy więcej podczas najbliższych wyborów. Ciekawe jakby to wyglądało w Wałbrzychu, gdzie poplecznikiem Dutkiewicza był Patryk Wild. Gdyby on został prezydentem Wałbrzycha skończyły by się finansowe kłopoty drugoligowca z Ratuszowej czy związek z futbolem zakończyłby się na przekazaniu czeku na flagę kibiców?
TRUDNE SŁOWO DLA WROCŁAWIAN – HIPOKRYZJA
Oglądając mecze Śląska komentowane na Polsacie i na Canal Plus można było odnieść wrażenie, że ogląda się dwa różne widowiska. Niestety, wpływ sponsora musiał powodować odpowiedni nastrój komentatora. Przez to w wielu domach kibiców uważnie śledzących wydarzenia piłkarskie dużo stracił niedoszły dyrektor Śląska, znany komentator Polsatu i Eurosportu Mateusz Borek. W pewnym momencie stwierdził, że to nie jest moralne, by pieniądze z państwowych spółek typu KGHM były marnowane na piłkarzy Zagłębia. Dziwne, że upatrzył się sobie lokalnego rywala Śląska, który do niedzieli miał więcej tytułów mistrzowskich od największego klubu w jednym z największych miast w Polsce. Zapomniał przy tym, że jego pracodawca Polsat widownię sportową zdobywał transmitując sukcesy siatkarzy Skry Bełchatów sponsorowanej przez państwowe PGE. Poza tym nie wszyscy widzowie „słonecznej telewizji” muszą uwielbiać sport, a w szczególności piłkę nożną a pieniądze m.in. z ich abonamentu idą na skórokopaczy z Wrocławia. Gdy okazało się, że kurek z pieniędzmi nie został przez ekipę Solorza odkręcony dla piłkarzy kibice głośno zaprotestowali, mówiono o bojkocie telewizji. Tylko zapomnieli, że gdyby nie wspomniana telewizja to by większość z nich nie oglądała wyjazdowych meczów, które pokazywane były do tej pory w Canal+.
Wielu wrocławian nie przyswaja myśli również o wpływie polityki na klub. O Dutkiewiczu już było. Przelew miejskich pieniędzy na armię zaciężną piłkarzy, gdzie jest  w mistrzowskiej drużynie jest 2,3 rodowitych wrocławian ma krótkie nogi, bo przy najbliższej zmianie opcji politycznej może okazać koronnym argumentem dla oponentów, zwłaszcza, że młodzicy, juniorzy Śląska od lat przegrywają w regionie z Zagłębiem Lubin. Poza tym każde miasto boryka się z większymi problemami niż futbol i radość kilku tysięcy kibiców. Komunikacja, służba zdrowia, edukacja… Wśród kibiców Śląska zapomina się o jednym z najbardziej wpływowych z nich, czyli Grzegorzu Schetynie. Kierował on koszykarskim Śląskiem i wtedy pomagał w najcięższych czasach piłkarzom. W ostatnich latach dzięki jego pozycji w ugrupowaniu rządzącym do klubu trafił potężny sponsor jakim jest firma Tauron. Na Górnym Śląsku wie o tym większość interesujących się ekstraklasowym futbolem, a we Wrocławiu tylko się uśmiechają. Tauron z siedzibą w Katowicach zaczynał finansować swego czasu Ruch Chorzów, ale z politycznego nadania swoje sympatie przerzucił na Wrocław. Dobitnie o tym pisał na swoim blogu (portal weszlo) były prezes zabrskiego Górnika Łukasz Mazur. Takie są fakty.
POD LATARNIĄ NAJCIEMNIEJ
Prześmiewcy od lat twierdzili, że Wrocław jest stolicą polskiego futbolu ze względu na miejsce toczenia się spraw dotyczącej korupcji w futbolu. Afera Fryzjera stała się znana nie tylko w piłkarskim światku, a Wrocławiem straszono sędziów tak jak kiedyś krzyczano „sędzia kalosz”. Dziwnym trafem kilka klubów, których nazwy pojawiają się OD KILKU LAT wciąż nie trafiły ani na wokandę sądową, ani na WD PZPN. Co ciekawe wśród nich jest wrocławski Śląsk. Jeśli ktoś wierzy w naiwne tłumaczenia Grzegorza Kowalskiego (kiedyś nawet trener KP a potem Górnika SSA Wałbrzych, a obecnie Ślęza Wrocław), że korumpował sędziów, piłkarzy dla swojego a nie klubowego dobra to już jego problem. Zatrważającym jest to, że wyznaczona data abolicja dziwnie graniczy z okresem działalnością korupcyjną we wrocławskim klubie – oczywiście na korzyść wrocławian. Swego czasu próbowałem to rozgryźć pisząc do red. Dominika Panka, który prowadzi blog pilkarskamafia, ale odpowiedzi się nie doczekałem. Może dlatego, że wrocławski dziennikarz nie ukrywa swoich sympatii dla WKS?
CO DALEJ?
Jeśli zespół najpierw sięga po tytuł wicemistrzowski a rok później po mistrzowski to nie ma żadnej mowy o przypadku. Przebieg ostatniej rundy w wykonaniu Śląska nie daje jednak ŻADNEJ gwarancji, że jest to początek mistrzowskiej sagi czy zadomowieniu wrocławian na podium. Mimo wszystko niestabilna sytuacja finansowa, niepewna pozycja Oresta Lenczyka. Oro profesoro czekał rok od klubu na swój drugi tytuł. W międzyczasie nie potrafił wygrać ligi czy to z Widzewem czy z Ruchem nie mówiąc o Wiśle (pamiętne 4:1 z Realem SS) czy Bełchatowie. Jeszcze jesienią wychwalano go, żałowano, że nie przyznano tytułu Trenera Roku, a wiosną okazało się, że transfery zarówno letnie (Cetnarski!!!) jak i zimowe (Mraz) były nieudane, wciąż brakuje wprowadzania młodzieży, wychowanków (jedynak Socha –coraz starszy, ale to nie znaczy, że lepszy). Kuriozalne wypłynięcie do mediów opinii trenera nt. piłkarzy podczas spotkaniu w ratuszu nie polepszyło nie najlepszych relacji piłkarzy ze szkoleniowcem. Ćwielong, Spahić, Madej, Voskamp nie należą do ulubieńców – czy dłużej będzie im odpowiadać rola rezerwowego. Nie jest tajemnicą, że wiosną klub sondował zatrudnienie Waldemara Fornalika. Tytuł póki co uciszył burzę, ale na jak długo?

1 komentarz:

  1. Pisz cos mistrzu tega glowo o naszym GORNIKU!!!Slask mam d....!!!Dzis potrzeba o sytuacji klubu cos madrego pisac.Najlepiej bylo srac sie jak nieudanie wystartowali i zygac na wszystkich zwiazanych z klubem.FW czytam ja i wielu kibicow ale najchetniej o swom podworku i klubie.

    OdpowiedzUsuń