piątek, 1 stycznia 2016

Liczy się tylko to co w bramce

Liga angielska jest wyjątkowa. Gra się tam okrągły cały rok, tradycyjna jest kolejka w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia, nie ma przerwy noworocznej, dzięki strumieniowi pieniędzy za prawa telewizyjne oraz innych sponsorów praktycznie w każdym okienku transferowym mamy do czynienia z rekordowymi transferami. Mimo, że nie ma w Anglii takiego procentu wypełnienia obiektów jak w Bundeslidze, to atmosfery zarówno z trybun, jak i murawy nie sposób porównać do żadnej innej ligi. Zwolennicy ligi angielskiej zwracają uwagę na boiskową walkę, a przede wszystkim na to, że najgorsza obecnie drużyna może pokonać lidera. W najlepszej lidze świata obecnie grają trzej Polacy: Artur Boruc, Łukasz Fabiański i Marcin Wasilewski. Oprócz nich w kadrach młodzieżowych, z których w każdym momencie mogą być teoretycznie dołączeni do meczowych kadr, terminują ponadto Hubert Adamczyk (Chelsea), Krystian Bielik (Arsenal). Mateusz Hewelt (Everton) i Maksymilian Stryjek (Sunderland). Jak łatwo zauważyć są to głównie zawodnicy zorientowani defensywnie.
Marcin Wasilewski
Jedyny gracz z pola spośród trójki występujących w Premiere League, Marcin Wasilewski od ponad dwóch lat przywdziewa trykot Leicester City. Z popularnymi Lisami  już w pierwszym sezonie gry wywalczył mistrzostwo Championship, czyli drugiego poziomu rozgrywek, co jednoznaczne było z powrotem na najwyższy szczebel rozgrywek w Anglii. Ubiegły sezon to długie kolejki, w których Leicester okupował miejsce spadkowe, ale dzięki udanemu finiszowi wiosną udało się zachować czyste konto. Swoją cegiełkę w postaci 25 meczów i jednej bramki, strzelonej zresztą nie byle komu, bo Manchesterowi United. W bieżącym sezonie najwięcej mówiło się początkowo o kryzysie mistrza z Londynu, czyli Chelsea, co skutkowało zwolnieniem Jose Mourinho, a niejako w cieniu odbywał się triumfalny marsz w górę tabeli drużyny Wasyla. Lisy, gdzie pierwsze skrzypce gra niesamowity Jamie Vardy po dołączeniu do czołówki tabeli nie tylko nie dali się zepchnąć w dół, ale i rozsiedli się w fotelu lidera. Wspomniany Vardy ustanowił rekord kolejnych meczów ze strzeloną bramką - 11, a rekord pobił w meczu z Manchesterem United, którego barwy bronił poprzedni rekordzista Holender Ruud van Nistelrooy. O wiele ważniejszym osiągnięciem Vardy'ego jest fakt, że od pierwszej aż do 17.kolejki miał współudział w bramkach dla Leicester jako strzelec bądź asystent. Biorąc pod uwagę fakt, że Lisy 12 miesięcy wcześniej okupowali ostatnią lokatę w tabeli, to mamy do czynienia z największym progresem 2015 roku!
Jaki udział w tym ma polski obrońca? Niestety, niewielki. Marcin Wasilewski jesienią'15 dopiero w grudniu po raz pierwszy pojawił się w ... kadrze meczowej, a jedyny do tej pory występ zaliczył 19.12. na Goodison Park w zwycięskim meczu z Evertonem 3:2, w którym zobaczył żółtą kartkę.
Angielscy statystycy tuż przed końcem roku przedstawili zestawienia indywidualne oraz drużynowe. Oprócz doskonale znanych powszechnie faktów możemy dowiedzieć się kilku ciekawostek. W tabeli snajperów przewodzą wspomniany Vardy i Lukaku (Everton) po 15 goli, a za ich plecami jest szerzej nieznany Nigeryjczyk Odion Ighalo (Watford) z 14 bramkami, który z kolei może się pochwalić największą ilością oddanych strzałów (54/32 celne). Z kolei najczęściej do obrony zmuszony był bramkarz Stoke Jack Butland (74 oraz 8 meczów bez puszczonej bramki), ale najskuteczniejszymi interwencjami popisywał się Alex McCarthy z QPR (81%, ale przy 29 skutecznych obronach).
Najciekawszym jednak zestawieniem jest statystyka podań:
Jak łatwo zauważyć przodownik, jak i zamykający te zestawienia na chwilę obecną otwierają ligową tabelę. Leicester City w porównaniu z innymi drużynami Premiership mogą uchodzić za najrzadziej podającą drużyną i to z najgorszą dokładnością, a mimo to wyprzedzają w tabeli o wiele bardziej uznane firmy. 
Jest to potwierdzenie reguły, że piłka nożna to nie łyżwiarstwo figurowe, gdzie przyznaje się punkty za styl - w futbolu liczą się bramki, punkty, a nie ilość podań, dośrodkowań czy efektowny styl.  
W Anglii pokutuje przeświadczenie, że mistrzostwo zdobywa się w marcu i kwietniu. Wielokrotnie drużyna otwierająca tabelę na Nowy Rok musiała obejść się ze smakiem w walce o mistrzowski tytuł. Niewykluczone, że Leicester z Arsenalem będą musiały na mecie sezonu oglądać plecy Manchesteru City czy United. Póki co piękny sen Lisów z Wasylem w kadrze trwa.

2 komentarze: