niedziela, 23 marca 2014

Niemoc jubilata

Jubileusze mają to do siebie, że nie zawsze,zwłaszcza w sporcie, wszystko wychodzi po myśli jubilata. W sobotę futbolowy świat mógł zobaczyć tysięczny mecz Arsene Wengera w roli szkoleniowca Arsenal Londyn, który musiał przełknąć gorzką pigułkę w postaci pogromu 0:6 w odwiecznym rywalem Chelsea Londyn. Wałbrzyski Górnik w 68.rocznicę powstania w ligowym boju mierzył się z Jarotą Jarocin - najsłabszym zespołem w lidze. Wynik 1:0 przyjęto przy Ratuszowej z ulgą, bowiem wiosną naprawdę trudno wytypować zwycięzców poszczególnych meczów, a i gra Górnika, zwłaszcza do przerwy, delikatnie mówiąc nie była zachwycająca. Jarota zimą wzmocnił się kilkoma młodymi graczami. Wciąż nie dopuszcza się w Jarocinie myśli o degradacji, choć wiosną zespół nie zdobył jeszcze gola. W zespole Jędrzeja Kędziory występuje m.in. Robert Menzel, który jesienią grał w Śląsku Wrocław, a zimą testowany był przez kilka zespołów i zaliczył nawet sparing w ekipie Macieja Jaworskiego. Jak pokazał mecz, nic wielkiego sobą nie reprezentował i po prawdzie to on, a nie Hubert Oczkowski powinien wylecieć z boiska. Menzel z łokciem uderzył Marcina Folca, a arbiter mając już na sumieniu wykluczenie jednego gracza gości, wybrał mniejsze zło karząc dwóch graczy żółtymi kartkami. W przypadku napastnika Górnika Wałbrzych oznacza to pauzę w najbliższym meczu w Bytowie.
Mecz, mimo ładnej, typowo piłkarskiej pogody, nie zapełnił trybun Stadionu 1000-lecia. Kasy w sobotę otwarte były już 4 godziny przed meczem i mimo początkowych problemów z siecią internetową, sprzedaż odbywała się bez przeszkód. Mimo to ostatni kibice kupowali bilety około 30 minuty I połowy. W Górniku zabrakło Damiana Jaroszewskiego co spowodowało debiut w ligowym meczu Patryka Janiczaka. Były bramkarz Zagłębia Lubin i Bielawianki nie miał wiele pracy, zachował czyste konto, ale w drugiej odsłonie meczu kilka razy niepewnie interweniował, zwłaszcza po dośrodkowaniach z rzutów wolnych w wykonaniu Krzysztofa Bartoszaka lub wychowanka stołecznej Legii Kordiana Latosa. Całe szczęście, że Jarota nie miał wielu argumentów w ofensywie i skończyło się na strachu. W ligowym meczu, w podstawowym składzie po raz pierwszy zagrał Kamil Śmiałowski - jedyny zimowy nabytek wicelidera drugiej ligi.
Największe zagrożenie dla Górnika, czyli
rzuty wolne i niepewne interwencje Janiczaka.
[foto:K.Bachosz - jarota.com]
Blondowłosy lewoskrzydłowy imponował szybkością, zadziornością, ale szybko zirytował Macieja Jaworskiego. Kamil szybko złapał żółtą kartką po pretensjach do sędziego za nieodgwizdany rzut wolny, potem pracował na wykluczenie kolejnymi uwagami pod adresem arbitra, a przede wszystkim ostrymi wejściami w nogi przeciwników, po których mógł zostać napomniany. Podobnie jak w pierwszym wiosennym meczu w Wałbrzychu, intuicją wykazał się Maciej Jaworski. Po raz kolejny zmiennik rozruszał niemrawych gospodarzy doprowadzając do zwycięstwa. Po Oświęcimce tym razem przyszła kolej na Adriana Moszyka, który wszedł na lewą stronę, po przerwie biegał po prawej, a mecz kończył na środku pola. Tuż po przerwie Adek wykorzystał dobre zagranie z głębi pola Marka Wojtarowicza i lobem pokonał Przemysława Kazimierczaka.
O ile do przerwy nie było ani jednego celnego strzału w wykonaniu Górnika, to w drugiej połowie wałbrzyszanie mogli, ba powinni podreperować swoje zdobycze bramkowe. Już pierwsza akcja duetu Daniel Zinke - Mateusz Sawicki kończy się celnym strzałem "Sawy" i minimalnym pudłem czeskiego skrzydłowego. Zinke kilkukrotnie stawał przed szansą zdobycia gola, ale brakowało mu albo precyzji, albo dobrze bronił Kazimierczak. Aktywny był Moszyk, który oprócz dobrych wrzutek próbował strzałów z dystansu. Więcej spodziewać się można było od Marcina Folca, który tradycyjnie uwikłany w walkę w środku pola nie nadążał do zajęcia swojej pozycji w ataku, przez co często brakowało środkowego napastnika. W końcu i on ładnie strzelił w światło bramki. Mógł odblokować się Jan Rytko, który w dogodnej sytuacji strzelił bardzo anemicznie nie sprawiając bramkarzowi żadnych kłopotów. Oddzielne słowa uznania należą się do "człowieka w masce", czyli Grzegorza Michalaka, który w swoim stylu walczył, często brał udział w pojedynkach główkowych nie zważając na kontuzjowany nos. Inna sprawa, że czasem jednak było widać, że ta twarzowa niedogodność trochę przeszkadzała Grzegorzowi w grze ofensywnej.
Trzeci wiosenny mecz i po raz trzeci Górnik nie potrafi rozegrać dwóch dobrych, równych połówek. O ile w Sosnowcu była to pierwsza odsłona, to przy Ratuszowej niepisaną tradycją stała się o wiele lepsza druga połowa. Póki co rywale grają w kratkę - Chrobry nie wygrał jeszcze wiosną, Bytovia wygrywa u siebie i remisuje na wyjazdach. Warta Poznań, gdzie najgłośniej było o szturmie na pierwszą ligę nie potrafi wygrać od 6 meczy! Zagłębie na własnym boisku odwraca losy meczu, ale pewnie przyjdzie moment, gdy tego szczęścia zabraknie. Swoje gra Rozwój i Błękitni, gdzie systematycznie zdobywają punkciki, które mogą okazać się bezcenne w końcowym rozrachunku. Falstart zanotowano w Rakowie i Polonii Bytom, a póki co rewelacją wiosny jest Ruch Zdzieszowice - 3 mecze komplet punktów, choć w każdym spotkaniu "Zdzichy" kończą w osłabieniu. W Kaliszu międzynarodówka również punktuje i Calisia w chwili obecnej ma więcej punktów ugranych na wyjeździe niż u siebie.
Z pewnością czeka nas ciekawa wiosna z dużą ilością niespodzianek. Górnik póki co wciąż w zielonej awansowej strefie, choć gra pozostawia wiele do życzenia. Jeśli biorąc pod uwagę cel - utrzymanie, to nad dziewiątym Rakowem wałbrzyszanie mają 13 punktów przewagi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz