poniedziałek, 20 sierpnia 2018

Sokół z Wielkiej Lipy ponownie upolowany

Wałbrzyskim kibicom nazwa Ludowego Klubu Sportowego "Sokół" Wielka Lipa niewiele mówi. Ot kolejny przeciwnik - meteor, bez większych tradycji, lada chwila zabraknie finansów na tak wysoki szczebel, odejdą zawodnicy i drużyna wróci do niższych klas. Tymczasem Sokół to zespół, który ósmy sezon z rzędu grać będzie w czwartej lidze dolnośląskiej! Lepszym rezultatem pod tym względem może pochwalić się jedynie Orkan Szczedrzykowice. Wielka Lipa to wieś położona 5 km od Obornik Śląskich, zamieszkana przez niecałe 5 setek mieszkańców - dla porównania podwałbrzyską Strugę zamieszkuje dwukrotnie większa ilość ludzi.
Stadion Sokoła znajduje się na rogatkach wsi, a infrastruktury może pozazdrościć zdecydowana większość drużyn z miejscowości o prawach miejskich. Jest i parking dla samochodów, boczna płyta treningowa, wreszcie główna arena zmagań czwartoligowców - murawa to piękny zielony dywan, wokół schludne ogrodzenie, szatnie umiejscowione pod krytą trybuną dla setki widzów. Rzadko się zdarza, by siedziska dla kibiców były tapicerowane, szkoda, że miejscowi kibice w ogóle nie dbają o nie, zostawiając po meczu sporą ilość na nich pozostałości po słoneczniku czy papierosach. Na przeciw trybuny znajdują się ławki rezerwowych przedzielone funkcjonalnym zegarem wyświetlającym czas, wynik i nazwy drużyn. Ile tygodni temu pisano o zegarze na wałbrzyskim Stadionie 1000-lecia? Póki co, byłe miasto wojewódzki może zazdrościć zegara podobornickiej wsi...
Sokół w swojej historii czwartoligowych występów dwukrotnie otarł się o awans do 3.ligi. W 2015 i 2016 zajął odpowiednio trzecie i drugie miejsce, natomiast po podziale na grupy wschodnią i zachodnią - 10 i 8. Bieżący sezon rozpoczął od remisu z imiennikiem z Marcinkowic 2:2 tracąc bramkę, za tym samym dwa punkty w doliczonym czasie gry. Motorami napędowymi drużyny są doświadczeni zawodnicy: blok defensywny trzyma w ryzach wysoki Michał Sudoł, który przeciwko wałbrzyszanom grał już w 5 różnych klubach (Motobi Kąty Wrocławskie, AKS Strzegom, Czarni Żagań, MKS Kluczbork, Polonia-Stal Świdnica), obok gra 22-letni Mateusz Wojtyło, były gracz rezerw Zagłębia Lubin, a także Piasta Żmigród, w pomocy bracia Michał i Jakub Wróblowie, kapitanem jest Mateusz Janas, były gracz Ślęzy Wrocław czy Foto-Higieny Gać, wreszcie w ataku Kamil Pyzłowski - 33-letni napastnik. Ciekawostką jest fakt, że w trzecim ligowym pojedynku Sokoła z Górnikiem w bramce zespołu z Wielkiej Lipy stał trzeci bramkarz. Karol Frątczak latem dołączył do klubu z Mirkowa.
Jacek Fojna poprzednią wizytę w Wielkiej Lipie udanie wspomina, bowiem odniósł tam zwycięstwo 2:1 (0:1) - na bramkę Kamila Pyzłowskiego wałbrzyszanie odpowiedzieli trafieniem Marcina Smoczyka, a komplet punktów zapewnił Mateusz Sobiesierski w doliczonym czasie gry. Takich emocji przed meczem na pewno się nie spodziewał, bowiem Górnik był murowanym faworytem pojedynku, choć jego przebieg nie wskazywał na łatwe zwycięstwo. W porównaniu z meczem z 1.kolejki przeciwko Orłowi Ząbkowice Śl. Fojna desygnował do gry identyczną jedenastkę. Na ławce zabrakło kontuzjowanego Pawła Tobiasza, ale pojawili się za to Sobiesierski, Rodziewicz i Orzech.
Początek meczu musiał zadowolić najwybredniejszych koneserów futbolu, bowiem tempo akcji było naprawdę imponujące. Już w 2.min. zapachniało niespodzianką, gdy nieporozumienie Wepy z Jaroszewskim o mały włos nie wykorzystałby Michał Wróbel - strzał minął bramkę. W odpowiedzi z dystansu, również niecelnie strzelają Chajewski, Wepa, a uderzenie Sawickiego Frątczak wybija na rzut rożny. To wszystko się działo zanim zegar nie wskazał 6 minuty meczu!
Rzut karny Michała Wróbla - 1:0
W 15 minucie po błędach defensywy gości w pole karne przedziera się Michał Wróbel, którego w kleszcze biorą stoperzy Górnika. Decyzja kłodzkiego sędziego nie może być inna niż rzut karny. Sam poszkodowany postawił piłkę na wapnie i pewnym strzałem pokonał Jaroszewskiego, który był bliski odbicia strzału. Dla 36-letniego Wróbla był to czwarty gol w 15 meczu przeciwko Górnikowi - wcześniej trafiał do siatki w barwach Inkopaksu Wrocław i Czarnych Żagań. Po stracie bramki wałbrzyszanie nie rzucili się do szaleńczych ataków, ale spokojnie budowali akcje, które z kolei dość łatwo rozbijali defensorzy gospodarzy. Górnik raził niedokładnością przy decydującym ostatnim podaniu, jedynym zagrożeniem były uderzenia z dystansu, które mijały bramkę Sokoła. Z czasem przewaga Górnika była coraz większa, a tymczasem bramkę zdobywają miejscowi. Prawym skrzydłem znowu Michał Wróbel poradził sobie z obrońcami, zagrał wzdłuż końcowej linii, a pozostawiony bez opieki Kamil Pyzłowski nie miał najmniejszych problemów z umieszczeniem piłki w bramce. Końcówka I połowy to nieco szybsza gra wałbrzyszan, która przynosiła kolejne, niewykorzystane szanse. Sędzia nie dał się nabrać na próby wymuszenia rzutu karnego przez Sawickiego i Woźniaka. O ile do pierwszej bramki pretensje do arbitra mieli gospodarze, to później goście. Podobnie jak w pierwszym meczu, również w Wielkiej Lipie, boczni pomocnicy zamienili się skrzydłami. Szymon Tragarz na lewej stronie ośmieszył rywala, wbiegł w pole karne i zagrał do Damiana Chajewskiego, który nie mógł spudłować z metra do pustej bramki. Do przerwy Sokół prowadził 2:1, ale mając w pamięci przebieg ostatniej rywalizacji pomiędzy obiema drużynami śmiało można było obstawiać emocje bramkowe w drugiej odsłonie.
Druga połowa zaczęła się podobnie jak pierwsza - od mocnego uderzenia gospodarzy. Znów zawahanie się obrońcy, Michał Wróbel wychodzi sam na sam i tylko wybieg Damiana Jaroszewskiego ratuje gości od utraty bramki. Górnik głównie atakował skrzydłami, w środku sporo napracował się Dominik Woźniak toczący fizyczne boje z Sudołem czy równie mocno zbudowanym Bartłomiejem Ożgą. W 55 min. sędzia odgwizdał faul na popularnym Zibim, piłkę lekko musnął Chajewski, a Michał Oświęcimka mocnym uderzeniem wyrównuje stan meczu na 2:2.
Tak padł wyrównujący gol Michała Oświęcimki.
Piłkarskiej jakości było więcej po stronie wałbrzyszan, ale Sokół miał swoje szanse dzięki niepewnej postawie defensywy Górnika. Najsłabszym ogniwem był Marcin Smoczyk, który pod presją gubił się. Przy rzutach rożnych niczym wmurowany w linię bramkową stał Damian Jaroszewski, co powodowało, że po dośrodkowaniach robiło się naprawdę gorąco pod wałbrzyską bramką. Jaroszewski zresztą o mały włos nie sprezentował bramki Sokołowi, gdy wybił piłkę, którą na linii pola karnego przejął Pyzłowski. Na szczęście popularny Pyza zmarnował znakomitą okazję. W odpowiedzi ładny rajd przeprowadził prawą stroną Jan Rytko, którego ni to dośrodkowanie ni to strzał z najwyższym trudem wybił Karol Frątczak. W 67 minucie Dominik Woźniak huknął z linii pola karnego w poprzeczkę. Trener Fojna przeprowadza zmiany - na boisku meldują się Sobiesierski, Rodziewicz i Młodziński. Akcje gości są coraz składniejsze, a gospodarze jakby mieli coraz mniej sił. Wreszcie na kwadrans przed końcem dynamiczne wejście Michała Oświęcimki, uderzenie broni Frątczak, ale dobitka Sobiesierskiego ląduje pod poprzeczką. 2:3 i po raz kolejny Sopel świętuje zdobycie gola w Wielkiej Lipie. Gospodarze szukają jeszcze wyrównania - po zmianie kapitana rezerwowy Suppan ma zabezpieczyć tyły, a wysuniętym napastnikiem zostaje rosły stoper Michał Sudoł. Obrona Górnika gra jednak uważnie, aż wreszcie już w doliczonym czasie gry po wykopie Jaroszewskiego z obrońcami Sokoła walczą Sobiesierski z Rodziewiczem. Mateusz w starciu z Suppanem pada i arbiter dyktuje druga tego dnia jedenastkę. Niezawodny przy takich okazjach jest Dariusz Michalak, który pewnym strzałem ustala wynik meczu na 4:2 dla gości!
Dariusz Michalak z 11 metrów: Sokół - Górnik 2:4
Wynik sugeruje łatwe zwycięstwo wałbrzyskiego faworyta, ale ono nie przyszło łatwo. Sokół postawił momentami mocne warunki, co prawda w środku pola dość łatwo wałbrzyszanie operowali piłką, ale uważna gra w obronie sprawiła, że Górnik nie potrafił stworzyć sytuacji strzeleckiej. Przyspieszenie gry, szukanie kombinacji, prostopadłych podań dało szybko efekty. Problemy z wynikiem to efekt przede wszystkim niefrasobliwości w defensywie. Przy lepiej nastawionych celownikach Pyzłowskiego i Wróbla Sokół powinien zapewnić sobie przewagę, którą goście by nie odrobili. Mimo zwycięstwa sztab trenerski wałbrzyszan ma materiał do przemyśleń.
Mecz oglądała spora liczba widzów, zdaniem miejscowych takiej ilości nie było od dawna. Byli fani futbolu z Wałbrzycha, zabrakło szalikowców, na przybycie których była przygotowana policja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz