niedziela, 30 sierpnia 2015

Smutny jubileusz Marcina Morawskiego

W dobrze zorganizowanym klubie piłkarz rozgrywający dwusetny mecz otrzymałby pamiątkową koszulkę z nr 200, oprawione zdjęcie lub też inną pamiątkę uświetniający jubileuszowy występ. Niestety, obecnie w wałbrzyskim Górniku - flagowym klubie ponad stutysięcznego miasta próżno wypatrywać takich akcji...
W sobotnim meczu w Brzegu o mistrzostwo 3.ligi Marcin Morawski, jeden z najstarszych piłkarzy całej ligi obchodził mały jubileusz dwusetnego ligowego meczu w barwach wałbrzyskiej drużyny. Nie jest to postać w wałbrzyskim futbolu anonimowa, wręcz przeciwnie. Dziś może postać nie doceniana, ale patrząc przez pryzmat tego co popularny Maran, Mały, Mara, Maradona osiągnął, co prezentował na boisku należy mu się duży szacunek.
Marcin to obok Adriana Rzepeckiego, Piotra Włodarczyka i Sebastiana Matuszaka największy piłkarski talent ostatniej dekady XX wieku. Zaczynał u Zbigniewa Góreckiego w Zagłębiu Wałbrzych, w trampkarzach grając ze starszymi, nawet o kilka lat kolegami. Talent dostrzeżony został szybko i Edward Klejndinst w latach 1995-96 powoływał go na mecze kadr U-16 i U-17, gdzie Morawski skompletował 8 meczów. Ciągnęła się za nim już od najmłodszych lat opinia krnąbrnego, egoistycznego gwiazdorka, ale i wielce utalentowanego. W 1998 wraz ze starszymi od siebie kolegami pod wodzą Wiesława Walczaka wywalczył 4.miejsce w mistrzostwach Polski juniorów.  Od jesieni'98 rozpoczyna się jego przygoda z seniorami. Górnik SSA Wałbrzych wycofany latem z rozgrywek drugiej ligi rozpoczyna odbudowę dwie klasy niżej. Duet trenerski Walczak - Mordak kadrę oparł na tych ligowcach co zdecydowali się zostać w Górniku uzupełniając ich juniorami. Marcin z różnych powodów, nie związanych z formą sportową, dopiero we wrześniowym spotkaniu w Świdnicy (3:0 z Polonią) zmieniając w 80 minucie Jarosława Falkenberga zalicza debiut w I zespole Górnika. W zwycięskim wówczas sezonie Morawski zagrał 28 razy i strzelił 11 goli.
Oto pełny bilans ligowych spotkań Marcina w I zespole wałbrzyskiego ligowca:
1998/99 - 4.liga (4.poziom rozgrywkowy) - 28 meczów/11 goli
1999/00 - 3.liga (3) - 29/11 goli
2008/09 - 4.liga (5) - 24/7 goli
2009/10 - 3.liga (4) - 25/5 goli
2010/11 - 2.liga (3) - 29/6 goli
2011/12 - 2.liga (3) - 30/7 goli
2012/13 - 2.liga (3) - 31/3 gole
2015/16 - 3.liga (4) - 4/0 goli
Jak łatwo wyliczyć, w 200 meczach Maran strzelił równe pół setki goli. Bodaj najpiękniejsze uderzenie można zobaczyć jeszcze na serwisie youtube:
Jesienią 2010 w taki sposób pokonał bramkarza Jaroty Jarocin. Oczywiście strzał z dystansu,z rzutu wolnego i rzutu rożnego to markowe uderzenia Marcina, po których padały bramki.
Marcin mógł i powinien więcej osiągnąć. Obserwowany był już podczas gry w juniorach, a ofertach z klubów ekstraklasy czy drugiej ligi mógłby napisać książkę. Wybór Morawskiego padł na łódzki Widzew, którego sława powoli mijała. Czas pokazał, że nie był to dobry wybór. Może trzeba było przenieść się do Płocka bądź Grodziska Wlkp?
W latach 2000-03 zaliczył 28 ekstraklasowych występów, a w międzyczasie podbił serca kibiców Włókniarza Mirsk (kto zrozumie wybór jeleniogórskiej okręgówki po grze w ekstraklasie??), Ceramiki Opoczno i niemieckiego Havelse. Od 2004 zaliczył prawdziwą wędrówkę po klubach niższych lig. O ile w trzecioligowych Żarach zbierał pochlebne recenzje to przeskok do Sosnowca (druga liga - zaplecze ekstraklasy) a potem Polkowic to już krytyka za nierówną formę. Po epizodzie w Gorzowie Wielkopolskim Marcin od 2008 był jednym z głównych architektów projektu nowego Górnika, który z piątego szczebla rozgrywkowego przebił się na szczebel centralny jakim jest druga liga. Lider środka, z czasem kapitan zespołu stał się symbolem drużyny, najbardziej rozpoznawalną postacią. Wiosną 2013, gdy ekipa Roberta Bubnowicza zaczęła dołować jednym z głównych winowajców ogłoszony został właśnie Morawski, który latem pożegnał klub z Ratuszowej przechodząc do pobliskiej Świdnicy, gdzie przez dwa sezony był jedną z czołowych postaci najpierw Polonii/Sparty, a potem Polonii-Stali (60 meczów i 18 goli), dwukrotnie zdobywając Puchar Polski na szczeblu OZPN Wałbrzych. Wiosną tego roku łączył grę z funkcją I trenera zespołu.
Latem,po spadku Górnika do 3.ligi wrócił do Wałbrzycha jako asystent trenera Bubnowicza, ale życie pokazało, że Marcin nadal jest potrzebny drużynie.
Jubileuszowy występ nr 200 okrasił Morawski żółtą kartką, a i taką kartkę powinna zobaczyć cała wałbrzyska drużyna. Foto-Higiena Gać dołączyła do Gawina Królewska Wola, Puszczy Niepołomice czy Piasta Karnin, czyli do galerii klubów, z którymi drużynie formatu Górnika nie przystoi przegrywać.
Wielu kibiców na dobrą sprawę nie potrafi wskazać geograficznie skąd pochodzi ostatni rywal Górnika, a o mały włos drużyna z Gaci nie zmiażdżyłaby (!!!) niedawnego drugoligowca. Gdyby nie dwie jedenastki doszło by do prawdziwego pogromu, bowiem Foto-Higiena prowadziła 3:0. Licznik wałbrzyszan bez zwycięstwa wyjazdowego wciąż bije.
Przed sezonem, gdy zaprezentowany został terminarz rozgrywek, w zgodnej opinii początek sezonu miał być spacerkiem dla Górnika. Tymczasem jesienią 2015 wałbrzyszanie prezentują formę Dr Jekyll (mecze w Wałbrzychu) i Mr Hyde (wyjazdy). Naprawdę ciężko racjonalnie wytłumaczyć indolencję wyjazdową. Przed drużynami wiele spotkań, nie ma co skreślać jakiejkolwiek z drużyn. Przykładem ekipa z Kątów Wrocławskich, która po 3 meczach miała zero punktów, bramki 0-13, a wywozi z Oporowskiej remis z rezerwami Śląska 1:1! Co prawda przewaga gospodarzy była momentami miażdżąca, ale i goście mogli pokusić się o zwycięską bramkę. Co ciekawe najbliższy wyjazd Górnik ma właśnie do Bystrzycy...

3 komentarze:

  1. Mara życzę co najmniej kolejnych 200 meczy na ligowych boiskach! Kibice Zagłębia pamiętają o swoich wychowankach.Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również życzę Marcinowi dalszych sukcesów bo to jest "mały wielki" człowiek który wraz z Cimkiem i Orłowskim walczyli w Brzegu na którym meczu byłem, reszta drużyny podeszła do meczu jak do sparingu. W pierwszych 15 min Gać nie przeszła swojej połowy, Górnik prezentował się dobrze i miał kilka dogodnych sytuacji. Strzelił nawet bramkę jednak Sawicki znajdował się na minimalnym spalonym. Zdawało się że strzelenie bramki to kwestia tylko czasu, po 15 min Górnik pozwolił grać rywalom i się zaczęło. Większość wiejskich drużyn z niższych lig ma skład podobnie ustalony jak za młodych lat ustalaliśmy grając na podwórku. Ci lepsi grali w ataku, słabsi w pomocy, jeszcze słabsi na obronie, a ten co nie umiał grać stawał na bramce. Podobnie grała Gać, tylko że drużyny powinny zamienić się jeszcze bramkarzami, bo to Kamil po dobrych meczach puścił wszystkie trzy strzały jakie oddała Gać na naszą bramkę, które potocznie nazywamy szmatami ze stałych fragmentów. Jednym z takich szybkich kiwaczy był lewoskrzydłowy Gaci, co on wyprawiał z D. Michalakiem to masakra. Po przerwie Bubnowicz zmienił Michalaka,który nie mógł sobie całkowicie poradzić, a po jego błędzie i rzucie rożnym padła pierwsza bramka. Po dośrodkowaniu piłka po drodze odbijała się od kilku zawodników gdy przyszło do tego że Kamil powinien ją złapać to się poślizgnął, a piłka wpadła do bramki. Słabiutko grał Tyktor, przegrywał wszystkie pojedynki główkowe, niecelne podania, to nie, że on tylko chodził po boisku, on uśmiechnięty spacerował. Górnik nadal atakował, ale wolno i schematycznie grając jednym napastnikiem. W naszej drużynie oprócz Sawickiego nie ma zawodnika, który minie przeciwnika i zrobi różnicę. W drugiej połowie jedna z nielicznych akcji Gaci kończy się faulem w okolicach 20 m. niegrozny strzał w środek bramki i mamy 2:0, za parę minut podobna sytuacja z tego samego miejsca, Kamil odbija piłkę prosto pod nogi przeciwnika i mamy 3:0 i praktycznie po meczu. Gać cofnęła się całą drużyną do obrony i tylko się broniła, my zaczęliśmy grać trójką obrońców, co jeszcze bardziej uwidoczniło naszą przewagę, a że obrońcy to ci najsłabsi w drużynie to popełniali błędy i faulowali, co w efekcie dało dwa rzuty karne. Były jeszcze okazje, a to co nie strzelił Sawicki z 7m strzelając obok słupka to już majstersztyk. Rytko jak zwykle słabiutki, a zawodnicy wchodzący z ławki są nie ograni, bo gdzie się mają ogrywać jak mimo hucznych zapowiedzi dalej nie mamy drugiej drużyny. Z takimi wiejskimi drużynami nie można grać jednym napastnikiem, grać dwoma a nawet trzema napastnikami. Ich trzeba cały czas atakować i naciskać, bo jeśli Górnik pozwoli pograć takim biegaczom to będzie to co w Karinie i Brzegu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co do meczu w Brzegu wszystko zostało opisane w powyższym komentarzu i kolejna kompromitacja stała się faktem.Mimo że bramkarz zawalił wszystkie bramki to uważam że powinien dostać kolejną szansę bo w tej chwili nie ma lepszego od niego.A nie było by tematu gdyby nasi zawodnicy wykorzystali połowę sytuacji które mieli.Co z tego że mamy ogromną przewagę skoro schematyczne granie na Orłowskiego nie przynosi żadnych korzyści a indolencja strzelecka w kolejnym meczu jest nie do zaakceptowania.Przykro to pisać ale poza Orłowskim,Morawskim ,Sawickim i Oświęcimką reszta zawodników to tzw.sztuki i praktycznie we wszystkich meczach potwornie się Górnik męczy by wygrać a na słynnych wyjazdach wieśniaki nas upokarzają .Stach myśleć co będzie jeśli któryś z w/w zawodników złapie kontuzje lub będzie pauzował za kartki.Szacunek dla Marcina Morawskiego za jego grę a przede wszystkim za ambicję i wolę walki której brakuje niektórym zawodnikom .A co do pożegnań czy podziękowań dla zawodników którzy coś dali Górnikowi to już kpina i kompromitacja.Marcina kretyn Jaworski z cymbałem Gawlikiem wywalili na zbity pysk z klubu.Czy i jak podziękowano Danielowi Zinke czy Markowi Wojtarowiczowi którzy mieli ogromny wpływ na awans i grę Górnika w 2 lidze.Widocznie podziękowanie dla zawodników w/w lub mających jubileusz to dla działaczy to sprawa która ich przerasta.Przykre ale prawdziwe.

    OdpowiedzUsuń