poniedziałek, 13 marca 2017

Dziesiąty finał wałbrzyszan

Od 1993 roku, czyli czasu połączenia Górnika z Zagłębiem wałbrzyski ligowiec 9 razy osiągnął finał okręgowego Pucharu Polski. Występy na szczeblu centralnym, wyższość lokalnych rywali ograniczyły możliwości KP, Górnika SSA, Górnika/Zagłębia, Górnika PWSZ czy obecnego Górnika. Z tych 9 finałów wałbrzyszanie sześciokrotnie wychodzili zwycięsko: w 1999, 2001, 2005, 2006, 2009 i 2016. Sobotni mecz z AKS Strzegom był przepustką do kolejnego finału, ale i również ostatnim sprawdzianem przed inauguracją rozgrywek ligowych.
Pierwotnie 11 marca rywalem podopiecznych Roberta Bubnowicza miał być beniaminek 4.ligi - Sokół Marcinkowice. Termin pucharowego meczu spowodował, że Sokół, niestety musiał szukać nowego sparingpartnera. Wałbrzyszanie z kolei dostali kolejny bonus w postaci sparingu z ligowym rywalem z Polkowic tydzień wcześniej. Pierwotnie przeciwnikiem w tym terminie miała być Olimpia Kamienna Góra, ale koniec końców przedstawiciel jeleniogórskiej okręgówki sparował z Górnikiem dopiero w środę.
Olimpia do Wałbrzycha przyjechała z dwoma byłymi graczami biało-niebieskich: Marcinem Masielem i Adrianem Moszykiem. Jedną z dwóch bramek strzelił popularny Adek, ale jego występ w kamiennogórskiej drużynie należy określić jako gościnny, bowiem wiosną nie będziemy go widzieć na polskich boiskach, lecz austriackich. Górnik do przerwy zagrał z mocnym składzie, który z powodzeniem mógłby być wystawiony w lidze. Mimo tego do przerwy było niespodziewane, rozczarowujące 3:2. Jak na ironię dwa gole zdobył dla gospodarzy wychowanek ... Olimpii Kamil Młodziński. Wynik mógłby być jeszcze gorszy, gdyby goście wykorzystali rzut karny. Ostatecznie wałbrzyszanie wygrali 6:2 kończąc mecz w mocno młodzieżowym składzie, a okazje występu w zespole seniorów otrzymali zawodnicy z roczników 1999-2000. Kolejnym, po niefrasobliwej momentami grze w obronie, negatywem był uraz Kamila Popowicza, który wyeliminował go z meczu w Strzegomiu,
AKS trenowany przez Jarosława Krzyżanowskiego, bodaj najbardziej znanego wychowanka Victorii Świebodzice, występuje w 4.lidze w grupie zachodniej jako jedynak z okręgu wałbrzyskiego wśród drużyn z OZPN Legnica i Jelenia Góra. Po jesieni drużyna zajmuje solidne 5.miejsce ze stratą 5 punktów do wicelidera z Szczedrzykowic, bez większych szans na dogonienie rezerw Zagłębia Lubin, Zimą drużynę opuścił środkowy obrońca Michał Sudoł, który latem przed sezonem zaliczył jeden występ w Górniku Wałbrzych. Doświadczony stoper wzmocnił lidera 4.ligi z grupy wschodniej Foto-Higienę Gać, a w jego miejsce ściągnięto rosłego obrońcę Michała Skrypaka z LZS Osiek, a wcześniej z powodzeniem grającego w Polonii-Stali Świdnica. Robert Bubnowicz z kolei desygnował bodaj najsilniejszy skład, który być może zobaczymy w pojedynku z Falubazem. Trener Krzyżanowski nie ukrywał, że pojedynek z Górnikiem jest bardzo prestiżowy dla jego piłkarzy, na pewno nie brał pod uwagę wysokiej porażki, w rozmiarach takich jak zimowe mecze z Miedzią II (0:4) czy KS Polkowice (0:6).
Mecz rozegrano na niedawno wyremontowanej płycie miejscowego OSiR-u. Strzegomianie przez długi okres ligowe "domowe" mecze rozgrywali w Jaworzynie Śląskiej. Główna płyta o sztucznej nawierzchni otoczona jest bieżnią lekkoatletyczną, a nieco oddalona trybuna, zwłaszcza z niższych rzędów nie zapewnia dobrej widoczności. Wałbrzyscy kibice mający w dalekiej perspektywie przeprowadzkę na podobny - lekkoatletyczno-piłkarski - obiekt na Nowym Mieście, zapewne docenią nasyp, na którym będą(?) trybuny zapewniające dobra widoczność na boisku.
Od lewej Morawski, Durajczyk (AKS), Surmaj i Krzymiński.
Kolejny mecz Górnika rozegrany na sztucznej murawie.
[foto: aks.strzegom.pl]
Mecz nie był wielkim widowiskiem, gospodarze grali ambitnie, a wałbrzyszanie, choć widać po nich większą jakość, kulturę gry, nie potrafili wypracować wielu sytuacji podbramkowych. Do przerwy Górnik prowadził 1:0, po tym jak sędzia podyktował jedenastkę za faul na Morawskim. Grający asystent biało-niebieskich był szybszy od Damiana Sobczaka w polu karnym, znakomicie wykorzystał sytuację dodając nieco od siebie, przewracając się szesnastce. Miejscowi mieli pretensje, ale rzut karny na bramkę zamienił Jan Rytko. Kapitan Górnika latami już czeka na ligowe trafienie, pudłował również z 11 metrów (mecz ze Stalą Brzeg), natomiast w pucharowej przygodzie zaliczył choćby bramkowy dublet w Świebodzicach. Z czasem wałbrzyszanie coraz bardziej dominowali, ale oprócz dłuższego posiadania piłki wciąż brakowało strzałów, sytuacji podbramkowych. To co było jesienną bolączką, niestety potwierdziło się również w sobotę w Strzegomiu. Gdy po wykluczeniu Kamila Gołąbka wydawało się, że już nic nie jest w stanie przeszkodzić gościom w uzyskaniu promocji do finału. Tymczasem po wykopie piłki przez Jaroszewskiego indywidualne błędy kolejnych wałbrzyszan, strzał z dystansu Mateusza Alwina i sensacyjny w tej sytuacji remis staje się faktem. Jeszcze podopieczni Roberta Bubnowicza podkręcili tempo, częściej próbowali uderzać na bramkę Kacpra Słowika, ale wynik nie zmienił się. Po remisie o awansie rozstrzygnął konkurs jedenastek, który wałbrzyszanie wygrali. Zawiódł jedynie Dominik Bronisławski, ale za to dobrze się spisał w bramce Damian Jaroszewski.
Mecz nie był spacerkiem i o mały włos nie zakończył się kompromitacją trzecioligowców, bo tak trzeba byłoby nazwać odpadnięcie z zespołem grającym w niższej klasie oraz w osłabieniu. Był to kolejny mecz rozegrany na sztucznej nawierzchni i w perspektywie ligowego boju na naturalnej, być może grząskiej, może częściowo trawiastej, nawierzchni może mieć to niebagatelne znaczenie. Inne obciążenia mięśni, inna gra, inaczej odbijająca się piłka - brak ogrania na naturalnej płycie może mieć znaczenie. Oby tak nie było.
Rywalem wałbrzyszan będzie przedstawiciel klasy okręgowej Victoria Tuszyn. Trenowana przez legendę dzierżoniowskiej Lechii Pawła Sibika jest rewelacją tegorocznej edycji. W I rundzie gol z rzutu wolnego w 90 minucie Błaszczyka zapewnił remis z 3-ligową Lechią Dzierżoniów, a w karnych zwycięstwo 4-3. Później rollercoaster w Kudowie z Włókniarzem - od 0:2 po 3:2 i remis 3:3, by wygrać w karnych 4-2. Wreszcie ćwierćfinał i kolejny wygrany konkurs jedenastek 4-2 po remisie 1:1 z Iskrą Jaszkowa. W półfinale do Tuszyna przyjechała Bielawianka z kapitanem Michałem Łaskim oraz stranieri w osobach Koreańczyka Lee (strzelił bramkę) i Brazylijczyka Parizotto, który przybył z Lechii Dzierżoniów, a wcześniej terminował w Kątach Wrocławskich. Po trzech kolejnych awansach wywalczonych po karnych Victoria wręcz zdemolowała faworyta z Bielawy 4:1 po dwóch dubletach Bohajczuka i Cegiełki. Miejsce finału PP OZPN Wałbrzych jeszcze nie ustalono, ale z racji braku odpowiedniego zaplecza w Tuszynie można się spodziewać lokalizacji w Dzierżoniowie lub Świdnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz