niedziela, 23 kwietnia 2017

Po cudzie w Pawłowicach powrót do rzeczywistości

Po słabiutkiej grze przeciwko Skrze Częstochowa niewielu wierzyło w jakikolwiek sukces Górnika Wałbrzych w meczu wyjazdowym  przeciwko Pniówkowi '74. W Pawłowicach Śląskich goście wygrali aż 3:0, biorąc pod uwagę skuteczność w bieżącym sezonie (12 goli we wcześniejszych 21 meczach - zaledwie dwa mecze ze zdobytymi więcej niż jedną bramką) rozmiary zwycięstwa mogą nieco szokować. W składzie, oprócz wymuszonej karencji Tobiasza, praktycznie bez zmian, więc co się stało z piłkarzami Bubnowicza?
Metamorfozy czy nagłego przełamania nie było, można jedynie stwierdzić, że wreszcie zaczęła piłka wpadać do bramki rywala. Ale stwarzanie pod nią okazji wciąż stanowi główną bolączkę. U gospodarzy zabrakło wykartkowanego tydzień wcześniej Adama Żaka, będącego jednym z najbardziej wartościowych zimowych transferów w całej lidze. Były napastnik Rozwoju Katowice zobaczył w Zielonej Górze czerwoną kartkę, klub się odwołał, kara dla niego ostatecznie będzie mniejsza niż regulaminowa, ale przeciwko wałbrzyszanom nie zagrał. Pniówek wiosną w 5 meczach stracił 4 gole - wszystkie w dwóch ostatnich przegranych z Falubazem i z Górnikiem. W Wałbrzychu mogą żałować, że zespół Jana Wosia nie urwał punktów drużynie lubuskiej, bowiem paradoksalnie po porażce na inaugurację w Wałbrzychu zielonogórzanie odpalili i w kolejnych 4 meczach zdobyli aż 10 punktów. Górnik z kolei musi spoglądać w górę tabeli, a rywale odskoczyli na 9 oczek, aby realnie myśleć o utrzymaniu się w lidze, nie bacząc na kłopoty innych drużyn, dobrze byłoby finiszować na miejscu w okolicach 11-12.
Dobra forma Bronisławskiego i Surmaja (z tyłu)
to za mało by piąć się w górę tabeli.
[foto: walbrzych24.com]
Problemem wałbrzyszan jest gra pozycyjna - goście przyjeżdżający na Stadion 1000-lecia zdobywają punkty bardzo łatwą metodą: dać miejscowym grać piłką, niech sami się męczą i sami się pogubią. Niestety, ta recepta zdała egzamin w meczu ze Skrą jak i z rezerwami Górnika Zabrze. Oba zespoły nie prezentowały się rewelacyjnie czy też zdecydowanie lepiej od biało-niebieskich, a wygrały praktycznie bezproblemowo. Faktem jest, że Wałbrzych gra bez napastnika co już znacznie ogranicza pole manewru w ofensywie. Dominik Bronisławski jest obecnie bodaj najwartościowszym zawodnikiem, choć meczu ze Skrą nie zaliczył do udanych, to wrócił do dobrej dyspozycji. Szarpie z boku Kamil Sadowski, któremu jednak brakuje niezbędnego doświadczenia - dla przypomnienia ma on za sobą jedynie rundę w IV lidze. Ostatnie mecze to fragmenty dobrej dyspozycji Sebastiana Surmaja, który coraz odważniej w końcu gra w Górniku. Można jak zwykle liczyć na rozgrywającego Marcina Morawskiego, ale to wciąż za mało by myśleć o triumfach na własnym boisku. O ile na wyjeździe szybkość skrzydłowych, prostopadłe podania do nich przynoszą efekty, to przy Ratuszowej skupieni na defensywie rywale łatwo sobie radzą z rozbijaniem schematycznych ataków miejscowych, dla których wciąż najgroźniejszą bronią są strzały z dystansu asystenta trenera.
Wciąż bolączką jest wąska kadra, bo w praktyce Robert Bubnowicz operuje 12-13 nazwiskami, a korekty w składzie spowodowane są albo kontuzjami lub nadmiarem kartek. Cóż z tego, że gorzej zagra jeden, dwóch zawodników skoro na ławce nie ma wartościowego zmiennika. Próżno oczekiwać podpisania umowy z napastnikiem, który jest obecnie bez klubu, ma kartę zawodnika na ręku i jest gotowy do gry. Tylko ewentualnie taki transfer może uratować strzelecką niemoc. O takiej możliwości kilkakrotnie wspominał redaktor Bogdan Skiba, ale pewnie daleko jest od decyzji.
Obecnie Górnik okupuje spadkowe miejsce - 9 punktów do bezpiecznego miejsca i 11 spotkań. Przed zespołem trzy niezwykle ciężkie wyjazdy (Brzeg, Oława, Jastrzębie), po których strata może się niebezpiecznie powiększyć i w praktyce zakończyć marzenia o utrzymaniu, choć matematyka może dawać nadzieję.

2 komentarze:

  1. Jest porażka - jest wpis. Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Załóż blog - po zwycięstwie przelej swoje myśli...

    OdpowiedzUsuń