czwartek, 24 listopada 2016

Zdzichy górą

Ostatni mecz smutnej jesiennej rundy trzeciej ligi przy Ratuszowej oglądała mniej niż setka wiernych kibiców. Niestety, wałbrzyszanie w meczu nr 9 rozgrywanym na własnym obiekcie ponieśli szóstą porażkę, zaledwie 5 punktów zdobytych i 4 strzelone gole dopełniają obrazu beznadziei jeśli chodzi o grę niedawnego pretendenta do gry w drugiej lidze.
Pod Chełmiec przyjechał Ruch Zdzieszowice, stary znajomy biało-niebieskich z czasów gry w grupie zachodniej II ligi. Popularne Zdzichy w latach 2010-14 ośmiokrotnie zagrali z Górnikiem wygrywając czterokrotnie (w tym dwa razy na wyjeździe), dwa razy remisując i tyleż razy przegrywając. Duet wałbrzyszan Damian Jaroszewski - Dariusz Michalak uczestniczył we wszystkich tych potyczkach, również w deszczowe listopadowe popołudnie nie zabrakło ich w składzie gospodarzy. Niestety, po meczu więcej mówiono o innych uczestnikach tego meczu.
Spotkanie prowadził sędzia z Kluczborka Szymon Łężny, rocznik 1995. Tak to nie pomyłka, rozjemca był młodszy od większości piłkarzy na boisku i pochodził z tego samego okręgu co drużyna gości. Osoba z Opolskiego ZPN odpowiedzialna za obsadę arbitrów na mecze trzeciej mogła dokonać bardziej fortunnego wyboru, do wyboru ma rozjemców z 4 okręgów. Dla Łężnego było to siódme spotkanie, drugie z udziałem Górnika (wcześniej w Częstochowie ze Skrą), ale po raz pierwszy prowadził mecz z drużyną ze swojego Opolskiego ZPN. Biorąc pod uwagę, że sędzią można zostać w wieku 18 lat (do pełnoletności status sędziego kandydata) to pan Szymon albo jest bardzo utalentowany (awanse z A klasy do III ligi w dwa lata?) lub ma mocnego promotora. Na boisku w Wałbrzychu nie było widać tego talentu, ale też opinie wałbrzyskich mediów odnośnie jego decyzji są przesadzone.
Spotkanie toczone w ciężkich warunkach do gry, które nie sprzyjały do finezyjnej gry, często były problemy z opanowaniem piłki, dobrym rozegraniem, również z odbiorem przeciwnikowi, co kończyło się faulem. Większość z ośmiu kartek pokazana była za niesportowe zachowanie, w tym tylko jedna dla gracza gości. Za mało. Przede wszystkim chodzi o sytuację przed końcem I połowy - do zobaczenia w materiale SW SPORT TV (od 34:50). Bramkarz Ruchu Grzegorz Kleemann nie śpieszy się z wprowadzeniem do gry, więc ruszył do niego Damian Migalski. Gdy młody goalkeeper z ziemi podniósł piłkę, w jego nogi (więc bez zamiaru zagrania piłki) bezpardonowo wjechał wślizgiem wałbrzyski napastnik. O ile odgwizdanie rzutu wolnego było jak najbardziej słuszne to dalsze decyzje już niekoniecznie. Po pierwsze - wyrzucenie Migalskiego byłoby jak najbardziej uzasadnione, a dla zdenerwowanego Kleemanna, który odepchnął Damiana, co było iskrą do ogólnego zamieszania, powinna być żółta kartka. Ponadto napomnienia dla Szatkowskiego i Dariusza Michalaka przypominało bardziej losowy wybór zawodników do ukarania niż rzeczywistych awanturników.
Apogeum wściekłości wałbrzyszan w stosunku do pana Łężnego nastąpiło w ostatniej minucie przed przerwą. Piłka wybita przez gości z własnej połowy, Marcin Gawlik nieco przysnął i wyprzedził go Dariusz Zapotoczny, który wyszedł sam na sam z Damianem Jaroszewskim. W sytuacji sam na sam ostatecznie piłkę wybił Jogi. Gracz gości rozpędem wpadł (?) w bramkarza i się przewrócił.
O ile materiał filmowy mógł sugerować ewentualny faul Gawlika przez popchnięcie, ale seria zdjęć autorstwa Bartłomieja Nowaka są dla arbitra bezlitosne. Faulu nie było. Poza tym troszkę nie przystoi 21-letniemu sędziemu podejmować kluczowe dla meczu decyzje z dalszej perspektywy - ponad 20 metrów.
Damian Jaroszewski w swojej karierze bronił karne zarówno graczy Ruchu jak i wykonawcy Jarosława Wieczorka - byłego gracza m.in. ROW-u Rybnik. Tym razem Wieczorek był górą - 2:0 i praktycznie po meczu. Kilka wałbrzyskich portali (a za nimi początkowo 90minut.pl) przypisało błędnie gola Szatkowskiemu.
Niefortunna decyzja, krzywdząca Górnika spowodowała, że w drugiej połowie piłkarze mogli walczyć jedynie o honorową przegraną. Argumentów piłkarskich, by powalczyć o coś więcej zabrakło. Robert Bubnowicz jak zwykle próbował zaskoczyć rywala nowym ustawieniem - po raz pierwszy mecz na ławce rozpoczął Norbert Pierzga, Grzegorz Michalak w przeciągu kilku tygodni z roli napastnika wrócił na ... środek obrony. Niejako zatoczył koło w tej rundzie, którą Grzesiek rozpoczął właśnie na pozycji ostatniego obrońcy.
Z prawej Jarosław Wieczorek (piąty mecz przeciwko
Górnikowi i trzeci gol), a z lewej Grzegorz Michalak
Radosław Radczak, relacjonujący dla lajfów mecze Górnika, na swojej stronie DB2010 zapowiedział pożegnanie starszego z braci Michalaków, ale to już w Wałbrzychu przerabiano na początku lipca. Runda pokazała jednak, że mimo upływającego wieku, jego doświadczenie w obecnym składzie wałbrzyszan okazuje się bezcenne. Zima zapewne wyjaśni wiele spraw organizacyjnych i personalnych w Górniku.
Obecnie trener Bubnowicz nie ma odpowiednio zbilansowanego składu - młodzi zawodnicy owszem robią postępy, ale ich tempo nie gwarantują utrzymania. Letnie "nabytki" okazały się przeciętnym uzupełnieniem kadry, a nie wzmocnieniem, co przy tak dużych ubytkach kadrowych należy docenić marniutki dorobek punktowy.
Głównym mankamentem, nie tylko w meczu z Ruchem, jest gra ofensywna. Sytuacji strzeleckich jak na lekarstwo, a jak już jest okazja to albo piłka szybuje daleko obok bramki lub nie stanowi problemu dla bramkarza. Brakuje przede wszystkim egzekutora. Po odejściu Marcina Orłowskiego nadziei nie spełnia ani ograny już w seniorach Migalski, ani skuteczny wcześniej w juniorach Woźniak.
Oby grudniowe obchody jubileuszowe klubu zbiegły się w końcu z wiążącymi decyzjami co do przyszłości piłkarzy.

1 komentarz:

  1. Przegrywamy drugi kolejny mecz na własnym boisku z drużynami które praktycznie nie oddają strzału na naszą bramkę. Piast oddał jeden strzał i strzelił bramkę, Zdzieszowice dwa z stałych fragmentów gry. Jeśli nie można wygrać, bo nie ma kto strzelać bramki, to trzeba chociaż zremisować. Ale do tego potrzeba mieć też bramkarza, przez bramkarza spadliśmy z drugiej ligi, teraz przez bramkarza spadniemy do IV ligi. Praktycznie każdy celny strzał na bramkę z wolnego to pewny gol. Każde dośrodkowanie pachnie bramką, widać jak brakuje bramkarza chociażby klasy Jarosińskiego któremu życzę powrotu do zdrowia i na boisko.

    OdpowiedzUsuń