poniedziałek, 7 grudnia 2015

Ekstraklasa - debiut i dymisja trenera Kowalskiego

19.kolejka ekstraklasy była pod pewnym względem wyjątkowa dla dwóch ludzi związanych wcześniej z Wałbrzychem. I nie chodzi o świąteczną oprawę spotkań. W Barbórkę w Lubinie po raz pierwszy w ekstraklasie od pierwszej minuty pokazał się Paweł Żyra.
Paweł Żyra trzeci w lewej
W połowie listopada Żyrkę wałbrzyscy kibice mogli oglądać w trzecioligowym meczu Górnika z rezerwami Zagłębia. Zaledwie 5 dni później 17-letni pomocnik po raz pierwszy pojechał na mecz z I zespołem i zagrał cały mecz w Poznaniu przeciwko Lechowi w 1/4 Pucharu Polski. Występ,mimo przegranej, został przez sztab szkoleniowy oraz obserwatorów oceniony pozytywnie. Paweł nie wrócił już do trzecioligowego kopania, a na dobre dołączył do ekstraklasowego zespołu. W Bielsku-Białej cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych, w Kielcach, gdzie koledzy ponownie wygrali, wszedł w doliczonym czasie gry za Krzysztofa Janusa zaliczając w końcu ligowy debiut. Tydzień temu w Lubinie (porażka z Jagiellonią 0:2) mógł zaliczyć debiut przed własną publicznością, o ile ona by była, bowiem decyzją wojewody zamknięto trybuny stadionu. Żyra pokazał się na murawie w 72 min. za czeskiego napastnika Michala Papadopulosa przy stanie 0:1. W zgodnej opinii było to najgorsze spotkanie w wykonaniu podopiecznych Piotra Stokowca. Okazją do rehabilitacji było spotkanie z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, która swoje historyczne w ekstraklasie zwycięstwo odniosła w pierwszym spotkaniu z Zagłębiem. Żyra pojawił się w składzie wyjściowym w piątkowym meczu zagrał 88 minut zmieniony przez Filipa Jagiełło. Przegląd Sportowy ocenił go na 6 - wyżej ocenieni zostali jedynie strzelcy bramek (Tosik, Woźniak). Wałbrzyszanin zagrał odważnie, miał współudział w dwóch kluczowych dla meczu sytuacjach. W 37' to po faulu na nim drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką ukarany został Bartłomiej Babiarz, a trzy minuty później do Żyry podawał Woźniak. Paweł nie sięgnął piłki, ale dopadł do niej Jakub Tosik,który pewnym strzałem zdobył prowadzenie w tym meczu.
Zarówno piątkowe jak i sobotnie oraz niedzielne spotkania miały oprawę mikołajkową. Prawdziwym prezentem z tej okazji był debiut na ekstraklasowej ławce trenerskiej dla Grzegorza Kowalskiego. Popularny Kowal w Wałbrzychu pracował na początku swojej pracy szkoleniowej. Jako piłkarz pamiętany głównie z solidnej gry w Ślęzie Wrocław, gdzie rozpoczął samodzielną pracę trenerską. Wcześniej był m.in. asystentem trenera Wilka w Śląsku. W wieku 34 lat objął drugoligowy KP Wałbrzych, który w trakcie jego kadencji zmienił nazwę na Górnik SSA. Wałbrzyski zespół był jedną z rewelacji na zapleczu ekstraklasy, grał ofensywnie, ciekawie dla oka. Do tej pory pod Chełmcem nie doczekano się gry w tak wysokiej lidze i tak dobrze grającego. Jednym z małych sukcesów ówczesnych czasów była wygrana w derbowym pojedynku ze Śląskiem Wrocław 1:0, co dla renomowanego rywala oznaczało pożegnanie z marzeniami o powrocie do 1.ligi. Po sezonie Górnik wycofał się z rozgrywek, a Grzegorz Kowalski objął zespół Śląska, gdzie jednak nie dane mu było prowadzić jedynie do grudnia'98.  Marną pociechą był fakt, że zastąpił go były selekcjoner Wojciech Łazarek. Później ponownie zawitał na Oporowską w sezonie 2003/04,kiedy WKS grał już w trzeciej lidze. Nie dość, że nie udało mu się awansować, to i samodzielnie próbował korumpować arbitrów. Po latach udowodniono mu ustawienie 8 meczów, ukarano dwoma latami więzienia w zawieszeniu na trzy oraz 10 000 złotych grzywny - wyrok się już zatarł. W swojej karierze szkoleniowej prowadził m.in. Polar Wrocław, Inkopax Wrocław, Miedź Legnica, Lechię Zielona Góra,GKP Gorzów, MKS Kluczbork czy Ślęzę Wrocław. Ponadto wprowadził reprezentację Dolnego Śląska do Regions Cup. Wśród kibiców Śląska Kowalski funkcjonował w ostatnich latach jako ten, który przekonał Waldemara Sobotę na przeprowadzkę z Kluczborka do Wrocławia.
Śląsk tej jesieni mocno rozczarowuje. Oprócz organizacyjnych kłopotów (brak sponsorów, słaby marketing, obniżająca się frekwencja) doszły dramatyczne wręcz wyniki. Trener Tadeusz Pawłowski cieszył się dużym zaufaniem zarządu, ale z czasem zaczęto przeprowadzać coraz bardziej niezrozumiałe zmiany. Najpierw wymieniono Pawłowskiemu współpracowników, do sztabu szkoleniowego dołączyli Sztylka i wspomniany Kowalski, który z powodzeniem prowadził od marca 2012 wrocławską Ślęzę. Ten triumwirat prowadził w 3 spotkaniach Śląska, które nie przyniosły wymiernych efektów (dwa remisy). Martwił przede wszystkim styl,oparty głównie na destrukcji. Gwoździem do trumny okazał się mecz w Niecieczy, gdzie wrocławianie zremisowali na własne życzenie: prowadzili 1:0, potem Paixao z Kiełbem ośmieszyli się paląc sytuację 2 x 1 z bramkarzem gospodarzy, wreszcie niepotrzebne wyjście z bramki Pawełka zakończone faulem (i kontuzją bramkarza), po którym padła wyrównująca bramka.
Pamiątkowe zdjęcie Kowalskiego z Gdańska
2 grudnia klub wydał komunikat o urlopowaniu do końca roku Tadeusza Pawłowskiego. Powodem miały być sprawy rodzinne, co brzmiało wiarygodnie, zwłaszcza w świetle ciężkiej choroby syna. W niedzielnym spotkaniu Śląska w Gdańsku z Lechią w protokole w rubryce trener widniało nazwisko Tadeusza Pawłowskiego. De facto rolę tę pełnił Grzegorz Kowalski, dla którego był to debiut na szczeblu ekstraklasy. Poprzednie 63 mecze prowadził w drugiej i trzeciej lidze w roli I szkoleniowca. Premierowy mecz, za przygotowanie do którego samodzielnie odpowiadał Kowalski, wrocławianie przegrali 0:1, oddając pierwszy celny strzał dopiero po godzinie gry. Styl gry odpowiadał obecnej pozycji zespołu - 16.miejsce i seria kolejnych 11 meczów bez zwycięstwa.
Sam Kowalski przed kamerami zapowiadał, że jedynie zastępuje urlopowanego Pawłowskiego. Bomba wybuchła dzień po gdańskim blamażu - nowym trenerem Śląska zostaje Romuald Szukiełowicz. I jak tu wierzyć w informacje o urlopowaniu Pawłowskiego? Po co Kowalski prowadził zespół zaledwie przez jeden mecz? Na te pytania nie znają odpowiedzi najzagorzalsi kibice Śląska, którzy uważają, że zespół jest coraz bliżej degradacji.
Tymczasem skoro Śląsk zwolnił Kowalskiego to rozwiąże się problem w Ślęzie, gdzie zastanawiano się nad nowym trenerem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz