środa, 16 listopada 2016

Marek Pięta

11 listopada zmarł w wieku 62 lat Marek Pięta. Znakomity w przeszłości zawodnik, wychowanek wałbrzyskiego Górnika, bardziej znany jako napastnik wielkiego Widzewa Łódź z czasów jego największej świetności, czyli przełomu lat 70-tych i 80-tych ubiegłego stulecia.
O śp. Pięcie wałbrzyscy kibice po raz pierwszy usłyszeli w 1971 roku. Świeżo upieczony beniaminek drugiej ligi bardzo starannie przygotowywali się do rozgrywek odbywając 3-tygodniowe zgrupowanie w Polanicy oraz rozgrywając szereg sparingów. Trener Marian Anioł próbował zdolnych juniorów, wśród których był również Marek Pięta. Po latach sam zawodnik bardzo dobrze wspominał pracę w juniorach Górnika Wałbrzych - trenera Stanisława Magierę, obok Stanisława Świerka i Jacka Machcińskiego uważa za najlepszego z jakim dane mu było współpracować. Dziś nie do pomyślenia, ale w wieku 15 lat Pięta grywał już w drużynie rezerwowej seniorów. W I zespole debiutował jednak w wieku 18 lat - końcówka sezonu 1971/72, 28.kolejka  - Górnik walczy o awans do 1.ligi, ale po wygraniu z Lechem Poznań, który wywalczył promocję, przyszła niemoc wyjazdowa, gdzie z 3 kolejnych delegacji zespół przywiózł zero punktów. Trener Anioł szuka złotego środka zapewniającego powrót na zwycięski szlak, dlatego też przeciwko GKS Katowice od pierwszego gwizdka arbitra wybiegł Marek Pięta, którego w przerwie zmienił etatowy wówczas napastnik Adam Tokarz. Był to jedyny występ w tamtym sezonie Pięty. Latem wraz z kolegami debiutuje w europejskich pucharach - w Pucharze Intertoto gra w dwóch pierwszych meczach - z Austrią Salzburg (0:1 w Wałbrzychu) i w szwedzkim Noerrkoping (1:1).
Sezon 1972/73 to dopiero 15.miejsce i spadek zespołu. Marek Pięta zagrał jesienią i to w jednym spotkaniu. Częściej zaczął grać w lidze wojewódzkiej, czy trzecim poziomie rozgrywek. W 1974 7.miejsce (co najmniej 4 gole). Z drużyną pożegnał się wówczas trener Anioł, a jego kolejni następcy stawiali na Marka i nie zawiedli się:
1974/75 (trener Stanisław Stachura)- 9.miejsce i 8 goli (więcej strzelił tylko Henryk Janikowski - 11)
1975/76 (trener Stanisław Świerk) - 1.miejsce i 4 gole.
Pierwsze miejsce nie gwarantowało jeszcze awansu i powrotu na zaplecze 1.ligi. Trzeba było bić się w barażach, w których Marek Pięta był postacią pierwszoplanową! Mistrzowie grup wojewódzkich walczyły w sześciu grupach o awans. Górnik rozpoczął walkę w Szamotułach wygrywając 2:1, a zwycięskiego gola zdobył pan Marek! Okrzyczany słusznie został bohaterem następnego meczu z Unią Racibórz (3:2), kiedy to dwukrotnie pokonał bramkarza gości Neumana oraz był faulowany w polu karnym, dzięki czemu z 11 metrów trzecie trafienie dołożył Zaczyński. W 3.kolejce w Knurowie (1:1 z Górnikiem, dzisiejszą Concordią) nie wpisał się na listę strzelców, ale w kolejnych znów pokonywał bramkarzy rywala (4:1 ze Spartą Szamotuły w Wałbrzychu i 1:1 w Raciborzu). Kończący baraże mecz na Nowym Mieście praktycznie nie miał większego znaczenia, bowiem biało-niebiescy zapewnili sobie już awans. 12 000 tysięcy oklaskiwało kolejny triumf Górnika nad imiennikiem z Knurowa 2:0. Zdjęcia z tamtego pan Marek przesłał dwa lata temu Krzysztofowi Truszczyńskiemu, który opublikował na swoim blogu.
W Wałbrzychu Marek Pięta grał jeszcze dwa sezony (84 mecze/19 goli):
1976/77 (trener Stanisław Świerk) - 19 meczów - 5 goli
1977/78 (trener Stanisław Świerk) - 30 meczów - 10 goli.
W obu sezonach skuteczniejszym w drużynie był tylko nieżyjący już również Ryszard Bożyczko. Górnik został w tabeli wyprzedzony tylko przez GKS Katowice, który awansował do 1.ligi. Wałbrzyszanie pokazali się z jak najlepszej strony i nic dziwnego, że bogatsze kluby sięgnęły po najlepszych zawodników biało-niebieskich. Latem 1978 klub pożegnali Włodzimierz Ciołek, Ryszard Bożyczko oraz Marek Pięta. O tego ostatniego mocno zabiegał Śląsk Wrocław, tradycyjnie chcąc wyrwać zawodnika w ramach obowiązku służby wojskowej. Wrocławianie próbowali różnych sztuczek, ale nie takie przeszkody pokonywał legendarny prezes Widzewa Ludwik Sobolewski, który ostatecznie ściągnął pana Marka do RTS.
Pięta grał w Widzewie Łódź przez 4 sezony:
1978/79 - (trener Stanisław Świerk),30 meczów/8 goli - wicemistrzostwo Polski
1979/80 - (trener Stanisław Świerk, zastąpiony jesienią przez Jacka Machcińskiego),26 meczów/6 goli - wicemistrzostwo Polski
1980/81 - (trener Jacek Machciński),  22 mecze/5 goli - mistrzostwo Polski
1981/82 - (trener Władysław Żmuda), 6 meczów- mistrzostwo Polski
Oprócz tak znakomitych osiągnięć na krajowym podwórku sławę Pięcie i jego kolegom przyniosły mecze w europejskich pucharach:
1979/80 -Puchar UEFA - 1/32 finału AS St-Etienne 2:1, 0:3
1980/81 - Puchar UEFA -1/32 finału Manchester United 0:0,1:1, 1/16 finału Juventus Turyn 3:1 (gol), 1:3 (gol) karne 4-1, 1/8 finału Ipswich Town 1:0 (gol), 0:5
1981/82 - Puchar Mistrzów - 1/16 finału Anderlecht Bruksela 1:4, 1:2.
Marek Pięta oprócz znakomitych meczów w pucharach i lidze znajdował się w kręgu zainteresowań ówczesnych trenerów kadry. Niestety, kontuzja uniemożliwiła mu debiut w niej.
Kopalnią ciekawostek związanych z łódzką drużyną tamtego okresu jest jedna z najlepszych futbolowych książek w Polsce - "Wielki Widzew" autorstwa Marka Wawrzynowskiego. O śp. Pięcie możemy w niej przeczytać m.in. o niełatwych początkach w RTS, z powodu nowego trenera zespołu Stanisława Świerka. Obaj pracowali ze sobą w Wałbrzychu, więc pojawiły się sugestie, że jest "uchem trenera", co zresztą bardzo przeżył te bezpodstawne oskarżenia. Szybko jednak przekonano się do niego i stał się jedną z najważniejszych postaci zespołu. Pan Marek wspominał czarną legendę słynnego Claudio Gentile z dwumeczu z Juventusem:
Prowokował, pluł. Gdy upadaliśmy razem, podawał mi rękę i stawał na stopie. Gdy sędzia nie patrzył, podbiegał i uderzał pięścią w plecy. Czułem się bezsilny, tak bardzo chciałem oddać (...). Mimo tego został jednym z bohaterów sensacyjnego wyeliminowania Starej Damy zdobywając po bramce w obu spotkaniach - Było to lepsze niż oplucie przeciwnika - wspomina w książce. Jednym z powodów niepowodzenia w wyjazdowym meczu z Ipswich była kontuzja Pięty, którego nie miał kto wartościowo zastąpić w ataku. Sam zawodnik układy pozaboiskowe w zespole podsumował zdaniem: Kto nie umiał pić, ten z nami nie pił. Z książki też możemy dowiedzieć się, że Widzew specjalnie wyjechał na turniej do Niemiec, by sprzedać prześladowanego przez kontuzje Piętę.Autor książki barwnie zauważa, że po pojawieniu się na stadionie wysłanników Hannover 96 wszyscy zaczęli grać na skrzydłowego łodzian, a ten zaczarował swoją błyskotliwą grą Niemców.
Marek Pięta w Niemczech grał dwa lata, po czym zakończył piłkarską karierę. 21 sierpnia 1982 zadebiutował w rozgrywkach 2.Bundesligi w meczu z Hessen Kassel. Przez dwa sezony skompletował łącznie 30 meczów, w których strzelił 5 goli:
1982/83 - 17 meczów/ 3 gole
1983/84 - 13 meczów/2 gole.
Ciekawostką jest fakt, że oba gole w sezonie 83/84 Pięta zdobył w meczu z SC Charlottenburg (2:1) pokonując Andreasa Koepke, który później trafi nie tylko do 1.Bundesligi (Nuernberg, Eintracht Frankfurt), ale i do reprezentacji RFN, a później Niemiec mając na swym koncie złote medale mistrzostw świata i Europy.
Po zakończeniu czynnej kariery pan Marek planował pozostanie przy sporcie i jak mówił w ciekawym wywiadzie Piotrowi Tomasikowi z portalu weszlo.com, dzięki pobytowi u nieżyjącego również Włodzimierza Smolarka postanowił zorganizować w Polsce PZP, czyli Polski Związek Piłkarzy. Był bardzo aktywny w innych obszarach - współtworzył, a następnie był prezesem Stowarzyszenia Byłych Piłkarzy Widzewa Łódź im. Ludwika Sobolewskiego. Jednak w futbolowej Polsce jego nazwisko kojarzy się obecnie jednoznacznie z PZP - stowarzyszeniu zrzeszonej w FIFPro (Międzynarodowej Federacji Piłkarzy Zawodowych). Powstały w lutym 1997 związek był jedyną organizacją chroniącą prawa i interesy pracownicze piłkarzy w Polsce, a do dziś wspiera akcje charytatywne, pomaga zawodnikom bezrobotnym znaleźć pracę, oferuje pomoc prawną, kursy trenerskie, warsztaty dla kończących piłkarską karierę.
Zdobyte doświadczenie podczas pracy w Polskim Związku Piłkarzy wykorzystywał również podczas pracy w PZPN, gdzie zasiadał w Izbie ds. Rozwiązywania Sporów Sportowych. Jego charakter, wytrwałość w swoich poglądach i działaniach na rzecz polskiej piłki, przestrzeganie oraz poprawę praw zawodników zjednywały mu dziesiątki zwolenników.
Zawsze miał w sercu swoje kluby, których barwy reprezentował. W Łodzi oprócz aktywności w Stowarzyszeniu Byłych Piłkarzy Widzewa Łódź był jednym z animatorów reaktywacji drużyny po ogłoszeniu upadłości w ubiegłym roku. Dzięki m.in. staraniom pana Marka powstał nowy podmiot Stowarzyszenie RTS (Reaktywacja Tradycji Sportowych) Widzew, który rozpoczął grę od 4.ligi i obecnie gra w trzeciej.
Śp. Pięta nie zapominał o wałbrzyskich korzeniach. O swoim najlepszym meczu nie wspomina o bojach Widzewa ze słynnym Juventusem czy Manchesterem United tylko Górnika Wałbrzych z ... Włókniarzem Leśna. W swoim stylu opowiadał o nim, że dzień wcześniej zabalował, a potem wyszedł na boisko tak zmobilizowany, że strzelił hat-tricka.
W rodzinnym Wałbrzychu wydaje się być nieco zapomniany, bardziej wspomina się piłkarzy, którzy wywalczyli awans i grali w 1.lidze, trafili do reprezentacji, czy osiedlili się w mieście bądź okolicach. Był w latach 70-tych jednym z najlepszych skrzydłowych Górnika Wałbrzych.
Marka Piętę pożegnano w Łodzi 16 listopada.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz