niedziela, 19 października 2014

Kotwica nie oderwała Górnika od dna

W sobotni wieczór wielu w Wałbrzychu oczekiwało pomyślnych wieści z Kołobrzegu. Tamtejsza Kotwica w meczu 13.kolejki walczyła z Górnikiem Wałbrzych, dla którego miał to być kolejny mecz z cyklu "na przełamanie". Jedni wierzyli w magię trzynastki, inni wspominali historię ligowych meczy Górnika z Kotwicą. W sezonie 1999/2000 w ówczesnej trzeciej lidze wałbrzyszanie jesienią wygrali przy Ratuszowej 1:0 po rzucie karnym Marcina Morawskiego, by we wiosennym rewanżu zdobyć punkt po bezbramkowym remisie. Ciekawostką jest, że wówczas Kotwicę prowadził ojciec bohatera ostatnich meczów reprezentacji Sebastiana Mili - Stefan. Z tamtych, zamierzchłych czasów pozostał jedynie Damian Jaroszewski, który bronił w Kołobrzegu, a obecną wizytę nie będzie wspominał dobrze, bowiem na rozgrzewce doznał bolesnego urazu.
Kibice spotkanie mogli śledzić na żywo w relacji na stronie informacje.kolobrzeg.pl. Obszerny skrót wraz z pomeczową konferencją poniżej
 Stream był bardzo dobrej jakości, z nieprzeszkadzającym komentarzem - choć miejscowy dziennikarz nie grzeszył znajomością zawodników gości. Z drugiej strony oglądając zarówno kołobrzeski obiekt, stronę klubową czy nawet tę relację internetową pozostaje żal, że takiego czegoś nie uświadczymy w mieście pod Chełmcem. Są prężne portale, jest kilka telewizji lokalnych, a bramek, skrótów, wywiadów próżno szukać. Przy obecnej grze, wynikach co prawda nawet najlepszy marketing by nie pomógł zapełnić trybun Stadionu 1000-lecia, ale potencjał w tym obszarze wciąż nie jest wykorzystany.
Trener Jerzy Cyrak szuka idealnego rozwiązania, by nie tyle odmienić los, by zdobyć choć punkt. Za kartki wylecieli Marcin Orłowski oraz Filipe. Ile znaczy dla zespołu Orzeł nie trzeba nikogo przekonywać. Absencja Filipe ograniczyła pole manewru w defensywie. Kontuzja Jaroszewskiego spowodowała powrót do bramki Patryka Janiczaka, który co prawda nie zawalił drastycznie którąś z bramek, ale brak zdecydowania, niepewność niektórych interwencji nie pozostawała bez wpływu na partnerów w obronie. Parę stoperów tworzyli Bartosz Tyktor i Tomasz Wepa. Niestety, pomysł nie był to dobra koncepcja. Kapitan Górnika już przez kolejnego szkoleniowca ustawiany jest na środku obrony, ale po meczu w Kołobrzegu Wepka powinien mocno uderzyć się w pierś, zwłaszcza oglądając sytuacje po której gospodarze strzelili pierwszą czy trzecią bramkę.  Tyktor imponuje wzrostem, ale już nie szybkością, Wepa często próbował go asekurować, ale czynił to w I połowie tak nieudolnie, że powstawały duże korytarze dla graczy Kotwicy. Bartek miał niechlubny współudział przy obu golach z końcówki meczu. W pierwszym przypadku dał się ograć Patrykowi Pietrasowi niczym początkujący junior, a w drugim jego próba wybicia piłki wolejem piętką skończyło się przechwytem i celnym strzałem Krzysztofa Bułki.
Dariusz Michalak tym razem zagrał na lewej stronie obrony. Nie zdążył on doskoczyć do Krzysztofa Biegańskiego po piłkarskim bilardzie, z czego zrobiło się 2:0. Po przerwie wyleciał z boiska za faul, który na pewno był, było to przewinienie kwalifikujące się na kartkę, tyle czy aby na czerwoną? Nie tylko ja mam w tej kwestii wątpliwości.
Wałbrzyszanie zostali wręcz rozgromieni. W I połowie sprzyjało im szczęście w kilku sytuacjach pod bramką Patryka Janiczaka, który uchronił mimo wszystko od wyższej porażki. Bramki zostały stracone po dziecinnych indywidualnych błędach. Nadal kuleje konstruowanie sytuacji podbramkowych. Szukanie jedynego napastnika długimi dośrodkowaniami czy podaniami zostało szybko rozszyfrowane i wszelkie próby szybko były kasowane. Podsumowaniem gry kombinacyjnej Górnika był ostatni stały fragment gry w meczu w 94 minucie, które przez miejscową publiczność zostało skwitowane, że sami siebie zaskoczyli.
Jedynym plusem meczu był fakt, że Górnik mimo niekorzystnego wyniku, zwłaszcza w drugiej połowie nie poddawał się, ciągnął do przodu, próbował odmienić losy meczu. Brakowało co prawda umiejętności, szczęścia, ale nastawienie mentalne było takie, jakiego brakowało na przykład we wcześniejszych meczach tego sezonu, za kadencji Andrzeja Polaka czy epizodzie Piotra Przerywacza.

6 komentarzy:

  1. Witam bardzo serdecznie autora, którego komentarze coraz bardziej doceniam bo praktycznie zaczynamy zauważać te same błędy i wady naszych szkoleniowców jak i piłkarzy. Prawdziwa cnota krytyk się nie boi. A to że krytykujemy niektórych piłkarzy zbyt ostro, uważam że jako kibice mamy do tego prawo. Nawet nazwanie kogoś "pajacem", nie upoważnia go do tego że usiłuje nas namierzyć żeby pobić ! Pewne info. Jeszcze raz chcę przypomnieć jak krytykuje niektórych piłkarzy w tv Polsat b. reprezentant Polski Pan Kowalczyk. A wracając do meczu z Kotwicą. Cieszę się że Pan też zauważył, to że oprócz Orłowskiego nie mamy prawdziwego napastnika. Opisywałem to już w poprzednich komentarzach że sprowadzenie Folca było nieporozumieniem, jest to zawodnik wolny, sztywny (dla tego niektórzy kibice mówią na takich drewniak) bez dryblingu i strzału, grając z Folcem to tak jakbyśmy grali z jednym zawodnikiem mniej. Jak widać, Pan Cyrak zauważył jego bezużyteczność dla drużyny, zmieniając go. Co do Tyktora to już pisałem w poprzednich komentarzach, dobrze gra głową, ale praktycznie nic więcej nie można dobrego powiedzieć, Pan też słusznie zauważył że to wolny zawodnik. Ale nie mogę zrozumieć dziwne roszady które trener robi w obronie. Przykład; Sawicki grał już na prawej obronie, na lewej obronie i na lewej pomocy. Czy przy rzekomej kontuzji Jaroszewskiego ( czy to jest coś poważnego dowiemy się jutro po badaniach, bo krążą w śród kibiców i inne opinie...) teraz Sawicki będzie próbowany jako bramkarz ? :) D. Michalak grał już na prawej obronie, na lewej i na środku. Z powodu złapania czerwonej kartki ( moim zdanie też nie słusznie) raczej na bramce w najbliższym czasie go nie zobaczymy. Mieszamy obrońcami co mecz inne ustawienie, a obrona dalej wygląda jak sito. A na ławie siedzi dwóch młodych środkowych obrońców Orzech i Cichocki, może by warto zaryzykować i dać im szanse zagrać razem ? Nic nie mamy do stracenia, a czy przegramy 4:0 czy 8:0 to i tak nie ma większego znaczenia. 80% drużyn w II lidze ma bramkarzy młodzieżowców po 19l ( drużyny z czołówki, Kluczbork, Sosnowiec) i się nie bała ryzyka. A my jeszcze z Wepy chcemy zrobić stopera, który jest całkowicie bez formy, jest to cień zawodnika który był. I skutki są takie jak Pan opisał przy stracie pierwszej i trzeciej bramce. Czyli praktycznie zgadzamy się bo widzimy te same błędy. Mam nadzieje że jeszcze kiedyś przeczytam Pana bezstronną opinie na temat Jaroszewskiego, bo jeszcze tylko na jego temat mamy odmienne zdanie :) Ale jeśli Pan ( i słusznie) widzi i pisze jak nie pewnie zachowuje się Janiczak jak jest dośrodkowanie, tak samo napisze jak Jaroszewski puści taką "szmatę" jak np. z Wartą że zawalił bramę bo puścił "balona" Bo nie jest ważne że kiedyś bronił dobrze w jakimś meczu parę lat temu, albo czy to że jest kolegą. Opinia powinna być bezstronna i sprawiedliwa. Natomiast czy zdołamy się utrzymać z taką grą w II lidze ? Szanse są prawie zerowe. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. w przypadku porażki w sobotę, trzeba powoli oswajać się z grą w 3 lidze...

    OdpowiedzUsuń
  3. Damian Jaroszewski - nie jestem jego adwokatem, bo chyba takiego nie potrzebuje. Oczywiście nie jest to idealny bramkarz, bo z pewnością dawno doczekałby się oferty z wyższych lig. Ma na sumieniu kilka bramek, ma swoje słabsze strony, ale mimo wszystko uważam go za jednego z mocniejszych punktów zespołu. Trzeba trzeźwo, obiektywnie spojrzeć na kadrowy potencjał zespołu, a ten nie jest za wysoki. Jogi prezentuje solidny drugoligowy poziom, a zmiennika niestety nie miał od lat. Przypomnę sławetne lanie w Głogowie 1:4, kiedy w dniu ślubu Damiana zastępował go R.Wodzyński. Pozycja bramkarza jest newralgiczna, błąd może być katastrofalny w skutkach. Nie jak, przykładowo boczny pomocnik, który zepsuje kilka dośrodkowań z rzędu, nie wygra dryblingu, nie odbierze rywalowi piłki, a strzeli bramkę i stanie się bohaterem.
    Pytanie: jak nie Jaroszewski to kto? Śmiem nawet twierdzić, że Wojciech Wierzbicki dałby większą pewność defensywie niż obecnie Janiczak. Fakty są takie, że w obecnym stuleciu nie było w wałbrzyskim ligowcu lepszego bramkarza od Jaroszewskiego. Może gdyby więcej szans dostał swego czasu Damian Michno, Łukasz Jaśkiewicz miał trenera-specjalistę z prawdziwego zdarzenia, inaczej pokierował swoją karierą Łukasz Jarosiński. Ale to tylko gdybanie.
    No i oczywiście każdy ma prawo do własnego zdania :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Proszę mi wierzyć że osobiście nie mam nic do Jaroszewskiego jako człowieka, nie jestem na jego punkcie uczulony. Wszystkie słowa krytyki wypowiadam nie o Jaroszewskim, tylko o bramkarzu Jaroszewskim. I są to nie tylko moje słowa, ale większości kibiców którzy trochę mieli styczność z piłką i coś niecoś się na niej znają. Nie wymagamy jako kibice żeby nasz bramkarz był idealny ( chociaż byłby mile widziany :) ) My starsi kibice którzy spotykamy się w swoim gronie na meczach nie tylko Górnika, chcieli byśmy żeby naszej świątyni bronił rzetelny bramkarz. Każdemu bramkarzowi zdarzają się błędy, ale na litość boską nie jak w ostatnich sezonach w każdym meczu. Każdy puszczony "farfocel" przy tak mało strzelanych bramkach przez naszych zawodników kończy się przegranym meczem. Nie sposób się nie zgodzić z Panem że Jaroszewski nie miał zmiennika od lat, i jako tego jedynego zrobiono n niego ikonę. Nawet Jaworski na konferencji prasowej po meczu z Odrą powiedział że to najlepszy bramkarz II ligi zach. co na twarzy trenera Odry zarysował się duży uśmiech. Ale można też zapytać dlaczego przez tyle lat nie można było "wyłapać" jakiegoś młodego zdolnego chłopaka ? A może specjalnie nie szukano nikogo, żeby nie stworzyć konkurencji i rywalizacji, po to żeby kilku zawodników z KLUBO-KAWIARNI jak to nazwał trener Polak mogło grać do końca świata i jeden dzień dłużej. Przypominam że to nie kibice ściągnęli Polaka do Górnika. Co do umiejętności i warunków fizycznych R. Wodzyńskiego jako bramkarza to nawet nie będę się wypowiadał... Zgadzam się z Panem że zostaje nam tylko Janiczak, ale skoro uważa Pan że jest aż taki słaby że daleko mu do Jaroszewskiego to po co go ściągano do Górnika ?? A może któryś z działaczy miał wizję że 21 letniego chłopaka można coś nauczyć i mieć z niego pożytek, bo raczej 32 letniego Jaroszewskiego już więcej nic się nie nauczy. I raczej jak napisał komentarz mój poprzednik trzeba oswajać się z III ligą. A jeśli nasze "gwiazdki" zawodzą to trzeba dawać szansę młodym. Janiczak jak na razie też nie jest z mojej bajki, ale za nim chociażby przemawia wiek. Uważam że wiedza Pana na tema piłki jest duża, dlatego szkoda że nie odniósł się Pan do mojej propozycji co do pary Orzech, Cichocki. Powiem szczerze że aż sam boje się na myśl co może się stać :) Ale nie oszukujmy się, jak spadną, a na to wszystko wskazuje tacy jak Tyktor, Szepeta, Folc, Filipe i jeszcze paru odejdzie z Górnika, może warto by już próbować młodą parę środkowych obrońców.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam autora.Miałem okazję oglądać mecz Górnika w internecie na żywo.Łudziłem się że może Górnik wygra w Kołobrzegu bo Kotwica wydawała się zespołem w zasięgu.Rzeczywistość była jednak brutalna.Poza strzałem Tyktora w 7 min i strzałem z daleka kilkanaście minut później Górnik był całkowicie bezradny.Każda akcja Kotwicy pachniała bramką i kilka razy mieliśmy furę szczęścia i mogło dojść do kompletnego blamażu jeśli chodzi o wynik, a tak to tylko 0-4 .Nasz trener ciągle szuka optymalnego ustawienia zespołu i jak by nie ustawił drużyny to nie przynosi to skutku.Ustawienie w Kołobrzegu Wepy na środku obrony to była katastrofa.Nie czas i miejsce na takie eksperymenty bo to liga a nie sparingi.Nie rozumiem dlaczego nie gra Cichocki lub Orzech bo jestem przekonany że na pewno zagrali by lepiej niż Wepa który na pozionie 2 ligi nie grał środku obrony .Najgorsze w tym wszystkim jest to że Kotwica ograła nas składem 3 ligowym tym co wywalczył awans i to jest dramat.Autor pisze że w 2 połowie Górnik starał się grać do przodu .Zgadzam się że próbowali tyle tylko że Kotwica mając 2-0 spokojnie oddała pole czekała z tyłu i co rusz nas kontrowała.Najbardziej mnie poraża że zawodnicy Górnika są strasznie wolni i na tle innych drużyn wyglądamy jak drużyna z niższej ligi.Uważam że szans na utrzymanie nie ma /iluzoryczne czy matematyczne będą/i teraz wszyscy zadają jedno pytanie ,czy Górnik wygra mecz w tej rundzie.Najbliżej będzie w 19 kolejce z Limanovią.Może to jest śmieszne ale jako kibic Górnika straciłem już wiarę że wygrają ale idąc na mecz człowiek chciałby aby w końcu wygrali i tak jest co tydzień.W sobotę mecz z Puszczą i nowe nadzieje a skończy się najprawdopodobnie jak zawsze .

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeśli chodzi o nową parę stoperów Cichocki - Orzech to uważam, że nie jest to najlepszy pomysł. Dlaczego? Po prostu brak im doświadczenia, które uważam, obok oczywiście umiejętności, najważniejszym czynnikiem sukcesu na tej pozycji. Żadna drużyna ligowa nie gra młodzieżową parą stoperów - wręcz odwrotnie, preferowani są starsi gracze. Np. w Sosnowcu duet Jarczyk - Markowski. Przypomnę wiekowego Przerywacza czy Wojtarowicza - obaj nie byli tytanami szybkości, ale doświadczenie, ogranie powodowało, że potrafili odpowiednio ustawić się, przewidzieć większość zdarzeń boiskowych. I jakoś to wyglądało. Teraz w obecnym składzie podstawowym stoperem jest Bartek Tyktor, tylko czy on miał od kogo się uczyć gry na tej pozycji? Piłkarski biogram oraz wyniki jego poprzednich zespołów mówią same za siebie. Czy wałbrzyszanie mają alternatywę dla wysokiego, silnego fizycznie Tyktora? Niestety, nie ma Bartośa, ani Łaskiego.
    Para stoperów powinna być zgrana, dobrze się rozumieć, uzupełniać nawzajem i asekurować. A czy Górnik w tym sezonie dorobił się takiej pary? Nie. Na chwilę obecną Cichocki z Orzechem wg mnie również nie daliby rady, choć oczywiście mogę się mylić.
    Dla mnie jedno jest pewne - miejsce Tomasza Wepy na pewno nie jest w bloku defensywnym.

    OdpowiedzUsuń