poniedziałek, 1 września 2014

Może Dzierżoniów za przykład?

Nawet najwięksi optymiści mają problem z drugoligowym Górnikiem Wałbrzych. Sam należę do zwolenników trenera Andrzeja Polaka, ale nijak go bronić skoro zarówno wyniki jak i styl przemawiają przeciw niemu. Druga liga ma za sobą 1/3 rundą, a wałbrzyszanie ugrali ledwo punkt, wyprzedzając w tabeli zaledwie Wisłę Puławy, gdzie już pożegnano się z I trenerem. Początkowo można było niepowodzenia tłumaczyć, czy to brakiem zgrania czy też brakiem szczęścia. Gdyby Grzegorz Michalak wykorzystał karnego w Limanowej, gdyby Adrian Moszyk był bardziej precyzyjny w Katowicach i nie trafił w poprzeczkę, ale do siatki, gdyby ... - wtedy te kilka punków więcej inaczej definiowałyby zespół. Można się oszukiwać, że porażki jednobramkowe, że w Katowicach wreszcie pierwszy gol, że z Nadwiślanem pierwsze domowe bramki i namiastka dawnego górniczego charakteru, co zaowocowało wyciągnięciem z 0:2 na 2:2. Ale mecz w Tarnobrzegu rozwiał wszelkie złudzenia. Andrzej Polak jest fachowcem jaki dawno nie gościł w klubie z ul. Ratuszowej. Nie chodzi o uprawnienia, ale o doświadczenie, wyniki jakie osiągał w drugiej lidze z Kluczborkiem czy Zdzieszowicami. Klub powierzył mu misję ratowania zespołu w maju i to mu się udało, choć zrodziło się to w bólach. Utrzymanie drugoligowego bytu było argumentem na TAK - Polak dostał wolną rękę w budowaniu zespołu. Kilka tygodni testów, miesiąc ligowych i pucharowych bojów, a zespół Górnika nie zagrał ani jednego spotkania, w którym gra i wynik zadowoliłby działaczy, kibiców czy nawet samych piłkarzy. Czasu było wystarczająco wiele, by odpadło alibi braku zgrania - trener porusza się w dość wąskim kręgu nazwisk, więc mimo kilku transferów nie ma problemów z wytypowaniem 8-9 nazwisk wyjściowej jedenastki. Owszem, doszły kontuzje - zwłaszcza boleśnie odczuwalny jest brak Damiana Jaroszewskiego. Zastępujący go Patryk Janiczak nie daje takiej jakości jak Jogi. Janiczakowi sprzyjało w wielu meczach niebywałe szczęście (vide - mecz z Rakowem, gdzie w sukurs przychodziły mu słupki i poprzeczka), ale w Tarnobrzegu zawalił po prostu mecz. Pierwszy gol - złe wybicie, drugie to strzał głową po koźle oddany z kilkunastu metrów, z którym szanujący się goalkeeper spokojnie by sobie poradził. Inna sprawa to zachowanie linii defensywy, która powinna przeciąć dośrodkowania, wspomóc bramkarza, a jej postawa to wręcz promowanie Janiczaka przez prokurowanie sytuacji podbramkowych. W tej formacji mamy 3 nowych graczy, ale wybiegają oni w podstawowym składzie w każdym meczu ligowym czy też pucharowym. Zmienników nie widać na horyzoncie - Łaski wrócił do Bielawy, Krzymiński wybiega w II linii, a Orzech najwyraźniej nie ma wysokich notowań u szkoleniowca. W linii pomocy wydawałoby się, że największe straty przed sezonem poniósł zespół - odeszli z klubu skrzydłowi Bartkowiak i Zinke, a na domiar złego kontuzji doznał Oświęcimka. Ba, uraz leczy również Folc, którego przed ligą Polak próbował również jako skrzydłowego. Ani Wepa, ani Grzegorz Michalak raczej prochu już nie wymyślą - zresztą niepokojąca jest ich dyspozycja, daleka od tej do której przyzwyczaili kibiców. Nikt poważny nie liczyłby na to, że Moszyk czy Rytko potrafią poprowadzić grę zespołu tak jak to robił choćby Morawski, czy nawet Fojna. Lekiem na całe zło miał być powrót Cimka, ale mimo treningów i trzykrotnej obecności w meczowej jedenastce to Oświęcimka zagrał ledwie kilka minut w pierwszym spotkaniu po kontuzji. Michał dawał drużynie serce, walkę, której obecnie brakuje - jego nieobecność w 2 ostatnich meczach to nie tylko dla mnie największa niewiadoma pracy trenerskiej Polaka. Na skrzydłach grają najczęściej doświadczony Szepeta i młodzieżowiec Mańkowski. Do pierwszego było sporo oczekiwań, ale gra pozostawia wiele do życzenia. Małym plusem jest fakt, że miał udział we wszystkich trafieniach Marcina Orłowskiego - dwa razy po faulu na nim dyktowano jedenastki. Mańkowski należy do grupy zawodników, do której można zakwalifikować Chajewskiego, Radziemskiego, Orzecha czy Szubę - po wyjściu z wieku młodzieżowca
Na ile do serca wezmą sobie piłkarze Górnika
słowa najwierniejszych fanów
 po spotkaniu w Tarnobrzegu?
będzie mu szalenie trudno znaleźć miejsce w drugoligowym zespole.
Górnik przegrał najpierw z zespołem, który do spotkania z wałbrzyszanami rozgrywał mecze poza swoim stadionem, a później z Siarką, która wszystkie dotychczasowe spotkania grała w Tarnobrzegu. Teraz czeka niezwykle trudne spotkanie z ROW Rybnik, który nie ukrywa aspiracji powrotu do 1.ligi. Ciężko znaleźć jakiś pozytyw, który z kolei przemawiałby za wałbrzyszanami. Andrzej Polak już po porażce z Nadwiślanem honorowo oddał się do dyspozycji zarządu, który decyzję odłożył o tydzień. Nawet w przypadku porażki z rybniczanami nie będzie to łatwa decyzja. Zaufano trenerowi, widoczna jest ciężka praca na treningach, a na meczu wygląda to całkiem inaczej. Chciałoby się zmian w grze zespołu, ale trudno oczekiwać cudów jak na ławce są tacy a nie inni zawodnicy.
W tytule wspomniałem o Dzierżoniowie. Lechia to obecny wicelider trzeciej ligi - nie liczę, by te miejsce zachowała do końca rozgrywek. Największym sukcesem sportowym klubu była gra na zapleczu ekstraklasy dwie dekady temu, gdy akurat dopadał kryzys wałbrzyski futbol. Dzięki sponsorom - Diora czy Orzechowski przez 3 lata Lechia grała z powodzeniem ze Śląskiem, Wisłą, Amiką. Później nadeszły ciężkie, jak zresztą dla większości klubów, czasy i zespół grał nawet w klasie okręgowej. W Dzierżoniowie z czasem władze postawiły na sport - zmodernizowano obiekty sportowe, gdzie do dziś, choćby GKS Katowice upatrzył sobie jako bazę na zgrupowanie. Lechia z kolei nawiązała współpracę z możniejszymi klubami, gdzie trafiali najzdolniejsi juniorzy. Czasem wybili się zostając czy to w Lubinie czy Wrocławiu, lub też szukali piłkarskiego szczęścia poza Dolnym Śląskiem. Sztandarowym przykładem jest Michał Masłowski - obecnie leczący kontuzję kadrowicz bydgoskiego Zawiszy. Wcześniej właśnie w Lechii zauważeni zostali pochodzący ze Świebodzic Jarosław Krzyżanowski (U-23, Zagłębie Lubin - dziś trener AKS Strzegom) czy świdniczanin Jarosław Lato. Wspomniany duet został zauważony podczas meczów klasy okręgowej Victorii Świebodzice i Stali ŚFUP Świdnica, trafili do drugoligowej Lechii, gdzie ogrywali się i wypłynęli na szersze piłkarskie wody, zagrali w europejskich pucharach. W kadrze Zagłębia Lubin jest Krzysztof Piątek, w rezerwach Śląska ogrywa się bramkarz Wojciech Kocielski, Arkadiusz Kozłowski przeszedł do Piasta Gliwice, kilka dni temu kolejni juniorzy trafiają do Lecha i Górnika Zabrze, można tak wyliczać. I tu wystarczy zadać pytanie - ilu z Wałbrzycha trafiło do czołowych Akademii Piłkarskich w Polsce lub do rezerw, czy juniorów klubów ekstraklasy? Ilu mamy obecnie byłych piłkarzy wałbrzyskiego klubu w innych klubach szczebla centralnego?
Sumieniem sztabu szkoleniowego Górnika Wałbrzych powinien być casus Krzysztofa Piątka, który po udanych meczach w DLJ w barwach dzierżoniowskiej Lechii testowany był przez Górnika - w Wałbrzychu nie poznali się na jego talencie, a on kilkanaście dni potem udał się do Lubina, gdzie szybko zadebiutował w Młodej Ekstraklasie, a w następnej rundzie był rewelacją trzecioligowych rezerw, dla których strzelił 19 goli!
Nie tylko współpracy w temacie juniorów możemy Lechii zazdrościć, ale również wyszukiwania zawodników w regionie. Duet Krzyżanowski - Lato to już historia, w obecnej kadrze znajdują się młodzi gracze, nie tylko wychowankowie klubu czy Dziewiątki Dzierżoniów, ale i klubów z byłego województwa wałbrzyskiego - Piasta Nowa Ruda, Niemczanki, Piławianki Piława Górna.
 Kiedy z kolei w Wałbrzychu mieliśmy w zespole seniorów wychowanka klubu spoza Wałbrzycha i bliskich okolic? Ktoś podrzuci nazwisko Adriana Moszyka z Kamiennej Góry, inny przypomni Macieja Udoda - pochodzącego z Nowego Rudy, dziś gracza Olimpii Kowary. Ale już taki Kamil Śmiałowski z Walimia do Wałbrzycha trafił via Świdnica i Dzierżoniów. Kłania się tutaj brak systemu monitoringu, współpracy z innymi klubami, z OZPN Wałbrzych, brak drużyny rezerw seniorów oraz futbolowa pustynia jaka powstała pod Chełmcem na szczeblu seniorów. Górnik obecnie może pochwalić się seniorami w 2.lidze, juniorami, którzy w DLJ rywalizować będą m.in. z Lechią o prymat w województwie. Najzdolniejsi z ekipy Macieja Jaworskiego nie mają szans, by ogrywać się w seniorach, np. po sobotnim meczu w niedzielę w okręgówce w zespole rezerw. Klub z premedytacją traci potencjał zawodników, którzy kończą wiek juniora i nie ma dla nich miejsca w klubie.  Dla przypomnienia - zawodnicy kończący wiek juniora mogą grać w seniorach jako młodzieżowcy. Dobrze, że Robert Kubowicz co niektórych zagospodaruje w Jedlinie Zdrój, ale co z resztą?

1 komentarz:

  1. I juz po Polaku w Walbrzychu, ciekawe kto na jego miejsce

    OdpowiedzUsuń