wtorek, 11 sierpnia 2015

Derby Sudetów bez niespodzianki

1.kolejka 3.ligi przyniosła spotkanie derbowe pomiędzy Górnikiem Wałbrzych a Karkonoszami Jelenia Góra. Media pompowały balonik, ale spodziewanych emocji zabrakło. Gdyby nie atmosfera na trybunach można by określić spotkanie jako przeciętne.
Co do frekwencji to krążą różne liczby, a przeważają te ponad tysiąc widzów. Magnesem niewątpliwym była wizyta fanów gości, która dodała kolorytu trybunom Stadionu 1000-lecia. Od czasu wizyty sympatyków Chrobrego Głogów Wałbrzych nie gościł tak zorganizowanej grupy kibiców, która zmobilizowała miejscowych fanatyków. Po prawdzie w bieżącym sezonie, bodaj kibice tylko Stilonu Gorzów mogą przyjechać w podobnej liczbie na Ratuszową. Wśród wałbrzyszan również byli kibice,którzy po raz pierwszy zagościli na ligowym meczu. Być może liczba widzów byłaby większa, ale marketing i dział informacji klubu jeszcze śpi - wystarczy spojrzeć na klubową oficjalną stronę, gdzie wciąż straszy news sprzed dwóch miesięcy.
Wracając do meczu do spadkowicz z 2.ligi był zdecydowanym faworytem. Robert Bubnowicz co prawda nie mógł już skorzystać z Kamila Śmiałowskiego, ale za to do dyspozycji byli Jan Rytko i Damian Uszczyk, których kibice z różnych względów nie mogli oglądać podczas pucharowych meczów. Janek pauzował za wykluczenie jeszcze z czasów gry w Świdnicy, a transfer 23-letniego pomocnika Zjednoczonych Żarów dopiero co został załatwiony. Mecze pucharowe oraz sparingi pozwoliły wielu obserwatorom wytypować bezbłędnie wyjściową jedenastkę. Praktycznie jedyną niespodzianką była obecność w niej Damiana Migalskiego, który wykorzystał nieobecność w meczowej kadrze Sebastiana Surmaja. Z kolei Artur Milewski, były gracz Górnika Wałbrzych, miał o wiele więcej problemów kadrowych.  Praktycznie połowa podstawowej jedenastki opuściła klub wybierając grę w niżej notowanych zespołach, a ubytki uzupełniono zawodnikami,którzy dwa miesiące temu jedynie mogli pomarzyć o grze w trzeciej lidze. Wynik inny niż zwycięstwo gospodarzy byłby sporą sensacją.
Górnik przewyższał rywali zarówno zgraniem, przygotowaniem fizycznym, jak i oczywiście umiejętnościami czysto piłkarskimi. Jedynym, głównym mankamentem gospodarzy były kłopoty z elementem popularnie zwanym ostatnim podaniem. Mecz rozpoczął się od dramatu Grzegorza Michalaka, który przedwcześnie opuścił murawę i jakby potwierdził się najczarniejszy ze scenariuszy mógłby to być ostatni mecz w karierze Grześka. W jego miejsce wszedł Janek Rytko, który o wiele lepiej prezentował się w I połowie niż w drugiej. Podobną dyspozycję zaprezentował Dominik Radziemski,który 12 miesięcy temu zagrałby w przeciwnej drużynie. Aż dziw bierze jak łatwo mijał na skrzydle rywali, z dziecinną łatwością wygrywał pojedynki biegowe. Szkoda, że z nich tak naprawdę niewiele wynikało. Młodzieżowiec w jeleniogórskiej bramce Oskar Wieliczko był praktycznie bezrobotny, rywale nie potrafili zmusić go do większego wysiłku. Właśnie brak skuteczności, brak uderzeń w światło bramki to kolejne mankamenty ekipy Bubnowicza.
Damian Migalski zdobywa pierwszego gola
Co ciekawe do 45 minuty najgroźniejszy strzał oddał Łukasz Kowalski. Jego uderzenie z rzutu wolnego pod poprzeczkę nie mógł zrobić wiele kłopotów Kamilowi Jarosińskiemu, który większych błędów nie popełnił, ale nie był pewniakiem tak jak w meczach pucharowych.
Wspomniany Kowalski to piłkarz, którego dwie bramki 7 lat temu dały zwycięstwo w ostatnich Derby Sudetów (2:1 przy Ratuszowej). Dziś jego sylwetka nie przypomina sportowej, wręcz przeciwnie, i aż dziw bierze, że funkcjonuje on na takim szczeblu rozgrywek. Popularny w Jeleniej Górze Kowal wyraźnie odczuł swój nadmiar kilkunastu kilogramów w 65 minucie, kiedy nie zdążył do dobrego dośrodkowania Łukasza Kusiaka, sam - zamiast piłki - lądując w bramce wałbrzyszan. O przygotowaniu fizycznym gości świadczy również fakt, że po godzinie gry co niektórych łapały już skurcze. Wspomniane sytuacje były jedynymi, które mogły przynieść bramki gościom. Z kolei wałbrzyszanie dobrze znieśli trudy meczu, rozkręcali się z minuty na minutę, w drugiej części meczu robiąc sporo zamieszania pod bramką rywala. Było gospodarzom o tyle łatwiej, bowiem na przerwę schodzili z jednobramkowym prowadzeniem, gdy Damian Migalski zamknął dobre dośrodkowanie Mateusza Sawickiego. Popularny Sawka najpierw z Radziemskim, a potem z Uszczykiem zdominował prawy korytarz. Szkoda, że wielu dośrodkowań nie potrafili sfinalizować partnerzy. Swoje przysłowiowe 5 minut mieli praktycznie wszyscy zawodnicy Górnika: bezbarwny Migalski oprócz bramki i bodaj dwoma dryblingami niczym się nie wyróżnił, podobnie Krzymiński. Po przerwie sporo braw zebrał debiutant z Żarowa Damian Uszczyk. Przez co niektórych błędnie określany młodzieżowcem, już zimą był próbowany w wałbrzyskim zespole. W niedzielę dał dobrą zmianę, dynamiczny, mijał rywali, dogrywał do kolegów. Mógł sam wpisać się na listę strzelców, ale koniec końców zanotował asystę przy uderzeniu innego absolutnego debiutanta Mateusza Sobiesierskiego. Peany nad grą młodzieżowców należy lekko stonować, bowiem Robert Bubnowicz w meczu zaprezentował ich zaledwie trzech. Dla porównania Artur Milewski sześciu, w tym dwóch z rocznika 1998.
Gra Górnika mogła momentami się podobać, był widoczny rozmach, fantazja, ale brakowało wykończenia. Wciąż straszy dziura w środku pola, której po zejściu G.Michalaka niezbyt umiejętnie próbował zapełnić Rytko. Czas działa na korzyść zespołu i w miarę trwania sezonu na pewno formacje się zgrają. Dobrze, że wałbrzyszanie na początku sezonu grają z niezbyt wymagającymi rywalami. Piątkowy wyjazd do Karnina POWINIEN przynieść biało - niebieskim kolejne 3 punkty.
A co się działo na innych boiskach 3.ligi?
W Lubsku święto z okazji premiery beniaminka Budowlanych zepsuł Stilon wygrywając 4:0 strzelając dwa gole w doliczonym czasie gry. We Wrocławiu przy Oporowskiej rozgrywać będą swoje mecze Śląsk II i Ślęza. Rezerwy WKS zremisowały z Lechią Dzierżoniów 1:1 po kontrowersyjnym karnym. Bardzo dobry mecz wśród gości zagrał Kamil Śmiałowski, natomiast Seweryna Derbisza zabrakło w meczowej kadrze. Ślęza z kolei rozgromiła Kąty Wrocławskie 4:1 po 4 golach Grzegorza Rajtera. 27-letni napastnik, który swego czasu grał w Motobi, już w ub.sezonie w meczu z Bystrzycą ustrzelił hat-tricka. Niespodzianką jest porażka faworyta rozgrywek - Formacji Port 2000 Mostki w Legnicy z rezerwami Miedzi 1:3, ale jak się przyjrzy zestawieniu miejscowych, gdzie połowa zawodników to pierwszoligowcy, to nie dziwi wynik. Zagłębie II niespodziewanie poległo w niedocenianym Żmigrodzie. KS Polkowice ograło Foto-Higienę Gać 4:2 po 3 golach Drzazgi, a czwartego gola dorzucił Bancewicz, który swego czasu z tego stałego fragmentu pokonał na polkowickim obiekcie Jaroszewskiego ... W Świdnicy pokuta za wybryki z finału Pucharu Polski i brak kibiców - Polonia-Stal remisuje z KP Brzeg Dolny 0:0, gdzie bardzo dobrze w bramce spisał się Patryk Janiczak. W świdnickim zespole pokazali się Tobiasz, Truszczyński i Szuba, którzy nie zagrali pełnych 90 minut, najmniej Szuba, który po wejściu z ławki rezerwowych w ciągu trzech minut zobaczył dwie żółte kartki. Wreszcie w Rzepinie w ciągu kwadransa beniaminek ograł Piast Karnin 2:0, goście nie zaprezentowali się dobrze, a w dodatku kończyli w dziesięciu, bowiem za 2 żółte kartki wyleciał z boiska grający trener Mateusz Konefał.

2 komentarze:

  1. ...zastanawia mnie jak jeszcze długo będzie na oficjalnej stronie zdjęcie piłki z "picim kłakiem"... ta kompromitacja już długo straszy

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń