poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Świąteczny pat

Gdy w terminarzu widzi się potyczkę pomiędzy czwartą a piątą drużyną ligi, a ekipy z pierwszej trójki grają z niżej ulokowanymi w tabeli zespołami, to siłą rzeczy można upatrywać ją za najciekawszą w kolejce. W sobotę Górnik Wałbrzych miał przełamać kryzys w boju z Rozwojem Katowice, który niemoc pokonał tydzień wcześniej (2:0 z Błękitnymi). Teoria teorią, a życie życiem. Przy Ratuszowej rozegrano bodaj najsłabsze zawody 25.kolejki. Goście wiosną zgromadzili jeden punkt więcej od wałbrzyszan - u siebie 2 zwycięstwa i porażka, a na wyjeździe 2 porażki i remis. Personalnie ekipa Dietmara Brehmera wygląda dość ciekawie - oprócz graczy ogranych w wyższych ligach (Budka, Kapias, Gacki, Mandrysz,Ropiejko) kilku młodych, utalentowanych, będących w notesach skautów z wyższych lig (Żak, Szymiński, Król). Na topie jest Adam Żak - rocznik 1994, który ma za sobą udany epizod w mistrzostwach Polski juniorów, gdzie wypłynął na szerokie futbolowe wody Arkadiusz Milik. W Wielką Sobotę Rozwój zagrał o wiele gorzej niż choćby Calisia. Pierwszy celny strzał w światło wałbrzyskiej bramki katowiczanie oddali w 72 minucie! Co prawda od razu zapachniało bramką, ale przez blisko 5 kwadransów czołowa drużyna ligi nie potrafiła skonstruować groźnej akcji. Gra się tak jak rywal pozwala, ale po tym uderzeniu głową Macieja Ropiejko goście nie dość, że przejęli inicjatywę już do końca meczu, to każdy strzał był już celny.
Jedyne groźne akcje Górnik miał dzięki Danielowi Zinke.
[foto:walbrzych24.com]
A Górnik? Wiadomo, że zabraknie Damiana Jaroszewskiego i Michała Oświęcimki, uraz wykluczył Grzegorza Michalaka. Największe obawy dotyczy obsady bramki, czyli Patryka Janiczaka, który do tej pory bronił w meczu z Jarotą, gdzie zachował czyste konto, ale większość jego interwencji była delikatnie mówiąc niepewnych. Patryk ma problemy z interwencjami na przedpolu, w meczu z Rozwojem kulało wprowadzanie piłki do gry, gdy często dokonywał złych wyborów zagrywając do najbliższego kolegi, za którego plecami czaił się rywal. Ale paradoksalnie ostatni kwadrans wypromował Janiczaka na największego wygranego tego meczu! Obrony strzałów Ropiejko, Żaka czy Winiarczyka spowodowały, że w Wałbrzychu te święta były w miarę spokojne w domach piłkarzy, kibiców czy trenerów Górnika. W I połowie kapitalne zawody w defensywie rozgrywał Marek Wojtarowicz wygrywający większość pojedynków główkowych. Na swoim dobrym poziomie zagrali boczni obrońcy, którzy załapali niestety żółte kartki - szkoda głupiej kary Sawickiego. Słabiej zagrał Sławomir Orzech, któremu przytrafiały się zagrania rodem z boisk trampkarzy. W drugiej linii - dramat. Duet Jan Rytko - Wojciech Szuba miał zastąpić Michalaka z Oświęcimką. Nie zastąpił. Grę ich określa się często "na alibi" - bez podjęcia ryzyka, przyspieszenia akcji, zaskoczenia. Człapającego Szubę, który opuszczał boisko żegnały gwizdy i najgorsze jest to, że były zasłużone. Na skrzydłach pokazali się Bartkowiak z Śmiałowskim, niby dynamiczni, przebojowi, ale tego nie było widać, bo za rzadko te piłki na boki były posyłane. W ataku osamotniony Daniel Zinke, który jako wysunięty, jedyny napastnik jest skazany jedynie na finalizacje szybkich ataków. Jedyne okazje meczu stworzył właśnie Czech, obie na początku obu odsłon meczu. Pierwsza już w 51 sekundzie, ale zamiast tak jak u Alfreda Hitchcocka, gdzie po trzęsieniu ziemi miały emocje rosnąć, to na murawie Stadionu 1000-lecia było odwrotnie. Wybór Zinke na środku ataku to wybór opcji gry z kontry, ale wykonawców do szybkiego przechwytu piłki w środku pola, przerzutu do przodu nie było.
Ciekawostką z sobotniego meczu jest fakt, że stał się on tematem jednego z twittów - były asystent selekcjonera naszej kadry Rafał Ulatowski, który nie może odnaleźć się w roli pierwszego trenera od czasu do czasu uaktywnia się na twitterze pisząc wyłącznie po angielsku, choć obserwujący go to w większości rodacy. W wolnym tłumaczeniu: 0:0 - jedyną dobrą wiadomością dla obu trenerów jest czyste konto po stronie strat. Jeśli nie możesz wygrać to rób co tylko można by nie przegrać.
Z sektora C pod koniec meczu już słychać było okrzyki niezadowolenia, przewaga nad dziewiątą drużyną wynosi 8 punktów. W pamięci pozostają jeszcze 3 punkty za walkower z Polkowicami. Wciąż jednak aktualny pozostaje komentarz tygodnika Piłka Nożna, który ukazał się po klęsce w Zdzieszowicach: Widać, że dla zawodników z Pogórza Zachodniosudeckiego pierwsza liga to za wysokie progi. Wicelider po rundzie jesiennej wiosną zgromadził zaledwie sześć punktów. W konsekwencji zsunął się już na czwartą pozycję w tabeli. Spadek zespołowi z Wałbrzycha już nie grozi, ale awans także z pewnością zostaje poza zasięgiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz