piątek, 15 stycznia 2016

Polski tydzień w Anglii

W uważanej za najlepszą na świecie lidze angielskiej Polakom nigdy się dobrze nie wiodło. Chodzi głównie o graczy z pola, bowiem o rodzimą markę zadbali bramkarze od Dudka poprzez Szczęsnego, Boruca po Fabiańskiego. Obrońcy, pomocnicy czy napastnicy nie potrafili podbić angielskich boisk, choć przecież na wyspach grali m.in. Kazimierz Deyna, Piotr Świerczewski, Emmanuel Olisadebe czy Tomasz Frankowski. Byli też byli wałbrzyszanie - eks-piłkarz Zagłębia Wałbrzych, a potem Legii Tadeusz Nowak (24/1 gol w Boltonie) i Robert Warzycha (72/6 goli w Evertonie). W ostatnich latach w kluby angielskie pompowane są trudne do wyobrażenia pieniądze, które sprawiają, że sprowadza się największe gwiazdy i na palcach jednej ręki można policzyć kluby na kontynencie, które pod względem finansowym mogą konkurować z nimi. W tym elitarnym gronie znajduje się miejsce dla Polaków.
Tak gola zdobył M.Wasilewski[foto:dailymail]
Miniony tydzień stał pod znakiem ... bramek strzelonych przez Polaków! Co prawda byli specjaliści od strzelania bramek, którzy strzelali w niższych ligach (Rasiak -63, a w Premier League - zero), podobnie Marek Saganowski -19 goli dla Southampton. Ale legenda polskiej ligi Tomasz Frankowski nie podbił Premiership w barwach Wolverhampton zapracowując na pseudonim "the Pole without a goal", czyli Polak bez gola. Ostatni raz piłka po strzale Polaka wylądowała w siatce wiosną ubiegłego roku, gdy na listę strzelców wpisał się Wasilewski. Obecnie jego klub Leicester nie traci dystansu do prowadzącego Arsenalu ustępując Kanonierom jedynie gorszym bilansem bramek. W minionym tygodniu aż dwukrotnie Lisy gościły w Londynie na stadionie Tottenhamu. Najpierw w III rundzie Pucharu Anglii padł remis 2:2, który gospodarze zawdzięczają dzięki bramce dopiero w 89 minucie. Mecz zresztą przypominał rollercoaster, bowiem na początku meczu to Spurs zdobyli prowadzenie, by w drugiej połowie gonić wynik. Zasługa w tym była polskiego obrońcy. Wasyl w lidze zagrał dopiero raz, a po raz kolejny wyszedł i to w wyjściowym składzie, właśnie w meczu pucharowym. W 19 min. po zagraniu Demarai Gray'a ładną główką doprowadził do wyrównania.
Udany występ i gol nie okazały się przepustką do środowego ligowego występu. Trener Claudio Ranieri posadził go na ławce rezerwowych, a w końcówce meczu jedyną bramkę zdobył niemiecki obrońca Robert Huth i bezcenne trzy punkty pojechały do Leicester.
Zimą o transferze Michała Żyro z Legii Warszawa do Wolverhampton Wanderers mówiło się w kontekście nieszczerości piłkarza. Legioniście kontrakt z wicemistrzem Polski kończył się w czerwcu, z nowym klubem układać się i umowę mógł podpisać dopiero w styczniu tego roku, a plotki o porozumieniu z angielskim klubem słychać było już pod koniec listopada. Większość fachowców przepowiadało, że polski pomocnik podzieli los wspomnianego wyżej Frankowskiego i nie poradzi sobie w fizycznej lidze angielskiej.
Michał Żyro, podobnie jak Wasilewski, na długo zapamięta III rundę tegorocznej edycji Pucharu Anglii. W sobotę na londyńskim Boleyn Ground najpierw wysłuchał słynny hymn miejscowych kibiców, czyli "I'm forever blowing bubbles", a następnie zagrał w wyjściowym składzie Wilków przeciwko West Hamowi. Trener gości Kenny Jackett Polaka ściągnął w 81 minucie, a dwie minuty potem Chorwat Jelavić zdobył jedynego gola meczu. W przeciwieństwie do Wasilewskiego, którego czeka powtórka meczu z Tottenhamem, Michał żegna się z FA.
Żyro bohaterem Wolverhampton
We wtorek na Molineux Stadium w obecności 17 387 widzów w barwach gospodarzy i to w roli wysuniętego napastnika ligowy debiut zalicza nabytek z Polski. Przeciwnikiem był londyński Fulham, który okupuje miejsce blisko dołu tabeli. Jaki to był występ? Taki o jakim marzy każdy piłkarz:
8 min. - podanie z lewej strony holenderskiego pomocnika Rajiva van La Parra, a Żyro z ok. 8 metrów pokonuje Andy Lonergana - 1:0.
13 min. - indywidualna akcja lewą stroną zakończona celnym strzałem - 2:0!
Później londyńczycy jeszcze przed przerwą złapali kontakt (2:1), ale tuż po przerwie miejscowych kibiców uradował obrońca Doherty. Gol w 74 min. na 3:2 zapewnił emocje do końcowego gwizdka, ale ostatecznie Wolves wygrali 3:2. W tabeli po tym meczu Wilki są na 10.miejscu mając 37 punktów po 26 kolejkach (na 46 w sezonie), a do czwartego Burnley tracą osiem punktów.
Polak oprócz 2 bramek zanotował 7 strzałów, a także 3 kluczowe podania, po których partnerzy mogli zdobyć gole. Ogólnie zebrał znakomite recenzje, a gdy w 83 minucie schodził zmieniany przez Henry'ego otrzymał standing ovation a kibice na Molineux skandowali osławione przez media polskie hasło: No Żyro, no party.
Co ciekawe również cieszynka w wykonaniu Michała nie pozostała bez echa, choć mogło to skończyć się dla Polaka niezbyt szczęśliwie.
Jeśli w sobotę Żyro udanie zagra w domowym meczu przeciwko Cardiff to może będziemy mieli początek brytyjskiej Żyromanii ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz